Zbiórki

Sylwia Lewandowska, Chełmża

Walka z rakiem, wygrać życie

Mam na imię Sylwia, mam 41 lat. Mimo dbania o siebie i częstych badań kontrolnych usłyszałam diagnozę nowotwór złośliwy sutka - trójujemny. W jednej chwili zawalił mi się świat. Niedowierzanie, pytania "dlaczego ja?", utrata chęci do życia... Wróciły wspomnienia - moja siostra zachorowała i niestety nie udało jej się wygrać z chorobą. Miała tylko 34 lata i całe życie przed sobą, plany i marzenia. Po rozpaczy nadszedł dzień, że postanowiłam nie poddawać się. Znalazłam w sobie resztki siły, żeby walczyć o siebie, swoje plany i marzenia. Jest duże prawdopodobieństwo, że jestem obciążona genetycznie (mama, siostra, ciocia, babcia - zbyt wiele nas, żeby mówić o przypadku). Niestety w tym celu muszą być przeprowadzone specjalistyczne badania, nie wszystkie są refundowane przez NFZ. Chciałabym, aby wykonano u mnie zabieg mastektomii obustronnej, aby zmniejszyć ryzyko nawrotu choroby z 50% do 5%. Niestety bez potwierdzenia uwarunkowań genetycznych nie ma szans na refundację takiej operacji. To kolejny cios finansowy dla mnie. Byłam osobą pełna życia, energii i marzeń. Straciłam to wszytko w jednej chwili. Obecnie otrzymuję chemioterapię, która wyniszcza mój organizm, zabiera siły. Wyniki krwi są już tak słabe, że lekarz zaprzestał podawanie chemii, mogłoby to spowodować sepsę i nawet śmierć. Oczekuję na operację, wyznaczona data 2 czerwca 2025. Lekarze robią wszystko, co mogą, aby moja odporność wzrosła i żeby nie musieli przekładać terminu operacji. Zaczęła się walka z czasem. Później czeka mnie dalsza chemio- i radioterapia. Jest ciężko, ale wciąż walczę. Życie nie raz rzucało mi kamienie pod nogi, ale ja nawet na kolanach, ale zawsze idę do przodu. Ci, co mnie znają, wiedzą, że już taka jestem i że rzadko się skarżę. Staram się radzić sobie sama z przeciwnościami losu, jednak tym razem jest ciężko. Mimo całego ciężaru, który dźwigam każdego dnia, szczerze wierzę, że jeszcze wszytko przede mną i wrócę do zdrowia. Zwracam się do Państwa z serdeczną prośbą o wsparcie. Symboliczna złotówka to tak niewiele, a jednocześnie tak wiele dla mnie - w jedności siła. Dziękuję wszystkim za każde słowo wsparcia i za każdą wpłatę.

6 401 zł z 10 000 zł
64%
Olga Sukhanova, Odesa

Pomoc dla chorej na raka emerytki z Ukrainy (Odesa)

Dzień dobry, nazywam się Olga, mam 68 lat, ale czuję się na 18! Jestem aktywną i pozytywną emerytką z Odesy (Ukraina). Całe swoje życie poświęciłam rodzinie i wychowaniu 3 dzieci. Starszy syn od 30 lat jest chory psychicznie, najmłodsza córka umarła w wieku 15 lat. Nawet po takich ciężkich przeżyciach nie poddałam się i żyję dla swojego męża (również jest emerytem), cudownej córki i wspieram chorego syna. Razem z mężem jesteśmy aktywnymi emerytami i uwielbiamy hodować owoce i warzywa na działce - daje mi to dużo radości i energii. Niestety w marcu 2025 zdiagnozowano u mnie raka macicy 3 st. Był to ogromny szok dla mojej rodziny. Powiedziałam sobie wtedy, że nie mam prawa poddać się i tym razem! Niestety państwowa służba zdrowia w Ukrainie w tym momencie nie ma zasobów, żeby pomóc w godnej walce z rakiem. Jedyną szansą jest prywatna opieka medyczna. Moja córka Anastasiia (mój opiekun) oddaje mi wszystkie swoje siły i zasoby, żeby mnie ratować. Jestem jej ogromnie wdzięczna, natomiast nawet pracując w Warszawie, nie jest w stanie opłacić tak kosztownego leczenia (chemia i przyszła operacja). W tym momencie jest jedyną osobą pracującą w naszej rodzinie. Nie mam prawa poddać się, widząc jak ciężko walczy o mnie. Wierzę, że dobrzy ludzie przyciągają do siebie dobrych ludzi, szczególnie w trudnych momentach życiowych! Chcę żyć dla swojej rodziny i pomagać ludziom, natomiast w tej chwili potrzebuję Waszego wsparcia. Będę niezmiernie wdzięczna za każdą pomoc!

10 500 zł z 100 000 zł
10%
Olimpia Krupowska, Boguchwała

Moja druga walka - trójujemny rak piersi

Mam na imię Olimpia, dla bliskich i przyjaciół - po prostu Ola :) Mam 45 lat, z rakiem walczę już 4,5 roku. Pierwotną diagnozę otrzymałam tuż przed swoimi 41 urodzinami - najwyraźniej "gwarancja" była tylko do 40-tki ;) Teraz jestem w trakcie swojej drugiej bitwy o życie. Pierwszą zdawało się, że wygrałam... Przeszłam chyba wszystkie możliwe etapy leczenia: chemioterapię indukcyjną (czerwoną i białą), mastektomię, chemioterapię pooperacyjną, radioterapię, hormonoterapię. Całe leczenie znosiłam zaskakująco dobrze - poza włosami, które straciłam jeszcze w trakcie pierwszej chemioterapii, ale kupiłam sobie bardzo twarzową perukę ;) Przez ponad dwa lata byłam "wolna". Wracałam do swoich pasji, wróciłam do pracy, powoli zaczynałam wierzyć, że rak już nie wróci. Zapuściłam włosy :) Przypadkowo zrobione badania wykazały nietypowe przerzuty - do węzłów chłonnych w jamie brzusznej i śródpiersiu. To było 10 miesięcy temu. W tym czasie nastąpił dalszy progres choroby; okazało się, że rak w międzyczasie zmienił podtyp - z hormonozależnego na tzw. trójujemny, najbardziej agresywny, najrzadszy i najgorzej rokujący. Dotychczasowe leczenie okazało się nieskuteczne. Teraz znowu jestem w trakcie chemioterapii, która jest jedynym programowym ratunkiem. Skuteczność leczenia może znacząco poprawić tzw. immunoterapia, niestety w moim przypadku nierefundowana przez NFZ. Konieczne jest min. cztery dawki leku. Jednorazowe podanie komercyjne to koszt ok.17 tys. złotych, bez kosztów dodatkowych (np. dojazd 330 km w jedną stronę). Mam wspaniałego, wspierającego mnie zawsze męża, i dwoje cudownych dzieci (10 i 14 lat), które nie zdają sobie sprawy, że sytuacja jest tak naprawdę bardzo poważna. Chciałabym być z nimi jak najdłużej - tyle, ile będą mnie potrzebować. Córka w tym roku ma I Komunię, syn kończy szkołę podstawową. Nie chcę, by moja choroba zabrała im dzieciństwo. Proszę o Waszą pomoc i dziękuję za każde wsparcie, dobre słowo czy modlitwę. Ola

100 649 zł z 280 000 zł
35%
Elżbieta Jasińska, Baranów Sandomierski

Leczenie potrójnie ujemnego raka piersi

Proszę o wsparcie w zbiórce środków na leczenie mojej cudownej mamy, która walczy z potrójnie ujemnym rakiem piersi.

1 339 zł z 50 000 zł
2%
Paulina Talaga, Ostrzeszów

Pomóż mi pokonać raka piersi

Mam 38 lat, jestem żoną i matką trójki dzieci (Nikodem 19 lat, Julka 13 lat i Kacperek 7 lat). Zmagam się z rakiem piersi. Jestem pełna życia i energii, zawsze byłam aktywna i angażowałam się w życie swoich dzieci oraz lokalnej społeczności. Dowiedziałam się o diagnozie w lutym 2025 r. Po dalszych badaniach, biopsji oraz konsultacjach z onkologiem potwierdzono, że mam złosliwy nowotwór piersi HER2 dodatni w stadium III. Leczenie będzie opierać się na stosowaniu terapii celowanej, z wykorzystaniem leków anty-HER2. Na ten moment jest to jedyne wyjście, lek nie jest jednak refundowany i wszelkie koszty są po mojej stronie. Po konsultacji z panią onkolog konieczne jest przyjęcie 5-ciu dawek tego leku, każda dawka to koszt 10 tys. zł. Przede mną 4 dawki chemii czerwonej i 12 dawek chemii białej. Nigdy nie prosiłam o pomoc, to ja byłam tą siłaczką, która wszystko ogarnia i robi dla innych, ale teraz muszę poprosić Was Kochani o wsparcie dla mnie i dla mojej rodziny. Proszę o pomoc, abym miała możliwość walki w pełni, aby brak funduszy nie zabrał możliwości leczenia, nadziei, życia... Z całego serca bardzo dziękuję za każdą przekazaną złotówkę oraz za modlitwę za mnie i moją rodzinę.

0 zł z 10 000 zł
0%
Ewa Palka, Pawłowice

Przerzutowy rak piersi - potrzebna pomoc w walce z nowotworem

Cześć, mam na imię Ewa, mam 36 lat i jestem mamą pięciorga wspaniałych dzieci, czerpiącą radość z każdej chwili spędzanej z moją niesamowitą rodziną. Jak wielu z Was, również czyniłam plany na kolejny rok. Mieliśmy wspólnie wspinać się na szczyty, aby zbliżyć się do celu zdobycia Korony Gór Polskich, aktywnie spędzać czas na świeżym powietrzu oraz zwiedzać kolejne ciekawe miejsca. Niestety, diagnoza postawiona w marcu 2025 roku spadła na nas niespodziewanie i przejęła kontrolę nad naszym dotychczasowym życiem: potrójnie ujemny rak piersi, który zdążył rozprzestrzenić się do płuc i wątroby, przez co stał się nieoperacyjny. Ale ja się nie poddam! Moje siostry nazywają mnie dzielną wojowniczką i coś w tym jest :) Będę walczyć dla siebie, mojego niezastąpionego partnera i moich dzieci. 27 marca rozpoczęłam standardową ścieżkę leczenia – chemioterapię paliatywną podawaną wraz z immunoterapią. Niestety, możliwości leczenia tego typu nowotworu są mocno ograniczone, dlatego ja i cała moja rodzina intensywnie poszukujemy skuteczniejszych rozwiązań poza granicami Polski. Pomóc w tym może m.in. pogłębiona diagnostyka: profilowanie genomowe w FoundationOne, które daje szansę na wdrożenie terapii celowanej, oraz zasięgnięcie drugiej opinii w specjalistycznych szpitalach w Amsterdamie i St. Gallen. Jednak koszty dodatkowych badań i leczenia znacznie przekraczają nasze możliwości finansowe, dlatego, mimo że ciężko mi to przyszło, zdecydowałam się poprosić o wsparcie w mojej walce z chorobą. Każda, nawet najmniejsza kwota, ma ogromne znaczenie i przybliża mnie do celu.

36 219 zł z 40 000 zł
90%
Andrzej Pabian, ZŁOTORIA

Zbiórka na nierefundowany lek i pomoc w walce z rakiem

Jeszcze niedawno wierzyłem, że jestem w stanie pokonać każdą przeszkodę. Pracowałem, planowałem przyszłość, z nadzieją patrzyłem przed siebie, przekonany, że przede mną wiele pięknych chwil. Niestety, wszystko zmieniło się jesienią 2023 roku. Po długiej szpitalnej hospitalizacji z podejrzeniem zatoru płuc usłyszałem diagnozę, której nikt by się nie spodziewał: międzybłoniak opłucnej — rzadki, agresywny i nieuleczalny nowotwór. Później było już tylko gorzej — gromadzący się w ogromnych ilościach płyn w płucach zaczął utrudniać mi oddychanie i sprawiał, że nawet przejście po schodach było dla mnie dużym wyzwaniem. Od 2023 roku pacjenci z międzybłoniakiem opłucnej mogą korzystać z refundowanego leczenia podwójną immunoterapią w ramach programu lekowego. Dzięki temu przyjąłem ponad 20 wlewów. Niestety, terapia przestała działać, a w wielu miejscach nastąpiła progresja guzów. Włączono jeszcze radioterapię, jednak musiała zostać szybko przerwana z powodu powikłań. Obecnie jestem w trakcie leczenia standardową chemioterapią, jednak nie daje ona nadziei na długoterminowe zatrzymanie progresji choroby. Możliwości współczesnej medycyny sięgają jednak dalej. W moim przypadku istnieje szansa na nowoczesne, zindywidualizowane leczenie w wyspecjalizowanej klinice. Dlatego nieustannie konsultujemy mój stan zdrowia z najlepszymi specjalistami w Polsce. Niestety, możliwości leczenia w ramach drugiej linii terapii w kraju są bardzo ograniczone i nie obejmują aktualnie żadnych badań klinicznych. Dlatego szukamy pomocy także za granicą — w klinikach w Izraelu i Niemczech — gdzie pojawiają się nowe opcje leczenia międzybłoniaka opłucnej. Sam dostęp do specjalistycznej wiedzy za granicą wiąże się z ogromnym obciążeniem – jedna konsultacja on-line to koszt rzędu kilku tysięcy złotych. Po spotkaniach z profesorem z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku pojawiła się nowa nadzieja – możliwość zastosowania dodatkowego leku wspomagającego chemioterapię. Profesor, opierając się na swoim doświadczeniu i najnowszych danych medycznych, zdecydował, że w moim przypadku ten preparat może znacząco zwiększyć skuteczność leczenia. Niestety, lek nie jest refundowany przez NFZ, a jego koszt znacznie przekracza moje możliwości finansowe. Dla mnie i mojej rodziny każdy dzień, miesiąc, rok to bezcenny dar. Każdy dzień to nadzieja na cud. Wierzę, że uda mi się jeszcze skorzystać z nowoczesnych i obiecujących terapii onkologicznych i dlatego muszę żyć jak najdłużej. Nie chcę się poddać. Mam dla kogo walczyć. Jeśli możesz — proszę, pomóż mi zatrzymać czas… Z całego serca dziękuję za każde okazane wsparcie.

7 574 zł z 90 000 zł
8%
Agnieszka Katolik-Radlica, Kielce

Pomóż mi pokonać raka - nie chcę umierać!

Pomóżmy Mamie Olly i Leona – walczy z rakiem bez prawa do zasiłku Mam na imię Agnieszka. 8 lat temu straciłam siostrę z powodu tej koszmarnej choroby. Jestem mamą dwójki wspaniałych dzieci, 8-letniego Olego 6-letniego Leona. Przez 18 lat pracowałam za granicą, ciężko, uczciwie, by zapewnić dzieciom lepszą przyszłość. Teraz, kiedy najbardziej potrzebuję pomocy, zostałam bez wsparcia – bo nie przepracowałam wymaganych lat w Polsce, nie mam prawa do zasiłku chorobowego ani opieki socjalnej w naszym kraju, ale też za granicą w UK. Kilka miesięcy temu usłyszałam diagnozę, której nikt nie chce usłyszeć: rak. Leczenie jest kosztowne, bolesne i wyniszczające. Z każdym dniem trudniej mi zadbać o dzieci, opłacić rachunki, wykupić leki czy dojechać na kolejne etapy terapii. A mimo wszystko – nie poddaję się. Walczę dla nich. Dla Olusia i Leona. Bo chcę widzieć, jak dorastają. Jak idą do szkoły, zakochują się, spełniają marzenia. Każda złotówka to dla mnie nie tylko wsparcie finansowe – to znak, że nie jestem sama. Że moje dzieci będą miały mamę jak najdłużej. Proszę, pomóż mi w tej walce. Za każdą wpłatę, udostępnienie i dobre słowo z całego serca dziękuję.

10 259 zł z 10 000 zł
102%
Irina Irina-Iankovska, Warszawa

Zbieram na walkę z rakiem trzustki

W grudniu 2024 trafiłam do szpitala z ostrym zapaleniem trzustki, które zostało złagodzone. W kolejnym miesiącu czułam się zdrowa, pełna energii do pracy, szczęśliwa. Planowałam, jak większość z nas na początku roku, podróże, spotkania z mamą żyjącą za granicą, normalne i spokojne życie. Jednak w lutym 2025 roku trafiłam do szpitala z mechaniczną żółtaczką. 14 lutego 2025 otrzymałam straszną diagnozę. Nowotwór złośliwy głowy trzustki z naciekami na okoliczne żyły, nieoperacyjny. Przeszłam zabieg wstawienia protezy kanałów żółciowych, by pozbyć się żółtaczki. Rozpoczęłam leczenie w szpitalu w Warszawie. Po 7 sesjach chemioterapii wykonano tomografię komputerową. Okazało się, że mimo leczenia nastąpił progres choroby. Pojawiły się przerzuty do wątroby oraz wszczepy w krezce i wzdłuż jelita cienkiego. Doktor prowadząca zaleciła zmianę chemioterapii na jednodniową paliatywną z podaniem innych środków. Jestem po pierwszej takiej sesji. Całość leczenia odbywa się przez NFZ, choć przeznaczyłam pewne środki na leczenie prywatne (konsultacje). Pozostaję w kontakcie z klinikami w Izraelu oraz Niemczech. Klinika z Izraela sugeruje jak najszybsze wykonanie badania genetycznego u nich w klinice, by spróbować terapii celowanej na podstawie wyniku tego badania. W Polsce wykonanie tak szerokiego panelu genowego nie jest możliwe. Lekarze stawiają jedynie na leczenie paliatywne. Moja kondycja psychiczna jest coraz gorsza, z każdą kolejną złą wiadomością pogarsza się. Często rozpaczam, ale i modlę się o zdrowie. Staram się walczyć z tym stanem wszystkimi możliwymi siłami, aby móc znaleźć odwagę w pokonaniu strachu i mieć pozytywne nastawienie, aby wygrać z chorobą. Dlatego staram się być aktywna fizycznie i prowadzić normalne życie, wiedząc o tym, że słabe chwile w czasie i po chemioterapii miną i będę w stanie ponownie walczyć. Jest to jednak ciężka i wyczerpująca walka. Mam szczęście, że wspiera mnie w niej mama, mąż i kilku najbliższych znajomych. Bardzo proszę o wsparcie w leczeniu, które da mi szansę podjęcia terapii celowanej. Dzięki temu będę mogła jeszcze żyć, jeszcze cieszyć się spotkaniami i czasem spędzonym z mamą, która ma tylko mnie. Każde Państwa wsparcie, czy to wpłaty, czy udostępnienie zbiórki, będzie kolejnym krokiem dającym nadzieję na lepsze jutro w zdrowiu. Dajcie mi tę szansę, bardzo proszę. Serdecznie dziękuję i życzę wszystkim dużo zdrowia!

16 861 zł z 30 000 zł
56%
Joanna Piotrowska-Hartmann, Bogdaniec

Na leczenie

Mam na imię Asia, mam 51 lat. Wychowuję sama syna. Przez wiele lat byłam nauczycielką języka niemieckiego – z pasją, oddaniem i sercem dla moich uczniów. Niestety, dziś sama potrzebuję pomocy. Choruję na przewlekłą białaczkę szpikową, z którą zmagam się od kilku lat. Czekałam cztery lata na remisję – ostatnie wyniki niestety pokazały ponowny wzrost komórek nowotworowych.Dodatkowo cierpię na zaburzenia lewej komory serca oraz niedokrwienne napady mózgu. Zmagam się również z nawracającymi infekcjami, które jeszcze bardziej osłabiają mój organizm. Na stałe przyjmuję chemioterapię. Walczę o zdrowie i o to, by móc lepiej funkcjonować. Leczenie, leki, wizyty u specjalistów, dojazdy i badania generują spore koszty, których nie jestemw stanie na dany moment samodzielnie pokrywać. Terminy do lekarzy specjalistów są odległe – pilną wizytę u neurologa wyznaczono dopiero na wrzesień, a dziś mamy początek kwietnia. Do kardiologa – równie późno. Tymczasem mój stan zdrowia wymaga leczenia. Potrzebuję szybszej diagnostyki, leczenia i opieki, ale na to po prostu mnie nie stać. Każda, nawet najmniejsza pomoc, to dla mnie ogromne wsparcie.Dziękuję z całego serca za empatię, zaangażowanie i każdą złotówkę. Z wdzięcznością,Asia

580 zł z 20 000 zł
2%
Bartosz Śrutwa, Szubin

Walka z chłoniakiem

Mam na imię Bartosz i od kilku miesięcy zmagam się z chłoniakiem. Diagnoza spadła na mnie nieoczekiwanie i świat, w którym starałem się żyć, zaczął się rozpadać. Nagle usłyszałem, że mam nowotwór czwartego stopnia... Szybko chemia i leczenie, a teraz czekam na przeszczep szpiku w Katowicach, gdzie wcześniej będę miesiąc w izolatce. To mnie przeraża. Mam dla kogo żyć, dla rodziny, ale przede wszystkim dla synka Antka. Mam wspaniałych ludzi obok siebie, rodzinę i przyjaciół, ale brakuje gotówki. Moim marzeniem jest wyzdrowieć i cieszyć się życiem, bo życie jest piękne i nie zamierzam poddać się chłoniakowi. Dlatego zwracam się z prośbą o wsparcie. Z góry dziękuję za każdą pomoc.

189 zł z 5 000 zł
3%
Jolanta Adamska, Wrocław

Zbiórka dla Joli Adamskiej

Moi Drodzy, mam na imię Jola, mam 50 lat. 17.02.2025 moje życie zawirowało kompletnie. Usłyszałam, że mam guza w prawym płacie czołowym, najprawdopodobniej o charakterze nowotworowym. Moja pierwsza myśl? "Jak ja to powiem dzieciom?! Boże, jak ja im to powiem?!". Po tygodniu decyzja wstępna - chłoniak mózgu, ale kolejne badania potwierdzają glejaka. Jeszcze nie wiadomo, które stadium. 8.04 przewidywane jest operacyjne usunięcie guza i kolejne badania. Co mnie martwi, to fakt, iż nie jest to sprawa świeża - lekarze twierdzą, że zaawansowana. Oczywiście, państwowa służba zdrowia nie zadba o moją kondycję psychiczną, więc ratuję się prywatnie. Państwowa służba zdrowia nie spyta o kwestię opieki dietetycznej, muszę się tym zająć prywatnie. Jestem już po lekturze różnych publikacji, i wiem, że moja dieta i umysł to podstawa do przygotowania się do wyzdrowienia. Na starcie, po dwóch tygodniach-bez ostatecznej diagnozy-wydałam już mnóstwo pieniędzy. Obecnie mam już spore rozeznanie co do kosztów leczenia - w POLSCE mamy innowacyjną metodę NANOTHERM w Lublinie - kosszt 20-40 tys euro, uderzam również do Niemiec - mam namiary na dwa centra - koszty raczej niemałe. Sosnowiec - w okolicach sierpnie rusza innowacyjny program. Szukam rozwiązań. Jeśli macie jakiekolwiek informacje, jakie mogłabym wykorzystać w tej sprawie, jestem otwarta, piszcie, proszę. Moja sytuacja jest o tyle trudna, że zawodowo pracuję na pół etatu w szkole (dzięki Bogu za to), jednak poza tym od ponad dwóch lat rozkręcałam swój salon masażu i kosmetologii, a także prowadziłam szkolenia i warsztaty z masażu. Kiedy w końcu od grudnia 2024 biznes zaczął przynosić zyski, ucieszyłam się, że za chwilę przyjdzie czas, kiedy będę miała trochę czasu dla siebie i dzieci (sama wychowuję dwójkę nastolatków). Przyjdzie czas, że zacznę spłacać długi, które zaciągałam na potrzeby bieżące i firmowe. Przyjdzie czas, że w końcu odetchnę... Jak się okazuje, czas ten nadszedł od razu - nie zapytał, czy może teraz się wprowadzić do mojego życia. Właśnie zamykam biznes. Na domiar tego, nie otrzymam nic z ZUSu, bo w moim bardzo zabieganym życiu (gdzie pracowałam 6 dni w tygodniu od 8.00 do 20.00), a także - jak się okazuje - z powodu sporego guza w mózgu (co przez ostatnie miesiące bardzo wpływało na moją koncentrację i ogarnianie rzeczywistości) NIE dopilnowałam kwestii płacenia chorobowego. Dlatego od marca mój dochód to 2000 zł plus alimenty 1800 na dzieci i 800+ na jedno, bo drugie ma 18 lat. Minus długi. Minus opłacanie czynszu za dwa mieszkania. I nie przeskoczę tego. Od długiego czasu oddawałam mnóstwo swojej energii ludziom poprzez dotyk, uwielbiałam masować. Uwielbiałam ludzi. Uwielbiałam czuć, że sprawiam im ulgę. Uwielbiałam rozmowy z nimi. Niektóre kontakty z moimi klientkami przekształciły się w bardzo przyjazne relacje. Ale nie zadbałam o siebie. Mimo iż czasem słyszałam takie rady. Teraz boję się dotykać ludzi, bo tak mało mam energii. Paradoksalnie, czuję ogromną ulgę, bo jestem bardzo zmęczona. Nie wiem, co będę robić dalej. Na tę chwilę potrzebuję wytchnienia. Ci, którzy mnie znają, znają też moją sytuację mieszkaniową, która niestety jest dodatkowo toksyczna i dokłada swoją mroczną cegiełkę. Wielu z Was wie też, że półtora roku temu zakończyłam 3-letnią walkę o życie mojej córki. Z powodzeniem! I tym razem będzie tak samo. Kochani, potrzebuję Waszej pomocy. Nie wiem, w jakim wymiarzefinansowym ostatecznie będę jej potrzebować. Zaznaczyłam kwotę, jaką widzicie. Nie potrafię nic zaplanować. Nie potrafię nic określić. Specjalistka, która opiekuje się mną pod względem psychologicznym, traktuje mnie bardzo ulgowo, ale jak już z tego wyjdę, spłacę dług wobec Niej. I na pewno, jak już wyzdrowieję, postaram się, aby inni również mogli skorzystać z mojego doświadczenia. Zawsze ludzie byli dla mnie ważni, ale teraz muszę skupić się na sobie. Muszę też zadbać o dzieci. Będę przeogromnie wdzięczna, jeśli mi w tym pomożecie. Wielu z Was wsparło mnie, dokonując wpłat na prywatną zbiórkę, ale istnieje także możliwość pomocy poprzez przekazanie 1,5% podatku. Obecnie jestem pod opieką Fundacji ALIVIA, która umożliwia dokonywanie takich darowizn. Przeznaczenie 1,5% podatku na fundację pozwoli nie tylko mi, ale także innym podopiecznym skorzystać z zasobów, jakie oferuje fundacja. Dzięki temu będę mogła korzystać z pomocy, które zapewnia Fundacja ALIVIA. Dziękuję za Wasze wsparcie!

1 329 zł z 100 000 zł
1%