Zbiórki

Agnieszka Bączek, Warszawa

Agnieszka Bączek - leczenie onkologiczne

Mam 50 lat, jestem szczęśliwą mężatką i matką pięciu synów. Moją pasją jest praca w ogrodzie, zbieranie grzybów i spacery po lesie, łowienie ryb, czytanie książek, obserwacja przyrody. Bardzo lubię spędzać czas na polskiej wsi, w górach oraz na Mazurach. Zbiórka ma mi pomóc w pokryciu kosztów leczenia onkologicznego, kosztówimplantów piersi po planowanej mastektomii, kosztów rehabilitacji oraz powrotu do pełnej sprawności fizycznej.

10 535 zł z 30 000 zł
35%
Anna Mordwińska, GZY

Pomóż mi pokonać raka

Cześć, nazywam się Ania. W wieku 49 lat zachorowałam na raka jajnika C56 (stadium 4). Przed chorobą prowadziłam zwykłe życie. Pracowałam w znanym dyskoncie, zajmowałam się domem, rodziną. Miałam swoje pasje i marzenia. Zawsze chętnie pomagałam i wspierałam potrzebujących. Dziś sama proszę o pomoc. W lipcu, w badaniach od pracodawcy okazało się, że mam podwyższony marker raka jajnika CA125. Zaczęło się szukanie przyczyn i pogoń za jak najszybszą diagnozą. Lekarze uspokajali, że to nie musi oznaczać najgorszego. Jednak przeczucie sprawiło, że zaczęłam szukać pomocy na własną rękę. Moje obawy potęgowała śmierć młodszej siostry (nowotwór złośliwy piersi). W trakcie badań okazało się, że mam mutację genu BRCA1. Badania USG, TK nie wykazały żadnych niepokojących zmian, ale ze względu na mutację w.w. genu zdecydowano o profilaktycznym laparoskopowym wycięciu narządów kobiecych. W trakcie zabiegu okazało się jednak, że rak rozrzucił się po całym brzuchu. Operacja trwała 7 godzin. Wycięto zmiany rakowe. Po wybudzeniu usłyszałam diagnozę. Szok, strach, stres i niepewność, co dalej. Zaczęła się walka o pomyślne przejście przez chorobę. Na co dzień staram się myśleć pozytywnie, ale przychodzą także chwile zwątpienia, załamania i bólu. Dziś jestem po 4 chemiach i 3 wlewach immunoterapii. Wszystkie wydatki związane z leczeniem wyczerpują mój budżet. Po operacji nie mam możliwości powrotu do pracy. Moją motywacją są synowie, rodzina, koledzy, przyjaciele, którzy wspierają mnie w tym ciężkim czasie. Chcę wychować mojego 10-letniego synka i być przy nim w ważnych momentach jego życia (drugi syn jest już dorosły). Zebrane środki ze zbiórki przeznaczę na dojazdy, prywatne wizyty, odżywki, witaminy, lekarstwa, dietę i rehabilitację pooperacyjną. Z góry dziękuję za każdą wpłaconą złotówkę!

26 245 zł z 10 000 zł
262%
Monika Forysiuk, Chełm

Pomóżmy Monice

Przed chorobą pracowałam jako nauczyciel wychowania przedszkolnego. Szpiczak czyli rak wygryzł mi dziurę w lewej nodze w kości udowej, tym samym musiałam mieć operację i wstawianą endoprotezę. Niestety kuleję na tę nogę, a poruszanie się sprawia mi ból. Do tego co tydzień jadę z miejscowości Chełm do Lublina na chemię dzienną - jest to duży koszt. Samotnie wychowuję syna, który obecnie studiuje. Jest mi ciężko finansowo, dlatego zwracam się z prośbą o pomoc i wsparcie finansowe na dalsze leczenie.

12 581 zł z 70 000 zł
17%
Kamila KOWALSKA, Bierzyce

Terapia nowotworowa

Witam Was serdecznie, mam na imię Kamila. Jestem szczęśliwą żoną i mamą trójki wspaniałych dzieci: Szymonka (10 lat), Zuzi (8 lat) i Michasia (7 lat). To właśnie oni są całym moim światem. Codzienność z nimi – pełna śmiechu, przytulania, szkolnych historii i wspólnych wieczorów – to dla mnie największy skarb. W sierpniu ubiegłego roku usłyszałam słowa, które zatrzymały czas: „nowotwór trzustki z przerzutami do wątroby”. Nagle wszystko się zmieniło. Życie, które płynęło swoim rytmem, zostało zatrzymane jednym zdaniem. Przeszłam już trzy chemioterapie. Niestety, organizm nie pozostał na nie obojętny – uszkodzone zostały serce i szpik kostny. Choć wielu lekarzy mówiło mi, że nie ma już szans na wyleczenie i proponowali tylko chemię paliatywną, pojawiła się nadzieja. Profesor, który uwierzył, że można podjąć walkę – że jest jeszcze operacja, że można próbować dalej. Nie poddam się. Nie mogę. Mam dla kogo żyć. Dla mojej rodziny, dla dzieci, które codziennie pytają: „Mamusiu, będzie dobrze?” I ja im odpowiadam: „Tak, kochanie, będzie dobrze. Będziemy walczyć”. Z całego serca dziękuję każdemu, kto jest ze mną, kto trzyma za mnie kciuki, kto wspiera – dobrym słowem, modlitwą, pomocą. Ta walka jest trudna, ale wiara, nadzieja i miłość dają mi siłę.

59 054 zł z 200 000 zł
29%
Anetta Kamedulska, Nieszawa

Nierefundowany lek

Cztery lata temu został u mnie wykryty nowotwór złośliwy jajnika z wtórnym nowotworem złośliwym otrzewnej i przestrzeni zaotrzewnowej. Po przejściu operacji usuwającej zmiany nowotworowe jestem w trakcie ciągłego leczenia chemią w Centrum Onkologii w Bydgoszczy. Niestety w związku z brakiem poprawy oraz niedawno wykrytą alergią na platynę jedynym sposobem na poprawienie mojego stanu i zbicie ciągle narastających markerów nowotworowych jest dodawanie innego leku do podawanej mi chemii. Lek ten jednakże jest w moim przypadku nierefundowany, a kwota 924,48 zł potrzebna co 21 dni przekracza moje obecne możliwości finansowe, stąd proszę o wsparcie.

12 280 zł z 15 000 zł
81%
Barbara Poros, Zbludowice

Wsparcie w walce z rakiem

Czasami jedno życie zależy od wielu serc… Mam na imię Barbara, mam 68 lat i wciąż chcę żyć. Chcę czuć ciepło dłoni moich bliskich, patrzeć, jak dorastają wnuki, budzić się rano z myślą, że czeka mnie kolejny dzień. Ale teraz każdy dzień to walka – walka o oddech, o nadzieję, o czas. W 2020 roku po raz pierwszy usłyszałam diagnozę: rak trzonu macicy. Przeszłam operację, myśląc, że to koniec koszmaru. Że to tylko przerażający rozdział mojego życia, który w końcu uda się zamknąć. Ale rak wrócił. Silniejszy. Bardziej okrutny. Rozsiał się po moim ciele, jakby chciał odebrać mi wszystko, co kocham. Jestem już po sześciu cyklach chemioterapii. Bardzo liczyłam na to, że jako kontynuację leczenia lekarze zaordynują mi immunoterapię – nowoczesne leczenie, które może powstrzymać chorobę. Sądziłam, że moim największym problemem będzie zdobycie na to leczenie pieniędzy. Niestety problemem okazała się genetyka. Badania wykazały, że w moim przypadku obecność genu TP53 sprawia, że immunoterapia nie będzie skuteczna i nie można jej zastosować. 26 lutego byłam na wizycie u onkologa. Po dokładnej analizie badań genetycznych oraz mojego stanu zdrowia lekarz zdecydował ostatecznie, że leczenie immunoterapią nie jest możliwe. Kolejną próbą walki z chorobą jest terapia hormonalna. To dla mnie ogromna szansa, ale niestety ta forma leczenia jedynie spowalnia rozwój nowotworu, a rokowania pozostają niepewne. Mimo to nie poddaję się – wraz z lekarzem podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu terapii i robimy wszystko, aby jak najszybciej ją wdrożyć. Wierzę, że to kolejny krok w stronę zdrowia i nadziei na przyszłość. Cały czas towarzyszy mi jednak niepewność i bezradność. Jedyną pozytywną wiadomością jest to, że w tym momencie koszt terapii jest niższy niż leczenia immunoterapią, ale nadal bardzo wysoki. Wynika to z długiego czasu leczenia. Do tego dochodzą konsultacje, dojazdy, specjalistyczne żywienie (zbilansowane przez dietetyka klinicznego), leki stosowane w neuropatii spowodowanej wcześniejszą chemioterapią, suplementacja, dodatkowe badania, pielęgnacja... To wszystko jest poza moim zasięgiem. Sama nie dam rady. Nigdy nie prosiłam o pomoc, ale teraz nie mam wyjścia. Chcę walczyć. Ale bez Ciebie nie dam rady. Jeśli możesz – pomóż. Każda złotówka to dla mnie więcej niż pieniądz. To oddech, to nadzieja, to szansa. To życie. Dziękuję. Z całego serca. Bo wierzę, że jeszcze nie czas się poddać. Dziękuję również za dotychczasowe wsparcie finansowe rodzinie i wszystkim pomagającym. Świadomość, że wokół mnie jest tyle życzliwych osób, dodaje mi sił do walki z wyjątkowo złośliwym przeciwnikiem.

55 202 zł z 80 000 zł
69%
Bogusława Borkowska, Warszawa

Pomoc dla Bogusi

Kochani, dzień 26.04.2024 r. był dniem, który zmienił cały mój świat. Wszystkie plany - a miałam ich bardzo dużo, ponieważ byłam uśmiechniętą, optymistyczną, aktywną osobą - odeszły na dalszy plan. Diagnoza brzmiała strasznie: złośliwy nowotwór jajnika, bardzo rzadko diagnozowany, z ograniczonym spektrum leczenia i olbrzymim wodobrzuszem. W dniu 02.04.2024 r. przeszłam ciężką kilkugodzinną operację, po której nastał trudny czas oczekiwania na wyniki histopatologii i niepokój co dalej. Z pierwszą chemią organizm poradził sobie średnio. Znalazłam się w szpitalu, w stanie zagrażającym życiu. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu lekarzy, po dwóch tygodniach zostałam wypisana do domu w stanie stabilnym. Kiedy myślałam, że najgorsze jest już za mną, kolejna tomografia wykazała przerzut w okolicach wątroby zakwalifikowany do natychmiastowego usunięcia. Operacja przebiegła bez większych powikłań. Zaczęła się walka o każdy dobry dzień, każdą dobrą chwilę... Ból, stres i wielka pustka, jaka towarzyszy chorobie, jest nie do opisania. Trzeba głęboko wierzyć, że będzie dobrze, żeby móc trochę się uśmiechnąć. Moim największym marzeniem jest znowu być tą uśmiechniętą, radosną dziewczyną sprzed dnia 26.04.2024 r. Jeśli zechcesz mi w tym pomóc, za wszystko będę ogromnie wdzięczna. Bogusia

7 557 zł z 300 000 zł
2%
Sylwia Górna, Ząbki

Opłata kosztów leczenia, dojazdów do placówek medycznych oraz specjalistycznej diety i sprzętów

Witam, nazywam się Sylwia. Mam 39 lat, jestem matką dwóch córek (4 i 6 lat) oraz żoną cudownego mężczyzny. Choruję na nowotwór złośliwy piersi z przerzutami do węzłów, wątroby i kręgosłupa. Występuje u mnie obustronny zespół piramidowy, endometrioza, nadciśnienie i insulinooporność. W badaniach genetycznych stwierdzono również mutację genetyczną BRCA2. O nowotworze dowiedziałam się przez przypadek. Diagnoza całkowicie zmieniła nasze życie. Od czerwca 2022 roku występowały u mnie parastezje prawej nogi oraz ból i parastezje lewej ręki, traciłam w niej czucie. Po rezonansie okazało się, że mam masywne zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa szyjnego i zostałam zakwalifikowana do natychmiastowej operacji. Wszczepiono mi implanty na 3 przestrzeniach C4/C5, C5/C6, C6-C7 oraz stabilizację płytką przednią C4-C7. Po operacji ból i parastezje lewej ręki ustąpiły, jednak osłabienie lewej nogi nie. Wszelkie wykonywane badania nie wykazywały większych problemów, które dawałyby takie objawy. Podczas pobytu w lutym 2024 na oddziale neurologii Szpitala Bródnowskiegow Warszawie pobrano surowicę krwi na badania w kierunku przeciwciał onkoneurologicznych. Wynik pozytywny. Przy badaniu usg piersi uwidoczniono zmianę ogniskową w prawym gruczole sutkowym oraz powiększone węzły chłonne. Biopsja i badanie PET wykazało obecność aktywnego metabolicznie, wieloogniskowego procesu rozrostowego w piersi z przerzutami do węzłów chłonnych pachowych prawych, wątroby i kręgu L2 (stopień zaawansowania IV). W związku z wieloma oraz odległymi zmianami zostałam wykluczona z tradycyjnego leczenia chemioterapią oraz radioterapią i operacją. Zostałam zakwalifikowana do leczenia paliatywnego. Otrzymuję lek, który ma na celu jedynie wstrzymanie rozrostu komórek nowotworowych. W lipcu 2024 przeszłamusunięcie jajników i jajowodów. W związku z chorobą nowotworową, obustronnym zespołem piramidowym i innymi dolegliwościami medycznymi otrzymałam znaczny stopień niepełnosprawności, całkowitą niezdolność do pracy i samodzielnej egzystencji. Musiałam zrezygnować z pracy. Poruszam się o chodziku oraz na wózku inwalidzkim. Ze zbiórki chciałabym opłacać koszty leczenia, dojazdów do placówek specjalistycznych, szpitala, zakup sprzętów medycznych oraz specjalistyczną dietę medyczną.

21 252 zł z 30 000 zł
70%
Katarzyna Glazik, Białogard

Proszę pomóż mi żyć dłużej!

Mam na imię Katarzyna i choruję na hormonozależnego raka piersi. Przeszłam pakiet leczenia systemowego, ale choroba była agresywna – aż 80% węzłów chłonnych było zajętych komórkami rakowymi. Jestem w grupie wysokiego ryzyka nawrotu, dlatego moje leczenie musi być jak najbardziej skuteczne. Jestem młodą kobietą, matką i żoną. Chcę żyć jak najdłużej i cieszyć się wspólnymi chwilami, wrócić do aktywności zawodowej, uprawiać ulubiony sport. Każdy dzień jest dla mnie cenny. Mam plany, marzenia i ogromną wolę walki. Przede wszystkim chcę odzyskać swoją niezależność. Leczenie, na które zbieram środki, daje mi na to realną szansę. Dziękuję z całego serca ❣️

39 145 zł z 144 000 zł
27%
Monika Adamczyk, Lekowo

Pomoc dla Moni w walce z rakiem

Witam, mam na imię Monika, mam 47 lat. Jestem mamą dwóch dorastających córek i 9-letniego Antosia. Bardzo ich kocham. Wraz z początkiem roku 2025 miałam pewne nadzieje i plany, niestety w styczniu dowiedziałam się, że jestem bardzo chora. Moja choroba rozpoczęła się pod koniec 2024 roku. Początkowo leczyłam się na żołądek i pęcherz. Leczenie nie przynosiło jednak ulgi. 21 grudnia trafiłam do pobliskiego szpitala. Tam po badaniach stwierdzono niedrożność jelita i wypisano mnie do domu. Święta spędziłam w bólach. Wciąż chudłam i nie mogłam jeść. W końcu trafiłam do kolejnego szpitala, gdzie poznałam diagnozę: rak jelita grubego naciekający na pęcherz moczowy i esicę. Konieczna była rozległa operacja. Usunięto mi połowę jelita grubego, tylną ścianę pęcherza moczowego oraz esicę. W dalszym ciągu zmagam się ze skutkami przebytej operacji. Pojawiają się bóle, a rana wymaga ciągłego opatrywania z powodu infekcji. Przede mną chemioterapia. Zebrane środki pomogą mi pokryć koszty dojazdów do szpitala, środków opatrunkowych, rehabilitacji i medycznej żywności podczas leczenia chemią. Moim noworocznym marzeniem jest stać się ponownie 100-procentową mamą i żoną dla swojej rodziny. Chciałabym móc się nimi opiekować, wspierać ich w różnych chwilach. Wierzę, że z Państwa pomocą mi się to uda. Bardzo dziękuję za każdą udzieloną pomoc.

23 993 zł z 50 000 zł
47%
Żaneta Misiak, Kawle

Nadzieja, która łączy

Mam na imię Żaneta, mam 44 lat i jestem szczęśliwą mamą oraz żoną. Moje życie zawsze kręciło się wokół mojej rodziny – uwielbiam wspólne chwile, śmiech i codzienne małe radości. Niestety, niedawno przyszło mi zmierzyć się z diagnozą, która wywróciła wszystko do góry nogami – rak trzonu macicy. Rak to nie tylko choroba, ale także ogromny strach o przyszłość – swoją i moich bliskich. Każdy dzień jest dla mnie walką, ale najtrudniejsze jest patrzenie na smutek i obawy mojej rodziny. Chcę być silna dla nich, chcę widzieć, jak moje dzieci rosną, jak spełniają swoje marzenia i chcę być obok nich w każdej ważnej chwili. Ta choroba to nie tylko walka o zdrowie, ale także ogromny ciężar psychiczny i finansowy. Leczenie, które daje mi szansę na wyzdrowienie, wymaga wielu wizyt w specjalistycznych ośrodkach medycznych. Dojazdy na badania są bardzo kosztowne, a odbywają się daleko od mojego miejsca zamieszkania. Zwracam się do Was z prośbą o wsparcie. Każda, nawet najmniejsza wpłata, jest krokiem w mojej walce o zdrowie i życie. Wasza pomoc to nie tylko wsparcie finansowe – to również ogromna dawka nadziei i siły do dalszej walki. Dziękuję z całego serca za każdą pomoc i wsparcie.

7 521 zł z 6 000 zł
125%
Teresa Stachurska, Ostrowiec Świętokrzyski

Nierefundowany lek na nowotwór płuc

Witam wszystkich! Jestem Teresa i walczę od 2021 roku z rakiem płuc. Kiedy z jednego płuca wycięto mi dolny płat wraz z nowotworem, to niestety na drugim wykryto postępujący przerzut. Przerzut raka jest w rzadkiej mutacji i dlatego dotychczasowe chemioterapie są nieskuteczne. A było ich całe mnóstwo i lekarze już wykorzystali wszystkie możliwe drogi leczenia będące w ich zasięgu. Chemia paliatywna zupełnie nie zadziałała na ten genotyp raka. Jedynym dla mnie ratunkiem jest nierefundowany w Polsce lek, który jest celowany właśnie na moją mutację raka. Koszty terapii i zakupu tego leku są bardzo wysokie i dlatego bardzo wszystkich proszę o wsparcie mnie w tej trudnej walce. Przyjęcie tego leku jest dla mnie jedynym ratunkiem. Od bardzo dawna jestem wdową i cały ciężar wychowania dzieci spoczywał na moich barkach. Niestety koszty leczenia nierefundowanym lekiem znacznie przewyższają moje możliwości finansowe. Nawet pomoc finansowa moich dzieci nie jest w stanie pokryć tak wielkich kosztów. Proszę, pomóżcie mi, bo jestem naprawdę zrozpaczona.

3 485 zł z 150 000 zł
2%