Katarzyna Marzeńska-Łomacz, Jarosław
Kochani!
Jestem Kasia. Mam 42 lata, jestem mamą 8-letniej Asi, żoną i mam dwa koty. I choruję na raka piersi. O raku dowiedziałam się w maju 2023 roku i ta diagnoza przewróciła mój świat do góry nogami. Jak to? Przecież miałam zaczynać nowe życie po czterdziestce, moja córeczka poszła do pierwszej klasy, dopiero co zmieniłam pracę, posadziłam pierwsze rośliny w moim ogródku, zapisałam się na kurs prawa jazdy. Żadnego raka nie miałam w planach!
Jestem optymistycznie nastawiona do życia, więc do leczenia od początku podeszłam zadaniowo. Chemioterapia i usunięcie piersi wraz z węzłami - taki był plan. Chemię przyjmowałam przez pół roku, nie był to dla mnie i dla mojej rodziny łatwy czas, skutki uboczne dawały mi się we znaki, ale przetrwałam to z wiarą, że to jedyna droga do zdrowia. Potem była mastektomia z usunięciem węzłów pachowych. I po operacji szok - chemia zadziałała w bardzo małym stopniu, wiele węzłów jest zajętych przez raka. Ta wiadomość sprawiła, że chyba po raz pierwszy poczułam, że tego nie wygram, że mogę umrzeć...
Obecnie rozpoczęłam już leczenie uzupełniające w postaci hormonoterapii i czekam na rozpoczęcie radioterapii. To leczenie jest jednak niewystarczające, gdyż w moim przypadku ryzyko przerzutów jest bardzo duże. Nadzieją i szansą dla mnie jest przyjmowanie nowoczesnego, bardzo skutecznego leku. Niestety dla takich pacjentek jak ja nie jest w Polsce refundowany. Koszt miesięcznej terapii to 11 tys. zł, a cała terapia trwa dwa lata. Łączny koszt - 250 tys. zł. To jest suma, której nie jesteśmy w stanie uzbierać, a moje leczenie musi się rozpocząć bardzo szybko, żeby było skuteczne.
Chcę żyć! Chcę zobaczyć, jak moja córka kończy szkołę, chcę jej pomagać w lekcjach, chcę przeżyć jej bunt nastolatki i zobaczyć ją w sukni ślubnej. Chcę dożyć chwili, kiedy posadzone przeze mnie w ogródku drzewa będą już duże.
Dlatego bardzo proszę Was o pomoc!!!
Dziękuję!