Zbiórki

Anna Tryk, Albertów

Wsparcie Anny w walce z rakiem piersi

Właściwie to nie wiem, od czego zacząć, bo nigdy nie sądziłam, że znajdę się w sytuacji, w której będę prosić o pomoc, a jednak… Pewnie nikt z nas nie jest w stanie tego przewidzieć. 18 maja 2023 usłyszałam wyrok: złośliwy nowotwór piersi z przerzutami!!! Rak piersi to nowotwór, który bardzo często jest zabójcą kobiet. Mam 39 lat, więc wydawało mi się, że mam życie przed sobą. Życie przy mojej mamie i bracie, którzy mnie potrzebują ze względu na ich stan zdrowia. Życie pełne radości i spełnionych marzeń, zwyczajnie codziennych… Chemioterapię przechodzę bardzo ciężko - na kilka dni jestem wyłączona z życia. Przede mną jeszcze kilka wlewów, radioterapia, dwie operacje nierefundowane przez NFZ, leczenie pooperacyjne plus rehabilitacja. Tak bardzo chcę żyć, ale bez dodatkowego wsparcia finansowego nie mam możliwości leczenia i pokonania gada. Potrzebne są środki na dodatkowe leki, prywatne wizyty u onkologów i kardiologów plus codzienne koszty dojazdów do szpitala czy lekarzy. Wszystkie te wydatki pochłaniają na tę chwilę budżet mój i mojej rodziny. Będę walczyć w tej nierównej walce, ale proszę o wsparcie!

5 571 zł z 100 000 zł
5%
Zbigniew Szymański, Nowa Wola

Pomóż mi pokonać raka!

Z pewnością wielu z Państwa ma w swoim bliższym lub dalszym otoczeniu kogoś, kto zmaga się lub zmagał z chorobą nowotworową. Zmienia ona pacjenta i jego rodzinę, sprawia, że uświadamiamy sobie, jak kruche jest życie i jak często jesteśmy bezradni wobec choroby. I wtedy mamy wybór, albo odpuszczamy, albo podejmujemy walkę. Nasz tata zdecydował się stawić czoła chorobie. Od 2019 r. tata zmaga się z rozwijającym się nowotworem złośliwym pęcherzyka żółciowego, z przerzutami na płuca w ostatnim czasie. Przed chorobą był zawsze aktywną fizycznie osobą, cieszącą się życiem i czerpiącą z niego maksimum radości. Zawsze starał się pomagać innym, stawiając ich dobro nad swoje. Jak byłyśmy obie małe i coś nabroiłyśmy, to zawsze nas ratował z opresji i stawał w naszej obronie, a dzisiaj to my chcemy mu pomóc. Chcemy, by zasiadał z nami przy Wigilijnym stole, chcemy życzyć mu 100 lat w każde urodziny i chcemy, by cieszył się bezcennymi chwilami z dwójką swoich wnuków, patrzył, jak dorastają. Z ogromną wolą walki i optymizmem nasz tata znosił dzielnie wszystkie cykle chemioterapii przez ostatnie 1,5 roku, wierząc w jej skuteczność. Niestety niedawno usłyszałyśmy od lekarza wiadomość, że ostatnia dostępna metoda chemioterapii przestała działać. Jedyną dostępną jeszcze możliwością jest zastosowanie innowacyjnej terapii, której NFZ nie refunduje. Jej koszt to ok. 40.000 zł miesięcznie. Nie jesteśmy w stanie pokryć takiej sumy z własnych środków. Stąd nasz ogromny apel do Państwa o pomoc w zebraniu kwoty niezbędnej do dalszego leczenia taty, by dać mu szansę na dalsze życie, a nam na cieszenie się jego obecnością. Każda, nawet najmniejsza kwota, może pomóc w tym trudnym dla nas czasie. Dziękujemy za każdy gest wsparcia i prosimy o podzielenie się tym apelem z innymi. Razem możemy uczynić cud i dać naszemu tacie szansę na powrót do zdrowia

3 579 zł z 500 000 zł
0%
Katarzyna Wieliczko, Kliniska Wlk.

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Katarzyna odeszła...

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Katarzyna odeszła... Składamy szczere wyrazy współczucia jej rodzinie i bliskim, Zarząd Fundacji Alivia. Zbiórka Katarzyny została zamknięta. Prosimy nie przekazywać darowizn na ten cel. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Witajcie Kochani, rok temu, na moje 45 urodziny otrzymałam diagnozę: nowotwór złośliwy płuca ze zmianą wtórną w wątrobie. Przyjmowałam celowany chemioterapeutyk, niestety już nie pomaga, dlatego jestem obecnie w trakcie radioterapii płuca. Niedawno otrzymałam wspaniałą wiadomość, że kwalifikuję się do zabiegu krioablacji zmiany w wątrobie. Jest to zabieg nierefundowany, dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie w zbiórce środków potrzebnych na jego sfinansowanie. Będę bardzo wdzięczna za każdą złotówkę i każde udostępnienie zbiórki. Kasia Kochani, dziękuję za każdą wpłatę, dzięki Wam udało mi się zebrać niezbędną kwotę na zabieg.Środki, które teraz napływają, przeznaczę na dalsze leczenie. Dziękuję!

18 760 zł z 23 950 zł
78%
Aurelia Karczmarz, Mogilno

Leczenie specjalistyczne

Nazywam się Aurelia, od 2021 roku choruję na raka jajnika IV stopnia. Pierwszy raz zachorowałam w 2009 roku na raka piersi. Sądziłam wtedy, że wygrałam walkę. Niestety okazało się, że tylko bitwę. Rak powrócił, a ja dowiedziałam się, że jestem posiadaczką mutacji genu BRCA. Obecnie leczenie nie przynosi porządanego skutku, dlatego lekarze zadecydowali o włączeniu specjalnego leku Oyavas, którego nie jestem w stanie samodzielnie sfinansować, a który może pomóc zatrzymać chorobę. Przeszłam już 3 operacje, żeby walczyć o siebie. Jestem babcią 8 wnucząt (w tym 3 z autyzmem), które nie wyobrażają sobie świata bez babci. Dlatego zwracam się z prośbą o pomoc i wsparcie.

8 998 zł z 20 000 zł
44%
Władysław Bojarek, Międzyrzecz

Bardzo chcę żyć!

Mój przypadek nie jest typowym. Pierwotne rozpoznanie to nowotwór jelita grubego - esicy, po HIPEC stwierdzono wtórny nowotwór złośliwy otrzewnej i przestrzeni zaotrzewnowej oraz mnogie zmiany w mięśniach prostych brzucha. Gdyby wchodzić w szczegóły, byłoby sporo do napisania... Zakończyłem II linię chemioterapii dożylnej oksaliplatyną. Niestety lekarz stwierdził, że chemia nie działa. Później zapadła decyzja o operowaniu (usunięcie przedniej ściany brzucha z mięśniami i zastąpienie powłok Permacolem), ale tutaj również bez powodzenia. Po ponad dwóch latach bezskutecznej walki proszę o wsparcie w zbiórce środków na poszukiwanie dalszych metod leczenia. Leczenie systemowe w Polsce nie daje nadziei. Inna perspektywa jest w Niemczech, gdzie w podobnych przypadkach było możliwe uwolnienie od nowotworu. Bardzo chcę żyć. W życiu czasami trzeba odpuścić, ale nigdy się nie poddać!

14 436 zł z 400 000 zł
3%
Tamara Krętkowska, Warszawa

Zbiórka na leczenie

Na raka piersi choruję od roku 2016, z przerzutami do kości od 2018. Przeszłam operację, chemię, radioterapię, terapię hormonalną. Leczę się w Warszawie. Do września 2022 r. choroba była stabilna. Przyjmowane leki w tabletkach (Rybocyklib+Lametta) świetnie dawały sobie radę, z sukcesem blokując rozwój choroby. Niestety jesień 2022 roku przyniosła bardzo złe wiadomości, pojawiły się przerzuty na wątrobie, a chwilę potem nastąpił progres w kościach. Do chwili obecnej leczenie nie działa, jestem po kilkukrotnej zmianie leków, kolejnej radioterapii i efektów ciągle brak. Zaproponowano mi nierefundowany przez NFZ lek o nazwie Everolimus Stada. Miesięczna kuracja to 4.800 zł. Pomimo tego, że jestem osobą pracującą, cena leku jest dla mnie nie do pokonania... Moja najbliższa rodzina, syn-student i mama na emeryturze oraz 2 kochane pieski, bardzo wspierają mnie psychicznie, ale finansowo jestem ze wszystkim sama. Bardzo mi trudno prosić o pomoc... Zawsze byłam samodzielna i niezależna. Każda, najmniejsza nawet wpłata, zwiększa moje szanse na stabilizację choroby i za każdą złotówkę serdecznie dziękuję ❤️ Mam wiele marzeń i niezrealizowanych planów. Nigdy się nie poddam i będę walczyć o każdy kolejny dzień. Dla moich najbliższych i dla siebie.

63 341 zł z 100 000 zł
63%
Bożena Wowra, Chorzów

Uratuj życie matki małych sportowców

25.10.2023 Aktualizacja Niestety wyniki histopatologiczne po mastektomii potwierdziły naciekowy przerzut do węzłów chłonnych. 13.11.2023 czeka mnie limfadenektomia, po której będę walczyła już nie tylko o życie,ale też o sprawność prawej ręki. Planowana po tym zabiegu radioterapia nie ułatwi mi tego. Dlatego jeszcze bardziej proszę - środki na rehabilitację będą mi niezbędne, bez Was nie będę mogła nawet zrobić dzieciom kanapki do szkoły... Serce mi pęka na samą myśl, a łzy ciekną strumieniami... Sport to zdrowie! Sport to przyszłość! Sport jest nieodłącznym elementem życia naszej rodziny. Jestem mamą 7-letniego Mistrza Śląska w jiu-jitsu sportowym, 8-letniej najmłodszej w historii reprezentantki Podokręgu Katowice w piłce nożnej oraz 13-letniego amatora pływania. Wraz z mężem staramy się im dawać dobry przykład, dbając o swoje zdrowie, unikając nałogów, pamiętając o dobrej kondycji fizycznej czy zdrowej diecie. Każdy dzień naszego tygodnia jest perfekcyjnie zaplanowany. Szkoła i praca, chwila oddechu, popołudniowe treningi - ja jeżdżę z synem do Bytomia na treningi jiu-jitsu, mąż z córką do Rudy Śląskiej na treningi Akademii Piłkarskiej, najstarszy syn na szczęście ma basen w trakcie lekcji. Weekendy również mamy zajęte ligą, turniejami lub zawodami. Jednak gdy tylko znajdziemy wolny czas, spędzamy go również wspólnie na wyjazdach, by poznawać piękne zakamarki przyrody. Jesteśmy namiociarzami, więc nasze wyjazdy często są nieplanowane i niedalekie, ale dla dzieci ekscytujące. I pewnego dnia cały nasz plan zostaje zburzony przez diagnozę - rak. W najbliższym czasie czeka mnie mastektomia prawej piersi ze względu na wykryte 21 ognisk zapalnych. Wskazana jest również mastektomia lewej piersi, w której również wykryto podejrzane zmiany oraz wycięcie jajników z cystą, jednak te zabiegi w moim przypadku nie są refundowane przez NFZ. Całe nasze życie rodzinne kierujemy w rozwój dzieci, w ich lepszy start w dorosłość. W ten start, którego sami nie mieliśmy. Cieszymy się każdym ich sukcesem, wspieramy, jeśli przychodzą drobne potknięcia. Wierzymy w nie każdego dnia. Dzieci są sensem naszego życia. Nigdy nie prosiliśmy nikogo o pomoc w zapewnieniu im tego wszystkiego, co potrzebne do ich rozwoju. Ciężko pracujemy, by dać im to, co niezbędne. Jednak teraz sytuacja nas przerosła. Nie mamy zabezpieczonych takich środków pieniężnych, które są potrzebne, bym mogła jak najszybciej przejść niezbędne operacje, odbyć rehabilitację i wrócić do swoich obowiązków. Czas jest tutaj kluczowy. Nie mamy pomocy nikogo z zewnątrz, a jedna osoba nie będzie w stanie pogodzić wszystkich codziennych zajęć. Moje dzieci walczą na macie, na boisku, w wodzie - o swoje cele i marzenia. Ja muszę stoczyć inną walkę - o życie. Dlatego proszę Cię, jeśli to czytasz, wspomóż moją zbiórkę nawet niewielką kwotą. Pomóż mi proszę zdobyć narzędzie do skutecznej walki i zwycięstwa z najgorszym, niedającym objawów wrogiem, jakim jest nowotwór złośliwy. Chcę móc cieszyć się z moimi dziećmi z ich pasji, chcę im towarzyszyć, być mamą, wspierać, chcę żyć... Nie poddam się, jednak potrzebuję Twojej pomocy.

14 855 zł z 60 000 zł
24%
Anna Strach, Wąwolnica-Kolonia

Zbiórka na leczenie raka piersi w trakcie chemioterapii

Witam, Mam na imię Ania i mam 51 lat. Zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy piersi z naciekami. Miałam już wszczepiony port 2 miesiące temu, a niecały miesiąc temu przeszłam drugą operację, ponieważ nastąpiły przerzuty do węzłów chłonnych. Jestem osobą radosną i uśmiechniętą, ale w obecnej chwili uśmiech i radość prysły niczym pyłek na wietrze. Renta chorobowa skończyła mi się w lipcu, udałam się do MOPSu, ale żadnej pomocy nie uzyskałam. Będę miała zastosowaną radioterapię oraz przeprowadzoną operację prawej piersi, gdzie jest nowotwór złośliwy, a także lewej, gdzie jest łagodny. Proszę ludzi dobrej woli i o ogromnym sercu o wsparcie finansowe na dojazdy do szpitala (80 km), jak również na opatrunki czy też leki, a nawet na zbilansowaną dietę w trakcie leczenia. Tak jak już wspomniałam, zostałam bez środków finansowych. Z góry serdecznie dziękuję za pomoc oraz za przeczytanie mojej prośby. Pozdrawiam, Ania

45 zł z 4 000 zł
1%
Alicja Zalinian, Września

Pomoc dla samotnej matki - walka z przerzutami

Drodzy Przyjaciele, Rodzino i Znajomi, chcielibyśmy podzielić się z Wami historią naszej niezwykłej siostry, Alicji, która walczy dzielnie z rakiem już po raz drugi. Dla tych, którzy znają Alicję, wiedzą, że to niezłomna kobieta pełna siły i odwagi. Przez to wszystko przeszła już raz i teraz staje w obliczu kolejnej niełatwej bitwy. Alicja pokonała raka piersi dzięki swojej nieustępliwości, determinacji oraz wsparciu leczenia, rehabilitacji oraz dzięki najbliższym. Jednak teraz zaczęła się nowa faza walki – rak zaatakował wątrobę i kręgosłup. Ta bitwa jest wyjątkowo trudna, ponieważ tradycyjna chemioterapia, która wcześniej była tak skuteczna, teraz nie wchodzi w grę. Ale Alicja nie traci ducha, dalej walczy, dalej się uśmiecha. Dlatego też zwracamy się do Was, Kochani, z pokorną prośbą o wsparcie. Alicja potrzebuje teraz nowoczesnych terapii i leków, które mogą okazać się kluczowe w jej walce o zdrowie i życie. Wierzymy, że nasza wspólna mobilizacja i dobroć serc pozwolą nam pomóc Alicji w tej trudnej chwili. Alicja to nie tylko wspaniała siostra, ale również niezwykła matka dla 13-letniej córeczki. Jako samotna matka musi sprostać ogromnym wyzwaniom każdego dnia. Koszty leków, rehabilitacji, opieki medycznej oraz codziennego funkcjonowania rosną, a środki finansowe się kurczą. Dlatego też apelujemy do Waszej hojności, abyśmy mogli pomóc Alicji w długiej drodze do zdrowia oraz umożliwić jej spędzenie jak najwięcej czasu z ukochaną córką. Twoje wsparcie może być kroplą, która wypełni morze nadziei. Każda złotówka, każda dobra myśl, każda modlitwa ma ogromne znaczenie. Razem możemy pomóc Alicji zwyciężyć tę trudną bitwę, dając jej szansę na długie, zdrowe i radosne życie. Wspólnie twórzmy łańcuch wsparcia, który nie tylko finansowo, ale i emocjonalnie podtrzyma Alicję w chwilach zwątpienia. Dziękujemy z całego serca za każdy gest solidarności i życzliwości. Niech nasza wspólna siła pokaże, że nigdy nie jesteśmy sami w obliczu trudności. Prosimy również o udostępnianie tej informacji w swoich kręgach – im więcej dobrego serca, tym większa nadzieja. Dziękujemy za bycie częścią tej walki, za dawanie nadziei i za okazywanie miłości. Niech Alicja i jej córka będą otoczone naszą wspólną troską i wsparciem.

70 zł z 50 000 zł
0%
Aleksandra Nawrocka, Bydgoszcz

Zakup rękawa limfatycznego

Witam, mam na imię Aleksandra i mam 61 lat. Całe swoje dorosłe życie wspierałam ludzi potrzebujących pomocy. 20 lat opiekowałam się tatą częściowo sparaliżowanym po udarze. Pracowałam w Polsce i w Niemczech jako opiekunka osób starszych. W tym roku usłyszałam straszną diagnozę: nowotwór obu piersi z przerzutami do wątroby. W lewej ręce zatrzymała mi się limfa i jest zamartwica. Od czerwca jestem na chemii i teraz sama potrzebuję pomocy. Mam niski dochód i mieszkam w wynajętym pokoju. Nie starcza na nic. Chciałabym zebrać pieniądze na zakup rękawa do drenażu limfatycznego. Ręka jest spuchnięta od pachy do dłoni i bardzo boli. Na rehabilitację długo się czeka. Bardzo proszę o pomoc finansową i wsparcie. Pozdrawiam, Aleksandra Nawrocka

6 273 zł z 5 000 zł
125%
Beata Tomkiewicz, Warszawa

Pełną piersią żyć - zbiórka na leczenie raka piersi, cd. rekonstrukcji i rehabilitację

Hej, jestem Beba i bardzo potrzebuję Waszego wsparcia. Moje "zderzenie" z rakiem piersi zaczęło się i przebiegało pokrótce tak: Na fali postanowień noworocznych poszłam na mammografię (wcześniej robiłam tylko USG piersi, które nic niepokojącego nie wykazywało). Stojąc przy aparacie, usłyszałam od pani technik: "STOP". I czas nagle stanął w miejscu... Duży guz w lewej piersi, mnóstwo podejrzanych mikrokalcynacji wokół, w prawej również podejrzane zmiany. I wielki strach. Potem USG. Potwierdziło wszystko i ujawniło problem w węzłach chłonnych. Machina ruszyła. Biopsja. Czekanie. I 06.02.2023 wynik: rak przewodowy piersi. I nastał chaos. Badania, leczenie, konsultacje, konsylia. 12.05.2023 operacja. Chirurg zdecydował, że wykonają obustronną amputację piersi z jednoczasową rekonstrukcją obu piersi ekspanderami. Szok? Nie było na to czasu. Przyszedł rano przy zmianie opatrunków. Po pierwszym tygodniu gojenia przyszedł ogromny ból. A w drugim okazało się, że w ranie po lewej piersi pojawiła się duża martwica. Że nie wiadomo co dalej i czy świeżo odtwarzana pierś się obroni. Czy nie będzie trzeba jej usunąć. Czy obumrze. Zatrzymało to proces rekonstrukcji, bo nie można było napełniać ekspanderów. Znów długie czekanie. No i ten ból. Narastający, paląco-piekący, strzelający prądem, niepozwalający myśleć, spać, żyć. Znów szpital. Oddział medycyny paliatywnej i próby spacyfikowania bólu. I wzmacnianie, bo schudłam 13 kg. Wlewy dożylne z lidokainy, blokady. Bardzo ciężkie, narkotyczne leki. Ale udało się ustawić leczenie. Ból jest wciąż obecny, ale sobie z nim radzę. Okazało się, że ten koszmar to neuropatia wywołana leczeniem przyczynowym (uszkodzenie nerwów przy wycinaniu węzłów chłonnych). Wróciłam do domu. Długie leczenie martwicy zaczęło dawać rezultaty i powoli ekspandery zostały napełnione. Dziś są wypełnione na full, więc trzeba tylko czekać, by się wszystko zagoiło, by wytworzyły się "kieszonki" na właściwe protezy. Wtedy czeka mnie kolejna operacja, wymiany ekspanderów na implanty. Chirurg poinformował mnie, że po wymianie proces rekonstrukcyjny jest zakończony. Że zostanę z piersiami bez sutków. Że odtworzenie kompleksu otoczka-brodawka i ew. mikropigmentację sutka muszę wykonać we własnym zakresie. A to przekracza moje możliwości finansowe. Pracuję w pomocy społecznej (budżetówka), a dotychczasowe leczenie pochłonęło wszystkie moje oszczędności. Odbyłam cykl rehabilitacji w ramach NFZ, fizjoterapeuci uważają, że działania należy nadal kontynuować we własnym zakresie, by absolutnie nie przerywać fizjoterapii, tak aby zwiększyć zakres ruchu lewej ręki, odzyskać czucie w lewym ramieniu, zapobiec obrzękowi i neutralizować ból neuropatyczny. Rak to jak zderzenie z kamienną ścianą. Nagle stajemy się totalnie śmiertelni. To ciągły, nieustanny lęk. Utrata obu piersi to również ogromny cios. Mimo świadomości, że zabrano z nas chorobę, raka. I dla ciała i dla psychiki to nieprawdopodobny ciężar. Trudno to sobie zracjonalizować i poukładać mądrze w głowie. Nawet tak silnym osobom jak ja. A zaakceptować, nazwijmy to po imieniu: okaleczenie - jest wręcz niemożliwe. To trauma, która w wielu krajach jest rozumiana i przeprowadza się przez nią kobiety z empatią, delikatnością, współczuciem. I otrzymują leczenie od A do Z. Ja muszę prosić Was o pomoc, by przez to przejść. Bo sama po prostu nie dam rady. Leczenie potrwa jeszcze bardzo długo. A ja bardzo chcę odzyskać siły, sprawność, by wróciło moje dawne życie. Chciałabym też móc patrzeć w lustro bez niechęci, niepokoju i wstrętu; nie przypominając sobie za każdym razem, gdy zerknę, o nowotworze i mastektomii. Bardzo chciałabym móc znów oddawać się mojej największej pasji: górom. Tam łatwiej odzyskać pewność siebie i odwagę. I marzę o tym, by przestać czuć się pół-kobietą. Po prostu o tym, by było jak "sprzed", a może nawet lepiej, bo wiem, że czas TUTAJ nie jest nieograniczony, a ja nie chcę już zmarnować ani godziny. To byłoby jak "kropka nad i" w procesie zdrowienia. Wielkie uwolnienie. Będę ogromnie wdzięczna za każde wsparcie i pomoc. Serdecznie i całego serca z góry dziękuję.

9 279 zł z 30 000 zł
30%
Edyta Biernacik, Nowy Wiśnicz

Proszę o pomoc w walce z rakiem - na leczenie i dojazdy

Mam na imię Edyta, mam 41 lat. O chorobie dowiedziałam się niedawno, bo raptem dwa tygodnie temu, choć choroba pewnie rozwijała się długo, nie dając żadnych konkretnych objawów. Mieszkam wraz z mężem w południowej części Polski, jakieś 50 km od Krakowa. Moje życie nie było usłane różami - z rakiem w mojej rodzinie to już jest jakieś fatum, gdyż moi rodzice zmarli kilka lat temu, oboje na nowotwór, tylko każdy na inny. Do niedawna byłam normalną kobietą, która zajmowała się domem i pracą. Teraz, kiedy dowiedziałam się o chorobie, moje życie straciło na wartości, jednak nie poddam się i będę walczyć, jednak bez Państwa pomocy nie dam rady. Mieszkam z mężem, mam schorowaną teściową, którą również się opiekuję. Dla nich, dla mojej małej siostrzenicy, dla siostry i szwagra, ale przede wszystkim dla siebie chcę wygrać walkę. Przed chorobą z mężem jeździliśmy na weekendowe wycieczki, czy do lasu, czy w góry. Bardzo bym chciała wrócić do tego wszystkiego, wrócić do moich marzeń o podróżowaniu. Wracając do mojej choroby: choruję na NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY SZYJKI MACICY. Choroba została zdiagnozowana 11.08.2023, a od lekarza dowiedziałam się dopiero 17.08.2023. W tamtym momencie myślałam, że mi się świat zawalił, że wszystkie nieszczęścia na mnie spadły, poczułam ból, strach i bezsilność. Zaczynam leczenie, ale bardzo się boję, jak zniosę skutki uboczne. Jedyna rzecz, która daje mi siłę to najbliżsi - mój mąż i reszta rodziny. Będę walczyć, żeby przedwcześnie ich nie stracić i żyć z nimi jak najdłużej. Zbieram pieniążki na leczenie, dojazdy oraz badania diagnostyczne. Mieszkam 50 km od Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, w którym jestem leczona. Niestety nie mam możliwości przeprowadzić się tam, gdyż mój mąż pracuje na miejscu i mamy tylko jedną wypłatę na nas dwoje. Proszę o pomoc w walce z tą tak ciężką chorobą.

1 521 zł z 30 000 zł
5%