Zbiórki

Jakub Krzemiński, Międzybrodzie Bialskie

Po 4 latach choroby Kuba ponownie walczy z nowotworem płuc - Immunoterapia nierefundowana

Kuba ma 45 lat, jest wspaniałym człowiekiem, partnerem i tatusiem - w kwietniu 2019 roku po raz czwarty został ojcem. To człowiek o ogromnym i dobrym sercu, najlepszy ojciec i przyjaciel, jakiego znam. Miłość mojego życia... Wiedliśmy spokojne i normalne życie, jak większość z nas. Mieliśmy marzenia… Kuba kocha przyrodę, a góry to jego pasja. Uwielbia dzieci, a one jego. Nigdy się nie poddaje i uparcie dąży do zamierzonego celu. Teraz cel jest jeden - wygrać walkę o życie. Do grudnia 2019 roku Kuba nie miał żadnych problemów ze zdrowiem, prowadził aktywny tryb życia, biegał… Pewnego dnia gorzej się poczuł. Trafił do szpitala, gdzie zdiagnozowano zapalenie płuc. Do lutego 2020 roku leczono go antybiotykami. Żaden z lekarzy nic nie podejrzewał. W międzyczasie wykonano dwie tomografie klatki piersiowej, z których według lekarzy nie wynikało nic, poza rozległym zapaleniem płuc i opłucnej. Niestety stan zdrowia Kuby nie poprawiał się, ciągle się męczył i miał problemy z oddychaniem. W marcu 2020 roku trafił na SOR. Po długiej 3-tygodniowej diagnostyce i pobraniu wycinków z płuca na Oddziale Torakochirurgi zapadł wyrok - nowotwór złośliwy płuc z przerzutami do opłucnej w IV stopniu zaawansowania! Nowotwór nie dawał wcześniej żadnych objawów, a jego umiejscowienie nie pozwala na zabieg operacyjny! Gruczolak płuc, na który zachorował Kuba, to podstępna choroba, mogąca skutkować przerzutami między innymi do mózgu, kości i wątroby. Wciąż jednak jest nadzieja! W kwietniu 2020 wykonaliśmy nowoczesne badania genetyczne nowotworu w Oncompass Medicine w Budapeszcie. Wykonane badania określają przyjmowanie poszczególnych leków zgodnie z przesłaną kolejnością. W maju 2020 roku Kuba rozpoczął leczenie pierwszym lekiem. Podawano go Kubie w ramach NFZ. Były to przeciwciała mające na celu pobudzenie organizmu do walki z nowotworem. Co 3 miesiące wykonywane było badanie kontrolne PET-CT. Niestety kolejne wyniki nie były zadowalające. W październiku 2020 roku Kuba miał już przerzuty do otrzewnej i drugiego płuca. Układ immunologiczny nie dawał sobie rady z chorobą... W listopadzie 2020 roku Kuba zaczął przyjmować kolejny lek refundowany przez NFZ. Niestety, ma on działanie jedynie paliatywne, co oznacza, że może przedłużyć Kubie życie i zatrzymać rozwój nowotworu na pewien czas. Nasz czas to były ciągle wyjazdy do szpitala, wizyty lekarskie i strach o jego życie… Traciliśmy już nadzieję. Jednak zdarzył się cud! W styczniu 2021 roku wykonano Kubie kolejne badanie kontrolne, a jego wyniki zaskoczyły nawet samych lekarzy. Po podaniu drugiego leku przerzuty z otrzewnej wycofały się, a układ immunologiczny Kuby zaczął sam niszczyć komórki nowotworowe! Podanie drugiego leku spowodowało jednocześnie wzmożenie działania pierwszego leku i odpowiedź organizmu na zastosowane leczenie! Leki, jakie otrzymywał Kuba, należy podawać jednocześnie, aby zwiększyć szanse na całkowite wyleczenie. Niestety refundacja z NFZ nie przewiduje takich metod leczenia i możliwości otrzymywania tych dwóch leków naraz. Dlatego za drugi lek musimy zapłacić. KUBA WYLECZYŁ SIĘ - Leczenie działało przez 3 lata !!! Od podania ostatniej immunoterapii minęły 3 lata. Nowotwór miał czas, by zebrać siły, odnaleźć inną drogę i mutować dodatkowo. Udało mu się. W prawym płucu Kuby wykryto kolejne zmiany… Muszę prosić o pomoc. Kuba potrzebuje ponownej immunoterapii - 5 wlewów, każdy z nich w cenie, która powala zwykłego człowieka… Jego organizm traci siły, by walczyć samodzielnie. Dlatego potrzebujemy pomocy. Pomóż mi uratować mojego męża. Żona Daria

0 zł z 60 000 zł
0%
Maciej Heyduk, Sulechów

Zbiórka na leczenie

Mam na imię Maciej i mam 34 lata. Kiedy kilka lat temu dowiedziałem się o mojej chorobie, to tak jakbym dostał wyrok. Tą chorobą jest glejak. Przeszedłem już 3 operacje, radioterapię oraz chemię. Niestety po trzech miesiącach od ostatniej operacji okazało się, że nastąpiła wznowa. Obecnie jestem zakwalifikowany do chemioterapii, do której lek nie jest refundowany. Czekają mnie znaczne wydatki, których z mojej renty nie jestem w stanie opłacić. Oprócz kosztów leczenia czekają mnie jeszcze częste dojazdy do ośrodka, w którym się leczę. Dystans do ośrodka to 300 km w jedną stronę. Po kilku latach z tą chorobą przeżyłem już naprawdę sporo, a glejak wciąż wraca i daje mi coraz mocniej w kość. W moim codziennym życiu borykam się z atakami padaczki oraz niedowładem prawej ręki i nogi po odbytych operacjach. Ostatnio również ciężko mi się skupić oraz zmagam się z problemami z mową. Moi drodzy, jeśli to czytacie i poruszyła Was moja historia, to może będę mógł liczyć na wsparcie w mojej walce o życie. Z góry dziękuję za każde wsparcie z Waszej strony. Pozdrawiam i życzę Wam dużo zdrowia, Maciej

14 715 zł z 15 000 zł
98%
Iwona Domurad, Pruszków

Daj mi poznać wnuka! Zbiórka na leczenie nierefundowane

W styczniu 2023 r. świat się dla mnie zatrzymał. Zupełnie nieświadoma poszłam na badanie USG, ponieważ męża pobolewał brzuch. Mężowi nic nie było, a mnie badali tak bardzo długo. W ciągu kolejnego tygodnia żyłam jak w transie, a rodzina umawiała kolejne wizyty. Jeździłam na dziesiątki badań pomiędzy Warszawą i Łodzią, by usłyszeć zupełnie mi wcześniej obcą diagnozę - rak dróg żółciowych. Nic z tego nie rozumiałam, czułam się dobrze, chciałam wyjechać na wakacje, a zrozpaczona córka kazała robić kolejne i kolejne badania. Ostatecznie w lutym 2023 r. wycięto mi połowę wątroby razem z pęcherzykiem żółciowym. Powiedzieli mi, że tak ciężką operację przeżywa 50% osób, a ja nadal miałam siłę, by walczyć. Przez kolejne miesiące przyjmowałam chemioterapię kapecytabiną. Nie mogłam chodzić - stopy miałam rozpalone do czerwoności, a skóra z nich każdego dnia schodziła, by otwierać codziennie nowe rany. Zeszły mi wszystkie paznokcie i wypadały włosy, nie miałam apetytu, a ja nadal miałam siłę. Przez ponad rok miałam nowe życie - jeździłam rowerem, chodziłam na zumbę, uczyłam się hiszpańskiego i szukałam nowych miast we Włoszech, które chciałabym zobaczyć. Półtora roku później, w sierpniu 2024 r. podczas rutynowych badań kontrolnych miałam dziwne przeczucie. To gniotące uczucie w środku nie było przypadkowe. Okazało się, że mam wznowę nowotworu, na dodatek wzdłuż tętnicy, co uniemożliwia dalsze leczenie operacyjne oraz radioterapię. Pozostała mi chemioterapia ostatniej szansy oraz nierefundowane leczenie immunoterapią - lekiem durwalumab. Na dodatek tydzień przed tymi okropnymi informacjami moja córka powiedziała mi, że po wielu latach oczekiwań, zostanę w końcu babcią. Marzę o tym, by poznać nowego członka rodziny i móc się nim choć trochę nacieszyć. Każdego dnia pęka mi serce, że mogę tego nie doczekać. Niestety terapia lekiem durwalumab nie jest refundowana w Polsce. Na raka dróg żółciowych choruje niewiele osób i mało jest aktualnie możliwości terapeutycznych. Miesięczna terapia tym lekiem wynosi 18 tys. złotych - leczenie nim jest wskazane, dopóki będzie on dawał efekty. Proszę, pomóż mi doczekać narodzin wnuka. Cieszyć się ze mną chce mój mąż Grzegorz, syn Kamil i córka Julia.

180 zł z 80 000 zł
0%
Marek Tułodziecki, Brodnica

Zbiórka na leczenie

Zbiórka dotyczy pozyskania niezbędnej kwoty na leczenie lekiem bewacyzumab. Podanie leku odbywa się co dwa tygodnie. Koszt jednej dawki to 924,48 zł (na miesiąc 1848,96 zł).

20 147 zł z 25 000 zł
80%
Wiesława Kondziak, Oleśnica

Zbiórka na koszty leczenia

Witam, mam na imię Wiesława. Mam 57 lat i jestem szczęśliwą żoną, mama i babcią. Moje życie przed chorobą było spokojne i spełnione. Niestety... Z początkiem roku wykryto u mnie czerniaka złośliwego innych i nieokreślonych części twarzy. Nowotwór zabrał mi już wzrok w jednym oku. Aktualnie walczę o wzrok w drugim. Nowotwór zaatakował głównie lewą część czaszki, oczodół oraz lewą stronę nosogardła. Wiem, że czeka mnie jeszcze długa walka i jestem pełna wiary, że tę walkę wygram, jednak nie ukrywam, że koszty wizyt, dojazdów oraz koszty leczenia nieustannie rosną. Zbiórka ta pomoże mi w zmaganiach z chorobą. Jestem ogromnie wdzięczna za każde wsparcie!

5 076 zł z 50 000 zł
10%
Agnieszka Zapolska, Warszawa

Na rehabilitację, fizjoterapię, psychoterapię, leki - żeby po raku wrócić do normalnego życia

Cześć, jestem Agnieszka. W lipcu 2023 odkryto u mnie guza piersi. Dalsza diagnostyka ujawniła, że to nowotwór złośliwy trójujemny (ze wskaźnikiem szybkości podziału komórek nowotworowych Ki67 = 100%) i że mam drugi guz (nieoperacyjny) w węźle chłonnym międzypiersiowym oraz mutację BRCA1, znacząco zwiększającą ryzyko zachorowania na raka piersi i jajników. Dokładnie rok temu, we wrześniu 2023 rozpoczęłam leczenie. Wcześnie doświadczyłam, czym jest rak, moja mama zmarła na raka piersi w wieku 38 lat, gdy ja byłam nastolatką. Kiedy ja dostałam swoją diagnozę, moja córka była w tym samym wieku, co ja wtedy, a ja postanowiłam walczyć ile sił, żeby ona nie doświadczyła tak wczesnej straty matki, żeby jej dojrzewanie nie było obciążone tą samą traumą co moje i żebym mogła widzieć moje dziecko wchodzące w dorosłe życie i być wtedy przy niej. Za mną 16 wlewów chemioterapii, podwójna mastektomia z usunięciem części węzłów chłonnych, a następnie 5 tygodni radioterapii. Wciąż jestem w trakcie immunoterapii. Choć leczenie na razie przynosi efekty, wciąż przede mną dwie kolejne operacje i mozolny powrót do normalności, który wymaga długotrwałej rehabilitacji. Skutki uboczne kompleksowej terapii onkologicznej oddziałują bowiem długofalowo na cały organizm. Zebrane środki pomogą mi w opłaceniu zabiegów fizjoterapii i rehabilitacji, badań specjalistycznych, dojazdów na zabiegi, leków i suplementów oraz psychoterapii, bo choroba nowotworowa to doświadczenie zarówno ciała, jak i umysłu. Trudno przez nią przejść i wrócić do normalnego funkcjonowania bez wsparcia specjalistów. Serdecznie dziękuję za każdą, nawet najmniejszą pomoc.

3 546 zł z 30 000 zł
11%
Jakub Szafarczyk, Lubliniec

Terapia TTF

Cześć! Jestem Kuba. Jestem studentem drugiego roku finansów, ale z uwagi na własne doświadczenia w przyszłości chciałbym przebranżowić się na coś bardziej medycznego, aby móc pomagać ludziom takim jak ja. Zbieram na terapię TTF (tumor treatment fields). Jest to nowa metoda leczenia guzów mózgu. Niestety koszty terapii to ponad 20 000€ na miesiąc. Dziękuję bardzo za każdą wpłatę.

1 624 zł z 600 000 zł
0%
Maria Danek, Miedźna

Na lek nierefundowany dla Marii

Mam na imię Maria, mam 57 lat, jestem żoną, mamą i babcią czworga małych wnuków. W kwietniu 2023 roku świat się dla mnie zatrzymał. Dowiedziałam się, że choruję na raka jajnika. Szpital onkologiczny, operacja, chemioterapia i już wszystko miało być dobrze... Niestety w połowie tego roku stało się najgorsze - przerzuty do płuc i wątroby. Rak cały czas wygrywa. W Polsce nie ma już dla mnie leczenia, dlatego założyłam zbiórkę na badania genetyczne wycinka oraz leczenie, którego miesięczny koszt może wynieść ponad 40 tysięcy złotych. To jest jedyna nadzieja. Nowotwór nie może wygrać!

13 972 zł z 80 000 zł
17%
Agnieszka Tabaszewska, Zgorzelec

Rak to nie wyrok - powrót do zdrowia :-)

Dzień dobry :-) Mam na imię Agnieszka, mam 43 lata. 3 miesiące temu poszłam na operację guzów, które urosły w mojej macicy w przeciągu 3 miesięcy. Na początku była mowa o endometriozie, ale diagnoza, którą usłyszałam po operacji, różniła się od przypuszczeń - ZŁOŚLIWY RAK SUROWICZY JAJOWODU FIGOIIIA1. Moja mama chorowała na raka i w wieku 36 lat zmarła po 5 latach walki. Wiedząc, że mam podwyższone ryzyko, regularnie kontrolowałam się i badałam. Mam cały stos dokumentów z wynikami i kartami z wizyt u lekarzy, ale nie uchroniło mnie to niestety przed chorobą, która mam nadzieję, opuści mnie tak samo szybko jak mnie znalazła. Nigdy nie prosiłam nikogo o pomoc, zawsze dużo pracowałam i byłam niezależna. Zebrane pieniądze chciałabym przeznaczyć na dodatkowe koszty związane z moją chorobą takie jak: dojazdy do placówek medycznych, badania diagnostyczne, na które często trzeba czekać w ramach NFZ oraz konsultacje. Mam w życiu jeszcze trochę rzeczy do zrobienia i wierzę w to, że moja misja jeszcze jest do spełnienia. Kocham siebie, ludzi i świat. Głęboko wierzę w to, że świat kocha też mnie i moja energia jeszcze pomieszka na planecie ZIEMIA i ciele, które otrzymałam od wszechmogącego :-) Z całego serca proszę o pomoc i JESTEM WDZIĘCZNA za każde życzliwe słowo oraz za każdą wpłaconą złotówkę. Przesyłam pozytywną energię i serdeczności :-)

0 zł z 25 000 zł
0%
Elżbieta Koś, Bieździadka 23B

Pokonać raka... po raz kolejny, ale już całkiem!

Mam na imię Elżbieta, w maju skończyłam 51 lat i pochodzę z niewielkiej wsi na Podkarpaciu. Jestem też mamą dwójki dorosłych już dzieci (córka Anna 27 lat i syn Artur 20). Moja historia z rakiem zaczęła się ponad 8 lat temu... W najmniej oczekiwanym momencie w życiu. Prowadziłam wówczas własną działalność gospodarczą, mały sklep spożywczy, dzięki któremu zarabiałam na utrzymanie siebie i rodziny. Wszystko układało się w jak najlepszym porządku, dopóki któregoś wieczoru nie wyczułam zgrubienia w prawej piersi. Lekarz rodzinny dał mi skierowanie do onkologa, i niestety po dokonaniu wszelkich niezbędnych badań okazało się, że konieczne będzie usunięcie guzka, połowy piersi oraz węzłów chłonnych. Operacje oraz późniejsze leczenie (radioterapię i hormonoterapię) przeszłam w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym im. Fryderyka Chopina w Rzeszowie, oddalonym ponad 60 km od mojego miejsca zamieszkania. By pogodzić leczenie i codzienne dojazdy do placówki, musiałam zrezygnować z prowadzenia sklepu. Od tamtego czasu pogorszyła się nasza sytuacja materialna, ale również moje zdrowie psychiczne, dlatego jestem pod opieką specjalisty psychiatry. Od tych ośmiu lat jestem również pod stałą opieką onkologa w tamtejszej poradni i regularnie przechodzę wszystkie kontrole. Wydawałoby się, że po tak długim czasie bez nawrotów, z rakiem "będę mieć spokój"... Niestety, tuż przed świętem Wielkiej Nocy wyczułam zgrubienie w drugiej piersi i jak to bywa typowe w "raka naturze" zrobił się przerzut na drugą pierś. Badania, konsultacje, wyniki i znów termin operacji. Dzięki Bogu bez komplikacji, martwiły mnie dojazdy, gdyby lekarz ustalił termin radioterapii. Niestety jemu coś gorszego stało na przeszkodzie... Od ubiegłego roku męczyły mnie nawracające wymioty po każdym posiłku, bóle w nadbrzuszu, itp. W styczniu, marcu i ubiegłym miesiącu miałam przeprowadzone gastroskopie. Łudziłam się, że jest to zarażenie bakterią, na którą dostałam bardzo drogi antybiotyk. Pani doktor coś jednak nie dawało spokoju i kazała zrobić badanie kontrole. Dopiero co odebrałam wyniki i spełnił się mój największy koszmar: "rak gruczołowy dna i trzonu żołądka". Na te wyniki czeka również moja onkolog, gdyż na poprzedniej wizycie wspomniała o wdrożeniu całkiem innego leczenia w przypadku pozytywnej diagnozy. Nie wiem, co mnie czeka. Być może chemia, pobyt na oddziale, na co fizycznie ani psychicznie nie byłam w jakimkolwiek stopniu przygotowana. Zebrane środki chciałabym przeznaczyć na dojazdy do placówek medycznych, dodatkowe konsultacje, leki oraz badania diagnostyczne, na które często trzeba czekać w ramach NFZ. Pozostaje mi teraz Boga prosić o zdrowie, a ludzi o dobrych sercach o pomoc w leczeniu. Bo przecież muszę - muszę wyzdrowieć, mam dla kogo. Chcę móc cieszyć się zwykłością codziennego dnia i móc jak dawniej znów zacząć jazdę na rowerze.

1 849 zł z 50 000 zł
3%
Zdzisław Biedrzycki, Poznań

Dziadek

Mam 72 lata. Jestem po radioterapii i operacji prostaty, której skutkiem ubocznym jest całkowite nietrzymanie moczu. Przeszedłem udar, zawał serca. Moim marzeniem jest uzbierać na operację wszczepienia zwieraczy pęcherza. Zabieg nie jest refundowany przez NFZ. Skończyłaby się moja trauma z ciągłym sprawdzaniem, czy wszystko w porządku. Marzę o pójściu z wnukami popływać. Proszę o wsparcie.

90 zł z 80 000 zł
0%
Joanna Kaczkowska, Puławy

Na poprawę jakości życia w ostatnim jego etapie...

Silni ludzi nie tworzą się sami - tworzą ich doświadczenia życiowe. Joanna przeszła długą drogę jako matka, żona i waleczna kobieta. Zawsze gotowa służyć innym i dać oparcie w trudnych chwilach. Jest opoką dla dzieci i schorowanego męża. Jest wzorem dla wielu pacjentów onkologicznych. Nie poddała się depresji, nie poddała się rakowi. Lecz siła woli i charakteru nie wystarczy, aby z rakiem wygrać. Każdy dzień wymaga funduszy i wsparcia finansowego. Asia choruje na bardzo rzadki nowotwór układu krwiotwórczego, limfatycznego oraz tkanek pokrewnych: mielofibrozę. Nowotwór ten polega na tym, że szpik kostny dosłownie włóknieje. Dodatkowo stan zdrowia pogarsza bardzo silna zakrzepica żyły wrotnej śledzionowo-wątrobowej oraz żylaki przełyku IV stopnia. Woreczek żółciowy Joanny również wymaga usunięcia. Pomimo tego, że dolegliwości bólowe są bardzo silne, żaden szpital nie chce się podjąć wykonania cholecystektomii. Choroba i następstwa związane z nią objawiają się nie tylko silnymi bólami kości, swędzeniem płatowym skóry, skłonnością do siniaków czy zawrotami głowy, ale również przewlekłymi zaparciami, silnymi bólami brzucha, bardzo dużą utratą siły oraz ogólnym wyniszczeniem organizmu. Na chwilę obecną Asia przyjmuje chemioterapią paliatywną w formie doustnej. Rokowania co do przeżycia Asi lekarze określają na poziomie 12 miesięcy. Niemniej jednak ostatnie badania krwi, badania obrazowe (tomografia komputerowa) oraz endoskopia dolnego odcinka przewodu pokarmowego (kolonoskopia) pokazują, że choroba postępuje w bardzo szybkim tempie... Asia i jej bliscy nie tracą jednak nadziei. Każdy dzień towiara w wyleczenie mielofibrozy i jej następstw. Istotą walki z chorobą jest specjalistyczna dieta, kosztowne leki oraz innowacyjne terapie leczenia szpiku. Fundusze dają możliwość na normalne życie. Nikt z nas nie przewiduje, że w kwiecie życia dowie się o śmiertelnej chorobie. Nikt też nie myśli o proszeniu o wsparcie finansowe. To jest nie mniej trudne niż sama walka z rakiem. Każda złotówka daje szansę na normalne życie. Przeżycie tej walki. Dlatego w imieniu bliskich prosimy o wsparcie w tym najważniejszym momencie. Joanna w sierpniu zostałababcią. Jej wielkim marzeniem jest oglądać dojrzewające wnuki. Najpierw musi dożyć tego momentu.

157 zł z 10 000 zł
1%