Zbiórki

Paulina Talaga, Ostrzeszów

Pomóż mi pokonać raka piersi

Mam 38 lat, jestem żoną i matką trójki dzieci (Nikodem 19 lat, Julka 13 lat i Kacperek 7 lat). Zmagam się z rakiem piersi. Jestem pełna życia i energii, zawsze byłam aktywna i angażowałam się w życie swoich dzieci oraz lokalnej społeczności. Dowiedziałam się o diagnozie w lutym 2025 r. Po dalszych badaniach, biopsji oraz konsultacjach z onkologiem potwierdzono, że mam złosliwy nowotwór piersi HER2 dodatni w stadium III. Leczenie będzie opierać się na stosowaniu terapii celowanej, z wykorzystaniem leków anty-HER2. Na ten moment jest to jedyne wyjście, lek nie jest jednak refundowany i wszelkie koszty są po mojej stronie. Po konsultacji z panią onkolog konieczne jest przyjęcie 5-ciu dawek tego leku, każda dawka to koszt 10 tys. zł. Przede mną 4 dawki chemii czerwonej i 12 dawek chemii białej. Nigdy nie prosiłam o pomoc, to ja byłam tą siłaczką, która wszystko ogarnia i robi dla innych, ale teraz muszę poprosić Was Kochani o wsparcie dla mnie i dla mojej rodziny. Proszę o pomoc, abym miała możliwość walki w pełni, aby brak funduszy nie zabrał możliwości leczenia, nadziei, życia... Z całego serca bardzo dziękuję za każdą przekazaną złotówkę oraz za modlitwę za mnie i moją rodzinę.

0 zł z 10 000 zł
0%
Agnieszka Katolik-Radlica, Kielce

Pomóż mi pokonać raka - nie chcę umierać!

Pomóżmy Mamie Olly i Leona – walczy z rakiem bez prawa do zasiłku Mam na imię Agnieszka. 8 lat temu straciłam siostrę z powodu tej koszmarnej choroby. Jestem mamą dwójki wspaniałych dzieci, 8-letniego Olego 6-letniego Leona. Przez 18 lat pracowałam za granicą, ciężko, uczciwie, by zapewnić dzieciom lepszą przyszłość. Teraz, kiedy najbardziej potrzebuję pomocy, zostałam bez wsparcia – bo nie przepracowałam wymaganych lat w Polsce, nie mam prawa do zasiłku chorobowego ani opieki socjalnej w naszym kraju, ale też za granicą w UK. Kilka miesięcy temu usłyszałam diagnozę, której nikt nie chce usłyszeć: rak. Leczenie jest kosztowne, bolesne i wyniszczające. Z każdym dniem trudniej mi zadbać o dzieci, opłacić rachunki, wykupić leki czy dojechać na kolejne etapy terapii. A mimo wszystko – nie poddaję się. Walczę dla nich. Dla Olusia i Leona. Bo chcę widzieć, jak dorastają. Jak idą do szkoły, zakochują się, spełniają marzenia. Każda złotówka to dla mnie nie tylko wsparcie finansowe – to znak, że nie jestem sama. Że moje dzieci będą miały mamę jak najdłużej. Proszę, pomóż mi w tej walce. Za każdą wpłatę, udostępnienie i dobre słowo z całego serca dziękuję.

10 109 zł z 10 000 zł
101%
Irina Iankovska, Warszawa

Zbieram na walkę z rakiem trzustki

W grudniu 2024 trafiłam do szpitala z ostrym zapaleniem trzustki, które zostało złagodzone. W kolejnym miesiącu czułam się zdrowa, pełna energii do pracy, szczęśliwa. Planowałam, jak większość z nas na początku roku, podróże, spotkania z mamą żyjącą za granicą, normalne i spokojne życie. Jednak w lutym 2025 roku trafiłam do szpitala z mechaniczną żółtaczką. 14 lutego 2025 otrzymałam straszną diagnozę. Nowotwór złośliwy głowy trzustki z naciekami na okoliczne żyły, nieoperacyjny. Przeszłam zabieg wstawienia protezy kanałów żółciowych, by pozbyć się żółtaczki. Pomyślałam: „Co teraz będzie ze mną? Czy zdążę jeszcze zobaczyć swoją mamę, ma przecież tylko mnie? Co stanie się ze zwierzętami, którymi się opiekuję?”. Pojawiły się ataki paniki. W tej chwili jestem w trakcie chemioterapii (6 sesji w ciągu trzech miesięcy), po czym mam mieć powtórną ocenę resekcyjności guza. Rak trzustki słabo reaguje na chemioterapię, dlatego pokładam dużą nadzieję w nowoczesne, nierefundowane w Polsce leki oraz konsultacje ze specjalistami spoza Polski i leczenie w Niemczech. Zwracam się do Państwa z ogromną prośbą o wsparcie w pokonaniu raka. Dziękuję serdecznie i życzę Państwu dużo zdrowia!

9 437 zł z 20 000 zł
47%
Joanna Piotrowska-Hartmann, Bogdaniec

Na leczenie

Mam na imię Asia, mam 51 lat. Wychowuję sama syna. Przez wiele lat byłam nauczycielką języka niemieckiego – z pasją, oddaniem i sercem dla moich uczniów. Niestety, dziś sama potrzebuję pomocy. Choruję na przewlekłą białaczkę szpikową, z którą zmagam się od kilku lat. Czekałam cztery lata na remisję – ostatnie wyniki niestety pokazały ponowny wzrost komórek nowotworowych.Dodatkowo cierpię na zaburzenia lewej komory serca oraz niedokrwienne napady mózgu. Zmagam się również z nawracającymi infekcjami, które jeszcze bardziej osłabiają mój organizm. Na stałe przyjmuję chemioterapię. Walczę o zdrowie i o to, by móc lepiej funkcjonować. Leczenie, leki, wizyty u specjalistów, dojazdy i badania generują spore koszty, których nie jestemw stanie na dany moment samodzielnie pokrywać. Terminy do lekarzy specjalistów są odległe – pilną wizytę u neurologa wyznaczono dopiero na wrzesień, a dziś mamy początek kwietnia. Do kardiologa – równie późno. Tymczasem mój stan zdrowia wymaga leczenia. Potrzebuję szybszej diagnostyki, leczenia i opieki, ale na to po prostu mnie nie stać. Każda, nawet najmniejsza pomoc, to dla mnie ogromne wsparcie.Dziękuję z całego serca za empatię, zaangażowanie i każdą złotówkę. Z wdzięcznością,Asia

320 zł z 20 000 zł
1%
Bartosz Śrutwa, Szubin

Walka z chłoniakiem

Mam na imię Bartosz i od kilku miesięcy zmagam się z chłoniakiem. Diagnoza spadła na mnie nieoczekiwanie i świat, w którym starałem się żyć, zaczął się rozpadać. Nagle usłyszałem, że mam nowotwór czwartego stopnia... Szybko chemia i leczenie, a teraz czekam na przeszczep szpiku w Katowicach, gdzie wcześniej będę miesiąc w izolatce. To mnie przeraża. Mam dla kogo żyć, dla rodziny, ale przede wszystkim dla synka Antka. Mam wspaniałych ludzi obok siebie, rodzinę i przyjaciół, ale brakuje gotówki. Moim marzeniem jest wyzdrowieć i cieszyć się życiem, bo życie jest piękne i nie zamierzam poddać się chłoniakowi. Dlatego zwracam się z prośbą o wsparcie. Z góry dziękuję za każdą pomoc.

9 zł z 5 000 zł
0%
Jolanta Adamska, Wrocław

Zbiórka dla Joli Adamskiej

Moi Drodzy, mam na imię Jola, mam 50 lat. 17.02.2025 moje życie zawirowało kompletnie. Usłyszałam, że mam guza w prawym płacie czołowym, najprawdopodobniej o charakterze nowotworowym. Moja pierwsza myśl? "Jak ja to powiem dzieciom?! Boże, jak ja im to powiem?!". Po tygodniu decyzja wstępna - chłoniak mózgu, ale kolejne badania potwierdzają glejaka. Jeszcze nie wiadomo, które stadium. 8.04 przewidywane jest operacyjne usunięcie guza i kolejne badania. Co mnie martwi, to fakt, iż nie jest to sprawa świeża - lekarze twierdzą, że zaawansowana. Oczywiście, państwowa służba zdrowia nie zadba o moją kondycję psychiczną, więc ratuję się prywatnie. Państwowa służba zdrowia nie spyta o kwestię opieki dietetycznej, muszę się tym zająć prywatnie. Jestem już po lekturze różnych publikacji, i wiem, że moja dieta i umysł to podstawa do przygotowania się do wyzdrowienia. Na starcie, po dwóch tygodniach-bez ostatecznej diagnozy-wydałam już mnóstwo pieniędzy. Obecnie mam już spore rozeznanie co do kosztów leczenia - w POLSCE mamy innowacyjną metodę NANOTHERM w Lublinie - kosszt 20-40 tys euro, uderzam również do Niemiec - mam namiary na dwa centra - koszty raczej niemałe. Sosnowiec - w okolicach sierpnie rusza innowacyjny program. Szukam rozwiązań. Jeśli macie jakiekolwiek informacje, jakie mogłabym wykorzystać w tej sprawie, jestem otwarta, piszcie, proszę. Moja sytuacja jest o tyle trudna, że zawodowo pracuję na pół etatu w szkole (dzięki Bogu za to), jednak poza tym od ponad dwóch lat rozkręcałam swój salon masażu i kosmetologii, a także prowadziłam szkolenia i warsztaty z masażu. Kiedy w końcu od grudnia 2024 biznes zaczął przynosić zyski, ucieszyłam się, że za chwilę przyjdzie czas, kiedy będę miała trochę czasu dla siebie i dzieci (sama wychowuję dwójkę nastolatków). Przyjdzie czas, że zacznę spłacać długi, które zaciągałam na potrzeby bieżące i firmowe. Przyjdzie czas, że w końcu odetchnę... Jak się okazuje, czas ten nadszedł od razu - nie zapytał, czy może teraz się wprowadzić do mojego życia. Właśnie zamykam biznes. Na domiar tego, nie otrzymam nic z ZUSu, bo w moim bardzo zabieganym życiu (gdzie pracowałam 6 dni w tygodniu od 8.00 do 20.00), a także - jak się okazuje - z powodu sporego guza w mózgu (co przez ostatnie miesiące bardzo wpływało na moją koncentrację i ogarnianie rzeczywistości) NIE dopilnowałam kwestii płacenia chorobowego. Dlatego od marca mój dochód to 2000 zł plus alimenty 1800 na dzieci i 800+ na jedno, bo drugie ma 18 lat. Minus długi. Minus opłacanie czynszu za dwa mieszkania. I nie przeskoczę tego. Od długiego czasu oddawałam mnóstwo swojej energii ludziom poprzez dotyk, uwielbiałam masować. Uwielbiałam ludzi. Uwielbiałam czuć, że sprawiam im ulgę. Uwielbiałam rozmowy z nimi. Niektóre kontakty z moimi klientkami przekształciły się w bardzo przyjazne relacje. Ale nie zadbałam o siebie. Mimo iż czasem słyszałam takie rady. Teraz boję się dotykać ludzi, bo tak mało mam energii. Paradoksalnie, czuję ogromną ulgę, bo jestem bardzo zmęczona. Nie wiem, co będę robić dalej. Na tę chwilę potrzebuję wytchnienia. Ci, którzy mnie znają, znają też moją sytuację mieszkaniową, która niestety jest dodatkowo toksyczna i dokłada swoją mroczną cegiełkę. Wielu z Was wie też, że półtora roku temu zakończyłam 3-letnią walkę o życie mojej córki. Z powodzeniem! I tym razem będzie tak samo. Kochani, potrzebuję Waszej pomocy. Nie wiem, w jakim wymiarzefinansowym ostatecznie będę jej potrzebować. Zaznaczyłam kwotę, jaką widzicie. Nie potrafię nic zaplanować. Nie potrafię nic określić. Specjalistka, która opiekuje się mną pod względem psychologicznym, traktuje mnie bardzo ulgowo, ale jak już z tego wyjdę, spłacę dług wobec Niej. I na pewno, jak już wyzdrowieję, postaram się, aby inni również mogli skorzystać z mojego doświadczenia. Zawsze ludzie byli dla mnie ważni, ale teraz muszę skupić się na sobie. Muszę też zadbać o dzieci. Będę przeogromnie wdzięczna, jeśli mi w tym pomożecie. Wielu z Was wsparło mnie, dokonując wpłat na prywatną zbiórkę, ale istnieje także możliwość pomocy poprzez przekazanie 1,5% podatku. Obecnie jestem pod opieką Fundacji ALIVIA, która umożliwia dokonywanie takich darowizn. Przeznaczenie 1,5% podatku na fundację pozwoli nie tylko mi, ale także innym podopiecznym skorzystać z zasobów, jakie oferuje fundacja. Dzięki temu będę mogła korzystać z pomocy, które zapewnia Fundacja ALIVIA. Dziękuję za Wasze wsparcie!

1 324 zł z 100 000 zł
1%
Anna Krawczyk, Łódź

Razem ratujemy Anię

Pierwotnym ogniskiem raka, który u mnie zdiagnozowano w 2014 r. jest czerniak gałki ocznej. Po zastosowanym leczeniu (brachyterapii) na okres 6 lat uzyskałam stabilizację choroby. Niestety na kolejnych badaniach kontrolnych w 2020 r. dowiedziałam się o licznych przerzutach na wątrobę. W mieście, w którym zamieszkuję, zaproponowano leczenie agresywną chemioterapią, która skutkowałaby tylko w ok. 5%. Po przeanalizowaniu mojej sytuacji wraz z rodziną nie podjęliśmy decyzji o tym leczeniu. Szukając pomocy, dotarliśmy do miasta oddalonego od mojego miejsca zamieszkania o 200 km. We Wrocławiu zastosowano termoablację wątroby, której do dnia dzisiejszego poddałam się już 16 razy, z coraz mniejszymi efektami. Jednocześnie szukając dalszych opcji terapii, przystąpiłam do badań klinicznych prowadzonych w Warszawie i od 2022 r. co tydzień jeździłam na przyjęcie wlewu nowoczesnego leku. Niestety również to leczenie nie przyniosło stabilizacji. Rak zaczął się rozsiewać do tarczycy, trzustki, płuc, ostatnio do kręgosłupa. W tej sytuacji zakończono leczenie w Warszawie, uznając je za nieskuteczne. Coraz trudniej jest się poddać termoablacji, wię zostałam praktycznie bez leczenia. Pozostając w tak trudnej sytuacji, jestem zmuszona szukać pomocy dalej, co wiąże się z dużymi nakładami finansowymi. Dla przykładu koszty wykupienia leków oscylują w granicach 1000 zł plus wizyty prywatne, dojazdy, konsultacje. W chwili obecnej mierzę się nie tylko z niemocą medycyny, ale i towarzyszącymi mi bólami. Potrzebuję objęcia natychmiastowym leczeniem. Niezbędne do tego jest zebranie środków, które przyczyniłoby się do leczenia w Polsce lub za granicą. Proszę o wsparcie mojej zbiórki

1 974 zł z 50 000 zł
3%
Ilona Szolc, Bytom

Pomoc w finansowaniu dalszego leczenia onkologicznego

Mam na imię Ilona i mam 64 lata. Jestem osobą bardzo pogodną i aktywną, jednak w jednej chwili moje życie wywróciło się do góry nogami. Dokładnie w czerwcu 2024 r. podczas kontrolnych badań lekarz zauważył niepokojące zmiany w piersi prawej i lewej i skierował mnie na kolejne badania diagnostyczne, które niestety wykazały raka zrazikowego z przerzutami do węzłów chłonnych. W sierpniu zostałam poddana leczeniu operacyjnemu dwóch piersi z usunięciem guzów oraz marginesem części węzłów chłonnych. W kolejnych miesiącach rozpoczęłam chemioterapię, obecnie jestem w trakcie radioterapii i hormonoterapii. Obecnie wymagam stałej rehabilitacji mającej na celu zniwelowanie skutków pooperacyjnych, a w perspektywie kilku miesięcy planowane jest leczenie innowacyjnym lekiem, który na razie jest nierefundowany. Dodatkowo codzienne dalekie dojazdy na radioterapię pochłaniają czas i dodatkowe środki finansowe. Bardzo chciałabym wrócić do swojej dawnej sprawności i spędzać czas z moją ukochaną rodziną, nie musząc martwić się o kolejny dzień. Dlatego też serdecznie proszę o możliwość wsparcia, a za każdą udzieloną pomoc ogromnie dziękuję!

223 zł z 30 000 zł
0%
Izabela Makowska, Warszawa

Nowoczesny lek na nowotwór piersi

W dniu 09.02.2025 zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy piersi. Diagnoza totalnie mnie zdołowała, nigdy nie przypuszczałam, że mnie to dotknie osobiście. Mam córkę w wieku 17 lat, która jest moim oczkiem w głowie. Lubię podróże i uczę się angielskiego, aby opanować ten język do perfekcji - takie było moje życie przed chorobą. Przeraża mnie branie chemii. Nadzieją dla mnie jest nierefundowany lek, który ma mniej skutków ubocznych i który jest najlepszy na mój typ nowotworu. Kwota zbiórki jest ceną za półroczny okres leczenia 6 tym lekiem. Proszę o pomoc. Iza

0 zł z 72 000 zł
0%
Dariusz Ściborowski, Świętochłowice

Dla Darka

Od trzech lat choruję na złośliwego raka nerki. Niestety, choroba postępuje. Ostatnie badania tomografii komputerowej wykazały progresję. Wraz z wynikami usłyszałem najgorszą wiadomość – zakończenie leczenia systemowego. Teraz, wspólnie z żoną, poszukujemy nierefundowanej terapii, tzw. terapii celowanej. Chcemy przeprowadzić badania genowe guza, aby lekarz mógł zastosować odpowiednio dobrany lek. Wiem, że walka z tą chorobą jest bardzo trudna, ale nie tracę ducha walki. Proszę o wsparcie.

17 258 zł z 90 000 zł
19%
Diana Marciniak, Łomnica

Leczenie choroby nowotworowej

Witam, nazywam się Diana, mam 35 lat i dwójkę fantastycznych dzieci. Jak każdy, miałam swoje plany i marzenia, jednak życie napisało własny scenariusz. Od trzech lat zmagam się z chorobą nowotworową (nowotwór złośliwy). Radioterapia w połączeniu z chemioterapią przyniosły poprawę na rok, ale po tym czasie nastąpił nawrót, z którym zmagam się do tej pory. Chemioterapia nie przynosi żadnych rezultatów. Chcę szukać pomocy u innych specjalistów, którzy będą mogli mi pomóc w walce z nowotworem. Moja ciężka sytuacja zmusza mnie do szukania wsparcia u ludzi z wielkim sercem. Będę wdzięczna za każdą pomoc. Na koniec życzę wszystkim zdrowia. Dobro zawsze powraca.

5 785 zł z 50 000 zł
11%
Iwona Gutowska-Wojczuk, Olszewo-Borki

Leczenie raka jelita grubego za granicą

Nie spodziewałam się, że w tak młodym wieku będę musiała zmierzyć się z bardzo trudnym, bolesnym i śmiertelnym przeciwnikiem. Los mnie nie oszczędza. W grudniu 2021 roku zdiagnozowano u mnie nowotwór jelita grubego z przerzutami do wątroby i węzłów chłonnych. Od tamtej pory większość czasu spędzam w szpitalach na operacjach, chemioterapiach, radioterapiach, różnych zabiegach i konsultacjach. Robię wszystko, co tylko możliwe, aby przedłużyć sobie życie. Chciałabym cofnąć czas i wyeliminować z życia komórki nowotworowe, które mnie niszczą, zanim jeszcze rozprzestrzeniły się na dobre. Czy mam szansę wyzdrowieć? Chciałabym. Marzę o leku, który raz na zawsze uzdrowi mój organizm. Mam dwóch wspaniałych synów – jeden studiuje, a drugi uczęszcza do szkoły średniej. Chciałabym uczestniczyć w ich życiu i pomóc im w podejmowaniu ważnych decyzji. Diagnoza była dla mnie ogromnym szokiem, ale byłam tak zdeterminowana, że zrobiłam wszystko, aby pomóc jednemu synowi w przygotowaniach do matury oraz w dostaniu się na dzienne studia na Politechnice Warszawskiej, a także do akademika. Młodszy syn dostał się do liceum, a za 2,5 roku czeka go matura i wymarzone studia na AWF-ie. Bardzo chciałabym wspierać ich podczas tych istotnych chwil w ich życiu. Chciałabym żyć i wrócić do swojej kariery zawodowej. Sama ukończyłam architekturę wnętrz i na trzy miesiące przed diagnozą otworzyłam biuro projektowe, miałam wielkie plany zawodowe, a nagle wszystko runęło. Mam dopiero 44 lata, to nie czas na umieranie. Nawet nie mam możliwości wykonywania jakiejkolwiek pracy. Chciałabym projektować i malować obrazy, ale moja prawa dłoń, noga i kręgosłup nie pozwalają mi nawet na drobne prace. Walczę już ponad trzy lata, ale niestety choroba postępuje. W lutym 2022 roku rozpoczęłam chemioterapię. Pierwsza linia leczenia przestała działać po niespełna roku, druga linia po ponad roku. Następnie przeszłam na trzecią linię, do której otrzymywałam odpłatnie dodatkowy lek, za który płaciłam ponad sześć tysięcy miesięcznie. Niestety trzecia linia leczenia bardzo szybko przestała działać, co zmusiło mnie do zakończenia terapii w moim szpitalu powiatowym, ponieważ wyczerpałam wszystkie dostępne możliwości leczenia systemowego. Musiałam zmienić lekarzy prowadzących. Przeniosłam się do Bydgoszczy, gdzie lekarze zaproponowali mi terapię ratunkową RDTL, na którą otrzymałam zgodę z Ministerstwa Zdrowia. W oczekiwaniu na badania i nową chemioterapię guzy w moim organizmie się rozrosły... Przerzut doprowadził do złamania kręgosłupa. Straciłam władzę w prawej nodze i ręce. Poruszam się na wózku inwalidzkim i w gorsecie ortopedycznym. Ostatnia chemioterapia ratunkowa, którą teraz otrzymuję, na szczęście działa, co chwilowo zatrzymało rozwój choroby, ale dolegliwości nie ustępują. Najbardziej dokuczają mi bóle kręgosłupa i bioder oraz inne powikłania po leczeniu. Żadne leki przeciwbólowe nie pomagają. Ze zdrowej i sprawnej fizycznie kobiety stałam się w mgnieniu oka osobą niepełnosprawną, potrzebującą wsparcia. Aktualnie przechodzę ostatnią ratunkową linię leczenia systemowego dostępnego w Polsce. Jeśli i ta linia przestanie działać, pozostanie mi tylko płatne leczenie zagraniczne. Jestem już po pierwszych konsultacjach z fundacją, która zajmuje się wyszukiwaniem i organizacją leczenia na całym świecie. Koszty tego leczenia będą zależały od dopasowanych do mnie leków oraz ich skuteczności. Muszę mieć przygotowane pieniądze na konsultacje, ewentualne dodatkowe badania, opiekę fundacji (dostawy leków, pomoc w łagodzeniu dolegliwości i skutków ubocznych) oraz koszty leczenia onkologicznego. Wstępnie zakładamy koszt około dwustu tysięcy złotych. Nigdy nie myślałam, że znajdę się w sytuacji, w której będę prosić o pomoc finansową. Po ponad trzech latach bez dochodowej pracy i wydaniu wszystkich oszczędności na lekarzy, badania, leki oraz dojazdy do specjalistów nie jestem w stanie uzbierać na kosztowne leczenie zagraniczne. Dlatego proszę ludzi dobrej woli o odrobinę serca i wsparcie w tej trudnej walce.

94 778 zł z 200 000 zł
47%