Zbiórki

Małgorzata Sobczyńska, Poznań

Noworoczny pech

Pod koniec 2024 moje spokojne i dość poukładane życie nagle wywróciło się do góry nogami. A wszystko zaczęło się od tego, że nie mogłam wejść po schodach! Wszelkie codzienne czynności, praca, a także aktywność fizyczna stały się niemożliwe z powodu duszności. Po dwóch hospitalizacjach otrzymałam diagnozę: pierwotny chłoniak śródpiersia z dużych komórek B. Dość szybko rozpoczęłam chemioterapię. Trudno mi się było odnaleźć w nowej rzeczywistości, z chorobą odbierającą siły i sprawiającą, że działam tylko "na pół gwizdka". Wyniszczony chemią system immunologiczny poddawał się infekcjom, zmuszając mnie do spędzania czasu w domu, na zwolnieniu. Niestety Nowy Rok rozpoczął się od kolejnego ciosu - mimo wcześniejszych zapewnień i obietnic nie przedłużono mi umowy w pracy... Zostałam więc bez źródła dochodów i - co najgorsze w obecnej sytuacji - bez ubezpieczenia zdrowotnego. A kolejna chemia już za moment... Szukanie nowej pracy i rejestracja na bezrobociu nie wchodzi, póki co, w grę z powodów zdrowotnych. Owszem - szukam pracy, ale najchętniej do wykonywania zdalnie. Póki co jednak priorytetem jest dla mnie ubezpieczenie, które muszę opłacać z własnej kieszeni, a oszczędności kurczą się nieubłaganie. Proszę więc o pomoc w zebraniu pieniędzy na opłacenie comiesięcznych składek w wysokości 744,22 zł, abym mogła kontynuować rozpoczętą terapię. Niestety, zostałam nagle "na lodzie", sama z synem i chorobą, która, póki co, uniemożliwia normalne życie. Leczona od lat depresja nie pomaga w pozytywnym nastawieniu do zaistniałej sytuacji... Comiesięczne wydatki na leki to niemal 500 zł. Marzy mi się powrót do normalności, aktywności, beztroskiego życia. Nie mam wielkich marzeń - choć obecnie nawet myśli o zobaczeniu syna zdającego w przyszłym roku maturę wydają się być zbyt na wyrost...

2 750 zł z 20 000 zł
13%
Marta Orlik-Gaillard, Warszawa

Wspomóż Martę w walce o zdrowie - potrzebny nierefundowany lek

Marta zachorowała na dosyć rzadki, złośliwy, agresywnie i bardzo szybko rosnący nowotwór – raka prawej piersi typu HER2+. Marta jest po chemioterapii, operacji, radioterapii i w trakcie leczenia celowanego. Jej organizm dobrze zareagował na zastosowane środki. Leczenie molekularne wraz z chemioterapią w leczeniu przedoperacyjnym przyniosły oczekiwane efekty. Najnowsze wyniki badań naukowych potwierdzają, że na obecnym etapie terapii onkologicznej w celu uniknięcia nawrotu choroby lub przerzutów najskuteczniejsze jest kontynuowanie podawania leku, który w Polsce nie jest refundowany. Każda dawka tego leku kosztuje ponad 10 000 PLN. Marta potrzebuje przyjąć ich 9, w tym jedną podwójną. Pomimo tego, że od początku tej wycieńczającej choroby Martę wspierają rodzina i najbliżsi, koszty leczenia i rehabilitacji są tak wysokie, że przyjaciele zaproponowali przekazanie na ich pokrycie 1,5% swojego podatku i innego typu darowizny. Zbiórka została zainspirowana właśnie tymi serdecznymi gestami pomocy. Choć długo Marta się przed nimi broniła, pozwolą one skoncentrować się na pokonaniu choroby i powrocie do zdrowia oraz pracy, do której Marta wykorzystuje prawą rękę, pozostającą po operacji usunięcia guza i zajętych węzłów chłonnych wciąż jeszcze nie do końca sprawną. Wielkie dzięki za wszystkie wpłaty, udostępnienie informacji o zbiórce, dobrą energię i wszelkiego rodzaju wsparcie. Martę czeka w dalszym ciągu długie leczenie oraz rehabilitacja.

108 792 zł z 150 000 zł
72%
Marta Artemczuk, Ryki

Godne Życie z nowotworem

Cześć, jestem Marta. Mam 38 lat, a choruję od 5. Diagnozę, po której zawalił mi się świat, dostałam w maju 2019 roku. Zaczęło się od małego guzka, który wydawał się niegroźny - finalnie były 3 i groźne. Przeszłam 7 operacji piersi, łącznie z ostatnią rekonstrukcją, którą miałam w tym roku, w czerwcu. Momentami zapominam, jak wyglądało moje życie przed diagnozą. Te 5 lat chorowania zabrało mi 5 lat z życia moich dzieci. Od 4 lat jestem w programie lekowym. Przyjmuję leki hormonalne + zastrzyki. Od tego czasu jestem w tzw. sztucznej menopauzie (farmakologicznej). Raz w miesiącu jeżdżę na onkologię, do szpitala oddalonego o 290 km od mojego miejsca zamieszkania. Nocuję i wracam kolejne 290 km z przesiadką. Nie ukrywam, że koszty dojazdów nadwyrężają domowy budżet. Najmłodsze moje dziecko miało zaledwie 3 latka, jak zachorowałam. Strach, że mnie przy niej zabraknie, to było coś nie do opisania. Po załamaniu przyszły myśli, że przecież nie mogę zniknąć z ich życia, że są moim całym światem i zrobię wszystko, co mogę, żeby być tu dla nich. Strach wciąż jest, ale staram się nie pozwalać, żeby zawładnął moim życiem. Staram się żyć normalnie, na ile mogę. Jeżdżę rowerem (jeśli tylko mam siłę), wycinam figurki z drewna, które można kolorować, stawiać jako dekoracje albo wieszać na ścianie. Mam ten luksus, że mieszkam pod lasem, dlatego na ile pozwalają mi siły, chodzę z psem na spacery i chłonę całą sobą naturę.

0 zł z 2 000 zł
0%
Justyna Szczypek, Bielsko-Biała

Wsparcie walki z nowotworem złośliwym piersi z przerzutami do płuc

Dzień dobry. Mam na imię Justyna, mam 44 lata, a w zasadzie za miesiąc już 45 ;) W czerwcu b.r. zdiagnozowano u mnie złośliwego raka piersi - typ luminalny B HER2-ujemny oraz wtórny złośliwy nowotwór do miąższu płuc. Mam dwóch synów (10 i 14 lat), sama wychowuję dzieci i sama jakoś wszystko ogarniam. Ciężko mi z tą myślą, że znów po 13 latach nawrót choroby zrobił zamieszanie i spustoszenie w moim życiu... Jestem po 5. chemioterapii paliatywnej, ale zostało mi prawdopodobnie jeszcze 7, zależnie od tego co wykażą badania TK, które będą robione za miesiąc. Nie lubię pisać o sobie, ponieważ ciężko przechodzę leczenie i wiem, że teraz jest bardzo dużo ludzi z tą chorobą i jest mi przykro, że ten rak zaatakował właśnie nas. Kolejki do lekarzy są kilometrowe, a każdy przecież chce żyć, cieszyć się tym życiem, rodziną, spędzać czas razem i wspierać się wzajemnie w tych trudnych dla nas chwilach. Mam nadzieję, że będzie kiedyś lepiej, bo medycyna poszła do przodu. Myślę, że nikt nie jest przygotowany na diagnozę choroby nowotworowej. Na korytarzach onkologicznych nie widać uśmiechów i kolorowych twarzy, lecz ludzi z nadzieją, walczących, czasem już bez sił, bez włosów w kolorowych chustach czy czapeczkach. Stan psychiczny każdego z nas jest bardzo ważny. Emocje, jakie nam towarzyszą, są odzwierciedleniem naszej duszy, ciała i czasami uśmiech jest tym, czego akurat nam potrzeba. Krótka wymiana zdań z drugą osobą i opowieści kto jaki w danej chwili przechodzi nowotwór, jaką stosuje dietę lub i nie, uśmiech, jakiś żart, by rozładować emocje. Ale to jest tylko na chwilę... Zaczęłam oswajać się z własnymi emocjami i z tą chorobą i na nowobudować normalność mojego życia z dziećmi. Mam marzenia, plany jak każdy, ale to wszystko, co się dzieje teraz, zakłóciło mi komfort mojego życia. Uważam, że zaznajomienie społeczeństwa z tematem choroby nowotworowej jest ważne, bo dzięki temu rak i leczenie onkologiczne nie są tematem tabu. Trzeba o tym mówić, bo im więcej o tym wiemy, tym mniej się tego boimy, czy jesteśmy chorzy, czy zdrowi. Nam chorym to pomaga w tej trudnej sytuacji. Musimy się wszyscy mądrze wspierać!

509 zł z 15 000 zł
3%
Urszula Łaga, Gdańsk

Nierefundowane badania kontrolne

W zeszłym roku spadła na nas wiadomość, której nikt się nie spodziewa i na którą nie można się przygotować - zdiagnozowano u mnie raka piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Życie naszej pięcioosobowej rodziny odwróciło się wtedy o sto osiemdziesiąt stopni. Nasza najmłodsza córeczka Gabrysia miała wtedy zaledwie rok, najstarszy Jaś skończył sześć lat, a Sara za kilka miesięcy miała obchodzić czwarte urodziny. To był bardzo trudny i wyczerpujący rok dla całej naszej rodziny - półroczna intensywna chemioterapia, częste wyjazdy do Warszawy, Szczecina, operacja. Był to również czas, kiedy mogliśmy wzmacniać na nowo nasze więzi, umacniać naszą rodzinę, a także doświadczać bezinteresownej pomocy wielu osób. Jesteśmy wdzięczni za ten rok! Obecnie jestem na końcówce leczenia, już dużo mniej inwazyjnego niż na początku. Jednocześnie rak pozostanie już na zawsze z nami - gdzieś z tyłu głowy zawsze będzie pytanie, czy choroba nie wróci. Podczas diagnostyki wykryto u mnie mutację genu BRCA2, której nosicielstwo zwiększa ryzyko zachorowania m.in. na raka piersi i raka jajnika. Jestem stale pod opieką lekarską, jednak badania takie jak Maintrack, które wykorzystywane są na Zachodzie w profilkatyce nowotworowej, w Polsce nie są niestety refundowane. Dlatego zwracam się z prośbą o pomoc, aby w pełni móc korzystać z odkryć współczesnej medycyny w walce z moją chorobą. Za każdą złotówkę dorzuconą do zbiórki będziemy Wam bardzo wdzięczni.

7 309 zł z 5 000 zł
146%
Katarzyna Dzik, Gdańsk

Każdy gest ma moc – pomóż mi pokonać raka

Cześć, nazywam się Kasia, mam 34 lata. W tym roku życie postawiło przede mną wyzwanie, jakiego nigdy się nie spodziewałam – walkę z nowotworem złośliwym piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Mam już za sobą chemioterapię i operację, które mocno dały mi w kość – moje ciało jest zmęczone i osłabione. Niestety, chemioterapia nie przyniosła oczekiwanych rezultatów i istnieje duże prawdopodobieństwo pojawienia się kolejnych przerzutów. Teraz czeka mnie leczenie jednym z dwóch NIEREFUNDOWANYCH leków. Miesięczny koszt terapii to od 7,500 do 12,000 zł. Leczenie zaplanowano na 3 lata. Jest to nowoczesna terapia celowana, która daje nadzieję na zatrzymanie postępu choroby, ale znacząco przekracza moje możliwości finansowe. Nowotwór zmienił wszystko. Wszystko, na co ciężko pracowałam – każdy plan, marzenie musiało zostać odłożone na później. Najbardziej tęsknię za tańcem i śpiewem. Jestem członkinią Zespołu Pieśni i Tańca Gdańsk – scena to moje miejsce na ziemi, przestrzeń, gdzie czuję się szczęśliwa. Występy, muzyka, ruch – to właśnie sprawia mi największą frajdę i daje prawdziwą radość. Choroba szybko uświadomiła mi, że powiedzenie „wbrew pozorom, żeby chorować, trzeba mieć zdrowie, czas i… Pieniądze”, jest niestety bardzo prawdziwe. Mój domowy budżet mocno ucierpiał, ponieważ z powodu złego samopoczucia nie jestem w stanie pracować, choć bardzo chcę. Tymczasem koszty leczenia rosną każdego dnia. Potrzebuję wsparcia, aby opłacić koszty leczenia, rehabilitacji oraz dojazdów do szpitala. Ze względu na brak samochodu i obniżoną odporność boję się korzystać z komunikacji miejskiej, co znacznie zwiększa wydatki. Nierefundowane leczenie celowane to jednak największy wydatek, ale także moja jedyna szansa na dalsze życie i powrót do tego, co kocham. Proszę o Wasze wsparcie, bo każdy gest – czy to wpłata, czy udostępnienie – przybliża mnie do spełnienia marzenia o powrocie do zdrowia i do tego, co kocham. Dziękuję za każdą pomoc i dobre słowo!

117 486 zł z 350 000 zł
33%
Teresa Anuszewska, Witonia

Walka z rakiem trzustki

Witajcie, mówi się, że coś spada na człowieka jak grom z jasnego nieba. I u nas też tak było... Najpierw wszystkie objawy u mamy skierowane zostały na kręgosłup, aż nagle po silnych bólach w lewym boku okazało się, że to nie do końca kręgosłup tylko guz trzustki, który już dał przerzuty i to na samą wątrobę (oba płaty z rozsianym rakiem). Strach, lęk, walka każdego dnia z czasem, a ten, wiadomo, ucieka w mgnieniu oka... Szukanie pomocy wszędzie i u każdego, a najgorsze jak słyszy się, że przy takiej diagnozie operacja nie wchodzi w grę, bo mimo iż guz jest na ogonie trzustki, to dał już liczne przerzuty. Metody NFZ w naszym przypadku to tylko chemia paliatywna i czas na uporządkowanie spraw i odliczanie, czekanie wiadomo na co... Serce pęka szczególnie wtedy, gdy chodzi o osobę najbliższą. Komercyjny zabieg Nano-knife to koszt prawie 75 tys. zł, później chemioterapia i leki. Czy pomoże? Czy będzie dobrze? Czy zyskamy cenny czas? Boimy się, że może być ciężko, a koszta przerażają, ale nie ma nic cenniejszego niż życie! Dlatego przełamaliśmy się, choć to ciężkie, z założeniem zbiórki i prośbą o wsparcie...

1 377 zł z 50 000 zł
2%
Monika Łukaszewska-Kołtun, Warszawa

Pomóż mi wygrać walkę z rakiem piersi

Lubię wracać do tego zdjęcia. Było zrobione dwa dni przed wykryciem guza, a ja myślałam, że muszę się nauczyć jeździć na rolkach, aby córka nie jeździła sama. Mój cel musiał się drastycznie zmienić kilka dni później – muszę się wyleczyć, aby córka i syn nie zostali sami. Idąc na USG, nie miałam żadnych obaw. Co roku regularnie się badałam, miało to być zwykłe coroczne "odhaczenie" badania. Wyszłam z ugiętymi nogami i zdjęciami dwóch guzów. W ciągu 3 tygodni miałam już diagnozę - nowotwór złośliwy piersi, typ HER2 dodatni. Moja lekarka powiedziała mi, że możliwe, że urósł w kilka miesięcy. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii, później czeka mnie operacja i kolejne cykle chemioterapii. Patrząc na ludzi w szpitalu, staram się wierzyć, że rak to nie wyrok i ciągle jest szansa na wyleczenie. I na to właśnie chciałabym przeznaczyć pieniądze ze zbiórki – dodatkową diagnostykę, rehabilitację, a jeśli będzie taka potrzeba to również nierefundowane terapie. Chcę za rok założyć rolki i jeździć z dziećmi.

6 544 zł z 50 000 zł
13%
Jacek Buchalski, Brodnica

Pomoc dla Taty Jacka

Pomoc dla Taty Cześć, nasz Tata ma na imię Jacek. We wrześniu skończył 58 lat. Tata jest pogodnym i życzliwym człowiekiem. Był zawsze pomocny i bardzo lubił jeździć na rowerze. W 2016 r. został u niego zdiagnozowany guz lewej półkuli mózgu. Wszystko było dobrze, tata był kontrolowany co roku. Niestety koszmar do niego powrócił ze zdwojoną siłą. W październiku 2024 r. skarżył się na pogorszenie wzroku i w listopadzie dowiedział się o wznowie guza mózgu. Niestety jest to glejak IV stopnia. Tata jest już po operacji, przebiegła ona zgodnie z planem, niestety fragment guza jeszcze pozostał. Dlatego czeka go leczenie w Centrum Onkologii, więc to nie koniec walki... Następne koszty przed nami: dojazdy, zakwaterowanie, leki, rehabilitacja, pomoc logopedy. W sytuacji, w której się znaleźliśmy, potrzebny jest również remont łazienki, gdyż rodzice mają wannę, a przydałby się prysznic, do którego Tata mógłby swobodnie wejść. Aktualnie potrzebuje pomocy przy codziennych czynnościach, dlatego pilnie wymaga rehabilitacji ruchowej. Prosimy o wsparcie i lepsze jutro. Z góry dziękujemy za każdą wpłatę i pomoc dla naszego Taty Jacka Magda, Natalia, Marcin

13 874 zł z 15 000 zł
92%
Renata Józwicka, Świdnica

Wierzę i walczę

Nazywam się Renata Józwicka i od 32 lat pracuję jako pedagog szkolny w Świdnicy. Uczniom zawsze tłumaczyłam, że w domu rodzice, dziadkowie im pomagają, a w szkole m.in. ja - pedagog-pomagacz. Teraz ja proszę o pomoc. We wrześniu 2024 r. moją pracę z dziećmi przerwała zaskakująca i szokująca diagnoza - rak pirsi. Jest to typ agresywnego raka, który szybko się powiększa (w lutym mammografia i USG nic nie wykazały). Podjęłam leczenie we wrocławskim szpitalu (67 km od domu). Jestem w trakcie chemioterapii, a pod jej koniec zapadnie decyzja dotycząca operacji. Niestety, na obecnym etapie choroby nie przysługuje mi refundacja leku, który jest zalecany w trakcie leczenia tego typu raka i który w znacznym stopniu ogranicza możliwość mikroprzerzutów i przerzutów odległych (tzw. podwójna blokada). Zdecydowałam się na jego zakup, bo chcę wrócić do zdrowia, normalności, do pracy w szkole. Jedna dawka leku to koszt ok. 7,5 tysiąca złotych, a potrzebne jest 5 dawek. Moja kochana rodzina, bliscy i koleżanki z pracy bardzo mnie wspierają w różnych formach. Wiem jednak, że będę potrzebowała środków finansowych nie tylko na zakup leków, dojazdy, ale i leczenie następstw choroby, wizyty u specjalistów, rehabilitację. Jeśli możesz, chcesz, uwzględnij moją sytuację przy odpisie podatkowym. Będę bardzo wdzięczna.

43 160 zł z 40 000 zł
107%
Barbara Matulka, Piaseczno

Zbiórka na leczenie

Witajcie, zbieramy na wyleczenie Basi - matki trójki dzieci i babci pięciorga wnuków - ze złośliwej odmiany nowotworu płuc. Niestety przyjmowana przez Basię chemioterapia nie przynosi oczekiwanych skutków, z powodu obecności złośliwego genu, który nie pozwala na zabijanie komórek nowotworowych. Choroba poszerza się w szybkim tempie, dlatego trzeba działać tu i teraz. Jedyną szansą na ratunek jest leczenie nierefundowanym lekami, które mają zahamować postęp choroby i które w długotrwałej kuracji kosztują 30 tysięcy na miesiąc. Prosimy o Wasze wsparcie, gdyż sami nie poradzimy sobie finansowo, a pragniemy, aby Basia żyła z nami jak najdłużej. Będziemy próbować do ostatniej deski ratunku, mamy nadzieję, że nam w tym pomożecie. Każdego ofiarodawcę ogarniemy modlitwą. Dziękujemy z góry Ola

17 120 zł z 360 000 zł
4%
Edyta Bartoszek, Poznań

Na leczenie uzupełniające i rehabilitację

Od lat pomagam chorym i niepełnosprawnym jako oligofrenopedagog i rehabilitant wzroku. Chciałabym robić to dalej, lecz dziś to ja potrzebuję Waszej pomocy. W styczniu 2024 roku zdiagnozowano u mnie raka piersi. Za mną już chemioterapia i mastektomia radykalna. Przede mną radioterapia i hormonoterapia. Konieczna jest systematyczna rehabilitacja. Zalecono także leczenie uzupełniające nierefundowanym preparatem. Koszt miesięcznej kuracji to około 7 tysięcy złotych. Bez Was się nie uda... dlatego proszę Was o pomoc.

91 610 zł z 168 000 zł
54%