Zbiórki

Małgorzata Jacaszek-Piekarska, Skierniewice

Pomóżcie mi pokonać raka

Witam Was! Nazywam się Małgorzata Jacaszek-Piekarska. Jestem mamą trójki dzieci, do niedawna działałam też aktywnie zawodowo jako dziennikarka i pilot wycieczek. Jednak w styczniu dowiedziałam się, że mam raka piersi. Wynik histopatologiczny opisany bezdusznie jako najbardziej złośliwy rodzaj raka i HER2 pozytywny. To najbardziej agresywna postać raka piersi, a takie wyniki wskazują, że bez odpowiedniego leczenia w szybkim czasie może dojść do przerzutów. Czeka mnie długa walka. Okazuje się, że najlepszym rozwiązaniem i największą szansą na moje wyzdrowienie jest podanie kilku leków, w tym jeden o nazwie Perjeta. Niestety NFZ nie zrefunduje mi tego leku, który może uratować mi życie. Jedyna droga to opłacenie leku z własnych środków. Jestem obciążona genetycznie, dlatego będę musiała poddać się obustronnej mastektomii, a z rekonstrukcją i rehabilitacją koszt operacji to 150 000 zł. To nie jedyna operacja, która jest konieczna, będę musiała także mieć wycięte jajniki. Od kwietnia przechodzę chemioterapię, podczas której miałam liczne powikłania. Przeszłam groźną dla życia neutropenię, chemia uszkodziła mi także serce i spowodowała liczne problemy z wątrobą. W tej chwili na stałe muszę leczyć się u kardiologa i hepatologa oraz wykonywać co tydzień niezbędne badania. Poza chemioterapią biorę mnóstwo lekarstw i preparatów wspomagających moje leczenie, które jednak są bardzo drogie. Koszty związane z działaniami, które mogą uratować mi życie, są ogromne. Dla mnie dużym obciążeniem finansowym są już same dojazdy do szpitala, zakup lekarstw i innych środków medycznych, wizyty u specjalistów, badania. Jestem wciąż w trakcie chemioterapii. Tak naprawdę to walka każdego dnia. Wizyty u kolejnych specjalistów jak: kardiolog, chirurg, ginekolog, lekarz naczyniowiec, hepatolog i liczne badania diagnostyczne - to stało się codziennością. Potrzebuję również środków na wielokrotne badania PET, a koszt jednego takiego badania to 6 tysięcy złotych. Moje podstawowe leczenie potrwa jeszcze ponad rok. Potem będzie kolejny etap leczenia. Leczenie raka jest bardzo obciążające dla całego organizmu, ale także dla psychiki. Ja staram się trzymać, bo muszę być silna dla moich dzieci, które mają tylko mnie. Walka z rakiem jest bardzo długa i bardzo ciężka. Ale można ją wygrać przy odpowiednim leczeniu i wsparciu. Bardzo dziękuję wszystkim osobom, które piszą mi ciepłe słowa, wszystkim darczyńcom!!! Dzięki Wam wyszłam z "dołka psychicznego", stałam się silniejsza i uwierzyłam, że razem można pokonać wszystko. Jako dziennikarka wiele razy wspierałam akcje charytatywne. Tym razem to ja potrzebuję pomocy. Jest mi ciężko prosić o pomoc, ponieważ nigdy wcześniej tego nie robiłam. W tej chwili przebywam na zwolnieniu lekarskim. Przede mną jeszcze długie leczenie. Dzięki Waszej pomocy mogę wyzdrowieć. Jestem samotną matką. Mam wspaniałe dzieci, dla których chcę żyć. Przed chorobą byłam optymistyczną, ciągle uśmiechniętą osobą. Miałam w sobie mnóstwo energii, którą, jak twierdzą inni, przekazywałam dalej. Zawsze bardzo ważni byli dla mnie ludzie. Wiem, jak ważna jest pomoc innym. Nie spodziewałam się, że to ja będę potrzebować wsparcia. Zawsze byłam samodzielna, wychowywałam sama dzieci, byłam silna i zaradna. Kocham moje dzieci najbardziej na świecie i na nich mi najbardziej zależy. Praktycznie mamy tylko siebie nawzajem. Trzy lata temu moje dzieci straciły babcię, która przegrała walkę z rakiem, a teraz ich dziadek jest nieuleczalnie chory na stwardnienie boczne zanikowe, jego stan jest już krytyczny. Mają tylko mnie, tylko na mnie mogą liczyć. Wiem, jak bardzo się martwią. To dla nich muszę wyzdrowieć!!! Pomóżcie, proszę. Jestem wdzięczna za każdą kwotę. Wierzę, że razem może się wszystko udać. Dzięki Waszej pomocy będę mogła wyzdrowieć! Życzę Wam wszystkim dużo zdrowia, bo to najważniejsze! Przy wpłatach za pomocą przelewów proszę pamiętajcie o wpisaniu mojego nazwiska: Małgorzata Jacaszek-Piekarska oraznr: 111051. Bardzo dziękuję!

73 518 zł z 300 000 zł
24%
Barbara Pielka, WOLBROM

Zbieram środki na leczenie raka piersi nierefundowanym lekiem.

Witam, mam na imię Basia, mam 55 lat, jestem mężatką, mam dwie dorosłe córki oraz trzech wspaniałych wnuków. Na początku tego roku na USG wykryto u mnie guza w piersi prawej oraz węzłach chłonnych. Biopsja wykazała, że jest to nowotwór złośliwy - rak piersi prawej T4bN1M0, podtyp biologiczny luminalny B, HER2 dodatni. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii (tzw. czerwonej). Na ostatniej wizycie zostałam poinformowana o możliwości i celowości leczenia lekiem, który niestety w Polsce nie jest refundowany w moim wskazaniu przez NFZ. Lek ten blokuje aktywność receptora HER2, tym samym blokuje wzrost komórki raka i jego rozprzestrzenianie się w trakcie chemioterapii. Koszt jednej dawki leku to ok. 11 000 zł. Mimo ciężkich chwil, z jakimi przychodzi mi się borykać w trakcie leczenia, wiem, że w chorobie najważniejsze jest pozytywne myślenie i to ono oraz rodzina dają mi siłę do walki. Bardzo proszę o wsparcie w walce z moją chorobą. Dziękuję wszystkim za wsparcie i pomoc.Basia

44 154 zł z 50 000 zł
88%
Sylwia Czyżewska, ząbki

Leczenie oraz badania

Nazywam się Sylwia, mam 44 lata. Wychowuję sama dwóch dorastających synów. W grudniu 2016 roku zdiagnozowano u mnie rozsianego raka piersi. Był to dla mnie cios, ponieważ całe życie pomagałam innym - byłam honorowym dawcą krwi oraz szpiku. Choroba wywróciła moje dotychczasowe życie do góry nogami, zostawił mnie partner, zostałam z problemami całkiem sama, bez środków do życia. Postanowiłam zawalczyć i podjąć leczenie. Najpierw długa chemioterapia, następnie mastektomia piersi z usunięciem węzłów chłonnych. Potem miało być już z górki - rekonstrukcja piersi oraz 5 lat leczenia hormonalnego. Niestety znów dostałam kopniaka od losu. Podczas podróży z synem do rodzinnego Włocławka straciłam przytomność i dostałam ataku padaczki. Obudziłam się w szpitalu. Po cyklu badań wykryto u mnie guza przysadki mózgowej. Lekarze zalecili obserwację oraz liczne badania, nie wszystkie refundowane. Serdecznie proszę o pomoc, by móc się leczyć i żyć dla moich synów. Styczeń 2021: Jestem wciąż pod stałą opieką i obserwacją lekarzy w sprawie guza przysadki. Niestety efektem zmian w mózgu jest dodatkowe leczenie z powodu ataków padaczki… Za kilka miesięcy czeka mnie drugi etap rekonstrukcji piersi oraz związana z nim rehabilitacja. Styczeń 2022: Od początku roku leżę w szpitalu, czekają mnie długie rehabilitacje. Bardzo dziękuję za każde, nawet najmniejsze wsparcie. Marzę, żeby znów żyć jak dawniej, ale potrzebuję jeszcze odrobinę Waszej pomocy, by móc stanąć na nogi. Chciałabym żyć i być dla moich dzieci oparciem, ponieważ mają tylko mnie. Dziękuję z całego serca.

5 118 zł z 30 000 zł
17%
Tamara Czajkowska, Izabelin

Doksorubicyna liposomalna to dla mnie ogromna szansa

Szanowni Państwo, guz jajnika zdiagnozowano u mnie 3 grudnia 2018. Operacja odbyła się 7 stycznia 2019. Badanie histopatologiczne było bezwzględne - nowotwór złośliwy III stopnia i na dodatek nietypowy jak na guz jajnika bo jasnokomórkowy. W marcu rozpoczęłam chemioterapię w szpitalu w Wieliszewie. Standardowo w takim przypadku jak mój podaje się dwa preparaty: karboplatynę oraz paklitaksel. Niestety na paklitaksel i całą grupę taksoidów (mimo dwukrotnej próby podania w warunkach szpitalnych) jestem uczulona. Zgodnie z zaleceniami specjalistów niezbędne jest podanie oprócz karboplatyny drugiego preparatu. Niestety NFZ nie refunduje w moim przypadku nic poza taksoidami, a na te jestem uczulona. Koło się zamyka. Zarówno prowadząca mnie dr Justyna Barzał jak i dr Kuc-Rajca z Instytutu Onkologii na Ursynowie zalecają podanie 6 dawek doksorubicyny liposomalnej w postaci leku CAELYX.

9 204 zł z 18 000 zł
51%
Leszek Jabłoński, Łódź

Leszek walczy z nowotworem nerki. Jest szansa na powodzenie!

Szanowni Państwo, mam na imię Leszek, mam 79 lat, mieszkam w Łodzi. Jestem emerytowanym inżynierem, wieloletnim urzędnikiem, a przede wszystkim mężem, ojcem i dziadkiem. Niewinny ból barku w styczniu 2018 r. okazał się zburzyć moją, dotychczas spokojną emeryturę. Diagnoza - nowotwór nerki z przerzutami do kości – całkowicie zmieniła codzienność. W lutym przeszedłem operację usunięcia nerki i rozpocząłem intensywne leczenie. Od zeszłego roku jestem pod opieką lekarzy z oddziału Centrum Diagnostyki i Terapii Onkologicznej w Tomaszowie Mazowieckim. Lekarze na wstępie przedstawili mi trzy drogi postępowania. Pierwsza to lek Sutent, który niestety po okresie trzech miesięcy w badaniach nie przyniósł na tyle dobrych rezultatów, aby NFZ wyraziło zgodę na finansowanie leczenia. Moje wyniki przekroczyły normy poprawy stanu zdrowia określone przez NFZ o jedyne 5%. Niestety leczenie przerwano i skierowano mnie na kolejną ścieżkę. Drugą ścieżką był lek Nivolumab, który podobnie jak w ścieżce pierwszej po około trzech miesiącach również nie przyniósł wyników zgodnych z normami NFZ. Leczenie przerwano i skierowano mnie na ścieżkę trzecią. Trzecia ścieżka to połączenie codziennego stosowania leku Sutent oraz wlewów z leku Nivolumab dokonywanych raz na dwa tygodnie w Centrum Diagnostyki i Terapii Onkologicznej w Tomaszowie Mazowieckim. Trzecia ścieżka okazała się w moim przypadku idealna, bo pozwoliła mi wrócić do sprawności i funkcjonować całkowicie normalnie. Wchłonął się bolesny guz na barku, poprawiają się wyniki. Terapia dała też nadzieję na przyszłość. Niestety jest to ścieżka nierefundowana. Leczenie musi trwać minimum 18 miesięcy. Miesięczny koszt leczenia to 19.031,86 zł. Bardzo trudno jest mi prosić o pomoc. Zwykle bywałem w odwrotnej sytuacji. Ale rzeczywistość zmienia się nie tylko dla mnie, ale i dla moich bliskich. Kwota 342.573,48 zł, którą przy obecnych cenach muszę zapłacić za minimalny okres terapii, za same leki, jest dla mnie niewyobrażalna i abstrakcyjna. Dlatego proszę o pomoc i dziękuję za każdą złotówkę, Leszek z rodziną

95 285 zł z 342 573 zł
27%
Grażyna Jungnickel, Kożuchów

Potrzebuję środków na dojazdy do ośrodka i konsultacje!

Mam na imię Grażyna. Mam 62 lata. Moją chorobę zdiagnozowano w maju 2018 r. We wrześniu przeszłam operację mastektomii prawej piersi, potem chemioterapię w klinice w Poznaniu. Jestem samotną emerytką i mieszkam w małej miejscowości oddalonej od kliniki 200 km. Mój proces leczenia wymaga cotygodniowych konsultacji onkologicznych związanych z powikłaniami po przeprowadzonej operacji. Moja niska emerytura nie pozwala mi na tak częste wyjazdy do kliniki, co powoduje, że proces leczenia się wydłuża. Ponadto kilka lat wcześniej przeszłam skomplikowaną operację kręgosłupa, po której do dzisiaj mam problemy z poruszaniem się, co dodatkowo utrudnia przemieszczanie się środkami komunikacji publicznej generując wysokie koszty przejazdów. Za Waszą pomoc i wsparcie z góry bardzo dziękuję.

1 938 zł z 8 000 zł
24%
Jarosław Wojtal, Raciaz

Chciałbym znowu stanąć na nogi

Witam! Nazywam się Jarosław Wojtal, mam 40 lat. Do zeszłego roku pracowałem jako zawodowy kierowca. Mam troje dzieci, dwóch synów w wieku 2 i 9 lat oraz 16-letnią córkę. Wspiera mnie również kochającą żona. Realizowałem swoje marzenie, by mieć własną firmę transportową, ponieważ kochałem to, co robiłem i na tym najlepiej się znam. Zaryzykowałem i osiągnąłem swój cel, ale musiałem zaciągnąć kredyt. Krótko po rozpoczęciu własnej działalności przyszła diagnoza - nowotwór złośliwy, mięsak, ulokowany w nodze. Ciężko pracowałem, by spełnić swoje marzenia. Szkoliłem się i zdobywałem doświadczenie, jednak choroba przekreśliła cały mój wysiłek. Zostałem z kredytami, które pomaga mi spłacać rodzina, ale brakuje pieniędzy na wszystkie pozostałe wydatki w tym oczywiście moje leczenie. Dziś potrzebuję pomocy w sfinansowaniu protezy podudzia, by jak najszybciej odciążyć rodzinę i móc wrócić do pracy. W roku 2017 w styczniu trafiłem do lekarza rodzinnego z małym guzkiem na prawej stopie w okolicy pięty. Doktor wysłał mnie na biopsję do COI w Warszawie no i wynik potwierdził jednoznacznie - nowotwór złośliwy mięsak Ewinga. Lekarz wyznaczył datę zabiegu na 18.05.2017. Miał to być prosty zabieg, lecz w trakcie okazało się, że guz jest dużo większy. Wycięto mi znaczną część pięty, lecz nie zachowano odpowiedniego marginesu z powodu ratowania funkcji stopy. Poprawnie nazwano to operacją zapobiegawczą, poprzedzoną radioterapią. Noga zaczęła się goić nad wyraz dobrze. Po kolejnym badaniu obrazowym oraz biopsji okazało się, że mam wznowę. 19.10.2018 r. przeszedłem operację - amputacja kończyny dolnej prawej na wysokości 1/3 podudzia. Jednym słowem był to dla mnie SZOK. Przez 1,5 roku borykałem się z olbrzymim bólem i nadzieją, że kiedyś to się zagoi i skończy się mój koszmar. Czasem myślę by się poddać, ale mam dla kogo walczyć. Staram się nie myśleć o chorobie, choć momentami nie potrafię ukrywać przed rodziną, że będzie ok. Jestem bardzo zmęczony tą chorobą. Moi rodzice są niepełnosprawni, zawsze starałem się im pomagać, a dziś to oni pomagają nam z całych sił. Nasza sytuacja finansowa nie jest dobra. Trudno mi prosić o pomoc, zawsze uważałem, że są bardziej potrzebujący ode mnie i cieszyłem się z tego co mam. Wstępny koszt protezy to 38 tysięcy złotych, które jest poza moim zasięgiem. Bardzo proszę Państwa o pomoc w zbiórce środków na protezę, która pozwoli mi na samodzielne funkcjonowanie.

30 057 zł z 38 000 zł
79%
Małgorzata Kamrad, Gliwice

Małgosia walczy z rakiem. Pomóż zdobyć środki na lek.

Jestem chora na raka piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Choruję już drugi raz w życiu na nowotwór. Pierwszy raz, gdy miałam 21 lat, i teraz, kiedy mam lat 45. Jestem w trakcie chemioterapii, ale czeka mnie także operacja - amputacja piersi.Lekarze poinformowali mnie, że mam możliwość leczenia indukcyjnego, lekiem nierefundowanym przez NFZ w moim wskazaniu, głównie z powodu kosztów, jakie generuje. Dzięki niemu mam szansę uwolnić się od raka z gwarancją, że już nigdy nie powróci. Przez 23 lata pracowałam na stanowisku pielęgniarki. Pełniłam służbę chorym - zarówno osobom starszym, jak i młodzieży. Mam też dwójkę dzieci, które są moim całym światem i są tylko na moim utrzymaniu. Oboje jeszcze się uczą, ale mimo że powoli wstępują w dorosłość, nadal potrzebują mamy.Jest mi o tyle trudniej, że wiem, że gdy mnie zabraknie, nie będą mogły liczyć na pomoc żadnego z rodziców. Ojciec dzieci nie żyje, od kiedy były małe. Niestety, moje dotychczasowe zarobki nie pozwalały mi na zaoszczędzenie wystarczającej kwoty potrzebnej na leczenie.Dlatego, drodzy Darczyńcy, zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Wierzę, że oddane dobro wraca. Kiedyś ja pełniłam służbę potrzebującym, a teraz sama jej potrzebuję. Spoglądam z nadzieją w przyszłość, mimo że jest ona w tym momencie dla mnie niepewna. Będę wdzięczna za każdą pomoc finansową.

29 517 zł z 44 064 zł
66%
Jacek Kropkowski, GDAŃSK

Proszę, pomóż zdobyć środki na nierefundowane leczenie.

Witam! Jestem Jacek, mam 58 lat, w listopadzie 2018 r. po przeprowadzeniu biopsji potwierdzono u mnie raka. Zbieram pieniądze na nierefundowane leczenie, konsultacje ze specjalistami i pobyt w klinice. Mam szanse dzięki Twojej pomocy pokonać chorobę. Leczenie wczesnych stadiów raka metodami refundowanymi przez NFZ wywołuje szereg nieodwracalnych powikłań: radykalna operacja powoduje okaleczenie i niesprawność, chemioterapia i radioterapia niszczy komórki rakowe, ale również i te zdrowe, co stanowi zagrożenie dla życia lub powoduje kalectwo. Duże szanse dla mnie na całkowite wyzdrowienie daje przeprowadzenie nowocześniejszych zabiegów mniej inwazyjnych, jak zabieg Nanoknife, zabieg HIFU oraz wspomagające zastosowanie hipertermii. Dodatkowo muszę zmierzyć się z kosztami licznych prywatnych konsultacji, badań i przejazdów do ośrodka leczenia. Zmieniłem radykalnie tryb swojego życia. Obecnie stosuję diety oczyszczające organizm z toksyn w celu wzmocnienia własnego systemu odpornościowego. Samopoczucie jest o wiele lepsze i powróciła nadzieja na wyzdrowienie. Oprócz raka mam problemy z kręgosłupem, posiadam orzeczenie o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności, jednak ZUS odmawia prawa do renty, dlatego pracuję z ograniczeniami. Prowadzę szkolenia i audyty w zakresie stosowania w praktyce prawa pracy, ubezpieczeń społecznych, RODO i PPK. Jeśli Ty lub Twoja Firma - Urząd ma z tym problemy, chętnie pomogę, dopóki sił i zdrowia wystarczy. Bardzo proszę o wsparcie finansowe i liczę, że razem z Tobą uda mi się chorobę pokonać. Z góry serdecznie dziękuję za pomoc Jacek Kropkowski

25 293 zł z 120 000 zł
21%
Monika Koszna, Poznań

Badania genetyczne szansą na zdrowie i dalsze leczenie

Cześć! Mam na imię Monika, mam 38 lat. We wrześniu 2015 r. zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy szyjki macicy. W listopadzie 2015 r. przeszłam operację usunięcia macicy z przydatkami i węzami chłonnymi. W wieku 35 lat nagle zawalił się mój cały świat. Na niecałe pół roku przed chorobą zakochałam się i moje życie stało się kolorowe, gdy poznałam Konrada. Do dzisiaj jest ze mną i wspiera tak, jak wspierać powinien partner. Przeszłam trudną operację, potem leczenie onkologiczne tj. chemioterapię i radioterapię. Choroba pozbawiła mnie takiego atrybutu kobiecości, jakim jest możliwość posiadania dzieci, ale nie była w stanie odebrać mi woli walki i woli życia. Dzielnie zniosłam to wszystko i po leczeniu zaczęłam wracać do zdrowia, pracy, sportu. Korzystanie z każdego nowego dnia nabrało nowego znaczenia. Niestety w 2018 r. badania kontrolne przyniosły złe wiadomości - przerzuty nowotworu do miednicy. Pojawiły się guzy umiejscowione przy żyłach biodrowych i moczowodzie. Niestety lekarze nie podejmą się operacji z uwagi na ich położenie. Kilka badań nie dało ostatecznej odpowiedzi. Zaproponowano mi standardowo chemioterapię lub radioterapię. Niestety skuteczność tego leczenia nie da efektu, gdyż są to miejsca słabo ukrwione. Nie ma możliwości wykonania markerów na raka szyjki macicy. Zwarta i gotowa do walki rozpoczęłam szukać innego rozwiązania. Szansą na wyzdrowienie i życie są badania molekularne wielogenowe. Z uwagi na długi czas po operacji należało sprawdzić próbki, czy takie badania mogą się odbyć. Udało się i próbki przeszły pozytywnie wstępną analizę jakości pod kątem badania wielogenowego. Celem jest wykonanie badania molekularnego z tkanki nowotworu​,​ aby znaleźć geny "kierujące" rozwojem danego typu raka, ale także po to, by sprawdzić czy istnieją mutacje w obrębie badanych genów​. Badania takie wykonywane są poza granicami kraju, w Szwajcarii lub Węgrzech. Możliwe są badania dla 58 genów metodą NGS. Koszt takiego badania to 3700 EUR, nie ma refundacji przez NFZ. Jest to przepustka do znalezienia mutacji w obrębie badanych genów jak również do terapii celowanych skorelowanych i nieskorelowanych z profilem molekularnym oraz badań klinicznych w Polsce i za granicą. Będą to kolejne koszty, o których dowiem się po tych badaniach genowych. Obecnie jestem na etapie poszukiwań funduszy na realizację powyższych badań, aby przejść dalej do kolejnego etapu - leczenia. Byłoby to dla mnie szansą na wyzdrowienie. MOJE ŻYCIE I ZDROWIENIE NIE ZALEŻĄ JUŻ TYLKO ODE MNIE, A OD WSZYSTKICH, KTÓRZY ZDECYDUJĄ SIĘ MI POMÓC. Biorąc pod uwagę znaczne koszty takiego leczenia, zwracam się z wielką prośbą do przyjaciół, znajomych i ludzi dobrej woli o drobne wsparcie. Nie poddam się, będę walczyć!

108 zł z 18 000 zł
0%
Maria Czajkowska, Warszawa

Pomóżcie nam sfinansować dalsze leczenie

Nasza kochana mama, babcia i teściowa Maria Czajkowska wiosną 2018 r. dowiedziała się, że jej dotychczasowy zdrowy organizm bardzo mocno zaskoczył ją i całą naszą rodzinę – usłyszeliśmy bardzo trudne do zrozumienia słowa… Zdiagnozowano złośliwy nowotwór jelita grubego z mutacja BRAF V600E bez stwierdzonych cech niestabilności mikrosatelitarnej. Zamiast cieszyć się wnukami, na które tak długo czekała, mama musiała podjąć heroiczną walkę o zdrowie i życie. Poddała się operacji chirurgicznej i chemioterapii. Ten etap leczenia okazał się nieskuteczny. Nie zawieszamy pomimo tego podjętej walki… Zależy nam na możliwości podjęcia kolejnych słusznych kroków, szukamy możliwości, które pomogłyby wrócić mamie do zdrowia, przedłużyć życie, gdyż mama bardzo chciałaby poznać swojego wnuka, który niebawem ma się urodzić. Mama jest w dobrej formie, jak na tego typu schorzenie, dlatego wierzymy, że uda się zastosować dodatkowe leczenie z dobrym rezultatem klinicznym. Obecnie mama przyjmuje chemie doustną i leki przeciwbólowe. Z uwagi na rodzaj mutacji nowotworu i brak odpowiedzi na dotychczasową chemioterapię, nie mamy szans na sukces procesu leczniczego, jeśli nie podejmiemy próby leczenia terapią celowaną. Szczególnie dobre rezultaty uzyskują pacjenci objęci celowanymi terapiami w trakcie leczenia zagranicznego. Dążymy do tego, aby leczenie w Polsce nowotworu jelita grubego, zarówno w przypadku leczenia refundowanego oraz tego już niefinansowanego w ramach ubezpieczenia zdrowotnego było skuteczne. Jednakże na chwilę obecną polscy specjaliści rozkładają z ubolewaniem ręce… Chcielibyśmy móc skorzystać z terapii nie trzymając się ograniczeń refundacyjnych oraz zbadać indywidualne cechy guza i precyzyjnie dobrać terapie celowaną, co z dotychczasowych już badań wiemy, że jest bardzo kosztochłonne. Ubiegamy się o uzyskanie tzw. drugiej opinii - konsultacji medycznej za granicą, dzięki której moglibyśmy odbyć wizytę w jednym z europejskich ośrodków onkologicznych i spotkać się z tamtejszymi lekarzami specjalistami. Dodatkowo chcielibyśmy wesprzeć naszą Marysię hipertermią, jako metodą dodatkowego uzupełnienia leczenia nowotworu. Mama cierpi na silne bóle także w okolicy kręgosłupa, gdyż obecnie już mniej aktywny tryb życia zaczyna zabierać jej witalność, którą w szczególności próbujemy aktywizować spotkaniami z wnukami i rodziną, ale także masażami, pomagającymi pozbyć się chociażby części dolegliwości. W celu zagwarantowania mamie maksymalnej wygody zdecydowaliśmy się na masaże domowe - są to usługi wyłącznie płatne. Z góry bardzo dziękujemy za okazane zainteresowanie, poświęcony czas, modlitwę oraz ewentualne umożliwienie pomocy materialnej, wszystkim ludziom dobrej woli, którzy postanowią wspomóc w dążeniu do zdrowia naszą bohaterską, wyjątkowo dzielną i kochaną mamę, babcię i teściową Marię. W obecnej sytuacji nie chcielibyśmy tracić cennego czasu...

1 966 zł z 50 000 zł
3%
Katarzyna Kaizer, Łódź

Konsultacje, tłumaczenie i diagnostyka, a potem operacja

Witam, mam na imię Kasia. Jestem szczęśliwą mamą 9-letniej córeczki. W 2014 r. los sprawił mi psikusa i zamiast jechać na wakacje pojechałam do szpitala. Niestety, tam już zostałam. Zdiagnozowali u mnie GUZA OKOLICY SZYSZYNKI. W Zgierzu zostałam zoperowana przez wspaniałego lekarza. Mimo bardzo trudnej operacji (ze względu na umiejscowienie guza) wszystko poszło dobrze. Potrzebowałam trochę czasu, aby dojść do siebie. Było ciężko, ale nie poddałam się, walczyłam niemal każdego dnia. Chciałam wrócić do zdrowia i zacząć ponownie normalnie żyć życiem jak sprzed operacji. Z czasem zaczęłam bawić się z córką, chodzić z nią na spacery, plac zabaw. Przestałam widzieć podwójnie. Mogłam znów czytać. Zaczęłam spotykać się z przyjaciółmi. Wróciłam do pracy. Zaczęłam robić rzeczy, które może robić każda zdrowa osoba. I tak się czułam. Zapomniałam o chorobie. Niestety, ponowny rezonans magnetyczny z dnia 21/11/2018 r. wykazał w III-ej komorze masę resztkową guza oraz aktywne wodogłowie. 29/12/2018 r. wykonano endoskopową wentriculostomię III komory. Dzięki Bogu przebieg zabiegu był pomyślny. Lekarz udrożnił mi przepływy. Zostało usunięte wodogłowie, ale niestety obraz potwierdził miejscową wznowę guza, który z każdym kolejnym rezonansem rośnie. 19/03/2019 r. miałam wizytę lekarską u neurochirurga, który mnie operował w 2014 r. Lekarz zalecił zaczekać i od 06/2019 r. raz na rok robić rezonans magnetyczny w celu ustalenia przyrostu guza i dalszego leczenia. W przypadku pogorszenia stanu zdrowia niezwłocznie mam przyjechać do szpitala. Mamy 03/2022: guz z każdym rezonansem jest większy. Za chwilę kolejny rezonans i czekanie, niepewność... Strasznie się boję. Mam 9-letnią córkę i kochającego męża. Chcę dla nich żyć. Widzieć jak córka dorasta, idzie do szkoły, pracy. Wrócić do zdrowia. Zacząć żyć bez bólów głowy, strachu przed każdym kolejnym dniem. PROSZĘ O POMOC. POMÓŻ MI ZEBRAĆ PIENIĄDZE NA KOSZTOWNE WIZYTY LEKARSKIE, BADANIA, DIAGNOZĘ, DOJAZDY I OPERACJĘ. Niestety ponowne otwarcie głowy wiąże się z bardzo dużym ryzykiem. Samo umiejscowienie guza (III komora głowy - guz okolicy szyszynki) i zrosty powodują ryzyko powikłań. W Polsce nie zostałam zakwalifikowana na leczenie metodami mniej inwazyjnymi niż otwarcie głowy m.in. metodą protonową - w Krakowie, cybernożem - w Wieliszenie, ze względu na bliskość narządów sąsiadujących z guzem. Dlatego proszę o wsparcie finansowe w celu dalszego leczenia poza granicami naszego kraju. Dziękuję w imieniu moim, mojej córki i męża.

11 056 zł z 75 000 zł
14%