Zbiórki

Yulia Petukhova, Tłuszcz

Dziękuję!

Zbiórka została zakończona! ******************************************************************************************************** Mam na imię Yulia (Julia). Mam 36 lat. Pochodzę z Syberii, a dokładnie z południowego Uralu z miasta Czelabińsk. Do 33 roku życia mieszkałam w Rosji. Ukończyłam studia prawnicze, przez 15 lat pracowałam jako radca prawny. Zawsze prowadziłam zdrowy i aktywny tryb życia. W związku z tym, że mam polskie korzenie, byłam członkinią Organizacji Polonijnej „Solaris” w Czelabińsku. Nasza organizacja to stowarzyszenie potomków Polaków na Syberii, osób o polskich korzeniach, a także wszystkich zainteresowanych polską kulturą i tradycjami. Tam uczyłam się języka polskiego i marzyłam o Polsce. Zawsze wierzyłam, że marzenia się spełniają. Dzięki losowi poznałam swojego męża – podróżnika po Syberii, artystę-rękodzielnika Piotra i 3 lata temu przeprowadziłam się do Polski. Ułożyłam tu swoje życie: mieszkamy z Piotrem na wsi, znalazłam też pracę. Mieliśmy wielkie plany na przyszłość, marzyliśmy i radowaliśmy się z naszego szczęścia, ale w połowie października tego roku nagle dowiedziałam się o mojej chorobie. Mam przewlekłą białaczkę szpikową, rozpoznaną w kryzie mieloblastycznej. W lutym 2020 r. miałam przeszczepienie szpiku od mojej rodzonej siostry. Obecnie przechodzę leczenie i rehabilitację. Zbieram środki na dojazdy do szpitala, ponieważ mieszkam poza Warszawą, opłatę leków oraz rehabilitację po przeszczepie. Jestem osobą silną, mam syberyjski charakter, nie poddaję się, myślę pozytywnie. Jestem młoda, mam całe życie przed sobą, mam kochanego męża, rodziców, siostrę i innych członków rodziny. Potrzebuję Waszej pomocy, bo mam trudny etap w życiu. Wierzę w dobre serca ludzi i jasną stronę życia. Gorąco pozdrawiam i z góry dziękuję.

10 585 zł z 10 000 zł
105%
Patrycja Frejowska, Warszawa

Potrzebuję wsparcia do walki z chorobą

Mam na imię Patrycja, mam 44 lata. Jestem mamą Mikołaja, którego wychowuję samotnie. W maju 2017 wyczułam guzek w piersi, który okazał się złośliwym nowotworem z przerzutami do węzłów chłonnych. Mój świat stanął w miejscu, jednak postanowiłam potraktować tę sytuację zadaniowo, jak coś przejściowego. Operacja, chemioterapia, naświetlania, rehabilitacja. Były trudne momenty, leczenie znosiłam wyjątkowo źle. Ponieważ mój rak był mocno złośliwy i hormonozależny, lekarze zalecili mi także usunięcie jajników. Minął rok od zakończenia leczenia systemowego, obecnie przez 5 lat poddawana będę nierefundowanej hormonoterapii oraz kroplówkom zabezpieczającym przed przerzutami do kości. Niedawno komplikacje po chemii i wprowadzeniu w stan menopauzy dały o sobie znać. Pojawiło się u mnie kilka schorzeń autoimmunologicznych, sarkoidoza, osteoporoza, osłabienie wątroby, astma i depresja. Lekarze przepisują coraz więcej nierefundowanych drogich leków i badań diagnostycznych, a środków finansowych zaczyna zwyczajnie brakować. Niestety 500+ nie dotyczy chorujących, którzy realnie ich potrzebują. Bardzo proszę o wsparcie, bez Waszej pomocy nie dam sobie sama rady.

24 718 zł z 30 000 zł
82%
Alicja Kacprzak, Łódź

Och, życie, kocham cię nad życie...

Witam, mam na imię Alicja, mam 61 lat, od roku emerytka. Los tak mnie nieszczęśliwie doświadczył, że obecnie jestem sama, ale NIE SAMOTNA... Cytując słowa mojej Przyjaciółki Ewy: jestem "kobietą pełną werwy, wigoru i życia, teraz przepełniona wiarą i wielką nadzieją". O tym, że paskudny guz "zagnieździł się " w moim prawym płucu, dowiedziałam się zupełnie przypadkowo. Po przejściu na emeryturę, wiosną 2019 roku, zapragnęłam wyjechać do sanatorium. Przed wypełnieniem wniosku do NFZ lekarz rodzinny skierował mnie również na badanie rtg płuc (było wymagane!). Wynik okazał się dramatyczny - guz wnęki prawej wielkości 36x32x31 mm. Kolejne badania, pobyt w szpitalu i pierwsza decyzja: "chora niezakwalifikowana do leczenia operacyjnego". Kolejne dni wypełnione smutkiem i lękiem, ale i mobilizacją do poszukiwaniem odpowiednich lekarzy, konsultacji i kolejnych badań, w tym badania PET. W m-cu lipcu br. wspaniali lekarze ze szpitala WAM w Łodzi podjęli się usunięcia tego guza i szczęśliwie wycieli go w całości, ratując mi całe płuco!!! Wynik badania histopatologicznego: rak niedrobnokomórkowy, przerzut raka płaskonabłonkowego. Kolejne badania, wiele konsultacji u lekarzy specjalistów i poszukiwanie guza pierwotnego, który dał przerzut do płuca. Do dnia dzisiejszego wciąż nie odnaleziono pierwotnego ogniska nowotworowego, który zapewne tylko czeka, aby zaatakować. Dzisiaj jestem już po chemioterapii (leczenie uzupełniające, profilaktyczne), a w grudniu czeka mnie kontrolne badanie PET i wielka niewiadoma... Muszę przyznać, że ostatnie miesiące, dni obdarowały mnie wiarą w potęgę ludzkich serc, miłością i wielkim wsparciem!!! Mam jeszcze małe marzenia, które tak bardzo bym chciała zrealizować. Pragnę w przyszłości być znów aktywną, służącą pomocą innym osobą, dzielącą się uśmiechem, radością i optymizmem, które przez całe dotychczasowe życie były moją wizytówką. Zebrane pieniądze chcę przeznaczyć na wydatki związane z chorobą: leki przepisane przez lekarza, dojazdy do ośrodka leczenia, dodatkowe konsultacje oraz badania diagnostyczne. Proszę uprzejmie, pomóżcie mi wygrać z tą ciężka chorobą. Każda złotówka w obecnej mojej sytuacji finansowej jest bezcenna. Z góry pięknie, z całego serca dziękuję :)

1 930 zł z 20 000 zł
9%
Sylwia Fleszar, Wrocław

Potrzebuję pieniędzy na leczenie.

Mam 44 lata, 2 wspaniałych dzieci i kochającego męża. W 2016 zachorowałam na raka piersi. Przeszłam 2 operacje, chemię, radio i hormonoterapię. Myślałam, że jestem już zdrowa, że choroba odpuściła. Niestety w sierpniu 2019, dostałam ataku padaczki... Diagnoza: rozsiew do mózgu. Jestem po 10 naświetlaniach całego mózgowia. Niestety, po 2 latach leczenia guzy znów zaczęły rosnąć. Obecnie zaczynam leczenie stereotaktyczne - naświetlania punktowe, bezpośrednio w guzy. Po kolejnych - 3 już naświetlaniach nie mogę być ponownie naświetlana, bo może dojść do marskości mózgu. Obecnie dalej występują u mnie napady padaczki, leczę się w Warszawie. Dostaję zestaw leków, które mam nadzieję, że choć na jakiś czas pomogą. Proszę o każdą złotówkę, którą będę mogła przeznaczyć na leki wspomagające odporność, rehabilitację, wizyty, konsultacje i dojazdy do Warszawy, by móc jak najdłużej być ze swoją rodziną.Z góry bardzo dziękuję.

50 579 zł z 100 000 zł
50%
Joanna Dymowska, Marki

Rehabilitacja ręki po wycięciu węzłów chłonnych

W 2013 roku dowiedziałam się o swojej chorobie. Diagnoza brzmiała - nowotwór piersi z przerzutem do węzłów chłonnych.W tym momencie zatrzymało się moje normalne życie, z całym swoim biegiem pomiędzy pracą a domem. Przeszłam 2 operacje, potem chemię i naświetlania. Po roku byłam gotowa by wrócić :-) Udało się, choć w związku z wycięciem węzłów chłonnych lewej ręki moja sprawność została ograniczona. Musiałam zrezygnować z wielu pasji, a w pracy czekała mnie niespodzianka - degradacja, odsunięcie na boczny tor. Nie poddałam się, zmieniłam pracę i nawet awansowałam. Niestety moja codzienność to konieczność ciągłej rehabilitacji (ok. 5 tys. zł rocznie) i wciąż malejąca wydolność ręki. Kilka lat temu dowiedziałam się, że w Polsce pojawiła się możliwość nowatorskiej operacji, że dr Daniel Maliszewski z Pomorza przeszczepia węzły chłonne i łączy naczynia limfatyczne metodą LVA. Dostałam się na konsultację, zostałam zakwalifikowana do operacji. Niestety czas oczekiwania na NFZ to ok. 8 lat - to czas, w którym prawdopodobnie dla ręki byłoby już późno. Dzięki oszczędnościom i Waszej pomocy przeszłam operację komercyjną, której koszt wyniósł ponad 26 tys. zł.Do tego doszła intensywna rehabilitacja po zabiegu, dojazdy na Pomorze i pobyt tam. Stan mojej ręki jest lepszy, ale wciąż wymagam stałej rehabilitacji (ruchomość blizn, by zapobiec zastojom chłonki i opuchliźnie). Od kilku miesięcy doszły problemy z przeciążeniem ręki - łokieć tenisisty i golfisty, zespół de Quervaina. Czeka mnie kolejna operacja i dalsza intensywna rehabilitacja. Jeśli macie ochotę wesprzeć moją zbiórkę, to bardzo DZIĘKUJĘ :-)

11 343 zł z 30 000 zł
37%
Paweł Nogaj, Poznań

Chemia pomogła, chcę walczyć dalej.

Nigdy nie paliłem papierosów, a mimo to w marcu 2019 po serii badań zdiagnozowano u mnie nietypowy, bardzo rzadki typ nowotworu: wielokomórkowy rak neuroendokrynny płuca w stopniu IV. Właśnie zakończyłem ostatni zaplanowany cykl chemioterapii, której celem było zwalczenie guza neuroendokrynnego na płucu i jego przerzutu do wątroby. Pierwszy ciężki etap kuracji mam już za sobą. Dzięki wsparciu moich najbliższych i przyjaciół udało mi się przetrwać ten czas. Jestem optymistycznie nastawiony do życia, wyniki ostatnich badań po terapii wyglądają również bardzo obiecująco (rozsiew nowotworu został zmniejszony). Teraz czas na to, by przystąpić do dalszej kuracji. Przede mną kilkumiesięczna rekonwalescencja i obserwacja efektów zastosowanej kuracji. Ten czas chcę spożytkować między innymi na zebranie środków na dalsze leczenie. Optymizmem napawa fakt, że ciągle powstają nowe leki, metody leczenia i zewsząd płyną informacje o ich coraz lepszej skuteczności. I wiecie co? To mnie jeszcze bardziej pozytywnie nakręca! Celem mojej zbiórki jest zdobycie środków na innowacyjną formę immunoterapii nierefundowanym lekiem. Koszt takiego leczenia to w przybliżeniu miesięcznie 40 000 PLN. Kwota zawrotna, dla mnie i moich najbliższych - nieosiągalna. Każda pomoc jest dla mnie bardzo wartościowa. Te ostatnie pół roku było niesamowite dla mnie. Dobre słowo, spotkanie z życzliwymi lekarzami i pielęgniarkami, korespondencja ze specjalistami z całego świata. Wszyscy bezinteresowni, bardzo dobrze do mnie nastawieni. To bardzo mi pomaga. Chce mi się bardzo działać dalej i nieśmiało prosić Was o wsparcie, zarówno finansowe, jak i duchowe. Dziękuję Wam bardzo.

8 135 zł z 40 000 zł
20%
Żaneta Stolarz, Gostynin

Zbieram na nierefundowane leczenie raka piersi

O tym, że choruję na raka dowiedziałam się w sierpniu 2019 roku. Diagnoza: rak piersi Her2 (3+), bardzo agresywna postać raka, która wymaga natychmiastowego leczenia. Na zapoznanie się z możliwościami leczenie nie było wiele czasu, jeszcze mniej na podjęcie decyzji o wyborze właściwej ścieżki terapeutycznej. Na moje, i innych osób w podobnej sytuacji, szczęście istnieje lek, który może pomóc w walce z chorobą oraz umożliwić powrót do normalnego życia . Terapia w moim przypadku, czyli leczeniu przedoperacyjnym, w naszym kraju jest nierefundowana. Wlewy podawane są co trzy tygodnie przez 5 miesięcy wraz z chemioterapią. Każda dawka kosztuje 12000 zł. Jestem po trzech dawkach chemioterapii i nierefundowanego leku. Dlatego proszę o pomoc w sfinansowaniu następnych,bo tylko dzięki Wam, Darczyńcom będę mogła cieszyć się każdym kolejnym, przeżytym dniem. W imieniu swoim oraz całej rodziny jesteśmy bardzo wdzięczni za każdą pomoc!

7 878 zł z 55 000 zł
14%
Mirosława Dromlewska, Chełm

Cel został osiągnięty!

Jeszcze raz gorąco, z całego serca dziękuję za Darczyńcom za okazaną pomoc. Obecnie jestem po operacji i czekam na naświetlania. Jeśli chcesz pomóc, możesz wpłacić 1% na rzecz Fundacji Alivia. Przekaż 1% podatku! Numer KRS: 0000358654, cel szczegółowy: MIROSŁAWA DROMLEWSKA 111134 __________________________________________ 26 września 2019 r. w Centrum Onkologii w Warszawie u naszej Mamy potwierdzona została diagnoza raka piersi (HER 2 dodatni). Najskuteczniejsze obecnie leczenie tego nowotworu obejmuje chemioterapię, leczenie operacyjne oraz zastosowanie tzw. podwójnej blokady. Podwójna blokada to dwa innowacyjne leki. Pierwszy z nich jest dostępny i refundowany. Drugi - mimo podpisanej ustawy i podawanych w mediach informacji - nadal nie jest dostępny bezpłatnie dla pacjentów. Podanie jednocześnie obu leków znacząco zwiększa skuteczność terapii - wpływa na zmniejszenie lub nawet całkowite zlikwidowanie guza, co przekłada się na szanse na całkowite wyleczenie. LECZENIE: Kuracja obejmuje podanie w 6 cyklach 7 dawek (fiolek) leku razem z chemioterapią. Pierwsze podanie to podwójna dawka, tzw. nasycająca (2 fiolki). Kolejne 5 dawek podawane jest co 3 tygodnie. KOSZTY: Łączny koszt leczeniato 80 967,6 zł. Obecnie zakupiliśmy ze środków własnych 2 fiolki (23 133,6 zł), które Mama otrzymała 2 października br. Potrzebnych jest jeszcze 5 dawek. Koszt pojedynczej dawki to 11 566,80 zł, co daje kwotę 57 834 zł. Mając nadzieję, że refundacja będzie możliwa jeszcze w trakcie leczenia, do 15 października zbieramy fundusze na kolejną dawkę o wartości 11 566,80 zł. Jeśli pojawi się potwierdzenie o rzeczywistej refundacji leku, zbiórka zostanie zamknięta. W imieniu całej naszej rodziny jesteśmy ogromnie wdzięczni za wsparcie leczenia naszej Mamy.

41 554 zł z 53 834 zł
77%
Iwona Szymczyk, KATOWICE

Pomóż pokonać raka

Witam. Nazywam się Iwona Szymczyk, choruję na raka piersi Her2+. 02.07.2019 r. usłyszałam diagnozę - rak złośliwy piersi w postaci naciekającej. W jednej chwili życie wywraca się do góry nogami, gdy słyszysz „wyrok”. Zastanawiasz się, ile warte jest ludzkie życie – i uzmysławiasz sobie jak bardzo dużo. 29.07.2019 r. rozpoczęłam cykl 8 chemioterapii. Obecnie jestem po 4 chemiach czerwonych, a przede mną 4 chemie białe. Cały cykl będzie trwał około pół roku. Następnie około 3 tygodnie po jego zakończeniu w Centrum Onkologii w Gliwicach czeka mnie zabieg usunięcia guza, a następnie radioterapia. W związku z typem nowotworu, który posiadam, zostałam zakwalifikowana do podania dodatkowo 4 dawek leku (zaczynając podanie leku do drugiej chemii białej). Lek ten należy do leków nazywanych „przeciwciałami monoklonalnymi”, które przyłączają się do ściśle określonych cząsteczek występujących w organizmie i na komórkach nowotworowych. Lek ten może spowolnić lub zatrzymać wzrost albo może spowodować śmierć takich komórek. Lek ten może uratować mi życie, niestety w naszym kraju obowiązują procedury, które uniemożliwiają mi bezpłatne leczenie nim na chwilę obecną. Mimo pojawienia się leku na wrześniowej liście refundacyjnej, leczenie nim wciąż nie jest dostępne i nie wiadomo, kiedy lek pojawi się w szpitalach. Każda dawka leku to koszt około 12.000 złotych. Niestety nie mam dużo czasu, ponieważ dwie dawki leku muszę przyjąć już podczas podania 2 białej chemioterapii (24.10.), a następne dawki do 3 i 4 chemii. Nie wiem, co przyniesie los... Wiem jednak jedno: moje życie jest wypełnione osobami, dla których warto żyć, więc bardzo proszę o pomoc :)

46 559 zł z 45 000 zł
103%
Renata Radzięta, Mszczonów

Dziękuję za wszystkie wpłaty! Na tę chwilę zawieszam zbiórkę.

Nazywam się Renata Radzięta, choruję na raka piersi Her2 (3+) Ile warte jest ludzkie życie? Okazuje się, że bardzo dużo. W jednej chwili moje życie wywróciło się do góry nogami. Po usłyszeniu diagnozy moje życie nigdy już nie będzie takie samo. Okazało się, że nowotwór jest bardzo agresywny i wymaga natychmiastowego leczenia. Na szczęście istnieje lek, który może pomóc w pokonaniu nowotworu i powrocie do normalnego życia. Jest to lek o nazwie Perjeta. Może uratować mi życie, niestety w naszym kraju obowiązują procedury, które uniemożliwiają mi bezpłatne leczenie nim. Mimo pojawienia się leku na wrześniowej liście refundacyjnej, leczenie nim jest wciąż nierefundowane. W zeszłym tygodniu przyjęłam pierwszą, podwójną dawkę leku. Każda dawka kosztuje 12.000 zł. Czasu jest coraz mniej, ponieważ każdą dawkę trzeba przyjmować co trzy tygodnie, a łączny koszt takiej terapii przekracza możliwości finansowe naszej rodziny. Walka o życie trwa w każdej minucie. Fakt, że my, chorzy na raka musimy prosić innych o wsparcie jest przerażające i upokarzające. To niesprawiedliwe, że chorzy na raka muszą umierać, bo nie stać ich na leczenie, które powinno być dostępne dla każdego. Dlatego proszę o pomoc, bo tylko dzięki Wam, darczyńcom, będę mogła cieszyć się każdym kolejnym, przeżytym dniem.

37 228 zł z 40 000 zł
93%
Julita Kozłowska, Szczytno

Walka z nowotworem piersi, operacja i rehabilitacja

Witam Was! Nazywam się Julita Kozłowska i jestem mamą dwójki cudownych dzieci, 2,5-letniego Bartka oraz 8-letniej Lenki i żoną wspaniałego męża. Do niedawna byłam aktywna zawodowo, prowadząc swoją działalność gospodarczą. Walczę, bo nie jestem na tyle silna, aby się poddać. Dlaczego ja? Nie, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Bardzo chciałabym, żeby nikt nie musiał tych ciężkich chwil przechodzić. Mimo to diagnoza była dla mnie ciosem prosto w serce. Kiedy usłyszałam, że mam raka piersi, pierwsze o czym pomyślałam to, jak synek i córka poradzą sobie beze mnie, kto ich nauczy wszystkiego, co powinna przekazać mama. Kto je utuli w płaczu? Kto je zrozumie tak jak ja? Mam cudownego męża, który jest również cudownym tatą, jednak zawsze byłam pewna, że będę częścią życia swoich dzieci przez długi czas. Chciałabym być dla nich wsparciem i pomocą, uczestniczyć w wyborze studiów, sukni ślubnej, poznać partnerów, doczekać wnuków, móc ich kochać i rozpieszczać. Choroba sprawiła, że życie zatrzymało się, a wszystkie plany zawisły w próżni. Musiałam przerwać naukę w szkole kosmetycznej, a ze ściany zdjąć certyfikaty szkoleń. Środki do życia mocno się uszczupliły, jako że prowadziłam działalność gospodarczą, gdzie bycie chorym oznacza brak dochodu. Mąż stał się jedynym żywicielem czteroosobowej rodziny, z kredytem hipotecznym i innymi zobowiązaniami, które zostały zaciągnięte w trakcie prowadzenia wcześniejszej działalności. Niedługo przed chorobą postanowiłam otworzyć swój wymarzony salon kosmetyczny. Zapisałam się do szkoły, jeździłam na kursy... Teraz? Zostały mi certyfikaty, które musiałam zdjąć ze ściany opuszczając lokal, na który nie mogłam sobie dłużej pozwolić. Po salonie pozostało wspomnienie oraz kredyt. Aż po długim okresie płaczu i beznadziei uderzyła mnie myśl, niby prosta rzecz, choć może nie zawsze oczywista. Dotarło do mnie, że to przecież nie koniec. To nie koniec mojego życia, to nie koniec moich marzeń. Nadal żyję i mam szansę wyzdrowieć i spełnić marzenia swoje i swoich dzieci. Bardzo chcę tego, bardzo chcę wyzdrowieć. Jestem w trakcie chemioterapii pooperacyjnej, po obustronnej mastektomii z rekonstrukcją, choć jeszcze przede mną na pewno minimum jedna operacja, której koszt to około 15000 zł. Po chemioterapii pojawiła się polineuropatia, co sprawia, że wymagam szerokiej rehabilitacji. To koszt kilkudziesięciu tysięcy złotych. Po operacji czeka mnie jeszcze kilka lat ciągłych badań, wizyt w szpitalu i brania leków. Niezwykle ciężko jest mi prosić o pomoc, nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale choroba zmusiła mnie do tego. Proszę Was o pomoc i wiarę we mnie. Dziękuję!!!

86 094 zł z 100 000 zł
86%
Gabriela Łuczak, Andrychów

Rekonstrukcja oraz dalsze leczenie

O swojej chorobie dowiedziałam się 2017 roku, kiedy podczas mammografii zdiagnozowano u mnie trzy zmiany, z czego dwie zostały usunięte, następnie zbadane. Okazały się niegroźne. Trzecią zmianę pozostawiono do obserwacji. W marcu 2019 roku, przy kolejnym profilaktycznym badaniu piersi, zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy piersi z przerzutami na węzły chłonne pod pachą. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii, przede mną operacja, naświetlania i rehabilitacja. Moje życie wywróciło się do góry nogami. Częste chemioterapie powodują wahania nastroju i fatalne samopoczucie, przez co nie mogę pracować i przebywam na L4. Moja sytuacja finansowa znacznie się pogorszyła, doszły dodatkowe wydatki związane z dojazdami na chemioterapię oraz samym leczeniem. Choroba ta wymaga częstych wizyt u lekarzy. Niestety terminy na NFZ są bardzo odległe, a aktualnie nie stać mnie na prywatne wizyty i badania u specjalistów. Druga pierś jest również zagrożona. Po skonsultowaniu z lekarzem wiem, że będzie potrzeba częstych i dokładnych badań, a najlepiej byłoby profilaktycznie wykonać mastektomię, której nie refunduje NFZ. Radioterapię rozpoczęłam w marcu 2020 r. Leczenie zakończyło się bardzo silnymi poparzeniami. Nie mogłam doczekać się rekonstrukcji piersi, niestety stan skóry, która była zwęglona, czarna na to nie pozwalał. Towarzyszyły temu nie do zniesienia silne nerwobóle spowodowane licznymi uszkodzeniami nerwów. To wszystko przez długi czas uniemożliwiało podjęcie krokóww kierunku rekonstrukcji. Na tę chwilę jest rok 2022, staram się o rekonstrukcję piersi, niestety ten zabieg nie będzie należał do prostych, gdyż skóra po radioterapii jest w bardzo złym stanie. Będzie potrzebny przeszczep skóry z pleców i co się z tym wiąże przyjęcie się przeszczepu, gojenie, rehabilitacja. Po czym daleka jeszcze droga do celu: ekspander z częstymi uzupełnieniami, implant i na końcu rehabilitacja. Dlatego bardzo proszę o wpłaty, ponieważ w dobie pandemii dostępność do służby zdrowia, badań, terminów jest jeszcze bardziej ograniczona niż była. Chciałam bardzo podziękować wszystkim Darczyńcom, którzy wpłacili na konto mojej zbiórki oraz wszystkim tym, którzy to zrobią. Dziękuję.

54 081 zł z 75 000 zł
72%