Agata Tamas, Osielsko
Hej,
jestem Agata, mam 30 lat i niedawno zdiagnozowano u mnie bardzo złośliwego raka mózgu. Chciałabym opowiedzieć Wam moją historię i poprosić o pomoc w walce o życie.
Pochodzę z Bydgoszczy, ale niedawno przeprowadziłam się do Gdańska, bo dostałam świetną pracę. Zawsze bardzo lubiłam się śmiać i przebywać z ludźmi. Uwielbiam też jazdę na rowerze i nawet zimą nie dało rady mnie od tego odciągnąć.
Moja historia z glejakiem zaczęła się niepozornie, zaczęłam odczuwać pierwsze dziwne objawy w połowie stycznia tego roku. Byłam osłabiona, nie mogłam się skupić, pobolewała mnie głowa, ale myślałam, że to na pewno nic groźnego. Ale w którymś momencie pojawił się tak silny i długi ból głowy, że wylądowałam w szpitalu. Miałam afazję ruchową i zaburzenia czucia w prawej ręce.
Po wykonaniu rezonansu okazało się, że mam w mózgu guza. Lekarze stwierdzili, że trzeba operować natychmiast. Operacja mózgu zawsze łączy się z dużym ryzykiem. Mogłam mieć po niej problemy z mową i poruszaniem się. Na szczęście operacja przebiegła prawidłowo - mogłam normalnie mówić, a na drugi dzień po operacji nawet wstać.
Niestety to nie był koniec, trzeba było czekać na wyniki, żeby dowiedzieć się, jaki rodzaj guza znajdował się w mojej głowie.
Okazało się, że to glejak wielopostaciowy IV stopnia – najwyższy stopień złośliwości.
Pierwsza myśl to, co teraz będzie?
Prawda jest taka, że glejak powraca i jest potwornie złośliwy. Moje rokowania są bardzo niekorzystne, ale nie mogę po prostu poddać się. Mam 31 lat i zamierzam zrobić wszystko, aby zmierzyć się z tą straszną chorobą.
Zawsze byłam bardzo racjonalną osobą i z dystansem patrzyłam na rzeczy, które działy się dookoła mnie. Teraz też tak jest. Co najważniejsze, w tej walce towarzyszy mi moja wspaniała rodzina i super przyjaciele, którzy spędzali ze mną czas jeszcze w szpitalu, bardzo pomagali i do teraz cały czas są ze mną.
Swoją diagnozę otrzymałam w połowie lutego, teraz jestem już w trakcie radio- i chemioterapii. Biorąc pod uwagę fakt, że mój typ glejaka odrasta mimo resekcji, muszę spróbować metod, które powstrzymają lub spowolnią ten proces. Są one dostępne za granicą i niestety nie są refundowane przez NFZ. W tym wypadku chodzi o terapie zlokalizowane w Niemczech w Kolonii. Ośrodek zajmuje się terapią immunologiczną: http://www.iozk.de/en/start/home
Immunoterapia polega na leczeniu chorób nowotworowych poprzez wzmacnianie układu odpornościowego, zwalczając komórki nowotworowe. Terapia immunologiczna kosztuje wstępnie ok. 55 tys. Euro. Wraz z tłumaczeniem potrzebnych dokumentów oraz transportem koszty rosną, stąd gorąca prośba o wsparcie.
W najbliższym czasie planuję również przeznaczyć część zebranych środków na konsultacje z lekarzami i potrzebne badania diagnostyczne. Poza tym chciałabym część zebranej sumy przeznaczyć również na środki farmakologiczne potrzebne podczas leczenia. Część zebranych środków planuję wykorzystać także na rehabilitację oraz wizyty u logopedy.
Prawda jest taka, że niestety nie posiadamy takich pieniędzy, dlatego jeśli to tylko możliwe, ucieszę się z każdej możliwej pomocy. Każda mała złotówka się liczy, a ja bardzo dziękuję za pomoc. Nawet nie wiecie, jak bardzo! Dzięki!