Zbiórki

Dorota Głowacka, Bydgoszcz

Pomóżcie moim dzieciom mieć jak najdłużej mamę!

Drodzy Państwo, przede wszystkim dziękuję, że czytacie ten tekst. Mam 44 lata i od 6 lat choruję na nowotwór piersi. Usunięto mi pierś, jestem już po chemioterapii, odrosły mi włosy, wróciłam do własnej wagi, mogę zajmować się sama dziećmi i robić wszystko to, co robiłam do tej pory, ale to koniec dobrych wiadomości. Niestety obawiam się, że wszystko co dobre, zostanie mi po raz kolejny odebrane, bo mój rak mnie chyba bardzo lubi... Mam bardzo złośliwy nowotwór, lekarze określają go jako „potrójnie negatywny”, odporny na wszelką farmakoterapię. Niestety chemioterapia, jaką przeszłam, nie jest w stanie pokonać złośliwości zdiagnozowanego u mnie nowotworu, a lekarze nie są w stanie zaoferować mi już innych metod leczenia. Znowu mam powiększone węzły chłonne, szybko rośnie ilość komórek nowotworowych we krwi, pojawiło się też jakieś podejrzane ognisko w głowie, które będzie niebawem diagnozowane. Ale ja postanowiłam nie czekać biernie, aż rak się mocno rozwinie, a szukać innych, nierefundowanych metod leczenia i zrobić wszystko, co mogę aby pokonać chorobę. Szukam nowych możliwości leczenia. Środki chciałabym przeznaczyć na konsultację u specjalistów, dojazdy do ośrodka leczenia jak i badania diagnostyczne (choroba odebrała mi też pracę, jestem na rencie, a mąż zarabia niewiele). Może dotrę też do jeszcze innych form leczenia, za które pewnie również trzeba będzie płacić. Stąd moja ogromna prośba do Państwa o pomoc, bardzo Was moi Kochani proszę o jakąkolwiek pomoc finansową. Mam dwójkę cudownych dzieci: 5-letnią Kornelkę i 10-letniego Antosia, które to kocham najbardziej na świecie. To głównie dla nich walczę o życie i to one dodają mi siły i wspierają w chorobie. Postanowiłam zrobić wszystko co możliwe, aby wychować moje dzieci i otoczyć je miłością, na którą tak zasługują. Nikomu nie życzę tego towarzyszącego mi uczucia strachu, że może nie zdążę być przy moich dzieciach, kiedy najbardziej będą mnie potrzebować, nie będę mogła przytulić, pochwalić, cieszyć się z ich radości i wspierać w problemach. Będę Państwu wdzięczna do końca życia, no i moja cała rodzina również, bo możecie sprawić, żeby moje dzieci wyrosły na szczęśliwych ludzi, mając kochającą mamę u boku.

40 520 zł
50%
Katarzyna Wrońska, Warszawa

Dziękuję za wszystkie wpłaty! Na tę chwilę zawieszam zbiórkę.

Mam 39 lat. W czerwcu zdiagnozowano u mnie raka szyjki macicy. Mam 16-letniego syna, którego sama wychowuję. Pragnę wyzdrowieć dla mojego syna, który dopiero wchodzi w dorosłe życie. We wrześniu zaczyna naukę w nowej szkole, a ja nie będę mogła mu towarzyszyć. Czasem myślę, że to jakiś sen, z którego zaraz się obudzę! Niestety ten koszmar dzieje się naprawdę. Nie da się opisać co czuję. Strach i bezradność. Miałam tyle planów na przyszłość... Mam nadzieję, że z Waszą pomocą uda mi się pokonać raka i wychować syna. To moje jedyne marzenie. Potrzebuję pieniędzy na prywatne konsultacje i diagnostykę oraz leczenie. Bardzo proszę o wsparcie.

900 zł
7%
Katarzyna Drzewoszewska, Brzezie

Cel zbiórki został osiągnięty.

Szanowni Darczyńcy, jestem ogromnie wdzięczna za Wasze wsparcie! Udało się osiągnąć cel zbiórki, dlatego na chwilę obecną proszę o nieprzekazywanie darowizn. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Mam na imię Kasia. Na nowotwór piersi choruję od pół roku. Mam dziewięcioletniego synka Stasia, dla niego muszę i chcę być silna i zdrowa. Mieszkamy w leśniczówce w Brzeziu, w Borach Tucholskich, gdzie z mężem prowadzimy skup runa leśnego. Kocham przyrodę, zwierzęta, dlatego pośrodku wielkiego lasu mam piękny ogród, o który dbam, jak i o całe gospodarstwo. Z wykształcenia jestem pielęgniarką, zawsze służyłam pomocą chorym i potrzebującym. Dziś jest taki czas, że sama potrzebuję pomocy... ...ale to już nieaktualne :) Chciałabym z całego serca podziękować Wam wszystkim za wsparcie finansowe i psychiczne. Jestem po chemio i radioterapii. Obecnie biorę hormonoterapię i fizykoterapię, ale to tylko powrót do zdrowia. Jestem na dobrej drodze... Zbieram jeszcze na suplementację i dojazd na fizykoterapię, obliczyłam, że ok 3000 zł. Liczę na dobre serce i chęć Twojej pomocy. DZIĘKUJĘ!

14 790 zł
493%
Elżbieta Poszwald-Szczudło, Warszawa

Zbieram środki na drogie leki do walki z chorobą

Mam na imię Ela. Na nowotwór piersi choruję od 2015 roku. Mieszkamy z mężem w Warszawie. Mam trójkę wspaniałych dzieci i czwórkę ukochanych wnucząt, dla których muszę być silna i zdrowa. Bardzo lubię podróże, przyrodę i zwierzęta oraz przebywanie na świeżym powietrzu. Z wykształcenia jestem pielęgniarką i pracuję głównie z dziećmi. Zawsze służyłam pomocą ludziom chorym i potrzebującym. Obecnie nadszedł taki czas, że sama potrzebuję pomocy... Po wykryciu nowotworu przeszłam mastektomię piersi w listopadzie 2015 r. Po operacji amputacji piersi przeszłam wiele cykli ciężkiej chemioterapii. Niestety po długiej i mozolnej walce w kwietniu 2017 r. w wyniku upadku nastąpiło złamanie kości udowej lewej z podejrzeniem złamania patologicznego. Podczas operacji kości udowej została wykonana biopsja, która tylko potwierdziła wznowę i przerzuty na kości oraz żebra. Rozpoczęła się dalsza walka o moje zdrowie i ciężka rehabilitacja. Jestem bardzo pogodną i pełną życia osobą. Nowotwór zabrał mi zdrowie, ale nie poddam się i mam nadzieję na zwycięstwo z chorobą. Każdego dnia sił dodaje mi moja rodzina i przyjaciele. Koszty leczenia są ogromne i przewyższają możliwości finansowe mojej rodziny, dlatego zdecydowałam się znaleźć tutaj, w programie Onkozbiórka i prosić Was o pomoc w uzbieraniu środków na zakup drogich leków, konsultacji i badań. Do tej pory ja i moja rodzina wydaliśmy na leczenie wszystkie nasze oszczędności, dlatego bardzo was proszę o pomoc i o wpłaty dla mnie. Bardzo dziękuję za Waszą pomoc i serce.

3 696 zł
18%
Monika Dembek, Warszawa

Potrzebuję pieniędzy na rehabilitację ręki

Zaskoczył mnie w 42. roku życia. Nie pomyślałam "Dlaczego ja?!"... Życie... Pamiętam to jak dziś, jestem w pociągu i telefon. W słuchawce usłyszałam: "Mamy wynik biopsji. Rak. Sutka. Złośliwy". Sto myśli na minutę, ile pożyję, co z synem, jak ja to powiem (ja zawsze taka zdrowa). Przyjęłam to na klatę, musiałam, mam dla kogo walczyć. Kolejne wyzwanie w moim życiu, któremu trzeba stawić odważnie czoła. Następnego dnia spotkanie z lekarzem, konsylium, a tam informacja o przerzutach w węzłach chłonnych. Szybka decyzja - chemia, operacja, radioterapia. Leczenie trwało od 2.06.2016 do lutego 2017. Małe wyniszczenie organizmu od środka, ale byłam dzielna (przy wsparciu innych)! Wtedy, tak jak i teraz, pracuję zawodowo jako manager w klubie sportowym, gdzie prowadzę akademię dla dzieci (mój mały osobisty bank energii, tak potrzebnej w tej sytuacji). Minął już rok mojej mozolnej walki z rakiem, nie wygrałam, ale nie składam broni! Jestem już na kolejnym etapie - po operacji muszę mieć sprawna rękę! Codziennej rehabilitacji potrzebuje jak "wody ", wiąże się to jednak z dużymi kosztami. Kwota zbiórki na moje leczenie wzrosła, ponieważ krótko po operacji usłyszałam od pana profesora, że przede mną profilaktyczna, znów nierefundowana, operacja lewej piersi.. Cieszę się każdą chwilą, doceniam rzeczy, które kiedyś wydawały mi się błahe. Chciałabym, jak najdłużej mieć taką możliwość. Niestety cały 2017 rok to walka: najpierw operacja oszczędzająca, następnie usunięcie całej piersi prawej + uszkodzona ręka przez brak węzłów. Mam mutację genetyczną BRCA1, która jest właśnie potrójnie negatywna jak mój nowotwór, który został wykryty w piersi prawej i węzłach pachowych. Dlatego następnie profesor z Gdańska usuwa lewą pierś mówiąc: "Pani Moniko, musimy jeszcze zrobić porządek z lewa piersią, aby choroba nie powróciła, ponieważ pani nowotwór to taki "cichacz" :( Jestempo mastektomii piersi lewej wraz z rekonstrukcją jednoczasową. Po tygodniu wdaje się infekcja i jestem w czasie 4 miesięcy po 2 nieudanych próbach rekonstrukcji. Budzę się bez piersi... i mam informację: "Pani Moniko, nie udało się... Poczeka pani 6 miesięcy i postaram się zoperować". W 2018 jestem po szczęśliwej rekonstrukcji. Kiedy sądziłam, że wszystko już za mną, moja ręka miała odmienne zdanie. Ręka nie mieściła się w żadną bluzkę, była opuchnięta, nie można było wykonywać nią żadnych ruchów. To były kolejne tygodnie walki z chorobą i z własnym ciałem. Pojechałam do Słupska, tam byłam czwartą w Polsce pacjentką, u której przeprowadzono operację rekonstrukcji dróg chłonnych. Następnie długie miesiące rehabilitacji i już do końca tak będzie... Mam mutację skutkująca znacznie zwiększonym ryzykiem wystąpienia również raka jajnika i czekam tylko na informację od doktora: „Musimy, pani Moniko, usuwać". Rak trójnegatywny ma większą skłonność do nawrotów z szybkim wystąpieniem przerzutów, np. do kości, ośrodkowego układu nerwowego czy płuc. Ze względu na fakt, że potrójnie ujemny rak piersi rozsiewa się przede wszystkim drogą naczyń krwionośnych, trwają badania nad lekami, które miałaby na celu ograniczenie tworzenia się naczyń w obrębie guza, ale na razie nie zostały one jeszcze ujęte w standardach leczenia.

53 994 zł
67%
Tadeusz Krzemiński, Jedlicze

Tadeusz chciałby znowu móc normalnie jeść.

W roku 2007 zdiagnozowano u mnie raka gruczołu ślinowego, węzła chłonnego oraz kości żuchwy. Choroba postępowała bardzo szybko, jedynie szybkie działanie mogło zapobiec dalszemu rozwojowi i doprowadzić do całkowitego wyleczenia. Zostałem skierowany do Kliniki Nowotworów Głowy i Szyi Centrum Onkologii - Instytutu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Warszawie. Po wykonaniu badań w dniu 8-go stycznia 2008 roku przeprowadzono operację przeszczepu kości żuchwy, którą zastąpiono kością strzałki nogi lewej. Kość została wzmocniona płytami tytanowymi. Po operacji skierowany zostałem na radioterapię, którą odbyłem w tym samym Instytucie. Radioterapia trwała do końca marca 2008 roku. Następnie regularnie jeździłem na badania kontrolne do specjalistycznej poradni Centrum Onkologii. Według opinii lekarzy choroba ustąpiła całkowicie, ale z ostatecznym orzeczeniem należy poczekać po upływie pięciu lat. W międzyczasie poważnemu pogorszeniu uległ stan mojego uzębienia. Od wystąpienia pierwszych objawów, w ciągu pół roku zęby uległy zaczernieniu i po kolei należało je usunąć. Zęby zostały usunięte w Niepublicznym Zespole Opieki Zdrowotnej w Krośnie w sposób chirurgiczny. Po wygojeniu ran, powstałych po usuniętych zębach, zostały wykonane protezy zębowe, których używałem do roku 2012. W tym właśnie roku wystąpiły komplikacje związane z przeszczepioną kością. Stwierdzono, że płyty tytanowe podtrzymujące kość pękły i uszkodziły ją. W lipcu 2013 roku podczas operacji zostały usunięte płyty tytanowe. Nie był to koniec moich problemów. W Instytucie kilkakrotnie zbierało się konsylium chirurgów onkologów. Stwierdzono jednoznacznie, że pęknięte płyty uszkodziły kość, powodując jej zapalenie. Nie pomogły serie antybiotyków, które zażywałem. W październiku 2013, sierpniu 2014 oraz w lipcu 2015 przeprowadzono operacje chirurgiczne, w wyniku których przeszczepiona kość została usunięta całkowicie. Już wtedy nie było możliwe założenie żadnej protezy zębowej, gdyż nie miała ona oparcia, ze względu na brak dziąsła. Pokarm, który spożywam musiał być zmiksowany bądź bardzo rozdrobniony, ponieważ ze względu na brak uzębienia nie jestem w stanie go pogryźć. Kolejne badania w Warszawie pozwoliły mi dać nadzieję na lepsze życie. Konsylium chirurgów Kliniki Nowotworów Głowy i Szyi zakwalifikowało mnie na operację, która miała polegać na przeszczepie kości strzałki nogi prawej w miejsce brakującej żuchwy. W dniu 23-go listopada 2016 roku odbyła się w Instytucie Onkologii. Do chwili obecnej pozostaję pod stałą opieką Kliniki Nowotworów Głowy i Szyi. Jak do tej pory rehabilitacja przebiega pomyślnie. Lekarz prowadzący czekał na całkowite wygojenie ran i podjęcie dalszych kroków leczenia. W dniu 7-go lipca w Instytucie przeprowadzono chirurgiczny zabieg korekty wargi dolnej, która uległa deformacji podczas poprzednich zabiegów. Pragnę zaznaczyć, że pokarm spożywam przez cały czas w formie zmiksowanej lub mocno rozdrobnionej, co jest znacznym utrudnieniem w moim funkcjonowaniu. Ponieważ w Instytucie Onkologii nie wykonuje się operacji typowo stomatologicznych, zostałem skierowany do Kliniki Ortognatyki doktora Jagielaka, współpracującej z tą placówką, która jako jedna z nielicznych wykonuje zabiegi przewidziane dla takich schorzeń, które posiadam. Szczególnie zajmuje się osobami po przebytych chorobach nowotworowych. Niezbędne było w przypadku mojej osoby wszczepienie implantów do przeszczepionej kości, na których osadzona zostanie proteza zębowa. Do niej w tradycyjny sposób dopasowana zostanie proteza górna. Implanty są niezbędne ze względu na brak dziąsła, utraconego podczas poprzednich operacji. Koszt powyższych zabiegów został wyceniony na kwotę ponad 24 tysięcy złotych, których nie posiadam i nie jestem w chwili obecnej w stanie zdobyć. Aktualnie jestem w trakcie wykonywania zabiegów ortognatycznych. Do chwili obecnej koszty leczenia wyniosły około 18 tys. zł (posiadam na to faktury). Aby dokończyć leczenie (nastąpi to prawdopodobnie do połowy lipca br.) muszę zapłacić jeszcze około 6 - 7 tys. złotych. Do tej pory nikogo nie prosiłem o pomoc, gdyż sądziłem, że podołam tym problemom. Oszczędności, jakie posiadaliśmy, zostały wydane w trakcie leczenia (od 2007 roku). Zmuszony byłem zaciągnąć kredyt bankowy, którego spłata pochłania znaczne dochody z mojej emerytury. Skromne zarobki żony oraz moja emerytura nie pozwalają na normalne funkcjonowanie. Niestety nie mogę również liczyć na pomoc najbliższej rodziny, gdyż ich dochody są zbyt skromne, a mimo to w znacznym stopniu mi pomogli podczas choroby.

5 626 zł
80%
Małgorzata Korolska, Kwidzyn

Pomóż Małgorzacie ponieść koszty leczenia raka

Witam, zwracam się do Was z prośbą o dofinansowanie mojego leczenia onkologicznego. Mam 57 lat, dwoje dzieci i jestem szczęśliwą Babcią dwóch wnuczek. W kwietniu 2017 roku zdiagnozowano u mnie nowotwór jajników. Przeszłam poważną i bardzo rozległą operację. Ta informacja zwaliła mnie całkowicie z nóg. Badania genetyczne wykazały, że jestem nosicielką mutacji BRCA1. Straszne "paskudztwo". Przeszłam chemioterapię w 6 cyklach co 3 tygodnie. Mieszkam w Kwidzynie, a moje leczenie (operacja, konsultacje lekarskie i chemioterapia) odbywają się w Gdańsku. Odległość 100 km w jedną stronę. Z powodu mojej choroby ponoszę spore koszty leczenia związane z dojazdami do kliniki oraz lekarstwami, które wykupuję na receptę. Oprócz tego dodatkowo wizyty kontrolne w Poradni Genetycznej w Gdańsku i Poradni profilaktyki chorób piersi w Grudziądzu. Te wizyty w poradni genetycznej związane są z moim obciążeniem genetycznym (BRCA1), więc jestem pod ścisłym nadzorem poradni. Obecnie przebywam na wcześniejszej emeryturze, pracowałam 36 lat w warunkach szkodliwych (chemia) i miałam możliwość skorzystania z tego przywileju. Niestety nie mogłam długo nacieszyć się zdrowiem, zaczęła się walka z rakiem. Odchodząc na emeryturę miałam tyle planów i marzeń przed sobą i w jednej chwili moje życie się zatrzymało, a wszystkie plany szlag trafił. Teraz skupiona jestem tylko na swojej chorobie i jej leczeniu. Bardzo proszę o wsparcie w tej walce. Dziękuję i pozdrawiam. Małgorzata

8 443 zł
42%
Marek Sumiński, Śliwice

Udało się zgromadzić potrzebną kwotę na leczenie. Dziękujemy!

Obecnie udało się zgromadzić potrzebną kwotę na leczenie. Prosimy nie przekazywać dalej wpłat. ---------------------------------- Cześć! Nazywam się Marek Sumiński, mam 31 lat, mieszkam z żoną i córkami (Marta 6 lat i Emilka 3 latka) w niewielkiej miejscowości położonej w Borach Tucholskich, gdzie prowadzę niewielkie gospodarstwo rolne. Choruję na białaczkę włochatokomórkową. Przeszedłem już dwie serie chemioterapii, które niestety nie przyniosły skutków w leczeniu. Jest jednak dla mnie szansa na wyleczenie. Jest lo lek Zelboraf, którego niestety Fundusz Zdrowia nie chce mi zrefundować, a w pełni kwalifikuję się do podania tego leku. Co więcej jest ogromna szansa, że właśnie ten lek przyniesie rezultaty w leczeniu. Niestety jest on bardzo drogi i nie stać mnie na kupno, gdyż koszt 1 tygodnia leczenia to niecałe 4 000 zł, a leczenie może potrwać nawet kilka miesięcy. Dlatego zwracam się do Was o pomoc, żebym mógł wrócić do swoich niesfornych córek i kochającej żony.

72 405 zł
99%
Stanisław Wójcik, Kozienice

Proszę o pomoc w walce z rakiem.

Witam wszystkich. Miałem stałą pracę, spokojnie robiłem swoje, lecz w pewnym momencie choroba przerwała mi ułożone życie. Trafiłem z bólem do szpitala, gdzie usłyszałem przykrą dla mnie diagnozę, rak jelita grubego. Przeszedłem operację wycięcia raka, teraz aktualnie chodzę co 2 tygodnie na chemioterapię. Obecnie nie pracuję, jestem bezrobotny bez prawa do zasiłku, ze względu na okoliczność rozwiązania firmy, w której pracowałem. Mam kochającą rodzinę, jestem dziadkiem dwojga wspaniałych wnucząt w wieku 7 i 13 lat. Obecnie oczekujemy na narodziny bliźniąt w maju. Bardzo chciałbym widzieć, jak będą się rozwijały, dorastały pod okiem dziadka. Ze względu na duże koszty mojej choroby, dojazdy z Kozienic do Warszawy co 2 tygodnie, koszty leków i brak możliwości pracy chciałbym prosić was o pomoc finansową, która pomoże mi w walce z moją chorobą Jestem też na ścisłej diecie. Każda wpłacona złotówka może mi pomóc w walce z pasożytem. Dziękuję wszystkim za jakąkolwiek pomoc. Stanisław Wójcik

1 634 zł
3%
Anna Piwko, Nowa Sól

Ania walczy z nowotworem mózgu. Prosimy o pomoc!

Witam wszystkich! Nazywam się Ania i mam 31 lat. Mieszkam w Nowej Soli. Mam wspaniałą rodzinę, męża, dwóch synków bliźniaków. Dla nich wszystkich warto żyć, a ja bardzo tego pragnę. Jestem nauczycielką przedszkolną i kocham swoją pracę. Niestety w styczniu 2017 roku zdiagnozowano u mnie nowotwór mózgu w postaci glejaka wielopostaciowego o złośliwości IV stopnia. Jest to bardzo agresywny nowotwór zagrażający mojemu życiu. W lutym 2017 r. przeszłam operację w 10. Wojskowym Szpitalu Klinicznym w Bydgoszczy, podczas której guz mózgu został w całości usunięty. W marcu zostałam poddana 6-tygodniowemu leczeniu w Wielkopolskim Centrum Onkologii w Poznaniu, które polegało na chemioterapii i radioterapii (terapia skojarzona). Terapie tolerowałam dobrze. Od maja rozpoczynam kolejną chemioterapię złożoną z 6 cykli miesięcznych po 5 dni w miesiącu. Następnie mam zamiar po zakończeniu chemioterapii rozpocząć leczenie i moją walkę z nowotworem w niemieckiej klinice, która stosuje nowoczesne metody terapii. Ja i moja rodzina mamy ogromną nadzieję, że to leczenie pozytywnie powstrzyma rozwój mojej choroby oraz zlikwiduje zagrożenie życia. Koszty nowoczesnego leczenia są bardzo wysokie, dlatego bardzo proszę Państwa o pomoc finansową. Za każdą wpłatę będę wdzięczna z całego serca. Wygrajmy moją walkę z nowotworem wspólnie. Dziękuję wszystkim, Ania

85 584 zł
34%
Jadwiga Kwiecińska, Nowa Dęba

Na ten moment zawieszam zbiórkę. Dziękuję za wpłaty.

Dokładnie rok temu Jadwiga, pełna życia i energii pielęgniarka, usłyszała okrutną diagnozę. Guz mózgu. Świat Jadzi runął. Niedowierzanie, strach, rozpacz. Takie były pierwsze reakcje samej Jadzi, jej Rodziny, przyjaciół, koleżanek i kolegów z pracy. Obecnie Jadwiga jest po operacji usunięcia guza, po radioterapii. Nadal trwa chemioterapia, przesuwana niekiedy ze względu na zły stan zdrowia, czy nieprawidłowe wyniki. Dzięki pomocy ludzi dobrej woli mogliśmy uzyskać pomoc dla Jadwigi. Głównie zwroty za przejazdy do ośrodka leczenia i zakupy leków. Wszystkim bardzo serdecznie dziękujemy i prosimy o dalsze wsparcie.

6 660 zł
55%
Marian Sawczuk, Sarnaki

Marian wiele przeszedł. Teraz potrzebuje pieniędzy na leczenie.

Witajcie, nazywam się Marian Sawczuk. Mam 65 lat. Historia z moją chorobą rozpoczęła się w lipcu 2016 roku. Zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy jelita grubego. Wykonano zabieg operacyjny usunięcia guza w jelicie grubym. Słowo 'rak' totalnie mnie sparaliżowało. Był to podwójny wstrząs dla całej mojej rodziny, gdyż moja 32-letnia córka w tym czasie także chorowała na raka jelita grubego. Niestety zmarła na tę chorobę. Dlatego ja walczę z całych swoich sił, abym wyzdrowiał, bo chcę żyć, mam dla kogo - dla swoich kochanych wnuczków, żony, rodziny. Jestem świadom swojej choroby, tej strasznej choroby. Obecnie przyjmuję cykle chemioterapii. Przede mną kolejne badania stwierdzające, czy choroba postępuje dalej, czy się zatrzymała w rozwoju. Szukam skutecznych metod leczenia, które stosuje się w Polsce i za granicą. Niestety konsultacje, diagnostyka, leczenie w klinikach, dojazdy do placówek medycznych oraz zakup refundowanych i tych nierefundowanych leków to bardzo duży wydatek. W swojej walce potrzebuję Waszego wsparcia duchowego, ale także wsparcia finansowego, które umożliwi mi leczenie u specjalistów będących w stanie mi pomóc. Dziękuję.

31 782 zł
90%