Proszę o wsparcie w walce z chorobą.
Anna Lankau-Pogorzelska, Warszawa,
numer zbiórki: 111332
Dziennik
Wczoraj wróciłam do domu po tygodniowym pobycie w szpitalu. Miałam tam spędzić 3 dni, ale jak to w moim życiu bywa, mam szczęście w nieszczęściu, a tym razem polegało to na wyłapaniu w badaniach zatorowości płucnej typu jeździec, czyli gdyby zakrzep w lewej żyle płucnej się zerwał, nie miałabym szans napisania nic więcej tu ani gdzie indziej. Nie miałabym nawet sekundy. Tak więc zamiast planowanych naświetleń i biopsji wątroby, miałam przymusowe leżenie i przyjmowanie clexane w ilościach 2x80mg dziennie. Po operacji ortopedycznej miałam dawkę tego antyzakrzepowego specyfiku 40 mg/ dziennie. Lekarz onkolog, informując mnie o tym była blada. Echo serca i badania krwi pokazują, że zakrzep się rozpuszcza, ale swoje musiałam odleżeć, by uznano, że mój stan jest na tyle bezpieczny by wyjść do domu. Trwały więc wczoraj negocjacje co do L4 i mojego powrotu do pracy od dzisiaj. Obiecałam pracować w domu, nie forsować się i nie denerwować, ale ważne dla mnie jest by czymś zając głowę po tym tygodniu bezczynności i oczekiwania na lepsze wiadomości. Tak więc rak to jedynie jedna z wielu niespodzianek, które mogą Cię zaskoczyć. W życiu nie spodziewałam się, że lekka zadyszka przy spacerze lub przy ćwiczeniach z rehabilitantką może oznaczać przypadłość, która w złym scenariuszu zmiotłaby mnie z tego świata.
Krótka w sumie wizyta u onkolog prowadzącej. Nie poznałam jej. Też się zmaga ze swoim nowotworem. Echo serca jest w porządku, brak mutacji genu PIC3CA. Nowoczesne leki nie dały rady. Odstawione. W poniedziałek do szpitala na biopsję wątroby. Musimy się dowiedzieć co na niej tak rośnie i jak to leczyć. Wczoraj rozmawiałam z koleżanką. Była po wycięciu jajników i jajowodów, bo u niej tez zagościł nowotwór. Gdzie się nie rozejrzysz, ktoś coś ma. Jedno co dobre, szczegółowe badania wzroku pokazały, że oprócz tego, że gorzej widzę i powinnam wymienić szkła, niczym innym przejmować się nie muszę. Zapłaciłam też za ostatni etap leczenia stomatologiczno-chirurgicznego, co może zwiastować rychłe rozpoczęcie podawania kwasu na kości. Byłam też w kinie, na Jokerze 2, nie polecam. Główny bohater wpisuje dedykację w książce życzeniem śmierci na raka. Nieśmieszne, a do tego za dużo śpiewają i film jest nudny.
Widziałam też ciekawą rozmowę o przechodzeniu choroby nowotworowej, w której aktor, pan Tomasz Dydek zwrócił uwagę na fakt, że on z rakiem nie walczył, on raka leczył, bo jego zdaniem rak to choroba i trzeba ją leczyć. To podejście darzę sympatią.
Opis zbiórki
Nazywam się Anka, mam 48 lat i od końca maja 2020 r. jestem pacjentką Narodowego Centrum Onkologii. Po 15 latach życia z niezłośliwą zmianą w piersi, badaną i obserwowaną co roku, usłyszałam diagnozę: rak piersi o wysokim stopniu złośliwości.
Po 4 latach od rozpoczęcia leczenia rak przypomniał o sobie, zagnieżdżając się tym razem w kościach. Właśnie dostałam potwierdzenie, że muszę wrócić ponownie na drogę leczenia i wiem, że nie będzie to łatwe, na pewno trudniejsze niż za pierwszym razem. Mam jeszcze pokłady siły na kolejną bitwę, ale i dużo lęku w sobie, że przegram, że nie dam rady.
Jestem mamą dwójki cudownych dzieciaków: 10-letniej Ewy i 14-letniego Janka, który właśnie kończy szkołę podstawową. Zawodowo od ponad 14 lat jestem związana z marketingiem handlowym. Kiedyś zawsze w ruchu, w podróżach, podczas których pokazuję dzieciom, jak piękny i ciekawy jest otaczający nas świat. Tymczasem czas od maja 2020 okazuje się dla mnie mało łaskawy i daje mi porządnie popalić, zmuszając mnie do rewizji życiowych planów.
Moja choroba to ponownie "świeża" sprawa, a może nazwijmy ją odgrzewanym kotletem. Czasem o niej zapominam, staram się funkcjonować tak jak dawniej, mając świadomość, że ponowne nadejście tych trudnych chwil jest nieuchronne. Dzięki przyjaciołom, rodzinie, licznej grupie najlepszych sąsiadów na świecie i współpracownikom wiem, że nie zabraknie mi wsparcia, ludzkiej życzliwości i pomocy. Jestem typem wojowniczki, która zawsze stawia czoła trudnościom. Zawsze staram się radzić z problemami sama, przyjmując, że na tym świecie jest mnóstwo ludzi potrzebujących bardziej niż ja.
Moim nowym celem ponownie staje się pokonanie raka, dla siebie, dla rodziny, dla przyszłości. Chciałabym przejechać z córką 50 km na rowerach - tak jak obiecała, nauczyła się jeździć na rowerze. Chciałabym kiedyś wydać komiks mojego syna i może własne opowiadania. Chciałabym móc podróżować jak dawniej i poznawać ludzi. To plany na potem.
Obecnie najważniejszym zadaniem dla mnie samej jest wyzdrowieć i przetrwać najtrudniejszy czas terapii. Nie wiem jeszcze, z czym znowu będę musiała się zmierzyć, ale mam nadzieję, że wygram. Proszę o wsparcie w pokryciu kosztów leków, konsultacji i badań lekarskich oraz rehabilitacji.
Słowa wsparcia