Proszę o wsparcie w walce z chorobą.
Anna Lankau-Pogorzelska, Warszawa,
numer zbiórki: 111332
Dziennik
Po trzech wlewach i wpięciu nowego portu pod skórę myślałam, że mam już w sumie wszystko ustalone i lecimy z tym życiem. 10 dni temu miałam wypadek rowerowy i właśnie ze złamaną nogą siedzę unieruchomiona w domu. Gips, szwy. Wczoraj przesunięta wizyta na onkologii. Jakoś dotarłam, ale oprócz zdjęcia szwów po założeniu portu nic właściwie się nie zadziało, bo po wypadku padły mi wyniki badań i lekarka wstrzymała mi chemie do następnego czwartku.
Czy było warto jechać rowerem? Wypadki chodzą po ludziach, a ja, mimo że jestem pacjentką paliatywną, zamierzam żyć tak, jakby nie był to motyw przewodni w moim życiu. Nie mogę co prawda ćwiczyć już tak jak dawniej, ale z aktywności fizycznej trudno jest zrezygnować dobrowolnie. To była niesamowita wyprawa Czorsztyn Velo i gdyby nie pech na samym końcu trasy, nic by tego nie zmieniło. Nic to, uziemiona czy nie, nadal jestem, nadal sie leczę, nadal żyję i staram się, aby to moje życie było jak najbardziej jakościowe.
Immunoterapii nie będzie, PDL poniżej 10. Płynę zatem tylko, a może aż na chemii. Wczoraj miałam drugi wlew, póki co, żadnych skutków ubocznych, mogę prowadzić auto i ogarniać życie, chociaż niewątpliwie bardzo męczące jest czekanie na wszystko. Żyły w prawej ręce mają się już ku końcowi. Za tydzień wlew w czwartek, bo w środę ponownie witam się z portem. To niesamowita logistyka jest. Muszę pamiętać np. by dzień przed wpięciem zrobić badania i odstawić leki na zatorowość. Ale mam to już wyuczone i o tym akurat pamiętam. W międzyczasie jeszcze rehabilitacja domowa. Ćwiczę zawzięcie, bo co mi zostało? To jeden z nielicznych obszarów, na które jak sądzę mam wpływ a moje działania zależą ode mnie i są namacalne. Przy czym jest to niesamowite, jaką przyjemność nagle sprawia wysiłek.
Morfologia świetna. Dobrze. Ważne przy chemii, która przecież niszczy nie tylko raka, ale i cały organizm. Miałam nadzieję, że jednak mi odpuści. Na moje pytanie, czy usłyszę w końcu jakieś dobre wiadomości, lekarz uśmiechnęła się tylko. Rozumiem.
W następnym tygodniu mam spotkanie z notariuszem i zaczynam porządkować swoje sprawy. Niezależnie ile mam czasu przed sobą, warto to zrobić.
Opis zbiórki
Nazywam się Anka, mam 48 lat i od końca maja 2020 r. jestem pacjentką Narodowego Centrum Onkologii. Po 15 latach życia z niezłośliwą zmianą w piersi, badaną i obserwowaną co roku, usłyszałam diagnozę: rak piersi o wysokim stopniu złośliwości.
Po 4 latach od rozpoczęcia leczenia rak przypomniał o sobie, zagnieżdżając się tym razem w kościach. Właśnie dostałam potwierdzenie, że muszę wrócić ponownie na drogę leczenia i wiem, że nie będzie to łatwe, na pewno trudniejsze niż za pierwszym razem. Mam jeszcze pokłady siły na kolejną bitwę, ale i dużo lęku w sobie, że przegram, że nie dam rady.
Jestem mamą dwójki cudownych dzieciaków: 10-letniej Ewy i 14-letniego Janka, który właśnie kończy szkołę podstawową. Zawodowo od ponad 14 lat jestem związana z marketingiem handlowym. Kiedyś zawsze w ruchu, w podróżach, podczas których pokazuję dzieciom, jak piękny i ciekawy jest otaczający nas świat. Tymczasem czas od maja 2020 okazuje się dla mnie mało łaskawy i daje mi porządnie popalić, zmuszając mnie do rewizji życiowych planów.
Moja choroba to IV stadium, tzw. uogólniona. Czasem o niej zapominam, staram się funkcjonować tak jak dawniej, mając świadomość, że ponowne nadejście tych trudnych chwil jest nieuchronne. Dzięki przyjaciołom, rodzinie, licznej grupie najlepszych sąsiadów na świecie i współpracownikom wiem, że nie zabraknie mi wsparcia, ludzkiej życzliwości i pomocy. Jestem typem wojowniczki, która zawsze stawia czoła trudnościom. Zawsze staram się radzić z problemami sama, przyjmując, że na tym świecie jest mnóstwo ludzi potrzebujących bardziej niż ja.
Moim nowym celem ponownie staje się pokonanie raka, dla siebie, dla rodziny, dla przyszłości. Chciałabym przejechać z córką 50 km na rowerach - tak jak obiecała, nauczyła się jeździć na rowerze. Chciałabym kiedyś wydać komiks mojego syna i może własne opowiadania. Chciałabym móc podróżować jak dawniej i poznawać ludzi. To plany na potem.
Obecnie najważniejszym zadaniem dla mnie jest dążenie do remisji nowotworu i utrzymanie go w tym stanie tak długo, jak to możliwe. Na razie wraz z onkologami szukamy odpowiedniej terapii. Nie wiem jeszcze, z czym znowu będę musiała się zmierzyć, ale mam nadzieję, że choć pewnie nie wygram, to będę w stanie utrzymywać przewagę nad chorobą. Proszę o wsparcie w pokryciu kosztów leków, konsultacji, badań lekarskich oraz rehabilitacji.
Darczyńcy




Słowa wsparcia