Proszę o wsparcie w walce z chorobą.
Anna Lankau-Pogorzelska, Warszawa,
numer zbiórki: 111332
Dziennik
W końcu przyszły wyniki. Na wątrobie rośnie potrójnie ujemny nowotwór. To nie są dobre wiadomości, ale lepsze to niż brak informacji. Paradoksalnie, wcześniejsze wyniki biopsji, które wykonano pod USG, wykazały brak komórek nowotworowych, co cieszyło wszystkich wokół, oprócz mnie, ponieważ wyniki tomografii komputerowej pokazywały, że coś jest nie tak. To trochę jak w grze komputerowej, gdzie po przejściu jednego poziomu musisz zmierzyć się z kolejnym i wykazać się dużą determinacją.
Od wczoraj zaczęłam nową chemioterapię w postaci wlewów. Czekamy jeszcze na jeden wynik, który pokaże, czy mogę rozpocząć immunoterapię. Byłoby miło, gdyby w tej trudnej sytuacji immunoterapia była możliwa.
Jednocześnie, przed majówką, udało mi się zacementować mój krąg L4. Wypełnienie sięga 3/4 wysokości kręgu. To niezbyt przyjemna, ale szybka procedura medyczna – już po dwóch godzinach mogłam wstać i chodzić. Medycyna czasami potrafi zaskoczyć, choć niestety wiąże się to z kosztami. Zeszły tydzień był więc dość "budowlany", ponieważ nie dość, że cementowałam kręgosłup, musiałam również uzupełnić ząb po leczeniu kanałowym, co oznaczało kolejny spory wydatek.
Pomimo tych wyzwań, staram się jeździć na rowerze. Cieszę się, że mogę kontynuować rehabilitację, tym razem w domu, dwa razy w tygodniu. To wszystko mi pomaga, trzyma mnie w formie i oby trwało jak najdłużej.
Moja przyjaciółka ma dziś urodziny. Życzyłam jej, by mnie miała jak najdłużej. W sobotę wyszłam ze szpitala po biopsji pod tomografem. Trzymam za siebie mocno kciuki, bo pobrano aż 4 próbki i lekarze, którzy wykonywali zabieg, stwierdzili, że są z pobranego materiału zadowoleni. Do zawału prawie doprowadził mnie opis rezonansu magnetycznego, trzech odcinków, ten z Białegostoku. Tak szczegółowego, dwustronicowego materiału nigdy nie widziałam. Pomyślałam sobie, czytając ten opis, że mam przechlapane i dobrze nie jest, ale już na oddziale lekarz onkolog stwierdziła, że tragedii nie ma i większość tego opisu to choroba zwyrodnieniowa, nie rak.
Sama biopsja wątroby nie należy do miłych ani uprzejmych zabiegów, zwłaszcza ta gruboigłowa, ale byłam pod wrażeniem jej przeprowadzenia, w jaki sposób lekarze wybierali miejsce pobrania materiału, jak sprawdzali, czy to na pewno to. Magia, a właściwie technologia. Zawsze staram się znaleźć jakieś pozytywy, i tu też znalazłam: niezależnie od tego jak poważna jest sytuacja, nie miałabym nigdy okazji zobaczyć jak się to odbywa.
Obecnie najważniejsze jest poznać wroga, by wiedzieć, jak z nim negocjować moje życie. Czym powstrzymywać ekspansję. Jest piękna wiosna, a ja nie pamiętam jesieni i zimy. Tyle się działo.
Opis zbiórki
Nazywam się Anka, mam 48 lat i od końca maja 2020 r. jestem pacjentką Narodowego Centrum Onkologii. Po 15 latach życia z niezłośliwą zmianą w piersi, badaną i obserwowaną co roku, usłyszałam diagnozę: rak piersi o wysokim stopniu złośliwości.
Po 4 latach od rozpoczęcia leczenia rak przypomniał o sobie, zagnieżdżając się tym razem w kościach. Właśnie dostałam potwierdzenie, że muszę wrócić ponownie na drogę leczenia i wiem, że nie będzie to łatwe, na pewno trudniejsze niż za pierwszym razem. Mam jeszcze pokłady siły na kolejną bitwę, ale i dużo lęku w sobie, że przegram, że nie dam rady.
Jestem mamą dwójki cudownych dzieciaków: 10-letniej Ewy i 14-letniego Janka, który właśnie kończy szkołę podstawową. Zawodowo od ponad 14 lat jestem związana z marketingiem handlowym. Kiedyś zawsze w ruchu, w podróżach, podczas których pokazuję dzieciom, jak piękny i ciekawy jest otaczający nas świat. Tymczasem czas od maja 2020 okazuje się dla mnie mało łaskawy i daje mi porządnie popalić, zmuszając mnie do rewizji życiowych planów.
Moja choroba to IV stadium, tzw. uogólniona. Czasem o niej zapominam, staram się funkcjonować tak jak dawniej, mając świadomość, że ponowne nadejście tych trudnych chwil jest nieuchronne. Dzięki przyjaciołom, rodzinie, licznej grupie najlepszych sąsiadów na świecie i współpracownikom wiem, że nie zabraknie mi wsparcia, ludzkiej życzliwości i pomocy. Jestem typem wojowniczki, która zawsze stawia czoła trudnościom. Zawsze staram się radzić z problemami sama, przyjmując, że na tym świecie jest mnóstwo ludzi potrzebujących bardziej niż ja.
Moim nowym celem ponownie staje się pokonanie raka, dla siebie, dla rodziny, dla przyszłości. Chciałabym przejechać z córką 50 km na rowerach - tak jak obiecała, nauczyła się jeździć na rowerze. Chciałabym kiedyś wydać komiks mojego syna i może własne opowiadania. Chciałabym móc podróżować jak dawniej i poznawać ludzi. To plany na potem.
Obecnie najważniejszym zadaniem dla mnie jest dążenie do remisji nowotworu i utrzymanie go w tym stanie tak długo, jak to możliwe. Na razie wraz z onkologami szukamy odpowiedniej terapii. Nie wiem jeszcze, z czym znowu będę musiała się zmierzyć, ale mam nadzieję, że choć pewnie nie wygram, to będę w stanie utrzymywać przewagę nad chorobą. Proszę o wsparcie w pokryciu kosztów leków, konsultacji, badań lekarskich oraz rehabilitacji.
Darczyńcy




Słowa wsparcia