Zbiórki

Sylwia Czyżewska, ząbki

Leczenie oraz badania

Nazywam się Sylwia, mam 44 lata. Wychowuję sama dwóch dorastających synów. W grudniu 2016 roku zdiagnozowano u mnie rozsianego raka piersi. Był to dla mnie cios, ponieważ całe życie pomagałam innym - byłam honorowym dawcą krwi oraz szpiku. Choroba wywróciła moje dotychczasowe życie do góry nogami, zostawił mnie partner, zostałam z problemami całkiem sama, bez środków do życia. Postanowiłam zawalczyć i podjąć leczenie. Najpierw długa chemioterapia, następnie mastektomia piersi z usunięciem węzłów chłonnych. Potem miało być już z górki - rekonstrukcja piersi oraz 5 lat leczenia hormonalnego. Niestety znów dostałam kopniaka od losu. Podczas podróży z synem do rodzinnego Włocławka straciłam przytomność i dostałam ataku padaczki. Obudziłam się w szpitalu. Po cyklu badań wykryto u mnie guza przysadki mózgowej. Lekarze zalecili obserwację oraz liczne badania, nie wszystkie refundowane. Serdecznie proszę o pomoc, by móc się leczyć i żyć dla moich synów. Styczeń 2021: Jestem wciąż pod stałą opieką i obserwacją lekarzy w sprawie guza przysadki. Niestety efektem zmian w mózgu jest dodatkowe leczenie z powodu ataków padaczki… Za kilka miesięcy czeka mnie drugi etap rekonstrukcji piersi oraz związana z nim rehabilitacja. Styczeń 2022: Od początku roku leżę w szpitalu, czekają mnie długie rehabilitacje. Bardzo dziękuję za każde, nawet najmniejsze wsparcie. Marzę, żeby znów żyć jak dawniej, ale potrzebuję jeszcze odrobinę Waszej pomocy, by móc stanąć na nogi. Chciałabym żyć i być dla moich dzieci oparciem, ponieważ mają tylko mnie. Dziękuję z całego serca.

5 118 zł z 30 000 zł
17%
Tamara Czajkowska, Izabelin

Nierefundowany lek to dla mnie ogromna szansa

Szanowni Państwo, guz jajnika zdiagnozowano u mnie 3 grudnia 2018. Operacja odbyła się 7 stycznia 2019. Badanie histopatologiczne było bezwzględne - nowotwór złośliwy III stopnia i na dodatek nietypowy jak na guz jajnika bo jasnokomórkowy. W marcu rozpoczęłam chemioterapię w szpitalu w Wieliszewie. Niestety na część leków (mimo dwukrotnej próby podania w warunkach szpitalnych) jestem uczulona. Zgodnie z zaleceniami specjalistów niezbędne jest podanie oprócz podstawowego leku drugiego preparatu. Niestety NFZ nie refunduje w moim przypadku nic poza taksoidami, a na te jestem uczulona. Koło się zamyka. Zarówno prowadząca mnie dr Justyna Barzał jak i dr Kuc-Rajca z Instytutu Onkologii na Ursynowie zalecają podanie 6 dawek nierefundowanego leku.

9 204 zł z 18 000 zł
51%
Leszek Jabłoński, Łódź

Leszek walczy z nowotworem nerki. Jest szansa na powodzenie!

Szanowni Państwo, mam na imię Leszek, mam 79 lat, mieszkam w Łodzi. Jestem emerytowanym inżynierem, wieloletnim urzędnikiem, a przede wszystkim mężem, ojcem i dziadkiem. Niewinny ból barku w styczniu 2018 r. okazał się zburzyć moją, dotychczas spokojną emeryturę. Diagnoza - nowotwór nerki z przerzutami do kości – całkowicie zmieniła codzienność. W lutym przeszedłem operację usunięcia nerki i rozpocząłem intensywne leczenie. Od zeszłego roku jestem pod opieką lekarzy z oddziału Centrum Diagnostyki i Terapii Onkologicznej w Tomaszowie Mazowieckim. Lekarze na wstępie przedstawili mi trzy drogi postępowania. Pierwsza to lek, który niestety po okresie trzech miesięcy w badaniach nie przyniósł na tyle dobrych rezultatów, aby NFZ wyraziło zgodę na finansowanie leczenia. Moje wyniki przekroczyły normy poprawy stanu zdrowia określone przez NFZ o jedyne 5%. Niestety leczenie przerwano i skierowano mnie na kolejną ścieżkę. Drugą ścieżką był inny lek, który podobnie jak w ścieżce pierwszej po około trzech miesiącach również nie przyniósł wyników zgodnych z normami NFZ. Leczenie przerwano i skierowano mnie na ścieżkę trzecią. Trzecia ścieżka to połączenie stosowania obu leków naraz. Trzecia ścieżka okazała się w moim przypadku idealna, bo pozwoliła mi wrócić do sprawności i funkcjonować całkowicie normalnie. Wchłonął się bolesny guz na barku, poprawiają się wyniki. Terapia dała też nadzieję na przyszłość. Niestety jest to ścieżka nierefundowana. Leczenie musi trwać minimum 18 miesięcy. Miesięczny koszt leczenia to 19.031,86 zł. Bardzo trudno jest mi prosić o pomoc. Zwykle bywałem w odwrotnej sytuacji. Ale rzeczywistość zmienia się nie tylko dla mnie, ale i dla moich bliskich. Kwota 342.573,48 zł, którą przy obecnych cenach muszę zapłacić za minimalny okres terapii, za same leki, jest dla mnie niewyobrażalna i abstrakcyjna. Dlatego proszę o pomoc i dziękuję za każdą złotówkę, Leszek z rodziną

95 285 zł z 342 573 zł
27%
Małgorzata Kamrad, Gliwice

Małgosia walczy z rakiem. Pomóż zdobyć środki na lek.

Jestem chora na raka piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Choruję już drugi raz w życiu na nowotwór. Pierwszy raz, gdy miałam 21 lat, i teraz, kiedy mam lat 45. Jestem w trakcie chemioterapii, ale czeka mnie także operacja - amputacja piersi.Lekarze poinformowali mnie, że mam możliwość leczenia indukcyjnego, lekiem nierefundowanym przez NFZ w moim wskazaniu, głównie z powodu kosztów, jakie generuje. Dzięki niemu mam szansę uwolnić się od raka z gwarancją, że już nigdy nie powróci. Przez 23 lata pracowałam na stanowisku pielęgniarki. Pełniłam służbę chorym - zarówno osobom starszym, jak i młodzieży. Mam też dwójkę dzieci, które są moim całym światem i są tylko na moim utrzymaniu. Oboje jeszcze się uczą, ale mimo że powoli wstępują w dorosłość, nadal potrzebują mamy.Jest mi o tyle trudniej, że wiem, że gdy mnie zabraknie, nie będą mogły liczyć na pomoc żadnego z rodziców. Ojciec dzieci nie żyje, od kiedy były małe. Niestety, moje dotychczasowe zarobki nie pozwalały mi na zaoszczędzenie wystarczającej kwoty potrzebnej na leczenie.Dlatego, drodzy Darczyńcy, zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Wierzę, że oddane dobro wraca. Kiedyś ja pełniłam służbę potrzebującym, a teraz sama jej potrzebuję. Spoglądam z nadzieją w przyszłość, mimo że jest ona w tym momencie dla mnie niepewna. Będę wdzięczna za każdą pomoc finansową.

29 517 zł z 44 064 zł
66%
Jacek Kropkowski, GDAŃSK

Proszę, pomóż zdobyć środki na nierefundowane leczenie.

Witam! Jestem Jacek, mam 58 lat, w listopadzie 2018 r. po przeprowadzeniu biopsji potwierdzono u mnie raka. Zbieram pieniądze na nierefundowane leczenie, konsultacje ze specjalistami i pobyt w klinice. Mam szanse dzięki Twojej pomocy pokonać chorobę. Leczenie wczesnych stadiów raka metodami refundowanymi przez NFZ wywołuje szereg nieodwracalnych powikłań: radykalna operacja powoduje okaleczenie i niesprawność, chemioterapia i radioterapia niszczy komórki rakowe, ale również i te zdrowe, co stanowi zagrożenie dla życia lub powoduje kalectwo. Duże szanse dla mnie na całkowite wyzdrowienie daje przeprowadzenie nowocześniejszych zabiegów mniej inwazyjnych, jak zabieg Nanoknife, zabieg HIFU oraz wspomagające zastosowanie hipertermii. Dodatkowo muszę zmierzyć się z kosztami licznych prywatnych konsultacji, badań i przejazdów do ośrodka leczenia. Zmieniłem radykalnie tryb swojego życia. Obecnie stosuję diety oczyszczające organizm z toksyn w celu wzmocnienia własnego systemu odpornościowego. Samopoczucie jest o wiele lepsze i powróciła nadzieja na wyzdrowienie. Oprócz raka mam problemy z kręgosłupem, posiadam orzeczenie o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności, jednak ZUS odmawia prawa do renty, dlatego pracuję z ograniczeniami. Prowadzę szkolenia i audyty w zakresie stosowania w praktyce prawa pracy, ubezpieczeń społecznych, RODO i PPK. Jeśli Ty lub Twoja Firma - Urząd ma z tym problemy, chętnie pomogę, dopóki sił i zdrowia wystarczy. Bardzo proszę o wsparcie finansowe i liczę, że razem z Tobą uda mi się chorobę pokonać. Z góry serdecznie dziękuję za pomoc Jacek Kropkowski

65 693 zł z 120 000 zł
54%
Katarzyna Kaizer, Łódź

Konsultacje, tłumaczenie i diagnostyka, a potem operacja

Witam, mam na imię Kasia. Jestem szczęśliwą mamą 9-letniej córeczki. W 2014 r. los sprawił mi psikusa i zamiast jechać na wakacje pojechałam do szpitala. Niestety, tam już zostałam. Zdiagnozowali u mnie GUZA OKOLICY SZYSZYNKI. W Zgierzu zostałam zoperowana przez wspaniałego lekarza. Mimo bardzo trudnej operacji (ze względu na umiejscowienie guza) wszystko poszło dobrze. Potrzebowałam trochę czasu, aby dojść do siebie. Było ciężko, ale nie poddałam się, walczyłam niemal każdego dnia. Chciałam wrócić do zdrowia i zacząć ponownie normalnie żyć życiem jak sprzed operacji. Z czasem zaczęłam bawić się z córką, chodzić z nią na spacery, plac zabaw. Przestałam widzieć podwójnie. Mogłam znów czytać. Zaczęłam spotykać się z przyjaciółmi. Wróciłam do pracy. Zaczęłam robić rzeczy, które może robić każda zdrowa osoba. I tak się czułam. Zapomniałam o chorobie. Niestety, ponowny rezonans magnetyczny z dnia 21/11/2018 r. wykazał w III-ej komorze masę resztkową guza oraz aktywne wodogłowie. 29/12/2018 r. wykonano endoskopową wentriculostomię III komory. Dzięki Bogu przebieg zabiegu był pomyślny. Lekarz udrożnił mi przepływy. Zostało usunięte wodogłowie, ale niestety obraz potwierdził miejscową wznowę guza, który z każdym kolejnym rezonansem rośnie. 19/03/2019 r. miałam wizytę lekarską u neurochirurga, który mnie operował w 2014 r. Lekarz zalecił zaczekać i od 06/2019 r. raz na rok robić rezonans magnetyczny w celu ustalenia przyrostu guza i dalszego leczenia. W przypadku pogorszenia stanu zdrowia niezwłocznie mam przyjechać do szpitala. Mamy 03/2022: guz z każdym rezonansem jest większy. Za chwilę kolejny rezonans i czekanie, niepewność... Strasznie się boję. Mam 9-letnią córkę i kochającego męża. Chcę dla nich żyć. Widzieć jak córka dorasta, idzie do szkoły, pracy. Wrócić do zdrowia. Zacząć żyć bez bólów głowy, strachu przed każdym kolejnym dniem. PROSZĘ O POMOC. POMÓŻ MI ZEBRAĆ PIENIĄDZE NA KOSZTOWNE WIZYTY LEKARSKIE, BADANIA, DIAGNOZĘ, DOJAZDY I OPERACJĘ. Niestety ponowne otwarcie głowy wiąże się z bardzo dużym ryzykiem. Samo umiejscowienie guza (III komora głowy - guz okolicy szyszynki) i zrosty powodują ryzyko powikłań. W Polsce nie zostałam zakwalifikowana na leczenie metodami mniej inwazyjnymi niż otwarcie głowy m.in. metodą protonową - w Krakowie, cybernożem - w Wieliszenie, ze względu na bliskość narządów sąsiadujących z guzem. Dlatego proszę o wsparcie finansowe w celu dalszego leczenia poza granicami naszego kraju. Dziękuję w imieniu moim, mojej córki i męża.

11 056 zł z 75 000 zł
14%
Sławomir Pogorzelski, Kunowo

Sławek potrzebuje wsparcia!

Mam na imię Sławek, w lipcu skończę 27 lat i jestem zawodowym strażakiem. Wszystko zaczęło się od zwykłego przeziębienia. Lekarz rodzinny zlecił mi standardowe badanie krwi. Wyniki pokazały, że mam obniżony poziom płytek we krwi, kilka dni później trafiłem do szpitala, a tam 27 kwietnia 2018 diagnoza… OSTRA BIAŁACZKA SZPIKOWA. 26.11.18 dostałem drugie życie ijestem po przeszczepie szpiku. Piękny czas, jakim było oczekiwanie na narodziny córeczki, spędziłem w szpitalnym łóżku. Moje pasje? Jestem zawodowym strażakiem, kocham swoją pracę - lubię pomagać innym. Często gram z kolegami w piłkę nożną oraz interesuję się motoryzacją. Moim marzeniem jest wychowanie mojej córeczki Laurki. Chciałbym patrzeć, jak dorasta, pomagać w odrabianiu prac domowych, obserwować pierwsze miłości. Obecnie przebywam w domu, gdzie staram się wrócić do normalnego życia. Zebrane środki pieniężne zostaną przekazane na moje dalsze leczenie, w tym: potrzebne leki, konsultacje ze specjalistami oraz dojazdy na wizyty kontrolne do ośrodka transplantacyjnego w Gliwicach (oddalonego o 650 km). Dzięki Tobie szybciej będę mógł wrócić do swoich pasji i normalnego życia. Dziękuję!

19 328 zł z 12 000 zł
161%
Marta Uchman, Przeworsk

Wsparcie na diagnostykę

WALKA Z CHOROBĄ NOWOTWOROWĄ Z PRZERZUTAMI DO KOŚCI W 2018 r. wykryto u mnie raka piersi z przerzutami do kości. Tego typu nowotwory są nieoperacyjne. Diagnoza była szokiem dla mnie, rodziny i przyjaciół. Choroba rozwinęła się bardzo podstępnie. Podjęłam intensywne leczenie środkami, które są refundowane przez NFZ, czyli radioterapią i kroplówkami wzmacniającymi kości. Lekarze po wielu konsultacjach zgodnie potwierdzili, że jedynym lekiem, który mógłby powstrzymać rozwój choroby i zmniejszyć ból jest lek nierefundowany w Polsce. Dwuletnia terapia tym lekiem kosztuje około 260 tysięcy złotych. Całe życie sumiennie pracowałam jako nauczycielka, praca z młodzieżą jest dla mnie pasją i daje mi dużo satysfakcji. Zgromadzone środki własne pozwalają mi na rozpoczęcie leczenia, ale nie wystarczą mi na dłuższe leczenie. Proszę o pomoc finansową, każda darowizna będzie dla mnie dużą pomocą – darem serca, którego tak bardzo potrzebuję.

64 780 zł z 60 000 zł
107%
Alicja Wójcik, Luborzyca

Cel zbiórki został osiągnięty.

Dziękujemy za wpłaty! Cel został osiągnięty. Prosimy o nieprzekazywanie darowizn. **************************************************************************************************************************** Mam na imię Alicja. Mam 42 lata, jestem mężatką i mamą 14-letniej Gabrysi i 22-letniego niepełnosprawnego Norberta. W listopadzie 2018 r. po badaniu USG piersi byłam w 100% zdrową kobietą. Zadowolenie nie trwało długo, bo pod koniec stycznia 2019 r. wyczułam guzka w prawej piersi. Pognałam po raz kolejny na USG. Lekarz od razu zaproponował biopsję gruboigłową. Strach i przerażenie. Wynik biopsji był wyrokiem: RAK ZŁOŚLIWY INWAZYJNY. Onkolog postanowił przeprowadzić operację oszczędzającą, a potem radioterapię. Plany gwałtownie się zmieniły po dalszej diagnostyce, która wykazała RAKA POTRÓJNIE UJEMNEGO (cT2N0M0). Konsylium zadecydowało o wcześniejszej chemioterapii, bo guz bardzo szybko się namnaża. Po chemii mastektomia i radioterapia. Moje przerażenie, strach i obawy z dnia na dzień potęgują się, bo jeszcze nie otrząsnęłam się po wypadku mojego syna, który miał miejsce w 2014 r. Uraz mózgowo-czaszkowy z następowym niedowładem czterokończynowym i śpiączką pourazową. Ponad cztery lata nieustannej walki o jego sprawność. Niekończąca się kosztowna rehabilitacja, wyczerpujące rekonstrukcje, konsultacje medyczne odbierały mi siły. Ogromna obawa o córkę, która w tym czasie miała tylko 8 lat, a już musiała zmagać się z panicznym strachem, co będzie dalej. Nie było mnie w domu całymi tygodniami, bo musiałam być przy Norbercie, a ona musiała sobie z tym radzić. Płakała, krzyczała, nie sypiała po nocach. Dzięki wsparciu rodziny przetrwaliśmy te tragiczne chwile. Nauczyliśmy się żyć inaczej. Wychodziliśmy na prostą. A na tej prostej stanął RAK. Znów muszę walczyć, tylko że siły już nadwyrężone. Nie wiem, co dalej będzie. Boję się, czy dam radę kolejnemu wyzwaniu. Tak bardzo chciałabym widzieć dalsze efekty rehabilitacji syna, uczestniczyć w dorastaniu córki, być przy kolejnych jej sukcesach tanecznych (od 3 lat tańczy w grupie turniejowej Hip-hop i zdobywa wysokie lokaty). Zebrane środki chciałabym spożytkować na badania diagnostyczne, środki farmakologiczne, konsultacje, transport, rehabilitację i terapie.

20 155 zł z 12 000 zł
167%
Magdalena Janusz, Warszawa

Po ciężkiej walce z rakiem piersi WYGRAŁAM!

Szanowni Państwo, 3 lata temu zachorowałam na złośliwego raka piersi. Leczenie chemioterapią i radioterapią było długie, ciężkie i pełne bólu. Po dwudziestu chemioterapiach i kilkunastu radioterapiach mój organizm jest bardzo wyczerpany, skutków ubocznych jest całe mnóstwo - ból kości, głowy, brzucha. Z przeprowadzonych badań kontrolnych wynika, że udało mi się wyzdrowieć, ale również wynika, że mogę mieć wznowę choroby, ponieważ posiadam gen BRCA1. Dlatego też muszę walczyć o przedłużenie okresu życia poprzez zastosowanie prewencyjnej mastektomii i odbudowy. NFZ nie pokryje tych kosztów w całości. Chcę szukać nowoczesnych nierefundowanych leków oraz możliwości leczenia poza granicami kraju. Ponoszę również koszty zakupu leków, które zmniejszają dolegliwości bólowe. Mimo bólu i braku siły nadal mam ochotę żyć i staram się być aktywna. Zapraszam wszystkich chętnych do pomocy.

12 245 zł z 50 000 zł
24%
Monika Dąbrowska, Abramowice Prywatne

Cel zbiórki został osiągnięty.

Dziękujemy za wszelkie wpłaty! Cel zbiórki został osiągnięty. ****************************************************** Witam, mam na imię Monika i mam 33 lata. Jestem szczęśliwą żoną i mamą trójki wspaniałych dzieci - Agatki (4 latka), Karolinki (2 latka) i Adasia (4 miesiące). Tuż po porodzie synka rozpoczęłam diagnostykę lewej piersi, ponieważ wyczułam guza. Guz okazał się spory - 3,5 cm. Wkrótce usłyszałam diagnozę - rak złośliwy piersi w postaci naciekającej. Informacja ta spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Runęło wszystko. Jednak otrząsnęłam się i rozpoczęłam walkę. Zaczęłam szukać informacji, dokształcać się, szukać ośrodka, w którym będę czuła się pewnie i który poprowadzi moje leczenie. Wybór padł na Centrum Leczenia Chorób Piersi przy Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie, który nadzoruje cały proces. Mieszkam w Lublinie, także muszę dość daleko dojeżdżać na wizyty w Poradni, badania, konsultacje oraz zabiegi operacyjne, jak również kontrole pooperacyjne. 1.02.2019 r. rozpoczęłam cykl 16 chemioterapii. Będzie trwał około pół roku. Następnie około 3 tygodnie od jego zakończenia odbędzie się w Krakowie zabieg mastektomii z jednoczesną rekonstrukcją. Ze względu na fakt, że posiadam mutację genu BRCA1, konieczne będzie wykonanie mastektomii drugiej, zdrowej piersi, jak również zabieg wycięcia jajników, ponieważ istnieje bardzo duże ryzyko nawrotu choroby do tych narządów. Będą również konieczne rehabilitacje pooperacyjne. Terapia leczenia raka nie jest łatwa, ale staram się ją przetrwać dla mojej rodziny - dzieciaków i męża. Oni mnie napędzają i dają siłę. Dla nich muszę wyzdrowieć. Taki jest mój cel. Niestety koszty diagnostyki, niektórych zabiegów, prywatnych badań, prywatnych konsultacji, niektórych leków, częstych dojazdów i noclegów w Krakowie, jak również późniejszych rehabilitacji przekraczają możliwości naszego budżetu. Dlatego też ośmielam się prosić chętnych Darczyńców o drobne datki i pomoc w przejściu leczenia do końca. Zarówno ja, jak i moja rodzina będziemy niezmiernie wdzięczni.

64 912 zł z 30 000 zł
216%
Justyna Niemczuk, Krynice

Proszę o wsparcie w zbiórce środków na nierefundowany lek

Szanowni Państwo! Na początku chcę bardzo podziękować Państwu za dotychczasową pomoc i wsparcie, jakie otrzymałam. Dziękuję za każdą wpłatę i przekazany na mnie 1% podatku. To dzięki Państwa pomocy mogę dalej się leczyć i mieć nadzieję na zdrowie. Do końca lutego 2020 r. byłam szczęśliwa, że pomimo ciężkiej choroby, mogłam w miarę normalnie funkcjonować. Niestety po otrzymaniu kolejnego wyniku tomografii komputerowej okazało się, że największy z guzów, który uciska na jelito cienkie i lewy moczowód, zaczął znów rosnąć i przemieszczać się z wewnątrz jamy brzusznej na zewnątrz i jest on obecnie widoczny podskórnie. Trudno jest nawet lekarzom wyjaśnić dlaczego samoistnie guz się przemieszcza. Guz ten utrudnia mi niektóre ruchy i powoduje ból, który ciągle mi towarzyszy. By zatrzymać dalszy rozwój choroby, od kwietnia 2020 r. rozpoczęłam leczenie, które jest nierefundowane. Koszt jednego opakowania leku to kwota 6034,45 zł. Lek kupuję co 6 tygodni po wizycie kontrolnej w szpitalu onkologicznym w Tomaszowie Mazowieckim. Po tym leku czuję się lepiej psychicznie i fizycznie. Nie powoduje jadłowstrętu, problemów ze snem i bezsilności, które towarzyszyły mi przy poprzednim leczeniu. Po raz kolejny zwracam się do Państwa z prośbą o wsparcie mnie w walce z chorobą. Nie jest mi łatwo prosić o pomoc, ponieważ ze względu na pandemię koronawirusa każdy znajduje się w trudnej sytuacji. Niestety nie mam innego wyjścia, bo koszt leku jest bardzo duży, a ja nie jestem w stanie samodzielnie go opłacić. Za każdą wpłatę serdecznie dziękuję. ------------------------ Mam na imię Justyna, mam 32 lata. Moja choroba rozpoczęła się w lipcu 2016 roku, kiedy zrobiłam kontrolną kolonoskopię. Myślałam, że to będzie standardowe badanie, które wykaże, że jest wszystko w porządku. Jednak bardzo się myliłam... Wyraz twarzy lekarza, który wykonywał mi badanie, nie pozostawił mi złudzeń - nie jest dobrze. W jelicie grubym i na odbytnicy miałam dużą ilość polipów i jeden wielkości 4 cm. Lekarz zaczął mówić, gdzie powinnam się udać, jak zacząć działać, ale niewiele z tego pamiętam... Do domu wróciłam zalana łzami i z myślami, czy to już nowotwór. Dzięki Bogu wynik badania histopatologicznego nie wykazał nowotworu, był to ostatni stopień przed nowotworem, a chorobę określono jako genetyczną - zespół polipowatości rodzinnej. Ze względu na 100% pewności, że wkrótce rozwinie się nowotwór jelita grubego, usunięto mi całe jelito grube, na szczęście udało się zachować ciągłość układu pokarmowego. Myślałam, że moja choroba na tym się zakończy. Niestety... We wrześniu 2017 roku podczas kontrolnej wizyty w szpitalu, lekarza przeprowadzającego wywiad zaniepokoiły wyczuwalne w moim brzuchu guzki. Zrobiono mi tomografię komputerową i wyszły trzy guzy. Udałam się do Pana Profesora, który rok wcześniej mnie operował i dowiedziałam się, że z moją chorobą genetyczną wiąże się wiele innych chorób - między innymi desmoid. W październiku 2017 roku Pan Profesor podjął się operacji usunięcia tych guzów, jednak nieskutecznie, bo jeden z guzów był już wielkości 5 cm i naciekał na jelito cienkie i lewy moczowód. Wynik histopatologiczny wykazał fibrohistocytomę. W moim przypadku umiejscowił się w powłokach jamy brzusznej. Od listopada 2017 roku rozpoczęłam leczenie farmakologiczne oraz chemioterapią. Jednak wszystkie te metody okazały się nieskuteczne. Jedyną szansą na wyleczenie jest lek nierefundowany. Lek przyjmuję od lipca 2018 r. Na początku dzięki wsparciu rodziny byłam w stanie go sfinansować samodzielnie. Jednak obecnie ze względu na to, że choroba trwa długo i od ponad roku intensywnie się leczę, nie jestem w stanie sama pokryć wszystkich kosztów. Również pojawił się problem z lewą nerką, ponieważ ucisk guza na lewy moczowód spowodował blokadę tej nerki i potrzebne było założenie wewnętrznego cewnika. Nowotwór, na który choruję jest bardzo rzadki i niewiele jest możliwości jego leczenia. Pomocy szukałam w różnych placówkach w Polsce i znalazłam ją w Tomaszowie Mazowieckim, w mieście, który znajduje się ponad 300 km od mojego miejsca zamieszkania. Obecnie po półrocznym przyjmowaniu leku choroba zaczęła się powoli cofać. Lek okazał się skuteczną metodą. Moja Pani doktor powiedziała, że muszę mieć dużo sił i się nie poddawać, bo leczenie jeszcze długo potrwa. Zwracam się z prośbą do ludzi dobrej woli o wsparcie mnie w walce z chorobą. Pieniądze przeznaczę na zakup leku i dojazdy do szpitala. Za każdą wpłatę serdecznie dziękuję.

118 264 zł z 73 000 zł
162%