Zbiórki

Marlena Płacińska, Bydgoszcz

Leczenie onkologiczne

Mam na imię Marlena i mam guza jajnika. Mam 60 lat i mnóstwo planów na przyszłość. W wolnych chwilach spędzam czas z moją ukochaną córką, która daje mi wiele radości. Los sprawił, że musiałam wychowywać ją samotnie, jednak był to piękny czas w moim życiu. Niestety w lipcu 2019 roku wykryto u mnie guza jajnika z rozsiewem do otrzewnej. Ta informacja była dla mnie bardzo uderzająca, ponieważ choroba nie dawała wcześniej żadnych objawów i nagle z dnia na dzień dowiedziałam się, że mój stan zdrowia jest niemalże krytyczny. Niestety skutkiem była nie tylko utrata zdrowia, ale również pracy i środków do życia. Co dalej? Oczywiście podjęto próbę leczenia. Niestety podczas pobytu w szpitalu wykryto u mnie jeszcze jedną chorobę, tym razem kardiologiczną, przez co operacja jest na ten moment niemożliwa. W związku z tym jestem leczona tylko chemioterapią. Ta forma leczenia przynosi jedynie chwilową pomoc i muszę zostać zoperowana, jeżeli chcę żyć! Jaki jest plan działania? Abym mogła przystąpić do operacji, muszę nieustannie utrzymywać mój organizm w doskonałej kondycji. To niełatwe, kiedy przyjmuje się chemię. Jednak jest sposób na to, abym mogła zawalczyć o swoje zdrowie! Aktualnie poddaję się leczeniu Nivolumabem. Niestety jest to bardzo kosztowne. Do tego dochodzą koszty badań, konsultacji i dojazdów, a w mojej sytuacji nie posiadam żadnych źródeł dofinansowania. Ponieważ straciłam pracę, tylko moja córka jest aktualnie żywicielem rodziny i nie mogę pozwolić sobie na jedyną formę leczenia, która może dać mi szansę na wyzdrowienie.

6 000 zł z 50 000 zł
12%
Mikołaj Tabisz, Wejherowo

Leczenie i walka z glejakiem

Witam, nazywam się Mikołaj Tabisz, mam 25 lat i jestem chory na glejaka IV stopnia. W listopadzie zeszłego roku dowiedziałem się o chorobie i wtedy rozpoczęła się moja walka o życie. Choroba przeszkodziła mi w realizacji jednego z moich marzeń – ukończenie gdańskiego maratonu, do którego się aktualnie przygotowywałem. Do tej pory udało mi się zdobyć koronę półmaratonów oraz zostałem mistrzem Polski w kickboxingu. Sport jest czymś, co towarzyszy mi od dziecka, czymś co kocham, czymś z czym wiązałem swoje życie – do niedawna... Wszystko zaczęło się, kiedy przy sporym wysiłku doświadczałem dużych spadków energii, osłabienia oraz problemów z koncentracją. Nie występowało to często, dlatego tłumaczyłem to zwykłym zmęczeniem. Kiedy tego typu sytuacje się nasiliły, moi rodzice wysłali mnie na badania. Lekarka, która się mną zajmowała, stwierdziła, że może to być początek choroby cukrzycowej, z racji podobnych objawów. Zostałem skierowany na dalsze badania, które miały pokazać więcej. Wtedy jeszcze nie podejrzewałem, że w moim mózgu może rosnąć rak, który mnie powoli zabija. Każde kolejne badanie prowadziło do kolejnego, im dłużej to trwało, tym gorsze miałem przeczucia. Ostatecznie dostałem skierowania na badania głowy – rezonans magnetyczny oraz tomograf. Wyniki miały być w ciągu 3 tygodni, ale przyszły po kilku dniach. Nie znam się na medycynie, dlatego dużo z tego nie rozumiałem. Z wynikami badań udałem się do szpitala, gdzie lekarze, po zapoznaniu się z nimi, zatrzymali mnie. 2 dni później zostałem przetransportowany do szpitala w Gdańsku. W tamtym momencie nadal nie wiedziałem, jak poważny jest mój stan. Decyzja zapadła szybko – operacja mózgu. O mojej chorobie dowiedziałem się w dzień operacji. O wszystkim powiedzieli mi moi rodzice… Pamiętam, jakby to było wczoraj. Moja mama usiadła na łóżku szpitalnym, miała łzy w oczach, moje serce waliło jak oszalałe. "Mikołaj, lekarze wykryli w twoim mózgu raka, będziesz dzisiaj operowany". To są jedyne słowa, jakie pamiętam z tamtej rozmowy. W mojej głowie pojawiło się tysiąc myśli, nie słyszałem, co do mnie mówią. Na początku myślałem, że to wszystko żart, przecież niemożliwe, żebym miał raka. Rzeczywistość okazała się dużo bardziej okrutna… Operacja się udała, ale niestety z racji rozmiaru raka nie udało się im wyciąć go w całości. Lekarze kazali mi zostać jeszcze kilka tygodni w szpitalu, żeby przeprowadzić dodatkowe badania. Niestety, to nie wszystko. Po 2-3 dniach od operacji, zacząłem się dziwnie czuć, miałem problemy z koncentracją, nie potrafiłem napisać wiadomości, rozmawiać z ludźmi, odpowiadać na pytania. Okazało się, że mam krwiaka mózgu, który naciskał na ośrodki w mózgu odpowiadające za komunikację – kolejna operacja. Udała się. Jak wygląda teraz moje życie? Przeszedłem już radioterapię, która niestety nie przyniosła większych efektów. Chemioterapia ciągle trwa, codziennie muszę połykać kilka tabletek, które niszczą mój organizm od środa, ale mają szanse zniszczyć też raka. Ale nie poddaję się! Walczę, walczę o każdy dzień, walczę, abym mógł zrealizować swoje marzenia, abym mógł żyć i cieszyć się tym światem. Teraz moją nadzieją jest terapia Nanotherm lub Immunoterapia w Kolonii. Niestety koszty terapii wynoszą od 20 do 40 tysięcy euro, co dalece przekracza możliwości finansowe moje i mojej rodziny. Dlatego zwracam się do Państwa o pomoc, pomóżcie mi wygrać! Wszystkie rozliczenia będę starał się tutaj zamieszczać i opowiadać o przebiegu leczenia! Dziękuje za każdą złotówkę!

3 862 zł z 200 000 zł
1%
Krystyna Misiowiec, Warszawa

Proszę o wsparcie w sfinansowaniu terapii raka płuc

Nazywam się Krystyna Misiowiec i jestem emerytką. Mieszkam w Warszawie i przez 30 lat pracowałam w samorządzie warszawskim. Przed 6 laty byłam operowana z powodu raka brodawkowatego nerki. Udało mi się pokonać go bez chemioterapii. W 5. roku obserwacji w Poradni Onkologicznej zachorowałam na inny rodzaj nowotworu - drobnokomórkowego raka płuc z przerzutami do mózgu. Od czasu radioterapii w badaniach rezonansu głowy nie stwierdza się zmian. Niestety, kolejne cykle chemioterapii stosowane od ponad roku z powodu raka płuc dają mizerne efekty. Szansą dla mnie jest chemioterapia połączona z immunoterapią - lekiem nowej generacji. Lek ten jest zarejestrowany w Europejskiej Agencji Leków, ale nie jest jeszcze refundowany przez NFZ w tym rodzaju raka. Koszt miesięcznej terapii to ok. 10 tys. złotych, a leczenie powinno potrwać około roku. Przy mobilizacji całej rodziny chcę podjąć próbę leczenia, ale nie będziemy jej w stanie sfinansować bez wsparcia dobrych ludzi. Tak duży koszt terapii przerasta moje możliwości. Proszę o Państwa pomoc w celu doprowadzenia wieloletnich zmagań z nowotworami do szczęśliwego końca.

3 714 zł z 120 000 zł
3%
Józefa Sieja-Lis, Słopnice

Zacząć żyć i funkcjonować bez bólu!

Witam, mam na imię Ziutka, do Józefy nie bardzo mogę się przyzwyczaić w moim 41-letnim życiu. :) Choruję na raka piersi od sierpnia 2018 roku. Nie było łatwo przez prawie dwa lata przejść przez chemioterapię, radioterapię oraz stres, jaki temu towarzyszy. Na szczęście terapia z psychoonkologiem bardzo pomaga. Musiałam zrezygnować z pracy, a jedynym dochodem jest zasiłek, ale z pomocą męża, rodziny i przyjaciół próbuję dać sobie radę. Koniec leczenia nie oznacza końca choroby. Bardzo chciałabym zebrać pieniądze na rehabilitację oraz sprzęt medyczny do ćwiczenia ręki, która nie jest do końca sprawna, a co za tym idzie, powoduje ból, drętwienie oraz opuchliznę. Z powodu skutków ubocznych chemii wymagane jest również kompleksowe leczenie stomatologiczne. Chcę zacząć moje życie od nowa, bo przecież życie które mamy przed sobą, jest ważniejsze niż to, które minęło!

21 389 zł z 30 000 zł
71%
Marzena Szula, Bytom

Potrzebuję Waszego wsparcia w walce z rakiem.

Mam na imię Marzena, mam 53 lata. W czerwcu 2019 roku usłyszałam diagnozę - rak piersi z przerzutami. Nie ukrywam, że diagnoza była dla mnie ogromnym ciosem. Nikt w rodzinie nie chorował na raka piersi, a tu taki szok. Od lipca 2019 roku zaczęłam badania i leczenie w Centrum Onkologii w Gliwicach. Od sierpnia 2019 roku co tydzień przyjmuję chemię. Następnie czeka mnie operacja, radioterapia i rehabilitacja. Utrzymuję się z niewielkiego zasiłku chorobowego z ZUS-u tj. 181 zł oraz z opieki dostaję 215,84 zł. Mieszkam w Bytomiu z moim partnerem i jego ciężko chorym 80-letnim ojcem. Emerytura ojca i zarobki partnera ledwo starczają na skromne życie i rachunki. Niejednokrotnie nie jestem w stanie wykupić recepty, często muszę rezygnować z zakupu leków. Problematyczne są dla mnie również dojazdy do Gliwic na leczenie, koszty prywatnych wizyt lekarskich i badań. Nigdy nie mogłam pochwalić się dobrym zdrowiem, mam wiele chorób towarzyszących. Cierpię między innymi na otyłość, która powoduje problemy z chodzeniem, nadciśnienie, depresję i zwyrodnienie stawów. Nie posiadam samochodu i każda wizyta w Centrum to dla mnie ciężka wyprawa. Pomaga mi rodzina, ale też nie zawsze mają możliwości finansowe lub czasowe. Niejednokrotnie po chemii muszę wrócić do domu taksówką lub zapłacić za paliwo znajomym, bo nie mam siły jechać autobusem. Z powodu ciężkiej sytuacji finansowej jestem zmuszona prosić Was o pomoc. Nie jest to dla mnie łatwe, ale sytuacja mnie zmusiła. Bardzo chcę wyzdrowieć i spędzić jeszcze trochę czasu z dwójką moich dzieci i trójką wnucząt. Walczę dla nich, choć depresja, która towarzyszy mi od wielu lat, często podcina mi skrzydła. Bardzo dziękuję za każde wsparcie w walce z rakiem!

3 499 zł z 20 000 zł
17%
Elwira Bujnowska-Puza, SUWAŁKI

Pomóż mi walczyć z rakiem, bo mam dla kogo żyć!

Mam na imię Elwira, mam 42 lat i dwójkę cudownych dzieci w wieku 12 i 2 lat. Niestety w grudniu 2019 roku mój świat został zburzony przez nieproszonego gościa, który jest bardzo agresywny i próbuje zrujnować mi życie. Nie pozwolę mu na to, bo mam dla kogo żyć! Mój rak jest nieoperacyjny i jest na tyle silnym wrogiem, że trzeba mi było podać bardzo mocną chemię. Włosy wypadły mi już po pierwszym cyklu. Przy podawaniu ostatnich mdlałam... W Dzień Kobiet jadę do szpitala, aby rozpocząć kolejny etap wojny - radioterapię. Zmagania z tak ciężkim przeciwnikiem kosztują mnie ogrom sił, ale także środków finansowych. Drogie leki, badania, konsultacje, dojazdy do szpitala - to wszystko kosztuje, a ja mam na wychowaniu dwójkę dzieci. Jeśli możecie, bardzo proszę o wsparcie. Każde, nawet najmniejsze, jest dla mnie na wagę złota! DZIĘKUJĘ.

41 639 zł z 20 000 zł
208%
Małgorzata Kuriata, Kętrzyn

Marzę, by było jeszcze jakieś jutro...

Mam na imię Małgosia, mam 45 lat i dwóch wspaniałych synów. Życie mnie nie oszczędzało. Gdy dzieci były małe, mąż zginął w wypadku samochodowym. Kilka lat później okazało się że mam nowotwór piersi. Moja walka z rakiem rozpoczęła się osiem lat temu i wydawało mi się, że go pokonałam. Niestety w listopadzie 2019 roku choroba powróciła ze zdwojoną siłą, dając przerzuty do kręgosłupa i węzłów chłonnych. Obecnie jestem po operacji usuwania piersi oraz skomplikowanej operacji kręgosłupa. Staram się być pełna pozytywnych myśli, jednak wiem, że przede mną jeszcze długa walka, szukam każdego sposobu, bym mogła się wyleczyć i będę wdzięczna wszystkim, którzy mi pomogą . Środki pieniężne zebrane tutaj planuję przeznaczyć na bardzo potrzebną intensywną rehabilitację po operacji kręgosłupa, zakup leków, konsultacje i dojazdy. Moim marzeniem jest wyjazd do kliniki w Szwajcarii, gdzie stosuje się nowoczesne formy leczenia immunologicznego, które dałyby mi szansę na powrót do zdrowia. Jak twierdzą lekarze, terapia ta jest jedną z najlepszych form leczenia mojego typu raka, polegającą na aktywacji układu immunologicznego, który posiada naturalne mechanizmy obronności. Jak podkreślają eksperci, w niektórych przypadkach leczenie immunologiczne działa wręcz spektakularnie, a efekty utrzymują się przez wiele lat, nawet w przypadku zaawansowanych nowotworów.

93 151 zł z 160 000 zł
58%
Monika Modrzejewska, Gdańsk

Podaruj mi trzecie życie!!!

Mam na imię Monika. Jestem osobą, która czerpie życie pełnymi garściami. Jestem zawsze uśmiechnięta, pełna optymizmu, kocham ludzi, zwierzęta i zespół U2!!! Niestety los okazał się dla mnie okrutny, podwójnie okrutny... W wieku 10 lat, kiedy byłam pełnym chęci życia dzieckiem, zdiagnozowano u mnie złośliwy nowotwór nerki z bardzo rozległymi przerzutami do płuc. Leczenie trwało 2 lata, było bardzo radykalne. Liczne chemie, operacje, i naświetlania. Przez ten okres, spędzony w szpitalu, musiałam szybko dorosnąć. Na szczęście byli ze mną kochający Rodzice, którzy nigdy się nie poddali, dali mi poczucie bezpieczeństwa i dzięki nim wygrałam tę walkę! Okrutny los nie zapomniał o mnie. Po 30 latach rak znowu do mnie wrócił. Tym razem jest to nowotwór złośliwy piersi. Jestem już po mastektomii, w tej chwili jestem w trakcie chemii. Leczenie jest dosyć skomplikowane, ponieważ w dzieciństwie brałam leki, których nie mogę wziąć drugi raz. Przede mną długoletnie leczenie. Organizm już może nie taki młody, ale serce i dusza jak najbardziej!!! Moja Rodzina, córka Lena, ukochany Tata nie pozwalają mi się poddać. W pracy nazwano mnie "Kobietą Rakietą", co tym bardziej motywuje mnie do walki o normalne życie! Właśnie dlatego proszę Państwa o pomoc i przekazanie darowizn na moje leczenie i rehabilitację. DOBRO POWRACA!

6 461 zł z 12 000 zł
53%
Wiesława Ozdarska, Ciechanów

Zbiórka na leczenie nowotworu piersi oraz rehabilitację

Dzień dobry, mam na imię Wiesława, mam 57 lat i od ponad pół roku walczę ze złośliwym nowotworem piersi. Nie jest to łatwa walka... Przeszłam już 2 operacje i radioterapię, a przede mną chemia i prawdopodobnie kolejne operacje. Choroba jest dla mnie nie tylko wielkim stresem, ale także obciążeniem finansowym. Na konsultacje i leczenie dojeżdżam do innego miasta, do tego dochodzą koszty prywatnych badań, leków i rehabilitacji, którą mi zalecono. Sama nie dam sobie rady, dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. W tym bardzo trudnym dla mnie czasie każda złotówka jest na wagę złota. Dziękuję!

17 976 zł z 24 000 zł
74%
Nina Mazur, Kraków

Wydatki związane z leczeniem

Nasza mama Janina przez 40 lat pracowała jako pielęgniarka. Niedawno przeszła na emeryturę. Myśleliśmy, że po latach ciężkiej pracy w końcu będzie miała czas dla siebie i rodziny, zwłaszcza że niedawno urodziła jej się długo wyczekiwana wnuczka. Niestety, w styczniu 2019 zdiagnozowano u mamy raka dróg żółciowych w zaawansowanym stadium. Do lipca brała paliatywną chemię cisplatyna z gemcytabiną, która spowodowała zmniejszenie zmiany nowotworowej, jednak onkolog zadecydował na razie o niekontynuowaniu chemioterapii. Zrobiliśmy badania genetyczne, które wykazały wrażliwość raka na substancje, które niestety nie są w standardzie leczenia i są nierefundowane. Konsultowaliśmy się z lekarzami w innych miejscowościach w sprawie różnych metod leczenia. Na początku stycznia tego roku mama przeszła kolejna operację, z którą wiązaliśmy ogromne nadzieje mimo dużego ryzyka, jednak ponownie nie udało się usunąć raka. Na dzień dzisiejszy wykorzystaliśmy już wszystkie możliwości leczenia z NFZ. Ostatnio dowiedzieliśmy się, iż w Magdeburgu zajmują się leczeniem nowotworów wątroby w sposób, który pomógłby mamie znacznie przedłużyć życie. Po konsultacji z lekarzem w Magdeburgu okazało się, że mama mogłaby mieć założone stenty do dróg żółciowych, które przedłużyłyby i polepszyły funkcjonowanie wątroby. Jednak zabieg ten należy powtarzać co kilka miesięcy. Koszt jednego zabiegu to 12 tysięcy euro. Niestety takie leczenie przekracza nasze możliwości finansowe. Mama utrzymuje się jedynie z emerytury, a przez chorobę nie jest w stanie podjąć dodatkowej pracy. Przyjmowane przez mamę leki to koszt kilkuset złotych miesięcznie, a wszelkie konsultacje u lekarzy przeważnie muszą być prywatne, gdyż czas oczekiwania na wizyty w ramach NFZ jest zbyt długi w stosunku do postępu choroby. Bardzo prosimy o pomoc i dziękujemy za wszelkie okazane wsparcie. Mama bardzo chce żyć, a choroba zabiera jej siły i czas z rodziną.

17 912 zł z 50 000 zł
35%
Ewelina Pająk, Reńska Wieś

Na tę chwilę wstrzymuję zbiórkę. Dziękuję wszystkim darczyńcom!

O chorobie dowiedziałam się w styczniu 2020, kiedy zgłosiłam się do lekarza z powodu kaszlu. Zostałam skierowana do szpitala na Oddział Pulmonologiczny, a stamtąd do Wrocławskiego Ośrodka Torakochirurgii. Po konsultacjach torakochirurgicznych zostałam zakwalifikowana do zabiegu operacyjnego mediastinotomii parasternalnej z biopsją guza. Wtedy zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy śródpiersia przedniego. Zalecenia lekarskie obejmują konsultacje i leczenie onkologiczne. Fundacja daje mi możliwość zbiórki środków na wydatki związane z chorobą nowotworową, takie jak: leki, konsultacje u lekarzy, badania diagnostyczne, rehabilitację czy dojazdy do ośrodka leczenia.

17 896 zł z 12 000 zł
149%
Małgorzata Dulęba, Bydgoszcz

Czerniak - taki mały, a taki złośliwy

Mam na imię Małgosia i mam 37 lat. Moja historia rozpoczęła się 3 lata temu, kiedy pod sercem nosiłam córeczkę, ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam. Cieszyłam się pięknym czasem. Wiadomość przyszła krótko po porodzie. Okazało się, że węzeł chłonny w lewej pachwinie wielkości kurzego jajka zajęty jest przez czerniaka. Przerzut... Skąd? No właśnie, dobre pytanie! Przerzut czerniaka bez czerniaka. Okazuje się, że to możliwe. Obecnie jestem po operacji limfadenektomii pachwinowo-biodrowo-zasłonowej oraz rocznym leczeniu uzupełniającym dabrafenibem z trametynibem. Jestem pełną energii matką dwójki dzieci w wieku 10 i niespełna 3 lat. Kochamy góry, zwłaszcza Tatry. Abym mogła zapomnieć w miarę możliwości o chorobie i patrzeć z optymizmem na każdy kolejny dzień, niezbędna jest codzienna profilaktyka przeciwobrzękowa. Uciskowe pończochy, rehabilitacja, masaże będą mi towarzyszyć już do końca życia.

21 219 zł z 10 000 zł
212%