W chwili obecnej zawieszam zbiórkę środków na lek palbocyklib
Adriana Pichnowska, Poznań,
numer zbiórki: 111057
Dziennik
Dzień dobry, dawno mnie nie było tutaj. Z całego serca dziękuję wszystkim Darczyńcom za wpłaty pieniędzy na potrzebny mi lek! W chwili obecnej zawieszam zbiórkę, dlatego iż miałam niesamowite szczęście i dzięki mojej najukochańszej Pani Doktor - lekarzowi prowadzącemu moją chorobę - zostałam zakwalifikowana do programu leczniczego. Program ten daje mi szansę przeżycia kolejnych paru lat, gdzie w mojej sytuacji każdy kolejny dzień życia jest czymś wielkim... Dotychczas występowały u mnie przerzuty w obrębie układu oddechowego oraz wątroby, 10 grudnia tego roku dowiedziałam się o nowym przerzucie do kości. Pragnę nie zmarnować tej nowej szansy leczenia, dlatego wspomagam organizm zdrowym odżywianiem i wierzę gorąco, że uda mi się oddalić czas progresji choroby na ponad 5 lat życia. Obecne pozostałe środki z mojej zbiórki spożytkuję na wspomożenie organizmu przy obecnym leczeniu, konsultacje medyczne, rehabilitację, badania itp. Jeszcze raz zatem bardzo wszystkim dziękuję i trzymajcie kciuki kochani! Adriana
Dzień dobry, drodzy Darczyńcy, w raku zmienia się wszystko nieprzewidywalnie szybko. Jestem obecnie na chemii metronomicznej. Niestety w październiku 2019 r. doszło znowu do progresji choroby. Otrzymałam pomoc od swojej Pani Doktor w postaci chemii w tabletkach, ale to jest już leczenie paliatywne. Muszę znowu zawalczyć o lek. Niestety mój przypadek i zaawansowanie choroby wykluczają mnie z pokrycia kosztów w ramach NFZ. Proszę zatem bardzo o dar życia i wsparcie celem zakupu potrzebnego mi leku. Serdecznie dziękuję! Adriana
Opis zbiórki
Witam, nazywam się Adriana Pichnowska i bardzo kocham życie!
Mam 52 lat i od 14 lat walczę z hormonozależnym rakiem piersi. Pragnę zawalczyć dla swojej Rodziny. To moje zmartwienie i strach o to, by nie zostawić cierpienia bliskim po swoim odejściu, bardzo motywuje mnie do walki z rakiem.
W 2007 roku zachorowałam na raka piersi z zajętymi węzłami chłonnymi. Pamiętam moment przekroczenia oddziału chemioterapii, to była dla mnie granica. Pomyślałam, że jestem po drugiej stronie. Uśmiechałam się wtedy do wszystkich, próbowałam być dzielna, ale lekarz prowadzący dostrzegł w moich oczach strach. Przysłano mi wówczas na rozmowę psychologa klinicznego i pękłam od środka, wyrzuciłam z siebie wszystkie obawy, strach o to, jak moja Rodzina poradzi sobie beze mnie. Od tego momentu zaczęłam walczyć.
Przeszłam usunięcie lewej piersi z tkankami pachy, 6 kursów chemioterapii programem AC w ramach chemii przed i pooperacyjnej, 22 naświetlania radioterapii i 5 lat hormonoterapii. Przez okres 2 lat otrzymywałam implant w powłoki skórne brzucha w ramach farmakologicznego sprowadzania do menopauzy, a w 2010 roku konieczne okazało się usunięcie wszystkich narządów kobiecych. Mimo wszystko życie pokochałam jeszcze mocniej, żyjąc na 100%, dużo między innymi pracując, poświęcając się Rodzinie. Nałożyłam na siebie taki altruizm z myślą o córce i mężu, aby żyło nam się jeszcze lepiej. Dużą przyjemność czerpałam z myśli, że mimo choroby, mogę więcej dla nas zrobić. Wymieniłam meble w mieszkaniu, odważyłam się na kredyt i kupiłam nowy samochód. Kocham życie, kocham Święta Bożego Narodzenia, piękne chwile z najbliższymi, blask świecy, uwielbiam gotować. :)
W lutym 2017 roku podczas badań kontrolnych wykryto u mnie nawrót choroby z przerzutami do wątroby, płuca prawego, węzłów chłonnych śródpiersia i tchawicy oraz w piersi prawej wykryto raka jako nową jednostkę chorobową, którą rozpoznano w badaniu histopatologicznym po stopniu złośliwości. Przeżyłam wstrząs! Przerzuty zatem dał rak piersi z 2007 roku. Pamiętam, jaki szok przeżyła także moja jedyna córka, będąca wtedy dwa miesiące przed porodem, pamiętam jak wyrwała mi wynik TK i krzyczała na głos: "Mamo! Dlaczego ty?! Mamo!". Nie mogłam jej uspokoić... Do teraz przeżywa i boi się o mnie, często żałując, że nie ma siostry, bo inaczej by mnie tak bardzo nie kochała, jak mówi.
Dlatego muszę walczyć dla córki, męża i wnuków. Wierzę, że znajdą się ludzie dobrej woli, aby mi, nam pomóc, abym nie stała się czarno-białą fotografią z opisem: "Adriana odeszła".
Obecnie od października 2019 roku jestem na chemii metronomicznej - leczeniu paliatywnym. Mimo kolejnej progresji choroby, nie zamierzam się poddawać! Leczenie w nawrocie choroby zaczęłam od hormonoterapii i tak w roku 2017 zalecono lek, który wstrzymywał u mnie złośliwą aktywność komórek rakowych do grudnia 2018 roku. Po roku i 10 miesiącach jednak lek ten przestał działać, doszło do progresji (wznowy procesu złośliwego) wątroby, płuca prawego i węzłów chłonnych śródpiersia oraz tchawicy. Przeszłam 2-miesięczne załamanie psychiczne. Od grudnia 2018 roku zmieniono u mnie lek, który przyhamował złośliwy proces nowotworowy, ale tylko przez okres 10 miesięcy.
Mojego raka nie da się wyleczyć, ale można zamienić chorobę w proces przewlekły, wydłużając moje życie. Za mną konsultacje w Polsce i w klinice Charite Berlin, gdzie potwierdzono skuteczność leku, zalecanego wcześniej przez moją Panią Doktor z Wielkopolskiego Centrum Onkologii. By wciąż cieszyć się życiem, potrzebuję tego leku! W Polsce lek ten został wreszcie zrefundowany, ale mój przypadek nie kwalifikuje się do pokrycia kosztów leczenia w ramach NFZ. Koszt wymaganej terapii 24-miesięcznej wynosi 180.000 złotych. Z uwagi na moją chorobę jesteśmy ograniczeni finansowo, a ja sama nie jestem już w stanie pracować w wymiarze pełnego etatu. Kwota około 10.000 zł miesięcznie przerasta chyba większość osób, a trzeba jeszcze po prostu normalnie żyć i opłacać rachunki.
Na dzisiaj jestem jeszcze na siłach, by walczyć, aby dogonić czas, który mi ucieka. Za jakiś czas może być za późno. Proszę, pomóż mi! Rak obdarł mnie z kobiecości, ale najważniejsze, by nie powstała pustka po moim odejściu w sercach moich bliskich!
Dziękuję z góry wszystkim, którzy pomogą mi w walce o dłuższe życie!
Adriana
Thank you all for all your help, Adriana
Vielen Dank für all Ihre Hilfe, Adriana
Słowa wsparcia