Zbiórki

Agnieszka Stec, Pogorska Wola

Agnieszka ma dwoje maleńkich dzieci, dla których musi wyzdrowieć!

Witam Was kochani, mam na imię Agnieszka, mam męża i dwoje małych dzieci: Adrianka 5 lat i Natalkę 3,5 roku. Nasze życie do końca lipca tego roku było wspaniałe. Mąż pracował, ja zajmowałam się dziećmi i domem, planowaliśmy kolejne maleństwo, bo przecież dzieci są największym sensem życia i darem od Pana Boga, prawda? W grudniu 2016 roku zobaczyłam dwie magiczne kreski na teście, byliśmy przeszczęśliwi, a dzieci głaskały brzuszek i śpiewały mu kołysanki :):):) Niestety z początkiem marca 2017 poczułam mocne bole brzucha, izba przyjęć i… słowa lekarza oglądającego moja 17-tygodniowa dziewczynkę: "Przykro mi, ale serduszko nie bije" :(:(:( Najgorsze słowa, jakie usłyszałam w życiu… Postanowiliśmy, że za niedługo pomyślimy o maleństwie, ale zaczęłam odczuwać ból piersi, zgłosiłam się do lekarki, potem USG, biopsja gruboigłowa i słowa lekarza: "Przykro mi, rak piersi potrójnie ujemny o najgorszym rokowaniu..." Po 4 tygodniach wyszło mi obciążenie genetyczne, więc czekają mnie aż 3 operacje. Obecnie jestem leczona w krakowskim szpitalu onkologicznym, otrzymałam drugi cykl chemioterapii, niestety mój szpik już jest trochę uszkodzony, więc dostaję mocne zastrzyki na pobudzenie produkcji białych krwinek. Ponadto przy obciążeniu jest ogromne ryzyko raka jajnika, lekarze zrobili mi markery i niestety wyszły niedobrze. Jest mi bardzo trudno tak otwarcie opisywać moją historię, ale wiem, że muszę żyć dla moich dzieci, męża i bez wsparcia finansowego nie damy rady :( Ja nie pracuję, a mąż zarabia niewiele, wożąc mnie do Krakowa musi często brać wolne dni, dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie. Uzyskane pieniądze przeznaczę na dojazdy do szpitala, zazwyczaj dwa razy w tygodniu, leki, konsultacje i rehabilitację po podwójnej mastektomii. Bardzo proszę o zrozumienie, bo każdego z nas może spotkać taka tragedia. Dziękuję serdecznie :)

33 716 zł z 80 000 zł
42%
Janina Rodkiewicz, GDAŃSK

Wołanie o pomoc!

Witam, nazywam się Janina Rodkiewicz, mam 62 lata. 23 maja 2017 r. zdiagnozowano u mnie raka piersi. Jestem po usunięciu piersi. Obecnie jestem poddawana chemioterapii, następnie czeka mnie radioterapia. Jedynym moim dochodem jest emerytura w wysokości 1410 zł miesięcznie. Mieszkam sama w mieszkaniu komunalnym, w którym nie ma gazu, wszystko pracuje na prądzie - ogrzewanie, bojler na ciepłą wodę i kuchenka. Moje miesięczne wydatki, to: 308 zł - opłata za czynsz 400 zł - energia elektryczna + 200 zł - leki na depresję, reszta na comiesięczną skromną egzystencję i bieżąco zapisywanie leki. Do tej pory pomagał mi mój jedyny syn, ale w obecnej chwili przebywa w zakładzie karnym za przewinienia drogowe, co uniemożliwia mu opiekę nade mną. Jestem zdana na siebie i ewentualnie na dobry humor i dobre serce sąsiadów. Z uwagi na zły stan zdrowia (zawroty głowy, słabość, złe znoszenie chemioterapii) mam duże trudności z pokonaniem trasy do i od lekarza onkologa, na pobrania krwi przed wizytą u onkologa oraz na zabiegi chemioterapii i korzystam z uprzejmości sąsiadów. Niestety nie jestem w stanie zapłacić chociaż za paliwo - wprawia mnie to w zakłopotanie i dyskomfort psychiczny. Nie wiem, jak długo to potrwa i jak długo sąsiedzi będą mnie dowozić do przychodni i odwozić do domu, ponieważ jest to kłopotliwe z uwagi na czas oczekiwania podawania chemii. Po zaaplikowaniu chemii mam złe wyniki krwi - zgodnie z zaleceniem lekarza muszę wypijać drinki proteinowe, stosować odżywki niezbędne na jej poprawienie. Gdy wyniki są złe, wypadam z programu otrzymania chemii, co automatycznie wydłuża czas leczenia i zwalczenia raka. Jest mi bardzo ciężko i potrzebuję pomocy w kwestii opłacenia transportu na wizyty lekarskie, na pobrania krwi do badań oraz wyjazdy do szpitala na podanie chemii, a także na zakup zalecanych przez lekarza środków farmakologicznych w celu uzyskania lepszych wyników krwi, by leczenie przebiegało sprawnie i bez przesunięć. Z góry dziękuję za okazaną pomoc i zrozumienie. Janina Rodkiewicz

2 790 zł z 12 000 zł
23%
Izabela Kuzioła, Kędzierzyn-koźle

Iza walczy ze złośliwym guzem mózgu

Witam serdecznie, mam na imię Iza, mam 39 lat. Mam cudowną rodzinę - 12-letnią córkę i kochanego męża.01.09.2015 roku po badaniu RM głowy otrzymałam diagnozę - GUZ ZŁOŚLIWY MÓZGU, glejak nieznanego pochodzenia. Neurolog skierował mnie do neurochirurga. Od 17.09.2015 do 01.10.2015 przebywałam w Klinice Neurochirurgi i Onkologii CUN w Łodzi. Miałam 2 razy wykonaną biopsję ciała modzelowatego (mózgu). Otrzymałam diagnozę - GUZ ZŁOŚLIWY MÓZGU SKĄPODZRZEWIAK G2 (nieoperacyjny ze względu na lokalizację).Poinformowano mnie, że czeka mnie skojarzona terapia na oddziale onkologii (radioterapia + chemioterapia). Udałam się do Instytutu Onkologii w Gliwicach. Przebywałam na oddziale od 19.11.2015 do 07.01.2016 i byłam leczona chemioterapią i radioterapią. Po wyjściu z oddziału onkologicznego zostałam objęta opieką w poradni onkologicznej w Gliwicach. Od lutego do lipca 2016 roku otrzymywałam chemię w warunkach domowych raz w miesiącu przez 5 dni. Obecnie jestem nadal pod opieką onkologa i mam systematycznie wykonywane badania RM głowy. Po zastosowanym leczeniu guz zmniejszył się nieznacznie, ale nigdy nie będzie guzem operacyjnym.Jedynym leczeniem, które może przedłużyć mi życie jest leczenie protonowe - szukałam możliwości ubiegania się o takie leczenie w Polsce, wiemy też, że jest dostępne w Pradze. Jestem po konsultacji w Krakowie, gdzie poinformowano mnie, iż w obecnej chwili mój stan zdrowia nie pozwala na zastosowanie protonoterapii. Pani profesor poinformowała mnie, że protonoterapia może być zastosowana, kiedy nastąpi pogorszenie stanu zdrowia, które może mieć miejsce w każdej chwili. Zlecono wykonywanie systematycznego MR głowy i konsultacji onkologiczno-neurologicznej. Otrzymałam w Krakowie kartę pacjenta, która uprawnia do ewentualnego leczenia i konsultacji w Krakowie. Potwierdzono, że guz jest nieoperacyjny, umiejscowiony w ciele modzelowatym. Bardzo dziękuję za okazaną pomoc finansową i duchową. Nadal bardzo proszę o przysłowiową złotówkę. Pozyskane fundusze ułatwią mi dostęp do lepszej diagnostyki, konsultacji ze specjalistami, leków i przyszłego leczenia.Wierzę, że dzięki Wam i Waszej pomocy uda mi się pokonać chorobę, wychować córkę i wrócić do normalnego życia.Dla mnie liczy się każda złotówka. Będę wdzięczna za wsparcie finansowe. Dziękuję.

94 800 zł z 100 000 zł
94%
Grażyna Grońska, Wieruszów

Moja Mama walczy z rakiem piersi z przerzutem do kości!

U Mamy stwierdzono raka piersi z przerzutami do kości. Mama zaczęła chorować w 2013 r., przeszła dwa udary, a w maju 2015 r. dostała zawału serca. W czerwcu 2015 r. pojawiły się zmiany skórne w postaci dużych, ognistych plam. Po konsultacji z dermatologiem okazało się, że mogą to być zmiany spowodowane chorobą nowotworową. Po zastosowaniu leków przepisanych przez lekarza dermatologa zmiany ustąpiły i myśleliśmy, że jest wszystko w porządku. Jednak okazało się inaczej. Mama odczuwała ogromny ból w biodrze, do niczego nam się nie przyznała, pojawiła się też mała ranka na piersi, o czym też nie wiedzieliśmy. Zmęczona po przebytych chorobach nie chciała nam się do niczego przyznać. Z czasem rana na piersi się powiększyła i wchłonęła całą pierś, a tego Mama już nie ukryła. W styczniu 2017 r. Mama zaczęła utykać na prawą nogę, a w kwietniu przestała całkowicie chodzić, nawet nie mogła ruszyć nogą. Zmusiliśmy ją żeby poszła do lekarza. Okazało się, że nie kwalifikuje się na żadną operację, ponieważ rozlew na piersi był za duży, a stan Mamy był bardzo zły. Zaczęliśmy szukać pomocy wszędzie, gdzie się dało, dopiero w klinice SAMARYTANIN w Opolu dali nam nadzieję na zaleczenie tego rodzaju nowotworu. Leczenie zaczęło się 10 lipca 2017 r., do tej pory dawaliśmy radę z płatnościami za leki, dojazdy i rehabilitację. W tym momencie nie mamy środków na dalsze leczenie i zakup leków, które są nierefundowane przez NFZ. Stan Mamy przy zastosowanym leczeniu poprawia się, ale brakuje mi środków na dalsze leczenie.

8 189 zł z 70 000 zł
11%
Dorota Hałat, Kozy

Cel zbiórki został już osiągnięty.

Cel zbiórki został już osiągnięty. Z całego serca dziękuję wszystkim darczyńcom za dokonane wpłaty. Pozdrawiam, Dorota ______________________________________________________________________________________ Witam, mam na imię Dorota. Mam 48 lat i choruję na mięsaka tkanek miękkich. Zaczęło się niewinnie - od niewielkiego guza umiejscowionego na podudziu lewej nogi. Po kolejnych trzech operacjach (w 2013, 2015, 2016 roku) i nadziejach na wyleczenie - kolejna wznowa w 2017 r. i porażająca diagnoza - amputacja lewej nogi na wysokości uda. Jestem już po operacji. Staram się zaakceptować obecną sytuację, choć jest to bardzo trudne. Chciałabym znów chodzić i dlatego potrzebuję środków na rehabilitację oraz zakup protezy! Będę wdzięczna za okazaną pomoc. Dorota

39 648 zł z 45 000 zł
88%
Monika Jakubas, Warszawa

Osiągnęliśmy cel zbiórki! Bardzo wszystkim dziękujemy za wpłaty!

Na chwilę obecną wstrzymuję zbiórkę, proszę o nieprzekazywanie darowizn, a wszystkim darczyńcom serdecznie dziękuję! :) ********************************************************************************************************************************************************************** Żyję. Jestem szczęśliwa. Od 13 miesięcy jestem mamą Gai. Właśnie skończyłam wymarzone studia. Mam pracę, którą lubię, rodzinę, którą kocham najmocniej. Mam też 32 lata. Ale zaczynam źle się czuć. Szukam. Znajduję dosyć szybko. A dokładniej lekarze znajdują. To chłoniak. Diagnoza nie rozpieszcza, bo badania potwierdzają typ IV chłoniaka B-komórkowego. Pewnie nic Wam to nie mówi, mnie do niedawna też nic, ale uwierzcie na słowo - jest poważnie. Ja trochę nadal nie wierzę, że „mam raka”, bo to brzmi jak wyrok. A ja nie zgadzam się z wyrokami. Nie tylko dlatego, żeby Gaia miała zdrową mamę, ale też żeby niedługo miała rodzeństwo i fajne wspomnienia z dzieciństwa. Decyzja podjęta - wyzdrowieję i będę żyła. Dla siebie, dla Gai, dla jej rodzeństwa (które dopiero jest w planach) i dla Was też. Ale żeby to się stało, potrzebuję Waszego wsparcia. I wtedy wszystko się uda. Cel zbiórki: - możliwość wykonywania dodatkowych płatnych badań - wsparcie leczenia - dojazdy - dalsza diagnostyka, itp. Za co już teraz z całego serca Wam dziękuję. Jesteście niesamowici. Ja postanowiłam, że wyzdrowieję, Wy postanowiliście mi w tym pomóc. Dziękuję z całego serducha! Teraz idę się kurować, ale jeśli ktoś jeszcze chciałby się dorzucić do mojego zdrowia, to zbiórka nadal trwa. Dzięki serdeczne za każdą poświęconą mi minutę i złotówkę.

55 339 zł z 15 000 zł
368%
Dorota Głowacka, Bydgoszcz

Pomóżcie moim dzieciom mieć jak najdłużej mamę!

Drodzy Państwo, przede wszystkim dziękuję, że czytacie ten tekst. Mam 44 lata i od 6 lat choruję na nowotwór piersi. Usunięto mi pierś, jestem już po chemioterapii, odrosły mi włosy, wróciłam do własnej wagi, mogę zajmować się sama dziećmi i robić wszystko to, co robiłam do tej pory, ale to koniec dobrych wiadomości. Niestety obawiam się, że wszystko co dobre, zostanie mi po raz kolejny odebrane, bo mój rak mnie chyba bardzo lubi... Mam bardzo złośliwy nowotwór, lekarze określają go jako „potrójnie negatywny”, odporny na wszelką farmakoterapię. Niestety chemioterapia, jaką przeszłam, nie jest w stanie pokonać złośliwości zdiagnozowanego u mnie nowotworu, a lekarze nie są w stanie zaoferować mi już innych metod leczenia. Znowu mam powiększone węzły chłonne, szybko rośnie ilość komórek nowotworowych we krwi, pojawiło się też jakieś podejrzane ognisko w głowie, które będzie niebawem diagnozowane. Ale ja postanowiłam nie czekać biernie, aż rak się mocno rozwinie, a szukać innych, nierefundowanych metod leczenia i zrobić wszystko, co mogę aby pokonać chorobę. Szukam nowych możliwości leczenia. Środki chciałabym przeznaczyć na konsultację u specjalistów, dojazdy do ośrodka leczenia jak i badania diagnostyczne (choroba odebrała mi też pracę, jestem na rencie, a mąż zarabia niewiele). Może dotrę też do jeszcze innych form leczenia, za które pewnie również trzeba będzie płacić. Stąd moja ogromna prośba do Państwa o pomoc, bardzo Was moi Kochani proszę o jakąkolwiek pomoc finansową. Mam dwójkę cudownych dzieci: 5-letnią Kornelkę i 10-letniego Antosia, które to kocham najbardziej na świecie. To głównie dla nich walczę o życie i to one dodają mi siły i wspierają w chorobie. Postanowiłam zrobić wszystko co możliwe, aby wychować moje dzieci i otoczyć je miłością, na którą tak zasługują. Nikomu nie życzę tego towarzyszącego mi uczucia strachu, że może nie zdążę być przy moich dzieciach, kiedy najbardziej będą mnie potrzebować, nie będę mogła przytulić, pochwalić, cieszyć się z ich radości i wspierać w problemach. Będę Państwu wdzięczna do końca życia, no i moja cała rodzina również, bo możecie sprawić, żeby moje dzieci wyrosły na szczęśliwych ludzi, mając kochającą mamę u boku.

43 017 zł z 80 000 zł
53%
Katarzyna Wrońska, Warszawa

Dziękuję za wszystkie wpłaty! Na tę chwilę zawieszam zbiórkę.

Mam 39 lat. W czerwcu zdiagnozowano u mnie raka szyjki macicy. Mam 16-letniego syna, którego sama wychowuję. Pragnę wyzdrowieć dla mojego syna, który dopiero wchodzi w dorosłe życie. We wrześniu zaczyna naukę w nowej szkole, a ja nie będę mogła mu towarzyszyć. Czasem myślę, że to jakiś sen, z którego zaraz się obudzę! Niestety ten koszmar dzieje się naprawdę. Nie da się opisać co czuję. Strach i bezradność. Miałam tyle planów na przyszłość... Mam nadzieję, że z Waszą pomocą uda mi się pokonać raka i wychować syna. To moje jedyne marzenie. Potrzebuję pieniędzy na prywatne konsultacje i diagnostykę oraz leczenie. Bardzo proszę o wsparcie.

900 zł z 12 000 zł
7%
Katarzyna Drzewoszewska, Brzezie

Cel zbiórki został osiągnięty.

Szanowni Darczyńcy, jestem ogromnie wdzięczna za Wasze wsparcie! Udało się osiągnąć cel zbiórki, dlatego na chwilę obecną proszę o nieprzekazywanie darowizn. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Mam na imię Kasia. Na nowotwór piersi choruję od pół roku. Mam dziewięcioletniego synka Stasia, dla niego muszę i chcę być silna i zdrowa. Mieszkamy w leśniczówce w Brzeziu, w Borach Tucholskich, gdzie z mężem prowadzimy skup runa leśnego. Kocham przyrodę, zwierzęta, dlatego pośrodku wielkiego lasu mam piękny ogród, o który dbam, jak i o całe gospodarstwo. Z wykształcenia jestem pielęgniarką, zawsze służyłam pomocą chorym i potrzebującym. Dziś jest taki czas, że sama potrzebuję pomocy... ...ale to już nieaktualne :) Chciałabym z całego serca podziękować Wam wszystkim za wsparcie finansowe i psychiczne. Jestem po chemio i radioterapii. Obecnie biorę hormonoterapię i fizykoterapię, ale to tylko powrót do zdrowia. Jestem na dobrej drodze... Zbieram jeszcze na suplementację i dojazd na fizykoterapię, obliczyłam, że ok 3000 zł. Liczę na dobre serce i chęć Twojej pomocy. DZIĘKUJĘ!

14 811 zł z 3 000 zł
493%
Elżbieta Poszwald-Szczudło, Warszawa

Zbieram środki na drogie leki do walki z chorobą

Mam na imię Ela. Na nowotwór piersi choruję od 2015 roku. Mieszkamy z mężem w Warszawie. Mam trójkę wspaniałych dzieci i czwórkę ukochanych wnucząt, dla których muszę być silna i zdrowa. Bardzo lubię podróże, przyrodę i zwierzęta oraz przebywanie na świeżym powietrzu. Z wykształcenia jestem pielęgniarką i pracuję głównie z dziećmi. Zawsze służyłam pomocą ludziom chorym i potrzebującym. Obecnie nadszedł taki czas, że sama potrzebuję pomocy... Po wykryciu nowotworu przeszłam mastektomię piersi w listopadzie 2015 r. Po operacji amputacji piersi przeszłam wiele cykli ciężkiej chemioterapii. Niestety po długiej i mozolnej walce w kwietniu 2017 r. w wyniku upadku nastąpiło złamanie kości udowej lewej z podejrzeniem złamania patologicznego. Podczas operacji kości udowej została wykonana biopsja, która tylko potwierdziła wznowę i przerzuty na kości oraz żebra. Rozpoczęła się dalsza walka o moje zdrowie i ciężka rehabilitacja. Jestem bardzo pogodną i pełną życia osobą. Nowotwór zabrał mi zdrowie, ale nie poddam się i mam nadzieję na zwycięstwo z chorobą. Każdego dnia sił dodaje mi moja rodzina i przyjaciele. Koszty leczenia są ogromne i przewyższają możliwości finansowe mojej rodziny, dlatego zdecydowałam się znaleźć tutaj, w programie Onkozbiórka i prosić Was o pomoc w uzbieraniu środków na zakup drogich leków, konsultacji i badań. Do tej pory ja i moja rodzina wydaliśmy na leczenie wszystkie nasze oszczędności, dlatego bardzo was proszę o pomoc i o wpłaty dla mnie. Bardzo dziękuję za Waszą pomoc i serce.

3 760 zł z 20 000 zł
18%
Monika Dembek, Warszawa

Potrzebuję pieniędzy na rehabilitację ręki

Zaskoczył mnie w 42. roku życia. Nie pomyślałam "Dlaczego ja?!"... Życie... Pamiętam to jak dziś, jestem w pociągu i telefon. W słuchawce usłyszałam: "Mamy wynik biopsji. Rak. Sutka. Złośliwy". Sto myśli na minutę, ile pożyję, co z synem, jak ja to powiem (ja zawsze taka zdrowa). Przyjęłam to na klatę, musiałam, mam dla kogo walczyć. Kolejne wyzwanie w moim życiu, któremu trzeba stawić odważnie czoła. Następnego dnia spotkanie z lekarzem, konsylium, a tam informacja o przerzutach w węzłach chłonnych. Szybka decyzja - chemia, operacja, radioterapia. Leczenie trwało od 2.06.2016 do lutego 2017. Małe wyniszczenie organizmu od środka, ale byłam dzielna (przy wsparciu innych)! Wtedy, tak jak i teraz, pracuję zawodowo jako manager w klubie sportowym, gdzie prowadzę akademię dla dzieci (mój mały osobisty bank energii, tak potrzebnej w tej sytuacji). Minął już rok mojej mozolnej walki z rakiem, nie wygrałam, ale nie składam broni! Jestem już na kolejnym etapie - po operacji muszę mieć sprawna rękę! Codziennej rehabilitacji potrzebuje jak "wody ", wiąże się to jednak z dużymi kosztami. Kwota zbiórki na moje leczenie wzrosła, ponieważ krótko po operacji usłyszałam od pana profesora, że przede mną profilaktyczna, znów nierefundowana, operacja lewej piersi.. Cieszę się każdą chwilą, doceniam rzeczy, które kiedyś wydawały mi się błahe. Chciałabym, jak najdłużej mieć taką możliwość. Niestety cały 2017 rok to walka: najpierw operacja oszczędzająca, następnie usunięcie całej piersi prawej + uszkodzona ręka przez brak węzłów. Mam mutację genetyczną BRCA1, która jest właśnie potrójnie negatywna jak mój nowotwór, który został wykryty w piersi prawej i węzłach pachowych. Dlatego następnie profesor z Gdańska usuwa lewą pierś mówiąc: "Pani Moniko, musimy jeszcze zrobić porządek z lewa piersią, aby choroba nie powróciła, ponieważ pani nowotwór to taki "cichacz" :( Jestempo mastektomii piersi lewej wraz z rekonstrukcją jednoczasową. Po tygodniu wdaje się infekcja i jestem w czasie 4 miesięcy po 2 nieudanych próbach rekonstrukcji. Budzę się bez piersi... i mam informację: "Pani Moniko, nie udało się... Poczeka pani 6 miesięcy i postaram się zoperować". W 2018 jestem po szczęśliwej rekonstrukcji. Kiedy sądziłam, że wszystko już za mną, moja ręka miała odmienne zdanie. Ręka nie mieściła się w żadną bluzkę, była opuchnięta, nie można było wykonywać nią żadnych ruchów. To były kolejne tygodnie walki z chorobą i z własnym ciałem. Pojechałam do Słupska, tam byłam czwartą w Polsce pacjentką, u której przeprowadzono operację rekonstrukcji dróg chłonnych. Następnie długie miesiące rehabilitacji i już do końca tak będzie... Mam mutację skutkująca znacznie zwiększonym ryzykiem wystąpienia również raka jajnika i czekam tylko na informację od doktora: „Musimy, pani Moniko, usuwać". Rak trójnegatywny ma większą skłonność do nawrotów z szybkim wystąpieniem przerzutów, np. do kości, ośrodkowego układu nerwowego czy płuc. Ze względu na fakt, że potrójnie ujemny rak piersi rozsiewa się przede wszystkim drogą naczyń krwionośnych, trwają badania nad lekami, które miałaby na celu ograniczenie tworzenia się naczyń w obrębie guza, ale na razie nie zostały one jeszcze ujęte w standardach leczenia.

57 245 zł z 80 000 zł
71%
Tadeusz Krzemiński, Jedlicze

Tadeusz chciałby znowu móc normalnie jeść.

W roku 2007 zdiagnozowano u mnie raka gruczołu ślinowego, węzła chłonnego oraz kości żuchwy. Choroba postępowała bardzo szybko, jedynie szybkie działanie mogło zapobiec dalszemu rozwojowi i doprowadzić do całkowitego wyleczenia. Zostałem skierowany do Kliniki Nowotworów Głowy i Szyi Centrum Onkologii - Instytutu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Warszawie. Po wykonaniu badań w dniu 8-go stycznia 2008 roku przeprowadzono operację przeszczepu kości żuchwy, którą zastąpiono kością strzałki nogi lewej. Kość została wzmocniona płytami tytanowymi. Po operacji skierowany zostałem na radioterapię, którą odbyłem w tym samym Instytucie. Radioterapia trwała do końca marca 2008 roku. Następnie regularnie jeździłem na badania kontrolne do specjalistycznej poradni Centrum Onkologii. Według opinii lekarzy choroba ustąpiła całkowicie, ale z ostatecznym orzeczeniem należy poczekać po upływie pięciu lat. W międzyczasie poważnemu pogorszeniu uległ stan mojego uzębienia. Od wystąpienia pierwszych objawów, w ciągu pół roku zęby uległy zaczernieniu i po kolei należało je usunąć. Zęby zostały usunięte w Niepublicznym Zespole Opieki Zdrowotnej w Krośnie w sposób chirurgiczny. Po wygojeniu ran, powstałych po usuniętych zębach, zostały wykonane protezy zębowe, których używałem do roku 2012. W tym właśnie roku wystąpiły komplikacje związane z przeszczepioną kością. Stwierdzono, że płyty tytanowe podtrzymujące kość pękły i uszkodziły ją. W lipcu 2013 roku podczas operacji zostały usunięte płyty tytanowe. Nie był to koniec moich problemów. W Instytucie kilkakrotnie zbierało się konsylium chirurgów onkologów. Stwierdzono jednoznacznie, że pęknięte płyty uszkodziły kość, powodując jej zapalenie. Nie pomogły serie antybiotyków, które zażywałem. W październiku 2013, sierpniu 2014 oraz w lipcu 2015 przeprowadzono operacje chirurgiczne, w wyniku których przeszczepiona kość została usunięta całkowicie. Już wtedy nie było możliwe założenie żadnej protezy zębowej, gdyż nie miała ona oparcia, ze względu na brak dziąsła. Pokarm, który spożywam musiał być zmiksowany bądź bardzo rozdrobniony, ponieważ ze względu na brak uzębienia nie jestem w stanie go pogryźć. Kolejne badania w Warszawie pozwoliły mi dać nadzieję na lepsze życie. Konsylium chirurgów Kliniki Nowotworów Głowy i Szyi zakwalifikowało mnie na operację, która miała polegać na przeszczepie kości strzałki nogi prawej w miejsce brakującej żuchwy. W dniu 23-go listopada 2016 roku odbyła się w Instytucie Onkologii. Do chwili obecnej pozostaję pod stałą opieką Kliniki Nowotworów Głowy i Szyi. Jak do tej pory rehabilitacja przebiega pomyślnie. Lekarz prowadzący czekał na całkowite wygojenie ran i podjęcie dalszych kroków leczenia. W dniu 7-go lipca w Instytucie przeprowadzono chirurgiczny zabieg korekty wargi dolnej, która uległa deformacji podczas poprzednich zabiegów. Pragnę zaznaczyć, że pokarm spożywam przez cały czas w formie zmiksowanej lub mocno rozdrobnionej, co jest znacznym utrudnieniem w moim funkcjonowaniu. Ponieważ w Instytucie Onkologii nie wykonuje się operacji typowo stomatologicznych, zostałem skierowany do Kliniki Ortognatyki doktora Jagielaka, współpracującej z tą placówką, która jako jedna z nielicznych wykonuje zabiegi przewidziane dla takich schorzeń, które posiadam. Szczególnie zajmuje się osobami po przebytych chorobach nowotworowych. Niezbędne było w przypadku mojej osoby wszczepienie implantów do przeszczepionej kości, na których osadzona zostanie proteza zębowa. Do niej w tradycyjny sposób dopasowana zostanie proteza górna. Implanty są niezbędne ze względu na brak dziąsła, utraconego podczas poprzednich operacji. Koszt powyższych zabiegów został wyceniony na kwotę ponad 24 tysięcy złotych, których nie posiadam i nie jestem w chwili obecnej w stanie zdobyć. Aktualnie jestem w trakcie wykonywania zabiegów ortognatycznych. Do chwili obecnej koszty leczenia wyniosły około 18 tys. zł (posiadam na to faktury). Aby dokończyć leczenie (nastąpi to prawdopodobnie do połowy lipca br.) muszę zapłacić jeszcze około 6 - 7 tys. złotych. Do tej pory nikogo nie prosiłem o pomoc, gdyż sądziłem, że podołam tym problemom. Oszczędności, jakie posiadaliśmy, zostały wydane w trakcie leczenia (od 2007 roku). Zmuszony byłem zaciągnąć kredyt bankowy, którego spłata pochłania znaczne dochody z mojej emerytury. Skromne zarobki żony oraz moja emerytura nie pozwalają na normalne funkcjonowanie. Niestety nie mogę również liczyć na pomoc najbliższej rodziny, gdyż ich dochody są zbyt skromne, a mimo to w znacznym stopniu mi pomogli podczas choroby.

5 626 zł z 7 000 zł
80%