Zbiórki

Filip Koźmiński, Kraków

Proszę o pomoc w finansowaniu leczenia i rehabilitacji

Cześć. Mam na imię Filip. W chwili kiedy to piszę, jest wiosna 2020 roku, a ja kończę liceum oraz szykuję się do matury. Równocześnie jednak od 2015 roku walczę z niezwykle ciężką, śmiertelną chorobą – mięsakiem Ewinga. Wiązało się to z 5 latami radykalnego leczenia: trudnymi operacjami, licznymi zabiegami, chemioterapią i radioterapią. Nie obyło się też bez chwil bardzo ciężkich - wznów w płucach, powikłań, reoperacji, autologicznego przeszczepu szpiku kostnego, kolejnych chemioterapii i kolejnych miesięcy spędzonych w szpitalach w Krakowie i Warszawie. W tym czasie poznałem wielu wspaniałych ludzi (pewnie to również jest część z Was), którzy pomogli mi i moim rodzicom przejść przez najtrudniejszy okres leczenia, wspierając nas również w udźwignięciu jego kosztów. Walka trwa jednak nadal, a ja jestem silny i nie mam zamiaru się poddać. Chcę wrócić, na ile to będzie możliwe, do zdrowia, które pozwoli mi prowadzić normalne życie, iść na wymarzone studia i z optymizmem patrzeć w przyszłość. Dlatego właśnie, w imieniu moim i mojej najbliższej rodziny, proszę o wsparcie w zebraniu środków, które będą przeznaczone na leczenie i rehabilitację oraz niezbędne koszty z tym związane (miesięcznie oscylują w granicach 2 tys. zł). Rocznie potrzebuję 25.000 zł, to jest kwota, jaką chciałbym zebrać. Każda Wasza pomoc, nawet najmniejsza, jest bardzo potrzebna! Z góry dziękuję, pozdrawiam i życzę wszystkim zdrowia, Filip

26 895 zł z 25 000 zł
107%
Joanna Stasiak, Węgorzyno

Wspólnie wygońmy raka - zbiórka na leczenie i rehabilitację

Jestem osobą, której wszędzie pełno. Realizatorką wielu wielu projektów dla dzieci i nie tylko. Pomysłodawczynią i realizatorką akcji charytatywnych dla najbardziej potrzebujących, nauczycielką od 24 lat i NAJWAŻNIEJSZE - KOCHAJĄCA MAMĄ trójki wspaniałych dzieci oraz ŻONĄ od 26 lat. ❤️ Nagła diagnoza całkowicie wywróciła moje życie do góry nogami. Zaczęło się stosunkowo niedawno, bo w styczniu tego roku. Po narzekaniu na ból piersi, ból przy podnoszeniu ręki oraz po palpacyjnym wyczuciu guzka już wiedziałam, że konieczna jest pilna wizyta u lekarza. Po pierwszym usg, kolejne. Następnie biopsja. Diagnoza - naciekający trójujemny rak prawej piersi oraz rak wewnątrzprzewodowy piersi lewej. Całe szczęście bez przerzutów. Od usg do pierwszej chemii minął miesiąc, a od diagnozy tydzień! To właśnie CZAS odgrywa najważniejszą rolę w wygraniu nierównej walki z rakiem! Bywają lepsze i gorsze dni - jak w każdej chorobie. Ale silna głowa i wiara, że wszystko będzie dobrze są najważniejsze. ❤️ Od zawsze wolę ofiarowywać pomoc innym, niż ją otrzymywać, lecz teraz potrzebuję jej bardziej niż kiedykolwiek!!! Mam 48 lat i większość życia przed sobą. Ogromna wola walki, wsparcie rodziny i przyjaciół daje mi nadzieję na pokonanie tego ciężkiego przeciwnika. Środki na leczenie potrzebne są na każdym etapie. Dlatego potrzebuję Twojej pomocy! Leczenie trwa. Następny etap to poważna operacja, mastektomia, rekonstrukcja oraz rehabilitacja i wreszcie powrót do UPRAGNIONEGO zdrowia! Koszty na każdym etapie wzrastają, a leczenie musi trwać bez przerwy. Bardzo proszę o wsparcie. Za każdą okazaną pomoc serdecznie dziękuję! To dla mnie niezwykle ważne. Joanna

4 572 zł z 80 000 zł
5%
Arleta Hassine, Inowrocław

Proszę o pomoc w finansowaniu kosztów leczenia onkologicznego.

Moja historia jest jakże typowa, podobna do wielu osób borykających się z rakiem. Wszystko można opisać w kilku słowach: szok, niedowierzanie, bunt, walka codzienna z bólem i konsekwencjami chemioterapii, naświetlań, lęk przed odebraniem kolejnych wyników badań i myśli praktycznie w każdej chwili dnia i nocy o tym, co będzie, przecież to tykająca bomba, czasami z opóźnionym zapłonem… Ciężko mi jest prosić kogokolwiek o pomoc, bo nie potrafię i nigdy tego nie robię – taka jestem, ale tutaj to trochę łatwiejsze, bo wystarczy napisać, a sytuacja, w której się znalazłam, nie daje mi dużego wyboru. Kiedy usłyszałam, że mogę być włączona do programu z RYBOCYKLIBEM popłakałam się ze szczęścia. Jakie rozczarowanie przyszło kilka tygodni później, kiedy dowiedziałam się, że jednak nie spełniam kryteriów i nie kwalifikuję się na refundowane leczenie. Mogę brać lek, ale w wersji pełnopłatnej – koszt leku bez refundacji to ponad 10 tysięcy złotych miesięcznie. Obecnie mogę kupować lek przez CO za około połowę tej kwoty miesięcznie, ale i tak nie stać mnie i mojej rodziny na to. A ile rodzin jest takich jak ja…? Tu na Ziemi mamy tylko jedno życie. Zaczynamy je doceniać niestety często za późno, kiedy wydarzy się coś, czego cofnąć nie można, a dalsze życie stoi pod wielkim znakiem zapytania. Tak jest i w moim przypadku. Ponad siedem lat temu zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy piersi. Mam na imię Arleta. Mam 52 lata. Pracuję jako planista produkcji. Od ponad 7 lat choruję na raka. To rak agresywny, wykazujący się dużą skłonnością do przerzutów. Mój mąż i 16-letni syn cały czas wspierają mnie, ale teraz to już nie wystarcza. Potrzebuję też wsparcia finansowego. Mąż też dość poważnie choruje, a nie chcemy, aby nasz syn został sam. Przez około 25 lat byłam pod stałą opieką onkologa z powodu wcześniej usuniętego włókniaka w jednej z piersi. Co roku kontrola u lekarza, co 2 lata USG, a także co jakiś czas mammografie, biopsje. Na przełomie stycznia i lutego w 2016 roku pojawił się kolejny guz, tym razem w lewej piersi. Pojawił się nagle i to od razu nie taki mały. Dostałam skierowanie na USG. Zalecono biopsję cienkoigłową. Wyniki biopsji były prawidłowe. Lekarz zalecił „obserwację guza”. W kolejnym m-cu pierś zaczęła wyglądać inaczej, wiedziałam, że coś jest nie tak. Poszłam kolejny raz do lekarza i zalecono mi biopsję gruboigłową. Ta już nie dała dobrych wyników. Stwierdzono nowotwór złośliwy. Niestety po skierowaniu na TK wątroby stwierdzono w badaniu rozsiane guzy we wszystkich płatach, przypadek nieoperacyjny. W ciągu kilku dni dostałam od razu „chemię”. Guzy zaczęły się zmniejszać. Po ponad 5 miesiącach chemioterapii przyszedł czas na hormonoterapię. Od ok. 6 lat zażywam hormony, które blokują rozwój choroby. Niestety w 2020 roku pojawiły się kolejne przerzuty. Okazało się, że choroba postępuje i stwierdzono m.in. przerzuty do kości. Jestem już po zakończonym cyklu radioterapii. Każda zła diagnoza to przygotowywanie się na nowo do śmierci. Z mojego już 7-letniego doświadczenia powiem Wam, że nie da się do tego przygotować. Znowu podjęłam walkę i nie zamierzam się poddawać. Dalsze leczenie stało niestety pod znakiem zapytania. Najlepszym rozwiązaniem w obecnej sytuacji było włączenie do leczenia leku cytostatycznego. Niestety jest to lek refundowany wyłącznie w pierwszej linii leczenia, czyli do momentu, w którym pacjent po raz pierwszy otrzymuje chemioterapię w zaawansowanym stadium choroby. Ja nie kwalifikuję się do refundacji leczenia. Obecnie udaje mi się otrzymywać lek poprzez Centrum Onkologii w Bydgoszczy za tzw. „złotówkę”, ale nie wiem jak długo to potrwa, dlatego zbieram środki na dalsze leczenie tym lekiem, bo taki sposób finansowania może się w każdej chwili skończyć. Dotychczasowe zastosowanie chemioterapii i radioterapii dokonało niestety spustoszeń w moim organizmie, stąd zbieram również środki na leczenie innych schorzeń, w tym też związanych ze wzrokiem czy uzębieniem, a także na koszty dojazdu do Centrum Onkologii, bo wizyt jest naprawdę wiele. Bardzo proszę o wpłaty. Z góry serdecznie dziękuję wszystkim za wsparcie. Jestem osobą, która konsekwentnie dąży do celu. Nie poddaję się chorobie, staram się żyć na tyle normalnie, na ile mogę. Chcę dalej żyć i sama wspierać innych. Nigdy w życiu nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będę w ten sposób prosić o pomoc. Robię to także dla mojego syna. Nie chcę go zostawiać. Pomóżcie.

90 341 zł z 156 000 zł
57%
Anna Gędoś, Trzebinia

Leczenie nowotworu złośliwego piersi

Mam na imię Anna. Jak większość z Was, nigdy nie myślałam że będę kiedykolwiek pisać taki list. Dwa dni po moich 47 urodzinach miałam wykonaną biopsje, która wykazała wieloogniskowego hormonozależnego raka piersi, HER 2 dodatniego. To rak agresywny, wykazujący się dużą skłonnością do przerzutów. Okres po diagnozie to psychiczne, fizyczne i duchowe tsunami. Zarówno dla mnie jak i moich najbliższych. Zadecydowano, że zostanie mi podana przedoperacyjna chemioterapia. Po rozpoczęciu leczenia byłam pełna entuzjazmu i wiary, że uda mi się pokonać raka i będę żyć. Byłam bardzo pozytywnie nastawiona. Jednak po 4 cyklu chemioterapii rezonans magnetyczny wykazał zamiast regresji pojawienie się nowych zmian, w tym jedna prawdopodobnie nacieka na skórę. Niestety podejrzana zmiana pojawiła się też w piersi prawej. Dla mnie to jak przerzuty. Leczę się dalej i przygotowuję do operacji. Najlepsze szanse na wyleczenie daje teraz przedoperacyjne podanie chemioterapii i leczenie przy zastosowaniu tzw. podwójnej blokady. Jeden z leków potrzebnych do tej terapii nie jest refundowany w moim przypadku (Pertuzumab), gdyż nie mam przerzutów do węzłów chłonnych. Ja chcę zdążyć przed przerzutami i dlatego proszę Was o pomoc! Koszty tylko tego leku to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Leczenie w części finansuję sama, pomaga mi rodzina, przyjaciele i liczę na Was. Wiele badań i konsultacji medycznych wykonywałam i zapewne będę nadal wykonywać prywatnie. Chciałabym wykorzystać każdą szansę żeby zostać jak najdłużej z moim synem, mężem i bliskimi oraz wrócić do pracy i swoich pasji. Dziękuję! Anna W przypadku wpłat poza stroną, numer konta do wpłat to 24 2490 0005 0000 4600 5154 7831, w tytule przelewu koniecznie trzeba podaćnumer identyfikacyjny "111301" (w ten sposób środki są identyfikowane jako przeznaczone na zbiórkę dla Ani). Rachunek jest prowadzony w Alior Banku, IBAN: PL 24 2490 0005 0000 4600 5154 7831; SWIFT Code (BIC): ALBPPLPW

24 599 zł z 30 000 zł
81%
Dominik Skroś, Kruszwica

Zbieram środki na dojazdy do szpitala i naprawę protezy

Jestem Dominik, 23 kwietnia skończyłem 25 lat. Urodziny spędziłem na kolejnej chemii w szpitalu w Warszawie, ale wróćmy do początku... Walka z chorobą rozpoczęła się w kwietniu ubiegłego roku od silnego bólu i opuchnięcia kostki. Po szeregu przeprowadzonych badań, w lipcu usłyszałem diagnozę-rak, a dokładniej kostniakomięsak kości piszczelowej lewej z zajęciem szpiku kostnego. Po przeprowadzonej biopsji potwierdziła się wysoka złośliwość kostniakomięsaka. Od września rozpocząłem chemioterapię w szpitalu onkologicznym w Warszawie. Chemia miała na celu zmniejszenie guza oraz umożliwienie operacji i wszczepienia endoprotezy. Niestety szybkie rozrastanie się guza doprowadziło do złamania patologicznego. Lekarze podjęli decyzje o amputacji kończyny. 27 grudnia odbyła się operacja amputacji lewej nogi. Aby móc wrócić do normalnego funkcjonowania, potrzebna mi była proteza podudzia -kupiłem protezę ćwiczebną, która pozwoliła nauczyć się chodzić. Teraz przechodzę na nową, stałą, która zostanie ze mną do końca życia. Choć koszt był ogromny, udało się taką kupić! Dziękuję! Teraz pozostają "tylko" koszty dalszego leczenia, badań, konsultacji, leków. Jest to ok. 1000 zł miesięcznie. Przede mną wizyty co 3 miesiące przez najbliższe 5 lat. Promykiem nadziei w walce jest moja córka Marysia, która pojawiła się na świecie 3 lipca 2020 oraz syn Jakub, który urodził się 30 Października 2024! Proszę o wsparcie, które pomoże mnie i mojej rodzinie w tej nierównej walce.

5 541 zł z 20 000 zł
27%
Małgorzata Gizińska, Warszawa

Proszę o pomoc w walce z rakiem!

Mam na imięMałgosia. Od kiedy pamiętam, badałam się naprzemiennie: mammografia, USG, mammografia, USG... W październiku 2015 roku tuż przed wyjazdem do Ameryki Południowej zaniepokoił mnie ból ręki. W listopadzie wiedziałam już, że to niewyłapane w badaniach obrazowych przerzuty raka piersi w węzłach chłonnych. Na konsylium, od sławy onkologicznej usłyszałam - "Miała pani pecha..." Przeszłam chemioterapię przedoperacyjną i mastektomię, rok później asekuracyjnie mastektomię profilaktyczną drugiej - zdrowej piersi. Od czerwca 2016 rozpoczęłam, zaplanowaną na 10 lat, hormonoterapię, powoli wracając do normalności. Niestety pech mnie nie opuszcza. Hormonoterapia, która miała mnie chronić, zawiodła. W marcu 2020 stwierdzono u mnie liczne przerzuty do obu płatów wątroby oraz do kości. O obszarach do dalszej diagnostyki z tomografii komputerowej wolę nie myśleć... Czas, kiedy przyszło mi się zmierzyć z przerzutami jest bardzo trudny. KORONAWIRUS doświadczył wszystkich nas. Dostęp do badań diagnostycznych, wizyt lekarskich i terapii graniczy z cudem i właśnie cudu teraz potrzebuję. Od miesiąca przyjmuję rybocyklib, a za tydzień rozpoczynam leczenie hormonalne nierefundowanym lekiem na układ kostny - denosumab. Wdrożone terapie mają na celu zahamowanie progresji choroby oraz wydłużenie czasu stabilizacji, a tak po ludzku: wydłużenie życia. Staram się zgromadzić środki naterapięnierefundowanym lekiem na układ kostny oraz dodatkowe leki niezbędne przy agresywnym leczeniu. Z podziękowaniem dla Szlachetnych Darczyńców za wsparcie, Małgosia Gizińska

162 732 zł z 150 000 zł
108%
Stefan Zliczewski, Łomianki

Wsparcie leczenia nierefundowanego

Witam! Mam na imię Stefan, mam 68 lat i zdiagnozowano u mnie raka prostaty, który w perspektywie dał przerzuty na kości. Istnieje możliwość terapii prowadzącej do całkowitego wyleczenia. Jest to terapia małoinwazyjna, lecz kosztowna i nierefundowana przez NFZ. Na ten moment rozważane są 3 opcje: operacja HIFU, Nanoknife i Da Vinci. Operacje wykonywane przez NFZ, a także radio i chemioterapia powodują szereg nieodwracalnych powikłań. Moim źródłem dochodu obecnie jest emerytura, która nie jest w stanie pokryć kosztów leczenia. Z góry serdecznie dziękuję za wsparcie. Stefan Zliczewski

32 088 zł z 39 000 zł
82%
Józefa Sieja-Lis, Słopnice

Zacząć żyć i funkcjonować bez bólu!

Witam, mam na imię Ziutka, do Józefy nie bardzo mogę się przyzwyczaić w moim 41-letnim życiu. :) Choruję na raka piersi od sierpnia 2018 roku. Nie było łatwo przez prawie dwa lata przejść przez chemioterapię, radioterapię oraz stres, jaki temu towarzyszy. Na szczęście terapia z psychoonkologiem bardzo pomaga. Musiałam zrezygnować z pracy, a jedynym dochodem jest zasiłek, ale z pomocą męża, rodziny i przyjaciół próbuję dać sobie radę. Koniec leczenia nie oznacza końca choroby. Bardzo chciałabym zebrać pieniądze na rehabilitację oraz sprzęt medyczny do ćwiczenia ręki, która nie jest do końca sprawna, a co za tym idzie, powoduje ból, drętwienie oraz opuchliznę. Z powodu skutków ubocznych chemii wymagane jest również kompleksowe leczenie stomatologiczne. Chcę zacząć moje życie od nowa, bo przecież życie które mamy przed sobą, jest ważniejsze niż to, które minęło!

21 614 zł z 30 000 zł
72%
Elwira Bujnowska-Puza, SUWAŁKI

Pomóż mi walczyć z rakiem, bo mam dla kogo żyć!

Mam na imię Elwira, mam 42 lat i dwójkę cudownych dzieci w wieku 12 i 2 lat. Niestety w grudniu 2019 roku mój świat został zburzony przez nieproszonego gościa, który jest bardzo agresywny i próbuje zrujnować mi życie. Nie pozwolę mu na to, bo mam dla kogo żyć! Mój rak jest nieoperacyjny i jest na tyle silnym wrogiem, że trzeba mi było podać bardzo mocną chemię. Włosy wypadły mi już po pierwszym cyklu. Przy podawaniu ostatnich mdlałam... W Dzień Kobiet jadę do szpitala, aby rozpocząć kolejny etap wojny - radioterapię. Zmagania z tak ciężkim przeciwnikiem kosztują mnie ogrom sił, ale także środków finansowych. Drogie leki, badania, konsultacje, dojazdy do szpitala - to wszystko kosztuje, a ja mam na wychowaniu dwójkę dzieci. Jeśli możecie, bardzo proszę o wsparcie. Każde, nawet najmniejsze, jest dla mnie na wagę złota! DZIĘKUJĘ.

50 110 zł z 20 000 zł
250%
Małgorzata Kuriata, Kętrzyn

Marzę, by było jeszcze jakieś jutro...

Mam na imię Małgosia, mam 45 lat i dwóch wspaniałych synów. Życie mnie nie oszczędzało. Gdy dzieci były małe, mąż zginął w wypadku samochodowym. Kilka lat później okazało się że mam nowotwór piersi. Moja walka z rakiem rozpoczęła się osiem lat temu i wydawało mi się, że go pokonałam. Niestety w listopadzie 2019 roku choroba powróciła ze zdwojoną siłą, dając przerzuty do kręgosłupa i węzłów chłonnych. Obecnie jestem po operacji usuwania piersi oraz skomplikowanej operacji kręgosłupa. Staram się być pełna pozytywnych myśli, jednak wiem, że przede mną jeszcze długa walka, szukam każdego sposobu, bym mogła się wyleczyć i będę wdzięczna wszystkim, którzy mi pomogą . Środki pieniężne zebrane tutaj planuję przeznaczyć na bardzo potrzebną intensywną rehabilitację po operacji kręgosłupa, zakup leków, konsultacje i dojazdy. Moim marzeniem jest wyjazd do kliniki w Szwajcarii, gdzie stosuje się nowoczesne formy leczenia immunologicznego, które dałyby mi szansę na powrót do zdrowia. Jak twierdzą lekarze, terapia ta jest jedną z najlepszych form leczenia mojego typu raka, polegającą na aktywacji układu immunologicznego, który posiada naturalne mechanizmy obronności. Jak podkreślają eksperci, w niektórych przypadkach leczenie immunologiczne działa wręcz spektakularnie, a efekty utrzymują się przez wiele lat, nawet w przypadku zaawansowanych nowotworów.

121 352 zł z 160 000 zł
75%
Wiesława Ozdarska, Ciechanów

Zbiórka na leczenie nowotworu piersi oraz rehabilitację

Dzień dobry, mam na imię Wiesława, mam 57 lat i od ponad pół roku walczę ze złośliwym nowotworem piersi. Nie jest to łatwa walka... Przeszłam już 2 operacje i radioterapię, a przede mną chemia i prawdopodobnie kolejne operacje. Choroba jest dla mnie nie tylko wielkim stresem, ale także obciążeniem finansowym. Na konsultacje i leczenie dojeżdżam do innego miasta, do tego dochodzą koszty prywatnych badań, leków i rehabilitacji, którą mi zalecono. Sama nie dam sobie rady, dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. W tym bardzo trudnym dla mnie czasie każda złotówka jest na wagę złota. Dziękuję!

21 240 zł z 24 000 zł
88%
Małgorzata Dulęba, Bydgoszcz

Czerniak - taki mały, a taki złośliwy

Mam na imię Małgosia i mam 37 lat. Moja historia rozpoczęła się 3 lata temu, kiedy pod sercem nosiłam córeczkę, ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam. Cieszyłam się pięknym czasem. Wiadomość przyszła krótko po porodzie. Okazało się, że węzeł chłonny w lewej pachwinie wielkości kurzego jajka zajęty jest przez czerniaka. Przerzut... Skąd? No właśnie, dobre pytanie! Przerzut czerniaka bez czerniaka. Okazuje się, że to możliwe. Obecnie jestem po operacji limfadenektomii pachwinowo-biodrowo-zasłonowej oraz rocznym leczeniu uzupełniającym dabrafenibem z trametynibem. Jestem pełną energii matką dwójki dzieci w wieku 10 i niespełna 3 lat. Kochamy góry, zwłaszcza Tatry. Abym mogła zapomnieć w miarę możliwości o chorobie i patrzeć z optymizmem na każdy kolejny dzień, niezbędna jest codzienna profilaktyka przeciwobrzękowa. Uciskowe pończochy, rehabilitacja, masaże będą mi towarzyszyć już do końca życia.

26 435 zł z 10 000 zł
264%