Zbiórki

Stefan Zliczewski, Łomianki

Wsparcie leczenia nierefundowanego

Witam! Mam na imię Stefan, mam 68 lat i zdiagnozowano u mnie raka prostaty, który w perspektywie dał przerzuty na kości. Istnieje możliwość terapii prowadzącej do całkowitego wyleczenia. Jest to terapia małoinwazyjna, lecz kosztowna i nierefundowana przez NFZ. Na ten moment rozważane są 3 opcje: operacja HIFU, Nanoknife i Da Vinci. Operacje wykonywane przez NFZ, a także radio i chemioterapia powodują szereg nieodwracalnych powikłań. Moim źródłem dochodu obecnie jest emerytura, która nie jest w stanie pokryć kosztów leczenia. Z góry serdecznie dziękuję za wsparcie. Stefan Zliczewski

27 853 zł z 39 000 zł
71%
Ewelina Jarosz, LICHNOWY

Walka z rakiem. Proszę o pomoc.

Mam na imię Ewelina, mam 30 lat, obecnie jestem osobą niepracującą. Wcześniej pracowałam jako sprzedawca kasjer, jednak gdy zachorowałam i przebywałam na zwolnieniu lekarskim, zostałam zwolniona w styczniu tego roku. Przeszłam operację torbieli jajnika, a ok. 2 tygodnie później (to było pod koniec października) wyczułam u siebie guza w lewej piersi. Umówiłam się na badanie USG, gdzie potwierdzono, że są dwa guzy w jednej piersi. Wtedy się zaczęło życie w strachu, nieprzespane noce, myśl "dlaczego ja?". Przecież mam jeszcze tyle planów na życie, jestem jeszcze młoda, nie mam dzieci, chcę mieć swój dom, bo obecnie mieszkam z rodzicami, dobrą pracę, żebym mogła się realizować... Niestety los chciał dla mnie inaczej. Pierwszą biopsję wykonano u mnie 20.11.2019. Na wynik czekałam ok. 6 tygodni i wyszło, że konieczne dalsze pilne postępowanie, więc druga biopsja gruboigłowa, wynik po ok. 3 tygodniach. Znowu strach, najgorsze to czekanie... DIAGNOZA: rak inwazyjny NST gruczołu piersiowego. Nie ukrywam, że był i jest to dla mnie okropny szok, do tej pory strasznie się boję, co dalej. W lutym wzięłam pierwszą chemię: białą i czerwoną. Niedawno wypadły mi włosy, jest mi ciężko, strasznie ciężko, boli mnie skóra głowy, próbuję sobie jakoś to wszystko przetłumaczyć, ale strach jest silniejszy ode mnie. Ponieważ nie pracuję, nie jestem sobie w stanie poradzić sama ze wszystkimi wydatkami: leki, badania, konsultacje, dojazdy 300 km w dwie strony przekraczają moje możliwości. Zakupiłam perukę (koszt to 750 zł) - wydałam ostatnie pieniądze, żeby wyglądać jak człowiek... Zebrane środki chciałabym również przeznaczyć na rehabilitację. Jedyną moją nadzieją jesteście WY, Państwo! ☺️ Bardzo potrzebuję Waszego wsparcia i zrozumienia. Z góry bardzo dziękuję za okazaną mi pomoc!

19 674 zł z 12 000 zł
163%
Marlena Płacińska, Bydgoszcz

Leczenie onkologiczne

Mam na imię Marlena i mam guza jajnika. Mam 60 lat i mnóstwo planów na przyszłość. W wolnych chwilach spędzam czas z moją ukochaną córką, która daje mi wiele radości. Los sprawił, że musiałam wychowywać ją samotnie, jednak był to piękny czas w moim życiu. Niestety w lipcu 2019 roku wykryto u mnie guza jajnika z rozsiewem do otrzewnej. Ta informacja była dla mnie bardzo uderzająca, ponieważ choroba nie dawała wcześniej żadnych objawów i nagle z dnia na dzień dowiedziałam się, że mój stan zdrowia jest niemalże krytyczny. Niestety skutkiem była nie tylko utrata zdrowia, ale również pracy i środków do życia. Co dalej? Oczywiście podjęto próbę leczenia. Niestety podczas pobytu w szpitalu wykryto u mnie jeszcze jedną chorobę, tym razem kardiologiczną, przez co operacja jest na ten moment niemożliwa. W związku z tym jestem leczona tylko chemioterapią. Ta forma leczenia przynosi jedynie chwilową pomoc i muszę zostać zoperowana, jeżeli chcę żyć! Jaki jest plan działania? Abym mogła przystąpić do operacji, muszę nieustannie utrzymywać mój organizm w doskonałej kondycji. To niełatwe, kiedy przyjmuje się chemię. Jednak jest sposób na to, abym mogła zawalczyć o swoje zdrowie! Aktualnie poddaję się leczeniu Nivolumabem. Niestety jest to bardzo kosztowne. Do tego dochodzą koszty badań, konsultacji i dojazdów, a w mojej sytuacji nie posiadam żadnych źródeł dofinansowania. Ponieważ straciłam pracę, tylko moja córka jest aktualnie żywicielem rodziny i nie mogę pozwolić sobie na jedyną formę leczenia, która może dać mi szansę na wyzdrowienie.

5 526 zł z 50 000 zł
11%
Malwina Konkol, Lębork

Potrzebuję pomocy na leczenie i walkę z rakiem

Mam na imię Malwina i mam 33 lata. Choruję na raka jajników. O mojej chorobie dowiedziałam się na początku lipca 2019 roku. Miał być to tylko zwykły zabieg usunięcia torbieli, a okazało się, że to nowotwór złośliwy 4 stopnia. Kiedy dowiedziałam się o diagnozie, bardzo się załamałam i nie mogłam w to uwierzyć, tak jak na pewno każdy, kiedy usłyszy coś tak strasznego. Z powodu choroby jestem na zwolnieniu chorobowym, ale tak bardzo chciałabym już wrócić do pracy... Przeszłam 6 chemioterapii. Załapałam się na udział w badaniu klinicznym, ale nie wiem, jak będę się czuła po chemii w tabletkach i jak mój organizm to zniesie. Mam problemy również z silną nerwicą, ale cały czas z tym walczę. Obecnie zaczęłam dodatkowe leczenie medyczną marihuaną, która poprawia jakość mojego życia i mam nadzieję i bardzo w to wierzę, że pomoże mi w walce. Niestety miesięczny koszt mojego leczenia wynosi około 2000 zł. Udało mi się wykupić leki na miesiąc, ale na kolejne miesiące po prostu mnie nie stać. Planujesz swoje życie i masz nadzieję, że wszystko ułoży się po twojej myśli, dążysz do celów, pędzisz przez życie i nie ma czasu się zatrzymać... Kiedy zachorowałam, wszystko się zatrzymało, a moje podejście do życia się zmieniło. Doceniam każdy dzień, który mi jest dany i pragnę żyć jak najdłużej. Mam męża i 8-letnią córkę. Chcę z nimi przeżyć jeszcze wiele wspaniałych chwil i zobaczyć, jak moja córka dorasta, idzie do ołtarza i wychowuje swoje dzieci. Tego się cały czas trzymam, ale czasami przychodzą chwile smutku i zwątpienia, strach, że pewnego dnia to wszystko nie będzie mi dane. Mówią, że po złym przychodzi dobre i wierzę, że mnie też to spotka. Szukam każdego sposobu, abym mogła się wyleczyć i będę wdzięczna wszystkim, którzy się do tego przyczynią!

7 459 zł z 24 000 zł
31%
Mikołaj Tabisz, Wejherowo

Leczenie i walka z glejakiem

Witam, nazywam się Mikołaj Tabisz, mam 25 lat i jestem chory na glejaka IV stopnia. W listopadzie zeszłego roku dowiedziałem się o chorobie i wtedy rozpoczęła się moja walka o życie. Choroba przeszkodziła mi w realizacji jednego z moich marzeń – ukończenie gdańskiego maratonu, do którego się aktualnie przygotowywałem. Do tej pory udało mi się zdobyć koronę półmaratonów oraz zostałem mistrzem Polski w kickboxingu. Sport jest czymś, co towarzyszy mi od dziecka, czymś co kocham, czymś z czym wiązałem swoje życie – do niedawna... Wszystko zaczęło się, kiedy przy sporym wysiłku doświadczałem dużych spadków energii, osłabienia oraz problemów z koncentracją. Nie występowało to często, dlatego tłumaczyłem to zwykłym zmęczeniem. Kiedy tego typu sytuacje się nasiliły, moi rodzice wysłali mnie na badania. Lekarka, która się mną zajmowała, stwierdziła, że może to być początek choroby cukrzycowej, z racji podobnych objawów. Zostałem skierowany na dalsze badania, które miały pokazać więcej. Wtedy jeszcze nie podejrzewałem, że w moim mózgu może rosnąć rak, który mnie powoli zabija. Każde kolejne badanie prowadziło do kolejnego, im dłużej to trwało, tym gorsze miałem przeczucia. Ostatecznie dostałem skierowania na badania głowy – rezonans magnetyczny oraz tomograf. Wyniki miały być w ciągu 3 tygodni, ale przyszły po kilku dniach. Nie znam się na medycynie, dlatego dużo z tego nie rozumiałem. Z wynikami badań udałem się do szpitala, gdzie lekarze, po zapoznaniu się z nimi, zatrzymali mnie. 2 dni później zostałem przetransportowany do szpitala w Gdańsku. W tamtym momencie nadal nie wiedziałem, jak poważny jest mój stan. Decyzja zapadła szybko – operacja mózgu. O mojej chorobie dowiedziałem się w dzień operacji. O wszystkim powiedzieli mi moi rodzice… Pamiętam, jakby to było wczoraj. Moja mama usiadła na łóżku szpitalnym, miała łzy w oczach, moje serce waliło jak oszalałe. "Mikołaj, lekarze wykryli w twoim mózgu raka, będziesz dzisiaj operowany". To są jedyne słowa, jakie pamiętam z tamtej rozmowy. W mojej głowie pojawiło się tysiąc myśli, nie słyszałem, co do mnie mówią. Na początku myślałem, że to wszystko żart, przecież niemożliwe, żebym miał raka. Rzeczywistość okazała się dużo bardziej okrutna… Operacja się udała, ale niestety z racji rozmiaru raka nie udało się im wyciąć go w całości. Lekarze kazali mi zostać jeszcze kilka tygodni w szpitalu, żeby przeprowadzić dodatkowe badania. Niestety, to nie wszystko. Po 2-3 dniach od operacji, zacząłem się dziwnie czuć, miałem problemy z koncentracją, nie potrafiłem napisać wiadomości, rozmawiać z ludźmi, odpowiadać na pytania. Okazało się, że mam krwiaka mózgu, który naciskał na ośrodki w mózgu odpowiadające za komunikację – kolejna operacja. Udała się. Jak wygląda teraz moje życie? Przeszedłem już radioterapię, która niestety nie przyniosła większych efektów. Chemioterapia ciągle trwa, codziennie muszę połykać kilka tabletek, które niszczą mój organizm od środa, ale mają szanse zniszczyć też raka. Ale nie poddaję się! Walczę, walczę o każdy dzień, walczę, abym mógł zrealizować swoje marzenia, abym mógł żyć i cieszyć się tym światem. Teraz moją nadzieją jest terapia Nanotherm lub Immunoterapia w Kolonii. Niestety koszty terapii wynoszą od 20 do 40 tysięcy euro, co dalece przekracza możliwości finansowe moje i mojej rodziny. Dlatego zwracam się do Państwa o pomoc, pomóżcie mi wygrać! Wszystkie rozliczenia będę starał się tutaj zamieszczać i opowiadać o przebiegu leczenia! Dziękuje za każdą złotówkę!

3 823 zł z 200 000 zł
1%
Krystyna Misiowiec, Warszawa

Proszę o wsparcie w sfinansowaniu terapii raka płuc

Nazywam się Krystyna Misiowiec i jestem emerytką. Mieszkam w Warszawie i przez 30 lat pracowałam w samorządzie warszawskim. Przed 6 laty byłam operowana z powodu raka brodawkowatego nerki. Udało mi się pokonać go bez chemioterapii. W 5. roku obserwacji w Poradni Onkologicznej zachorowałam na inny rodzaj nowotworu - drobnokomórkowego raka płuc z przerzutami do mózgu. Od czasu radioterapii w badaniach rezonansu głowy nie stwierdza się zmian. Niestety, kolejne cykle chemioterapii stosowane od ponad roku z powodu raka płuc dają mizerne efekty. Szansą dla mnie jest chemioterapia połączona z immunoterapią atezolizumabem - lekiem nowej generacji. Atezolizumab jest zarejestrowany w Europejskiej Agencji Leków, ale nie jest jeszcze refundowany przez NFZ w tym rodzaju raka. Koszt miesięcznej terapii to ok. 10 tys. złotych, a leczenie powinno potrwać około roku. Przy mobilizacji całej rodziny chcę podjąć próbę leczenia, ale nie będziemy jej w stanie sfinansować bez wsparcia dobrych ludzi. Tak duży koszt terapii przerasta moje możliwości. Proszę o Państwa pomoc w celu doprowadzenia wieloletnich zmagań z nowotworami do szczęśliwego końca.

3 505 zł z 120 000 zł
2%
Józefa Sieja-Lis, Słopnice

Zacząć żyć i funkcjonować bez bólu!

Witam, mam na imię Ziutka, do Józefy nie bardzo mogę się przyzwyczaić w moim 41-letnim życiu. :) Choruję na raka piersi od sierpnia 2018 roku. Nie było łatwo przez prawie dwa lata przejść przez chemioterapię, radioterapię oraz stres, jaki temu towarzyszy. Na szczęście terapia z psychoonkologiem bardzo pomaga. Musiałam zrezygnować z pracy, a jedynym dochodem jest zasiłek, ale z pomocą męża, rodziny i przyjaciół próbuję dać sobie radę. Koniec leczenia nie oznacza końca choroby. Bardzo chciałabym zebrać pieniądze na rehabilitację oraz sprzęt medyczny do ćwiczenia ręki, która nie jest do końca sprawna, a co za tym idzie, powoduje ból, drętwienie oraz opuchliznę. Z powodu skutków ubocznych chemii wymagane jest również kompleksowe leczenie stomatologiczne. Chcę zacząć moje życie od nowa, bo przecież życie które mamy przed sobą, jest ważniejsze niż to, które minęło!

21 212 zł z 30 000 zł
70%
Marzena Szula, Bytom

Potrzebuję Waszego wsparcia w walce z rakiem.

Mam na imię Marzena, mam 53 lata. W czerwcu 2019 roku usłyszałam diagnozę - rak piersi z przerzutami. Nie ukrywam, że diagnoza była dla mnie ogromnym ciosem. Nikt w rodzinie nie chorował na raka piersi, a tu taki szok. Od lipca 2019 roku zaczęłam badania i leczenie w Centrum Onkologii w Gliwicach. Od sierpnia 2019 roku co tydzień przyjmuję chemię. Następnie czeka mnie operacja, radioterapia i rehabilitacja. Utrzymuję się z niewielkiego zasiłku chorobowego z ZUS-u tj. 181 zł oraz z opieki dostaję 215,84 zł. Mieszkam w Bytomiu z moim partnerem i jego ciężko chorym 80-letnim ojcem. Emerytura ojca i zarobki partnera ledwo starczają na skromne życie i rachunki. Niejednokrotnie nie jestem w stanie wykupić recepty, często muszę rezygnować z zakupu leków. Problematyczne są dla mnie również dojazdy do Gliwic na leczenie, koszty prywatnych wizyt lekarskich i badań. Nigdy nie mogłam pochwalić się dobrym zdrowiem, mam wiele chorób towarzyszących. Cierpię między innymi na otyłość, która powoduje problemy z chodzeniem, nadciśnienie, depresję i zwyrodnienie stawów. Nie posiadam samochodu i każda wizyta w Centrum to dla mnie ciężka wyprawa. Pomaga mi rodzina, ale też nie zawsze mają możliwości finansowe lub czasowe. Niejednokrotnie po chemii muszę wrócić do domu taksówką lub zapłacić za paliwo znajomym, bo nie mam siły jechać autobusem. Z powodu ciężkiej sytuacji finansowej jestem zmuszona prosić Was o pomoc. Nie jest to dla mnie łatwe, ale sytuacja mnie zmusiła. Bardzo chcę wyzdrowieć i spędzić jeszcze trochę czasu z dwójką moich dzieci i trójką wnucząt. Walczę dla nich, choć depresja, która towarzyszy mi od wielu lat, często podcina mi skrzydła. Bardzo dziękuję za każde wsparcie w walce z rakiem!

2 870 zł z 20 000 zł
14%
Elwira Bujnowska-Puza, SUWAŁKI

Pomóż mi walczyć z rakiem, bo mam dla kogo żyć!

Mam na imię Elwira, mam 42 lat i dwójkę cudownych dzieci w wieku 12 i 2 lat. Niestety w grudniu 2019 roku mój świat został zburzony przez nieproszonego gościa, który jest bardzo agresywny i próbuje zrujnować mi życie. Nie pozwolę mu na to, bo mam dla kogo żyć! Mój rak jest nieoperacyjny i jest na tyle silnym wrogiem, że trzeba mi było podać bardzo mocną chemię. Włosy wypadły mi już po pierwszym cyklu. Przy podawaniu ostatnich mdlałam... W Dzień Kobiet jadę do szpitala, aby rozpocząć kolejny etap wojny - radioterapię. Zmagania z tak ciężkim przeciwnikiem kosztują mnie ogrom sił, ale także środków finansowych. Drogie leki, badania, konsultacje, dojazdy do szpitala - to wszystko kosztuje, a ja mam na wychowaniu dwójkę dzieci. Jeśli możecie, bardzo proszę o wsparcie. Każde, nawet najmniejsze, jest dla mnie na wagę złota! DZIĘKUJĘ.

34 196 zł z 20 000 zł
170%
Małgorzata Kuriata, Kętrzyn

Marzę, by było jeszcze jakieś jutro...

Mam na imię Małgosia, mam 45 lat i dwóch wspaniałych synów. Życie mnie nie oszczędzało. Gdy dzieci były małe, mąż zginął w wypadku samochodowym. Kilka lat później okazało się że mam nowotwór piersi. Moja walka z rakiem rozpoczęła się osiem lat temu i wydawało mi się, że go pokonałam. Niestety w listopadzie 2019 roku choroba powróciła ze zdwojoną siłą, dając przerzuty do kręgosłupa i węzłów chłonnych. Obecnie jestem po operacji usuwania piersi oraz skomplikowanej operacji kręgosłupa. Staram się być pełna pozytywnych myśli, jednak wiem, że przede mną jeszcze długa walka, szukam każdego sposobu, bym mogła się wyleczyć i będę wdzięczna wszystkim, którzy mi pomogą . Środki pieniężne zebrane tutaj planuję przeznaczyć na bardzo potrzebną intensywną rehabilitację po operacji kręgosłupa, zakup leków, konsultacje i dojazdy. Moim marzeniem jest wyjazd do kliniki w Szwajcarii, gdzie stosuje się nowoczesne formy leczenia immunologicznego, które dałyby mi szansę na powrót do zdrowia. Jak twierdzą lekarze, terapia ta jest jedną z najlepszych form leczenia mojego typu raka, polegającą na aktywacji układu immunologicznego, który posiada naturalne mechanizmy obronności. Jak podkreślają eksperci, w niektórych przypadkach leczenie immunologiczne działa wręcz spektakularnie, a efekty utrzymują się przez wiele lat, nawet w przypadku zaawansowanych nowotworów.

72 237 zł z 80 000 zł
90%
Monika Modrzejewska, Gdańsk

Podaruj mi trzecie życie!!!

Mam na imię Monika. Jestem osobą, która czerpie życie pełnymi garściami. Jestem zawsze uśmiechnięta, pełna optymizmu, kocham ludzi, zwierzęta i zespół U2!!! Niestety los okazał się dla mnie okrutny, podwójnie okrutny... W wieku 10 lat, kiedy byłam pełnym chęci życia dzieckiem, zdiagnozowano u mnie złośliwy nowotwór nerki z bardzo rozległymi przerzutami do płuc. Leczenie trwało 2 lata, było bardzo radykalne. Liczne chemie, operacje, i naświetlania. Przez ten okres, spędzony w szpitalu, musiałam szybko dorosnąć. Na szczęście byli ze mną kochający Rodzice, którzy nigdy się nie poddali, dali mi poczucie bezpieczeństwa i dzięki nim wygrałam tę walkę! Okrutny los nie zapomniał o mnie. Po 30 latach rak znowu do mnie wrócił. Tym razem jest to nowotwór złośliwy piersi. Jestem już po mastektomii, w tej chwili jestem w trakcie chemii. Leczenie jest dosyć skomplikowane, ponieważ w dzieciństwie brałam leki, których nie mogę wziąć drugi raz. Przede mną długoletnie leczenie. Organizm już może nie taki młody, ale serce i dusza jak najbardziej!!! Moja Rodzina, córka Lena, ukochany Tata nie pozwalają mi się poddać. W pracy nazwano mnie "Kobietą Rakietą", co tym bardziej motywuje mnie do walki o normalne życie! Właśnie dlatego proszę Państwa o pomoc i przekazanie darowizn na moje leczenie i rehabilitację. DOBRO POWRACA!

461 zł z 12 000 zł
3%
Wiesława Ozdarska, Ciechanów

Zbiórka na leczenie nowotworu piersi oraz rehabilitację

Dzień dobry, mam na imię Wiesława, mam 57 lat i od ponad pół roku walczę ze złośliwym nowotworem piersi. Nie jest to łatwa walka... Przeszłam już 2 operacje i radioterapię, a przede mną chemia i prawdopodobnie kolejne operacje. Choroba jest dla mnie nie tylko wielkim stresem, ale także obciążeniem finansowym. Na konsultacje i leczenie dojeżdżam do innego miasta, do tego dochodzą koszty prywatnych badań, leków i rehabilitacji, którą mi zalecono. Sama nie dam sobie rady, dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. W tym bardzo trudnym dla mnie czasie każda złotówka jest na wagę złota. Dziękuję!

14 575 zł z 24 000 zł
60%