Zbiórki

Anna Majchrzycka, Legionowo

Chcę żyć dla dzieci, męża i cieszyć się każdym nowym dniem!

Witaj, jestem Anna, mam 39 lat, kochającego męża i dwoje małych, cudownych dzieci. 20 grudnia 2016 roku moje życie zmieniło się diametralnie. W tym dniu dostałam w pracy pierwszego ataku padaczki. Dla wszystkich był to ogromny szok. Wezwano karetkę i trafiłam do Szpitala na Bródnie, na oddział neurologiczny. Po wykonaniu tomografii i rezonansu magnetycznego otrzymałam przerażającą wiadomość: guz mózgu. Miał być ŁAGODNY… 12 stycznia tego roku przeszłam operację, podczas której wycięto guz. 4 tygodnie później wynik histopatologii wykazał, że mam glejaka w IV stadium. Od 2 marca stosuję radioterapię w Szpitalu w Wieliszewie, a od 22.03.2017 chemioterapię Temodalem. Przyjmowanie błędnie dobranych leków przeciwpadaczkowych uniemożliwiło mi w jednej chwili rozpoczęcie chemioterapii i radioterapii, ze względu na zbyt wysokie próby wątrobowe. Jednak wiem, że takie leczenie to za mało. Dlatego proszę Państwa o wsparcie finansowe, by móc wrócić do mojej kochanej rodziny, do zdrowia, do mojego życia. Z góry dziękuję za okazaną pomoc i wsparcie. Anna

68 515 zł z 200 000 zł
34%
Anna Brzezińska, Tarnowskie Góry

Wsparcie w leczeniu

Mam na imię Ania, mam 39 lat. Jestem mamą wspaniałego syna Mateusza i żoną ukochanego męża Marcina. Moja praca jest moją pasją, jestem nauczycielką. W marcu 2023 roku dowiedziałam się, że zachorowałam na złośliwy nowotwór piersi. Leczenie jest długie i wieloetapowe. Przeszłam jednostronną mastektomię, półroczną chemioterapię, kolejnym etapem jest radioterapia. Po radioterapii lekarze zalecają mi przyjmowanie leku, który niestety nie jest refundowany. Lekarstwo to zwiększa szansę, by nie pojawiły się u mnie przerzuty odległe w kościach lub w mózgu. Koszt miesięczny jest bardzo wysoki, bo to 14 tysięcy złotych. Terapia tym lekiem trwa 2 lata. Moja rodzina nie jest w stanie pokryć kosztów tego ważnego i dającego mi nadzieję leczenia. Zwracam się z prośbą do wszystkich, którzy chcieliby wspomóc mnie w tej walce. Naprawdę wierzę, że dobro powraca.

203 468 zł z 336 000 zł
60%
Małgorzata Jakimowicz-Paluszyńska, Poznań

Walczy o swoje zdrowie i życie dla męża i 2 dzieci

Osiem lat temu byłam w bardzo ważnym momencie mojego życia - spodziewałam się dziecka, wyczekiwanego i upragnionego. Robiłam wiele badań, dbałam o siebie, wszystko z myślą o dziecku. Byłam przeświadczona, że ciąża w sposób naturalny chroni moje zdrowie, więc nie robiłam badań, które nie wiązały się z ciążą, a którym poddawałam się regularnie wcześniej. Jak chyba każda kobieta w tym okresie, myślałam tylko o tym, że rozwija się we mnie nowe, wspaniałe życie, a nie groźna, śmiertelna choroba… Kiedy moja córeczka miała niespełna półtora roku i jeszcze karmiłam ją piersią, wykryłam u siebie guz. USG, biopsja i wynik – rak. Szok, przerażenie, rozpacz. Następnie operacja – mastektomia z węzłami chłonnymi, pół roku ciężkiej chemioterapii i nadzieja, że najgorsze mam już za sobą. Po roku - ból w klatce piersiowej. Wizyty u kolejnych lekarzy, którzy bagatelizują moje obawy. W końcu badanie tomografii komputerowej, rezonansu magnetycznego i wynik – przerzuty do kości – zmiany w mostku i kręgosłupie. Kolejne badania, radioterapia i zmiana leczenia farmakologicznego na drogie, nierefundowane leki. Mijają kolejne tygodnie, a ból w klatce piersiowej i w kręgosłupie utrzymuje się, więc robię badanie PET. Okazuje się, że naświetlania nie zatrzymały zmian rozrostowych, poza tym pojawiła się kolejna zmiana w nodze. Dalsze konsultacje w różnych ośrodkach onkologicznych, również za granicą. Ponownie naświetlania i zmiana leków. Tak mija kolejny rok walki z chorobą, po czym sytuacja stabilizuje się. Aktualnie jestem w trakcie leczenia farmakologicznego, niestety doszło do kolejnej progresji choroby. Trzecia z kolei radioterapia i scenariusz powtarza się, brak efektu zatrzymania choroby. W tej sytuacji, chcąc skutecznie walczyć z chorobą, muszę zdecydować się na nadzwyczaj kosztowną, sięgająca kilkunastu tysięcy miesięcznie terapię lekiem najnowszej generacji. To koszt olbrzymi, bez środków finansowych zbieranych za pośrednictwem fundacji leczenie będzie dla mnie niedostępne. Walczę o swoje zdrowie i życie dla swoich najbliższych, męża, dzieci: 8-letniej córeczki i 18-letniego syna. To jest dla mnie najważniejsze, ale bardzo potrzebuję w tej walce sojuszników. Bez Waszego wsparcia nie będzie to możliwe. Wszystkim tym, którzy chcieliby mi pomóc, jestem bardzo wdzięczna i serdecznie dziękuję.

114 782 zł z 250 000 zł
45%
Magdalena Sorotiuk, Radom

Magdalena Sorotiuk - walka z guzem mózgu

Mam na imię Magda i mam 33 lata. Bardzo proszę o wsparcie finansowe na leczenie choroby, która wywróciła moje życie do góry nogami. Diagnoza to nowotwór złośliwy mózgu, glejak wiolopostaciowy IV stopnia. Z zawodu jestem farmaceutką i byłam aktywna zawodowo. Praca jest moją pasją, z której w obecnej chwili muszę zrezygnować. Choroba uniemożliwia mi również wędrówki po moich ukochanych górach, odbiera siły i możliwości. Jedyną moją pociechą są spotkania z rodziną i ukochanymi siostrzeńcami. Nowotwór jednak postępuje, a chemioterapia sprawia, że jestem coraz słabsza. Ostatnią nadzieją na odzyskanie dawnego życia jest kosztowna terapia za granicą. Jestem w trakcie konsultacji ze specjalistami. Zdecydowałam się prosić Państwa o pomoc w zebraniu środków na leczenie. Czas nagli, a liczy się każda złotówka. Z góry dziękuję za choćby najmniejszą wpłatę. Magda

61 836 zł z 200 000 zł
30%
Beata Łączyńska, Knurów

Na leczenie i rehabilitację

Mam marzenie... Każdego dnia budzić się zdrowym. To największe bogactwo, jakie można mieć w życiu... Gdy pięć lata temu dowiedziałam się, że mam raka piersi, nie mogłam uwierzyć. Ziścił się mój najgorszy koszmar. Ta okropna choroba zabrała mi mamę. Pozostawiła ogromną pustkę w moim sercu. Obiecałam sobie wtedy, że nie pozwolę, by historia się powtórzyła. Diagnoza - rak piersi wysoce hormonozależny (ER+++ 100% silna ekspresja, PR++, HER2+, G2.pt2, NG2 naciekający). Zlecono radykalną mastektomie lewej piersi + węzły, ponieważ wykryto mikroprzerzuty. 17 października 2014 zostałam operowana. Narodziłam się na nowo. Cel: dalej walczyć i żyć. Rozpoczęłam terapię: chemioterapia 4 AC oraz palitaxelprzez 12 tygodni. W międzyczasie okazało się, że mam wznowę w dole pachowym. Zdecydowano, że konieczna jest druga operacja, jak tylko skończę przyjmować chemię. Dałam radę. Kolejnym etapem leczenia była radioterapia i hormonoterapia. Przez cały ten czas łatwo nie było, ale wróciłam do normalnego życia. Rany się zabliźniły, włosy odrosły, uśmiech wrócił na twarzy. I przede wszystkim nadzieja na przyszłość. Zrobiłam rekonstrukcję piersi, wróciłam do pracy i zaczęłam się udzielać jako wolontariuszka w Instytucie Onkologii w Gliwicach. Pomagałam paniom, które są na początku tej niełatwej drogi. W tym roku, niestety, po 4 latach od zakończenia leczenia choroba wróciła. Przerzut do barku i kości ramiennej lewej. Kolejny szok i niedowierzanie. Groziła mi utrata ręki. Przeszłam poważną operację usunięcia zaawansowanej już choroby. Obecnie mam endoprotezę i bez wyczerpującej rehabilitacji nie mogłabym funkcjonować. Oprócz tego, że muszę na nowo nauczyć się poruszać ręką, mam problem z obrzękiem limfatycznym. Dalsza diagnostyka pokazała zmianę 3 cm na wątrobie, biopsja potwierdziła jej agresywność. Mój lekarz prowadzący ustalił leczenie, jednak nie jest ono refundowane. Potrzebuję pieniążki na onkologiczny lek i rehabilitację. Mimo trudności fizycznych musiałam podjąć pracę, żeby móc funkcjonować, żyć. Bardzo proszę ludzi dobrej woli o pomoc, chcę żyć!!! Proszę, pomóżcie mi dotrzymać obietnicy, że ta traumatyczna historia więcej się nie powtórzy. Życie jest ciągiem doświadczeń, z których każde czyni nas silniejszymi, mimo że czasem trudno nam to sobie uświadomić. Życie jest straszne, ale ja postanowiłam, że jest piękne. „Jeżeli idziesz przez piekło, nie zatrzymuj się, idź dalej. Wszystko się kiedyś kończy” – Winston Churchill

59 612 zł z 200 000 zł
29%
KRYSTYNA NIEGOWSKA, Koszalin

Zakup nierefundowanego leku na leczenie uzupełniające

W kwietniu 2024 r. zdiagnozowano u mnie nowotwór piersi złośliwy. Jestem w trakcie leczenia onkologicznego, przeszłam bardzo ciężką chemioterapię, operację i radioterapię. Aktualnie jestem w trakcie terapii hormonalnej. Jednocześnie powinnam stosować terapię lekiem, który może powstrzymać nawrót choroby. Niestety ten lek nie jest refundowany, a jego koszt jest bardzo wysoki, leczenie przez okres 2 lat to około 150 000 zł. Taka kwota przerasta moje możliwości finansowe. Mam kochającą rodzinę: męża i córkę. Chciałabym razem z nimi żyć w zdrowiu. Bardzo lubię przyrodę, ogród i zwierzęta. Dlatego bardzo proszę o wsparcie finansowe, które umożliwi dalsze kontynuowanie mojego leczenia.

5 000 zł z 150 000 zł
3%
Ewa Blumczyńska, Kłodawa

Ewa Blumczyńska - zbiórka na nierefundowany lek

Uruchamiamy zbiórkę na lek, który w Polsce jest nierefundowany, a jedna dawka kosztuje około 14 tysięcy złotych. Ewa, chorująca na nowotwór piersi, leczy się w Szczecinie i jest w trakcie przedoperacyjnej chemioterapii. Otrzymała już dwie dawki leku. Pozostały kolejne dwie przedoperacyjne i 9 pooperacyjnych.

4 131 zł z 150 000 zł
2%
Klaudia Zborowska-Kszczot, Poznań

Zbiórka na nierefundowany lek, który jest mi potrzebny, aby wyzdrowieć!

Cześć, jestem Klaudia. Mam 29 lat, jestem szczęśliwą mężatką z dwójką adoptowanych psiaków. Każdy dzień był dla mnie pełen rzeczy, które kocham robić: spacerów z psami, spotykania się ze znajomymi, wspólnych treningów z mężem na siłowni, zajęć z szydełkowania czy tańca. Bardzo lubię rozwijać się nie tylko na tle zawodowym, ale i prywatnym. Myślałam, że czas, zanim skończę 30 lat, będzie pełen szczęścia i spokoju, niestety... W kwietniu 2024 wykryłam u siebie guz w prawej piersi. Po trzech tygodniach czekania dostałam diagnozę - rak złośliwy piersi potrójnie ujemny (najgorzej rokujący). Gdyby nie moja rodzina i bliscy, nie miałabym siły, by podnieść się po takiej diagnozie. Od tego czasu każdy mój dzień wypełniony był wizytami u kolejnych specjalistów, konsultacjami i badaniami. Zespół specjalistów ustalił mój plan leczenia: najpierw chemioterapia i immunoterapia, a w dalszym postępowaniu operacja. Jestem w trakcie chemioterapii. I tutaj pojawia się mój ogromny problem: przez jeden ze wskaźników (który jest za wysoki) nie kwalifikuję się na refundację leku przez NFZ. Jedna jego dawka kosztuje 14 tysięcy złotych!!! Onkolog kliniczny ustalił, że potrzebuję 8 dawek, które muszę przyjmować co 3 tygodnie. Łączne leczenie przed operacją wyniesie 112 000 zł. Lek ten jest mi niezbędny, żeby wyzdrowieć, a koszt jednej dawki przewyższa trzykrotnie moje miesięczne zarobki. Dlatego zwracam się z ogromną prośbą do każdej osoby, która to czyta, aby udostępniać tę zbiórkę dalej i w razie możliwości wspomóc mnie finansowo w tym trudnym dla mnie okresie. Dzięki Tobie będę mogła podjąć walkę z chorobą i wygrać życie. D Z I Ę K U J Ę za Twoją pomoc!

75 584 zł z 222 000 zł
34%
Teresa Stachurska, Ostrowiec Świętokrzyski

Nierefundowany lek na nowotwór płuc

Witam wszystkich! Jestem Teresa i walczę od 2021 roku z rakiem płuc. Kiedy z jednego płuca wycięto mi dolny płat wraz z nowotworem, to niestety na drugim wykryto postępujący przerzut. Przerzut raka jest w rzadkiej mutacji i dlatego dotychczasowe chemioterapie są nieskuteczne. A było ich całe mnóstwo i lekarze już wykorzystali wszystkie możliwe drogi leczenia będące w ich zasięgu. Chemia paliatywna zupełnie nie zadziałała na ten genotyp raka. Jedynym dla mnie ratunkiem jest nierefundowany w Polsce lek, który jest celowany właśnie na moją mutację raka. Koszty terapii i zakupu tego leku są bardzo wysokie i dlatego bardzo wszystkich proszę o wsparcie mnie w tej trudnej walce. Przyjęcie tego leku jest dla mnie jedynym ratunkiem. Od bardzo dawna jestem wdową i cały ciężar wychowania dzieci spoczywał na moich barkach. Niestety koszty leczenia nierefundowanym lekiem znacznie przewyższają moje możliwości finansowe. Nawet pomoc finansowa moich dzieci nie jest w stanie pokryć tak wielkich kosztów. Proszę, pomóżcie mi, bo jestem naprawdę zrozpaczona.

3 050 zł z 150 000 zł
2%
Dorota Dobosz, Kraków

Twoja niewielka pomoc może znaczyć dla mnie tak wiele

Dzień dobry, z tej strony Dorota. Wiosna ubiegłego roku była czasem, gdy moje życie stanęło pod znakiem zapytania - zachorowałam na raka piersi potrójnie ujemnego. Przetrwałam pełną chemioterapię oraz mastektomię z jednoczesną rekonstrukcją piersi z implantem. Odpowiedź na leczenie była patologicznie całkowita - to znaczy wyleczona! Niestety, jak się okazało, wszystko co dobre, szybko się kończy - pół roku później, mimo czujności, nastąpiła wznowa miejscowa. Ta wiadomość zupełnie mnie przybiła. Byłam załamana, a nad moją rodziną ponownie pojawiły się czarne chmury. By móc dalej dla nich żyć, potrzebuję prosić Państwa o pomoc. Chciałabym jeszcze kiedyś móc, bez choroby i bólu związanego z wyniszczającą chemią, spędzić z nimi czas bez zmartwień i strasznych myśli z tyłu głowy. Lek dałby na to dużą szansę, dlatego liczę, że rozważą Państwo wsparcie mojej zbiórki. Obecnie przyjmuję co tydzień chemioterapię, w planie jest 16 wlewów. W całej tej sytuacji, która jest dla mnie bardzo trudna, mam ogromną pomoc i wsparcie w osobach dwóch znakomitych onkolożek, które szukają możliwości najlepszej terapii, potem czeka mnie następna operacja i kontynuacja leczenia. Po konsultacji w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie zadecydowano o immunoterapii lekiem, który znamiennie zwiększa szanse na radykalne wyleczenie choroby nowotworowej. Planowane jest też leczenie uzupełniające, które wpływa na odległe wyniki leczenia. Lek ten jest stosowany w Unii Europejskiej w kuracji raka piersi, ale w Polsce - nie jest refundowany. Niestety nie stać mnie na zakup tego leku samodzielnie, potrzebuję co najmniej 10 dawek. Jedna dawka kosztuje ponad 15 000 złotych, dlatego zwracam się do Ciebie z prośbą o wsparcie w zakupie. Lek ten należy włączyć do terapii, którą już rozpoczęłam, jak najszybciej. Kluczową rolę gra tu czas. Zawsze starałam się pomagać innym w miarę swoich możliwości, teraz sama jestem w potrzebie. Na obrazku widać naszą ukochaną kotkę, którą udało się wyleczyć z choroby serca. Ciekawe, czy i ja dostanę szansę na skuteczne leczenie? Dziękuję wszystkim ludziom dobrej woli za wsparcie! Dorota

12 163 zł z 160 000 zł
7%
Tereska Nawrot, Tarnowo Podgórne

Przecieram szlak (rak ACC)

Mam na imię Teresa, w 2010 roku zdiagnozowano u mnie raka gruczoło-torbielowatego tchawicy i oskrzeli z przerzutami do płuc: Adenoid Carcinoma Cysticum.Nie bądź sędzią. Błagam, ratuj mnie! Od początku choroby mierzę się z brakiem danych w naszym systemie lecznictwa o tej chorobie, a tym samym brakiem pomysłów, jak do tego wszystkiego podejść.Na ogólnoświatowej liście prowadzonej przez Amerykańską Fundację ACCRF wskazującą lekarzy specjalizujących się w leczeniu raka gruczołowo-torbielowatego Adenoic Carcinoma Cysticum, brak pozycji z Polski... Stąd tytuł zbiórki dla mnie - "Przecieram szlak", by ewentualni chorzy w przyszłości natrafiali w dokumentacjach medycznych z polskiej bazy na mój ślad i nigdy nie usłyszeli tego co ja, że nie da się nic zrobić. Pierwszy lekarz, który objął mnie opieką, leczył mnie na astmę oskrzelową, plułam krwią, dostając jedynie wziewy i tabletki na kaszel. Kiedy się okazało, że to rak i na dodatek nieznany, kolejny lekarz prowadzący powiedział, że nic się nie da zrobić.Z tej beznadziei udało mi się wyrwać z pomocą profesora Tadeusza Orłowskiego, który usunął zmienione nowotworowo rozgałęzienie tchawiczo-oskrzelowe i mówiąc obrazowo, zacerował je jak skarpetę. Potem usunął mi fragmenty guzów z płuc. Następnie poddana zostałam immunoterapii, jednak jak się okazuje nieskutecznej w przypadku tego raka. Mijały lata, żyłam normalnie, zapomniałam o swojej chorobie, choć ta się po cichu rozwijała. Regularnie się kontrolowałam, przeszłam jedną chemioterapię, ostatnio drugą, po której nastąpiła progresja choroby. W międzyczasie radioterapia, nie zapominając o wszystkim, co robiłam w miarę moich możliwości, tj. zioła, napary, modlitwa. Zresztą od niej zaczęło się moje świadome życie w chorobie, pojechałam do grobu Św. Rity, patronki kobiet w sprawach beznadziejnych. No ale czas leci. Moja ostatnia doktor prowadząca powiedziała mi, że na mojego raka nie ma lekarstwa i nie mogę się do niej dodzwonić. Szukam pomocy w Centrum Onkologii w Warszawie i Poznaniu, jednak czuję, że system mnie wypycha. Mam 69 lat, trzech synów, pięcioro wnucząt. Synowie wspierają mnie w finansowaniu dotychczasowego leczenia, ale jesteśmy zwykłymi ludźmi i bez Waszej pomocy nie damy rady... Zmieniona operacyjnie i poradiologicznie tchawica, z naciekami nowotworu nie pozwala mi normalnie oddychać. Zanikam.Potrzebuję terapii celowanej molekularnie (inhibitory kinazy tyrozynowej TKI). Obejmuje ona dwa nierefundowane leki, na które zbieram pieniążki za pomocą Alivii i proszę Was o wsparcie. Koszt terapii to 30 tysięcy złotych miesięcznie. Zbieram na półroczną terapię, o nic więcej nie proszę. Nigdy o nic nikogo nie prosiłam... Ściskam serdecznie, życząc Wam zdrowia i wiary,Tereska

1 125 zł z 150 000 zł
0%
Robert Janas, Pionki

Pomoc dla Roberta w walce z glejakiem wielopostaciowym IV stopnia

Cześć, mam na imię Klaudia i proszę Was o wsparcie i pomoc. Jestem córką mojego cudownego taty. Robert Janas to moja nadzieja. Tata ma 49 lat i zamierza wygrać walkę. TERAZ MÓJ TATA WALCZY Z GLEJAKIEM WIELOPOSTACIOWYM IV STOPNIA. Standardowa sytuacja, standardowe życie – rodzina, studia, praca, dom, znajomi, codzienne sprawy – te bardziej i te mniej istotne. Jeden dzień za drugim. Wspólne plany, marzenia, troski… W czerwcu bieżącego roku życie postawiło naszą rodzinę przed wielkim wyzwaniem i heroiczną walką. Tata zaczął gorzej widzieć, pole widzenia się zawężało, pojawiły się problemy z mówieniem. 13 czerwca Tata trafił do Szpitala w Anglii – Salford Royal NHS Foundation Trust i tam 16 czerwca został zoperowany, w jego głowie był guz 6x4 cm. Po szczegółowej diagnostyce usłyszeliśmy diagnozę – glejak wielopostaciowy IV stopnia, najbardziej złośliwy nowotwór mózgu. Od tamtego momentu życie Taty, moje i całej rodziny wywróciło się do góry nogami. Rozpoczęliśmy walkę o życie Roberta. 8 sierpnia zaczęliśmy radioterapię w Radomskim Centrum Onkologii. Leczenie trwało 6 tygodni. Po tym czasie nastąpił miesiąc przerwy. W październiku rozpoczęliśmy leczenie chemią w tabletkach podawaną przez 5 dni w miesiącu. 30 listopada dowiedzieliśmy się, że guz odrasta, a tradycyjna chemia nie pomaga. 6 grudnia Tata przeszedł operację w prywatnej klinice w Kluczborku. Operacja polegała na usunięciu całości guza. Koszt tego zabiegu wyniósł 60 000 tys. zł, który dzięki internetowej zbiórce został pokryty w całości przez cudowne, wielkie, ciepłe serca ludzi. Bardzo dziękujemy za każdą pomoc. NIE MOŻEMY SIĘ PODDAĆ, Tata NIE MOŻE SIĘ PODDAĆ. Będziemy walczyć tak długo, jak to możliwe, bo życie człowieka jest najcenniejszym darem od losu. Zaangażowanie całej rodziny i przyjaciół w poszukiwaniu dostępnych w kraju i za granicą metod leczenia daje nam nadzieję na wygranie tej walki. Bardzo w to wierzymy, gdyż mamy obecnie kontakt z osobami, które już tę walkę stoczyły i żyją, mają się coraz lepiej – wracają do swoich rodzin i do swoich obowiązków. Prowadzą blogi, przekazują swoją cenną wiedzę na temat tego, jak i gdzie szukać wsparcia i pomocy w leczeniu tego schorzenia. Każda z innowacyjnych metod leczenia daje dużą szansę na osłabienie komórek nowotworowych i zahamowanie rozwoju nowotworu, jednak ze względu na ich innowacyjność i ograniczoną dostępność koszt leczenia jest bardzo wysoki. Pomimo wsparcia finansowego rodziny oraz przyjaciół nie jesteśmy w stanie sami sfinansować leczenia szacowanego wstępnie na kwotę około 150 000 zł, w ramach którego będziemy mogli opłacić dalsze leczenie uzupełniające po operacji, które trwać będzie około 6 miesięcy: 1) Nierefundowany lek - 1750 EUR co 3 tygodnie 2) Chemioterapia sprowadzana zza granicy za zgodą Urzędu Rejestracji Produktów Medycznych - 49 200 zł 3) Lek sprowadzany z Niemiec - 20 tys./miesiąc 4) Rehabilitacja po zabiegu - 15 tys./6 miesięcy Licząc na Waszą bezinteresowną pomoc i wsparcie finansowe wierzymy, że uda nam się sfinansować planowane leczenie, które pozwoli Tacie wrócić do normalnego życia, pozwoli mu realizować plany, pozwoli być dalej mężem i ojcem. Życie mojego Taty jest dla mnie największą wartością i największym priorytetem, dlatego PROSZĘ Z CAŁEGO SERCA O POMOC! Każda najdrobniejsza wpłata zbliża nas do wygranej. Chcemy móc krzyczeć z radości i mówić do ludzi dumnie, że wygraliśmy walkę z najgorszym nowotworem mózgu! Jestem otwarta na dzielenie się naszymi doświadczeniami i walką o zdrowie. Każdy z Państwa może do mnie zadzwonić i odpowiem na pytania oraz opowiem o naszej historii.

852 zł z 150 000 zł
0%