Obejmujemy pomocą
chorych na raka

Wiemy, że rak to zmaganie nie tylko z chorobą, ale także z poważnymi problemami finansowymi. Dlatego stworzyliśmy program Alivia Onkozbiórka! Załóż zbiórkę bez prowizji od darowizn.
Załóż zbiórkę

Poznaj zbiórki, które osiągnęły cel

Renata Józwicka, Świdnica

Wierzę i walczę

Nazywam się Renata Józwicka i od 32 lat pracuję jako pedagog szkolny w Świdnicy. Uczniom zawsze tłumaczyłam, że w domu rodzice, dziadkowie im pomagają, a w szkole m.in. ja - pedagog-pomagacz. Teraz ja proszę o pomoc. We wrześniu 2024 r. moją pracę z dziećmi przerwała zaskakująca i szokująca diagnoza - rak pirsi. Jest to typ agresywnego raka, który szybko się powiększa (w lutym mammografia i USG nic nie wykazały). Podjęłam leczenie we wrocławskim szpitalu (67 km od domu). Jestem w trakcie chemioterapii, a pod jej koniec zapadnie decyzja dotycząca operacji. Niestety, na obecnym etapie choroby nie przysługuje mi refundacja leku, który jest zalecany w trakcie leczenia tego typu raka i który w znacznym stopniu ogranicza możliwość mikroprzerzutów i przerzutów odległych (tzw. podwójna blokada). Zdecydowałam się na jego zakup, bo chcę wrócić do zdrowia, normalności, do pracy w szkole. Jedna dawka leku to koszt ok. 7,5 tysiąca złotych, a potrzebne jest 5 dawek. Moja kochana rodzina, bliscy i koleżanki z pracy bardzo mnie wspierają w różnych formach. Wiem jednak, że będę potrzebowała środków finansowych nie tylko na zakup leków, dojazdy, ale i leczenie następstw choroby, wizyty u specjalistów, rehabilitację. Jeśli możesz, chcesz, uwzględnij moją sytuację przy odpisie podatkowym. Będę bardzo wdzięczna.

42 560 zł z 40 000 zł
106%
Radosław Koryga, Brzesko

Wsparcie leczenia nowotworu mózgu

Mam na imię Radek, mam 40 lat, jestem żonaty i mam dwóch synów - 7 i 10-letniego. Od września 2023 roku zmagam się z ciężką chorobą - nowotworem złośliwym mózgu glejakiem III stopnia złośliwości (astrocytoma IDH mutant CNS WHO G-3). Zaczęło się dość niewinnie. Po kilku epizodach zawrotów głowy, wymiotów i problemów z równowagą wylądowałem na szpitalnym oddziale ratunkowym. Z pozoru błahe objawy okazały się wynikać z bardzo poważnego schorzenia. Pierwsza diagnoza postawiona w Brzesku i Tarnowie była wręcz piorunująca – rozległy guz prawej półkuli mózgu i obszaru środkowego, naciekający ważne struktury mózgowia. Bez możliwości radykalnego usunięcia. Wskazano również na złe rokowania do dalszego życia i funkcjonowania niezależnie od podjętego leczenia. Dzięki nadzwyczajnym wysiłkom rodziny i przyjaciół trafiłem do 10. Wojskowego Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy, gdzie w listopadzie 2023 roku zostałem poddany operacji usunięcia guza, który teoretycznie miał być nieoperacyjny. Od tego czasu rytm życia mojej rodziny regulowany jest kolejnymi etapami leczenia – radiochemioterapia skojarzona, a następnie chemioterapia uzupełniająca trwały od grudnia 2023 do sierpnia 2024. Leczenie przechodziłem z uśmiechem i starałem się zarażać pozytywnym myśleniem wszystkich dookoła. Niestety po kolejnym z rezonansów kontrolnych stwierdzono wznowę - dotychczasowa kilkumiesięczna chemioterapia okazała się nieskuteczna. W sierpniu 2024 zostałem ponownie zoperowany w Szpitalu Wojskowym w Bydgoszczy. Była to tzw. operacja w ciemnościach, w trakcie której dzięki kwasowi 5-ALA nowotwór świeci na różowo. Przeciwnik, z którym walczę, jest jednak bardzo trudny - guza nie da się usunąć w całości, gdyż spowodowałoby to nieodwracalne uszkodzenia neurologiczne. Po operacjach mam zaburzenia czucia oraz niedowład lewej stopy, jednak nauczyłem się z tym funkcjonować i zbytnio nie narzekać. Na szczęście opcje leczenia jeszcze się nie wyczerpały. W listopadzie 2024 przeszedłem w Centrum Onkologii w Bydgoszczy radiochirurgię stereotaktyczną. Zaplanowanie naświetlań wymagało wykonania nierefundowanego nowatorskiego badania PET z tyrozyną pozwalającego na precyzyjne zlokalizowanie granic guza. W grudniu rozpoczynam kolejną chemioterapię - prawdopodobnie zastosowane leki nie będą refundowane. Przede mną i moją rodziną długa walka o zdrowie, wiele wyjazdów do odległej o 500 km od miejsca zamieszkania Bydgoszczy oraz wiele innych, trudnych do przewidzenia wydatków. W związku z tym ośmielam się prosić o wsparcie finansowe mojego leczenia, przede wszystkim o przekazywanie 1,5 % podatku, za co z góry serdecznie dziękuję! Obecnie dalsze koszty leczenia i rehabilitacji nie są mi do końca znane. Kwota zbiórki może być aktualizowana w razie zaistnienia takiej potrzeby.

46 650 zł z 35 000 zł
133%
Elżbieta Ossowska, Czersk

Nierefundowana immunoterapia dla Elżbiety

Mam na imię Ela, mam 52 lata i moje życie w jednej chwili wywróciło się do góry nogami. Trudno opisać słowami, co czuje osoba, która usłyszy diagnozę - nowotwór złośliwy. Ja dokładnie 14 sierpnia tego roku usłyszałam: potrójnie ujemny rak piersi o wysokim stopniu złośliwości z przerzutami do węzłów, czyli... najbardziej agresywny, szybko postępujący i najrzadszy podtyp spośród nowotworów piersi. Trafił mi się najbardziej zacięty i przebiegły przeciwnik, co więcej jest on na tyle szybki, że zdążył zadomowić się w węzłach. Aby zwiększyć swoje szanse w tej nierównej walce, potrzebuję jak najszybszego wdrożenia innowacyjnej metody leczenia – immunoterapii. Ta forma terapii znacząco poprawia skuteczność leczenia i daje nadzieję na lepsze rokowania pacjentkom z potrójnie ujemnym rakiem piersi. Niestety, w moim przypadku immunoterapia nie jest refundowana, a okazuje się być kluczowa w mojej walce o życie. Nigdy nie sądziłam, że będę musiała prosić o pomoc dla siebie, jednak koszt leczenia nie daje mi wyjścia. Moja wola życia, radość z każdego dnia, ludzie, którymi na co dzień się otaczam, sprawiły, że zdecydowałam się odważyć i poprosić Was o pomoc. Przede mną najtrudniejsza walka, jaka mogła mi się przydarzyć, bo o własne życie... ale nie poddam się, bo mam dla kogo walczyć. Jestem przede wszystkim żoną, mamą, babcią – to moja rodzina jest moim największym skarbem i motywacją. Od 2010 roku prowadzę mały sklep spożywczo-przemysłowy, który myślę, że mogę śmiało nazwać moim drugim domem. Codziennie odwiedzają mnie cudowni ludzie, z którymi dzielę radości i problemy. Dzięki ich wsparciu i moich najbliższych, moja nadzieja na wyzdrowienie nie gaśnie. Wiem, że będzie to trudny onkologiczny pojedynek, ale mam zamiar walczyć z całych sił. Kto zna mnie bliżej, ten wie, że optymizm to moje drugie imię. Życie ma jednak swoją cenę, dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie. Każda, nawet najmniejsza pomoc, przybliża mnie do wyzdrowienia. Z całego serca dziękuję za Wasze wsparcie – ja i moi bliscy jesteśmy Wam ogromne wdzięczni. Niech dobro, które ofiarujecie, wraca do Was ze zdwojoną siłą!

66 365 zł z 60 000 zł
110%

Zbiórki najbliżej celu

Karolina Skrzypczak, Kościan

Pomoc w sfinansowaniu dalszego leczenia onkologicznego

Cześć, moi Drodzy, w niedzielę 01.10.2023 trafiłam z wielkim bólem brzucha do szpitala. W poniedziałek miałam nieplanową, ratującą życie operację. W tej sytuacji wiem, że moje leczenie ulegnie zmianie. Na pewno będę potrzebować dodatkowych środków na nowe leki, rehabilitację, badania i konsultacje. Cały czas walczę, nie poddaję się, choć nie mam dużo sił. Proszę, aby kto może, się za mnie pomodlił, a kto może, wsparł mnie tą przysłowiową złotówką. Mam na imię Karolina. Jestem żoną i mamą dwójki wspaniałych chłopców w wieku 3 i 8 lat. Moje życie toczyło się normalnie do marca 2021 roku. Wówczas nagle zachorowałam na raka jelita grubego. W związku z tym, że nie miałam wcześniej żadnych objawów, był to dla mnie, jak i dla całej mojej rodziny ogromny szok. Wiele czasu nie minęło, a okazało się, że mam przerzuty na wątrobę. Przeszłam wówczas kolejną operację. Następnie miałam cykl chemioterapii. Kiedy myślałam, że jest już po wszystkim, że jestem zdrowa, to w tomografie komputerowym wyszły przerzuty na otrzewną. W szpitalu, w którym się leczyłam, powiedziano mi, że nie ma już dla mnie ratunku. Usłyszałam wtedy, że pozostaje mi tylko brać chemię do końca życia. Byłam totalnie rozbita. Wyglądałam i czułam się dobrze. Nic mnie przecież nie bolało, a tu taka diagnoza. Po prostu nie mogłam w to uwierzyć... Ani ja, ani mój mąż nie daliśmy za wygraną. Mąż znalazł profesora, który podjął się operacji HIPEC. Po niej miałam wykonane badanie PET, które pokazało, że w powłokach otrzewnej są jeszcze przerzuty. I zamiast chemii uzupełniającej miałam paliatywną. Moje leczenie wyglądało tak, że dwa razy w miesiącu na trzy dni jeździłam na chemioterapię prawie 300 km w jedną stronę. Ponieważ był to oddział dzienny, dodatkowo musiałam zorganizować sobie zakwaterowanie i wyżywienie. Generowało to duże koszty, nie wspominając o prywatnych wizytach lekarskich. Gdy skończyłam chemioterapię, w lutym tego roku miałam wykonaną kolejną operację na otrzewną. Wiem, że w tej chwili czeka mnie ponownie chemioterapia i wiele kosztownych badań, które obciążają budżet rodzinny. Pomimo tego wszystkiego jestem optymistycznie nastawiona do walki z rakiem, ponieważ wiem, że mam dla kogo żyć. Niestety oprócz tego optymizmu i wsparcia najbliższej rodziny potrzebuję pieniędzy. Dlatego bardzo proszę o pomoc, dzięki której będę mogła pokryć koszty mojego dalszego leczenia. Z góry serdecznie dziękuję za każde wsparcie.

49 551 zł z 50 000 zł
99%
Agnieszka Słysz, Kosina

Rehabilitacja i dalsze leczenie

W marcu 2023 r. podczas kontrolnych badań lekarz zauważył niepokojące zmiany w piersi prawej i skierował mnie na kolejne badania diagnostyczne, które niestety wykazały raka przewodowego naciekającego. W lipcu zostałam poddana mastektomii podskórnej wraz z implantacją protezy piersi. W kolejnym miesiącu rozpoczęłam chemioterapię, po której zakończeniu czeka mnie hormonoterapia. Obecnie wymagam stałej rehabilitacji mającej na celu zniwelowanie skutków mastektomii i usprawnienie prawej ręki. Pragnę również przeprowadzić poszerzone badania genetyczne, aby skutecznie zaplanować moją dalszą terapię.

20 063 zł z 20 000 zł
100%
Bogusława Król, Świeszyno

Proszę o wsparcie w leczeniu nowotworu wątroby.

Witam, mam na imię Bogusława. Mam 53 lata i jestem spełnioną, pełną życia żoną, mamą i babcią. Od urodzenia mieszkam w Świeszynie, niewielkiej, malowniczej miejscowości niedaleko Koszalina. W wolnych chwilach, z dala od miejskiego zgiełku, uwielbiam spędzać wolny czas będąc na świeżym powietrzu. Odpoczywam spacerując, porządkując przydomowy ogród, dyskutując przy kawie z bliskimi i angażując się w życie lokalnej społeczności. Od niespełna 30 lat pracuję w dużym, sieciowym sklepie. Praca sprawia mi wielką satysfakcję głównie z powodu braku monotonii. Dzięki niej mam sporo ruchu i możliwość pracy z niezliczoną ilością ludzi, zarówno współpracowników, jak również klientów. Jestem osobą pogodną, żywiołową i pracowitą. Wraz z mężem zawsze staraliśmy się wpajać trójce naszych dzieci, że rodzina, szczerość, pracowitość to najważniejsze wartości w życiu. Los poddał nas próbie po raz pierwszy 25 lat temu, gdy poważnemu wypadkowi uległ mój mąż. Pierwsze diagnozy brzmiały jak wyrok - wózek inwalidzki. Dzięki wytrwałości, ciężkiej pracy i wsparciu najbliższych udało się pokonać przeciwności. Dziś mąż jest w stanie nie tylko samodzielnie się poruszać, ale mimo niepełnosprawności pracować, dbać o dom i rodzinę. To wszystko scementowało nas jeszcze bardziej i uwrażliwiło na krzywdę i potrzeby innych. Kolejny cios los zadał w czerwcu 2018 r. - nowotwór złośliwy wątroby, ale po kolei... Jednego ze styczniowych wieczorów, odpoczywając po pracy w domu, poczułam silny, przenikliwy ból brzucha. Gdy tradycyjne metody zawiodły, a dolegliwości nasilały się, wezwaliśmy pogotowie ratunkowe. Niechętnie zabrano mnie na SOR w Koszalinie.Tam, po wielu godzinach oczekiwania stwierdzono, że to jedynie niestrawność, i że muszę odpocząć. Wówczas w głowie zapaliła się pierwsza lampka ostrzegawcza, ale za radą lekarzy postanowiłam więcej odpoczywać. Po kilku tygodniach bóle wróciły. Postanowiliśmy, że powinnam dokładnie się przebadać i odnaleźć przyczynę występujących dolegliwości. Po tygodniach prywatnych (dla zaoszczędzenia czasu) wizyt, serii badań i analiz, podczas kolejnego badania USG jamy brzusznej, lekarza jednej z prywatnych, koszalińskich przychodni zaniepokoił guz na wątrobie. Po wizycie i kolejnych badaniach w rekomendowanym przez koszalińskich lekarzy Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. Janusza Korczaka w Słupsku postawiono, do dziś budzącą we mnie lęk, diagnozę - nowotwór wątroby. Przez kolejne dni, tygodnie czas przyspieszył. Niezliczone i niekończące się rozmowy telefoniczne, konsultacje ze specjalistami z kolejnych klinik, szpitali, ze znanymi naszym znajomym lekarzami... Jakie podjąć kroki? Kto podejmie się leczenia? Czy konieczna jest operacja? Rokowania? Chemioterapia? Radioterapia? Kiedy? Gdzie? Odpowiedź zwykle była podobna, niepomagająca – „proszę czekać…” 1 października 2018 r. w Klinice Chirurgii Wątroby i Chirurgii Ogólnej Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. dr Antoniego Jurasza w Bydgoszczy przeszłam operację usunięcia prawego płata wątroby i pęcherzyka żółciowego. Po tygodniowej obserwacji, pełna obaw, ale i nadziei opuściłam szpital i wróciłam do domu. Po kolejnych tygodniach konsultacji, specjaliści nie byli zgodni co do dalszego leczenia. Przeprowadzono ponowne badania, które przyniosły kolejne, niepokojące wyniki, tzn. zmiany, będące (mówiąc wprost) zmianami nowotworowymi. Lekarze z Bydgoszczy z powodu m.in. złego stanu wątroby nie byli zgodni co do dalszego leczenia, dlatego zalecili mi wizytę i konsultacje w Centrum Onkologii – Instytucie im. Marii Skłodowskiej – Curie w Warszawie. Pełni kolejnych obaw, z teczką pełną licznych dokumentów, wyników badań, opinii, pojechaliśmy do Warszawy. Sprawy nabrały tempa. Zdecydowano o podjęciu leczenia skojarzonego - chemio i radioterapii. 14 stycznia 2019 r. (rok po pierwszych symptomach) przyjęłam pierwszą z serii chemioterapii. Zmęczona, ale pełna nadziei walczę z chorobą dla siebie i bliskich. Ciężka choroba, jaką bez wątpienia jest rak, przynosi ze sobą nie tylko strach, niepokój, zmęczenie chorego i bliskich, ale niestety też duże koszty leczenia. Kolejne wizyty, konsultacje, badania, analizy, dojazdy do coraz bardziej oddalonych od Koszalina placówek medycznych, hotele, kosztowne lekarstwa, a także dieta, którą muszę stosować mocno nadszarpnęły domowy budżet. Ostatni rok pochłonął nie nasze siły i nadzieje, bo tego nam nigdy nie zabraknie, lecz oszczędności… Zawsze byłam osoba pomocną i służącą radą. Z uwagą i zaangażowaniem starałam się służyć innym. Dziś to ja zwracam się z prośbą o wsparcie. Uprzejmie proszę wszystkich ludzi dobrego serca o przekazanie nawet najmniejszego wsparcia finansowego i jednocześnie z całego serca za każdą taką pomoc bardzo dziękuję.

19 221 zł z 20 000 zł
96%

Najnowsze

Monika Łukaszewska-Kołtun, Warszawa

Pomóż mi wygrać walkę z rakiem piersi

Lubię wracać do tego zdjęcia. Było zrobione dwa dni przed wykryciem guza, a ja myślałam, że muszę się nauczyć jeździć na rolkach, aby córka nie jeździła sama. Mój cel musiał się drastycznie zmienić kilka dni później – muszę się wyleczyć, aby córka i syn nie zostali sami. Idąc na USG, nie miałam żadnych obaw. Co roku regularnie się badałam, miało to być zwykłe coroczne "odhaczenie" badania. Wyszłam z ugiętymi nogami i zdjęciami dwóch guzów. W ciągu 3 tygodni miałam już diagnozę - nowotwór złośliwy piersi, typ HER2 dodatni. Moja lekarka powiedziała mi, że możliwe, że urósł w kilka miesięcy. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii, później czeka mnie operacja i kolejne cykle chemioterapii. Patrząc na ludzi w szpitalu, staram się wierzyć, że rak to nie wyrok i ciągle jest szansa na wyleczenie. I na to właśnie chciałabym przeznaczyć pieniądze ze zbiórki – dodatkową diagnostykę, rehabilitację, a jeśli będzie taka potrzeba to również nierefundowane terapie. Chcę za rok założyć rolki i jeździć z dziećmi.

5 400 zł z 50 000 zł
10%
Marta Orlik-Gaillard, Warszawa

Wspomóż Martę w walce o zdrowie

Marta zachorowała na dosyć rzadki, złośliwy, agresywnie i bardzo szybko rosnący nowotwór – raka prawej piersi typu HER2+. Niespodziewane rozpoznanie wyjaśniło przyczyny, z powodu których tak słabo czuła się w poprzedzających diagnozę miesiącach, a konieczność podjęcia natychmiastowego leczenia zniweczyła plany zawodowe. Pomimo tego, że od początku tej wycieńczającej choroby Martę wspierają rodzina i najbliżsi, koszty leczenia i rehabilitacji są tak wysokie, że przyjaciele zaproponowali przekazanie na ich pokrycie 1,5% swojego podatku i innego typu darowizny. Zbiórka została zainspirowana właśnie tymi serdecznymi gestami pomocy. Choć długo Marta się przed nimi broniła, pozwolą one skoncentrować się na pokonaniu choroby i powrocie do zdrowia oraz pracy, do której Marta wykorzystuje prawą rękę, pozostającą po operacji usunięciu guza i węzłów chłonnych wciąż jeszcze nie do końca sprawną. Wielkie dzięki za wszystkie wpłaty, udostępnienie informacji o zbiórce, dobrą energię i wszelkiego rodzaju wsparcie. Martę czeka w dalszym ciągu długie leczenie oraz rehabilitacja.

0 zł z 30 000 zł
0%
Małgorzata Sobczyńska, Poznań

Noworoczny pech

Pod koniec 2024 moje spokojne i dość poukładane życie nagle wywróciło się do góry nogami. A wszystko zaczęło się od tego, że nie mogłam wejść po schodach! Wszelkie codzienne czynności, praca, a także aktywność fizyczna stały się niemożliwe z powodu duszności. Po dwóch hospitalizacjach otrzymałam diagnozę: pierwotny chłoniak śródpiersia z dużych komórek B. Dość szybko rozpoczęłam chemioterapię. Trudno mi się było odnaleźć w nowej rzeczywistości, z chorobą odbierającą siły i sprawiającą, że działam tylko "na pół gwizdka". Wyniszczony chemią system immunologiczny poddawał się infekcjom, zmuszając mnie do spędzania czasu w domu, na zwolnieniu. Niestety Nowy Rok rozpoczął się od kolejnego ciosu - mimo wcześniejszych zapewnień i obietnic nie przedłużono mi umowy w pracy... Zostałam więc bez źródła dochodów i - co najgorsze w obecnej sytuacji - bez ubezpieczenia zdrowotnego. A kolejna chemia już za moment... Szukanie nowej pracy i rejestracja na bezrobociu nie wchodzi, póki co, w grę z powodów zdrowotnych. Owszem - szukam pracy, ale najchętniej do wykonywania zdalnie. Póki co jednak priorytetem jest dla mnie ubezpieczenie, które muszę opłacać z własnej kieszeni, a oszczędności kurczą się nieubłaganie. Proszę więc o pomoc w zebraniu pieniędzy na opłacenie comiesięcznych składek w wysokości 744,22 zł, abym mogła kontynuować rozpoczętą terapię. Niestety, zostałam nagle "na lodzie", sama z synem i chorobą, która, póki co, uniemożliwia normalne życie. Leczona od lat depresja nie pomaga w pozytywnym nastawieniu do zaistniałej sytuacji... Comiesięczne wydatki na leki to niemal 500 zł. Marzy mi się powrót do normalności, aktywności, beztroskiego życia. Nie mam wielkich marzeń - choć obecnie nawet myśli o zobaczeniu syna zdającego w przyszłym roku maturę wydają się być zbyt na wyrost...

1 400 zł z 20 000 zł
7%
Logo Alivia

Onkofundacja Alivia

Dodajemy odwagi chorym na raka! Codziennie wspieramy chorych na nowotwory złośliwe w finansowaniu leczenia, uczymy i reprezentujemy pacjentów onkologicznych w debacie publicznej. Dowiedz się więcej o naszych działaniach.

Poznaj nas

Warto wiedzieć

News pierwszy

Styczeń: 240 tys. na wsparcie dla pacjentów onkologicznych

W styczniu nasi Podopieczni otrzymali pomoc na łączną kwotę 240 611 zł. Środki te pozwolą im na rozpoczęcie lub kontynuację leczenia onkologicznego. Z pomocy skorzystało 116 osób. Wśród nich jest Mari...

Czytaj więcej
News pierwszy

Grudzień: 419 tys. na pomoc dla podopiecznych

Dzięki hojności Darczyńców w ubiegłym miesiącu wypłaciliśmy naszym Podopiecznym 419 174 zł. Każda otrzymana wpłata to dla nich szansa na lepszą jakość życia i powrót do zdrowia. Środki zostały wypłaco...

Czytaj więcej
News pierwszy

1,5% podatku dla Podopiecznych Onkozbiórki!

Czas rozliczeń podatkowych to gorący okres zarówno dla podatników, jak i Organizacji Pożytku Publicznego (OPP) oraz ich Podopiecznych zbierających 1,5% podatku. Również w naszej Fundacji w ramach prog...

Czytaj więcej