Zbiórki

Małgorzata Mroczkowska, Dzierżoniów

Leczenie onkologiczne i rehabilitacja

Bardzo dziękuję za wspomaganie mojego leczenia, które dało mi nową nadzieję w walce z moją chorobą. Po dwóch zabiegach, w których wycięto mi całą tarczycę wraz z węzłami po prawej stronie, poziom markera nowotworowego niestety nie spadł. Okazało się, że dalej jest jakieś ognisko. Prywatne leczenie pozwoliło usunąć zajęty węzeł bardzo blisko tętnicy szyjnej. Po zabiegu pierwszy raz poziom kalcytoniny zaczął spadać. Na dzień dzisiejszy potrzebuję funduszy, aby kontynuować specjalistyczne leczenie onkologiczne, żeby do końca wyleczyć organizm z nowotworu.

59 939 zł
99%
Justyna Niemczuk, Krynice

Proszę o wsparcie w zbiórce środków na nierefundowany lek

Szanowni Państwo! Na początku chcę bardzo podziękować Państwu za dotychczasową pomoc i wsparcie, jakie otrzymałam. Dziękuję za każdą wpłatę i przekazany na mnie 1% podatku. To dzięki Państwa pomocy mogę dalej się leczyć i mieć nadzieję na zdrowie. Do końca lutego 2020 r. byłam szczęśliwa, że pomimo ciężkiej choroby, mogłam w miarę normalnie funkcjonować. Niestety po otrzymaniu kolejnego wyniku tomografii komputerowej okazało się, że największy z guzów, który uciska na jelito cienkie i lewy moczowód, zaczął znów rosnąć i przemieszczać się z wewnątrz jamy brzusznej na zewnątrz i jest on obecnie widoczny podskórnie. Trudno jest nawet lekarzom wyjaśnić dlaczego samoistnie guz się przemieszcza. Guz ten utrudnia mi niektóre ruchy i powoduje ból, który ciągle mi towarzyszy. By zatrzymać dalszy rozwój choroby, od kwietnia 2020 r. rozpoczęłam leczenie lekiem Sutent. W tym przypadku również leczenie jest nierefundowane. Koszt jednego opakowania to kwota 6034,45 zł. Lek kupuję co 6 tygodni po wizycie kontrolnej w szpitalu onkologicznym w Tomaszowie Mazowieckim. Po leku Sutent czuję się lepiej psychicznie i fizycznie. Nie powoduje jadłowstrętu, problemów ze snem i bezsilności, które towarzyszyły mi przy leku Imatinib. Po raz kolejny zwracam się do Państwa z prośbą o wsparcie mnie w walce z chorobą. Nie jest mi łatwo prosić o pomoc, ponieważ ze względu na pandemię koronawirusa każdy znajduje się w trudnej sytuacji. Niestety nie mam innego wyjścia, bo koszt leku jest bardzo duży, a ja nie jestem w stanie samodzielnie go opłacić. Za każdą wpłatę serdecznie dziękuję. ------------------------ Mam na imię Justyna, mam 32 lata. Moja choroba rozpoczęła się w lipcu 2016 roku, kiedy zrobiłam kontrolną kolonoskopię. Myślałam, że to będzie standardowe badanie, które wykaże, że jest wszystko w porządku. Jednak bardzo się myliłam... Wyraz twarzy lekarza, który wykonywał mi badanie, nie pozostawił mi złudzeń - nie jest dobrze. W jelicie grubym i na odbytnicy miałam dużą ilość polipów i jeden wielkości 4 cm. Lekarz zaczął mówić, gdzie powinnam się udać, jak zacząć działać, ale niewiele z tego pamiętam... Do domu wróciłam zalana łzami i z myślami, czy to już nowotwór. Dzięki Bogu wynik badania histopatologicznego nie wykazał nowotworu, był to ostatni stopień przed nowotworem, a chorobę określono jako genetyczną - zespół polipowatości rodzinnej. Ze względu na 100% pewności, że wkrótce rozwinie się nowotwór jelita grubego, usunięto mi całe jelito grube, na szczęście udało się zachować ciągłość układu pokarmowego. Myślałam, że moja choroba na tym się zakończy. Niestety... We wrześniu 2017 roku podczas kontrolnej wizyty w szpitalu, lekarza przeprowadzającego wywiad zaniepokoiły wyczuwalne w moim brzuchu guzki. Zrobiono mi tomografię komputerową i wyszły trzy guzy. Udałam się do Pana Profesora, który rok wcześniej mnie operował i dowiedziałam się, że z moją chorobą genetyczną wiąże się wiele innych chorób - między innymi desmoid. W październiku 2017 roku Pan Profesor podjął się operacji usunięcia tych guzów, jednak nieskutecznie, bo jeden z guzów był już wielkości 5 cm i naciekał na jelito cienkie i lewy moczowód. Wynik histopatologiczny wykazał fibrohistocytomę. W moim przypadku umiejscowił się w powłokach jamy brzusznej. Od listopada 2017 roku rozpoczęłam leczenie farmakologiczne, na początku lekiem Celebrex, następnie terapią hormonalną lekiem Nolvadex, oraz chemioterapią. Jednak wszystkie te metody okazały się nieskuteczne. Jedyną szansą na wyleczenie jest lek nierefundowany Imatynib. Lek przyjmuję od lipca 2018 r. Na początku dzięki wsparciu rodziny byłam w stanie go sfinansować samodzielnie. Jednak obecnie ze względu na to, że choroba trwa długo i od ponad roku intensywnie się leczę, nie jestem w stanie sama pokryć wszystkich kosztów. Również pojawił się problem z lewą nerką, ponieważ ucisk guza na lewy moczowód spowodował blokadę tej nerki i potrzebne było założenie wewnętrznego cewnika. Nowotwór, na który choruję jest bardzo rzadki i niewiele jest możliwości jego leczenia. Pomocy szukałam w różnych placówkach w Polsce i znalazłam ją w Tomaszowie Mazowieckim, w mieście, który znajduje się ponad 300 km od mojego miejsca zamieszkania. Obecnie po półrocznym przyjmowaniu leku choroba zaczęła się powoli cofać. Lek okazał się skuteczną metodą. Moja Pani doktor powiedziała, że muszę mieć dużo sił i się nie poddawać, bo leczenie jeszcze długo potrwa. Zwracam się z prośbą do ludzi dobrej woli o wsparcie mnie w walce z chorobą. Pieniądze przeznaczę na zakup leku i dojazdy do szpitala. Za każda wpłatę serdecznie dziękuję.

72 633 zł
99%
Iwona Wleklik, Rydzyna

Zbieram na rehabilitację, chcę znów być sprawna i pewna siebie!

Witam! Mam na imię Iwona. Pochodzę z Wielkopolski. W listopadzie tego roku skończę 42 lata. Zanim postawiono mi diagnozę, często miałam stany podgorączkowe, uczucie duszności i ciągłego zmęczenia. Zaczęło mnie to zastanawiać i niepokoić… 28 luty 2013 roku. Tego dnia odebrałam wynik biopsji – rak piersi z nadekspresją receptora HER2. Pojawił się strach, przerażenie i pierwsze pytanie: „Ile mi jeszcze czasu pozostało?” Nie ma nic gorszego od niepewności i braku wiedzy. Zaczęłam poszukiwać informacji, jak sobie poradzić z sytuacją, w której postawiła mnie choroba. Zostałam poddana chemioterapii, operacji, radioterapii oraz terapii uzupełniającej herceptyną. Obecnie najważniejsza jest systematyczność badań kontrolnych i rehabilitacja. Zmagam się ze skutkami ubocznymi leczenia. Czeka mnie ponowny zabieg chirurgiczny. Pieniądze, jakie uda mi się uzbierać, chciałabym przeznaczyć na leczenie skutków ubocznych i rehabilitację. Marzę, że uda mi się zrobić ponowną operację rekonstrukcji. Jest to proces wieloetapowy, niestety drogi, i nierefundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Dzięki rekonstrukcji znów poczuję się pewną siebie kobietą. Z góry serdecznie dziękuję za życzliwość, gest zrozumienia i pomocy. Iwona

9 535 zł
95%
Marek Sumiński, Śliwice

Udało się zgromadzić potrzebną kwotę na leczenie. Dziękujemy!

Obecnie udało się zgromadzić potrzebną kwotę na leczenie. Prosimy nie przekazywać dalej wpłat. ---------------------------------- Cześć! Nazywam się Marek Sumiński, mam 31 lat, mieszkam z żoną i córkami (Marta 6 lat i Emilka 3 latka) w niewielkiej miejscowości położonej w Borach Tucholskich, gdzie prowadzę niewielkie gospodarstwo rolne. Choruję na białaczkę włochatokomórkową. Przeszedłem już dwie serie chemioterapii, które niestety nie przyniosły skutków w leczeniu. Jest jednak dla mnie szansa na wyleczenie. Jest lo lek Zelboraf, którego niestety Fundusz Zdrowia nie chce mi zrefundować, a w pełni kwalifikuję się do podania tego leku. Co więcej jest ogromna szansa, że właśnie ten lek przyniesie rezultaty w leczeniu. Niestety jest on bardzo drogi i nie stać mnie na kupno, gdyż koszt 1 tygodnia leczenia to niecałe 4 000 zł, a leczenie może potrwać nawet kilka miesięcy. Dlatego zwracam się do Was o pomoc, żebym mógł wrócić do swoich niesfornych córek i kochającej żony.

72 405 zł
99%
Agata Pastwa, Poniatowa

Może i bitwę z rakiem przegrałam, ale wojnę zamierzam WYGRAĆ!

Mam na imię Agata, mam 35 lat, jestem żoną i mamą trzech wspaniałych dziewczynek. Bliźniaczki są niepełnosprawne, a ja od 6 czerwca 2016 r. walczę z hormonozależnym rakiem piersi prawej. Swoje leczenie zaczęłam od chemioterapii AT od lipca do listopada 2016, później przeszłam radykalną mastektomię piersi prawej wraz z wycięciem układu chłonnego pachy prawej. Na przełomie stycznia i lutego 2017 r. przeszłam radioterapię, włączono mi hormonoterapię, a od marca 2017 do października 2017 r. poddana byłam immunoterapii w zastrzyku. Niestety, kiedy wydawało się wszystkim - mnie, mojej rodzinie i lekarzom, że już jest z górki, pod blizną gdzie wcześniej była pierś, wyskoczył nowy guz - WZNOWA!!! Zmieniono mi hormony i nic poza tym... Leczenie immunoterapią zostało przerwane, ponieważ mnie nie uchroniło, a wręcz odwrotnie - rak kwitł w środku :( Lekarze z Centrum Onkologii w Lublinie nie mają pomysłu na moje leczenie, dlatego szukam innych możliwości leczenia, ale żeby było to możliwe muszę prosić o wsparcie finansowe. Mój mąż nie pracuje zawodowo, ponieważ musiał przejąć opiekę nad bliźniaczkami chorymi na stwardnienie guzowate i padaczkę lekooporną, ja jestem na rencie z ZUS-u. Chciałabym pojechać ze swoimi badaniami do innych lekarzy i szpitali, może gdzieś znajdzie się jakaś szansa na leczenie dla 35-letniej młodej kobiety, która robi wszystko co tylko możliwe, żeby cieszyć się życiem najdłużej jak to możliwe, bo moje córki mnie potrzebują... Gdyby mój optymizm mógł pokonać raka, to już byłabym zdrowa i nie czytaliby Państwo mojej historii :) Kocham taniec i mam nadzieję, że jeszcze będę mogła cieszyć się swoją pasją :) Może i bitwę z rakiem przegrałam, ale wojnę zamierzam WYGRAĆ!!!

14 150 zł
94%
Marta Uchman, Przeworsk

Wsparcie na diagnostykę

WALKA Z CHOROBĄ NOWOTWOROWĄ Z PRZERZUTAMI DO KOŚCI W 2018 r. wykryto u mnie raka piersi z przerzutami do kości. Tego typu nowotwory są nieoperacyjne. Diagnoza była szokiem dla mnie, rodziny i przyjaciół. Choroba rozwinęła się bardzo podstępnie. Podjęłam intensywne leczenie środkami, które są refundowane przez NFZ, czyli radioterapią i kroplówkami wzmacniającymi kości. Lekarze po wielu konsultacjach zgodnie potwierdzili, że jedynym lekiem, który mógłby powstrzymać rozwój choroby i zmniejszyć ból jest Rybocyklib. Niestety nie jest to lek refundowany w Polsce. Dwuletnia terapia tym lekiem kosztuje około 260 tysięcy złotych. Całe życie sumiennie pracowałam jako nauczycielka, praca z młodzieżą jest dla mnie pasją i daje mi dużo satysfakcji. Zgromadzone środki własne pozwalają mi na rozpoczęcie leczenia, ale nie wystarczą mi na dłuższe leczenie. Proszę o pomoc finansową, każda darowizna będzie dla mnie dużą pomocą – darem serca, którego tak bardzo potrzebuję.

59 077 zł
98%
Katarzyna Młyńska, Wejherowo

Pomóż Kasi w walce z rakiem piersi

Mam na imię Kasia. Mam 48 lat. Jestem żoną, matką 2 wspaniałych synów i babcią czworga wnucząt, które są moim światłem i miłością. To dla nich, rodziny, przyjaciół i znajomych chcę pokonać raka piersi, którego wykryto 3 miesiące temu. Aby zwiększyć szansę wyleczenia oprócz chemioterapii potrzebuję leku PERTUZUMAB (Perjeta), który nadal nie jest refundowany (mimo decyzji Ministerstwa Zdrowia o refundacji w leczeniu przedoperacyjnym, NFZ musi wdrożyć procedurę przetargową, co potrwa nawet do roku). Od 23 września zaczynam 3-miesięczną chemioterapię czerwoną, po tym czasie otrzymam lek Trastuzumab, ale dodając do niego Pertuzumab tworzy się tzw. podwójną blokadę raka piersi HER2 dodatniego, która zdecydowanie zwiększa moje rokowania. Na dzisiaj potrzebuję 4 dawki, których koszt to około 47 tys. zł. Ani ja, ani moja rodzina nie dysponuje tak ogromną kwotą, więc zmuszona jestem prosić o pomoc, co nie jest dla mnie łatwe. Za dobroć, serce i okazane wsparcie SERDECZNIE DZIĘKUJĘ.

46 051 zł
97%
Katarzyna Wawerek, Szczecin

Pomóż Kasi ponieść koszty rehabilitacji i wrócić do zdrowia

Nazywam się Katarzyna Wawerek, mam 45 lat, mieszkam w Szczecinie. Na 40. urodziny dostałam prezent od losu - zdiagnozowano u mnie szpiczaka mnogiego. W jednej chwili moje życie się zmieniło, z wielu planów muszę zrezygnować. Nie zamierzam się poddawać i będę walczyć. Cztery lata temu miałam przeszczep szpiku kostnego. Obecnie jestem przygotowywana do kolejnego przeszczepu. Pieniądze są mi potrzebne na leki, dojazdy do szpitala do Łodzi, gdzie będę miała przeszczep, a później wizyty kontrolne w tej klinice. Utrzymuje się tylko ze skromnej renty i mieszkam sama, gdyż od 3 lat jestem po rozwodzie. Obecnie jestem w trudnej sytuacji materialnej, dlatego bardzo proszę o pomoc. Za wszelkie, nawet najdrobniejsze wsparcie materialne z Waszej strony z całego serca dziękuję.

11 046 zł
92%
Sebastian Chojnowski, Gdańsk

Immunoterapia w Niemczech

Pomóż Sebastianowi wygrać najważniejszy mecz w jego życiu - mecz o jego życie! Sebastiana wszyscy znają jako zapalonego sportowca. Wytrwałego, ambitnego, pracowitego i pełnego pasji chłopaka, który realizował każdy swój cel z ogromnym zapałem. Od 6 roku życia grał w tenisa ziemnego. W wieku 8 lat zagrał pierwszy swój turniej, kontynuował swoje pasje jako zawodnik i oprócz tego był trenerem tenisa. W wolnych chwilach jego formą relaksu była siłownia, treningi boksu oraz crossfit. Nie uznawał wymówek ani rzeczy niemożliwych. Podtrzymajmy jego wiarę i determinację, którą zawsze się dzielił i pielęgnował u innych. Choroba rozwijała się niepozornie, zaczęło się od zawrotów głowy, z czasem zaczęły się problemy ze wzrokiem, które utrudniały mu pracę na korcie. W 2019 roku zdiagnozowano u Sebastiana glejaka II stopnia (nieoperacyjnego guza mózgu). Świat się zawalił, ale piłka nadal była w grze i walka zaczęła się od protonoterapii w Centrum Onkologii – Instytucie im. Marii Skłodowskiej-Curie w Krakowie. Obecnie przyjmuje 6, ostatni cykl chemioterapii na oddziale onkologii w Gdańsku. Aby walka była skuteczna potrzebna jest kontynuacja i szukanie pomocy za granicą - jak wiadomo badania, leczenie oraz konsultacje tam są bardzo kosztowne. Sport był jego całym życiem. Zawsze miał w sobie ducha walki, który go nie opuszcza nawet do dnia dzisiejszego. Od dziecka był okazem zdrowia, niemal w ogóle nie chorował, dbał o siebie i zawsze prowadził zdrowy tryb życia, dlatego wiadomość o nieuleczalnej chorobie wydawała się być absurdem i była największym szokiem w życiu jego i jego bliskich. Zapraszamy na ”trybuny”, aby wesprzeć Sebastiana w meczu, gdzie stawką jest jego życie. Aby piłka nadal była w grze, prosimy Państwa o pomoc.

198 955 zł
99%
Tadeusz Rolka, Mława

Walka z mięsakiem

Witam serdecznie, mam na imię Tadeusz, jestem ojcem oraz dziadkiem pięciorga wspaniałych wnucząt. Kocham życie i chcę jeszcze przeżyć wiele wspaniałych chwil. W 2018 roku pojawił się u mnie guz w okolicach prawej łopatki. W sierpniu 2018 roku usłyszałem diagnozę: mięsak okolicy łopatki prawej (myxofibrosarcoma G3). Zostałem skierowany na przedoperacyjną radioterapię. Guz rósł w zastraszającym tempie, do operacji był wielkości dużej pięści męskiej. Operacja odbyła się w październiku 2018 roku. Jeszcze dobrze nie zdążyła zagoić się olbrzymia rana pooperacyjna, a już po pół roku nastąpiła wznowa. Tym razem guz pojawił się na kości łopatki. Zostałem skierowany na trzy cykle chemioterapii, a w październiku 2019 roku została przeprowadzona operacja usunięcia łopatki i przeszczep skóry. Po czterech miesiącach nastąpiła kolejna wznowa, tym razem w bliźnie pooperacyjnej, aw kwietniu 2020 przeprowadzona została trzecia operacja. Po trzech miesiącach pojawiła się następna wznowa. Zostałem skierowany na koleją chemię. Po zakończeniu leczenia chemioterapią, 10 stycznia 2021 roku została przeprowadzona czwarta operacja. Codzienne opatrunki, dojazdy na konsultacje lekarskie, zakup środków farmakologicznych przewyższają moje możliwości finansowe. W tej chorobie bardzo ważne jest pozytywne nastawienie, pomoc bliskich i ich wsparcie. Dziękuję za każdą pomoc i wsparcie i życzę dużo zdrowia!

3 951 zł
79%
Kamila Janowiak, Bydgoszcz

Proszę o wsparcie w leczeniu onkologicznym

Witam serdecznie, mam na imię Kamila i mam 35 lat. Bardzo proszę o Waszą pomoc, ponieważ okazało się, że mam nowotwór złośliwy odbytnicy, z którego już powstały przerzuty do wątroby i węzłów pachwinowych. Jestem po operacji, mam wyłonioną kolostomię. Po operacji powstało dużo powikłań, przetok, które muszę codziennie kilka razy przepłukiwać płynem Prontosan. 1 litr płynu starcza mi na kilka dni i do tego biorę wiele innych leków. ZUS odmówił mi renty ze względu na niewystarczające lata pracy. Bardzo proszę o Waszą pomoc. Wierzę, że są jeszcze dobre serca i ludzie. Pełna nadziei, Kamila

801 zł
40%
Anna Gapińska, SZCZECIN

Pomóż pokryć koszty dojazdów, pobytów i lekarstw.

Jestem 31-letnią szczecinianką, mamą i żoną :) 20 sierpnia 2016 roku zdiagnozowano u mnie ostrą białaczkę szpikową. Przeszłam cztery cykle chemioterapii w klinice w Szczecinie, każda z nich trwała od 28-36 dni ciągłego pobytu w szpitalu. Jestem po przeszczepieniu szpiku kostnego od dawcy niespokrewnionego (14.03.2017 r.) Znajduję się pod obserwacją Kliniki Hematologii w Szczecinie i Gliwicach, gdzie regularnie mam przeprowadzane niezbędne badania. Wiem już, ze zmieniła mi się grupa krwi na grupę dawcy (z A rh+ na 0 rh+), co jest pozytywnym znakiem, zmienił mi się również kariotyp :) Trzymajcie za mnie kciuki! Moja historia od początku: Poszłam do lekarza rodzinnego 9 sierpnia 2016 r. z osłabieniem, gdzie na podstawie badań krwi stwierdzono u mnie anemię i zalecono przyjmowanie preparatów żelaza na okres trzech miesięcy. Niestety osłabienie po kilku dniach nagle bardzo się nasiliło, więc udałam się do przychodni dyżurnej z myślą, że zapisane kilka dni wcześniej przez mojego wieloletniego lekarza rodzinnego preparaty żelaza mi szkodzą. Byłam wręcz przekonana, że dostanę receptę na nowy/inny lek i wrócę do domu. Niestety dom musiał zaczekać... Lekarz dyżurny do którego trafiłam zapoznał się z moimi wynikami, dokładnie mnie zbadał, w trybie pilnym zlecił morfologię, aby potwierdzić i porównać z wynikiem, który przyniosłam ze sobą. Kilka minut później nie miał już wątpliwości i natychmiast skierował mnie do szpitala z podejrzeniem białaczki. I tak 20 sierpnia 2016 roku trafiłam do Kliniki Hematologii w Szczecinie przy ul. Unii Lubelskiej - tam diagnoza szybko się potwierdziła. Badanie krwi w dniu przyjęcia wykazało 95% blastów. Badanie szpiku potwierdziło diagnozę i już 3 dni później rozpoczęłam pierwszą chemioterapię. Pierwszy cykl leczenia zakończyłam po 28 dniach. Udało się zmniejszyć ilość złych komórek do 2,5%, tym samym znajdowałam się w remisji, czyli miałam dopuszczalną ilość komórek nowotworowych, ilość maksymalnie może wynosić 5%. Później były jeszcze dwa 28-dniowe pobyty w klinice, w trakcie których przyjmowałam kolejne chemioterapie, aby pozbyć się pozostałych komórek nowotworowych. Niestety badanie kontrolne po 3 cyklu wskazało na nawrót choroby (komórki nowotworowe wzrosły powyżej dopuszczalnych 5%). Ponownie musiałam przyjąć bardzo mocną chemioterapię, tym razem dużo mocniejszą niż ta pierwsza. Cykl trwał 36 dni, a przeszłam go bardzo ciężko nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Przeszczep szpiku okazał się jedyną szansa na powrót do zdrowia. Niestety, nawrót choroby, czyli wzrost komórek nowotworowych powyżej 5% rozwiał moje wszelkie nadzieje, że uda mi się przezwyciężyć chorobę na moich zasadach tj. bez przeszczepu, który jest bardzo ryzykownym zabiegiem szczególnie, że musiał być to przeszczep od dawcy niespokrewnionego. Nigdy nie wiadomo, czy szpik się przyjmie... W styczniu 2017 roku rodzina, przyjaciele i znajomi wraz z Fundacją DKMS zorganizowali akcję poszukiwania dla mnie dawcy. Udało się zarejestrować ponad 1700 potencjalnych dawców szpiku! W akcje zaangażowało się cale miasto Szczecin za co jestem wszystkim bardzo wdzięczna! Pod koniec stycznia otrzymałam informację, że znalazł się zgodny Dawca, ale trzeba to jeszcze potwierdzić tzn. dobadać Dawcę, trzymać kciuki, żeby się nie rozmyślił, a następnie szykować się na przeszczep. W lutym 2017 roku otrzymałam informacje, że moje i Dawcy HLA zgadza się 10/10. Wyznaczono mi termin wstawienia się do Centrum Onkologii w Gliwicach na 2 marca 2017 roku. Dzień przed moimi 30-tymi urodzinami, które w myślach planowałam już od roku. Pamiętam, że prosiłam o przesunięcie tego terminu chociaż o 2 dni, ale usłyszałam, że to prezent na urodziny i że nie ma co przekładać. Szybko stwierdziłam, że to najlepszy prezent urodzinowy jaki można sobie wymarzyć będąc w mojej sytuacji... Do marca 2017 r. byłam pod ciągłą opieką Kliniki w Szczecinie (badania szpiku, czy utrzymuje się remisja - bez niej przeszczep nie byłby możliwy). 2 marca stawiłam się do kliniki w Gliwicach - niestety okazało się, że z uwagi na agresywny przebieg mojej choroby konieczna jest również radioterapia, która na początku leczenia nie była nawet brana pod uwagę, a co dopiero jej konieczność. To był dla mnie ogromny szok, bo naświetlanie obejmowało całe ciało i wiązało się z ogromnymi negatywnymi skutkami. Łzy mi ciekły ciurkiem, ale nie miałam innego wyjścia, jak podpisać i dalej walczyć o życie. Przed przeszczepem przeszłam 5-dniowy cykl chemioterapii i 3-dniowy cykl radioterapii całego ciała, następnie w dniu 14 marca 2017 nastąpiło przeszczepienie szpiku od dawcy niespokrewnionego (mężczyzna 27 lat). W klinice w Gliwicach łącznie spędziłam 44 dni i jestem bardzo wdzięczna lekarzom i całemu personelowi medycznemu, który się mną opiekował. Po wyjściu przez 2 tygodnie zostałam w Katowicach, aby być blisko ośrodka przeszczepowego, takie było zalecenie lekarza. Pierwsza kontrola była już po 4 dniach, później co tydzień, co 2 tygodnie, co 3, aż w końcu raz w miesiącu. W październiku ośrodek przeszczepowy zdecydował o kolejnej kontroli za pół roku. Przyznam, ze bardzo się ucieszyłam, bo dojazdy ze Szczecina do Gliwic są dla mnie bardzo męczące. Między wizytami w Gliwicach jestem pod ciągłą opieką kliniki w Szczecinie, gdzie w trakcie leczenia, przed przeszczepem, jak i teraz mam wspaniałą opiekę. Okres pierwszego pół roku po przeszczepie był wyjątkowo trudny... Bardzo dużo mocnych lekarstw, brak siły, bardzo złe samopoczucie, ale i tak uważam, że mimo leżenia "plackiem" przez kilka miesięcy przeszłam to wszystko w miarę łagodnie. Być może tak mi się tylko wydaje porównując moją sytuację z osobami, których już nie ma. Wtedy człowiek uświadamia sobie, że żyje, więc jest dobrze, a wszystko inne jest do zniesienia. Po przeszczepie dwukrotnie przeszłam wirus cytomegalii, który jest wyjątkowo niebezpieczny przy obniżonej odporności. Jednak szybkie jego wykrycie i natychmiastowa reakcja lekarzy pozwoliła na szybkie jego zwalczenie. Zapraszam do śledzenia mojej historii. Dziękuję Wszystkim serdecznie za każde wsparcie :* Pozdrawiam serdecznie Ania

8 791 zł
87%