Zbiórki

Katarzyna Karpińska, Braniewo

Wsparcie w leczeniu

Mam na imię Kasia, mam 36 lat. Do tej pory moje życie biegło spokojnie. Mam pracę i kochającego 12-letniego syna, którego sama wychowuję od 6 lat. W kwietniu 2022 r. wyczułam u siebie w prawej piersi guza. Po wszystkich badaniach i biopsji mammotomicznej okazało się, że jest to nowotwór złośliwy sutka. W sierpniu zaczęłam chemioterapię i swoją walkę z rakiem. Po kilku miesiącach chemioterapii czeka mnie operacja usunięcia guza i węzłów chłonnych oraz radioterapia. Będzie to bardzo ciężki okres dla mnie i mojego syna pod względem zarówno psychicznym, jak i finansowym. Utrzymujemy się tylko z mojego wynagrodzenia, które się pomniejszyło z racji długotrwałego leczenia. Dlatego pomyślałam, że w ludziach siła, że może mogę liczyć na Waszą pomoc. Przyda się każda złotówka, która pomoże mi w leczeniu, dojazdach do szpitala oraz codziennych wydatkach związanych z walką o zdrowie. Chcę wyzdrowieć dla mojego syna, wrócić do pracy i żyć pełnią życia. Obiecuję, że jak tylko poczuję się silniejsza, od razu zabieram się do działania. Mam w sobie sporo pozytywnej energii i chcę ją dobrze spożytkować. Życie stawia przed nami wiele wyzwań. Jednym z najważniejszych dla mnie dziś jest pokonanie choroby. Wierzę, że tak będzie i jeszcze wiele wspaniałych rzeczy mnie w życiu czeka. Z góry dziękuję za okazane wsparcie i każdą złotówkę. Jesteście wspaniali!

20 004 zł z 20 000 zł
100%
Ewelina Jarosz, LICHNOWY

Walka z rakiem. Proszę o pomoc.

Mam na imię Ewelina, mam 30 lat, obecnie jestem osobą niepracującą. Wcześniej pracowałam jako sprzedawca kasjer, jednak gdy zachorowałam i przebywałam na zwolnieniu lekarskim, zostałam zwolniona w styczniu tego roku. Przeszłam operację torbieli jajnika, a ok. 2 tygodnie później (to było pod koniec października) wyczułam u siebie guza w lewej piersi. Umówiłam się na badanie USG, gdzie potwierdzono, że są dwa guzy w jednej piersi. Wtedy się zaczęło życie w strachu, nieprzespane noce, myśl "dlaczego ja?". Przecież mam jeszcze tyle planów na życie, jestem jeszcze młoda, nie mam dzieci, chcę mieć swój dom, bo obecnie mieszkam z rodzicami, dobrą pracę, żebym mogła się realizować... Niestety los chciał dla mnie inaczej. Pierwszą biopsję wykonano u mnie 20.11.2019. Na wynik czekałam ok. 6 tygodni i wyszło, że konieczne dalsze pilne postępowanie, więc druga biopsja gruboigłowa, wynik po ok. 3 tygodniach. Znowu strach, najgorsze to czekanie... DIAGNOZA: rak inwazyjny NST gruczołu piersiowego. Nie ukrywam, że był i jest to dla mnie okropny szok, do tej pory strasznie się boję, co dalej. W lutym wzięłam pierwszą chemię: białą i czerwoną. Niedawno wypadły mi włosy, jest mi ciężko, strasznie ciężko, boli mnie skóra głowy, próbuję sobie jakoś to wszystko przetłumaczyć, ale strach jest silniejszy ode mnie. Ponieważ nie pracuję, nie jestem sobie w stanie poradzić sama ze wszystkimi wydatkami: leki, badania, konsultacje, dojazdy 300 km w dwie strony przekraczają moje możliwości. Zakupiłam perukę (koszt to 750 zł) - wydałam ostatnie pieniądze, żeby wyglądać jak człowiek... Zebrane środki chciałabym również przeznaczyć na rehabilitację. Jedyną moją nadzieją jesteście WY, Państwo! ☺️ Bardzo potrzebuję Waszego wsparcia i zrozumienia. Z góry bardzo dziękuję za okazaną mi pomoc!

19 674 zł z 12 000 zł
163%
Sławomir Pogorzelski, Kunowo

Sławek potrzebuje wsparcia!

Mam na imię Sławek, w lipcu skończę 27 lat i jestem zawodowym strażakiem. Wszystko zaczęło się od zwykłego przeziębienia. Lekarz rodzinny zlecił mi standardowe badanie krwi. Wyniki pokazały, że mam obniżony poziom płytek we krwi, kilka dni później trafiłem do szpitala, a tam 27 kwietnia 2018 diagnoza… OSTRA BIAŁACZKA SZPIKOWA. 26.11.18 dostałem drugie życie ijestem po przeszczepie szpiku. Piękny czas, jakim było oczekiwanie na narodziny córeczki, spędziłem w szpitalnym łóżku. Moje pasje? Jestem zawodowym strażakiem, kocham swoją pracę - lubię pomagać innym. Często gram z kolegami w piłkę nożną oraz interesuję się motoryzacją. Moim marzeniem jest wychowanie mojej córeczki Laurki. Chciałbym patrzeć, jak dorasta, pomagać w odrabianiu prac domowych, obserwować pierwsze miłości. Obecnie przebywam w domu, gdzie staram się wrócić do normalnego życia. Zebrane środki pieniężne zostaną przekazane na moje dalsze leczenie, w tym: potrzebne leki, konsultacje ze specjalistami oraz dojazdy na wizyty kontrolne do ośrodka transplantacyjnego w Gliwicach (oddalonego o 650 km). Dzięki Tobie szybciej będę mógł wrócić do swoich pasji i normalnego życia. Dziękuję!

19 275 zł z 12 000 zł
160%
Paweł Jaworski, Świnoujście

Na chwilę obecną prosimy o nieprzekazywanie darowizn.

Drodzy Darczyńcy! Na chwilę obecną, i niech tak pozostanie, moja sytuacja jest stabilna. Kolejne badania diagnostyczne nie wykazują nawrotu choroby, dlatego chciałbym bardzo podziękować za dotychczasowe wsparcie i prosić o nieprzekazywanie kolejnych darowizn. Życzę Wam wiele zdrowia i wszystkiego dobrego! ……………………………………………………….........………………………………………………………. Mam na imię Paweł. Oto moja historia: Wraz z kochaną żoną i dwójką fantastycznych dzieci mieszkam w Świnoujściu. Przed chorobą żyłem i byłem normalnym chłopakiem, pracowałem, zajmowałem się rodziną, uprawiałem sport, byłem morsem. Po prostu byłem szczęśliwy. W 2012 roku dostałem padaczki z utratą przytomności. Zostałem skierowany na rezonans do Szczecina, a po 3 tygodniach szok i niedowierzanie :( Diagnoza powalająca na kolana: guz glejowy zwany potocznie glejakiem, o utkaniu gwiaździaka rozlanego. Tydzień później operacja. Wynik histopatologiczny: złośliwy nowotwór mózgu. Diffused astrocytoma. Następnie leczenie farmakologiczne i rehabilitacja. W marcu 2014 roku znowu szok :( Rezonans kontrolny i diagnoza: podejrzenie wznowy guza. Wszystko zaczęło się od nowa. Podczas operacji okazało się, że nie można wyciąć guza w całości, bo mógłbym zostać sparaliżowany. Dostałem więc skierowanie na radioterapię. Konieczny jest zakup kosztownych leków na padaczkę. Bez leków napady się nasilają i wtedy mam problemy z lewą częścią ciała. Guz jest nieoperacyjny, pozostają jedynie eksperymentalne metody leczenia. Terapie te nie są refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia, a wiążą się z ogromnymi kosztami, które przekraczają nasze możliwości.

18 613 zł z 12 000 zł
155%
Barbara Bukała, Bydgoszcz

Pomóż Basi ponieść koszty badań i leczenia

Witam serdecznie, mam na imię Basia. Jestem babcią, mam dwójkę kochanych wnuków i kocham życie. Jeszcze bardziej to zrozumiałam, gdy w sierpniu 2015 roku usłyszałam diagnozę - nowotwór złośliwy piersi. Po pierwszej operacji okazało się, że nowotwór jest wieloogniskowy i konieczna była całkowita mastektomia. Przy drugiej operacji pojawiły się komplikacje. Spędziłam miesiąc w szpitalu, później przeszłam chemioterapię. W tej chwili jestem pod stałą kontrolą bardzo pomocnych lekarzy z CO w Bydgoszczy. Zawsze bardzo dużą wagę przykładałam do badań kontrolnych i chyba właśnie to podejście pozwoliło na uchwycenie tej choroby w początkowym jej stadium, ale jak wiadomo przeciwnik jest podstępny i nieprzewidywalny. Pomimo fachowej pomocy i wsparcia, jakie otrzymałam od lekarzy i personelu z bydgoskiego Centrum Onkologii, byłam zmuszona wykonać dodatkowe, kosztowne badania za granicą. Podjęłam również decyzje o rozpoczęciu leczenia w Klinice we Wrocławiu. Terapia, której się poddałam, ma głównie na celu wzmocnienie mojego układu immunologicznego. Ponieważ schemat badań kontrolnych nie zakłada wielu badań, które pozwalają na szybsze wykrycie ewentualnych, nowych zmian, staram się na bieżąco kontrolować w prywatnych placówkach. W wyniku przyjmowanych leków pogłębiła się u mnie i tak bardzo zaawansowana osteoporoza. Wiem, że w tej chorobie najważniejsze jest pozytywne nastawienie i to ono mimo wielu trudnych chwil, z którymi w trakcie trwania choroby przychodzi mi się borykać, pozwala mi wierzyć, że będzie dobrze. Jednak w mojej walce o zdrowie, o życie, potrzebne mi będzie również Wasze wsparcie, stąd moja prośba. Wiadomo, że koszty leczenia, badań są bardzo wysokie, dlatego proszę życzliwych mi ludzi o wsparcie finansowe. Wszystkim moim darczyńcom bardzo dziękuję i życzę dużo zdrowia.

18 463 zł z 18 000 zł
102%
Ewelina Pająk, Reńska Wieś

Na tę chwilę wstrzymuję zbiórkę. Dziękuję wszystkim darczyńcom!

O chorobie dowiedziałam się w styczniu 2020, kiedy zgłosiłam się do lekarza z powodu kaszlu. Zostałam skierowana do szpitala na Oddział Pulmonologiczny, a stamtąd do Wrocławskiego Ośrodka Torakochirurgii. Po konsultacjach torakochirurgicznych zostałam zakwalifikowana do zabiegu operacyjnego mediastinotomii parasternalnej z biopsją guza. Wtedy zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy śródpiersia przedniego. Zalecenia lekarskie obejmują konsultacje i leczenie onkologiczne. Fundacja daje mi możliwość zbiórki środków na wydatki związane z chorobą nowotworową, takie jak: leki, konsultacje u lekarzy, badania diagnostyczne, rehabilitację czy dojazdy do ośrodka leczenia.

17 896 zł z 12 000 zł
149%
Jerzy Wołk-Łaniewski, Wałbrzych

Proszę o pomoc w poniesieniu kosztów leczenia

Mam na imię Jerzy, choruję na raka żołądka. Mieszkam w Wałbrzychu i co 2 tygodnie wyjeżdżam na 4-5 dni do Warszawy na chemioterapię. Każdy wyjazd to koszty opłacenia prywatnego samochodu. Nie mogę jeździć pociągiem, ponieważ nie mogę w trakcie chemioterapii zarazić się koronawirusem. Muszę też po przyjeździe nocować w hotelu, żeby rankiem być w Warszawskim Centrum Onkologii. Po chemii ponownie przyjeżdża po mnie samochód. Od grudnia 2020, kiedy podjąłem leczenie, samochód dziesięciokrotnie pokonywał trasę. Koszt każdej z nich to ok. 500 zł. Do tego dochodzą wydatki na drogie lekarstwa (cierpię też na inne schorzenia) i specjalną dietę. Te wydatki będą rosły, ponieważ za miesiąc czeka mnie w Warszawie poważna operacja, kolejne chemioterapie i wizyty kontrolne. Pomoc darczyńców pozwoliłaby mi nie martwić się o wydatki na dalsze leczenie, ponieważ jestem emerytem i nie mam dodatkowych źródeł dochodu.

17 409 zł z 15 000 zł
116%
Beata Niedźwiadek, Skierniewice

Pomóż mi w walce z rakiem!

Witam serdecznie, mam na imię Beata, mam 57 lat. Jestem osobą samotną. Moja najbliższa rodzina już odeszła. Mama miała 31 lat, jak zaatakował ją rak. Młoda, pełna życia, troje dzieci, ale rak nie ma litości... Później brat, tata i w 2018 roku - siostra. Miała tyle lat, co ja teraz. Rak po kolei "zjadał" moją rodzinę - ja jestem ostatnia, ale walczę, choć walka nie jest łatwa. Ten scenariusz, który napisało mi życie, powinien iść do poprawki, ale niestety w 2017 r. usłyszałam diagnozę: Rak. Nowotwór złośliwy sutka (rak piersi prawej pT1cNOMO). Nogi się pode mną ugięły, usiadłam i patrzyłam na lekarza, jakbym widziała kata, który właśnie wydał wyrok. Po kilku minutach usłyszałam słowa: "Rak to nie wyrok, będziemy walczyć". Operację przeprowadzono 30 czerwca 2017 r. Miało być fajnie - jeden guz, moment i po sprawie, ale okazało się inaczej. Kontrast, który dostałam przed operacją, miał się nie zaświecić, a tymczasem on zaświecił mocniej. Okazało się, że to dwa guzy i przerzut na węzły chłonne. Po operacji czekała mnie radioterapia radykalna w 25 frakcjach, ale w trakcie strach, ból głowy, skaczące ciśnienie i szereg innych objawów spędzał sen z powiek. Zlecono TK głowy ze wzmocnieniem kontrastowym i w opisie wyniku nie można wykluczyć obecności tętniaka - do weryfikacji w badaniu angio TK. Znów ręce opadły. Po kilku tygodniach ponowne badanie: tętniak znikł - hurrra! Po radioterapii nie czułam się dobrze, więc zrobiłam morfologię i inne badania. Okazało się, że mam bardzo wysoki wynik TSH. Wizyta u endokrynologa, USG tarczycy i biopsja. Wynik badania patomorfologicznego: Grupa cyt.II wg systemu Bethesda. Zmiana łagodna, więc jestem na lekach. Radość jednak nie trwała długo, bo październik 2018 r. przyniósł mi następną niespodziankę - zmiany patologiczne w obrębie narządu rodnego. Amputacja trzonu macicy i obustronne wycięcie przydatków. Ta walka z rakiem nie jest łatwa: kontrole, badania, wizyty u lekarzy i coś z tyłu głowy ciągle przypomina, z czym walczę. Moja walka to nie tylko choroba, ale także walka z ZUS-em. Większość moich lat pracy spędziłam za granicą i zmiana zawodu z pracownika administracyjno-biurowego na sprzątaczkę wiele osób zaskoczyła. Jednak kocham to sprzątanie, to dla mnie radość, satysfakcja i bardzo cieszyłam się, że moją pracę widać gołym okiem. W roku 2010 otworzyłam własną firmę "Trzask-Prask i Czysto", ale po dwóch latach zawiesiłam działalność i ponownie wyjechałam do Niemiec na wyspę Hiddensee. W obecnej sytuacji zdrowotnej nie jestem w stanie pracować, więc moje starania o rentę są zasadne. Strona niemiecka płaci mi jakiś procent renty od momentu mojej choroby tj. od 2017 r. 61 euro, a z naszym ZUS-em mam cały czas problem. W chwili obecnej, kiedy szaleje pandemia, bardzo utrudnione mam leczenie, więc środki, które zbiorę w ramach programu przeznaczę na prywatne wizyty u lekarzy, badania, dojazdy do ośrodków medycznych, leki i rehabilitację. Dziękuję wszystkim, którzy będą chcieli zawalczyć razem ze mną!

17 236 zł z 15 000 zł
114%
Iwona Wleklik, Rydzyna

Zbieram na rehabilitację, chcę znów być sprawna i pewna siebie!

Witam! Mam na imię Iwona. Pochodzę z Wielkopolski. W listopadzie tego roku skończę 42 lata. Zanim postawiono mi diagnozę, często miałam stany podgorączkowe, uczucie duszności i ciągłego zmęczenia. Zaczęło mnie to zastanawiać i niepokoić… 28 luty 2013 roku. Tego dnia odebrałam wynik biopsji – rak piersi z nadekspresją receptora HER2. Pojawił się strach, przerażenie i pierwsze pytanie: „Ile mi jeszcze czasu pozostało?” Nie ma nic gorszego od niepewności i braku wiedzy. Zaczęłam poszukiwać informacji, jak sobie poradzić z sytuacją, w której postawiła mnie choroba. Zostałam poddana chemioterapii, operacji, radioterapii oraz terapii uzupełniającej herceptyną. Obecnie najważniejsza jest systematyczność badań kontrolnych i rehabilitacja. Zmagam się ze skutkami ubocznymi leczenia. Czeka mnie ponowny zabieg chirurgiczny. Pieniądze, jakie uda mi się uzbierać, chciałabym przeznaczyć na leczenie skutków ubocznych i rehabilitację. Marzę, że uda mi się zrobić ponowną operację rekonstrukcji. Jest to proces wieloetapowy, niestety drogi, i nierefundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Dzięki rekonstrukcji znów poczuję się pewną siebie kobietą. Z góry serdecznie dziękuję za życzliwość, gest zrozumienia i pomocy. Iwona

16 855 zł z 10 000 zł
168%
Małgorzata Matuszczak, Przemyśl

Wsparcie Mamy w walce z rakiem jelita

Moja Mama Małgosia ma 55 lat i w styczniu tego roku zdiagnozowano u niej raka jelita grubego. Mama jest radosną i optymistyczną osobą, która zawsze walczy o to, co najważniejsze dla jej bliskich. Interesuje się historią miasta rodzinnego, gdzie od ponad 30 lat pracuje w muzeum. Mama przez lata była tancerką Zespołu Pieśni i Tańca i prowadziła aktywny oraz zdrowy tryb życia. W przeciągu miesiąca życie mojej Mamy uległo całkowitej zmianie. Niewiele ponad tydzień od usłyszenia diagnozy Mama przeszła operację częściowego wycięcia i zespolenia jelita grubego. W trakcie operacji okazało się, że rak dał już przerzuty do otrzewnej. Przy badaniach histopatologicznych wykryto również przerzuty do 3 węzłów chłonnych i wątroby. Teraz czeka ją chemioterapia i wiemy, że walka z rakiem będzie dla niej długim maratonem. Zbieramy na wsparcie dalszego leczenia, w tym w szczególności na wizyty lekarskie, leki i żywienie specjalistyczne oraz dalsze procedury medyczne wskazane przez lekarzy.

16 387 zł z 15 000 zł
109%
Maciej Heyduk, Sulechów

Zbiórka na leczenie

Mam na imię Maciej i mam 34 lata. Kiedy kilka lat temu dowiedziałem się o mojej chorobie, to tak jakbym dostał wyrok. Tą chorobą jest glejak. Przeszedłem już 3 operacje, radioterapię oraz chemię. Niestety po trzech miesiącach od ostatniej operacji okazało się, że nastąpiła wznowa. Obecnie jestem zakwalifikowany do chemioterapii, do której lek nie jest refundowany. Czekają mnie znaczne wydatki, których z mojej renty nie jestem w stanie opłacić. Oprócz kosztów leczenia czekają mnie jeszcze częste dojazdy do ośrodka, w którym się leczę. Dystans do ośrodka to 300 km w jedną stronę. Po kilku latach z tą chorobą przeżyłem już naprawdę sporo, a glejak wciąż wraca i daje mi coraz mocniej w kość. W moim codziennym życiu borykam się z atakami padaczki oraz niedowładem prawej ręki i nogi po odbytych operacjach. Ostatnio również ciężko mi się skupić oraz zmagam się z problemami z mową. Moi drodzy, jeśli to czytacie i poruszyła Was moja historia, to może będę mógł liczyć na wsparcie w mojej walce o życie. Z góry dziękuję za każde wsparcie z Waszej strony. Pozdrawiam i życzę Wam dużo zdrowia, Maciej

15 957 zł z 15 000 zł
106%
Mirosław Kowalski, Ślesin

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Mirosław odszedł...

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Mirosław odszedł... Składamy szczere wyrazy współczucia jego rodzinie i bliskim, Zarząd Fundacji Alivia. Zbiórka Mirosława została zamknięta. Prosimy nie przekazywać darowizn na ten cel. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Witam, mam 58 lat i od 2021 roku choruję na nowotwór złośliwy jelita grubego. Przeszedłem operację i chemioterapię. Pojawiły się przerzuty na wątrobę, miałem ponownie operację. Po kolejnych dawkach chemioterapii pojawiła się nadzieja, jednak po roku stwierdzono progresję choroby. Na chwilę obecną skończyły się możliwości leczenia refundowanego i jestem zmuszony założyć zbiórkę na pomoc w leczeniu. Będę wdzięczny za każde wsparcie.

15 924 zł z 10 400 zł
153%