Wsparcie Mamy w walce z rakiem jelita

Minął rok, a ja nadal biegnę w tym maratonie, którego mety ciągle nie widać.

Dzisiaj mam lat 56 z rozpoznaniem raka okrężnicy z rozsiewem do węzłów chłonnych i przestrzeni zaotrzewnowej. Stan po częściowym wycięciu jelita grubego, usunięciu trzewnych węzłów chłonnych oraz usunięciu sieci większej ze zmianami nowotworowymi. W badaniu histopatologicznym nowotwór w stanie martwicy jelita grubego, przerzuty raka do węzłów chłonnych, wątroby, makroprzerzuty do sieci. W badaniu genetycznym stwierdzono mutację KRAS, której obecność związana jest z odpornością na pewną grupę leków i w leczeniu stosuje się chemioterapię tradycyjną.

W I linii leczenia zastosowano u mnie chemioterapię podawaną co dwa tygodnie wlewem dożylnym trwającym 46 godzin. Po przyjęciu 11 kursów wykonano kontrolną tomografię komputerową, która wykazała progresję choroby. Ze względu na złą tolerancję i brak skuteczności zakończono leczenie. Weszłam w II linię i zakwalifikowałam się do programu lekowego chemioterapii z zachowaniem schematu podawania co dwa tygodnie wlewem dożylnym trwającym 46 godzin. Podczas leczenia wystąpiły bardzo dotkliwe skutki uboczne. Po przyjęciu sześciu kursów badanie kontrolne tomografii komputerowej ponownie wykazało progresję choroby i znaczne powiększenie zmian w wątrobie. Zakończono leczenie II linii i zakwalifikowano do kolejnej terapii w ramach programu lekowego, która może być wspomagana nierefundowanym lekiem BEVACIZUMAB (AVASTIN). Jego koszty będę musiała pokrywać prywatnie.

Oprócz choroby zasadniczej stwierdzono u mnie chorobę nerek, która wystąpiła jako skutek uboczny wcześniejszego leczenia operacyjnego. Choroba wymagała hospitalizacji na oddziale urologicznym, gdzie podjęto próbę leczenia endoskopowego, niestety nieskuteczną. Jedynym rozwiązaniem ratującym nerkę jest bardziej radykalne leczenie.

Przy tym wszystkim staram się żyć normalnie, nie rezygnować z „normalności”, chociaż moje życie kręci się teraz wokół leczenia - przyjmowanej chemii w postaci wlewów dożylnych w szpitalu, tabletek w domu, kroplówek, ciągłych badań i wizyt u lekarzy, nie tylko onkologów, ale też innych specjalizacji. Oprócz chemii, która rujnuje cały organizm, najgorsza jest niepewność. Wiem, że z choroby nie uda się mnie wyleczyć. Lekarze walczą o jej spowolnienie i utrzymanie organizmu w jak najlepszej kondycji, dlatego oprócz leków specjalistycznych muszę przyjmować inne eliminujące skutki uboczne ich działania oraz leki wzmacniające organizm. Środki, które uda mi się zebrać, chciałabym przeznaczyć na leki, metody wspomagające ich działanie, na dojazdy i konsultacje u specjalistów oraz dalsze procedury medyczne wskazane przez lekarzy.

Z góry dziękuję za każde wsparcie.

Bardzo serdecznie dziękujemy Darczyńcom za środki przekazane w ramach rozliczeń PIT :)