Zbiórki

Mieczysław Białecki, Zemborzyce dolne

Mam dla kogo żyć - pomóż mi w mojej walce o każdy dodatkowy dzień

Mam na imię Mieczysław i od 2019 roku walczę z nowotworem złośliwym prostaty. Diagnoza przyszła nagle, jak grom z jasnego nieba. Już wtedy rak był zaawansowany – z przerzutami do węzłów chłonnych. Przeszedłem wiele – leczenie, ból, nadzieję i strach. Przez kilka lat udawało się chorobę kontrolować, ale rok temu nowotwór wrócił… i to ze zdwojoną siłą. Dziś zmagam się z przerzutami do kości, szpiku kostnego i kolejnych węzłów chłonnych. Organizm słabnie, a chemioterapia – mimo ogromnej wiary i wysiłku – nie przynosi oczekiwanych efektów. Czas ucieka, a ja szukam szansy. Szukam terapii, która pozwoli mi żyć. Zbiórka, którą zakładam z rodziną, ma mi dać szansę na skorzystanie z nowoczesnego leczenia, zanim będzie za późno. Dlatego jeśli możesz, pomóż mi przedłużyć czas z moją rodziną i ukochanymi wnukami. Każda złotówka, każde udostępnienie, każda dobra myśl przybliża mnie do leczenia, którego potrzebuję. Z całego serca – dziękuję.

70 219 zł z 200 000 zł
35%
Joanna Gromnica, Zabrze

Na tą chwilę zawieszam zbiórkę

Mam na imię Joanna i mam 42 lata. Mój syn w tym roku skończył 18 lat. Na początku 2006 roku zdiagnozowano u mnie rzadki rodzaj raka rdzeniastego tarczycy. Usunięto mi tarczycę. Ze względu na przerzuty usunięto mi również centralny układ chłonny. Mój synek miał wtedy 6 lat i wiedział tylko, że Mama choruje. Słowo "rak" nigdy nie padło. Tak minęło prawie 10 lat.. W maju 2015 roku wystąpiła u mnie wznowa i nastąpiły przerzuty do kości. Na konsultacji w Centrum Onkologii poinformowano mnie, o “braku możliwości terapii systemowej”, sugerując jednocześnie podjęcie prób leczenia w trakcie badań klinicznych. Niestety do badań klinicznych nie zostałam zakwalifikowana.Bałam się przyszłości - bałam się też wreszcie powiedzieć synowi, jak poważna jest moja choroba. Ale gdy w końcu dowiedział się o moim raku, byłam pod wrażeniem jego wrażliwości i chęci pomocy. Dopuszczone w Polsce leki na moje schorzenie nie są refundowane przez NFZ i koszty leczenia są bardzo wysokie. Miesięczna terapia kosztuje około 18 000 złotych. Przyjmowanie leku powoduje zatrzymanie rozwijającego się procesu nowotworowego, a chemio i radioterapia są nieskuteczne! Od 2016 roku wciąż "leczę się" tylko paliatywnie. Zmiany w kościach wciąż się pojawiają, ale rygorystyczne warunki badań klinicznych nie pozwalają mi wziąć w nich udziału. Wciąż pracuję, choć mam orzeczenie o niepełnosprawności. Od ponad 20 lat wciąż z tym samym pracodawcą. Praca ma dla mnie terapeutyczny wymiar, przy natłoku obowiązków i zajęć udaje mi się nie myśleć o chorobie. Od tych myśli odrywa mnie też syn. W tym roku skończył 18 lat, snuje plany na przyszłość, szuka swojej ścieżki. Jest dla mnie ogromną pomocą. Proszę o każdą pomoc w mojej walce z rakiem, za którą serdecznie dziękuję.

49 223 zł z 180 000 zł
27%
Anna Majchrzycka, Legionowo

Chcę żyć dla dzieci, męża i cieszyć się każdym nowym dniem!

Witaj, jestem Anna, mam 39 lat, kochającego męża i dwoje małych, cudownych dzieci. 20 grudnia 2016 roku moje życie zmieniło się diametralnie. W tym dniu dostałam w pracy pierwszego ataku padaczki. Dla wszystkich był to ogromny szok. Wezwano karetkę i trafiłam do Szpitala na Bródnie, na oddział neurologiczny. Po wykonaniu tomografii i rezonansu magnetycznego otrzymałam przerażającą wiadomość: guz mózgu. Miał być ŁAGODNY… 12 stycznia tego roku przeszłam operację, podczas której wycięto guz. 4 tygodnie później wynik histopatologii wykazał, że mam glejaka w IV stadium. Od 2 marca stosuję radioterapię w Szpitalu w Wieliszewie, a od 22.03.2017 chemioterapię Temodalem. Przyjmowanie błędnie dobranych leków przeciwpadaczkowych uniemożliwiło mi w jednej chwili rozpoczęcie chemioterapii i radioterapii, ze względu na zbyt wysokie próby wątrobowe. Jednak wiem, że takie leczenie to za mało. Dlatego proszę Państwa o wsparcie finansowe, by móc wrócić do mojej kochanej rodziny, do zdrowia, do mojego życia. Z góry dziękuję za okazaną pomoc i wsparcie. Anna

68 515 zł z 200 000 zł
34%
Anna Brzezińska, Tarnowskie Góry

Wsparcie w leczeniu

Mam na imię Ania, mam 39 lat. Jestem mamą wspaniałego syna Mateusza i żoną ukochanego męża Marcina. Moja praca jest moją pasją, jestem nauczycielką. W marcu 2023 roku dowiedziałam się, że zachorowałam na złośliwy nowotwór piersi. Leczenie jest długie i wieloetapowe. Przeszłam jednostronną mastektomię, półroczną chemioterapię, kolejnym etapem jest radioterapia. Po radioterapii lekarze zalecają mi przyjmowanie leku, który niestety nie jest refundowany. Lekarstwo to zwiększa szansę, by nie pojawiły się u mnie przerzuty odległe w kościach lub w mózgu. Koszt miesięczny jest bardzo wysoki, bo to 14 tysięcy złotych. Terapia tym lekiem trwa 2 lata. Moja rodzina nie jest w stanie pokryć kosztów tego ważnego i dającego mi nadzieję leczenia. Zwracam się z prośbą do wszystkich, którzy chcieliby wspomóc mnie w tej walce. Naprawdę wierzę, że dobro powraca.

203 522 zł z 336 000 zł
60%
Małgorzata Jakimowicz-Paluszyńska, Poznań

Walczy o swoje zdrowie i życie dla męża i 2 dzieci

Osiem lat temu byłam w bardzo ważnym momencie mojego życia - spodziewałam się dziecka, wyczekiwanego i upragnionego. Robiłam wiele badań, dbałam o siebie, wszystko z myślą o dziecku. Byłam przeświadczona, że ciąża w sposób naturalny chroni moje zdrowie, więc nie robiłam badań, które nie wiązały się z ciążą, a którym poddawałam się regularnie wcześniej. Jak chyba każda kobieta w tym okresie, myślałam tylko o tym, że rozwija się we mnie nowe, wspaniałe życie, a nie groźna, śmiertelna choroba… Kiedy moja córeczka miała niespełna półtora roku i jeszcze karmiłam ją piersią, wykryłam u siebie guz. USG, biopsja i wynik – rak. Szok, przerażenie, rozpacz. Następnie operacja – mastektomia z węzłami chłonnymi, pół roku ciężkiej chemioterapii i nadzieja, że najgorsze mam już za sobą. Po roku - ból w klatce piersiowej. Wizyty u kolejnych lekarzy, którzy bagatelizują moje obawy. W końcu badanie tomografii komputerowej, rezonansu magnetycznego i wynik – przerzuty do kości – zmiany w mostku i kręgosłupie. Kolejne badania, radioterapia i zmiana leczenia farmakologicznego na drogie, nierefundowane leki. Mijają kolejne tygodnie, a ból w klatce piersiowej i w kręgosłupie utrzymuje się, więc robię badanie PET. Okazuje się, że naświetlania nie zatrzymały zmian rozrostowych, poza tym pojawiła się kolejna zmiana w nodze. Dalsze konsultacje w różnych ośrodkach onkologicznych, również za granicą. Ponownie naświetlania i zmiana leków. Tak mija kolejny rok walki z chorobą, po czym sytuacja stabilizuje się. Aktualnie jestem w trakcie leczenia farmakologicznego, niestety doszło do kolejnej progresji choroby. Trzecia z kolei radioterapia i scenariusz powtarza się, brak efektu zatrzymania choroby. W tej sytuacji, chcąc skutecznie walczyć z chorobą, muszę zdecydować się na nadzwyczaj kosztowną, sięgająca kilkunastu tysięcy miesięcznie terapię lekiem najnowszej generacji. To koszt olbrzymi, bez środków finansowych zbieranych za pośrednictwem fundacji leczenie będzie dla mnie niedostępne. Walczę o swoje zdrowie i życie dla swoich najbliższych, męża, dzieci: 8-letniej córeczki i 18-letniego syna. To jest dla mnie najważniejsze, ale bardzo potrzebuję w tej walce sojuszników. Bez Waszego wsparcia nie będzie to możliwe. Wszystkim tym, którzy chcieliby mi pomóc, jestem bardzo wdzięczna i serdecznie dziękuję.

114 782 zł z 250 000 zł
45%
KRYSTYNA NIEGOWSKA, Koszalin

Zakup nierefundowanego leku na leczenie uzupełniające

W kwietniu 2024 r. zdiagnozowano u mnie nowotwór piersi złośliwy. Jestem w trakcie leczenia onkologicznego, przeszłam bardzo ciężką chemioterapię, operację i radioterapię. Aktualnie jestem w trakcie terapii hormonalnej. Jednocześnie powinnam stosować terapię lekiem, który może powstrzymać nawrót choroby. Niestety ten lek nie jest refundowany, a jego koszt jest bardzo wysoki, leczenie przez okres 2 lat to około 150 000 zł. Taka kwota przerasta moje możliwości finansowe. Mam kochającą rodzinę: męża i córkę. Chciałabym razem z nimi żyć w zdrowiu. Bardzo lubię przyrodę, ogród i zwierzęta. Dlatego bardzo proszę o wsparcie finansowe, które umożliwi dalsze kontynuowanie mojego leczenia.

5 000 zł z 150 000 zł
3%
Ewa Blumczyńska, Kłodawa

Ewa Blumczyńska - zbiórka na nierefundowany lek

Uruchamiamy zbiórkę na lek, który w Polsce jest nierefundowany, a jedna dawka kosztuje około 14 tysięcy złotych. Ewa, chorująca na nowotwór piersi, leczy się w Szczecinie i jest w trakcie przedoperacyjnej chemioterapii. Otrzymała już dwie dawki leku. Pozostały kolejne dwie przedoperacyjne i 9 pooperacyjnych.

4 151 zł z 150 000 zł
2%
Teresa Stachurska, Ostrowiec Świętokrzyski

Nierefundowany lek na nowotwór płuc

Witam wszystkich! Jestem Teresa i walczę od 2021 roku z rakiem płuc. Kiedy z jednego płuca wycięto mi dolny płat wraz z nowotworem, to niestety na drugim wykryto postępujący przerzut. Przerzut raka jest w rzadkiej mutacji i dlatego dotychczasowe chemioterapie są nieskuteczne. A było ich całe mnóstwo i lekarze już wykorzystali wszystkie możliwe drogi leczenia będące w ich zasięgu. Chemia paliatywna zupełnie nie zadziałała na ten genotyp raka. Jedynym dla mnie ratunkiem jest nierefundowany w Polsce lek, który jest celowany właśnie na moją mutację raka. Koszty terapii i zakupu tego leku są bardzo wysokie i dlatego bardzo wszystkich proszę o wsparcie mnie w tej trudnej walce. Przyjęcie tego leku jest dla mnie jedynym ratunkiem. Od bardzo dawna jestem wdową i cały ciężar wychowania dzieci spoczywał na moich barkach. Niestety koszty leczenia nierefundowanym lekiem znacznie przewyższają moje możliwości finansowe. Nawet pomoc finansowa moich dzieci nie jest w stanie pokryć tak wielkich kosztów. Proszę, pomóżcie mi, bo jestem naprawdę zrozpaczona.

3 050 zł z 150 000 zł
2%
Dorota Dobosz, Kraków

Twoja niewielka pomoc może znaczyć dla mnie tak wiele

Dzień dobry, z tej strony Dorota. Wiosna ubiegłego roku była czasem, gdy moje życie stanęło pod znakiem zapytania - zachorowałam na raka piersi potrójnie ujemnego. Przetrwałam pełną chemioterapię oraz mastektomię z jednoczesną rekonstrukcją piersi z implantem. Odpowiedź na leczenie była patologicznie całkowita - to znaczy wyleczona! Niestety, jak się okazało, wszystko co dobre, szybko się kończy - pół roku później, mimo czujności, nastąpiła wznowa miejscowa. Ta wiadomość zupełnie mnie przybiła. Byłam załamana, a nad moją rodziną ponownie pojawiły się czarne chmury. By móc dalej dla nich żyć, potrzebuję prosić Państwa o pomoc. Chciałabym jeszcze kiedyś móc, bez choroby i bólu związanego z wyniszczającą chemią, spędzić z nimi czas bez zmartwień i strasznych myśli z tyłu głowy. Lek dałby na to dużą szansę, dlatego liczę, że rozważą Państwo wsparcie mojej zbiórki. Obecnie przyjmuję co tydzień chemioterapię, w planie jest 16 wlewów. W całej tej sytuacji, która jest dla mnie bardzo trudna, mam ogromną pomoc i wsparcie w osobach dwóch znakomitych onkolożek, które szukają możliwości najlepszej terapii, potem czeka mnie następna operacja i kontynuacja leczenia. Po konsultacji w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie zadecydowano o immunoterapii lekiem, który znamiennie zwiększa szanse na radykalne wyleczenie choroby nowotworowej. Planowane jest też leczenie uzupełniające, które wpływa na odległe wyniki leczenia. Lek ten jest stosowany w Unii Europejskiej w kuracji raka piersi, ale w Polsce - nie jest refundowany. Niestety nie stać mnie na zakup tego leku samodzielnie, potrzebuję co najmniej 10 dawek. Jedna dawka kosztuje ponad 15 000 złotych, dlatego zwracam się do Ciebie z prośbą o wsparcie w zakupie. Lek ten należy włączyć do terapii, którą już rozpoczęłam, jak najszybciej. Kluczową rolę gra tu czas. Zawsze starałam się pomagać innym w miarę swoich możliwości, teraz sama jestem w potrzebie. Na obrazku widać naszą ukochaną kotkę, którą udało się wyleczyć z choroby serca. Ciekawe, czy i ja dostanę szansę na skuteczne leczenie? Dziękuję wszystkim ludziom dobrej woli za wsparcie! Dorota

12 163 zł z 160 000 zł
7%
Teresa Nawrot, Tarnowo Podgórne

Przecieram szlak (rak ACC)

Mam na imię Teresa, w 2010 roku zdiagnozowano u mnie raka gruczoło-torbielowatego tchawicy i oskrzeli z przerzutami do płuc: Adenoid Carcinoma Cysticum.Nie bądź sędzią. Błagam, ratuj mnie! Od początku choroby mierzę się z brakiem danych w naszym systemie lecznictwa o tej chorobie, a tym samym brakiem pomysłów, jak do tego wszystkiego podejść.Na ogólnoświatowej liście prowadzonej przez Amerykańską Fundację ACCRF wskazującą lekarzy specjalizujących się w leczeniu raka gruczołowo-torbielowatego Adenoic Carcinoma Cysticum, brak pozycji z Polski... Stąd tytuł zbiórki dla mnie - "Przecieram szlak", by ewentualni chorzy w przyszłości natrafiali w dokumentacjach medycznych z polskiej bazy na mój ślad i nigdy nie usłyszeli tego co ja, że nie da się nic zrobić. Pierwszy lekarz, który objął mnie opieką, leczył mnie na astmę oskrzelową, plułam krwią, dostając jedynie wziewy i tabletki na kaszel. Kiedy się okazało, że to rak i na dodatek nieznany, kolejny lekarz prowadzący powiedział, że nic się nie da zrobić.Z tej beznadziei udało mi się wyrwać z pomocą profesora Tadeusza Orłowskiego, który usunął zmienione nowotworowo rozgałęzienie tchawiczo-oskrzelowe i mówiąc obrazowo, zacerował je jak skarpetę. Potem usunął mi fragmenty guzów z płuc. Następnie poddana zostałam immunoterapii, jednak jak się okazuje nieskutecznej w przypadku tego raka. Mijały lata, żyłam normalnie, zapomniałam o swojej chorobie, choć ta się po cichu rozwijała. Regularnie się kontrolowałam, przeszłam jedną chemioterapię, ostatnio drugą, po której nastąpiła progresja choroby. W międzyczasie radioterapia, nie zapominając o wszystkim, co robiłam w miarę moich możliwości, tj. zioła, napary, modlitwa. Zresztą od niej zaczęło się moje świadome życie w chorobie, pojechałam do grobu Św. Rity, patronki kobiet w sprawach beznadziejnych. No ale czas leci. Moja ostatnia doktor prowadząca powiedziała mi, że na mojego raka nie ma lekarstwa i nie mogę się do niej dodzwonić. Szukam pomocy w Centrum Onkologii w Warszawie i Poznaniu, jednak czuję, że system mnie wypycha. Mam 69 lat, trzech synów, pięcioro wnucząt. Synowie wspierają mnie w finansowaniu dotychczasowego leczenia, ale jesteśmy zwykłymi ludźmi i bez Waszej pomocy nie damy rady... Zmieniona operacyjnie i poradiologicznie tchawica, z naciekami nowotworu nie pozwala mi normalnie oddychać. Zanikam.Potrzebuję terapii celowanej molekularnie (inhibitory kinazy tyrozynowej TKI). Obejmuje ona dwa nierefundowane leki, na które zbieram pieniążki za pomocą Alivii i proszę Was o wsparcie. Koszt terapii to 30 tysięcy złotych miesięcznie. Zbieram na półroczną terapię, o nic więcej nie proszę. Nigdy o nic nikogo nie prosiłam... Ściskam serdecznie, życząc Wam zdrowia i wiary,Tereska

1 175 zł z 150 000 zł
0%
jolanta kubikowska, Zaborów

Wsparcie w leczeniu onkologicznym

Moje plany marzenia i pasje legły w gruzach, kiedy dowiedziałam się że jestem śmiertelnie chora na nowotwór złośliwy piersi. Jestem zrozpaczona, nie mam siły, ale muszę walczyć o swoje zdrowie dla mojej córki... Koszty codziennych wydatków związanych z leczeniem przekraczają moje dochody, dlatego bardzo proszę o wsparcie nie tylko finansowe, ale też duchowe. Serdecznie dziękuję.

180 zł z 150 000 zł
0%
Jarosław Ignasiak, WRZEŚNIA

Nierefundowany lek daje mi szanse na powrót do zdrowia!

Mam na imię Jarek. Moje życie przed chorobą było dobre i szczęśliwe. Miewałem oczywiście chwile zwątpienia, napięcia i stresu w pracy, ale wiedziałem, że otaczają mnie ludzie, którzy mnie kochają... To wszystko składało się w mozaikę, którą zwiemy życiem i codziennością. Wszystko zmieniło się w październiku, kiedy to małe drętwienie palców zmieniło się szybko w przeraźliwą diagnozę - guz mózgu, glejak wielopostaciowy. Rozpocząłem walkę - dla siebie i dla moich bliskich. W wyniku operacji doznałem niedowładu prawej strony ciała - ręki i nogi, ale nie poddawałem się, cały czas ćwiczyłem i rehabilitowałem się w nadziei na odzyskanie sprawności. Nadal wierzę, że kiedyś zagram z przyjaciółmi w tenisa, pojeżdżę na nartach czy popływam, a nawet poprowadzę swój samochód. Dzięki wsparciu rodziny i najbliższych dałem radę przejść kolejną operację. Niestety, w czerwcu pojawiła się wznowa, w wyniku której utraciłem zdolność mówienia. Jest to dla mnie wyjątkowo trudne, ponieważ uwielbiałem rozmowy i dyskusje na wiele tematów. Podjęliśmy decyzję o trzeciej operacji. Niestety ze względu na umieszczenie guza okazała się ona mało efektywna, ja natomiast przeszedłem ją bardzo ciężko. Na szczęście siła, która pcha mnie do życia, znowu pozwoliła się podnieść i podążać dalej. Razem z rodziną cały czas uczymy się cieszyć z drobnych rzeczy. Dzisiaj jest nowy dzień. Dzisiaj moje oczy mówią, że kocham, że jestem i że walczę o każdy dzień... W tej chorobie nie ma wielu metod, nie ma złotego środka, ale jest nadzieja. Podjąłem decyzję o leczeniu nierefundowanym lekiem. Koszt podania miesięcznej dawki to około 13 000 złotych. Dla mojej rodziny jest to ogromna suma, ponieważ stosowana suplementacja i rehabilitacja również pochłania dużą część naszego budżetu. Wierzę, że z pomocą wszystkich dobrych ludzi, przyjaciół i rodziny uda się przyjmować ten lek jak najdłużej, a choroba się zatrzyma. Najbardziej chciałbym znowu móc mówić, powiedzieć o swoich emocjach, wyrazić swoje myśli, powiedzieć "kocham" najbliższym. Miłością nie można obdarować na zapas... Ona jest w nas każdego dnia. Wiara w to, że tak będzie, dodaje mi sił do dalszej walki. BARDZO DZIĘKUJĘ ZA WSZELKIE WPŁATY I DATKI!

162 zł z 150 000 zł
0%