Zbiórki

Monika Maksoń, Skarżysko-Kamienna

Monika potrzebuje pomocy w leczeniu raka płuca.

Mam na imię Monika. Mam 48 lat i kochaną córkę Kamilę, lat 24. Pierwsze objawy choroby pojawiły się u mnie nagle w kwietniu 2012 r. W lipcu 2012 r. po przeprowadzonych badaniach zapadła diagnoza RAK PŁUCA z przerzutami do węzłów chłonnych szyjnych. Niczego w życiu tak się nie bałam, jak tej choroby. To było jak wyrok, cały czas krążyły myśli o najgorszym. Byłam przerażona, miałam przed oczami moją nieletnią wtedy córkę, która wychowywała się bez ojca. Jednak otrzymując duże wsparcie mojej najbliższej rodziny, musiałam wziąć się w garść dla moich bliskich, a szczególnie dla mojej jedynej córki. Najgorsza jest w tej chorobie ta niepewność jutra, ciągłe obawy. Zawsze wierzyłam w ludzi i niosłam im pomoc, teraz sama potrzebuję tej pomocy. Od listopada 2012 r. do kwietnia 2013 r. przeszłam cykl chemioterapii. Nastąpiła lekka poprawa. Jednak w październiku 2014 r. choroba znowu dała o sobie znać i od tej pory, aż do chwili obecnej poddawana jestem ponownej chemioterapii, tylko w postaci tabletek. Leczenie to spowodowało ponowne uśpienie choroby. Niestety może to trwać nawet kilka lat i niesie za sobą uciążliwe dolegliwości i skutki uboczne. Wiąże się to również z wieloma comiesięcznymi wizytami u specjalistów, kontrolami i badaniami. Wyjazdy oraz leki pochłaniają znaczne środki finansowe, co jest bardzo dużym utrudnieniem dla mnie. W 2018 r. nastąpiła progresja mojej choroby i koniec leczenia w Świętokrzyskim Centrum Onkologii. Musiałam szukać w innym miejscu pomocy. Na szczęście udało się i leczona jestem od września 2018 r. w Centrum Onkologii w Warszawie. Ja zawsze byłam osobą wesołą, pełną optymizmu i mimo wszystko dalej taką pozostałam, daje mi to siłę do walki z tą podstępną chorobą. Ogólnie bardzo lubię spacery, poznawać nowe miejsca, muzykę, taniec. Mieszkam z córką Kamilą, której pasją jest stylizacja paznokci. Sprawdza się w tym, co robi i cały czas kształci w tym kierunku. Jestem bardzo wdzięczna za okazaną mi do tej pory pomoc oraz wsparcie najbliższych i znajomych.

24 298 zł
80%
Aneta Kuśmierska, Częstochowa

Moja córeczka potrzebuje zdrowej mamy!

Witam serdecznie, nazywam się Aneta Kuśmierska, mam 33 lata, jestem mamą 7-letniej Roksanki, dla której chciałabym żyć jak najdłużej. Od lutego 2015 bolała mnie głowa. Bóle nasilały się do tego stopnia, że traciłam przytomność. Szukałam pomocy u lekarzy, którzy odsyłali mnie do laryngologa i stomatologa, bagatelizując moje objawy. W maju 2015 roku po kolejnej utracie przytomności rodzina wezwała pogotowie, które przewiozło mnie na SOR, gdzie po badaniu TK głowy wykryto guza mózgu wielkości jabłka (6,8 x 5,6 x 5,2 cm). Parę dni później po konsultacji lekarzy zostałam poddana operacji w Centrum Zdrowia Matki i Dziecka w Łodzi celem jak najszybszego wycięcia olbrzymiego guza zagrażającego życiu. Ze szpitala wychodziłam z wielką nadzieją, która rozwiała się po upływie 3 tygodni. Badania histopatologiczne wykazały, że nowotwór jest złośliwy - glejak wielopostaciowy IV stopnia. W lipcu rozpoczęłam leczenie chemioterapią połączoną z radioterapią. Otrzymałam 30 naświetleń prawego płata czołowego głowy. W szpitalu spędziłam prawie 3 miesiące. Kolejną chemię dostawałam od września 2015 do stycznia 2016. Po kontrolnym rezonansie magnetycznym głowy badanie wykazało obrzęk wielkości 4,0 x 3,7 x 3,4 cm. Mimo dotychczasowego leczenia utrzymuje się nadal, ponieważ lekarze nie byli wstanie usunąć go w całości. Mój organizm, mimo dużej siły, był mocno osłabiony, nie byłam w stanie chodzić. Ataki bólu, które wykręcały mi stawy rąk i nóg, stany duszności, bóle serca, utraty świadomości powodowały, że z każdym dniem żegnałam się z życiem, bliskimi i moją ukochaną córeczka... Kiedy leżałam w szpitalu, wykryto u mnie również dużą zmianę na wątrobie. Lekarze w Polsce załamywali ręce nie dając mi nadziei, dlatego postanowiłam poszukać pomocy za granicą. Obecnie jestem na rencie chorobowej, która wynosi 800 zł. Mój stan zdrowia, mimo silnej woli walki i przeżycia, całego optymizmu, wiary w Boga, jest na tyle niepewny, że chciałabym dalsze leczenie kontynuować w Niemczech w Klinice Meo Clinic, które zwiększyłoby moje szanse na poprawę zdrowia. Dzięki ludziom dobrej woli, czyli Wam miałam możliwość odbycia dwóch wizyt w wyżej wymienionej Klinice. Profesor Siegfried Vogel rozpoczął kurację, na której tak bardzo mi zależało. Niestety skutkiem ubocznym jest duża nadwrażliwość całego organizmu na wysoką temperaturę, słońce, gorąco i zimno. Przepisanych zostało mi jak na razie 800 tabletek, biorę 12 dziennie, leki skończą się pod koniec lipca. Przed każdą wizytą muszę mieć wykonany rezonans magnetyczny głowy, niestety terminy na NFZ są odległe, więc badanie jestem zmuszona wykonywać odpłatnie. Łączna suma wyjazdu (dojazd, rezonans magnetyczny głowy, opłata za wizytę, leki) to 500 PLN paliwo + rezonans 480 PLN + 488 EURO (ok.2,050 PLN) czyli 3,000 złotych. Niestety przy moich obecnych dochodach z renty chorobowej, bez oszczędności moich oraz rodziny, nie będę miała możliwości kontynuacji leczenia w Berlinie. W związku z tym został zwiększony cel zbiórki, abym miała możliwość w pełni dokończyć sposoby leczenia, jakie zostaną mi jeszcze zaoferowane u profesora Vogla, dając optymizm, siłę na dalszą walkę, której czasami już mi brakuje. Dodatkowo odbywam kontrolne wizyty związane z moją wątrobą, za kilka tygodni będę miała wykonany rezonans magnetyczny jamy brzusznej celem określenia faktycznego stanu zmian na wątrobie. Zwracam się do Was Kochani o pomoc, o przekazanie każdego grosza. Los pozbawił mnie szansy na długie i szczęśliwe życie bez zmartwień, za to dał mi ciężką chorobę i niewielką szansę na jej pokonanie. Proszę zwiększcie moje szanse. Każda nawet najmniejsza wpłata daje mi możliwość walki, nie tylko dla siebie, ale również, a może przede wszystkim dla mojej córeczki, która potrzebuje matki. Kochani dziękuje za każdą wpłatę, nawet najmniejszą, najdrobniejszą! Z całego serca dziękuję, wierzę w to, że dobro dane zostaje oddane.

44 173 zł
88%
Bożena Mórawska, Suwałki

Pomóż uzbierać środki, by pokonać raka piersi i jajnika.

Witam. Mam na imię Bożena. Choruję na nowotwór złośliwy raka jajnika i piersi. Obecnie jestem w trakcie trzeciej chemii. Nie podano mi leku, który może uratować moje życie w odpowiednim terminie i nie mam już szans na jego refundację. Jestem mamą dwójki już dorosłych dzieci (Magdy i Mieszka), którzy wspierają mnie w tej trudnej walce. Z zawodu jestem logopedą i na co dzień to ja pomagałam małym dzieciom. Teraz to ja potrzebuję pomocy. Proszę o wsparcie finansowe w podjętym przeze mnie leczeniu, ponieważ lek, którego potrzebuje nie jest refundowany przez NFZ a koszt jego wynosi 100 tys. zł. Serdecznie dziękuję za wsparcie i każda złotówkę.

44 164 zł
88%
Małgorzata Plaskota, Nowa Dęba

Proszę o pomoc w poniesieniu kosztów leczenia

Mam na imię Małgorzata, 44 l. Mam dwóch synów, 19 i 21 l. W marcu 2020 r. usłyszałam diagnozę - ZŁOŚLIWY NOWOTWÓR PIERSI. Był to dla mnie ogromny cios, dopiero co poukładałam swoje życie na nowo - rozwód, mieszkanie, zmiana pracy. Operację musiałam mieć przeprowadzoną w bardzo krótkim czasie, bo guz szybko rósł, do tego jest to typ raka, który nie reaguje na chemię. W kwietniu 2020 r. przeszłam mastektomię z rekonstrukcją i kolejny szok: w hist-pat 22 guzy. Dodatkowe badania, rezonans, usg, 4 biopsje, było podejrzenie wznowy. Dwie wizyty tygodniowo w Krakowie, 200 km od miejsca zamieszkania, stanowią dla mnie bardzo duży koszt. Do tego leki, nie wszystkie refundowane. Mam również zmiany w drugiej piersi, na ten moment niezłośliwe, chcę zrobić badania genetyczne - koszt ok 960 zł i starać się o profilaktyczną mastektomię z rekonstrukcją tej piersi. Badania mam co trzy miesiące, to dla mnie ogromny stres i nieprzespane noce, paraliżujący strach, nie chcę czekać, aż będzie za późno. Niestety taka operacja nie jest refundowana, a koszt to ok 20 000 zł. Proszę o wsparcie finansowe na ten cel: koszty dojazdów, konsultacje, badania, zakup leków to ok. 800 zł miesięcznie + operacja 20 000 zł. Wydatki te są nie do udźwignięcia przez mój skromny budżet. Mogę liczyć tylko na siebie. Chcę też skupić się na innych rzeczach, wszyscy wiemy jak ważna jest psychika w chorobie. Przed zachorowaniem byłam bardzo aktywna - taniec, tenis ziemny, rower, basen, bieganie. Wracam do aktywności pomimo ograniczeń spowodowanych operacją jak i leczeniem hormonalnym. Chcę, aby moi synowie widzieli mamę uśmiechniętą, szczęśliwą, a nie pełną lęku o jutro... Z góry przekazuję ogromne podziękowania za każdą kwotę, która wpłynie na moje konto.

24 163 zł
80%
Barbara Pikul, Kraków

Zbiórka na finansowanie nierefundowanego leku

Witam, mam na imię Basia, mam 54 lata. Od 2011 r. zmagam się z chorobą nowotworową (diagnoza - nowotwór złośliwy sutka). Przeszłam cały szereg różnych form leczenia: od operacji, chemioterapii po radioterapię. Wydawałoby się, że wszystko jest na dobrej drodze. Kolejne badania - strach co pokażą wyniki i szok... Nowe ognisko - przerzut do kości. Dotychczasowe leczenie nie przyniosło pożądanego rezultatu, mam kolejną zmianę. Niestety obecne leczenie nie jest refundowane w całości przez NFZ, szczególnie lek o nazwie Xgeva, który ma zapobiegać powikłaniom kostnym w chorobie nowotworowej. Mieszkam sama ze starszą mamą, która wymaga opieki. Na co dzień pracuję jako sanitariuszka w szpitalu. Moje uposażenie jest niewystarczające na pokrycie kosztów leku, dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. Jednocześnie proszę i apeluję, aby wszystkie kobiety nie bały się badać. Im wcześniej potencjalne zmiany nowotworowe zostaną wykryte, tym większa szansa na wyleczenie. Jak każdy mam marzenia i plany. Mam ukochaną wnuczkę, chciałabym zobaczyć, jak dorasta i pięknieje z dnia na dzień, móc towarzyszyć jej w ważnych wydarzeniach jej życia. Jedno marzenie się spełniło: doczekałam komunii świętej. Jeśli możecie, pomóżcie mi w realizacji moich marzeń o zdrowiu i w konsekwencji o szczęśliwym życiu.

4 151 zł
41%
Barbara Pielka, WOLBROM

Zbieram środki na leczenie raka piersi nierefundowanym lekiem.

Witam, mam na imię Basia, mam 55 lat, jestem mężatką, mam dwie dorosłe córki oraz trzech wspaniałych wnuków. Na początku tego roku na USG wykryto u mnie guza w piersi prawej oraz węzłach chłonnych. Biopsja wykazała, że jest to nowotwór złośliwy - rak piersi prawej T4bN1M0, podtyp biologiczny luminalny B, HER2 dodatni. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii (tzw. czerwonej). Na ostatniej wizycie zostałam poinformowana o możliwości i celowości leczenia PERTUZUMABEM, który niestety w Polsce nie jest refundowany w moim wskazaniu przez NFZ. Lek ten blokuje aktywność receptora HER2, tym samym blokuje wzrost komórki raka i jego rozprzestrzenianie się w trakcie chemioterapii. Koszt jednej dawki leku to ok. 11 000 zł. Mimo ciężkich chwil, z jakimi przychodzi mi się borykać w trakcie leczenia, wiem, że w chorobie najważniejsze jest pozytywne myślenie i to ono oraz rodzina dają mi siłę do walki. Bardzo proszę o wsparcie w walce z moją chorobą. Dziękuję wszystkim za wsparcie i pomoc. Basia

44 064 zł
88%
Joanna Kurkowska, Bytów

Zbiórka pieniędzy na dojazdy do szpitala

Na przekór wszystkim rak jeszcze bardziej nas do siebie zbliżył, jeśli w ogóle można było być jeszcze bliżej. Mimo że były dni, kiedy nic mi się nie chciało i brakowało sił, mąż był zawsze obok ze swoim wsparciem, dobrym słowem i starał się mnie rozśmieszać, bo tylko on to potrafi. Nikt nie uczy nas żyć z rakiem, nie ma jednej recepty dla wszystkich, każdy jest inny i przeżywa to na swój sposób. Ja o raku mówię bez ściemy, tak jak jest, czy to się komuś podoba czy nie. Są lepsze dni, ale niestety tych gorszych jest więcej. To taka moja terapia, mówienie o chorobie tak jakby to było coś zwykłego, normalnego, naturalnego, bez tabu i owijania w bawełnę. Wiem jedno - nie ma takiego bagna, z którego nie da się wyjść. Ważne, żeby mieć obok kogoś, kto trzyma nas za rękę, kiedy w tym bagnie jesteśmy. Taką osobę, która nigdy nas nie puści i bez względu na to, co by się działo, zawsze będzie nas ciągnąć na powierzchnię. Kogoś, kto zawsze nas podniesie z kolan, kiedy upadamy, bo upadek nie jest czymś złym - daje nam radość, kiedy wstajemy. Mąż poprawia mi koronę, otrzepuje kurz i można dalej smakować życie. Moim głównym celem jest zbieranie środków na comiesięczny (czasami dwa razy w miesiącu) transport na badania, do lekarza, na kroplówkę i tomografię. Mieszkam w małej miejscowości, w której nie ma transportu kolejowego i autobusowego. Koszt jednorazowego wyjazdu to około 1000 zł. Nie ukrywam, że jestem na rencie i jest to duże obciążenie dla mojego budżetu. Korzystałam z pomocy fundacji, ale jej środki też są ograniczone, więc postanowiłam otworzyć zbiórkę na pokrycie kosztów dojazdu dla mnie. Życzę wszystkim dużo zdrowia i z góry dziękuję za pomoc. Pozdrawiam, Asia

8 983 zł
59%
Sylwia Kotecka, Poznań

Rekonstrukcja i mastektomia profilaktyczna

W czerwcu 2019 roku rozpoznano u mnie dwuogniskowy nowotwór piersi prawej, przewodowy, hormonozależny. Dopiero w drugim badaniu jeden guz był widoczny, drugi ze względu na położenie dopiero w trzecim badaniu. We wrześniu 2019 roku przeszłam mastektomię piersi prawej z rekonstrukcją podmięśniową. Aktualnie jestem w trakcie leczenia hormonalnego. Od 2001 roku jestem pod opieką poradni onkologicznej, przed mastektomią miałam wcześniej 2 operacje usunięcia gruczolakowłókniaków. Niejednorodna budowa oraz nowotwory w rodzinie skłoniły mnie do decyzji o mastektomii piersi lewej. Dodatkowo zostanie wykonana reoperacja piersi prawej - aktualnie mam dolegliwości ze strony położenia implantu podmięśniowo. Nie mam wskazań do operacji profilaktycznej na NFZ. Potrzebuję jej, by mieć spokój głowy i móc aktywnie żyć. Kwota jest na tyle wysoka, że potrzebuję wsparcia. Operacja jest zaplanowana na 04.04.2022 w Gdańsku u dr Maliszewskiego. Trudno mi prosić o pomoc, łatwiej mi pomagać innym. Wierzę, że się uda.

33 960 zł
84%
Dorota Hałat, Kozy

Cel zbiórki został już osiągnięty.

Cel zbiórki został już osiągnięty. Z całego serca dziękuję wszystkim darczyńcom za dokonane wpłaty. Pozdrawiam, Dorota ______________________________________________________________________________________ Witam, mam na imię Dorota. Mam 48 lat i choruję na mięsaka tkanek miękkich. Zaczęło się niewinnie - od niewielkiego guza umiejscowionego na podudziu lewej nogi. Po kolejnych trzech operacjach (w 2013, 2015, 2016 roku) i nadziejach na wyleczenie - kolejna wznowa w 2017 r. i porażająca diagnoza - amputacja lewej nogi na wysokości uda. Jestem już po operacji. Staram się zaakceptować obecną sytuację, choć jest to bardzo trudne. Chciałabym znów chodzić i dlatego potrzebuję środków na rehabilitację oraz zakup protezy! Będę wdzięczna za okazaną pomoc. Dorota

38 544 zł
85%
Beata Węglińska, Nowa Dęba

Proszę o pomoc w poniesieniu kosztów leczenia

Mam na imię Beata, 43 l. Jestem mężatką, mam 20-letnią córkę, Weronikę. We wrześniu 2018 r. usłyszałam diagnozę - ZŁOŚLIWY NOWOTWÓR PIERSI. Był to dla mnie ogromny cios. Rak okazał się bardzo agresywny - G3 podtyp HER 2+. Leczenie odbyłam w oddalonym o 200 km od mojego miejsca zamieszkania Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Obecnie jestem częstym gościem różnych poradni kontrolnych (usg/mammografia, echo serca, usg jamy brzusznej) i odbywam stałe wizyty onkologiczne w Krakowie. Chcę też skupić się na innych rzeczach, wszyscy wiemy jak ważna jest psychika w chorobie. Przed zachorowaniem byłam bardzo aktywna - taniec, tenis ziemny, rower, basen, bieganie. Wracam do aktywności pomimo ograniczeń spowodowanych operacją, jak i leczeniem hormonalnym. Chcę, aby moi najbliżsi widzieli mnie uśmiechniętą, szczęśliwą, a nie pełną lęku o jutro... Z góry przekazuję ogromne podziękowania za każdą kwotę, która wpłynie na moje konto. Zebrane środki przeznaczę przede wszystkim na dojazdy do placówek medycznych oraz codzienne wydatki związane z leczeniem.

3 426 zł
34%
Franciszek Jaszczuk, Łosice

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Franciszek odszedł...

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Franciszek odszedł... Składamy szczere wyrazy współczucia jego rodzinie i bliskim, Zarząd Fundacji Alivia. Zbiórka Franciszka została zamknięta. Prosimy nie przekazywać darowizn na ten cel. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Jestem emerytowanym nauczycielem i całe życie poświęciłem pracy z młodzieżą i wspieraniu ich rozwoju. Pomagałem spełniać marzenia innych - teraz sam potrzebuję wsparcia w spełnieniu marzenia o pełnym wyzdrowieniu. Rok temu wykryto u mnie nowotwór złośliwy tarczycy (rak rdzeniasty) i od tego czasu przy wsparciu rodziny, przyjaciół i oczywiście lekarzy, krok po kroku dążę do odzyskania sił i kompletnego wyleczenia. Niestety moja emerytura nie wystarcza na pokrycie kosztów leków, podróży do szpitala, na wizyty, badania oraz innych wydatków związanych z leczeniem i odpowiednią dietą. Będę wdzięczny za każde wsparcie. Mam nadzieję, że przede mną jeszcze wiele lat cieszenia się życiem z dziećmi i wnukami.

9 320 zł
58%
Gabriela Skowron, Bydgoszcz

Pomóż Gabrieli upilnować raka! Potrzebne środki na badania i leki.

Witam wszystkich czytelników tej strony. Jest tu nas wiele potrzebujących i wszyscy liczymy na wsparcie ludzi dobrej woli. Wierzę w to, że jesteś człowiekiem, któremu nie jest obojętne cierpienie innych. Skoro tu zajrzałeś, to znaczy, że masz wielkie serce do pomocy. Jestem 50-letnią kobietą i nie sądziłam, że ten wiek przekroczę z "rakiem pod rękę". 2016 rok okazał się dla mnie rokiem-wyrokiem - rak piersi. Później szybko: jedna operacja, druga, mastektomia, chemioterapia i... teoretycznie pacjent powinien być zdrowy. Niestety, ta opowieść jeszcze nie ma zakończenia. Węzły chłonne szybko się powiększają, a z badania, które wykonuję poza leczeniem NFZ wiem, że komórek nowotworowych przybywa. Choć jestem osobą pogodną i paradoksalnie dzięki chorobie pozytywnie nastawioną do tego, że póki co da się z tym żyć, przychodzą częste chwile zwątpienia. Pytania, na które nie znam odpowiedzi, a wręcz boję się złej odpowiedzi. Czy będzie mi dane być wsparciem dla córki - a ma tylko 15 lat? Czy będę świadkiem, jak realizuje swoje plany życiowe? Kocha tańczyć od ponad 10 lat i jest naprawdę w tym dobra. Czy będę obecna gdy moja starsza córka - 26 lat, będzie wychodziła za mąż i czy będę mogła wziąć na ręce dzieciątko, które zapewne przyjdzie na świat? Sama wychowywałam obie córki i starałam się aby zawsze czuły się bezpiecznie. Gdy mnie zabraknie, to jakże ważne poczucie bezpieczeństwa uleci jak popiół na wietrze. Okres mojej choroby to trudny czas dla całej rodziny - szczególnie dzieci, które wykazały się mądrością, odpowiedzialnością i dojrzałością. To czas, kiedy wszyscy zaczynamy myśleć innymi kategoriami. Czasami taki stan utrzymuje się kilka dni. Chemioterapia narobiła bałaganu w mojej głowie (okropne luki w pamięci) i to powoduje, że czuję się niepewnie psychicznie i emocjonalnie. Obecnie czekam na wprowadzenie innego leczenia hormonalnego, które ma zahamować rozrost komórek nowotworowych. Obecnie przebywam na świadczeniu rehabilitacyjnym (75% od najniższej krajowej) do stycznia 2018, a później... nie wiem co będzie później. Wsparcie finansowe jest mi potrzebne, aby skorzystać z nowoczesnych badań, które pozwalają na monitorowanie aktywności guza. Dzięki badaniom można sprawdzać reakcję na różne środki terapeutyczne, ponieważ dynamika liczby komórek we krwi silnie koreluje ze wzrostem nowotworu i rozwojem przerzutów. Duże sumy pochłaniają też leki, które zmniejszają skutki uboczne wcześniejszych terapii... Człowieku dobrego serca, czy zechciałbyś mi pomóc aby to... później... nadeszło? Abym miała szansę dożyć jak moja babcia 101 lat? Uczestnicząc w życiu moich najbliższych? Moja mama ma 83 lata i cieszy się świetnym zdrowiem, ma najpiękniejsze nogi, jakie widziałam (gładkie i zgrabne), też chciałabym takie mieć w tym wieku. Nie mogę jej przecież tego zrobić i odejść.

28 265 zł
80%