Zbiórki

Magdalena Gawęda, Sosnowiec

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Magdalena odeszła...

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Magdalena odeszła... Składamy szczere wyrazy współczucia jej rodzinie i bliskim, Zarząd Fundacji Alivia. Zbiórka Magdaleny została zamknięta. Prosimy nie przekazywać darowizn na ten cel. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Wszystkim Darczyńcom najmocniej dziękuję za wpłaty! Trudno mi słowami wyrazić wdzięczność, którą czuję! Będziecie w moim sercu na zawsze! --- Nazywam się Magda Gawęda, na raka piersi zachorowałam w maju 2000 roku, mając 37 lat. Przeszłam wtedy mastektomię i chemioterapię. Nie miałam hormonoterapii, bo przy potrójnie ujemnym typie raka nie stosuje się jej. Mimo że wejście w świat ludzi chorych na raka było dla mnie mocnym przeżyciem, szybko wróciłam do fizycznej i psychicznej kondycji sprzed choroby. Tematu raka piersi jednak nie opuściłam. Jestem od wielu lat jedną z administratorek portalu dla Amazonek, a w swoim rodzinnym mieście przez 10 lat działałam jako ochotniczka w Klubie Amazonek, chodząc do łóżek pacjentek po operacjach raka piersi. Jesienią 2017, po ponad 17 latach zdrowia, stwierdzono u mnie liczne przerzuty do kości (czaszka, kręgosłup, barki, łopatki, mostek, żebra, miednica, kości długie) oraz usunięto przerzut raka piersi do skóry i spojówki oka. Okazało się, że moje przerzuty mają inną biologię niż rak pierwotny i dzięki temu można u mnie zastosować terapię hormonalną. Aktualnie przyjmuję leki antyhormonalne w ramach badania klinicznego oraz nierefundowany lek na układ kostny - denosumab. Obecnie zbieram środki na roczną terapię tym nierefundowanym lekiem na układ kostny oraz na leki wspomagające organizm przy agresywnym leczeniu. Z poważaniem i podziękowaniem dla Szlachetnych Darczyńców za wsparcie, Magda Gawęda

55 335 zł z 20 000 zł
276%
Lidia Dyndor, Warszawa

Udało się osiągnąć cel zbiórki!

Szanowni Darczyńcy, ogromnie dziękujemy za wsparcie! Osiągnęliśmy cel zbiórki i na ten moment prosimy o nieprzekazywanie darowizn. --- Mam na imię Lidia i jestem szczęśliwą żoną oraz mamą trójki dzieci: blisko 5-letniej Natalii, 3-letniego Antosia i rocznego Frania. Na zdjęciu jestem z moim najmłodszym synkiem, bo to właśnie kiedy byłam z nim w ciąży, do naszej rodziny dołączył rak piersi - potrójnie ujemny. Od momentu diagnozy w procesie leczenia udało mi się pokonać daleką drogę: 2 operacje, 16 wlewów chemii, a w najbliższym czasie czeka mnie jeszcze 20 naświetlań i kolejne operacje profilaktycznej mastektomii oraz rekonstrukcji chorej piersi. Wszystkie środki zebrane na moje konto posłużą mi do opłacenia kosztów związanych z leczeniem, które nie są refundowane przez NFZ, takie jak: specjalistyczne materiały użyte do operacji rekonstrukcyjnych (np. siatka z osierdzia wołowego lub siatka adm), dodatkowy sprzęt oraz rehabilitacja specjalistyczna, a także dodatkowa diagnostyka i konsultacje specjalistyczne. Pieniądze zebrane posłużą mi również do finansowania kosztów dojazdów na konsultacje specjalistyczne poza moim miejscem zamieszkania oraz do opłacenia specjalistycznego wsparcia psychoonkologicznego.

52 673 zł z 25 000 zł
210%
Paweł Jóźwik, Nałęczów

Cel zbiórki został osiągnięty - dziękujemy za wszystkie wpłaty!

Cześć, nazywam się Paweł i w lutym 2022 dowiedziałem się, że mam złośliwy nowotwór zlokalizowany w dość niefortunnym miejscu, bo w lewej części mojego płata czołowego. Dla młodego, aktywnego męża i ojca czworga dzieciaków była to wiadomość niespodziewana i - nie powiem - przygnębiająca. Postanowiłem jednak, że choroba nie pozbawi mnie dobrego samopoczucia i pozytywnego nastawienia do ludzi i życia i zrobię wszystko, żeby z obcym rozprawić się szybko i bezwzględnie. Wierzę w Boga, moc modlitwy i zdolnych ludzi odpowiedzialnych za postępy w medycynie, dlatego pragnę sięgnąć po najnowsze zdobycze medycyny, narzędzia onkologii molekularnej, które z pewnością w niedługim czasie spowodują, że nowotwory - również glejaki - będą całkowicie wyleczalne. Aby to zrobić potrzebuję, a jakże, sporo forsy, dlatego zdecydowałem się na współpracę z Onkofundacją Alivia.

50 272 zł z 35 000 zł
143%
Ewelina Żychlińska, Warszawa

Wszystkim darczyńcom serdecznie dziękuję! Udało się osiągnąć cel!

Wszystkim darczyńcom serdecznie dziękuję! Udało się osiągnąć cel! Na chwilę obecną proszę o nieprzekazywanie darowizn. -------------------- Jeszcze w lutym zeszłego roku moim głównym zmartwieniem był rosnący kurs Euro w racie kredytu mieszkaniowego. Takie problemy ma większość z nas. Kombinujemy wtedy, jak sprawić, żeby zeszły na dalszy plan. Tymczasem ja pracuję nad tym, żeby rosnący kurs Euro znów zagrał główną rolę w moim życiu. Bo niestety, to cozajęło jego miejsce jest… czymś trochę poważniejszym. Zaczęło się od pieprzyka na plecach, który przez długi czas rósł i zmieniał kolor. Zdobyłam się na odwagę i poszłam do lekarza bo czułam, że jest to chyba coś poważniejszego niż tylko głupi pieprzyk. W marcu 2016 roku dostałam diagnozę – czerniak guzkowy skóry, złośliwy. Wtedy mój pieczołowicie ułożony stosik priorytetów, zadań i marzeń runął z hukiem, który był jednocześnie pierwszym wystrzałem w wojnie, która właśnie rozpoczęła się w moim ciele. Odsunęłam wszystkie inne sprawy na boczny tor i skupiłam się na walce. I wiecie co? Pierwszą bitwę wygrałam! Po kwietniowej operacji docięcia skóry na plecach oraz wycięcia węzła wartowniczego przyszedł wynik: jestem zdrowa! Czułam, że dostałam drugą szansę od życia. Byłam szczęśliwa. Po pół roku, w październiku przyszedł wynik tomografii komputerowej, który musiałam zrobić jako badanie do regularnej kontroli mojego stanu zdrowia. To co było napisane dosłownie zwaliło mnie z nóg – czerniak uderza ze zwielokrotnioną siłą, z przerzutami do płuc, liczne guzki podskórne, a ostatnio zaatakował oko. Żyć mi się odechciało, kiedy to usłyszałam, chociaż bardzo chcę żyć. Wracając do zmartwień... Mam to swoje wielkie zmartwienie. Nikt nie wie, jak długo będę walczyć i kto wygra. Najprawdopodobniej czeka mnie trudna i długa droga, wiele konsultacji, może leczenie za granicą. I tutaj pojawia się nowy problem: pieniądze. To, co najtrudniejsze w chorobie dla mnie to chyba właśnie proszenie o pomoc, o wsparcie finansowe, bo tym razem nie dam sobie rady sama. Jedyne, co mam w tej chwili to duże poczucie humoru i ludzi wokół, za których pomoc jestem niezmiernie wdzięczna. Pomoc Alivii jest dla mnie niewyobrażalnie ważna. Bez niej nie wiedziałabym nic. To z tego źródła wiem, że będę potrzebować pieniędzy na kosztowne konsultacje, leki, być może z zagranicy. Nadal jeszcze niewiele wiem. To co mogę teraz zrobić to dobrze przygotować się do walki o moje życie. Proszę Was o pomoc. Będę za nią wdzięczna z całego serca, bo bez Waszego wsparcia mogę nie dać rady przejść tej drogi. Za każdy rodzaj wsparcia z całego serca dziękuję.

50 241 zł z 50 000 zł
100%
Iwona Butny, Toruń

Zbieram na kolejne dawki leku Nivolumab

8 lat temu wygrałam swoją pierwszą walkę z rakiem jajnika. Wydawało mi się, że mam to już za sobą, tym bardziej, że minęło tyle czasu. Niestety rok temu gad powrócił ze zdwojoną siłą. Wykryto u mnie nieoperacyjnego guza w miednicy, umiejscowionego wokół najważniejszych naczyń kończyny dolnej. Obecnie jestem leczona chemioterapią oraz radioterapią, ale okazało się, że dedykowana do raka jajnika chemia nie działa. Choroba nadal postępuje, do tego dochodzą powikłania, m.in. zakrzepica. Od kilku miesięcy żyję z ciągłym bólem. W tej chwili pojawiła się nadzieja na odpowiednie dobranie leczenia. Czekam już na wyniki badania, które niestety było drogie. Z wyników będzie wiadomo, czy można mnie leczyć, czym i gdzie. W tej chwili potrzebuję środków na pokrycie kosztów tego badania (ONCO DEEP - 13000 zł), a także pieniędzy na bieżące leczenie przeciwbólowe i przeciwzakrzepowe. Chciałabym znów wrócić do normalnego życia, cieszyć się nim i przede wszystkim żyć bez bólu, który najbardziej ogranicza moje życie.

50 045 zł z 30 000 zł
166%
Anna Downar-Zapolska, Czarnówko

Pomoc dla Ani

Mam na imię Ania, jestem mamą 6-letniego Leosia. Mam dla kogo żyć: synka, męża, rodziny... Chcę walczyć! Pokrótce opowiem Wam moją historię. Zaczęło się od covida w listopadzie, ciągłe złe samopoczucie, kaszel, gorączka i tak w kółko. Odsyłana byłam z kwitkiem od drzwi szpitala do domu. Pod koniec grudnia, gdy stan był już naprawdę kiepski, zostałam przyjęta na OIOM. Z każdym badaniem okazywało się, że to nie jest zwykłe zapalenie płuc, a obwodowa zatorowość płucna i niestety nowotwór. Moje życie legło w gruzach, gdy dostałam diagnozę - nowotwór jelita grubego z przerzutami na wątrobę i płuca. Mimo kiepskich rokowań nie poddaję się i chcę walczyć. Dopiero co rozpoczęłam chemioterapię, która wiąże się z ciągłymi dojazdami do ośrodków medycznych. Jestem też pod stałą opieką psychologa, diabetologa oraz hospicjum domowego. Lekarze jeszcze nie zdecydowali o zastosowaniu kolejnych sposobów leczenia jak np. immunoterapia, ale nie wykluczają takiej opcji. Wszędzie szukam pomocy i nadziei na poprawę mojego stanu zdrowia. Bardzo proszę o każdą nawet najmniejszą wpłatę, która pozwoli mi sfinansować moją walkę o lepsze jutro!

49 175 zł z 30 000 zł
163%
Anna Uszyńska, Warszawa

Zbiórka na immunoterapię w leczeniu raka piersi

Niedawno dowiedziałam się, że mam potrójnie ujemnego raka piersi. Czeka mnie około półroczne leczenie chemioterapią i radioterapią, operacja, ale równie ważne w tym typie nowotworu jest wprowadzenie immunoterapii (w przypadku raka piersi nierefundowanej przez NFZ). Według lekarzy ta terapia znacząco zmniejszy ryzyko nawrotu choroby i przerzutów - a w moim przypadku jest ono niestety bardzo duże. Jednorazowy koszt to ok. 14.786 zł - lek musi być podany przed operacją 6 razy. Tyle kochanych osób wokół mnie... Rozpoczętych projektów filmowych... Niespełnionych planów... Tyle ważnych rzeczy chciałabym jeszcze powiedzieć 17-letniemu synowi. Dlatego będę wdzięczna, jeśli wesprzecie mnie w tym drogim leczeniu.

48 469 zł z 37 808 zł
128%
Paula Chrustowska, Oława

Cel został osiągnięty, dziękuję! Na ten moment zawieszam zbiórkę.

Dzień dobry, mam na imię Paula, mam 34 lata. Moja historia zapewne jest podobna do wielu innych istnień, których szczęśliwe, poukładane i satysfakcjonujące życie przerwała informacja o nowotworze złośliwym. Na początku września 2020 roku z radością i niecierpliwością szykowałam się do pracy w kolejnym roku szkolnym. Ten czas i rok był wyjątkowo szczególny, ponieważ wszyscy czekaliśmy na powrót do normalności po długim lockdownie spowodowanym Covidem. Byłam szczęśliwa, że w końcu zobaczę swoich kochanych uczniów i będziemy mogli znów działać na lekcjach chemii oraz w naszym szkolnym i lokalnym środowisku. Niestety - radość nie trwała długo i została zmącona odkryciem przeze mnie, podczas samobadania, guza piersi. Jestem z wykształcenia biologiem, chemikiem oraz antropologiem człowieka, dlatego nigdy nie zaniedbywałam profilaktyki i samobadania, a także troszczyłam się w tej naturze o osoby mi ważne i bliskie. Mimo tego guz pojawił się zupełnie nieoczekiwanie i w czasie tak krótkim, że wciąż towarzyszy mi niedowierzanie. Badanie usg, mammografia, konsultacje, biopsja i w końcu diagnoza, jaką otrzymałam: rak piersi nieluminalny her2+++. Obecnie jestem pod opieką Dolnośląskiego Centrum Onkologii i w trakcie chemioterapii. Niestety, ze względu na obecną sytuacje pandemiczną i niską odporność, nie mogę pracować z uczniami, ale mocno wyczekuję momentu, kiedy będę mogła wrócić do aktywności zawodowej. Zanim do tego dojdzie, czeka mnie w dalszym ciągu chemioterapia, operacja, leczenie lekiem celowanym w mój typ nowotworu, rehabilitacja oraz poszerzona diagnostyka kontrolna. Chciałabym jak najszybciej uporać się z "zadaniem domowym", które postawiło przede mną życie. Chcę znów służyć swoją wiedzą i doświadczeniem moim uczniom oraz wsparciem ich rodzicom. Chcę być znów oparciem dla najbliższych. Bardzo czekam też na moment, gdy będę znów mogła podróżować w ulubiony sposób - "po studencku". Zdaję sobie sprawę, że moje leczenie jest długie, wymagające i niestety - kosztowne (diagnostyka, leki, rehabilitacja). Bardzo dziękuję za każdy 1%i doceniam każde wsparcie płynące do mnie z Państwa strony. Z wyrazami szacunku, Paula Chrustowska

48 405 zł z 25 000 zł
193%
Iwona Szymczyk, KATOWICE

Pomóż pokonać raka

Witam. Nazywam się Iwona Szymczyk, choruję na raka piersi Her2+. 02.07.2019 r. usłyszałam diagnozę - rak złośliwy piersi w postaci naciekającej. W jednej chwili życie wywraca się do góry nogami, gdy słyszysz „wyrok”. Zastanawiasz się, ile warte jest ludzkie życie – i uzmysławiasz sobie jak bardzo dużo. 29.07.2019 r. rozpoczęłam cykl 8 chemioterapii. Obecnie jestem po 4 chemiach czerwonych, a przede mną 4 chemie białe. Cały cykl będzie trwał około pół roku. Następnie około 3 tygodnie po jego zakończeniu w Centrum Onkologii w Gliwicach czeka mnie zabieg usunięcia guza, a następnie radioterapia. W związku z typem nowotworu, który posiadam, zostałam zakwalifikowana do podania dodatkowo 4 dawek leku pertuzumab (zaczynając podanie leku do drugiej chemii białej). Pertuzumab należy do leków nazywanych „przeciwciałami monoklonalnymi”, które przyłączają się do ściśle określonych cząsteczek występujących w organizmie i na komórkach nowotworowych. Lek ten może spowolnić lub zatrzymać wzrost albo może spowodować śmierć takich komórek. Lek ten może uratować mi życie, niestety w naszym kraju obowiązują procedury, które uniemożliwiają mi bezpłatne leczenie nim na chwilę obecną. Mimo pojawienia się leku na wrześniowej liście refundacyjnej, leczenie nim wciąż nie jest dostępne i nie wiadomo, kiedy lek pojawi się w szpitalach. Każda dawka leku to koszt około 12.000 złotych. Niestety nie mam dużo czasu, ponieważ dwie dawki leku muszę przyjąć już podczas podania 2 białej chemioterapii (24.10.), a następne dawki do 3 i 4 chemii. Nie wiem, co przyniesie los... Wiem jednak jedno: moje życie jest wypełnione osobami, dla których warto żyć, więc bardzo proszę o pomoc :)

46 559 zł z 45 000 zł
103%
Katarzyna Monika Sawicka, Łuków

Cel zbiórki został osiągnięty.

Cel zbiórki został osiągnięty. Dziękujemy za wpłaty. ******************************************************************** Witam wszystkich, mam na imię Kasia i mam 41 lat. Jestem kochającą żoną i matką dwóch cudownych córek, 16-letniej Natalki i 7-letniej Patrycji. Mimo wielu przeciwności losu, jakie towarzyszyły mi przez całe życie, nigdy się nie poddawałam i z uporem walczyłam o to, aby stworzyć mojej rodzinie dom pełen miłości, do którego drzwi zawsze stoją otworem. W ostatnim czasie pokonaliśmy z mężem wiele przeciwności i wreszcie nasze życie nabrało więcej kolorów. Niestety w październiku 2017 roku zdiagnozowano u mnie złośliwego guza mózgu - glejaka. Przeszłam operację w Klinice Neurochirurgii w Warszawie, podczas której guz został w całości usunięty. Po operacji jednak miałam problemy z wysławianiem się, pisaniem, a wykonywanie prostych czynności sprawiało mi trudności. Miesiąc po operacji, rezonans kontrolny przygotowujący do leczenia (radioterapii) wykazał ogromnego krwiaka, który wymagał natychmiastowej, kolejnej operacji. Druga operacja również przebiegła pomyślnie, a konsekwencje pierwszej operacji zostały zniwelowane. Zaczęłam lepiej mówić, pisać i poruszać się. Teraz czeka mnie długie leczenie, dzięki któremu mam szansę żyć. Radioterapia i chemioterapia są bardzo inwazyjnymi metodami leczenia, dlatego będę potrzebowała wsparcia - Waszego wsparcia!!! Jestem zdeterminowana i gotowa walczyć z chorobą. Ja i moja rodzina mamy ogromną nadzieję, że takie leczenie powstrzyma lub chociażby spowolni rozwój mojej choroby oraz zlikwiduje zagrożenie życia. Koszty dotychczasowego leczenia, wydatki na diagnostykę, dojazdy do placówek medycznych są bardzo wysokie, dlatego bardzo proszę ludzi dobrej woli o pomoc finansową. Za każdą wpłatę będę wdzięczna z całego serca. Jedynym moim marzeniem jest w tej chwili żyć jak najdłużej u boku męża i patrzeć jak dorastają nasze kochane córki. Będziemy bardzo wdzięczni za każdą okazaną pomoc. Każda złotówka ma bardzo wielkie znaczenie. Wygrajmy moją walkę z nowotworem wspólnie!

46 292 zł z 25 000 zł
185%
Joanna Konkel, Głogów

Cel zbiórki został osiągnięty!

Dzień dobry, nazywam się Joanna Konkel. Jestem mamą trójki dzieci i mam kochającego męża. Od sześciu lat choruję na wyściółczaki wewnątrzrdzeniowe. Gdy usłyszałam diagnozę, zemdlałam. Nic nie wiedziałam o tych guzach. Jedynie tyle, że już nigdy po operacji nie będę chodziła. Po dwóch operacjach na rdzeniu zostałam sparaliżowana. Radioterapia nie przyniosła oczekiwanych postępów. Od 2017 jestem na leczeniu biologicznym, które nie jest finansowane z NFZ. Mam już przerzuty do głowy. Onkolog zdecydował się na leczenie ostatniej szansy - inhibitory wemurafenib i cobymetynib. Część finansuje inna fundacja, która pomogła zebrać część funduszy. W chwili obecnej zbieram pieniądze na dojazdy do szpitala na leczenie, na rehabilitację i środki okołomedyczne. Niedawno urodził się mój wnuczek, maluszek-okruszek. Tak bardzo chciałabym być przy nim, patrzeć jak rośnie, jak kocha życie... Dziękuję wszystkim, którzy zechcą mnie wesprzeć! Asia.

45 049 zł z 20 000 zł
225%
Sylwia Marut, Pionki

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Sylwia odeszła...

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Sylwia odeszła... Składamy szczere wyrazy współczucia jej rodzinie i bliskim, Zarząd Fundacji Alivia. Zbiórka Sylwii została zamknięta. Prosimy nie przekazywać darowizn na ten cel. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Dziękuję wszystkim, którzy mnie tak mocno wspierają duchowo i finansowo :*:* Udostępnienia zbiórki przerosły moje najśmielsze oczekiwania! Pokazaliście, jakie macie dobre serducha! W tak krótkim czasie udało się zebrać już tak wiele! Za to serdeczne wsparcie niech Wam Bóg wynagrodzi i ma w swojej opiece. Z taką mocną ekipą musi się udać wyzdrowieć. Kocham Was! ************************************************************** Witam! Mam na imię Sylwia, mam 37 lat. Do nie tak dawna jeszcze, wydawałoby się, że jestem zupełnie zdrową mamą 2-letniego synka. Moje życie zmieniło się kilka miesięcy temu, gdy usłyszałam od ginekologa słowa: „Musimy operować i to bardzo szybko, nie ma na co czekać". W tamtym momencie moje życie się zatrzymało. Pamiętam doskonale ten pierwszy szok, bezsilność i ciągłe pytania, które dręczyły moją głowę: „Dlaczego ja?”. Wiedziałam jednak, że muszę podjąć tę nierówną walkę. Muszę żyć! Mam przecież dla kogo… Zostałam poinformowana, że operacja odbierze mi możliwość posiadania kolejnego potomstwa. Chcąc dać sobie jednak szansę na życie i na bycie obecną w życiu mojego synka, nie zastanawiałam się nawet przez moment. Guzy na jajnikach rosły w zawrotnym tempie i każdego dnia ból nie pozwalał mi normalnie funkcjonować. Dzięki rodzinie i znajomym udało się szybko trafić w odpowiednie ręce. Myślałam, że na tym koniec. Niestety chwilę po operacji słowa, które padły z ust lekarza na nowo ścięły mnie z nóg, a czas ponownie się zatrzymał. Okazało się, że guzy na jajnikach nie są moim największym problemem. Jest nim rak żołądka, który daje przerzuty. W tym miejscu podjęłam po raz kolejny rękawicę do walki i robię to każdego kolejnego dnia. Jedna diagnoza, która przewróciła moje życiei mojej rodziny do góry nogami... Teraz życie kręci się wokół chemii (wlewy w szpitalu + tabletki w domu), kroplówek, leków, badań i wizyt u lekarzy. Próbuję przy tym, na ile siły pozwalają, być po prostu mamą dla mojego synka i odganiam myśli od choroby. Co nie jest łatwe w obecnej sytuacji. Niestety lekarze nie są w stanie powiedzieć, czy chemia pomoże, czy tylko spowolni postępy w chorobie. Ja jednak wierzę w to, że z pomocą Bożą i dobrych ludzi wszystko jest możliwe! Rodzina i przyjaciele wspierają mnie każdego dnia, za co im bardzo dziękuję. Środki, które uda mi się zebrać, chciałabym przeznaczyć na leki, ale i metody wspomagające ich działanie, na dojazdy i konsultacje u specjalistów. Będę bardzo wdzięczna za każdą pomoc!

44 835 zł z 30 000 zł
149%