Zbiórki

marek rostkowski, ostrołęka

Pomóż mi wygrać walkę z nowotworem - agresywną białaczką

Witam, mam na imię Marek, 35 lat, dwójkę małych dzieciaczków i niesłychanie rzadką odmianę białaczki. Historia z moją chorobą rozpoczęła się bardzo niespodziewanie w sierpniu 2017 roku. Wszystko zaczęło się, gdy Żona zobaczyła u mnie malutkie "guzki" w pachwinach - pomyślałem sobie, że są to powiększone węzły chłonne wynikające ze zwykłego stanu zapalnego, jednak myliłem się. Po niedługim czasie podczas oddychania odczuwałem "kłucie" pod lewym żebrem. Z takimi objawami trafiłem do szpitala na zwykle USG, technik stwierdził że potrzebuję konsultacji onkologicznej, w tamtym momencie nogi ugięły się pode mną i zaczęła się walka. Początkowo zdiagnozowano u mnie nowotwór chłoniaka Hodgkina, okazało się to błędną diagnozą. Po trafieniu do Centrum Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, po dogłębnych badaniach okazało się jednak, że jest to niesłychanie rzadka choroba: agresywna białaczka z komórek NK z zajęciem szpiku. Obecnie jestem na etapie leczenia bardzo silną chemioterapią SMILE oraz Hyper CVAD i pomału będę przygotowywany do przeszczepu alloHSCT, który - mam nadzieję - odbędzie się w niedługim czasie w Gliwicach. Zwracam się z ogromną prośbą - pomóżcie mi wygrać walkę z nowotworem! Pomóżcie mi w zbiórce, dzięki której będę mógł uzyskać dostęp do m in. nowoczesnych leków czy specjalistycznych lamp po przeszczepie - jest to bardzo istotne dla utrzymania prawidłowego funkcjonowania. Po przeszczepie przez kolejne 3 miesiące min. raz w tygodniu będę musiał pokonać 1000 km, żeby pojechać na badania kontrolne, konsultacje itp. Wszystko to przekracza mój budżet domowy, dlatego proszę o pomoc! Mam dla kogo żyć, mam dwójeczkę małych dzieciaczków (3 latka - córeczka, 7 lat - synek) i wspaniałą kochającą Żonę - to dzięki nim każdego dnia staję do walki z chorobą!

69 711 zł z 60 000 zł
116%
Anna Olech, Lwówek Śląski

Udało się ustabilizować sytuację!

Szanowni Darczyńcy, jestem ogromnie wdzięczna za Wasze wsparcie! Ponieważ sytuacja jest stabilna i obecnie nie potrzebuję środków, proszę na ten moment o nieprzekazywanie darowizn. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Mam na imię Ania i mam 40 lat. Jestem mamą dwóch wspaniałych chłopców (10 i 13 lat), których wychowuję sama. W październiku 2016 r. otrzymałam wyniki histopatologii, okazało się że choruję na raka i jest to mięsak maziówkowy. Jedyna klinika lecząca ten rodzaj nowotworu znajduje się w Warszawie. Każdorazowy wyjazd do Warszawy (500 km) to dla mnie ogromny wydatek (ok. 400zł). Obawiam się, że nadejdzie dzień, kiedy nie pojadę na leczenie, bo zabraknie mi środków finansowych. Mam szansę pojechać na leczenie do Kliniki w Niemczech, jednak koszt terapii to 7300 euro plus dojazd, co zdecydowanie przekracza moje możliwości finansowe. Wciąż potrzebuję pomocy, codzienne koszty związane z chorobą, dojazdy do Warszawy, leki, konsultacje i inne wydatki są bardzo duże. Wszystkim Darczyńcom serdecznie dziękuję!

67 699 zł z 35 000 zł
193%
Katarzyna Kulesz, Białystok

Walka z glejakiem

Nazywam się Kasia, mam 36 lat. Zaczęło się tak… W ubiegłym roku, w lutym, będąc w piątym miesiącu ciąży, nagle straciłam mowę na parę godzin… Po kilku tygodniach sytuacja się powtórzyła. Zaczęły się badania i szukanie przyczyny, a w konsekwencji diagnoza - guz mózgu. Mój poukładany, pełen planów świat legł w gruzach. Zamiast cieszyć się cudownym błogosławionym stanem, rozmyślać o urządzeniu pokoju dla naszego drugiego synka myślałam tylko o tym – dlaczego ja??? Cudowny mąż, 4-letni synek, w drodze drugie dzieciątko i ta straszna wiadomość. Po pierwszym szoku, niedowierzaniu i wylaniu morza łez nie mogło być inaczej - postanowiłam WALCZYĆ. Walczyć nie tylko o siebie, ale również o życie maleństwa, które rosło tuż pod moim sercem. Wszelkie badania od początku były prowadzone dwutorowo: aby nie zaszkodzić dziecku i jednocześnie dowiedzieć najwięcej o tym potworze, który urósł w mojej głowie. Pod koniec maja 2022 r. decyzją lekarzy rozwiązano wcześniej ciążę. Na szczęście, choć mój synek urodził się wcześniakiem, jest zdrowy. W sierpniu 2022 r. w Wojskowym Szpitalu Klinicznym w Bydgoszczy przeszłam operację usunięcia guza. W konsekwencji utraciłam mowę. Żmudna rehabilitacja pozwala na jej częściowe przywrócanie. Wyniki molekularne guza wykazały, że jest to glejak złośliwy III stopnia. Wtedy mój świat runął po raz drugi. Myślałam tylko o tym, czy nasz nowonarodzony syn dostanie czas, żeby mnie poznać, zapamiętać... Jak wytłumaczyć 4-latkowi, co się ze mną dzieje, bo przecież widzi moje łzy? Po tej nie do zaakceptowania diagnozie musiałam stanąć na nogi, dla dzieci, dla męża. W październiku 2022 r. w Białostockim Centrum Onkologicznym rozpoczęłam radioterapię. Naświetlaniom poddawana byłam przez 6 tygodni. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii, w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie, którą rozpoczęłam w grudniu 2022 r. Lekarze przewidują, że potrwa sześć cykli, co oznacza rok leczenia. Choroba nauczyła mnie, że każdy dzień jest ważny, każdy trzeba w pełni poczuć i przeżyć, dlatego staram się żyć normalnie, doceniając życiowe drobiazgi. Staram się być mamą dla moich synów, żoną dla męża, cieszyć się każdym dniem. Dziękuję za to, że są ludzie, którym los drugiego człowieka nie jest obojętny, dlatego jeśli możesz wesprzyj moje dalsze leczenie, przekazując 1,5%. Dzięki temu będę mogła jak najdłużej cieszyć się z chwil spędzonych z tymi, których kocham - z moimi najbliższymi. W celu przekazania 1,5% podatku w zeznaniu podatkowym należy podać: KRS Fundacji Alivia - 0000358654 i koniecznie wpisać cel szczegółowy mojej z zbiórki - 111806

64 960 zł z 20 000 zł
324%
Monika Dąbrowska, Abramowice Prywatne

Cel zbiórki został osiągnięty.

Dziękujemy za wszelkie wpłaty! Cel zbiórki został osiągnięty. ****************************************************** Witam, mam na imię Monika i mam 33 lata. Jestem szczęśliwą żoną i mamą trójki wspaniałych dzieci - Agatki (4 latka), Karolinki (2 latka) i Adasia (4 miesiące). Tuż po porodzie synka rozpoczęłam diagnostykę lewej piersi, ponieważ wyczułam guza. Guz okazał się spory - 3,5 cm. Wkrótce usłyszałam diagnozę - rak złośliwy piersi w postaci naciekającej. Informacja ta spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Runęło wszystko. Jednak otrząsnęłam się i rozpoczęłam walkę. Zaczęłam szukać informacji, dokształcać się, szukać ośrodka, w którym będę czuła się pewnie i który poprowadzi moje leczenie. Wybór padł na Centrum Leczenia Chorób Piersi przy Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie, który nadzoruje cały proces. Mieszkam w Lublinie, także muszę dość daleko dojeżdżać na wizyty w Poradni, badania, konsultacje oraz zabiegi operacyjne, jak również kontrole pooperacyjne. 1.02.2019 r. rozpoczęłam cykl 16 chemioterapii. Będzie trwał około pół roku. Następnie około 3 tygodnie od jego zakończenia odbędzie się w Krakowie zabieg mastektomii z jednoczesną rekonstrukcją. Ze względu na fakt, że posiadam mutację genu BRCA1, konieczne będzie wykonanie mastektomii drugiej, zdrowej piersi, jak również zabieg wycięcia jajników, ponieważ istnieje bardzo duże ryzyko nawrotu choroby do tych narządów. Będą również konieczne rehabilitacje pooperacyjne. Terapia leczenia raka nie jest łatwa, ale staram się ją przetrwać dla mojej rodziny - dzieciaków i męża. Oni mnie napędzają i dają siłę. Dla nich muszę wyzdrowieć. Taki jest mój cel. Niestety koszty diagnostyki, niektórych zabiegów, prywatnych badań, prywatnych konsultacji, niektórych leków, częstych dojazdów i noclegów w Krakowie, jak również późniejszych rehabilitacji przekraczają możliwości naszego budżetu. Dlatego też ośmielam się prosić chętnych Darczyńców o drobne datki i pomoc w przejściu leczenia do końca. Zarówno ja, jak i moja rodzina będziemy niezmiernie wdzięczni.

63 872 zł z 30 000 zł
212%
Andrzej Charzyński, Konin

Cel zbiórki został osiągnięty

Witam! Nazywam się Andrzej. Mam 61 lat. W czerwcu 2016 r. przeszedłem operację zastawki mitralnej w sercu. Dodatkowo rok później przeszedłem kolonoskopię i niestety okazało się, że choruję na raka jelita grubego. W 2017 roku przeszedłem operację usunięcia guza z jelita. Przez niecały rok wszystko było w porządku, aż do lipca 2018, kiedy okazało się, że nastąpiła wznowa i musiałem przejść drugą operację. Dodatkowo pojawiły się przerzuty na wątrobę i węzły chłonne. Obecnie jestem już po 5 chemioterapii i na przełomie styczeń - luty 2019 najprawdopodobniej czeka mnie kolejna operacja, tym razem wątroby. Zbieram pieniądze na konsultacje z lekarzami, lekarstwa, dojazdy do szpitala. Niestety, los nie oszczędził też mojej rodziny. Moja córka również zachorowała na raka jelita grubego. Po ciężkiej i kosztownej walce, w wieku 32 lat zmarła... Bardzo proszę Was nawet o najdrobniejsze wsparcie finansowe. Liczę, że razem z Wami uda mi się pokonać chorobę. Serdecznie pozdrawiam.

63 225 zł z 12 000 zł
526%
Marta Uchman, Przeworsk

Wsparcie na diagnostykę

WALKA Z CHOROBĄ NOWOTWOROWĄ Z PRZERZUTAMI DO KOŚCI W 2018 r. wykryto u mnie raka piersi z przerzutami do kości. Tego typu nowotwory są nieoperacyjne. Diagnoza była szokiem dla mnie, rodziny i przyjaciół. Choroba rozwinęła się bardzo podstępnie. Podjęłam intensywne leczenie środkami, które są refundowane przez NFZ, czyli radioterapią i kroplówkami wzmacniającymi kości. Lekarze po wielu konsultacjach zgodnie potwierdzili, że jedynym lekiem, który mógłby powstrzymać rozwój choroby i zmniejszyć ból jest Rybocyklib. Niestety nie jest to lek refundowany w Polsce. Dwuletnia terapia tym lekiem kosztuje około 260 tysięcy złotych. Całe życie sumiennie pracowałam jako nauczycielka, praca z młodzieżą jest dla mnie pasją i daje mi dużo satysfakcji. Zgromadzone środki własne pozwalają mi na rozpoczęcie leczenia, ale nie wystarczą mi na dłuższe leczenie. Proszę o pomoc finansową, każda darowizna będzie dla mnie dużą pomocą – darem serca, którego tak bardzo potrzebuję.

61 927 zł z 60 000 zł
103%
Małgorzata Mroczkowska, Dzierżoniów

Leczenie onkologiczne i rehabilitacja

Bardzo dziękuję za wspomaganie mojego leczenia, które dało mi nową nadzieję w walce z moją chorobą. Po dwóch zabiegach, w których wycięto mi całą tarczycę wraz z węzłami po prawej stronie, poziom markera nowotworowego niestety nie spadł. Okazało się, że dalej jest jakieś ognisko. Prywatne leczenie pozwoliło usunąć zajęty węzeł bardzo blisko tętnicy szyjnej. Po zabiegu pierwszy raz poziom kalcytoniny zaczął spadać. Na dzień dzisiejszy potrzebuję funduszy, aby kontynuować specjalistyczne leczenie onkologiczne, żeby do końca wyleczyć organizm z nowotworu.

61 045 zł z 60 000 zł
101%
Adam Dolata, Wołów

Zbieram na leczenie po przeszczepie szpiku kostnego

Mam na imię Adam. W wieku 49 lat dn. 04.03.2019 r. rozpoznano u mnie przewlekłą chorobę układu wytwórczego szpiku, włóknienie szpiku po czerwienicy prawdziwej. W lipcu 2019 r. zgłosił się dawca. Bałem się, że taka osoba może się nie znaleźć... Pierwszy raz poczułem, że nie mam wpływu na swoje życie, a mój los zależy od nieznanej mi osoby. W tamtym okresie zrozumiałem, jak ważne jest poszerzanie bazy potencjalnych Dawców szpiku. Dzisiaj wiem, że zawdzięczam życie zupełnie obcemu człowiekowi. Po przeszczepie szpiku moja kondycja była bardzo słaba, miałem specjalną dietę, ograniczenia, moje życie bardzo się zmieniło. Raz było trochę lepiej, raz gorzej... Następnie pojawiła się u mnie choroba "przeszczep przeciw gospodarzowi", zaczęła mnie swędzieć skóra, ciężko było mi przełknąć wodę i zaczęły boleć oczy, uczucie jakbym miał piasek w oczach - w większości czas spędzałem z zamkniętymi oczami. Po kilku wizytach u różnych okulistów okazało się że cierpię na suchość oczu - przynajmniej raz w miesiącu jeżdżę na wizytę do prywatnego gabinetu oddalonego ode mnie ok. 50 km na leczenie tej choroby od 12.2020 r. Terapię przechodzę różnymi metodami, do tej pory nie udało mi się wyleczyć oczu. Na dodatek pojawiła się zaćma. Niestety lekarz nie może wykonać zabiegu, ponieważ zbyt słaba kondycja oczu na to nie pozwala. Co miesiąc jeżdżę również na wizyty do Szpitala Klinicznego, także oddalonego ok. 50 km na przeprowadzenie cyklu (2 dni) fotoforezy z powodu ciężkiego GvHD (wątroba, rogówki, skóra). Wizyty są w różnych terminach. Spora ilość leków, które przyjmuję, nie są refundowane z NFZ. Leczenie już od prawie trzech lat pochłania moje oszczędności, więc zwracam się z prośbą o wsparcie.

59 053 zł z 20 000 zł
295%
Renata Nevretdinov-Drużyńska, Warszawa

Zbiórka na walkę z rakiem

Mam na imię Renata. W kwietniu 2023 roku otrzymałam straszną diagnozę: nowotwór złośliwy piersi naciekający. Jestem mamą dwójki nastoletnich dzieci, które są dla mnie całym światem. Dają mi ogromną siłę do walki z chorobą. W kwietniu odbyła się pierwsza operacja, która niestety nie była udana. Nie wycięto mi wówczas całego obszaru, który był zajęty przez nowotwór. Wskazane leczenie radioterapia i hormonoterapia nie były skuteczne. Pojawiły się przerzuty i w lipcu miałam kolejną operację. Zbieram pieniądze na leczenie i rehabilitację. Wierzę, że uda mi się wygrać tę nierówną walkę z rakiem i dlatego bardzo proszę o pomoc i wsparcie.

58 124 zł z 40 000 zł
145%
Adriana Matłosz-Mouneimne, Warszawa

Udało się! Na tę chwilę wstrzymujemy zbiórkę.

Kochani, pięknie Wam dziękuję. Zebraliśmy całą potrzebną kwotę w tak krótkim czasie - serce rośnie! Na tę chwilę wstrzymujemy zbiórkę. - - - - - - - - - - - - Mam 39 lat, jednak już na długo przed diagnozą mojej choroby doświadczyłam niewyobrażalnie okrutnego życia na oddziale onkologii dziecięcej, walcząc przez ostatnie 5 lat o mojego synka. Wydawało się, że to jedyna nierówna walka w naszej rodzinie, którą musimy stoczyć. Jednak życie przygotowało nam smutniejszy scenariusz. W kwietniu 2018 roku zdiagnozowano u mnie złośliwy nowotwór piersi. Rozpoczęłam kolejną walkę, tym razem o swoje życie. Pięć lat temu nasz świat runął. "Wasz syn ma nowotwór złośliwy mózgu" - usłyszeliśmy od ordynatora neurochirurgii szpitala dziecięcego. Franio dopiero co skończył 13 miesięcy. W ciągu roku nasz synek był 12 razy na bloku operacyjnym. W sumie przeszedł 12 cykli chemioterapii i 6-tygodniową radioterapię. A to wszystko w drugim roku jego życia. Musieliśmy po roku przerwać leczenie ze względu na zbyt ciężkie powikłania po chemiach. I tak rozpoczęliśmy nowy rozdział życia związany z jego intensywną rehabilitacją. Wyrównywaliśmy pomału, ale z sukcesami „ślady”, jakie pozostawiło po sobie ciężkie leczenie. Przez kolejne 3 lata wierzyliśmy mocno, że jesteśmy na dobrej drodze do odzyskania jego sprawności fizycznej i intelektualnej, nadrabialiśmy zaległości. Jednak kiedy skończył 5 lat, we wrześniu 2017, usłyszeliśmy po rezonansie kontrolnym słowa, które po raz kolejny „wbiły nas w ziemię”: "Wznowa! Guz odrósł, duży, naciekający na rdzeń kręgowy". Rozpoczął się wyścig z czasem: operacja neurochirurgiczna, chemioterapia i ponowna radioterapia. Zamieszkaliśmy na nowo w szpitalu. Nauczyliśmy się żyć z dnia na dzień. Wycieńczające powtórne leczenie synka nie zdążyło się zakończyć, gdy w marcu 2018 roku wyczułam powiększony węzeł chłonny pod pachą. Natychmiast wykonałam usg piersi i pachy. Doświadczona ciężkim losem onkologicznym mojego Frania zadałam lekarzowi pytanie wprost: "Czy to nie jest nowotwór?" Usłyszałam w odpowiedzi: "Silny stan zapalny węzłów chłonnych wskutek zapalenia mieszków włosowych". Przez kolejne 25 dni brałam antybiotyk, niestety nieskuteczny w leczeniu. Pomiędzy chemiami synka biegałam po lekarzach, w końcu w kwietniu tego roku usłyszałam diagnozę: rak piersi potrójnie ujemny z przerzutami do węzłów chłonnych. Rozpoczęłam kolejną walkę, tym razem o siebie. Zawsze chciałam jako matka zdjąć chorobę z mojego synka i wziąć ją na siebie. I tak się poniekąd stało... Jestem aktualnie po trzecim cyku czerwonej chemii, tej samej, którą moje dziecko również swego czasu przyjmowało. Paradoksalnie teraz rozumiem synka jeszcze lepiej, jestem bliżej niego i jego choroby. Dużo zadziało się w życiu mojej rodziny, ale to też uświadomiło nam, że życie „nie polega na tym, by przetrwać burzę, lecz na tym, by nauczyć się tańczyć w deszczu”. Teraz jeszcze mocniej doceniamy, to co mamy – siebie nawzajem i to, co chcemy odzyskać – normalność. „Nigdy nie wiesz jak silny jesteś, dopóki bycie silnym nie stanie się jedynym wyjściem, jakie masz”. Czuję to mocniej niż kiedykolwiek: bycie silną to moje jedyne wyjście. Jednak będzie mi łatwiej z Wami. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc w zebraniu środków na pokrycie dodatkowych kosztów związanych z moim leczeniem, takich jak konsultacje lekarskie, pogłębiona diagnostyka, lekarstwa, rehabilitacja i koszty dojazdu. Nie mniej ważne są dla mnie wiara w moje siły, ciepłe myśli i słowa wsparcia. Będę po prostu wdzięczna.

57 450 zł z 10 000 zł
574%
Monika Jakubas, Warszawa

Osiągnęliśmy cel zbiórki! Bardzo wszystkim dziękujemy za wpłaty!

Na chwilę obecną wstrzymuję zbiórkę, proszę o nieprzekazywanie darowizn, a wszystkim darczyńcom serdecznie dziękuję! :) ********************************************************************************************************************************************************************** Żyję. Jestem szczęśliwa. Od 13 miesięcy jestem mamą Gai. Właśnie skończyłam wymarzone studia. Mam pracę, którą lubię, rodzinę, którą kocham najmocniej. Mam też 32 lata. Ale zaczynam źle się czuć. Szukam. Znajduję dosyć szybko. A dokładniej lekarze znajdują. To chłoniak. Diagnoza nie rozpieszcza, bo badania potwierdzają typ IV chłoniaka B-komórkowego. Pewnie nic Wam to nie mówi, mnie do niedawna też nic, ale uwierzcie na słowo - jest poważnie. Ja trochę nadal nie wierzę, że „mam raka”, bo to brzmi jak wyrok. A ja nie zgadzam się z wyrokami. Nie tylko dlatego, żeby Gaia miała zdrową mamę, ale też żeby niedługo miała rodzeństwo i fajne wspomnienia z dzieciństwa. Decyzja podjęta - wyzdrowieję i będę żyła. Dla siebie, dla Gai, dla jej rodzeństwa (które dopiero jest w planach) i dla Was też. Ale żeby to się stało, potrzebuję Waszego wsparcia. I wtedy wszystko się uda. Cel zbiórki: - możliwość wykonywania dodatkowych płatnych badań - wsparcie leczenia - dojazdy - dalsza diagnostyka, itp. Za co już teraz z całego serca Wam dziękuję. Jesteście niesamowici. Ja postanowiłam, że wyzdrowieję, Wy postanowiliście mi w tym pomóc. Dziękuję z całego serducha! Teraz idę się kurować, ale jeśli ktoś jeszcze chciałby się dorzucić do mojego zdrowia, to zbiórka nadal trwa. Dzięki serdeczne za każdą poświęconą mi minutę i złotówkę.

55 339 zł z 15 000 zł
368%
Sławomir Piasecki, Poznań

Krioablacja wątroby

Cześć, Nazywam się Sławek, mam 42 lata. Jestem tatą dwóch cudownych dzieci: Zosi (16 lat) i Jędrzeja (7 lat). Mam wspaniałą żonę i dwa kochane psiaki. Niestety, mam także złośliwego raka jelita grubego z przerzutami w IV stadium. W marcu 2023 roku zdiagnozowano u mnie chorobę nowotworową jelita grubego z mutacją BRAF V600E. Był to ogromny cios, ponieważ zawsze dbałem o swoje zdrowie. Nigdy nie paliłem papierosów, nie piłem alkoholu i zwracałem uwagę na to co jadłem. Podczas przypadkowych badań RTG wykryto cień na płucach i tak ruszyła pełna diagnostyka, która zakończyła się szokującym dla mnie i mojej rodziny wykryciem bardzo zaawansowanej choroby nowotworowej. Diagnoza była dużym zaskoczeniem, ponieważ nie miałem żadnych objawów mogących sugerować obecność guzów. Rak jelita grubego zdążył się rozprzestrzenić w moim organizmie, dając liczne przerzuty do wątroby, płuc, węzłów chłonnych oraz otrzewnej. BRAF V600E to szczególnie niekorzystna mutacja o bardzo złym rokowaniu.Rak jest agresywny i odporny na standardowe metody leczenia. Plan leczenia przedstawiony przez lekarzy ogranicza się do chemioterapii paliatywnej, przyjmowanej raz na dwa tygodnie. Jestem zdezorientowany i przerażony. Od momentu diagnozy podjąłem wiele działań, aby powstrzymać postęp choroby.Zmiana diety na niskowęglowodanową, zwiększenie suplementacji, rehabilitacja. Zacząłem stosować terapię tlenową wzmacniającą układ odpornościowy. W walce z nowotworem włączyłem również terapię psychologiczną. Dzięki temu mam większą nadzieję. Pierwsza linia leczenia rozpoczęła się w czerwcu 2023 roku i od razu zakończyła się pobytem w szpitalu z powodu podejrzenia niewydolności wątroby. Rytm naszego życia wyznaczały kolejne chemioterapie, które trwały bez ustanku do 3 stycznia 2024 roku. Wtedy wykryto nowy guz na wątrobie, co było powodem przerwania dalszego leczenia w ramach badania klinicznego. Dodatkowo pojawiły się bóle brzucha, nudności, zmęczenie i senność. W konsekwencji chemioterapii pojawiła się neuropatia, objawiająca się silnym bólem i drętwieniem palców rąk i nóg. Kolejnym ciosem, odbierającym mi siły, było wykrycie przerzutu do kręgosłupa, który powoduje nieznośny ból nogi i mocno ogranicza moją mobilność. Na ten moment wyczerpano możliwości efektywnego leczenia chemioterapią dla mnie. Niedawno dowiedziałem się o nowej możliwości leczenia - krioablacji. To nowoczesny sposób walki z nowotworami, polegający na zamrażaniu zmienionych chorobowo tkanek, a sam zabieg jest małoinwazyjny, co w moim przypadku ma duże znaczenie. Niestety, zabieg ten nie jest refundowany przez NFZ, więc trzeba pokryć koszty we własnym zakresie. Zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc w zebraniu ogromnych środków na rozpoczęcie terapii ostatniej szansy. Nie jest łatwo prosić o pomoc finansową, jednakże sam nie zdobędę kwoty umożliwiającej podjęcie leczenia metodą krioablacji. Czasu mam coraz mniej, nowotwór może mnie zabić w każdej chwili. Muszę walczyć do końca. Z góry dziękuję za każde wsparcie, każdą złotówkę.

53 573 zł z 35 000 zł
153%