Zbiórki

Anna Nagajew, Żagań

Cel zbiórki został osiągnięty.

Bardzo dziękujemy za wpłaty! Cel zbiórki został osiągnięty. ************************************************************************************* Mam na imię Anna. Żyję zaledwie 48 lat. Kiedy życie nareszcie pokazało mi swoją dobrą stronę, spadła na mnie druzgocąca diagnoza: złośliwy rak jajnika. Z chorobą walczę już ponad trzy lata. Przeszłam dwie serie chemioterapii, dwie operacje. Ostatni rok walczę z chorobą przy wsparciu Szlachetnych Serc Darczyńców. To dzięki nim mogłam wykonać szereg badań i konsultacji, wybrać najlepszą drogę leczenia, pokryć koszty dojazdu do Centrum Onkologii w Bydgoszczy, oddalonego 360 km od miejsca zamieszkania, koszty noclegu, wykonać badania diagnostyczne, zakupić niezbędne leki i opatrunki. Aktualnie podeszłam do chemioterapii drugiego rzutu, podano mi Caelyx wg schematu oraz Bevacizumab (Avastin). Niestety lek dający ogromne nadzieje - Avastin, w moim przypadku nie był refundowany przez NFZ. Ze względu na powikłania ze strony przewodu pokarmowego zmieniono zastosowane leczenie na chemię innego rodzaju. Teraz oprócz leczenia nowotworu doszło leczenie powikłań. Aktualnie jestem żywiona pozajelitowo. Jeżdżę systematycznie do Poradni Żywienia Pozajelitowego w Poznaniu. Proszę, po raz kolejny, z wielką pokorą i nadzieją o wsparcie finansowe. Sama nie dam rady, a bardzo pragnę żyć. Choroba pokazała mi jak piękne potrafi być życie i jak wiele chciałabym jeszcze zrobić i zmienić. Wierzę w ludzi, wierzę, że po raz kolejny spotkam się ze wsparciem osób, które będą chciały mnie wesprzeć w walce o życie. Jestem wdzięczna za każdy grosz wart sztabki złota, która jest ceną za życie. Przekazanie darowizny uprawnia do ulgi podatkowej przy rozliczeniu PIT.

108 827 zł z 65 000 zł
167%
Justyna Parol, Otrębusy

Moja walka z rakiem

Mam na imię Justyna, mam 45 lat, mam 2 dzieci i mam Raka. 13 grudnia 2022 postawiono mi diagnozę: rak piersi, naciekający, przewodu NOS G2, wieloogniskowy. Kompletnie nie rozumiałam, co mówi do mnie lekarz, to całe nazewnictwo było jak czarna magia, nie wiedziałam, czy to dobrze, że to taki rak, czy może źle. Powoli oswajałam się z myślą o chorobie. Obecnie jestem po wszystkich badaniach: TK i scyntygrafii – na szczęście jeszcze bez przerzutów. 1 lutego miałam operację mastektomii z jednoczasową rekonstrukcją i wycięciem węzła wartowniczego. Kolejnym etapem będzie oczekiwanie na wyniki histopatologiczne i dalsze stawianie czoła mojemu wrogowi. Na tym etapie jeszcze nie wiem, czy będzie to chemioterapia, czy radioterapia, na pewno hormonoterapia. Rehabilitację po mastektomii zaczęłam już drugiego dnia po operacji. Obejmuje ona usprawnianie ręki, żeby nie zbierała się chłonka, masaż limfatyczny. Ale na tym się nie kończy, bo będę miała długą drogę do przebycia: konsultacje medyczne, biopsja tarczycy, suplementacja leczenia, testy genetyczne. Będzie też potrzebne zrobienie testu Oncotype Dx, który pokazuje czy w moim przypadku chemia przyniesie zamierzone rezultaty. Niestety koszt takiego testu to 13 tysięcy złotych, z czego refundowane jest 50%. Będę walczyła, bo mam dla kogo, ale będzie mi też potrzebna pomoc i wsparcie z Waszej strony. Nie jest łatwo prosić o pomoc dla siebie, dużo łatwiej jest walczyć o kogoś. Niestety teraz muszę stanąć po drugiej stronie i prosić o pomoc dla mnie samej, żeby być jak najdłużej z moimi dziećmi, cieszyć się z ich wzlotów, płakać z ich upadków, patrzeć, jak dorastają, jak biorą ślub, jak rodzą mi się wnuki. Nie marzy mi się willa z basenem, tylko takie przyziemne, ale najważniejsze rzeczy...

108 026 zł z 30 000 zł
360%
Barbara Biała, Wysokie Mazowieckie

Dziękujemy za wsparcie!

Szanowni Darczyńcy, jesteśmy ogromnie wdzięczni za Wasze wsparcie! W dalszym ciągu liczę na Państwa wsparcie. Umożliwi mi to dalsze leczenie i poprawi jakość życia. Środki, które do tej pory udało mi się zebrać, wykorzystałam na moje leczenie. Obecnie na koncie znajduje się 1929,4 zł. Kwotę mogą Państwo obliczyć analizując wypłaty, które znajdują się na dole strony. --- Witam, nazywam się Basia, z zawodu i z pasji jestem nauczycielem wychowania fizycznego, a także mamą dwóch wspaniałych nastolatek! Zawsze byłam osobą aktywną, w przeszłości trenowałam lekkoatletykę, ale to nie jedyna moja pasja. Uwielbiam narciarstwo i siatkówkę. 11 lat temu usłyszałam diagnozę - nowotwór szyjki macicy. Przed oczami stanęły mi moje córki, które wówczas miały 6 lat i 2 lata. Postanowiłam walczyć! I myślałam, że już wygrałam z nim walkę! Ale po jedenastu latach powrócił i to ze zdwojoną siłą - zaatakował głowę i oba płuca. Jedynym moim ratunkiem jest terapia, której koszt wynosi około 10 tys. na miesiąc. Leczenie będzie trwało pół roku - łatwo policzyć, ile wyniesie koszt całego leczenia. Terapia ma zapobiec dalszym przerzutom, a mnie na nią nie stać. Proszę, pozwólcie mi żyć i patrzeć jak dorastają moje córki.

107 498 zł z 100 000 zł
107%
Danuta Mętel, Zdzieszowice

Cel został osiągnięty, dziękuję!

Mam 53 lata. Jestem pielęgniarką, żoną, mamą trójki dzieci i świeżo upieczoną babcią. Choroba dopadła mnie nagle i przekreśliła życie, którym żyłam dotychczas. Moje plany i marzenia zostały odłożone na bok i zaczęła się walka. Musiałam przerwać pracę, którą kocham i do której pragnę wrócić. Zrezygnowałam z planów na rzecz tego, aby nie dać się chorobie i po prostu żyć jak najdłużej. 53 lata to nie wiek, w którym powinnam pożegnać się z mężem i pozostawić dzieci. To wiek, w którym pragnę razem z mężem patrzeć, jak wnuczka rośnie, a dzieci spełniają się życiowo. Po diagnozie, którą otrzymałam trzy lata temu - nowotwór złośliwy pęcherzyka żółciowego - lekarze nie dawali mi szans na życie. Jednak dzięki wierze i determinacji trafiłam na wspaniałych ludzi, którzy chcieli mi pomóc i przedłużają moje życie (chemioterapia, radioterapia). Niestety na dzień dzisiejszy wszystkie możliwości leczenia zostały wyczerpane. Kolejną nadzieję dał mi doktor, który zaproponował zabieg nano-knife polegający na wypaleniu prądem komórek rakowych. Zabieg ten kosztuje 44 000 zł i niestety nie jest refundowany z NFZ, a kwota ta przerasta nasze możliwości. Dlatego bardzo proszę Państwa o pomoc i każde wsparcie. Dziękuję!

107 281 zł z 44 000 zł
243%
Paulina Gonsak, Łódź

Córeczka Pauliny potrzebuje sprawnej mamy.

Szanowni Państwo, dla każdego człowieka najważniejsze jest zdrowie. Jako osoba chora na nowotwór, zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc. Swoje 30-te urodziny spędziłam w szpitalu borykając się z ogromnym bólem i czekając na diagnozę, co mi jest. Okazało się, że to bardzo rzadki rodzaj nowotworu - mięsak naczyń krwionośnych (angiosarcoma). Choruję od stycznia 2016 roku i obecnie jestem w trakcie chemioterapii (Paklitaksel), którą muszę przyjmować cyklicznie co tydzień. Początkowo nowotwór umiejscowiony był na plecach z przerzutami do wątroby, mięśni pośladka oraz płuca. Nie wiem, jak długo potrwa leczenie, lekarze mówią, że powinnam otrzymywać wlewy najdłużej jak tylko się da - jak długo mój organizm wytrzyma. Obecnie przyjmuję chemię już 6,5 roku, cyklicznie co tydzień lub dwa - bez żadnej przerwy; to już ponad 240 wlewów... Jest to dla mnie bardzo uciążliwe. Tylko pytam, ile jeszcze można tak żyć? I czekać, czy to ta kolejna chemia będzie tą, która już nie zadziała...? Z przeprowadzonych badań kontrolnych wynika, że nowotwór na plecach się nieznacznie zmniejszył, a na mięśniach pośladka i płucu go nie ma. HURA!!! Od samego początku mam na plecach otwartą ranę po biopsji gruboigłowej, która pomimo moich usilnych starań i stosowania coraz to nowych opatrunków nie goi się. Prawdopodobnie nie zagoi się, dopóki przyjmuję chemię. Rana dodatkowo była zakażona gronkowcem złocistym, którego udało mi się wyleczyć dzięki zastosowaniu terapii fagowej. To było 3 lata temu. Każde nowe zakażenie powoduje, że jest coraz bardziej lekooporna. Po wielu poszukiwaniach i konsultacjach udało nam się znaleźć lekarza w USA, który zainteresował się moim przypadkiem. Po zapoznaniu się z przebiegiem choroby otrzymałam od niego opinię, aby rozważyć operację. Bardzo się cieszyłam, że pojawiła się taka możliwość. Niestety okazało się, że to też nie wchodzi w grę. Rak umiejscowiony jest w takim miejscu i jest tak duży, że wycięcie mogłoby spowodować zbyt duże ubytki w plecach, przez co być może nie mogłabym się poruszać. Także przez cały ten czas lekarze stosują tylko leczenie paliatywne, czyli podtrzymujące życie. Ja i moja rodzina ciągle szukamy nowych możliwości leczenia mnie w inny sposób niż tylko chemioterapią. Niestety wszystkie terapie sprawdzone przez nas do tej pory okazały się nie dla mnie... Kolejną szansą może stać się termoablacja - czyli wypalanie guza, jako terapia dodatkowa do chemii. Dzięki terapii czuję się coraz lepiej, niestety skutków ubocznych jest całe mnóstwo. Są drżenia mięśni nóg, rąk, jest osłabienie organizmu, brak sił na wstanie z łóżka, problemy skórne, wypadanie włosów i rzęs, dodatkowe kilogramy po sterydach. Słabsza koncentracja i pamięć,depresja, szybkie zmęczenie organizmu przy wykonywaniu najprostszych codziennych czynności. Jestem szczęśliwą mamą 7,5-letniej Oli, którą bardzo kocham. To dla niej codziennie rano staram się wstać z łóżka i podejmuję walkę z chorobą. Mam też kochającego męża oraz wspaniałą rodzinę i przyjaciół, na których mogę liczyć w tych trudnych dla mnie chwilach. Przed chorobą byłam aktywną mamą i kobietą. Wolny czas spędzałam na zabawie z córką, spacerach, czytając kryminały oraz spotykając się z rodziną i przyjaciółmi. Powoli wracają mi siły. Mogę już samodzielnie się poruszać i pokonywać dłuższe dystanse, dlatego staram się jak najczęściej spacerować z moją kochaną córeczką. Poświęcam jej cały swój wolny czas starając się wychować ją na dobrą, mądrą i wrażliwą dziewczynkę. Każda chwila z nią spędzona jest dla mnie bezcenna, bo na początku choroby było ze mną tak źle, że nie miałam siły trzymać jej w ramionach... Czasem wracają czarne myśli. Czy aby na pewno się uda, co się stanie kiedy obecna chemia przestanie działać? Jak długo mój organizm wytrzyma wlewy? To jednak tylko chwile, na które nie pozwalam sobie zbyt często. Mam wspaniałego męża, który codziennie zaraża mnie swoim optymizmem i uśmiechem. Dzięki niemu nasza rodzina funkcjonuje w miarę normalnie. Mam też ogromne wsparcie w mojej rodzinie - mamie, braciach i bratowych, którzy są ze mną zawsze, kiedy tylko tego potrzebuję. Dziękuję Wam. Są ze mną też przyjaciele oraz zupełnie obcy ludzie. Dzięki temu widzę, jak ludzie są dobrzy, bo martwią się, pomagają i modlą za kogoś, kogo w ogóle nie znają. Wiem, że mimo wsparcia najbliższych, sama nie poradzę sobie z nowotworem. Dlatego proszę Państwa o pomoc. Nasza sytuacja materialna jest bardzo trudna, gdyż przychody naszej rodziny oscylują w granicy trzech tysięcy złotych. Pieniądze te nie wystarczają na pokrycie wydatków związanych z moją chorobą. Zebrane pieniądze zostaną przeznaczone na pokrycie kosztów leków refundowanych i nierefundowanych przez NFZ, żywienie medyczne wspomagające mocno już wyczerpany organizm, na środki opatrunkowe, dojazdy do i z ośrodka leczenia. Po zakończeniu leczenia chciałabym wrócić do formy, dlatego kolejne fundusze będę potrzebować na rehabilitację. Wiem, że już bardzo dużo dla mnie zrobiliście, dlatego dziękuję za całe wsparcie, jakie okazujecie mnie i mojej rodzinie, a także za wszystkie wpłaty oraz pieniądze przekazane za pomocą 1%. Każda złotówka jest dla mnie bardzo ważna, bo wiem, że jest wpłacona przez ludzi o dobrym sercu i daje mi szansę cieszyć się dłużej z każdego dnia spędzonego z moją wspaniałą rodziną. Z serca dziękuję, Paulina Gonsak

105 834 zł z 100 000 zł
105%
Adrian Jusiński, Ząbki

Cel został osiągnięty! Bardzo dziękujemy za wpłaty!

Mam na imię Adrian, mam 33 lata. Od 10 lat ścigałem się amatorsko w zawodach rowerowych. Cały sezon spędziłem aktywnie na zawodach, często odnosząc zwycięstwa. W listopadzie tego roku zdiagnozowano u mnie rzadki rodzaj chłoniaka limfoblastycznego z prekursorowych komórek T. Wraz z żoną przeżyliśmy szok, gdy dowiedzieliśmy się o chorobie. Jeszcze w przeddzień diagnozy zrobiłem trening jak co dzień, a 24 godziny później dowiedziałem się, że w śródpiersiu mam guza wielkości prawie 8 x 9 cm. Rozpocząłem leczenie w Centrum Onkologii w Warszawie. Przede mną wielomiesięczne i ciężkie leczenie. Już dzisiaj wiem, że jedyną szansą na powrót do zdrowia i pasji jest przeszczep szpiku. Za pomocą zbiórki zbieram środki na pokrycie kosztów leków, zwłaszcza po przeszczepie oraz na pokrycie kosztów dojazdów na wizyty kontrolne do Gliwic, gdzie jest planowany przeszczep. Jestem tatą 11-miesięcznego synka - to on jest dla mnie wielką motywacją do walki z chorobą. Jednak potrzebuję wsparcia, dlatego proszę o pomoc, bo dzięki Wam, Darczyńcom moje szanse wzrastają. Dziękuję za każde wsparcie. Pozdrawiam, Adrian

104 763 zł z 70 000 zł
149%
Izabela Kuzioła, Kędzierzyn-koźle

Iza walczy ze złośliwym guzem mózgu

Witam serdecznie, mam na imię Iza, mam 46 lat. Mam cudowną rodzinę - 19-letnią córkę i kochanego męża.01.09.2015 roku po badaniu RM głowy otrzymałam diagnozę - GUZ ZŁOŚLIWY MÓZGU, glejak nieznanego pochodzenia. Neurolog skierował mnie do neurochirurga. Od 17.09.2015 do 01.10.2015 przebywałam w Klinice Neurochirurgi i Onkologii CUN w Łodzi. Miałam 2 razy wykonaną biopsję ciała modzelowatego (mózgu). Otrzymałam diagnozę - GUZ ZŁOŚLIWY MÓZGU SKĄPODZRZEWIAK G2 (nieoperacyjny ze względu na lokalizację).Poinformowano mnie, że czeka mnie skojarzona terapia na oddziale onkologii (radioterapia + chemioterapia). Udałam się do Instytutu Onkologii w Gliwicach. Przebywałam na oddziale od 19.11.2015 do 07.01.2016 i byłam leczona chemioterapią i radioterapią. Po wyjściu z oddziału onkologicznego zostałam objęta opieką w poradni onkologicznej w Gliwicach. Od lutego do lipca 2016 roku otrzymywałam chemię w warunkach domowych raz w miesiącu przez 5 dni. Obecnie jestem nadal pod opieką onkologa i mam systematycznie wykonywane badania RM głowy. Po zastosowanym leczeniu guz zmniejszył się nieznacznie, ale nigdy nie będzie guzem operacyjnym. W tamtym czasie zalecano mi, żebym skorzystała z leczenia protonoterapią, w wyniku czego założyłam konto w fundacji Alivia. Nikt nie poinformował mnie, iż jest to dla mnie bardzo niebezpieczne. Miałam wizytę u profesora onkologa-radiologa, który przekazał mi, że po leczeniu radioterapią nie można mieć leczenia protonoterapią. Guz mógłby rozpaść się na kawałki, co byłoby zagrożeniem dla mojego życia i zdrowia. Obecnie nadal jestem pod stałą kontrolą onkologa, który zleca mi regularne rezonanse. W trakcie leczenia przyjmowałam duże dawki leków sterydowych, co spowodowało spore zmiany w moim organizmie. Mam problemy z układem kostnym, przedwczesne wchodzenie w okres menopauzy, problemy z tarczycą. Z powodu silnych dolegliwości bólowych kończyn dolnych korzystam również z porad lekarza chirurga. W obecnej chwili guz jest w miarę stabilny. Pozyskane fundusze ułatwiają mi dostęp do lepszej diagnostyki oraz konsultacji z dobrymi specjalistami. Dzięki fundacji Alivia darczyńcy mogą przekazać mi pomoc finansową, abym mogła korzystać z lepszej opieki medycznej. Bardzo dziękuję za okazane mi wsparcie. Dziękuję wszystkim darczyńcom anonimowym, jak również wszystkim znajomym za dotychczasową pomoc. Dzięki Wam poprawiam sobie jakość życia. Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkim dużo zdrowia.

103 017 zł z 100 000 zł
103%
Sylwia Patriak, Oława

Cel zbiórki został osiągnięty.

Na ten moment wstrzymuję zbiórkę. Bardzo dziękuję za wszelkie wpłaty! *********************************************************** Na imię mam Sylwia i mam 38 lat. Jestem żoną super faceta o imieniu Mariusz oraz matką dwójki dzieci: Angeliki (19 lat) i małego Karolka (2 lata). W kwietniu 2018 roku zdiagnozowano u mnie raka piersi trzeciego stopnia z przerzutami do węzłów. Ze względu na wieloogniskowość nowotworu zaczęłam leczenie od bardzo drastycznej chemii. Nie będę tutaj nikogo czarować, czułam się po niej RÓŻNIE. Niemniej jednak przetrwałam to i udało mi się dobrnąć do końca. Z końcem października przeszłam ciężką operację usunięcia piersi oraz 26 węzłów. Czułam się dobrze… tzn. bolało, ale wierzyłam, że już z górki i będzie tylko lepiej. Niestety przyszły wyniki histopatologiczne wyciętego materiału i entuzjazm prysł. Wyniki wykazały, że te kilka miesięcy chemii przyniosły marny wynik. Wycięto żywe komórki rakowe zarówno z piersi jak i z 8 węzłów. Na domiar złego komórki rakowe wyszły poza torebkę węzłową. W ciągu kilku dni zaczęłam szukać pomocy wszędzie, gdzie tylko się dało. Nie mogę czekać na to, aż komórki rakowe, krążące w moim organizmie gdzieś się rozprzestrzenią i zagnieżdżą, muszę działać. W najbliższym czasie chcę wykonać testy ONCODepp, które mają na celu znaleźć chemioterapię najbardziej skuteczną przy moim typie nowotworu. Badania te wykonuje się w Belgii i są dość kosztowne. W tej chwili przyjmuję hormonoterapię oraz czekam na radioterapię, która powinna się zacząć 3-4 tygodnie po operacji, Jednak realia są inne, mój zaplanowany termin naświetleń to początek roku 2019 czyli 9-10 tygodni po operacji. Nie wiem co będzie dalej, szukam możliwości dalszego leczenia, wszędzie, gdzie jest to tylko możliwe. Konsultuję się z różnymi lekarzami w kraju i za granicą, porównuję proponowane leczenie. Po wynikach profilu molekularnego będę wiedziała, czy chemioterapia, która może mi pomóc, jest refundowana, czy też nie. Dziękuję każdemu, kto wyciągnie do mnie pomocną dłoń. Sylwia Patriak

102 877 zł z 40 000 zł
257%
Katarzyna Sawa, Krasnystaw

Cel został osiągnięty - dziękujemy za wszystkie wpłaty

Pomóż Kasi pokonać glejaka! Witam, mam na imię Kasia, mam 33 lata, kochającego męża i dwójkę wspaniałych dzieci - Pawełek ma 7 lat, Asia 2 latka. W połowie marca 2017 roku trafiłam do szpitala i okazało się, że mam... guza mózgu. Diagnoza była druzgocąca, ale dzięki szybkiej reakcji mojej rodziny udało się skonsultować mój przypadek u 2 neurochirurgów w Warszawie i Lublinie. Niestety, ze względu na lokalizację guza w strukturach głębokich obaj potwierdzili, że guz jest nieoperacyjny. Na początku kwietnia została przeprowadzona biopsja cienkoigłowa, która potwierdziła glejaka. Jesteśmy w trakcie konsultacji w Monachium i Pradze w sprawie leczenia terapią protonową, co jest niezwykle kosztowne. Niestety, nasze możliwości finansowe są bardzo ograniczone. Mimo że jesteśmy dopiero na początku naszej drogi, jestem pełna nadziei, że cała sytuacja, w jakiej się znalazłam, ma głębszy sens i uda mi się przezwyciężyć chorobę. Ludzie, którzy mnie otaczają, dają mi siłę do walki. Choć walka będzie trudna, nie zamierzam się poddawać, bo mam dla kogo żyć. Wierzę, że Waszą pomocą i wsparciem finansowym pokonam wszystkie przeciwności losu. Dobro zawsze powraca! Z góry dziękuję za darowizny na poczet leczenia. Pozdrawiam, Katarzyna Sawa

101 096 zł z 80 000 zł
126%
Edyta Hagel, Kanie

Aby walka z przerzutami trwała jak najdłużej!

Każdy z nas zna przynajmniej jedną taką osobę - do szpiku kości życzliwą, kochającą, lojalną, pomocną. Edi to po prostu dobry człowiek, takich ludzi już nie produkują. Wiosną tego roku Edyta świetnie bawiła się na weselu przyjaciół, tańce i hulańce z mężem do białego rana, za które następnego dnia przyszło jej zapłacić niepohamowanym bólem pleców. Pierwsze skojarzenie? No tak, tak to już z tymi urodzonymi w ubiegłym wieku, 35 lat na karku robi swoje… Ale przemożny ból pleców nie mijał, a wręcz się nasilał, pojawiły się obawy - czyżby znowu? Edi już raz pokonała raka, w maju 2018 zdiagnozowano u niej złośliwy nowotwór piersi - guzek sutka lewego. Szybka diagnoza, dostosowany plan leczenia. Krok po kroku, w bólu, ale z uśmiechem na ustach, bo wydawało się skutecznie - radioterapia, chemioterapia, mastektomia z limfadenektomia w grudniu 2018. Udało się! Rak został pokonany! A przynajmniej wszystko na to wskazywało… W czerwcu 2022 r. zawalił się dla nas świat - ziścił się najczarniejszy scenariusz - diagnoza: przerzuty rozsiane, sklerotyczne zmiany w kościach (trzony kręgowe, mostek i miednica). Okazało się, że poprzednie leczenie zostało przeprowadzone błędnie, w związku ze wstrząsami anafilaktycznymi podczas chemii usunięto z niej najważniejszy lek. Mimo regularnych badań i systematycznej kontroli onkologicznej przez ostatnie lata, choroba powróciła w najgorszej możliwej postaci. Walka zaczęła się od nowa i tym razem jest bardzo nierówna - raka z kręgosłupa, miednicy i mostka nie da się usunąć operacyjnie. Edyta walczy o to, aby jak najdłużej utrzymać go w ryzach, sięgając po wszelkie możliwe metody. Ma dla kogo żyć! Jest kochaną żoną i kochającą mamą dwójki chłopców: Kacpra i Leona. Kacper we wrześniu poszedł do zerówki, Leon jest jeszcze w przedszkolu. Przeszła już serię radioterapii (od 12 do 22 lipca 2022 r.), równolegle rozpoczęła chemioterapię (docetaxel, herceptyna, pertuzumab), która skończy się wraz z końcem roku. Od początku leczenia regularnie, co miesiąc przyjmuje zastrzyki z przeciwciała monoklonalnego Xgeva, żeby wzmocnić kręgosłup, który przy najmniejszym wysiłku może się złamać. Koszt jednego zastrzyku to prawie 1000 zł. Została skierowana na wycięcie jajników oraz mastektomię drugiej piersi, co niestety nie jest refundowane (nie ma mutacji genów Brca1 Brca2). Edi nigdy nie prosiła nikogo o pomoc, a wręcz to ona była podporą dla innych. I dalej chce nią być. Chce jak najdłużej dawać swoim dzieciom poczucie bezpieczeństwa, wsparcie, troskę, opiekę. Być dla nich matką, bo tak bardzo jej jeszcze potrzebują...

101 063 zł z 40 000 zł
252%
Aneta Rychlik, Węgrów

Zbieram na rehabilitację i walkę z rakiem

Witam, mam na imię Aneta, mam 43 lata. W styczniu 2021 roku przeszłam operację usunięcia złośliwego guza mózgu - skąpodrzewiaka G2/G3. Zabieg usunięcia guza spowodował u mnie niedowład prawostronny. Przeszłam 30 zabiegów radioterapii i jestem w trakcie chemioterapii. Potrzebuję codziennej rehabilitacji, aby odzyskać sprawność. Pozyskane fundusze ułatwią mi dalszą rehabilitację, dostęp do lepszej diagnostyki, konsultacje ze specjalistami i przyszłe leczenie. Wierzę, że dzięki Wam i Waszej pomocy uda mi się pokonać chorobę i wrócić do normalnego życia. Dziękuję.

100 562 zł z 40 000 zł
251%
Wioletta Gil, Kasinka Mała

Zbiórka na leczenie onkologiczne

Witam wszystkich ludzi dobrej woli i wielkiego serca. Mam na imię Wiolka i wraz z całą moją rodziną zwracam się do Was z ogromną prośbą o wsparcie finansowe. Przyszło mi zmagać się z prawdziwym potworem - glejakiem mózgu. Walczę z nim i bardzo potrzebuję Waszej pomocy! Mam dopiero 19 lat, uczę się w IV klasie I Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Kościuszki w Myślenicach. Myślałam, że jedynym moim przeciwnikiem, z którym będę musiała się zmierzyć w tym roku, będzie egzamin maturalny, lecz los chciał inaczej... Do września żyłam jak wszyscy rówieśnicy w moim wieku. Tak było aż do pewnej niedzieli. Podczas powrotu ze spotkania ze znajomymi doznałam napadu padaczkowego. Szybko trafiłam do szpitala, gdzie po badaniach usłyszałam paraliżującą mnie diagnozę: GUZ MÓZGU! I tak rozpoczęła się moja jakże trudna walka z niewidzialnym wrogiem. Na co dzień wychowuję się z czworgiem mojego rodzeństwa, z którym jestem bardzo zżyta. Do momentu, kiedy choroba odebrała mi energię i część sprawności (cierpię na niedowład lewostronny, będący skutkiem guza), działałam aktywnie w Scholi „Jedność”, śpiewając i grając na instrumentach: gitarze i wiolonczeli. W wolnym czasie chętnie pomagałam młodszym koleżankom, ucząc je gry na gitarze. Nie wyobrażałam sobie też mojej podróży przez życie bez czynnego brania udziału w wolontariacie. Działałam jako wolontariuszka, odwiedzając szpitale i dzieci na onkologii, pomagając im znieść trud pobytu w szpitalu. Trud, którego doświadczam teraz osobiście jako osoba, która sama zmaga się z chorobą nowotworową... Moje życie było w ostatnim czasie piękne, bardzo aktywne i beztroskie, pełne nowych „zajawek”, pasji, w otoczeniu kochającej rodziny, przyjaciół i znajomych. I to wszystko próbuje mi odebrać glejak, który podstępnie i nieoczekiwanie wdarł się do mojej głowy! Glejak to jeden z najbardziej agresywnych i niebezpiecznych nowotworów mózgu. Ponieważ nie widzę innego wyjścia, jak podjęcie WALKI z tym trudnym przeciwnikiem i WYGRANIE JEJ, muszę prosić Was, Kochani, o pomoc! Środki ze zbiórki, którą organizuję wraz z moimi najbliższymi, zostaną w całości przeznaczone na moje leczenie i wszystkie potrzeby z tym związane - terapię, leki, wizyty lekarskie, rehabilitację itp. Niestety, to wszystko generuje ogromne koszty. PROSZĘ, POMÓŻCIE MI od nowa rozpalić w sobie chęć i nadzieję na lepsze jutro, w gronie rodziny, przyjaciół i całego otaczającego mnie świata. Pomóżcie mi wyzdrowieć i żyć! Wierzę, że dobro ma ogromną moc i wraca ze zdwojoną siłą! Dziękuję za każde wsparcie i za każdą Waszą pomoc, Wojowniczka Wiola

100 045 zł z 100 000 zł
100%