Zbiórki

Krzysztof Kempski, Ostrzeszow

Rehabilitacja, leczenie, konsultacje, leki

Hej wam jestem po 3 operacji guza mózgu nie stety powstała umnie afazja mowy i niedowład prawej strony góry i dołudlatego proszę was o wsparcie bo rehabilitacja to jest bardzo dużo żeby wrócić do sprawność i jakoś funkcjonować wiekszyn stopniu samodzielnie rehabilitacja jest PILNA liczę na waszą pomoc Nazywam się Krzysztof, mam 35 lat. Pod koniec 2015 r. stwierdzono u mnie guza mózgu, którego wycięto w lipcu 2016. To było niczym uderzenie pioruna z nieba - glejak 2 stopnia. Kolejną operację przeszedłem pół roku później. Moje życie zaczęło się układać: kochana żona, narodziny synka i buch... wszystko się zepsuło, delikatnie mówiąc. W lipcu 2019 wznowa guza, przeszedłem radioterapię, w 2020 zacząłem chemioterapię. Przez rok było wszystko dobrze, guz się zatrzymał. Sierpień 2021 - kolejny cios od życia. Kolejny guz w głowie w innym miejscu. Zmagam się z atakami padaczkowymi, niedowładami prawej strony, szczególnie rąk, do tego mam silne bóle głowy, które utrudniają normalne funkcjonowanie. Proszę Was o pomoc, bo chcę żyć. Chcę szukać wsparcia tu i tam, ale bez Waszej pomocy nie dam rady. Zażywam codziennie leki, witaminy i minerały, dojeżdżam do lekarzy poza miejscem zamieszkania, co daje mi w kość. Nie chcę się poddać, będę walczyć! Moja żona mnie potrzebuje. Chcę patrzeć, jak nasz syn rośnie, uśmiecha się i co najważniejsze cieszyć się każdą chwilą z nimi. Szukam nowych metod leczenia, na przykład immunoterapia w Niemczech lub NanoTherm w Lublinie, które wiążą się z wysokimi kosztami. Z góry dziękuję za każdy grosz, za okazanie Waszego wsparcia i szanse na normalne życie. Krzysztof

41 328 zł z 80 000 zł
51%
Magdalena Janusz, Warszawa

Po ciężkiej walce z rakiem piersi WYGRAŁAM!

Szanowni Państwo, 3 lata temu zachorowałam na złośliwego raka piersi. Leczenie chemioterapią i radioterapią było długie, ciężkie i pełne bólu. Po dwudziestu chemioterapiach i kilkunastu radioterapiach mój organizm jest bardzo wyczerpany, skutków ubocznych jest całe mnóstwo - ból kości, głowy, brzucha. Z przeprowadzonych badań kontrolnych wynika, że udało mi się wyzdrowieć, ale również wynika, że mogę mieć wznowę choroby, ponieważ posiadam gen BRCA1. Dlatego też muszę walczyć o przedłużenie okresu życia poprzez zastosowanie prewencyjnej mastektomii i odbudowy. NFZ nie pokryje tych kosztów w całości. Chcę szukać nowoczesnych nierefundowanych leków oraz możliwości leczenia poza granicami kraju. Ponoszę również koszty zakupu leków, które zmniejszają dolegliwości bólowe. Mimo bólu i braku siły nadal mam ochotę żyć i staram się być aktywna. Zapraszam wszystkich chętnych do pomocy.

11 282 zł z 50 000 zł
22%
Shirley Ytac, Warszawa

Jestem samotną matką. Muszę pokonać raka, aby żyć dla mojej córki.

Shirley pracowała jako native English speaker w przedszkolu na warszawskim Mokotowie. Jest samotną matką wychowującą nastoletnią córkę, Sheilę. Razem tworzą małą, ale kochającą, szczęśliwą rodzinę. Niestety... Ubiegłego roku, podczas odwiedzin babci na Filipinach, córka zachorowała na bardzo poważną chorobę - Dengue. Żeby uratować swoją córkę, Shirley zadłużyła się finansowo. Poleciała na Filipiny i musiała zostać tam wiele tygodni zanim Sheila wyzdrowiała. Niestety, koszt leczenia przerósł jej budżet. Od tamtego czasu lawina nieszczęśliwych wydarzeń w jej życiu trwa do dziś. Kiedy wróciła do Polski okazało się, że ma guza na piersi... Po kilku tygodniach i wielu badaniach otrzymała diagnozę: złośliwy nowotwór piersi, co dla Shirley brzmiało jak wyrok śmierci. Choroba cały czas się rozwija. Shirley ma przerzuty na węzły chłonne. Stopień choroby powoduje, że Shirley ma ogromne wydatki, które coraz bardziej narastają. Shirley musi ponosić bardzo duże koszty między innymi na zakup leków, opłacenie wizyt lekarskich plus badania, dojazdy na wizyty lekarskie i szpitalne, zakup oczyszczacza powietrza (bo przy jej nowotworze bardzo ważne jest zminimalizowanie ryzyka infekcji) oraz zakup peruki. Shirley jest osobą pełną ciepła i radości, która zawsze każdą wolną chwilę przeznaczała, żeby pomóc innym. My wszyscy, którzy ją znamy możemy to potwierdzić i wraz z najbliższymi jej przyjaciółmi prosimy o pomoc. Nie damy rady sami... Leczenie onkologiczne to tylko początek. Chemioterapia, operacja mastektomii, radioterapia... To wszystko jest dla Shirley za dużym ciężarem do dźwignięcia. Żeby trochę ulżyć Shirley, organizujemy zbiórkę. Pomóżmy jej, bo kiedyś możemy sami potrzebować pomocy innych do walki o nasze życie!

1 252 zł z 40 000 zł
3%
Jolanta Szczepańska, Zielona Góra

Kosztowna operacja pomoże uratować mi życie

Witam! Jestem Jola, mam 55 lat, mam męża i dwoje dzieci. Zwracam się z prośbą do ludzi o dobrych sercach o pomoc w zbiórce pieniędzy na moją operację, która pomoże mi uratować życie. Zachorowałam trzy lata temu na chorobę nowotworową trzustki, jest to nowotwór złośliwy NET G1. Przeszłam operację resekcji trzonu i ogona trzustki, śledziony i woreczka żółciowego, był to dla mnie wielki szok i przeżycie, ale udało mi się wygrać tę bitwę. Miałam spokój przez trzy lata. Teraz zachorowałam ponownie, znów guz zaatakował w okolicy głowy trzustki przy wyrostku haczykowatym. Najlepszym rozwiązaniem w moim przypadku, żeby zaoszczędzić tę część trzustki, która mi pozostała, jest usunięcie guza metodą małoinwazyjną ,Nanoknife. Zostanie usunięty sam guz, a potem zostanie zastosowane leczenie. Po takiej operacji mogłabym żyć i normalnie funkcjonować. Bardzo proszę o pomoc, gdyż ta operacja nie jest finansowana przez NFZ, a kosztuje 40.000 zł. Dla mnie kwota ta jest nieosiągalna. Bardzo proszę o pomoc.

1 233 zł z 40 000 zł
3%
Grzegorz Tkaczyk, Raszyn

Ból nieurojony - szczęściem jest mieć rodzinę, która docieka, kiedy inni zamykają drzwi

Witam, mam na imię Grzegorz. Mam 57 lat. Jestem szczęśliwym mężem, ojcem dwójki dzieci i dziadkiem dwóch wspaniałych chłopców - Arona (czterolatka) i Bastka (dwulatka). Do tej pory miałem spokojne i szczęśliwe życie. Rozpocząłem tę zbiórkę na prośbę mojej rodziny, która wierzy i walczy razem ze mną. Ból zaczął się w 2022 roku. Bolał brzuch i plecy. Myślałem, że to przejściowe. Brałem proszki przeciwbólowe i szedłem do pracy. Kiedy jednak ból na koniec roku stał się nie do zniesienia, kiedy proszki już nie działały, a ja nie mogłem pracować, poszedłem na badanie krwi. "Wszystko w normie, badania lepsze niż u jednego dwudziestolatka" -słyszę przy odbiorze. Skierowanie do gastrologa, proktologa, usg, ogólnie milion badań. Gastroskopia wyszła dobrze, kolonoskopia również, a ból był dalej. Myślę sobie: "Wszystko chyba jest dobrze, a ten ból przejdzie''. 2023 rok, styczeń: nie ma już dnia bez leków przeciwbólowych. Jeszcze nie wiem, że to ostatni miesiąc, kiedy pracuję, bo później już nie będę w stanie. Ból jest okropny. W ciągu trzech miesięcy schudłem 20 kg. Ważę 49 kg. Już nie wiem, czy boli mnie brzuch, czy plecy. Boli całe ciało. Rodzina szuka informacji w internecie, kupuje zioła, leki. Cały czas pytania: "Boli Cię? Bardzo, czy już mniej?''. A mnie boli ciągle i nie wiem, co się dzieje, a czas mija. W maju wylądowałem na SORze. Tam diagnostyka, najnowszej generacji usg, które nie wykazuje nic... Brak wskazań do hospitalizacji. Słyszę, że czasami ból bierze się z głowy... Myślę sobie: "O co chodzi? Przecież mnie boli brzuch, nie głowa''. Jest czerwiec, mnie dalej boli. Córka zapisuje mnie prywatnie na badanie tomografii komputerowej - jest drogie, pożyczamy pieniądze już od dłuższego czasu. Rodzina dopytuje o wynik codziennie i w końcu dowiadujemy się tego co nieuniknione. W okolicy ogona trzustki proces rozrostowy i naciekający na okoliczne tkanki. Nie wiedziałem, że trzustka ma ogon. Na nieszczęście ma. Później wszystko dzieje się bardzo szybko: onkologia ursynowska, chemia, wlewy, morfina, opioidy. Próbujemy sił w immunoterapii. Styczeń 2024: czuję się okropnie, jadę do szpitala. Jestem dokarmiany przez rurkę. Zamiast przytyć, schudłem 3 kg. Wracam wycieńczony do domu, rodzina ledwo mnie poznaje. Po kilku dniach w domu wracam do sobie. Obecnie jestem przed ostatnią dawką chemii i ma zostać podjęta decyzja o dalszym leczeniu. Przytyłem - ważę 55 kg. Czekam, co przyniesie rezonans magnetyczny. Aby zwiększyć szanse na wyleczenie i przyspieszyć działania terapeutyczne, chcielibyśmy mieć możliwość skorzystania z nierefundowanych, najnowszych możliwości diagnostycznych oraz wspomagających leczenie, które niestety są bardzo kosztowne. Zebrane środki zostaną wykorzystane na: leki, konsultacje lekarskie i koszty związane z dojazdami. Bardzo proszę o pomoc.

1 143 zł z 40 000 zł
2%
Tomasz Gapsa, Marki

Tomasz zbiera na dalsze leczenie i rehabilitację

Drodzy, Tomasz, mój partner i najlepszy przyjaciel ma 52 lata, dwóch synów i kota. Jego pasją jest muzyka, kino i dobra literatura. Lubi gotować, jeździć na rowerze, a zimą na nartach. 4 września 2018 r. po ataku padaczki trafił do szpitala bródnowskiego, gdzie po miesiącu oczekiwania przeszedł operację, w trakcie której udało się usunąć guza w 98%. Dwa tygodnie po operacji otrzymaliśmy wyniki histopatologiczne: glejak wielopostaciowy IV stopnia. Aktualnie czekamy na termin radio i chemioterapii. Już dziś wiemy, że standardowe leczenie w Polsce kończy się na radio i chemioterapii. Nie daje to szansy na pozbycie się GBM IV. Guz w każdej chwili może odrosnąć. Przed nami długie, wycieńczające leczenie i nierówna walka z glejakiem. Na świecie są dostępne alternatywne, komercyjne metody leczenia GBM-IV, które są niezwykle kosztowne. Każda z nich jest połączona z chemioterapią. Rozważamy zastosowanie jednej z poniższych metod i już dziś zbieramy środki pozwalające na uratowanie życia Tomka. Dodatkowe koszty to leki, dojazdy, konsultacje lekarskie. Rozważamy: 1. Protonoterapię w Monachium – koszt ok 30 tys. EURO, czas trwania ok. miesiąca; link do strony: http://www.rptc.pl/rptc-centrum.html 2. Terapię Nanotherm firmy Magforce w Berlinie - koszt wynosi 60 tys. EURO, czas trwania ok. 6 miesięcy; link do niemieckiej strony: http://www.magforce.de/home.html 3. Amerykańską metodę leczenia Optune firmy Novocure, której można się podjąć w Berlinie - koszt 20 tys. EURO za miesiąc, czas trwania terapii wynosi 6 miesięcy; link do amerykańskiej strony: https://www.optune.com/ 4. Terapię immunologiczną dostępną w IOZK w Kolonii - koszt wynosi 60 tys. EURO, czas trwania ok. 6 miesięcy; link do angielskiej strony: http://www.iozk.de/en/start/home Chcemy wykorzystać każdą szansę na zatrzymanie glejaka, także z wykorzystaniem metod i leków niedostępnych w Polsce. Dzięki Waszej pomocy będziemy mogli dalej walczyć z nowotworem i cieszyć się każdym dniem bez choroby. Dziękuję.

211 109 zł z 250 000 zł
84%
Aleksandra Osuchowska, Warszawa

Potrójnie ujemny rak piersi - leki oraz rehabilitacja

Cześć, jestem Ola i potrzebuję Twojej pomocy. Nazywam się Aleksandra Osuchowska, mam 28 lat i od 8 lat jestem w szczęśliwym związku z moim partnerem Marcinem, 2 lata temu powiększyliśmy naszą małą rodzinę o kotkę Tosię. Prowadziliśmy normalny, zwyczajny tryb życia do momentu wykrycia choroby. Diagnoza W kwietniu 2023 r. wykryto u mnie nowotwór piersi, potrójnie ujemny. Mimo regularnych, profilaktycznych badań, przeciwnik zaskoczył mnie w tak młodym wieku, zupełnie nieoczekiwanie. Nagromadzenie informacji przekazanych w ostatnich dniach: nowotwór, chemioterapia, utrata włosów, operacja piersi, radioterapia, nagłe i szybkie podjęcie decyzji: "czy chcę mieć dzieci?" - w tym momencie mój świat stanął w miejscu. Cel oraz przebieg leczenia Początkowo zbiórka założona została w celu uzyskania środków finansowych na pokrycie kosztów immunoterapii lekiem Pembrolizumab - Keytruda. Od lipca 2023 roku lek ten został dodany do listy leków refundowanych przez NFZ, w związku z tym zmieniłam cel zbiórki. Z końcem października 2023 roku planowane jest zakończenie chemioterapii. Na ten moment koszty, jakie głównie poniosłam, związane są z zakupem leków (zwalczających skutki uboczne chemioterapii oraz zabezpieczających jajniki), prywatnymi konsultacjami z innymi specjalistami (aktualne leczenie doprowadziło do uszkodzenia wątroby oraz neuropatii), dojazdami do szpitala, zakupem rękawic i skarpet chłodzących oraz zakupem peruki. Ponadto przed rozpoczęciem chemioterapii poddałam się leczeniu zabezpieczającemu płodność. W związku z wykryciem u mnie mutacji w genie BRCA1 oraz BARD1 wraz z lekarzami zrezygnowaliśmy z operacji oszczędzającej chorą pierś na rzecz obustronnej mastektomii z rekonstrukcją (zdrowa pierś zostanie zoperowana profilaktycznie). Środki uzyskane ze zbiórki przeznaczę na pokrycie bieżących wydadków oraz późniejszej rehabilitacji. Każda Twoja wpłata przybliża mnie do osiągnięcia celu. Wiem, że z Twoją pomocą mogę w pełni odzyskać zdrowie.

1 090 zł z 40 000 zł
2%
Iwona Stefańczyk, Warszawa

Leczenie podtrzymujące olaparibem - zawieszam zbiórkę

Mam na imię Iwona, mam 44 lata. Zawodowo od lat zajmuję się pomaganiem ludziom w rozwijaniu umiejętności społecznych, takich jak komunikacja, współpraca, dochodzenie do porozumienia w konflikcie. Moją pasją jest fotografowanie przyrody oraz wspinaczka skałkowa. Moją wielką miłością są polskie góry, zwłaszcza Tatry i Gorce, po których uwielbiałam wędrować z przyjaciółmi. Mam także półrocznego bratanka, który jest dla mnie źródłem wielkiej radości i którego - co tu kryć - bezkrytycznie uwielbiam. Niestety, choroba sprawiła, że przez rok nie mogłam spełniać się zawodowo ani rozwijać swoich pasji. W maju 2019 roku zdiagnozowano u mnie złośliwego raka jajnika. Mimo regularnych badań, choroba była zaawansowana i rozprzestrzeniona, co z początku uniemożliwiało operację. Po 3 cyklach chemioterapii, dzięki bardzo dobrej odpowiedzi na leczenie, zostałam zoperowana i podano mi kolejne 3 dawki cytostatyków. Obecnie leczenie pierwszego rzutu choroby jest zakończone. Jednocześnie we wrześniu opublikowano niezwykle obiecujące wyniki badań nad olaparibem, lekiem dotychczas stosowanym w leczeniu nawrotu nowotworów jajników. Badania pokazały ponad wszelką wątpliwość skuteczność olaparibu jako leku wydłużającego czas do nawrotu choroby - średnio z 12 do 36 miesięcy. Dla mnie oznacza to co najmniej 2 dodatkowe lata wolne od chemioterapii i jej skutków ubocznych oraz znaczące zwiększenia szans na całkowite pokonanie choroby. A jest to możliwe! To czas, w którym mogę wrócić do pracy, kontaktów z ludźmi, oraz swoich pasji. Podawanie olaparibu jako leku podtrzymującego efekty leczenia chirurgicznego i chemioterapii jest w tej chwili zalecanym standardem w leczeniu raka jajnika. W wielu krajach lek jest już refundowany. Niestety nie w Polsce. Aby podtrzymać skuteczność leczenia i znacząco wydłużyć swoje życie wolne od choroby, potrzebuję co miesiąc 20 000 zł. Tyle kosztuje miesięczna kuracja olaparibem. W tej chwili potrzebuję środków na leczenie od stycznia do (co najmniej) kwietnia 2020. Zawsze najważniejsze było dla mnie dzielenie się wiedzą i doświadczeniem, a także energią i radością, z innymi ludźmi. Jestem wdzięczna za każde wsparcie, które umożliwi mi powrót do takiego życia i uczestniczenie jako ciocia w życiu małego słodziaka.

40 339 zł z 80 000 zł
50%
Olena Hovorukha, Opole

Potrzebuję środków na leczenie

Proszę o pomoc w zbieraniu funduszy na leczenie. Nie pracuję od trzech lat i jestem w trakcie leczenia onkologicznego. Diagnoza, którą mi postawiono, to chłoniak Hodgkina. W tej chwili tylko mój mąż przynosi dochód rodzinie. Na ten moment leczenie przebiega dobrze, ale życie bez wystarczających środków jest trudne, wszystko jest droższe i i brakuje nam pieniędzy, aby pokryć wszystkie niezbędne koszty związane z moimi lekami, dojazdami, konsultacjami i badaniami.

10 045 zł z 50 000 zł
20%
Edyta Siewielec, Krzczonów

Wsparcie na leczenie nierefundowane

Nazywam sie Edyta Siewielec, mam 53 lata. Mam dwóch dorosłych synów, których wychowywałam samotnie. Opiekowałam się chorymi rodzicami: ojciec zmarł na raka płuc, a trzy lata temu po ciężkiej chorobie zmarła mama. Gdy zaczęłam spokojniej żyć, po drugiej profilaktycznej mammografii, w ciągu niepełnych trzech lat, usłyszałam diagnozę. Los postawił mnie naprzeciw nowotworowi złośliwemu piersi z przerzutem do węzłów chłonnych i śródpiersia, który z dnia na dzień niszczy moją codzienność. Ciężko dopuścić do siebie tak dramatyczną diagnozę, mimo to nie mogę się poddać. Pierwsze 6 miesięcy jest kluczowe w rozwoju choroby. Niestety rzeczywistość szpitalna nie pozwala mi wierzyć w szczęśliwy finał, dlatego korzystam z wszelkich możliwych metod. Stosuję tylko te terapie, których skuteczność potwierdzają badania naukowe, wszystko pod kontrolą lekarzy specjalistów. Mierząc siły na zamiary wspólnie z rodziną zdecydowaliśmy się prosić o pomoc. Większość z kroków w drodze do zdrowia jest nierefundowana i kosztowna: leki, badania, konsultacje, dojazdy, itp. Ogromnym wsparciem są dla mnie synowie, są dla mnie wszystkim. Chciałabym zobaczyć, jak radzą sobie w dorosłym życiu i poznać swoje wnuki. Będę wdzięczna za każdy dar serca. Modlę się, bym w przyszłości miała możliwość przekazać otrzymane dobro dalej.

43 zł z 40 000 zł
0%
Marek Adam Orłowski, Trękus

Niech nasza pomoc dodaje Markowi siły w walce z rakiem

Na początku 2024 roku otrzymaliśmy najgorszą i najbardziej przerażającą wiadomość w naszym życiu. Nasz wspaniały tata, mąż, dziadek i przyjaciel, Marek (64 lata) musiał zmierzyć się z brutalną diagnozą - zaawansowanym rakiem żołądka (z przerzutami do węzłów chłonnych i wątroby). Informacja załamała nas wszystkich, ale Marek stanął do walki i rozpoczął leczenie. Jego determinacja, miłość do życia i pozytywne myślenie są dla nas wszystkich ogromną inspiracją. On sięnie poddaje. Ma jeszcze wiele planów na przyszłość, marzeń do spełnienia. To daje mu siłę do walki. Codziennie stajemy się silniejsi, wspierając go na każdym kroku tej trudnej drogi. Życie stawia przed nami różne wyzwania, ale to od nas zależy, jak je pokonamy. Dlatego razem z Markiem walczymy, aby mógł cieszyć się pełnią życia, z każdego dnia spędzonego z najbliższymi. Nie wiemy, co nas czeka, co przyniosą najbliższe miesiące, ale wiemy, że zrobimy wszystko, aby te miesiące zmieniły się w lata. Prosimy o wsparcie, aby ten silny i dzielny człowiek, który nie poddaje się w obliczu największych trudności, mógł godnie walczyć z chorobą. Z góry dziękujemy wszystkim, którzy zechcą nam pomóc w tej trudnej drodze. Marek dopiero rozpoczyna leczenie. Środki będą potrzebne na leki, rehabilitację, pokrycie kosztów związanych z dojazdami na badania, konsultacje oraz inne wydatki związane z leczeniem. Zwracamy się do wszystkich Was Kochani o wsparcie w walce z chorobą. Marek chciałaby przeżyć jeszcze długie lata ze swoimi bliskimi, ciesząc się ich radościami, spełniając swoje pasje i niosąc pomoc innym ludziom. Każde dobre słowo i gest solidarności są dla niego niezmiernie cenne.

0 zł z 40 000 zł
0%
Rafał Laskowski, Mareza

Leczenie czerniaka

Dzień dobry, nazywam się Rafał Laskowski i mam 38 lat. Prywatnie jestem szczęśliwym mężem i ojcem 16-letniej córki i 6-letniego syna, którzy są dla mnie całym światem. W 2019 roku nasze szczęście rodzinne zostało jednak mocno zachwiane. Zdiagnozowano u mnie ciężką chorobę pod postacią złośliwego nowotworu skóry - czerniaka. Od tego czasu przeszedłem kilka operacji usunięcia wznów czerniaka w lewej ręce, w tym także operację usunięcia węzłów chłonnych lewej pachy, gdzie zdiagnozowano przerzut. Przyjmowałem leczenie uzupełniające w postaci tabletek, które powstrzymały postęp choroby na kilka miesięcy i dało złudne nadzieje na wyleczenie. Przez ponad trzy lata od diagnozy toczyliśmy walkę własnymi siłami wraz z rodziną, przyjaciółmi i najbliższymi znajomymi. Przez ten okres wielu ze znajomych, współpracowników nie miało nawet świadomości, jaką walkę toczę. Jednak przeciwnik nie daje za wygraną i zmusza mnie do złożenia prośby o wsparcie w tej walce. Niestety, pomimo podjętego leczenia, operacji, czerniak szybko postępuje i daje kolejne wznowy, a w tym momencie też przerzuty do innych organów. Na lewym ramieniu, w miejscu, gdzie po ostatniej operacji była już przeszczepiana skóra, pojawiła się nieoperacyjna zmiana w postaci bardzo szybko rosnących guzów. W tym momencie jestem pod opieką Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie. W pierwszym etapie leczenia otrzymałem immunoterapię w postaci wlewów, jednak po kilku podaniach nie osiągnęliśmy oczekiwanych rezultatów. W chwili obecnej przyjmuję leczenie skojarzone, na które czekałem dość długo - musiałem przejść szereg badań i wykonać kilka TK. Leczenie to otrzymuję co tydzień w Warszawie w Narodowym Instytucie Onkologii, co wiąże się ze znacznymi kosztami dojazdu, jak również noclegiem. Jednorazowo taki wyjazd to koszt około 700-800 zł. Oprócz immunoterapii obecnie wspomagam się kosztownymi środkami, które pomagają mi uśmierzyć odczuwany ból po przebytych licznych operacjach ręki. Wzmacniają również mój organizm w walce z jeszcze jednym, trudnym przeciwnikiem, który ujawnił się w początkowym etapie leczenia nowotworu - jest nim choroba jelit Leśniowskiego-Crohna. Szukając pomocy, natrafiłem na prywatną klinikę na Dolnym Śląsku, gdzie przyjmuję przeszczepy flory bakteryjnej od ponad roku. Kuracja ta w znacznym stopniu poprawiła funkcjonowanie moich jelit i pomogła zmniejszyć ból, który wcześniej utrudniał mi funkcjonowanie w życiu codziennym. Znaczne zaleczenie objawów choroby Crohna pozwoliło na pewnym etapie zmniejszyć częstotliwość przyjmowania przeszczepów do co 3-miesięcznych. Niestety przyjmowanie immunoterapii oraz znacznych ilości leków, głównie bardzo silnych leków przeciwbólowych, doprowadziło do konieczności zwiększenia częstotliwości przyjmowania przeszczepów. W chwili obecnej taki przeszczep przyjmuję co tydzień, a każdy taki wyjazd na południe Polski + wizyta to koszt 1100-1300 zł. Również w leczeniu czerniaka pojawia się dla mnie kolejna perspektywa, jednak aby otworzyć sobie kolejne drzwi, konieczne jest wykonanie na start badań genetycznych, których koszt to ponad 20000 zł. Podjęcie dalszej terapii będzie wiązać się ze wzrostem tych kosztów. Takie badania są wykonywane w Bydgoszczy i na dniach będę czynił kroki, aby się im poddać. Istnieje możliwość wykonania podobnych badań w szwajcarsko-węgierskiej klinice, jednak w dużo mniejszym zakresie. Wszystkie nakłady finansowe związane z płatnymi lekami, dojazdami oraz prywatnymi wizytami lekarskimi, które umożliwiają wdrażanie szybszych działań w walce z chorobą, przekraczają możliwości finansowe naszej rodziny. I choć nie jest to dla mnie łatwe, w obecnej sytuacji chciałbym bardzo prosić ludzi dobrego serca o wsparcie i pomoc w dalszej ciężkiej i nierównej walce z chorobą. Mam wokół siebie ukochanych ludzi, dla których chcę walczyć o zdrowie i kolejne lata życia, bo mam dla kogo żyć. Serdecznie dziękuję za każdą udzieloną pomoc. To wiele dla mnie znaczy.

59 281 zł z 100 000 zł
59%