Zbiórki

Bożena Jankowska, Wągrowiec

Potrzebuję pomocy, by wygrać życie.

Dzień dobry, mam na imię Bożena. Mam 60 lat i ogromne pragnienie, by żyć swoim dawnym życiem z dziećmi i wnukami. W 2021 roku zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy jajnika z przerzutami do otrzewnej. Po roku leczenia chemioterapią okazało się, że leczenie operacyjne jest wykluczone i konieczne jest dalsze leczenie chemią. W chwili obecnej nadal przyjmuję chemioterapię, ale jest też możliwe wspomaganie leczenia immunoterapią, która nie jest refundowana z NFZ. Leczenie to przekracza możliwości finansowe mojej rodziny. Dziękuję z wsparcie, nawet najmniejsza wpłata ma znaczenie i przybliża mnie do zdrowia. Dziękuję z całego serca, Bożena

12 234 zł z 40 000 zł
30%
Ewa Blumczyńska, Kłodawa

Ewa Blumczyńska - zbiórka na nierefundowany lek

Uruchamiamy zbiórkę na lek o nazwie Keytruda, który w Polsce jest nierefundowany, a jedna dawka kosztuje około 14 tysięcy złotych. Ewa, chorująca na nowotwór piersi, leczy się w Szczecinie i jest w trakcie przedoperacyjnej chemioterapii. Otrzymała już dwie dawki leku. Pozostały kolejne dwie przedoperacyjne i 9 pooperacyjnych.

2 531 zł z 150 000 zł
1%
Agnieszka Ziębicka, Wrocław

Proszę o pomoc

Mam na imięAgnieszka. Rok temu na nowotwór jajnika zmarła moja córka. Teraz ja usłyszałam taką samą diagnozę. Postanowiłam walczyć o siebie, wychować dwóch synów. Niestety nie jest to takie proste, jeżeli się nie ma oszczędności. Potrzebuję środków na terapię medyczną marihuaną, którą mi zaproponowano oprócz głównego leczenia. Co miesiąc mam wypisywane recepty - są bardzo kosztowne. Do tego dochodzą koszty innych leków, badań, konsultacji i dojazdów do ośrodka leczenia. To wszystko bardzo mnie obciąża psychicznie. Sama nie dam sobie z tym rady, dlatego bardzo proszę o wsparcie finansowe. Jeśli możesz mi pomóc, weź udział w zorganizowanej dla mnie zbiórce.

1 807 zł z 60 000 zł
3%
Magdalena Hayder, Warszawa

Zbiórka na leczenie onkologiczne i rehabilitację

Mam 43 lata i wspaniałą, jedenastoletnią córkę Polę, oraz nowotwór złośliwy piersi, stopień złośliwości – G3. Od razu zdecydowałam się na wszystko. Mam za sobą 16 sesji chemii, wkrótce czeka mnie operacja. Potem radioterapia. Wreszcie pięć do dziesięciu lat leczenia hormonalnego. Na razie medycyna potrafi tyle. To nie pierwsza operacja. Minęły raptem cztery lata od czasu, gdy przeszłam ryzykowną operację kręgosłupa. Dwa lata temu kolejną. Potem rok intensywnej rehabilitacji i mogłam wrócić do pracy. Miałam plany jak wszyscy. Więcej podróżować, więcej się śmiać, więcej zarabiać, może wreszcie znaleźć chłopaka. Talent Poli – jest flecistką, śpiewa w Chórze Teatru Wielkiego Opery Narodowej – pozwolił jej na pierwsze poważne międzynarodowe sukcesy. Wszystko szło jak marzenie. No i nagle to. „Rak” – usłyszałam. Musiałam wybrać – albo chemia, albo zajęcia rehabilitacyjne kręgosłupa. W trakcie chemioterapii nie mogłam kontynuować rehabilitacji kręgosłupa i musiałam zastukać do Poradni Leczenia Bólu Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie – cierpię na polineuropatię. No i na razie po mojej zawodowej karierze. Byłam świetną zawodniczką public relations – długie blond włosy, błysk w oku, nieszablonowe rozwiązania, podróże, ambicje… Kolejne studia podyplomowe – odnalazłam się także na nowym polu zawodowym, w szkole. Teraz nie mam włosów, za to czasem prawdziwy lęk, że świat widzi we mnie tylko pacjentkę, ale to tylko chwile. Potem przemywam oczy i idę walczyć. Leczenie, rehabilitacje generują też koszty. Zapewnienie opieki, dojazdy na leczenie, leki, suplementy, dieta, rehabilitacja, wyroby medyczne, badania i wizyty u specjalistów. Dla samodzielnej matki to już ponad siły. Kiedyś Pola zapytała, jakie jest moje hobby. Odpowiedziałam, że bycie mamą. To nie była kokieteria. Uwielbiam być mamą. Chcę patrzeć, jak dorasta moje dziecko i przeżyć te wszystkie cudowne chwile. Pokazać jej świat. Właśnie zaczęłyśmy go poznawać razem, Pola od najmłodszych lat sprawdza się jako najlepsza kompanka. Nasze hasło to: „zawsze razem”! Teraz motywuje mnie potrzeba odczarowania raka w oczach Poli, tak żeby nigdy nie musiała się go bać. Kocham życie. Jestem wdzięczna za wszystko, co mam. Wierzę, że dobro zawsze wraca. Można odliczyć 1,5% przy rozliczaniu się od podatku, na moje konto. Należy wówczas podać w zeznaniu podatkowym KRS Fundacji Alivia: 0000358654 oraz w celu szczegółowym koniecznie numer mojej zbiórki: 111769. Darowizny na rzecz mojego leczenia można przekazywać także za pomocą płatności on-line, karty płatniczej, Blik, PayPal lub tradycyjnego przelewu - aby dokonać wpłaty, kliknij powyżej na przycisk "Przekaż darowiznę".

47 138 zł z 100 000 zł
47%
Danuta Strzemecka, Kolonia Brużyca

Lek pembrolizumab

Danusia od lat jest pedagogiem szkolnym i ma niebywałą zdolność porozumienia się z każdym uczniem i jego rodzicem. Wszystkie trudne sprawy związane z uczniami naszej szkoły zajmują jej naprawdę dużo energii. Ona jednak ma czas dla koleżanek i kolegów z pracy. Wspiera naszą pracę wychowawczą, ale i wspiera nas prywatnie. Danusia współczuje, kiedy współczuć trzeba i mobilizuje, kiedy mobilizacja jest potrzebna. Charakteryzuje ją taka zwyczajna ludzka dobroć oparta na empatii i szacunku do innego człowieka. Wierzcie mi, przy tych wielu heroicznych cechach to jest zwyczajna dziewczyna! Lubi ładnie się ubrać, kocha kawę i dobre ciasto, uwielbia myć okna w całym domu, kocha nad życie swoją córkę, męża, siostrę, smacznie gotuje. Potrafi zacerować każdą dziurę, tak że przywraca tkaninę do „ustawień fabrycznych”. Ona jest Człowiekiem w najlepszym wydaniu człowieczeństwa. A teraz Danusia jest bardzo chora... Walczy o swoje życie, zachorowała nagle na nowotwór piersi. Została poddana standardowemu leczeniu chemią, a w późniejszym etapie będzie przeprowadzona mastektomia, co daje jej 40-procentowe szanse na całkowite odzyskanie zdrowia. Lek PEMBROLIZUMAB, który mógłby pomóc i zwiększyć szansę na wyzdrowienie do 70 procent, niestety jest nierefundowany. Koszt leczenia przekracza 500 tys. zł. Pomóżmy jej uzbierać tę kwotę, wpłacając na konto podane na stronie fundacji lub swoim odpisem z podatku. Czekają na nią dzieciaki, rodzice, czekamy my, koleżanki i koledzy ze szkoły, czeka mąż i córka.

28 113 zł z 500 000 zł
5%
Dorota Dobosz, Kraków

Twoja niewielka pomoc może znaczyć dla mnie tak wiele

Dzień dobry, z tej strony Dorota. Wiosna ubiegłego roku była czasem, gdy moje życie stanęło pod znakiem zapytania - zachorowałam na raka piersi potrójnie ujemnego. Przetrwałam pełną chemioterapię oraz mastektomię z jednoczesną rekonstrukcją piersi z implantem. Odpowiedź na leczenie była patologicznie całkowita - to znaczy wyleczona! Niestety, jak się okazało, wszystko co dobre, szybko się kończy - pół roku później, mimo czujności, nastąpiła wznowa miejscowa. Ta wiadomość zupełnie mnie przybiła. Byłam załamana, a nad moją rodziną ponownie pojawiły się czarne chmury. By móc dalej dla nich żyć, potrzebuję prosić Państwa o pomoc. Chciałabym jeszcze kiedyś móc, bez choroby i bólu związanego z wyniszczającą chemią, spędzić z nimi czas bez zmartwień i strasznych myśli z tyłu głowy. Lek dałby na to dużą szansę, dlatego liczę, że rozważą Państwo wsparcie mojej zbiórki. Obecnie przyjmuję co tydzień chemioterapię, w planie jest 16 wlewów. W całej tej sytuacji, która jest dla mnie bardzo trudna, mam ogromną pomoc i wsparcie w osobach dwóch znakomitych onkolożek, które szukają możliwości najlepszej terapii, potem czeka mnie następna operacja i kontynuacja leczenia. Po konsultacji w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie zadecydowano o immunoterapii pembrolizumabem, który znamiennie zwiększa szanse na radykalne wyleczenie choroby nowotworowej. Planowane jest też leczenie uzupełniające, które wpływa na odległe wyniki leczenia. Lek ten jest stosowany w Unii Europejskiej w kuracji raka piersi, ale w Polsce - nie jest refundowany. Niestety nie stać mnie na zakup tego leku samodzielnie, potrzebuję co najmniej 10 dawek. Jedna dawka kosztuje ponad 15 000 złotych, dlatego zwracam się do Ciebie z prośbą o wsparcie w zakupie. Lek ten należy włączyć do terapii, którą już rozpoczęłam, jak najszybciej. Kluczową rolę gra tu czas. Zawsze starałam się pomagać innym w miarę swoich możliwości, teraz sama jestem w potrzebie. Na obrazku widać naszą ukochaną kotkę, którą udało się wyleczyć z choroby serca. Ciekawe, czy i ja dostanę szansę na skuteczne leczenie? Dziękuję wszystkim ludziom dobrej woli za wsparcie! Dorota

8 426 zł z 160 000 zł
5%
Mariola Pawlaczyk, Poznań

Chcę żyć dla córki

Choruję na nieoperacyjnego raka piersi z przerzutami do śródpiersia, jestem po chemioterapii paliatywnej. Nie jestem zakwalifikowana do dalszego leczenia. Moja sytuacja życiowa jest bardzo trudna. By móc utrzymać siebie i nastoletnią córkę, pracuję na dwóch etatach: jako pielęgniarka - na oddziale chirurgicznym oraz jako pielęgniarka szkolna - pomimo ciężkiej choroby i zakazu lekarza onkologa. Aby móc godnie żyć i zapewnić córce podstawowe warunki do życia, wynajmuję mieszkanie, za które niestety muszę sporo płacić. Moja córka jest czternastoletnią dziewczynką z dysfunkcją, uczęszczającą do szkoły integracyjnej. Dzięki ogromnej pracy Marysia bardzo dobrze się uczy. Dodatkowo jestem po ciężkim rozwodzie. Zostałam z długami - komornik zabiera mi około 2.000 złotych pensji. Całe życie pomagam innym, ale tym razem prosiłabym o pomoc dla siebie na pokrycie kosztów wydatków związanych z moim leczeniem.

10 603 zł z 30 000 zł
35%
Alicja Żebrowska-Szreder, Gdańsk

Młoda mama kontra agresywny rak - pozwól mi wygrać życie!

Witajcie Kochani! Mam na imię Alicja, mam 39 lat. Na co dzień jestem mamą wspaniałych dzieciaczków, które dzielnie towarzyszą mi w najtrudniejszej walce, jaką do tej pory przyszło mi stoczyć... Zawsze starałam się pewnie stąpać po ziemi, aby zapewnić byt moim ukochanym dzieciom. 23.06.2022 roku grunt pod nogami dosłownie nam runął - usłyszałam diagnozę: "rak piersi HER2 dodatni" - najbardziej agresywny rak rozsiewający się po organizmie i dający przerzuty w krótkim czasie. Strach, płacz i przerażenie mieszało się z chęcią bitwy z tym potworem, który właśnie zaczął mnie pochłaniać. Szybkie badania, biopsje i na cito chemia, aby przerzuty się nareszcie zatrzymały... Dzięki wspaniałej opiece cudownych lekarzy z UCK w Gdańsku wiem, że nie jestem zdana na bezdusznych lekarzy, ale na istne Anioły Stróże które się mną opiekują na każdym kroku walki z tym gadem. Jestem także po komisji do orzekania o niepełnosprawności - otrzymałam stopień znaczny, na co wpływa nie tylko sama mastektomia, ale usunięcie węzłów chłonnych, za czym stoi dożywotnia rehabilitacja, specjalna bielizna, odpowiednia dieta i szereg kosztownych konsultacji pomagających wygrać z tym potworem. Z całego serca DZIĘKUJĘ całej rodzinie oraz wspaniałym znajomym za tak cudowne wsparcie w tym tak trudnym dla mnie czasie. Wasza Alicja

18 092 zł z 45 000 zł
40%
Kasia Marcinkiewicz, Sulęcin

Kasia zbiera na leczenie trójujemnego złośliwego raka piersi

Mam na imię Kasia, mam 51 lat, 2 wspaniałe córki, Sandrę i Patrycję oraz wspaniałego męża. Mieliśmy marzenia jak każdy... Przez wiele lat nasze życie było trudne, wreszcie wszystko się poukładało, myśleliśmy o emeryturze, może wnuki, może wreszcie jakaś podróż... Niestety rak miał inne plany na moje dalsze życie i życie moich najbliższych. We wrześniu na badaniu usg lekarz powiedział, że prawdopodobnie mam nowotwór złośliwy piersi. Moje życie się zatrzymało. Wyszłam z gabinetu, wsiadłam do auta. Moja pierwsza myśl w tym momencie: "Co z moimi córkami? Co z mężem? Rodziną? Przyjaciółmi? Co mam najpierw zrobić? Od czego zacząć? Do kogo zadzwonić? Jak powiedzieć moim bliskim?". Po wielu diagnostycznych badaniach, stresach, jak wyjdą wyniki, czy będą przerzuty - diagnoza: rak piersi potrójnie ujemny z Ki 90% stopniem dzielenia się komórek rakowych. Długo próbowałam sama coś znaleźć, dodatkowo oprócz chemioterapii i operacji. Czytałam, pisałam do wielu lekarzy, jeździłam na prywatne wizyty min. do prof. Murawy, prof. Byrskiego, dr. Niziołka. Niestety na tym etapie choroby trzeba było wdrożyć leczenie tradycyjne. Jestem w trakcie chemioterapii, przede mną jeszcze 11 chemii, potem operacja, znowu leczenie i być może radioterapia - lekarze jeszcze nie zdecydowali. Jest szansa na wdrożenie po operacji immunoterapii, która nie jest refundowana, a jej koszty są ogromne. Bez Państwa Pomocy nie mam szans na uzbieranie tak ogromnej kwoty. Jest to dla mnie ogromna szansa, przy tak złośliwym raku trójujemnym, który w moim przypadku daje bardzo szybko przerzuty, na odwleczenie ich w czasie. Leczenie jest długie, rak piersi potrójnie ujemny jest bardzo trudny do wyleczenia. Ma go ok. 15% pacjentek z wykrytym rakiem piersi. Daje bardzo duże prawdopodobieństwo nawrotów, dlatego każda Państwa pomoc, każda złotówka, czy to przekazana przez fundację czy też przez 1,5% podatku będzie dla mnie nieocenionym wsparciem w tej nierównej potyczce i pozwoli skupić mi się na walce z tym skorupiakiem. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała szansę, aby wypowiedzieć te słowa, również za sprawą takich ludzi o wielkich sercach jak Państwo: WYGRAŁAM I BĘDĘ ŻYŁA. DZIĘKUJĘ!!! Kasia

35 858 zł z 280 000 zł
12%
Mirosława Kowalik, Częstochowa

Leczenie raka trzustki i rehabilitacja po udarze w trakcie chemioterapii

Jestem emerytowaną pielęgniarką, zawsze pomagałam innym, teraz ja sama potrzebuję pomocy. Dopadły mnie dwie choroby naraz, jedna straszniejsza od drugiej. W sierpniu tego roku rozpoznano u mnie nowotwór trzustki z przerzutem do wątroby. Udało się wykonać szybką diagnostykę i rozpocząć szybko leczenie chemioterapeutyczne w ramach programu lekowego. Po czwartym wlewie niestety doznałam udaru. Chemioterapia została przerwana. Być może powrót do niej będzie oznaczał przyjmowanie leku nierefundowanego. Teraz jednak chciałabym stanąć na nogi, chciałabym znowu chodzić. NFZ zdyskwalifikował mnie z rehabilitacji w ramach środków państwowych jako pacjenta nierokującego. Aktualnie przebywam w prywatnym ośrodku rehabilitacyjnym, co pochłonęło już większość rodzinnych oszczędności. Wyprzedaliśmy się już niemal ze wszystkiego. Przede mną jeszcze kilka miesięcy rehabilitacji i powrót do leczenia onkologicznego. Już po pierwszych tygodniach rehabilitacji potrafię usiąść, przemieścić się na wózku, rozpoczynam naukę chodzenia. Chciałabym jeszcze żyć dla moich dzieci i rodziny, mam jeszcze tyle planów, marzeń do zrealizowania. Pomóż mi! Każda złotówka się liczy. Wszystkim z góry dziękuję za pomoc.

1 615 zł z 200 000 zł
0%
Ewa Brzezicka, Węgrów

Potrzebuję wsparcia w leczeniu raka

Witam, nazywam się Jadwiga (dzieci zazwyczaj mówią do mnie Jadzia). Mam 57 lat. Zachorowałam w 2017 roku na raka płuca, było to pół roku po śmierci mojego męża. Załamałam się. Jak usłyszałam słowo "rak", od razu myślałam, że to koniec. Jeszcze wtedy nie wiedziałam nic o tej chorobie i to było najgorsze. Przed chorobą uwielbiałam przebywać na świeżym powietrzu i zajmować się ogrodem, w szczególności moimi kwiatkami. Kocham też zwierzęta. Mam w domu trzy koty i zajmuję się też przybłędami, ostatnio są to same psiaki, ale każdy potrzebuje trochę miłości i głaskania. Z ogrodem i zwierzętami pomagają mi dzieci, bo już czasami nie mam siły i szybko się męczę, a w upalne dni nie mogę nawet wychodzić na zewnątrz. Jestem wdową, mam trójkę dzieci i jedną wnuczkę. Kocham ich całym sercem. Dzieci są już dorosłe, mają swoje rodziny, ale codziennie ktoś do mnie wpada albo zostają na weekend. Są całym moim życiem i największym wsparciem, jakie mogłabym sobie wymarzyć. W chorobie na szczęście miałam wsparcie moich dzieci - nie pozwoliły mi na złe myśli, których jednak było ciężko uniknąć. Leżąc w szpitalu człowiek myśli o najgorszym, o tym jak sobie poradzą dzieci, zwierzęta, kto będzie o nie dbał. Te myśli nachodzą i nachodzą, jednak odwiedziny najbliższych dają poczucie bezpieczeństwa. Została mi wycięta część płuca i dostałam dawkę chemii na wszelki wypadek. Nie wspominam dobrze tych dwóch rzeczy i chciałabym o nich zapomnieć. Po roku wróciłam do pracy i cieszyłam się życiem, czekając na przyjście na świat mojej pierwszej wnuczki. Trzy lata po pierwszej diagnozie nadeszła kolejna, gorsza - guz mózgu o średnicy 5 cm. Tutaj miałam kolejne szczęście, bo trafiłam na młodego lekarza, który się mną zainteresował i zamiast tylko radioterapii miałam operację wycięcia tego guza i dodatkowo radioterapię. Pobyt w szpitalu był ciężki ze względu na pandemię i brak odwiedzin. To chyba było najgorsze dla moich bliskich, którzy musieli czekać na moje telefony i wideorozmowy. Musieli kontaktować się z lekarzami tylko telefonicznie, co nie zawsze było możliwe. Po tym guzie już nie jestem taka sama i myślę, że nie wrócę do pełnej sprawności. Mam mocne zaniki pamięci i problemy z koncentracją. Pogorszył mi się wzrok i słuch. Podczas choroby złapałam półpaśca i leczę go do dzisiaj. Życie stało się trudniejsze w kwestii zdrowotnej i finansowej. Przez półpaśca i problemy z pamięcią i koncentracją oraz kręgosłupem muszę leczyć się prywatnie. Mój lekarz prowadzący jest lekarzem "jednej rzeczy", więc jeśli nie widzi nigdzie guza, inne sprawy go nie interesują, dlatego wszystkie skierowania muszę brać od lekarzy prywatnie. Czasami zdarza się, że na same wizyty moje dzieci wydają miesięcznie około 1500 zł. Do tego dochodzą leki oraz badania, czyli w sumie 4000 zł miesięcznie. Cieszę się, że mam dzieci, bo inaczej nie byłoby mnie na to stać. Z mojej renty nic nie zostaje, bo wszystko idzie na spłatę kredytu, który wzięłam, jak byłam zdrowa. Potrzebuję pieniędzy na codzienne wydatki związane z leczeniem, na leki, na rehabilitację. Życie teraz jest ciężkie i wszystkie koszty wzrastają, a mi nie zostaje nawet grosik z renty. Dlatego jeśli ktoś wpłaci chociażby 1 zł, będę bardzo wdzięczna. Pozdrawiam i dziękuję za wszystko, Jadzia

1 824 zł z 100 000 zł
1%
Beata Kamińska, Warszawa

Pomoc w walce z rakiem inwazyjnym

Zdiagnozowano u mnie raka piersi prawej z przerzutami do węzłów. W dniu 27.09 miałam wykonaną biopsję piersi prawej, która potwierdziła raka inwazyjnego HER2, 3+ (niehormonozależny), stopień złośliwości G2 (w skali 1-3), o Ki67 >30% i wysokim wskaźniku podziałów komórkowych. Dlatego tak ważne jest kontynuowanie działań, jakie aktualnie podejmuję, żeby rak nie rozsiał się na inne organy. Czekam na dalsze informacje od lekarza w sprawie leczenia. Ze wstępnych informacji wiem, że czeka mnie najpierw chemioterapia, następnie operacja i późniejsze leczenie (które jeszcze nie zostało określone). Miałam nadzieję, że jeżeli to rak, to okaże się łagodniejszy i wystarczy operacja plus hormony, no ale jest inaczej. Dlatego potrzebuję wsparcia na dalsze wzmocnienie organizmu przy braniu chemii, badania oraz dodatkowe leki.

3 011 zł z 10 000 zł
30%