Zbiórki

Jarosław Piechowicz, Stare Opole

Kosztowna lekoterapia - proszę o pomoc!

Nazywam się Jarosław Piechowicz. Mam 45 lat i od lutego tego roku walczę z chłoniakiem Hodgkina, chorobą podstępną i atakującą w najmniej oczekiwanym momencie. Przeszedłem już 7 chemioterapii i okazało się, że efekt nie jest taki, jak oczekiwano. Choroba zamiast się cofać, pogłębia się. Szansą dla mnie jest kosztowna lekoterapia, niestety lek nie jest refundowany. Koszt leczenia znacznie przewyższa moje możliwości finansowe, bo wynosi około 30 tysięcy złotych miesięcznie, a nie wiadomo jak długo będę musiał go przyjmować. Dotychczas byłem czynny zawodowo, ale przez chorobę obecnie przebywam na zasiłku rehabilitacyjnym, który nawet w części nie pokrywa kosztu leku. Jeśli nie zażyję tego leku i ilość komórek nowotworowych nie zmniejszy się, nie będę mógł być zakwalifikowany do autoprzeszczepu szpiku, zabiegu, który w moim przypadku jest kluczowym elementem leczenia, od którego zależy dalsze powodzenie w tej nierównej walce z chorobą.A zamierzam się z nią zmierzyć i wygrać, bo tak jak wszyscy mam marzenia do spełnienia i plany do zrealizowania, tylko aby mogło się to ziścić, brakuje mi jednego maleńkiego szczegółu – ZDROWIA. Do tej pory chorowałem sporadycznie na jakieś błahe choroby i myślałem, że tak już zostanie. Jednak jak się okazało, nic nie jest nam dane na zawsze i w każdej chwili nasze życiowe plany może zrujnować jedna okrutna diagnoza –NOWOTWÓR, dlatego proszę o wsparcie, nawet najmniejsze, bo TWOJA POMOC JEST MOJĄ SZANSĄ NA ZDROWIE, ŻYCIE I REALIZACJĘ MARZEŃ.

2 112 zł z 360 000 zł
0%
Patrycja Wypych, Nakło nad Notecią

Walka o lepsze jutro

Witam, nazywam się Patrycja Wypych. Niestety w 2023 roku zachorowałam na raka piersi. Jestem po mastektomii (całkowitym usunięciu) piersi prawej oraz po usunięciu wszystkich węzłów chłonnych z prawej strony. Całe leczenie i operację zniosłam całkiem dobrze, ale potrzebuję środków w wysokość 6.500 zł miesięcznie na leki, które są nierefundowane. Niestety nie stać mnie na nie. Zwracam się do Was z prośbą o pomoc - żebym mogłażyć dalej i być z Wami, pracować, spędzać czas z synem i mężem. To dzięki nim mam siłę walczyć o lepsze jutro i to oni dają mi motor do dalszych zmagań, żebym się nie poddawała. Syn ma 11 lat, to dla niego chcę być na tym świecie, pomagać mu w złym i dobrym czasie, być dla niego dobrą radą i przyjaciółką. Z mężem chcę spędzić dużo wspólnych chwil, które są przed nami. Jest to bardzo ciężki czas walki, ale wierzę w moc dobrych ludzi, którzy zechcą mi pomóc, abym mogła uczestniczyć w pełni sił w życiu mojej rodziny oraz przyjaciół.

25 612 zł z 390 000 zł
6%
Władysław Bojarek, Międzyrzecz

Bardzo chcę żyć!

Mój przypadek nie jest typowym. Pierwotne rozpoznanie to nowotwór jelita grubego - esicy, po HIPEC stwierdzono wtórny nowotwór złośliwy otrzewnej i przestrzeni zaotrzewnowej oraz mnogie zmiany w mięśniach prostych brzucha. Gdyby wchodzić w szczegóły, byłoby sporo do napisania... Zakończyłem II linię chemioterapii dożylnej. Niestety lekarz stwierdził, że chemia nie działa. Później zapadła decyzja o operowaniu (usunięcie przedniej ściany brzucha z mięśniami i zastąpienie powłok Permacolem), ale tutaj również bez powodzenia. Po ponad dwóch latach bezskutecznej walki proszę o wsparcie w zbiórce środków na poszukiwanie dalszych metod leczenia. Leczenie systemowe w Polsce nie daje nadziei. Inna perspektywa jest w Niemczech, gdzie w podobnych przypadkach było możliwe uwolnienie od nowotworu. Bardzo chcę żyć. W życiu czasami trzeba odpuścić, ale nigdy się nie poddać!

14 436 zł z 400 000 zł
3%
Paweł Buczek-Szwenke, Bydgoszcz

Sydney i jego wojna z rakiem

Dzień dobry! Większość z Was zna mnie pod pseudonimem Sydney, a nie jako Pawła Buczka. Znacie mnie jako motocyklistę, żeglarza, kanuistę (od 2018 roku, kiedy to samotnie spłynąłem Wisłą od zerowego kilometra do Gdańska), fotografa, trochę gitarzystę, organizatora życia kulturalno-towarzyskiego na Rancho u Janka w Dobromierzu, gdzie wielu z Was miało pewnie okazję bawić się na Święcie Ziemniaka, Paleniu Marzanny albo którymś z licznych koncertów. Nie jestem przyzwyczajony do tego, by prosić o pomoc, ale doszedłem do takiego momentu w swoim życiu. Na mojej drodze stanął groźny przeciwnik – rak. Choruję od kilku lat na nieoperacyjnego raka gruczołu krokowego z licznymi przerzutami do kości. W ramach NFZ wykorzystałem wszystkie możliwości skutecznego leczenia – leki i udział w programie lekowym. Koniec możliwości. Teraz wyłoniła się szansa skorzystania z płatnego leku, na który muszę zebrać środki. Leczenie jest możliwe i dostępne w Niemczech. Terapię tę, jako najlepszą dla mnie opcję, rekomenduje i ukierunkował mnie w tej decyzji lekarz – specjalista onkolog w tej dziedzinie. Lek, o którym mowa jest zatwierdzony i dostępny do stosowania w Europie, jednak nie w Polsce. Daje bardzo dobre rezultaty u takich chorych jak ja. To terapia radioligandowa. Obejmuje do 6 wlewów (o ilości wlewów decyduje lekarz w trakcie terapii) co 8-12 tygodni. Bez Waszej pomocy, niestety, nie pokonam tego intruza. O chorobie dowiedziałem się w połowie 2019 roku, tydzień przed planowaną kolejną samotną podróżą kanu – spłynięciem od Sanoka Sanem do Wisły i dalej Wisłą do Gdańska. Niestety, zwyprawy nic nie wyszło. Trzeba było jak najszybciej zająć się walką z rakiem. Nie poddałem się tak łatwo i marzenie zrealizowałem, bo we wrześniu popłynąłem trochę krótszą trasą (Bydgoszcz –Gdańsk) w trakcie pierwszej chemioterapii, między kolejnymi wlewami, niestety już łysy. Rok później pierwotny plan zrealizowałem. W trakcie dalszego leczenia cały czas starałem się – i staram nadal – być aktywnym, trochę biegać, pływać, chodzić z kijkami, jeśli tylko siły pozwalają. Trzymam się, jak mogę. Doszedłem jednak do ścianyz możliwościami refundowanych leków i terapii w Polsce. Przyznam, że zawsze wolałem dawać, bo to zajęcie nieporównanie przyjemniejsze. Terapia może kosztować około 600 000 zł i na obecnym etapie jest trudna do konkretnego oszacowania. Obejmuje koszty leku, obowiązkowego kilkudniowego pobytu w klinice, koniecznych badań kontrolujących proces leczenia, pracy lekarzy, przelotów/dojazdów, noclegów, itp. Sami rodzinnie nie damy rady tego dźwignąć. Potrzebujemy waszego zrozumienia i wsparcia. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc. Jakie mam obecnie plany? Jest ich jak zawsze cholernie dużo, ale żeby robić cokolwiek, trzeba żyć i rozprawić sięz intruzem - nieproszonym gościem, który obecnie demoluje nam życie i spędza sen z powiek. Trzymajcie się zawsze w zdrowiu, dziękuję, że jesteście! Link do opisu terapii, której chcę się poddać: https://www.curanosticum.de/leistungen/

45 zł z 400 000 zł
0%
Żaneta Zawadzka, Bydgoszcz

Wsparcie dla Żanety - Walka z Chłoniakiem

Drodzy Przyjaciele i Znajomi, życie bywa nieprzewidywalne, a czasem stawia nas przed najtrudniejszymi wyzwaniami... Żanetka - nasza ukochana. Kochająca mama 12-letniej Antoniny i ukochana żona Tomasza, od dwóch lat toczy walkę z nowotworem złośliwym - chłoniakiem wątroby. Obecnie jest po przeszczepie szpiku i zmaga się z jego skutkami. Pomimo ciężkich chwil, nie poddaje się i wierzy, że wróci do swoich pasji, do normalnego, zdrowego życia, w którym nadal będzie mogła cieszyć się wspólnymi chwilami z rodziną - patrzeć jak dorasta jej córka, wspólnie zestarzeć się u boku kochającego męża - oraz swoimi pasjami. Przed chorobą Żaneta była znakomitą fryzjerką. Prowadziła swój własny salon, który dzięki jej talentowi i zaangażowaniu stał się miejscem, do którego klienci wracali z uśmiechem na twarzy. Jej fachowość i pasja do zawodu sprawiały, że każdy, kto trafił w jej ręce, wychodził zadowolony i pełen wdzięczności. Obecnie Żaneta potrzebuje naszej pomocy. Koszty leczenia nowotworu są wysokie: badania diagnostyczne, rehabilitacje, leki oraz comiesięczne wizyty w Instytucie Transplantologii w Gliwicach (Bydgoszcz-Gliwice). Zbieramy również na nowatorską metodę leczenia za granicą. Ta metoda pozwala na leczenie z mniejszymi skutkami ubocznymi i co najważniejsze daje nadzieję na wyleczenie. Każda, nawet najmniejsza wpłata jest dla nas nieocenionym wsparciem. Wasza pomoc może dać Żanecie szansę na powrót do zdrowia i realizację marzeń, które choroba brutalnie przerwała. Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie. Pomóżmy Żanecie stanąć na nogi i wrócić do życia, które tak bardzo kocha. Każda złotówka ma znaczenie i zbliża nas do celu. Razem możemy wiele. Dziękujemy z całego serca za każdą formę wsparcia – zarówno finansowego, jak i duchowego. Wasza pomoc to dla Żanety nadzieja na lepsze jutro. Z serdecznymi podziękowaniami,Rodzina i Przyjaciele

47 019 zł z 500 000 zł
9%
Danuta Strzemecka, Kolonia Brużyca

Nierefundowany lek

Danusia od lat jest pedagogiem szkolnym i ma niebywałą zdolność porozumienia się z każdym uczniem i jego rodzicem. Wszystkie trudne sprawy związane z uczniami naszej szkoły zajmują jej naprawdę dużo energii. Ona jednak ma czas dla koleżanek i kolegów z pracy. Wspiera naszą pracę wychowawczą, ale i wspiera nas prywatnie. Danusia współczuje, kiedy współczuć trzeba i mobilizuje, kiedy mobilizacja jest potrzebna. Charakteryzuje ją taka zwyczajna ludzka dobroć oparta na empatii i szacunku do innego człowieka. Wierzcie mi, przy tych wielu heroicznych cechach to jest zwyczajna dziewczyna! Lubi ładnie się ubrać, kocha kawę i dobre ciasto, uwielbia myć okna w całym domu, kocha nad życie swoją córkę, męża, siostrę, smacznie gotuje. Potrafi zacerować każdą dziurę, tak że przywraca tkaninę do „ustawień fabrycznych”. Ona jest Człowiekiem w najlepszym wydaniu człowieczeństwa. A teraz Danusia jest bardzo chora... Walczy o swoje życie, zachorowała nagle na nowotwór piersi. Została poddana standardowemu leczeniu chemią, a w późniejszym etapie będzie przeprowadzona mastektomia, co daje jej 40-procentowe szanse na całkowite odzyskanie zdrowia. Lek, który mógłby pomóc i zwiększyć szansę na wyzdrowienie do 70 procent, niestety jest nierefundowany. Koszt leczenia przekracza 500 tys. zł. Pomóżmy jej uzbierać tę kwotę, wpłacając na konto podane na stronie fundacji lub swoim odpisem z podatku. Czekają na nią dzieciaki, rodzice, czekamy my, koleżanki i koledzy ze szkoły, czeka mąż i córka.

34 745 zł z 500 000 zł
6%
Halyna Stolitnia, Otwock

Pomóż pokonać raka

Nazywam się Galina, mam 40 lat. W 2020 r. zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy szyjki macicy IIIC. We wrześniu tego samego roku lekarze zrobili mi operację, usunęli macicę, szyjkę i jajowody. Po operacji zaczęłam leczenie i przyjmowałam pięć razy chemię i ponad 25 seansów radioterapii, po czym choroba ustała. Niestety rok po tym leczeniu nowotwór znowu wrócił, tym razem zaatakował srom i węzły chłonne (pachwinowe i biodrowe). Wtedy znowu byłam zmuszona przyjąć sześć cykli chemioterapii. W 2023 r. we wrześniu zrobiłam PET. Okazało się, że jest progresja. Wynik badania wskazywał na obecność aktywnej metabolicznie zmiany rozrostowej obejmującą pochwę, odbytnice, odbyt, z przerzutami do licznych węzłów chłonnych i ponadto aktywny metabolicznie węzeł chłonny wnęki płuca lewego i ognisko w segmencie 5. wątroby. W październiku 2023 r. przyjęłam cztery cykle chemioterapii, które nie pomogły. Obecnie jestem w trakcie immunoterapii. Codzienne bóle, z którymi się zmagam, są niewyobrażalne. Nawet leki przeciwbólowe nie pomagają. Nie jestem w stanie samodzielnie wykonywać niektórych czynności czy podjąć jakiejkolwiek pracy na etacie. W codziennym funkcjonowaniu pomaga mi niepełnoletnia córka. Jestem bardzo silna, a wiadomo jak ważna jest psychika w walce z taką chorobą. Bardzo proszę dobrych ludzi o pomoc finansową, gdyż lek, który mógłby mi pomóc, wielokrotnie przerasta moje i mojej rodziny możliwości finansowe. Miesięczna kuracja kosztuje około 10 tysięcy USD, leczenie będzie prowadzone w Izraelu. Jesteście moją ostatnią nadzieją w walce o życie. Nikomu nie życzę tej strasznej choroby i tego bólu, z którym ja się zmagam. Będę bardzo wdzięczna za każdą złotówkę.

12 064 zł z 500 000 zł
2%
Krzysztof Tasulis, Świeradów-Zdrój

Walczmy o Krzyśka. Nie dajmy glejakowi wygrać!

NIE DAJMY GLEJAKOWI WYGRAĆ! JEST SZANSA NA WYLECZENIE DZIĘKI IMMUNOTERAPII! Ludzie mawiają, że życie zaczyna się po trzydziestce. Ja dopiero co przekroczyłem ten próg, mam 33 lata. Pracuję jako wychowawca w Domu Wczasów Dziecięcych, w swoim ukochanym mieście, gdzie dzielę się z odwiedzającymi DWD grupami swoją pasją, jaką jest chodzenie po przepięknych górach i opowiadam im o lokalnej historii. Planuję ślub i założenie rodziny z ukochaną Madzią. Wszystkie plany i marzenia na przyszłość stanęły pod znakiem zapytania, gdy przyszła diagnoza - glejak wielopostaciowy IV stopnia, czyli najgorszy i najbardziej agresywny ze wszystkich guzów mózgu. Zaczęło się niepozornie: ból głowy, który prawie każdy z nas bagatelizuje, myśląc "poboli, poboli i przestanie". Kiedy ból nie mijał i nie mogłem już normalnie funkcjonować, zgłosiłem się do lekarza, ale w dobie COVID-19 oczywiście miałem "szczęście" skorzystać z teleporady. Po analizie objawów rozpoczęto leczenie zatok... Nic nie zapowiadało tego, co miało później nastąpić. Ból się nasilał, a w dniu 28.06.2020 r. dostałem gwałtownego ataku padaczkowego, straciłem przytomność, dalszą część historii znam już tylko z relacji moich bliskich. Życie uratowała mi Ukochana Madzia dzięki szybkiej i zdecydowanej reakcji. Niezwłocznie przewieziono mnie na SOR. Po wykonaniu tomografu i rezonansu okazało się, że w lewym płacie czołowym znajduje się wielki guz - 8 cm x 5,5 cm x 5,2 cm. Rosnące ciśnienie wewnątrzczaszkowe, utrata przytomności, mikroudary, atak padaczkowy... To wszystko sprawiło, że błyskawicznie, w trybie pilnym, już następnego dnia przeprowadzono ratującą życie operację usunięcia guza. Guz udało się w całości usunąć, a ja dochodziłem do siebie po operacji, najpierw na oddziale intensywnej terapii, a później na oddziale neurochirurgii. Czułem się coraz lepiej, wszyscy myśleliśmy, że to już koniec, że najgorsze za nami i teraz będzie już wszystko OK. Nasza radość nie trwała jednak długo, wynik badania histopatologicznego był jednoznaczny - glejak wielopostaciowy IV stopnia. Większość informacji, jakie można wyczytać na temat tego nowotworu w internecie to prawie wyrok. Ani ja, ani moi bliscy nie zgadzamy się z tym stwierdzeniem. Statystyka to przekłamany obraz rzeczywistości i jest to tylko informacja, a nie wyrok. Każdy pacjent jest inny, znane są przypadki osób wyłamujących się z tych statystyk, żyjących wiele lat po usunięciu guza. W zdrowiu i szczęściu, jako i my planujemy!!! Nie zamierzam się poddać, chcę i będę walczyć o swoje życie i zdrowie w każdy możliwy sposób. Teraz jestem w trakcie leczenia skojarzonego (połączenie radio i chemioterapii) w Instytucie Onkologii w Gliwicach. Jednak żebym całkowicie wyzdrowiał, nie można na tym poprzestać. I działać trzeba już natychmiast! A niestety standardowe leczenie onkologiczne w Polsce ogranicza się jednak tylko do tych wymienionych wyżej metod. Już nawet suplementacja środkami ochronnymi, wzmacniającymi i wspomagającymi proces zdrowienia jest we własnym zakresie i na własny koszt, a wydatki te są niemałe. Poza granicami kraju są efektywne, potwierdzone wieloma pozytywnymi efektami terapie onkologiczne, stanowiące alternatywę lub uzupełnienie leczenia standardowego. Szansą na moje wyleczeniejest immunoterapia, czyli w dużym uproszczeniu leczenie polegające na odbudowaniu i stymulacji układu odpornościowego do walki z komórkami nowotworowymi. W Polsce dostęp do immunoterapii jest ograniczony do zaledwie kilku nowotworów i nie obejmuje leczenia glejaka wielopostaciowego. Leczenie takie jest możliwe w Klinice Immun-Onkologischen Zentrum Koln (IOZK) w Kolonii. Niestety koszt takiego leczenia przekracza możliwości finansowe moje, całej mojej rodziny oraz wszystkich bliskich i przyjaciół. Całkowity koszt kompleksowej indywidualnej spersonalizowanej terapii to ok. 80.000 EURO. Jak najszybsze rozpoczęcie leczenia jest tu bardzo ważne! Trzeba je rozpocząć niezwłocznie po zakończeniu intensywnej chemioradioterapii, dodając immunoterapię już podczas chemioterapii podtrzymującej, aby zmaksymalizować szansę całkowitego wyleczenia. Zarówno ja, jak i cała Rodzina jesteśmy przekonani, że uda się tego dziada-glejaka pokonać i zapewnić mi jeszcze długie lata życia, ale potrzebujemy do tego Waszej pomocy. Nie mam zamiaru się poddać i wierzę w zwycięstwo, a każda podarowana przez Was pomoc finansowa będzie przybliżała mnie do osiągnięcia tego celu. W chorobie nowotworowej, zwłaszcza tak agresywnej jak glejak wielopostaciowy, kluczowe jest jak najszybsze wdrożenie leczenia. Niestety w obecnej rzeczywistości pacjenci onkologiczni muszą sobie radzić sami, jeśli chcą wyjść poza chemioradioterapię i muszą opłacić wszystko we własnym zakresie, a koszty są przeogromne. Dlatego bardzo liczymy na Waszą pomoc. Jesteśmy w stałym kontakcie z lekarzami z Kliniki w Kolonii. Wstępne analizy i badania są już wykonywane. Powinienem się tam zgłosić osobiście na końcową konsultację już po 22 września, a w ciągu kolejnych dwóch tygodni rozpocząć zaplanowane spersonalizowane leczenie immunoterapią. Czasu jest tak mało, a koszt całkowity terapii ogromny!!! Zgromadzenie całej kwoty na leczenie w tak krótkim czasie jest bardzo trudne, ale wierzymy głęboko, że z Waszą pomocą uzbieramy kwotę niezbędną najpierw do rozpoczęcia, a potem do kontynuowania leczenia. Pomóżcie mi wygrać z tym wrednym i podstępnym glejakiem! Będziemy wdzięczni za najdrobniejsze nawet wpłaty, bo razem dadzą one kwotę, której potrzebujemy. Krzysztof z Ukochaną Madzią

9 415 zł z 500 000 zł
1%
Włodzimierz Kozłowski, Warszawa

Pomoc dla Włodka

Szanowni Państwo, ten przystojniak na zdjęciu to mój mąż Włodek, najwspanialszy na świecie człowiek. Zdjęcie było robione, gdy mąż był mobilny, ale teraz choroba, z którą walczymy od 2014 roku, pozwala nam jedynie na wycieczki od szpitala do szpitala. To właśnie w 2014 roku dowiedzieliśmy się, że małżonka zaatakował nowotwór i trzeba szybko operować. Po operacji niestety były powikłania. Lekarze nie wiadomo, z jakiego powodu nie podali środka rozrzedzającego krew i powstał zator w płucach typu jeździec. Po trzech tygodniach od operacji onkologicznej mąż miał embolektomię płucną, czyli wyciąganie serca na 20 minut z klatki piersiowej i usuwanie jak największej ilości skrzepów. Dzięki cudownym rękom chirurgów operacja się udała. Pierwsze lata zdiagnozowanej choroby nie były takie ciężkie. Była radioterapia, leczenie hormonalne. Później mąż robił się coraz słabszy, próbowaliśmy badań klinicznych, które niestety nie dały żadnego efektu, doszła chemia. Po 8 wlewach trzeba było zakończyć. Lekarz prowadzący nie chciał już podejmować dalszych kroków w leczeniu i nawet kiedy podjęliśmy samodzielne kroki i zbadaliśmy genom nowotworu (badanie nierefundowane, kosztowało wówczas 21 tys. zł), pani doktor zaczęła na mnie krzyczeć, bym przestała męczyć męża. Jednak moja determinacja nie poszła na marne. Zrobione badania BRCA wykazały, że jest tylko jeden lek dla męża: Olaparib. Terapia miesięczna kosztowała 24 tys. zł. Ale mieliśmy wsparcie Opatrzności, która przysłała nam Anioła w ludzkiej skórze. Dzięki Profesorowi mąż był leczony przez ponad 2 lata. Często podkreślał, że mamy dużo szczęścia, że u nikogo - z tak zaawansowanym nowotworem - terapia metodą celowaną nie przynosi takich efektów. Teraz niestety zakończyliśmy leczenie. Olaparib przestał na męża działać, badania się pogarszają. Mąż od razu poczuł się bardzo źle. Z każdym dniem jest coraz słabszy. Odczuwa też większy ból, mimo przyjmowania silnych opioidów. Przed nami kolejne radykalne działania. Będę chciała robić po raz drugi badanie genomu, słyszałam także o leczeniu izotopem LUT-177-PSMA-617. To wszystko jest bardzo drogie. 4-tygodniowa terapia to ok. 30 tys. złotych. Jestem głęboko przekonana, że nam się uda. Dostajemy ciągle emocjonalne wsparcie od obcych nam osób. Trzymają za nas kciuki, modlą się za Włodka. Ciągle mówią, że jest w nas dużo dobra i rzadko spotykają się z tak ogromną miłością, jaka w nas jest i przez to zasługujemy na to samo. Sami do tej pory wielokrotnie pomagaliśmy i pomagamy w przeróżnych zbiórkach, nie jesteśmy obojętni na ból i krzywdę innych. Niesiemy pomoc tam, gdzie jest potrzebna. Teraz sami jej oczekujemy. Wyrażam nadzieję, że znajdą się chętni, którzy będą chcieli nam pomóc. Już teraz dziękuję wszystkim za przekazany okruch serca, bo życie bez Włodka nie ma dla mnie sensu. Z poważaniem Małgorzata Kozłowska

5 386 zł z 500 000 zł
1%
Jakub Szafarczyk, Lubliniec

Terapia TTF

Cześć! Jestem Kuba. Jestem studentem drugiego roku finansów, ale z uwagi na własne doświadczenia w przyszłości chciałbym przebranżowić się na coś bardziej medycznego, aby móc pomagać ludziom takim jak ja. Zbieram na terapię TTF (tumor treatment fields). Jest to nowa metoda leczenia guzów mózgu. Niestety koszty terapii to ponad 20 000€ na miesiąc. Dziękuję bardzo za każdą wpłatę.

76 621 zł z 600 000 zł
12%
Adam Zofka, Warszawa

Leczenie Adama

Szanowni, Szczęść Boże! Przede wszystkim, z całego serca dziękuję za dotychczasowe wsparcie duchowe i materialne. To daje mi wiarę w Was, dobrych ludzi, których spotkałem na swojej drodze życiowej, jak i daje mi dowód na to, że kiedyś sam zostawiłem w Waszych sercach i pamięci pierwiastki dobra. To mnie buduje w tych czasach i skłania do przemyśleń, co poprawić w sobie na przyszłość. Z całego serca potwierdzam, że cierpienie przybliża do Boga. Ja zawsze byłem wierzącym katolikiem, ale mówię Wam, że ostatnie cztery lata pozwoliły mi spotkać i pokochać Boga jeszcze bardziej, z większą świadomością i miłością. Wiem, że moja duchowość ciągle się rozwija i mam jeszcze dużo pracy nad sobą do odrobienia. Tym bardziej dziękuję Bogu za doświadczenie tego cierpienia, bo w przeciwnym razie może nigdy nie miałbym szansy poznać Go tak blisko jak teraz. Szczerze powiem, że nie wyobrażam sobie ostatnich lat bez wiary w Boga i bez rozważania Pisma Świętego. Żarliwie polecam każdemu z Was, nie czekajcie, aż przyjdzie jakieś cierpienie czy inny dramat. Proście już dziś o Łaskę Bożą, pogłębiajcie swoją wiarę i nadzieję na życie wieczne. Taka jest moja najlepsza rada dla Was jako zadośćuczynienie za Wasze wsparcie. A teraz trochę technicznie o moim leczeniu. Przechodzę obecnie kolejną terapię na UCK w Gdańsku. Leczenie obejmuje nowy lek, który bardzo niedawno został dopuszczony w Polsce. Obecnie jestem po 6 cyklach i co ważne, mam wkrótce ocenę efektywności tego leczenia. W zależności od efektów będę kontynuował to leczenie lub będzie trzeba szybko zdecydować się na coś nowego. Jest kilka opcji dalszego leczenia, o których wcześniej pisała już Ewa, ale pojawiły się też nowe. Będziemy konsultować się w kraju i za granicą i coś zdecydujemy wspólnie z naszą niezniszczalną Panią Doktor z UCK :) Do zobaczenia / usłyszenia, z Panem Bogiem, Adam --- Zbieramy na kosztowne leczenie dla Adama (lat 48) w Niemczech bądź innym kraju europejskim- to może być jego jedyna szansa na powrót do zdrowia i wyleczenie się z raka przerzutowego jelita grubego. Choroba zaczęła się niewinnie i praktycznie bezobjawowo. Od czterech lat Adam poddawany jest ciężkiej chemioterapii, która uniemożliwia normalną pracę zawodową i cieszenie się wspólnym czasem, który do tej pory spędzaliśmy razem z trójką naszych dzieci. Obecnie Adam czeka na zabieg usunięcia guzów z wątroby, które mamy nadzieję zaowocuje cofnięciem się choroby i możliwością dalszego leczenia. Zbieramy na leki, które będzie trzeba sprowadzać z zagranicy i nie są one refundowane. Pojawiła się tez szansa na leczenie immunoterapia i nowoczesnymi szczepionkami i lekami, których nie ma w Polsce. Pomóżcie wygrać walkę z czasem! Każdy grosz się liczy. W domu czeka na Adama trójka dzieci, które potrzebują ojca! Kochani darczyńcy, serdecznie dziękujemy za dotychczasowe wpłaty. Z tego co wpłaciliście udało się wykonać już jeden duży zabieg-krioablacje największego guza w wątrobie. Dotaktowo opłacamy nierefundowane badania diagnostyczne w kierunku podawania chemioterapii celowanej, aby Adam mógł dalej walczyć z chorobą i zdrowieć. Niech Bóg Wam wszystkim błogosławi!

131 358 zł z 670 000 zł
19%
Bożena Niewiedział, Szczawno Zdrój

Zbiórka na walkę z nowotworem zrazikowym piersi

Mam na imię Bożena, jestem 67-letnią mamą 2 wspaniałych synów oraz babcią 3 cudownych wnucząt. Od 2007 roku zmagam się z nowotworem złośliwym piersi zrazikowym. Dotychczas leczona byłam przez okres 5 lat, do momentu ustąpienia nowotworu, za pomocą chemii, radioterapii, a także operacji usunięcia zmiany nowotworowej. Od 2012 roku, kiedy nowotwór ustąpił, mogłam cieszyć się zwycięstwem nad chorobą i spokojnym życiem. W 2018 roku dowiedziałam się o nawrocie choroby i przerzucie do otrzewnej. Ponownie podjęłam walkę, która okazała się trudniejsza niż za pierwszym razem. Wypróbowałam 4 różne rodzaje chemii, każda z nich zawiodła, a sytuacja zaczęła robić się dramatyczna. Dopiero piąty rodzaj chemii daje zadowalające rezultaty, niestety lek ten nie jest refundowany w Polsce. Roczny koszt leczenia tym lekiem wynosi 578 tysięcy złotych. Kwota ta jest na tyle wysoka, że nie pozwala mi w pełni sfinansować leczenia własnymi środkami. Nie ustając w walce, zwracam się do Was o wsparcie.

23 561 zł z 578 000 zł
4%