Zbiórki

Dorota Głowacka, Bydgoszcz

Pomóżcie moim dzieciom mieć jak najdłużej mamę!

Drodzy Państwo, przede wszystkim dziękuję, że czytacie ten tekst. Mam 44 lata i od 6 lat choruję na nowotwór piersi. Usunięto mi pierś, jestem już po chemioterapii, odrosły mi włosy, wróciłam do własnej wagi, mogę zajmować się sama dziećmi i robić wszystko to, co robiłam do tej pory, ale to koniec dobrych wiadomości. Niestety obawiam się, że wszystko co dobre, zostanie mi po raz kolejny odebrane, bo mój rak mnie chyba bardzo lubi... Mam bardzo złośliwy nowotwór, lekarze określają go jako „potrójnie negatywny”, odporny na wszelką farmakoterapię. Niestety chemioterapia, jaką przeszłam, nie jest w stanie pokonać złośliwości zdiagnozowanego u mnie nowotworu, a lekarze nie są w stanie zaoferować mi już innych metod leczenia. Znowu mam powiększone węzły chłonne, szybko rośnie ilość komórek nowotworowych we krwi, pojawiło się też jakieś podejrzane ognisko w głowie, które będzie niebawem diagnozowane. Ale ja postanowiłam nie czekać biernie, aż rak się mocno rozwinie, a szukać innych, nierefundowanych metod leczenia i zrobić wszystko, co mogę aby pokonać chorobę. Szukam nowych możliwości leczenia. Środki chciałabym przeznaczyć na konsultację u specjalistów, dojazdy do ośrodka leczenia jak i badania diagnostyczne (choroba odebrała mi też pracę, jestem na rencie, a mąż zarabia niewiele). Może dotrę też do jeszcze innych form leczenia, za które pewnie również trzeba będzie płacić. Stąd moja ogromna prośba do Państwa o pomoc, bardzo Was moi Kochani proszę o jakąkolwiek pomoc finansową. Mam dwójkę cudownych dzieci: 5-letnią Kornelkę i 10-letniego Antosia, które to kocham najbardziej na świecie. To głównie dla nich walczę o życie i to one dodają mi siły i wspierają w chorobie. Postanowiłam zrobić wszystko co możliwe, aby wychować moje dzieci i otoczyć je miłością, na którą tak zasługują. Nikomu nie życzę tego towarzyszącego mi uczucia strachu, że może nie zdążę być przy moich dzieciach, kiedy najbardziej będą mnie potrzebować, nie będę mogła przytulić, pochwalić, cieszyć się z ich radości i wspierać w problemach. Będę Państwu wdzięczna do końca życia, no i moja cała rodzina również, bo możecie sprawić, żeby moje dzieci wyrosły na szczęśliwych ludzi, mając kochającą mamę u boku.

51 068 zł z 80 000 zł
63%
Marta Szlaga, Żyrardów

Wsparcie w leczeniu glejaka złośliwego

Witajcie, mam na imię Marta, mam 44 lata. Mam 10-letniego synka, którego kocham nad życie i chcę patrzeć, jak dorasta, rozwija się oraz wspaniałego męża, który mnie bardzo wspiera. W kwietniu usłyszałam diagnozę glejak złośliwy-mutant IV stopnia. Zostałam poddana operacji usunięcia guza, a po miesiącu kolejnej, ponieważ guz był rozlany i trzeba było powtórzyć zabieg. W lipcu zaczęłam 6-tygodniową radioterapię z chemią. Wiążą się z tym codzienne dojazdy do Warszawy (130 km). Nie wiem jeszcze, co będzie dalej, jakie będzie leczenie i jakie dojdą koszty. Na tę chwilę zwracam się z prośbą o pomoc w pokryciu kosztów dojazdów, leków, specjalistycznych wizyt, badań i rehabilitacji. Wszystkim z góry bardzo dziękuję za każdą kwotę wsparcia mnie w walce. Marta

20 804 zł z 50 000 zł
41%
Konstanty Stepaniuk, Białystok

Potrzebne środki na zabieg Nanoknife

Jestem pełnomocnikiem Konstantego i zgłosiłam go do Fundacji, bo jest w bardzo trudnej sytuacji. Do momentu rozpoznania choroby nowotworu złośliwego prostaty mieszkał i pracował w warsztacie samochodowym razem z synem. W trakcie choroby syn nie opiekował się ojcem i nie wspierał finansowo, a wręcz przeciwnie - zażądał notarialnego przepisania domu w całości. Po odmowie ojca wyprowadził się z synową pozostawiając samego w chorobie bez środków do życia. Konstanty został opuszczony przez rodzinę i mieszka sam. Jest po rozwodzie od 14 lat. Po pierwszej operacji w Bydgoszczy były komplikacje, które spowodowały dłuższą niezdolność do pracy. Następstwem tego była kolejna operacja w Białymstoku. Po niecałym w badaniu MR wykazano wznowę nowotworu w okolicy szyi, pęcherza i odbytnicy. Daje to bóle, ciągle infekcje, trudności z oddawaniem moczu oraz zaleganiem moczu w pęcherzu. W tym przypadku klasyczna metoda leczenia radioterapią daje duże prawdopodobieństwo powstania wielu powikłań m.in. przetoki, nietrzymania moczu, krwawienia, uszkodzenia nerwów pęcherza, itd., co spowoduje brak możliwości wykonywania pracy zawodowej i potrzebę opiekuna w życiu codziennym. Według opinii lekarza onkologa i urologów zalecaną metoda leczenia jest Nanoknife. Urolog w klinice Klara zakwalifikował Konstantego na operację, która jest jedyną możliwą metodą, jaką można zastosować w tym przypadku ze względu na okolice zmian chorobowych. Nanoknife nie powoduje takich powikłań, bo jest metodą małoinwazyjną. Metoda ta zapewnia powrót do normalnego życia i pracy. Po radioterapii minimalny okres niezdolności do pracy to 6 miesięcy, jeśli nie będzie dodatkowych powikłań. Jednak Nanoknife to kosztowna operacja, na którą nie stać Konstantego, ponieważ sytuacja życiowa doprowadziła do kłopotów finansowych. Konstanty jest osobą niepełnosprawną, mimo to w miarę możliwości wykonuje drobne prace w warsztacie, w którym sam pracuje. Rodzina z Konstantym nie utrzymuje żadnego kontaktu. Jest zdany sam na siebie. Operacja daje daje duże szanse na wyzdrowienie, jednak nie jestem w stanie sfinansować w całości kosztów operacji. Zwracam się z prośbą o pomoc wsparciu finansowym na operację, która jest zaplanowana na dzień 15.01.2020 roku. PS. Z powodu braku środków finansowych Konstanty oczekuje na operację w innym terminie. Dziękujemy!

15 624 zł z 45 000 zł
34%
Weronika Popielarz, Kościelec

Miałam 2 lata, gdy zachorowałam. Walczę z chorobą ponad 32 lata!

Nazywam się Weronika Popielarz, mam 33 lata, pochodzę z miejscowości Kościelec, a obecnie mieszkam w Kole, powiat kolski, województwo wielkopolskie. Od 33 lat choruję i leczę się onkologicznie. Jestem po 3 operacjach neurochirurgicznych (1993,1994,2003 r.) usunięcia złośliwego guza mózgu – wyściółczaka anaplastycznego okolicy czołowo-ciemieniowej lewej. W 1994 r. przeszłam radioterapię całej osi nerwowej (cała głowa 40.5 Gy i cały rdzeń kręgowy 25,5 Gy w 25 frakcjach). Napromieniowanie było duże. Po kolejnej wznowie guza w 2003 roku przeszłam trzecią operacje neurochirurgiczną i zostałam poddana też leczeniu onkologicznemu - chemioterapią. Po tym czasie intensywnie kontynuowałam rehabilitację oraz miałam inne zabiegi chirurgiczne usprawniające narząd ruchu, jak wydłużanie ścięgna Achillesa. W 2010 r. w kontrolnym badaniu MR głowy wykazano nieprawidłową masę o charakterze najpewniej oponiaka (być może indukowanego radioterapią w 1993,1994). Guz jest usytuowany w lewej okolicy ciemieniowej – guz przylegający do ściany bocznej tylnej części zatoki strzałkowej górnej. W badaniu MR wykazano guza o wymiarach 28x15x27,5 mm. W dniu 5.10.2011 r. zostałam poddana zabiegowi radiochirurgii stereotaktycznej Gamma Knife. Po pierwszej operacji miałam naświetlania, były one tak silne, że spowodowały wypalenie cebulek włosowych. Do chwili obecnej ponoszę konsekwencje tego, noszę perukę. Po drugiej operacji powstał uraz połowiczy prawostronny. Jestem osobą niepełnosprawną, potrzebującą ciągłej rehabilitacji. W 2017 r. po raz kolejny los odwrócił się ode mnie bezlitośnie. W badaniu MR głowy zdiagnozowano cztery guzy (oponiaki). W związku z powyższym musiałam przejść ponownie zabieg radiochirurgii stereotaktycznej - naświetlanie głowy w Klinice Allenort Gamma Knife w Warszawie. W dniu 20.12.2017 zastosowano leczenie radiochirurgią stereotaktyczną Gamma Knife trzech guzów o radiologicznych cechach oponiaków zlokalizowanych na sklepistości czołowej półkuli mózgu lewej oraz w okolicy ciemieniowej półkuli mózgu lewej. Podano dawki odpowiednio 12 Gy w jednej frakcji na izodozę referencyjną 50% na guz o objętości 0,895 cm 3 oraz 12 Gy w jednej frakcji na izodozę referencyjną 50% na guz o objętości 1,52 cm 3. Czwarty guz o cechach oponiaka namiotu móżdżku po stronie prawej o wym. 4x5x3 mm do zabiegu. Wciąż zmagam się z chorobą onkologiczną i walką o sprawność ruchową. Nieustannie walczę ze skutkami choroby, silnymi bólami głowy i kręgosłupa, bólem biodra, kości ogonowej i kolan (Chomologacja rzepki), zawrotami głowy i równowagi. Założenie subkonta w ramach Programu ONKOZBIÓRKA wiąże się dla mnie z dużą pomocą finansową: Pomogłoby mi finansować wyjazdy na turnusy rehabilitacyjne. W mojej sytuacji nie mogę wyjeżdżać do sanatorium, gdyż Narodowy Fundusz Zdrowia odrzuca moje wnioski ze względu na schorzenie: leczenie onkologiczne. Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie nie zawsze posiada środki, żeby dofinansować turnus rehabilitacyjny. Moim marzeniem jest dokonać przeszczepu włosów. Pokrycie kosztów dojazdów na leczenie (leczyłam i leczę się w CZMP w Łodzi; w Szpitalu Klinicznym na Spornej w Łodzi i obecnie doszła jeszcze Klinika Allenort w Warszawie). Planuję operacyjnie usprawnić rękę prawą. Chciałabym kontynuować rehabilitację ruchową.

20 609 zł z 50 000 zł
41%
Ola Matla, Poznań

Walka z rakiem piersi, podwójna blokada, operacja, rehabilitacja

Przez kilka miesięcy miałam nadzieję, że leczenie będzie jedynie krótkim przystankiem w moim życiu – etapem, który minie, a ja wrócę do codzienności. Niestety, w lutym 2022 roku dowiedziałam się, że choroba wykroczyła poza pierwotne ognisko w piersi i dała przerzuty do kości. Ta diagnoza zmieniła wszystko. Od tego momentu moje leczenie stało się paliatywne – czyli przewidziane na całe życie, aż do kolejnych progresji choroby. Co to oznacza w praktyce? Regularne wizyty na oddziale onkologicznym co trzy tygodnie, gdzie otrzymuję specjalistyczne leczenie onkologiczne. Każda wizyta to kolejna dawka leków, które pomagają mi utrzymać chorobę w ryzach, ale też przypomnienie, że to nie jest etap, który po prostu minie. Jeśli chcesz mnie wesprzeć w tej walce, możesz to zrobić, przekazując darowiznę na moje subkonto w fundacji Alivia. Każda wpłata to realna pomoc w pokryciu kosztów leczenia, badań i terapii wspierających, które pozwalają mi dalej walczyć. Dziękuję, że jesteś tu ze mną. --- Cześć, mam na imię Ola. Mam 36 lat, wspaniałą rodzinę, 4-letnią córkę Adę i męża. We wrześniu zdiagnozowano u mnie nowotwór piersi HER2-dodatni, jestem w trakcie chemioimmunoterapii indukcyjnej, przed mastektomią obustronną (ze względu na mutację genetyczną) i rekonstrukcją. Zebrane fundusze przeznaczę na nierefundowaną w moim przypadku w Polsce terapię oraz zabieg mastektomii z jednoczesną rekonstrukcją, który jest kosztowny i będzie także wiązał się z wielokilometrowymi podróżami oraz późniejszą rehabilitacją, a także na dodatkowe wydatki apteczne. Moim obecnym marzeniem jest uzyskanie 100% odpowiedzi na leczenie, bez choroby resztkowej i powrót do normalnej codzienności bez szpitali, chemii, żeby córka jak najmniej kojarzyła dzieciństwo z chorobą mamy.

44 088 zł z 73 500 zł
59%
Anzhela Riabtseva, Warszawa

Rak to nie koniec

529 zł z 30 000 zł
1%
Tomasz Barwik, Słupsk

Pokonać raka - zbieram środki na leczenie

Mam na imię Tomek i w styczniu tego roku zachorowałem na raka prostaty. To było dla mnie ogromnym ciosem, nie do uwierzenia. Przed chorobą nie liczyłem dni tak, jak teraz. Żyłem, śmiałem się, martwiłem się z różnych powodów - po prostu żyłem pełna piersią. Od kiedy mam zdiagnozowanego raka, wszystko jest inne. Nigdy bym nie przypuszczał, że będę miał nowotwór i że moje życie się powoli kończy. Mam córeczkę w wieku 11 lat oraz narzeczoną, z którą teraz planujemy ślub. Każdy dzień z nimi jest dla mnie taki piękny i chciałbym, żeby takich dni w moim życiu było jeszcze dużo. Dlatego zbieram pieniądze w fundacji na lekarstwa, badania, konsultacje i dojazdy. Żeby wygrać z rakiem i go pokonać! Na świecie są leki, które coraz skuteczniej niszczą nowotwory. Ogromnych sił dodaje mi moja narzeczona oraz córeczka. Chcę widzieć, jak rośnie i być przy niej, póki nie stanie się dorosła. Dziękuję za każdą złotówkę, którą dostanę, aby pokonać raka!

237 zł z 30 000 zł
0%
Elżbieta Herós, Poznań

Elżbieta walczy z rakiem trzustki - prosimy o pomoc w leczeniu

Ratujmy naszą Mamę - Elżbietę, która walczy z nowotworem trzustki! Nasza mama Elżbieta ma 57 lat. W lutym 2025 roku zdiagnozowano u niej złośliwy nowotwór trzustki i dwunastnicy. To jedna z najcięższych i najgorzej rokujących chorób nowotworowych. Życie naszej rodziny zmieniło się w walkę o każdy dzień. W grudniu 2024 zaczęły się u mamy silne bóle kręgosłupa. W lutym trafiła do szpitala z podejrzeniem wrzodów. Niestety 28 lutego wykryto guz. Mama 11 marca przeszła operację obejścia przewodu pokarmowego, a z pobranego wycinka potwierdzono nowotwór złośliwy. Mama bardzo cierpi i jest mocno osłabiona. Porusza się na wózku inwalidzkim, cierpi na ciężką anemię, ma stały dren przezskórny do odprowadzania żółci do worka na zewnątrz organizmu. Większość czasu spędza w łóżku i potrzebuje codziennej pomocy. Lekarze zaproponowali leczenie paliatywne, czyli jedynie łagodzenie objawów. My, rodzina, nie zgadzamy się na to. Chcemy walczyć o życie mamy, szukamy innych, realnych metod przedłużenia życia, poprawy komfortu i możliwego zatrzymania choroby. Obecne leczenie to nasza codzienna walka o nadzieję i względną stabilizację choroby. Miesięczny koszt wydatków z tym związanych wynosi ponad 4 500 zł. To kwota, której nie jesteśmy w stanie udźwignąć samodzielnie. Co dalej ? Chcemy spróbować metody NanoKnife. Jeśli stan mamy się poprawi, chcemy zakwalifikować ją do zabiegu NanoKnife. To nowoczesna, małoinwazyjna metoda niszczenia komórek nowotworowych za pomocą impulsów elektrycznych. Jest szczególnie skuteczna przy guzach w trzustce. Niestety, nie jest refundowana przez NFZ, a koszt w Polsce wynosi od 50 000 do 70 000 zł. Rodzina - my - jesteśmy z mamą. Mama i tata byli zawsze wspaniałymi ludżmi, oboje całe życie ciężko pracowali. Adoptowali mnie, a pięć lat później moją młodszą siostrę. Dali nam wszystko: dom pełen ciepła, miłości, szacunku i bezpieczeństwa. Rodzice są osobami o wielkim sercu. Pomagają innym, biorą udział w zbiórkach. Nigdy nie odwracają się od cierpienia. Dziś to najbardziej nasza mama potrzebuje pomocy, a my chcemy ją uratować. Niestety tata również poważnie zachorował. Po rozległym zawale w 2009 roku przyznano mu pierwszą grupę inwalidzką. Cierpi na cukrzycę, bierze leki, nie pamięta i nie rozumie sytuacji. Rodzice próbują opiekować się sobą wzajemnie, ale nie są już w stanie. Dlatego prosimy Was o pomoc. Zbieramy środki na: - leki i suplementy - badania i wizyty lekarskie - transport medyczny i opiekę domową - worki stomijne oraz artykuły higieniczne - możliwe wdrożenie terapii NanoKnife Każda złotówka ma znaczenie. Każde udostępnienie zwiększa szansę na ratunek. Dziękujemy za Wasze wsparcie, za obecność i serce <3

230 zł z 30 000 zł
0%
Olena Stotska, Kraków

Chcę żyć, bo mam dla kogo - jestem jeszcze potrzebna!

Nazywam się Olena Stotska, mam 41 lat. W lipcu 2025 roku usłyszałam diagnozę – rak szyjki macicy, FIGO III C1 (cT3bN1M0) z przerzutami do węzłów chłonnych.To był dla mnie jak grom z jasnego nieba. Od tego lata walczę z chorobą, z całych sił starając się zachować nadzieję i wiarę, że jeszcze będzie dobrze. Obecnie przechodzę radioterapię oraz chemioterapię, po których zaplanowana jest brachyterapia. Równocześnie jestem w trakcie immunoterapii, która potrwa dwa lata. Leczenie jest długie, trudne i bardzo wyczerpujące, ale każdego dnia walczę – o zdrowie, o życie, o przyszłość. Jestem mamą syna Aleksandra, który ma 16 lat. Jest dla mnie całym światem i największą motywacją do walki. Bardzo mnie potrzebuje. Marzę, aby zobaczyć, jak dorasta, kończy szkołę i spełnia swoje marzenia. Leczenie nowotworu to ogromne wyzwanie – fizyczne, psychiczne i finansowe. Potrzebuję wsparcia na: lekiwspomagające po chemioterapii, radioterapii i immunoterapii, środki pielęgnacyjne i suplementy, które pomagają mi odzyskać siły, konsultacje specjalistyczne, prywatne wizyty i badania kontrolne, dojazdy do szpitala (1.5 godziny w jedną stronę codziennie). Każda złotówka ma dla mnie ogromne znaczenie. Dzięki niej mogę kontynuować leczenie i mieć nadzieję na powrót do zdrowia. Z całego serca proszę ludzi o dobrym sercu o pomoc w dalszym leczeniu.Chcę żyć – dla mojego syna, dla siebie, dla przyszłości.Dziękuję za każdą pomoc, modlitwę i dobre słowo.

20 zł z 30 000 zł
0%
Monika Płatników, Szydłowo

Pomoc w leczeniu i powrocie do zdrowia

Nigdy nie sądziłam, że będę zakładać taką zbiórkę, a jednak „pyk” - i jestem w tym. Pisanie o chorobie, bólu, proszenie o pomoc wydaje się przyznaniem do słabości, do bezsilności. To zadanie, którego nie napisze za mnie nawet najlepsze AI - a szkoda. Historia mojej choroby zaczyna się w czerwcu 2025 roku, gdy z ogromnym bólem brzucha trafiam na gastroskopię. Badanie kończy się słowami lekarza: „Nie będę ukrywać przed Panią, co znalazłem. Muszę powiedzieć, że wygląda to nieciekawie”. Przez dziesięć długich dni czekam na wynik pobranego wycinka. Odbieram go od recepcjonistki na korytarzu. Czytam: rak dwunastnicy. Ściany się walą, robi się ciemno, odpływam. Mąż prowadzi mnie do samochodu. Nie wiem, jak tam doszłam. Nie pamiętam drogi do domu. Leki uspokajające pozwalają mi zebrać się w sobie i zacząć walkę z czasem. Umawiam się na wizytę u najlepszego chirurga w regionie - wydaje się, że tylko on może podjąć się tej operacji, bo ten rodzaj raka jest niezwykle rzadki. Profesor informuje mnie o konieczności pilnej operacji. Nie wiem, czy będziemy ratować moje życie, czy jedynie je przedłużać. Dowiaduję się natomiast, że czeka mnie największa operacja w obrębie jamy brzusznej, jaką zna współczesna chirurgia. Nie przeraża mnie to - może to efekt leków, a może po prostu ogromna chęć życia, ponad wszystko i bez względu na konsekwencje. 14 lipca 2025 roku przechodzę operację wycięcia dwunastnicy, połowy trzustki, części żołądka oraz pęcherzyka żółciowego. Dochodzi do ostrej niewydolności oddechowej i spędzam kilka dni na OIOM-ie. Później wracam na oddział. Pionizują mnie, karmią przez cewnik centralny, tracę kilogram dziennie, przechodzę szereg badań - w tym najważniejsze, czyli sprawdzenie szczelności zespoleń. Podchodzę do niego dwa razy, bo za pierwszym razem tracę przytomność. W tym wszystkim dostaję pierwszą dobrą wiadomość: „Pani Moniko, bardzo dobry wynik histopatologiczny. Rak został wycięty w całości. Dzisiaj jest dzień, w którym powinna się Pani cieszyć”. Gdy o tym myślę, nadal się wzruszam. Rodzina i przyjaciele mówili mi, że jestem dzielna i walczę. Nikt z nas nie miał jednak pojęcia, jak bardzo ta inwazyjna operacja wpłynie na dalsze funkcjonowanie i jak wiele konsekwencji wywoła — takich, których polski system zdrowia nie potrafi udźwignąć. Zachorowanie na jeden z najrzadszych nowotworów sprawia, że bardzo trudno jest znaleźć specjalistów, którzy potrafią zajmować się pacjentem po operacji Whipple’a. Mówimy o rozległym cięciu, które utrudnia codzienne funkcjonowanie, o bólach narządowych i powięziowych promieniujących do pleców, o pooperacyjnym zapaleniu kikuta trzustki, o cukrzycy jako powikłaniu pooperacyjnym, o problemach trawiennych, nieprzyswajaniu składników odżywczych, problemach z poruszaniem, bólach zębów wynikających z niedoborów - o codziennym zmaganiu się z rzeczami, o których większość ludzi nie ma pojęcia. Docieram do momentu, który wydaje się kluczowy dla tych, którzy uznają, że moje życie jest warte wsparcia. Kwota, którą chciałabym uzbierać, to tak naprawdę minimalne pokrycie kosztów rocznego leczenia. Obejmuje wizyty u lekarzy różnych specjalizacji - gastrologa, fizjoterapeuty, dietetyka klinicznego, genetyka i innych, pod których opieką muszę pozostawać z uwagi na ryzyko przerzutów. Każda wizyta to też kolejne badania, które trzeba wykonać, a na końcu leki oraz sprzęt do fizjoterapii domowej. Do listopada radziłam sobie z tym obciążeniem finansowym. Pod koniec miesiąca zwyczajnie się pod nim załamałam. Nie mogę już dłużej robić tego sama, bo każdy miesiąc jest dla mnie ważny. Muszę nabrać sił, regularnie się rehabilitować, wyleczyć wszystkie stany zapalne - słowem, przywrócić i utrzymać ciało w jak najlepszej kondycji. Powrót do zdrowia po takim raku trwa minimum rok. Każda kolejna dolegliwość opóźnia ten proces, a co najgorsze - daje chorobie otwarte drzwi do wznowy, której nie chcę i której w obecnym stanie zwyczajnie bym nie przeżyła. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy zechcą mnie wesprzeć. Trudno jest się otworzyć, ale wierzę, że ma to sens. Wierzę, że dobrych ludzi jest więcej. Wierzę, że będę mogła dalej być ze swoją córką, że w pracy - do której wróciłam szybciej, niż rozsądek by podpowiadał - zrealizuję jeszcze wiele wspaniałych projektów. Wierzę, że moi przyjaciele nie stracą mnie zbyt szybko. Jeśli mogę mieć do Ciebie jeszcze jedną prośbę - spójrz na moje zdjęcie. Miesiąc przed diagnozą dostałam pora z hasłem „Pora na badania”. Nie mogło być wyraźniejszego sygnału. Badaj się. Nawet jeśli nikt nie chce zlecić Ci badań - zrób je sam/sama. Najwyższa PORA jest dziś. A ja dziękuję Ci za szansę. Nie zostanie zmarnowana.

50 013 zł z 80 000 zł
62%
Marzena Sikora, Mszana Górna

Wsparcie i pomoc w pokonaniu raka

Jestem mamą dwójki dzieci. 5 lat temu, będąc w 6 tygodniu ciąży otrzymałam diagnozę - rak piersi. Szybko podjęte leczenie, które przeszłam w trakcie ciąży, pozwoliło mi cieszyć się macierzyństwem kolejne lata. Niestety we wrześniu 2022 roku rak zaatakował powtórnie, dając przerzuty do węzłów chłonnych. Przeszłam chemioterapię, zaplanowana jest operacja, radioterapia, leczenie farmakologiczne, w tym lekiem nierefundowanym oraz rehabilitacja. Proszę o wsparcie.

119 951 zł z 150 000 zł
79%
Melania Popiel, Józefosław

Melania

Zawsze polegałam na sobie i nie spodziewałam się, że coś mnie tego pozbawi. Bo glejak - oprócz zdrowia - odbebrał mi także niezależność: możliwość poruszania się, pracy, wszystkiego, co dla przeszłej mnie było normalne jak tlen. Dzisiaj walczę z nowotworem mózgu i jestem przed ostatnią dawką celowanej chemii, która daje mi szansę na odzyskanie tego, co zabrał mi glejak. Zbieram na intensywną rehabilitację i szereg badań potrzebnych przed kolejnym wlewem - muszę na nie dojechać, zapłacić za nie, a po chemioterapii dojechać ponownie, ponownie za nie zapłacić i tak w kółko. Aż do momentu, kiedy odzyskam zdrowie, a z nim niezależność, bo to, co jest najważniejsze to: mam szansę na wyzdrowienie i aktywne życie oraz spłacenie nim długu, który w pewnym sensie - z obawą, ale i radością - zaciągam tą zbiórką. Zawsze to przede wszystkim na mnie można było polegać, na moją pomoc liczyć, więc czuję się dziwnie, prosząc teraz o wsparcie, ale robię to, bo nie mam wyboru. Z góry dziękuję za każdą przekazaną mi złotówkę. Melania

69 761 zł z 100 000 zł
69%