Zbiórki

Halina Ziemińska, Katowice

Razem przeciwko chorobie – pomóż mi pokonać raka piersi!

Cześć! Nazywam się Halina i chcę podzielić się z Tobą moją historią. Moje dotychczasowe życie było wypełnione po brzegi. Po pracy znajdowałam czas na rozwijanie swoich pasji - uczyłam się języka hiszpańskiego, szyłam na maszynie i tańczyłam bachatę. Moja energia niejednokrotnie skłaniała mnie do działania na rzecz innych. Poświęcałam się projektom społecznym i fundacjom - uczyłam szycia na maszynie dzieci z Fundacji Godne Życie, pomagałam w organizacji Wigilii dla samotnych czy też brałam udział w projekcie Szerpowie Nadziei. Niestety w zeszłym roku bieg mojego życia nagle zwolnił, a w zasadzie zatrzymał się na moment, kiedy usłyszałam diagnozę: rak piersi HER2-ujemny. Moja codzienność nagle stała się pełna wizyt u lekarzy. Obecnie przechodzę przez trudny etap chemioterapii, który wiąże się z wieloma fizycznymi i emocjonalnymi wyzwaniami. Wkrótce czeka mnie operacja - mastektomia obu piersi oraz usunięcie węzłów chłonnych. To będzie trudny czas, ale wiem, że muszę się temu poddać, aby mieć szansę na zdrowe i dalsze życie. Jednak to, co najbardziej mnie niepokoi, to ryzyko, że będę miała ograniczoną funkcjonalność rąk, co bardzo utrudniłoby mi codzienne czynności, chociażbytakie jak dźwiganie zakupów czy inne czynności wymagające wysiłku. Aby temu zapobiec, konieczny jest kosztowny zabieg zespolenia limfatyczo-żylnego LVA oraz liczne rehabilitacje. Dlatego zwracam się do Ciebie z prośbą o wsparcie finansowe. Każda złotówka przyczyni się do pokrycia kosztów rehabilitacji oraz zabiegu LVA, który może uratować funkcję moich rąk i umożliwić mi powrót do normalnego życia. Teraz, gdy stoję w obliczu walki z rakiem piersi, z całego serca proszę o Twoje wsparcie. Twoja pomoc będzie dla mnie bezcennym źródłem nadziei w tych trudnych chwilach i pozwoli pozytywnie myśleć o przyszłości. Dziękuję Ci za okazane wsparcie i za to, że jesteś częścią mojej historii.

70 208 zł z 60 000 zł
117%
Beata Krzemińska, Wodynia

Dalsza walka z rakiem piersi!

Witam wszystkich. Mam na imię Beata, mam 57 lat i w dalszym ciągu chęć do życia. Wiedziałam, co to rak, gdy umierała moja mama 21 lat temu, widziałam ból, cierpienie i niemoc człowieka. Dlatego starałam się dbać o siebie, do lekarza onkologa chodziłam od 25 lat, piersi badałam regularnie. Niestety pod koniec 2020 r. usłyszałam diagnozę: dwa guzy HER2+++, jeden hormonozależny, drugi nie. Przeszłam chemioterapię - Perjeta, Herceptyna, później mastektomię lewej piersi, po miesiącu limfadenektomię pachową, radioterapię. Niestety, chemioterapia nie zniszczyła jednego guza całkowicie, zarówno w piersi, jak i w węźle chłonnym. Jest to niekorzystnym czynnikiem rokowniczym. Aby poprawić moje szanse na przyszłość, powinnam być leczona Kadcylą. Niestety, w moim przypadku ten lek nie jest refundowany w Polsce. Żadna kobieta chora na ten typ nowotworu nie chce czekać, aż nastąpi nawrót choroby i być może dopiero wtedy dostanie zgodę na leczenie. Niestety, będzie to już tylko przedłużanie życia, bez możliwości wyleczenia. Moim marzeniem jest doczekanie wnuka, mam kochającą córkę, która robi dla mnie wszystko, niestety nasze możliwości finansowe są ograniczone. Suma potrzebna na leczenie jest dla nas wręcz nieosiągalna. Na chwilę obecną potrzebuję 65 000 zł. Ja nie pracuję, pensja męża jest niewielka, córci również. Nigdy nie myślałam, że będę postawiona w takiej sytuacji, ale proszę wszystkie osoby o wielkim serduchu o pomoc dla mnie w walce z tą chorobą. Całe życie byłam osobą pozytywną i energiczną, teraz pomimo choroby staram się bardzo, aby to się nie zmieniło. Wierzę, że uda mi się pokonać chorobę, jednak bez odpowiednich środków jest to niemożliwe. Z góry dziękuję wszystkim, którzy nacisną ten magiczny dla mnie czerwony przycisk. -------------------------- Moi drodzy, z dniem 1.03.2022 r. Kadcyla weszła do refundacji dla kobiet z chorobą resztkową. Dzięki temu ostatni, dziewiąty wlew, będę miała opłacony przez NFZ. Niemniej jednak moje leczenie będzie trwało nadal. W związku z dużą agresywnością tego nowotworu wymagane są: stałe monitorowanie i badania diagnostyczne, które często nie są refundowane przez nasz rząd. Będę walczyć dalej o zdrowie i mam nadzieję, że da to pozytywne efekty.

67 504 zł z 65 000 zł
103%
Elżbieta Ossowska, Czersk

Nierefundowana immunoterapia dla Elżbiety

Mam na imię Ela, mam 52 lata i moje życie w jednej chwili wywróciło się do góry nogami. Trudno opisać słowami, co czuje osoba, która usłyszy diagnozę - nowotwór złośliwy. Ja dokładnie 14 sierpnia tego roku usłyszałam: potrójnie ujemny rak piersi o wysokim stopniu złośliwości z przerzutami do węzłów, czyli... najbardziej agresywny, szybko postępujący i najrzadszy podtyp spośród nowotworów piersi. Trafił mi się najbardziej zacięty i przebiegły przeciwnik, co więcej jest on na tyle szybki, że zdążył zadomowić się w węzłach. Aby zwiększyć swoje szanse w tej nierównej walce, potrzebuję jak najszybszego wdrożenia innowacyjnej metody leczenia – immunoterapii. Ta forma terapii znacząco poprawia skuteczność leczenia i daje nadzieję na lepsze rokowania pacjentkom z potrójnie ujemnym rakiem piersi. Niestety, w moim przypadku immunoterapia nie jest refundowana, a okazuje się być kluczowa w mojej walce o życie. Nigdy nie sądziłam, że będę musiała prosić o pomoc dla siebie, jednak koszt leczenia nie daje mi wyjścia. Moja wola życia, radość z każdego dnia, ludzie, którymi na co dzień się otaczam, sprawiły, że zdecydowałam się odważyć i poprosić Was o pomoc. Przede mną najtrudniejsza walka, jaka mogła mi się przydarzyć, bo o własne życie... ale nie poddam się, bo mam dla kogo walczyć. Jestem przede wszystkim żoną, mamą, babcią – to moja rodzina jest moim największym skarbem i motywacją. Od 2010 roku prowadzę mały sklep spożywczo-przemysłowy, który myślę, że mogę śmiało nazwać moim drugim domem. Codziennie odwiedzają mnie cudowni ludzie, z którymi dzielę radości i problemy. Dzięki ich wsparciu i moich najbliższych, moja nadzieja na wyzdrowienie nie gaśnie. Wiem, że będzie to trudny onkologiczny pojedynek, ale mam zamiar walczyć z całych sił. Kto zna mnie bliżej, ten wie, że optymizm to moje drugie imię. Życie ma jednak swoją cenę, dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie. Każda, nawet najmniejsza pomoc, przybliża mnie do wyzdrowienia. Z całego serca dziękuję za Wasze wsparcie – ja i moi bliscy jesteśmy Wam ogromne wdzięczni. Niech dobro, które ofiarujecie, wraca do Was ze zdwojoną siłą!

65 965 zł z 60 000 zł
109%
Monika Dąbrowska, Abramowice Prywatne

Cel zbiórki został osiągnięty.

Dziękujemy za wszelkie wpłaty! Cel zbiórki został osiągnięty. ****************************************************** Witam, mam na imię Monika i mam 33 lata. Jestem szczęśliwą żoną i mamą trójki wspaniałych dzieci - Agatki (4 latka), Karolinki (2 latka) i Adasia (4 miesiące). Tuż po porodzie synka rozpoczęłam diagnostykę lewej piersi, ponieważ wyczułam guza. Guz okazał się spory - 3,5 cm. Wkrótce usłyszałam diagnozę - rak złośliwy piersi w postaci naciekającej. Informacja ta spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Runęło wszystko. Jednak otrząsnęłam się i rozpoczęłam walkę. Zaczęłam szukać informacji, dokształcać się, szukać ośrodka, w którym będę czuła się pewnie i który poprowadzi moje leczenie. Wybór padł na Centrum Leczenia Chorób Piersi przy Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie, który nadzoruje cały proces. Mieszkam w Lublinie, także muszę dość daleko dojeżdżać na wizyty w Poradni, badania, konsultacje oraz zabiegi operacyjne, jak również kontrole pooperacyjne. 1.02.2019 r. rozpoczęłam cykl 16 chemioterapii. Będzie trwał około pół roku. Następnie około 3 tygodnie od jego zakończenia odbędzie się w Krakowie zabieg mastektomii z jednoczesną rekonstrukcją. Ze względu na fakt, że posiadam mutację genu BRCA1, konieczne będzie wykonanie mastektomii drugiej, zdrowej piersi, jak również zabieg wycięcia jajników, ponieważ istnieje bardzo duże ryzyko nawrotu choroby do tych narządów. Będą również konieczne rehabilitacje pooperacyjne. Terapia leczenia raka nie jest łatwa, ale staram się ją przetrwać dla mojej rodziny - dzieciaków i męża. Oni mnie napędzają i dają siłę. Dla nich muszę wyzdrowieć. Taki jest mój cel. Niestety koszty diagnostyki, niektórych zabiegów, prywatnych badań, prywatnych konsultacji, niektórych leków, częstych dojazdów i noclegów w Krakowie, jak również późniejszych rehabilitacji przekraczają możliwości naszego budżetu. Dlatego też ośmielam się prosić chętnych Darczyńców o drobne datki i pomoc w przejściu leczenia do końca. Zarówno ja, jak i moja rodzina będziemy niezmiernie wdzięczni.

64 912 zł z 30 000 zł
216%
Marta Uchman, Przeworsk

Wsparcie na diagnostykę

WALKA Z CHOROBĄ NOWOTWOROWĄ Z PRZERZUTAMI DO KOŚCI W 2018 r. wykryto u mnie raka piersi z przerzutami do kości. Tego typu nowotwory są nieoperacyjne. Diagnoza była szokiem dla mnie, rodziny i przyjaciół. Choroba rozwinęła się bardzo podstępnie. Podjęłam intensywne leczenie środkami, które są refundowane przez NFZ, czyli radioterapią i kroplówkami wzmacniającymi kości. Lekarze po wielu konsultacjach zgodnie potwierdzili, że jedynym lekiem, który mógłby powstrzymać rozwój choroby i zmniejszyć ból jest Rybocyklib. Niestety nie jest to lek refundowany w Polsce. Dwuletnia terapia tym lekiem kosztuje około 260 tysięcy złotych. Całe życie sumiennie pracowałam jako nauczycielka, praca z młodzieżą jest dla mnie pasją i daje mi dużo satysfakcji. Zgromadzone środki własne pozwalają mi na rozpoczęcie leczenia, ale nie wystarczą mi na dłuższe leczenie. Proszę o pomoc finansową, każda darowizna będzie dla mnie dużą pomocą – darem serca, którego tak bardzo potrzebuję.

64 780 zł z 60 000 zł
107%
Jacek Jędrzejewski, Warszawa

Zbieram środki na dalsze leczenie

Cześć, mam na imię Jacek. Jestem po operacji nowotworu prostaty. Choroba dopadła mnie dość wcześnie i była dla mnie zaskoczeniem. Operacja, którą miałem, była trudna i wiązała się z wieloma problemami, które powoli ustępują. Bardzo dziękuję wszystkim, którzy wspomogli mnie w tej trudnej chwili - miałem dzięki Wam możliwość finansować leczenie. Czuję się bardzo dobrze. Rokowania na przyszłość są bardzo dobre. Jestem nadal pod ścisłą opieką lekarską i regularnie z dużą częstotliwością robię liczne badania lekarskie. Cały czas trwa moje leczenie. Koszty są mniejsze niż koszty operacji, ale nadal są mi potrzebne środki na diagnostykę czy leki. Bardzo budujące i potrzebne dla mnie było Wasze wsparcie, dzięki niemu łatwiej mi było znieść trudy choroby. Uważam, że pozytywne nastawienie ma bardzo duże znaczenie podczas leczenia, dlatego optymistycznie patrzę w przyszłość. Dziękuję raz jeszcze i serdecznie pozdrawiam.

63 151 zł z 60 000 zł
105%
Rafał Gałka, Warszawa

Wsparcie w walce z nowotworem

Dzień dobry przyjaciele, znajomi i nieznajomi. Mam na imię Rafał, mam 38 lat. Od 16 lat jestem szczęśliwym mężem i ojcem. Los obdarzył nas dwójką przecudownych dzieci - Julia (16 lat) i Eryk (12 lat). Od zawsze miałem zamiłowanie do komputerów i programowania, co z czasem stało się również moją pracą. Uwielbiam podróże, zarówno te po zakątkach naszego kraju jak i te zagraniczne. Bieganie zawsze sprawia mi olbrzymią przyjemność, do tego stopnia, że w 2015 roku udało mi się ukończyć maraton. Jestem otwarty na wszelkie nowości i zmiany, jakie zachodzą w moim życiu, ale ta zmiana mnie zaskoczyła... Pierwsze, niepokojące objawy pojawiły się w kwietniu 2018 roku, kiedy zauważyłem znaczne ilości krwi w moczu. Po wykonaniu badań okazało się, że mam guza w pęcherzu moczowym, którego zdecydowano usunąć i postawiono diagnozę: nowotwór pęcherza o najwyższym stopniu złośliwości. Po 3 miesiącach badanie kontrolne wykazało kolejnego guza, którego również usunięto. Postanowiłem pobiec również w tym maratonie i walczyć o swoje życie. Kolejne badania kontrolne nie wykazywały wznowy i po około 2 latach byłem przekonany, że dobiegłem do mety. Niestety, w październiku 2020 wystąpił inny niepokojący objaw: krwioplucie. Okazało się, że mam guza w prawym płucu, który początkowo był diagnozowany w kierunku gruźlicy, co skutkowało 9-tygodniowym pobytem w szpitalu. Takie opóźnienie w diagnozie pozwoliło zmianie na swobodny rozrost do dużych rozmiarów oraz zajęcie węzłów chłonnych. Podjęto decyzję o usunięciu dolnego płata płuca prawego. Po operacji w wyniku histopatologicznym stwierdzono przerzut nowotworu z pęcherza. Moja walka trwa ale mój wróg rośnie w siłę. Nawet największy wojownik potrzebuje pomocy... Obecnie niezbędna jest szybka diagnostyka oraz konsultacje z wieloma specjalistami, aby dobrać odpowiednie dalsze leczenie. Aby zwiększyć swoje szanse na pokonanie raka chcę skorzystać z najlepszych i najnowocześniejszych metod leczenia, często bardzo kosztownych i zazwyczaj nierefundowanych. Jeżeli zajdzie taka potrzeba biorę również pod uwagę leczenie za granicą, co wiąże się z ogromnymi kosztami. Bardzo dziękuję za nawet najmniejsze wsparcie finansowe, które pomaga mi w tej nierównej walce z rakiem.

63 149 zł z 60 000 zł
105%
Monika Jakubas, Warszawa

Osiągnęliśmy cel zbiórki! Bardzo wszystkim dziękujemy za wpłaty!

Na chwilę obecną wstrzymuję zbiórkę, proszę o nieprzekazywanie darowizn, a wszystkim darczyńcom serdecznie dziękuję! :) ********************************************************************************************************************************************************************** Żyję. Jestem szczęśliwa. Od 13 miesięcy jestem mamą Gai. Właśnie skończyłam wymarzone studia. Mam pracę, którą lubię, rodzinę, którą kocham najmocniej. Mam też 32 lata. Ale zaczynam źle się czuć. Szukam. Znajduję dosyć szybko. A dokładniej lekarze znajdują. To chłoniak. Diagnoza nie rozpieszcza, bo badania potwierdzają typ IV chłoniaka B-komórkowego. Pewnie nic Wam to nie mówi, mnie do niedawna też nic, ale uwierzcie na słowo - jest poważnie. Ja trochę nadal nie wierzę, że „mam raka”, bo to brzmi jak wyrok. A ja nie zgadzam się z wyrokami. Nie tylko dlatego, żeby Gaia miała zdrową mamę, ale też żeby niedługo miała rodzeństwo i fajne wspomnienia z dzieciństwa. Decyzja podjęta - wyzdrowieję i będę żyła. Dla siebie, dla Gai, dla jej rodzeństwa (które dopiero jest w planach) i dla Was też. Ale żeby to się stało, potrzebuję Waszego wsparcia. I wtedy wszystko się uda. Cel zbiórki: - możliwość wykonywania dodatkowych płatnych badań - wsparcie leczenia - dojazdy - dalsza diagnostyka, itp. Za co już teraz z całego serca Wam dziękuję. Jesteście niesamowici. Ja postanowiłam, że wyzdrowieję, Wy postanowiliście mi w tym pomóc. Dziękuję z całego serducha! Teraz idę się kurować, ale jeśli ktoś jeszcze chciałby się dorzucić do mojego zdrowia, to zbiórka nadal trwa. Dzięki serdeczne za każdą poświęconą mi minutę i złotówkę.

61 117 zł z 15 000 zł
407%
Adam Dolata, Wołów

Zbieram na leczenie po przeszczepie szpiku kostnego

Mam na imię Adam. W wieku 49 lat dn. 04.03.2019 r. rozpoznano u mnie przewlekłą chorobę układu wytwórczego szpiku, włóknienie szpiku po czerwienicy prawdziwej. W lipcu 2019 r. zgłosił się dawca. Bałem się, że taka osoba może się nie znaleźć... Pierwszy raz poczułem, że nie mam wpływu na swoje życie, a mój los zależy od nieznanej mi osoby. W tamtym okresie zrozumiałem, jak ważne jest poszerzanie bazy potencjalnych Dawców szpiku. Dzisiaj wiem, że zawdzięczam życie zupełnie obcemu człowiekowi. Po przeszczepie szpiku moja kondycja była bardzo słaba, miałem specjalną dietę, ograniczenia, moje życie bardzo się zmieniło. Raz było trochę lepiej, raz gorzej... Następnie pojawiła się u mnie choroba "przeszczep przeciw gospodarzowi", zaczęła mnie swędzieć skóra, ciężko było mi przełknąć wodę i zaczęły boleć oczy, uczucie jakbym miał piasek w oczach - w większości czas spędzałem z zamkniętymi oczami. Po kilku wizytach u różnych okulistów okazało się że cierpię na suchość oczu - przynajmniej raz w miesiącu jeżdżę na wizytę do prywatnego gabinetu oddalonego ode mnie ok. 50 km na leczenie tej choroby od 12.2020 r. Terapię przechodzę różnymi metodami, do tej pory nie udało mi się wyleczyć oczu. Na dodatek pojawiła się zaćma. Niestety lekarz nie może wykonać zabiegu, ponieważ zbyt słaba kondycja oczu na to nie pozwala. Co miesiąc jeżdżę również na wizyty do Szpitala Klinicznego, także oddalonego ok. 50 km na przeprowadzenie cyklu (2 dni) fotoforezy z powodu ciężkiego GvHD (wątroba, rogówki, skóra). Wizyty są w różnych terminach. Spora ilość leków, które przyjmuję, nie są refundowane z NFZ. Leczenie już od prawie trzech lat pochłania moje oszczędności, więc zwracam się z prośbą o wsparcie.

60 641 zł z 20 000 zł
303%
Adriana Matłosz-Mouneimne, Warszawa

Udało się! Na tę chwilę wstrzymujemy zbiórkę.

Kochani, pięknie Wam dziękuję. Zebraliśmy całą potrzebną kwotę w tak krótkim czasie - serce rośnie! Na tę chwilę wstrzymujemy zbiórkę. - - - - - - - - - - - - Mam 39 lat, jednak już na długo przed diagnozą mojej choroby doświadczyłam niewyobrażalnie okrutnego życia na oddziale onkologii dziecięcej, walcząc przez ostatnie 5 lat o mojego synka. Wydawało się, że to jedyna nierówna walka w naszej rodzinie, którą musimy stoczyć. Jednak życie przygotowało nam smutniejszy scenariusz. W kwietniu 2018 roku zdiagnozowano u mnie złośliwy nowotwór piersi. Rozpoczęłam kolejną walkę, tym razem o swoje życie. Pięć lat temu nasz świat runął. "Wasz syn ma nowotwór złośliwy mózgu" - usłyszeliśmy od ordynatora neurochirurgii szpitala dziecięcego. Franio dopiero co skończył 13 miesięcy. W ciągu roku nasz synek był 12 razy na bloku operacyjnym. W sumie przeszedł 12 cykli chemioterapii i 6-tygodniową radioterapię. A to wszystko w drugim roku jego życia. Musieliśmy po roku przerwać leczenie ze względu na zbyt ciężkie powikłania po chemiach. I tak rozpoczęliśmy nowy rozdział życia związany z jego intensywną rehabilitacją. Wyrównywaliśmy pomału, ale z sukcesami „ślady”, jakie pozostawiło po sobie ciężkie leczenie. Przez kolejne 3 lata wierzyliśmy mocno, że jesteśmy na dobrej drodze do odzyskania jego sprawności fizycznej i intelektualnej, nadrabialiśmy zaległości. Jednak kiedy skończył 5 lat, we wrześniu 2017, usłyszeliśmy po rezonansie kontrolnym słowa, które po raz kolejny „wbiły nas w ziemię”: "Wznowa! Guz odrósł, duży, naciekający na rdzeń kręgowy". Rozpoczął się wyścig z czasem: operacja neurochirurgiczna, chemioterapia i ponowna radioterapia. Zamieszkaliśmy na nowo w szpitalu. Nauczyliśmy się żyć z dnia na dzień. Wycieńczające powtórne leczenie synka nie zdążyło się zakończyć, gdy w marcu 2018 roku wyczułam powiększony węzeł chłonny pod pachą. Natychmiast wykonałam usg piersi i pachy. Doświadczona ciężkim losem onkologicznym mojego Frania zadałam lekarzowi pytanie wprost: "Czy to nie jest nowotwór?" Usłyszałam w odpowiedzi: "Silny stan zapalny węzłów chłonnych wskutek zapalenia mieszków włosowych". Przez kolejne 25 dni brałam antybiotyk, niestety nieskuteczny w leczeniu. Pomiędzy chemiami synka biegałam po lekarzach, w końcu w kwietniu tego roku usłyszałam diagnozę: rak piersi potrójnie ujemny z przerzutami do węzłów chłonnych. Rozpoczęłam kolejną walkę, tym razem o siebie. Zawsze chciałam jako matka zdjąć chorobę z mojego synka i wziąć ją na siebie. I tak się poniekąd stało... Jestem aktualnie po trzecim cyku czerwonej chemii, tej samej, którą moje dziecko również swego czasu przyjmowało. Paradoksalnie teraz rozumiem synka jeszcze lepiej, jestem bliżej niego i jego choroby. Dużo zadziało się w życiu mojej rodziny, ale to też uświadomiło nam, że życie „nie polega na tym, by przetrwać burzę, lecz na tym, by nauczyć się tańczyć w deszczu”. Teraz jeszcze mocniej doceniamy, to co mamy – siebie nawzajem i to, co chcemy odzyskać – normalność. „Nigdy nie wiesz jak silny jesteś, dopóki bycie silnym nie stanie się jedynym wyjściem, jakie masz”. Czuję to mocniej niż kiedykolwiek: bycie silną to moje jedyne wyjście. Jednak będzie mi łatwiej z Wami. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc w zebraniu środków na pokrycie dodatkowych kosztów związanych z moim leczeniem, takich jak konsultacje lekarskie, pogłębiona diagnostyka, lekarstwa, rehabilitacja i koszty dojazdu. Nie mniej ważne są dla mnie wiara w moje siły, ciepłe myśli i słowa wsparcia. Będę po prostu wdzięczna.

60 249 zł z 10 000 zł
602%
Sławomir Piasecki, Poznań

Krioablacja wątroby

Cześć, Nazywam się Sławek, mam 42 lata. Jestem tatą dwóch cudownych dzieci: Zosi (16 lat) i Jędrzeja (7 lat). Mam wspaniałą żonę i dwa kochane psiaki. Niestety, mam także złośliwego raka jelita grubego z przerzutami w IV stadium. W marcu 2023 roku zdiagnozowano u mnie chorobę nowotworową jelita grubego z mutacją BRAF V600E. Był to ogromny cios, ponieważ zawsze dbałem o swoje zdrowie. Nigdy nie paliłem papierosów, nie piłem alkoholu i zwracałem uwagę na to co jadłem. Podczas przypadkowych badań RTG wykryto cień na płucach i tak ruszyła pełna diagnostyka, która zakończyła się szokującym dla mnie i mojej rodziny wykryciem bardzo zaawansowanej choroby nowotworowej. Diagnoza była dużym zaskoczeniem, ponieważ nie miałem żadnych objawów mogących sugerować obecność guzów. Rak jelita grubego zdążył się rozprzestrzenić w moim organizmie, dając liczne przerzuty do wątroby, płuc, węzłów chłonnych oraz otrzewnej. BRAF V600E to szczególnie niekorzystna mutacja o bardzo złym rokowaniu.Rak jest agresywny i odporny na standardowe metody leczenia. Plan leczenia przedstawiony przez lekarzy ogranicza się do chemioterapii paliatywnej, przyjmowanej raz na dwa tygodnie. Jestem zdezorientowany i przerażony. Od momentu diagnozy podjąłem wiele działań, aby powstrzymać postęp choroby.Zmiana diety na niskowęglowodanową, zwiększenie suplementacji, rehabilitacja. Zacząłem stosować terapię tlenową wzmacniającą układ odpornościowy. W walce z nowotworem włączyłem również terapię psychologiczną. Dzięki temu mam większą nadzieję. Pierwsza linia leczenia rozpoczęła się w czerwcu 2023 roku i od razu zakończyła się pobytem w szpitalu z powodu podejrzenia niewydolności wątroby. Rytm naszego życia wyznaczały kolejne chemioterapie, które trwały bez ustanku do 3 stycznia 2024 roku. Wtedy wykryto nowy guz na wątrobie, co było powodem przerwania dalszego leczenia w ramach badania klinicznego. Dodatkowo pojawiły się bóle brzucha, nudności, zmęczenie i senność. W konsekwencji chemioterapii pojawiła się neuropatia, objawiająca się silnym bólem i drętwieniem palców rąk i nóg. Kolejnym ciosem, odbierającym mi siły, było wykrycie przerzutu do kręgosłupa, który powoduje nieznośny ból nogi i mocno ogranicza moją mobilność. Na ten moment wyczerpano możliwości efektywnego leczenia chemioterapią dla mnie. Niedawno dowiedziałem się o nowej możliwości leczenia - krioablacji. To nowoczesny sposób walki z nowotworami, polegający na zamrażaniu zmienionych chorobowo tkanek, a sam zabieg jest małoinwazyjny, co w moim przypadku ma duże znaczenie. Niestety, zabieg ten nie jest refundowany przez NFZ, więc trzeba pokryć koszty we własnym zakresie. Zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc w zebraniu ogromnych środków na rozpoczęcie terapii ostatniej szansy. Nie jest łatwo prosić o pomoc finansową, jednakże sam nie zdobędę kwoty umożliwiającej podjęcie leczenia metodą krioablacji. Czasu mam coraz mniej, nowotwór może mnie zabić w każdej chwili. Muszę walczyć do końca. Z góry dziękuję za każde wsparcie, każdą złotówkę.

59 023 zł z 35 000 zł
168%
Katarzyna Mura, Rybnik

Zbiórka na nierefundowany lek i koszty dalszego leczenia

Dzień dobry, jestem przede wszystkim mamą samodzielnie wychowującą dwójkę cudownych dzieci. W ubiegłym roku w przeddzień moich 42 urodzin otrzymałam druzgocącą diagnozę- rak piersi HER2 ujemny z mutacją w genie BRCA1 z przerzutami. Nie sposób mi opisać bardzo trudnych emocji i myśli. Nie poddałam się jednak - jestem już po 16 cyklach chemioterapii, operacji obustronnej mastektomii, w trakcie hormonoterapii, przed radioterapią i dalszymi zabiegami chirurgicznymi oraz konsultacjami onkologicznymi. 17 lutego tego roku otrzymałam dalsze zalecenia dotyczące leczenia - nierefundowanym lekiem. Jestem wpisana do kolejki... Miesięczny koszt leczenia to ok. 6500 zł. Wbrew diagnozie staram się być aktywną zawodowo i rodzinnie, działać jakby nigdy nic. Moim marzeniem jest dać dzieciom jak najwięcej zdrowej mamy, pokazywać piękno przyrody i cieszyć się widząc jak dorastają na mądrych i wartościowych ludzi. Uwielbiam z nimi spędzać czas, podróżować... Pomimo dużego wsparcia ze strony najbliższych i przyjaciół nie jestem w stanie pozwolić sobie na tak wysokie koszty zakupu leku. Dziękuję serdecznie za każdą pomoc!

56 190 zł z 39 420 zł
142%