Zbiórki

Sylwia Marut, Pionki

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Sylwia odeszła...

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Sylwia odeszła... Składamy szczere wyrazy współczucia jej rodzinie i bliskim, Zarząd Fundacji Alivia. Zbiórka Sylwii została zamknięta. Prosimy nie przekazywać darowizn na ten cel. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Dziękuję wszystkim, którzy mnie tak mocno wspierają duchowo i finansowo :*:* Udostępnienia zbiórki przerosły moje najśmielsze oczekiwania! Pokazaliście, jakie macie dobre serducha! W tak krótkim czasie udało się zebrać już tak wiele! Za to serdeczne wsparcie niech Wam Bóg wynagrodzi i ma w swojej opiece. Z taką mocną ekipą musi się udać wyzdrowieć. Kocham Was! ************************************************************** Witam! Mam na imię Sylwia, mam 37 lat. Do nie tak dawna jeszcze, wydawałoby się, że jestem zupełnie zdrową mamą 2-letniego synka. Moje życie zmieniło się kilka miesięcy temu, gdy usłyszałam od ginekologa słowa: „Musimy operować i to bardzo szybko, nie ma na co czekać". W tamtym momencie moje życie się zatrzymało. Pamiętam doskonale ten pierwszy szok, bezsilność i ciągłe pytania, które dręczyły moją głowę: „Dlaczego ja?”. Wiedziałam jednak, że muszę podjąć tę nierówną walkę. Muszę żyć! Mam przecież dla kogo… Zostałam poinformowana, że operacja odbierze mi możliwość posiadania kolejnego potomstwa. Chcąc dać sobie jednak szansę na życie i na bycie obecną w życiu mojego synka, nie zastanawiałam się nawet przez moment. Guzy na jajnikach rosły w zawrotnym tempie i każdego dnia ból nie pozwalał mi normalnie funkcjonować. Dzięki rodzinie i znajomym udało się szybko trafić w odpowiednie ręce. Myślałam, że na tym koniec. Niestety chwilę po operacji słowa, które padły z ust lekarza na nowo ścięły mnie z nóg, a czas ponownie się zatrzymał. Okazało się, że guzy na jajnikach nie są moim największym problemem. Jest nim rak żołądka, który daje przerzuty. W tym miejscu podjęłam po raz kolejny rękawicę do walki i robię to każdego kolejnego dnia. Jedna diagnoza, która przewróciła moje życiei mojej rodziny do góry nogami... Teraz życie kręci się wokół chemii (wlewy w szpitalu + tabletki w domu), kroplówek, leków, badań i wizyt u lekarzy. Próbuję przy tym, na ile siły pozwalają, być po prostu mamą dla mojego synka i odganiam myśli od choroby. Co nie jest łatwe w obecnej sytuacji. Niestety lekarze nie są w stanie powiedzieć, czy chemia pomoże, czy tylko spowolni postępy w chorobie. Ja jednak wierzę w to, że z pomocą Bożą i dobrych ludzi wszystko jest możliwe! Rodzina i przyjaciele wspierają mnie każdego dnia, za co im bardzo dziękuję. Środki, które uda mi się zebrać, chciałabym przeznaczyć na leki, ale i metody wspomagające ich działanie, na dojazdy i konsultacje u specjalistów. Będę bardzo wdzięczna za każdą pomoc!

33 902 zł z 30 000 zł
113%
Agnieszka Kołodziejczyk, Błonie

Walka o powrót do zdrowia

Cześć :) Nazywam się Agnieszka, mam 38 lat, mam dwie cudowne córki i wspaniałego męża. Zawsze byłam osobą aktywną, wszędzie było mnie pełno, lubiłam wyzwania. Rok 2023 rozpoczął się dla mnie największym wyzwaniem - walką z rakiem piersi. Początkowo był to jeden guz, następnie po badaniu usg okazało się, że są to 3 różne zmiany w piersi i przerzut do węzłów chłonnych. Na szczęście badania nie uwidoczniły przerzutów do innych organów. 17 lutego miałam przeprowadzoną radykalną mastektomię z pełną limfadenektomią (wycięcie wszystkich węzłów chłonnych pachy lewej), bez rekonstrukcji. W wyniku badań potwierdzono, że jest to rak inwazyjny, naciekający. Liczba węzłów ocenionych mikroskopowo: 15, zajętych 9.Ten wynik dyskwalifikuje mnie do zrobienia testu Oncotype. Aby wrócić do zdrowia i względnej normalności, konieczna jest rehabilitacja ręki, konsultacje medyczne i badania, dalsza terapia (chemioterapia, radioterapia i hormonoterapia), suplementacja. Po zakończonym leczeniu czeka mnie zabieg rekonstrukcji piersi (z przeszczepem skóry). Jestem optymistycznie nastawiona do walki z rakiem, bo wiem, że jest to walka do wygrania! Mam dla kogo żyć i to mnie dodatkowo nakręca do działania. Niestety oprócz optymizmu i wsparcia najbliższych, do walki potrzebne są pieniądze. Zawsze starałam się wspierać innych (jestem Honorowym Zasłużonym Dawcą Krwi, wspierałam różnego rodzaju zbiórki), a teraz sama potrzebuję Waszej pomocy. Dlatego bardzo Was proszę o wsparcie. Za każdą wpłatę serdecznie i z całego serca dziękuję.

33 226 zł z 25 000 zł
132%
Anna Lankau-Pogorzelska, Warszawa

Proszę o wsparcie w walce z chorobą.

Nazywam sie Anka, mam 44 lata i od końca maja 2019 jestem pacjentką Narodowego Centrum Onkologii. Po 15 latach życia z niezłośliwą zmianą w piersi, badaną i obserwowaną co roku, usłyszałam diagnozę: rak piersi o wysokim stopniu złośliwości. Jestem żoną i mamą dwójki cudownych dzieciaków: 6-letniej Ewy i 10-letniego Jaśka. Zawodowo od ponad 9 lat jestem związana z marketingiem handlowym. Zawsze w ruchu, w podróżach, podczas których pokazuję dzieciom, jak piękny i ciekawy jest otaczający nas świat. Tymczasem rok 2020 okazuje się dla mnie mało łaskawy i daje mi porządnie popalić, zmuszając mnie do rewizji życiowych planów, z których najważniejszym był powrót do mojej pasji, jaką jest analogowa fotografia portretowa. Moja choroba to "świeża" sprawa. Czasem o niej zapominam, a przypomina mi o niej cotygodniowa aplikacja wenflonu w szpitalnym gabinecie, przez który podawana jest mi chemia. I jeszcze wypadające włosy, na co trudno się przygotować. Jednocześnie staram się funkcjonować tak jak dawniej, mając świadomość, że nadejście tych trudnych chwil jest nieuchronne. Dzięki przyjaciołom, rodzinie, licznej grupie najlepszych sąsiadów na świecie i współpracownikom wiem, że nie zabraknie mi wsparcia, ludzkiej życzliwości i pomocy. Jestem typem wojowniczki, która zawsze stawia czoła trudnościom. Zawsze staram się radzić z problemami sama, przyjmując, że na tym świecie jest mnóstwo ludzi potrzebujących bardziej niż ja. Moim nowym celem jest pokonanie raka, dla siebie, dla rodziny, dla przyszłości. Chciałabym przejechać z córką 20 km na rowerach - obiecała mi właśnie, że nauczy się jeździć na rowerze, chociaż nie bardzo jej się do tej pory chciało. Chciałabym kiedyś wydać komiks mojego syna - rysuje zawzięcie. Chciałabym móc podróżować jak dawniej i poznawać ludzi. To plany na potem. Obecnie najważniejszym zadaniem dla mnie samej jest wyzdrowieć i przetrwać najtrudniejszy czas terapii. Nie wiem jeszcze, z czym będę musiała się zmierzyć, ale mam nadzieję, że wygram. Proszę o wsparcie w pokryciu kosztów leków, konsultacji i badań lekarskich oraz dojazdów.

32 432 zł z 30 000 zł
108%
Anna Downar-Zapolska, Czarnówko

Pomoc dla Ani

Mam na imię Ania, jestem mamą 6-letniego Leosia. Mam dla kogo żyć: synka, męża, rodziny... Chcę walczyć! Pokrótce opowiem Wam moją historię. Zaczęło się od covida w listopadzie, ciągłe złe samopoczucie, kaszel, gorączka i tak w kółko. Odsyłana byłam z kwitkiem od drzwi szpitala do domu. Pod koniec grudnia, gdy stan był już naprawdę kiepski, zostałam przyjęta na OIOM. Z każdym badaniem okazywało się, że to nie jest zwykłe zapalenie płuc, a obwodowa zatorowość płucna i niestety nowotwór. Moje życie legło w gruzach, gdy dostałam diagnozę - nowotwór jelita grubego z przerzutami na wątrobę i płuca. Mimo kiepskich rokowań nie poddaję się i chcę walczyć. Dopiero co rozpoczęłam chemioterapię, która wiąże się z ciągłymi dojazdami do ośrodków medycznych. Jestem też pod stałą opieką psychologa, diabetologa oraz hospicjum domowego. Lekarze jeszcze nie zdecydowali o zastosowaniu kolejnych sposobów leczenia jak np. immunoterapia, ale nie wykluczają takiej opcji. Wszędzie szukam pomocy i nadziei na poprawę mojego stanu zdrowia. Bardzo proszę o każdą nawet najmniejszą wpłatę, która pozwoli mi sfinansować moją walkę o lepsze jutro!

32 237 zł z 30 000 zł
107%
Beata Gruszczyk, Chudów

Na ten moment zawieszam zbiórkę. Dziękuję za wpłaty.

Szanowni Darczyńcy, jesteśmy ogromnie wdzięczni za Wasze wsparcie! Udało się osiągnąć cel zbiórki, dlatego na chwilę obecną prosimy o nieprzekazywanie darowizn. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Beata jest moim życiowym towarzyszem, mamą naszych córek Hani i Martyny. Ostatnio jest też pacjentką z diagnozą Carcinoma ducato invasivum – innymi słowy złośliwy guz piersi – takie słowa usłyszeliśmy w gabinecie lekarskim po badaniu histopatologicznym. Wszystko toczyło się dosyć szybko. Październik 2014: pierwsze wyczuwalne oznaki guza piersi. Kwiecień 2015: punkcje cienko i gruboigłowe. Maj 2015 – diagnoza złośliwy rak piersi. Pierwsze konsylium i skierowanie na operację – mastektomia piersi prawej. Lipiec 2015: pierwsza chemia czerwona (TAC). Sześć sesji, na szczęście wszystkie w terminie bez opóźnień. Listopad 2015: radioterapia radykalna, 20 naświetlań. Według NFZ i MZ leczenie zakończone. Jednak w raku występuje gen HER 2 (3+), który można jeszcze dodatkowo leczyć za pomocą leku o nazwie HERCEPTYNA. Niestety w Polsce, aby dostać ten lek należy być włączonym w program lekowy. Żeby dostać się do programu należy spełnić pewne warunki. Niestety Beata nie spełnia jednego warunku: miała zajętych nowotworem 11 węzłów chłonnych, a warunkiem jest, że nie może ich być więcej niż 9. Z tego właśnie powodu nie kwalifikuje się do tego leczenia. Leczenie musimy podjąć indywidualnie i prywatnie. Niestety nie jest to tanie leczenie. Znalezienie ośrodka leczniczego, który mógłby podać lek też nie jest proste. Koszt rocznego leczenia wynosi około 150 000 zł. Walczymy z rakiem całą rodziną ze wszystkich sił. Rak to nie wyrok. Pieniądze mogą pokonać raka. Zwracamy się do ludzi dobrej woli – rak atakuje znienacka, nagle wywraca życie do góry nogami – prosimy o Twoją empatię, ale też realne wsparcie. Dobrze jest poczuć, że się nie jest samemu na świecie, że nawet ktoś kogo nie znasz przekazując choćby niewielką drobną kwotę wpływa na Twój los, na chwilę go z Tobą dzieli. Wtedy jest lżej. Poprzez Fundację można wpłacać wolne datki, za które bardzo dziękujemy.

32 226 zł z 29 000 zł
111%
Izabella Olszewska, Gorzów Wielkopolski

Udało się osiągnąć cel zbiórki!

Proszę o nieprzekazywanie darowizn, udało się osiągnąć cel zbiórki! ------------------------------ Nazywam się Izabella Olszewska. Mam 50 lat, od ćwierć wieku tego samego męża Maćka, od prawie 22 lat jesteśmy rodzicami cudownej córki Emilii. Zawodów mam kilka - moje dwa ulubione to oligofrenopedagog i psychoterapeuta. Kolejność chronologiczna. Nie chcę przedstawiać swojej smutnej historii... Skoro pojawiam się tutaj, to znaczy, że w moim ciele pojawił się pasożyt - rak jajnika. Niedawno określiłam proces leczenia jako wspinanie się po drabinie. Pierwszym szczeblem była diagnoza - 17 września 2021 r. - stopień zaawansowania IIIC, kolejnym - rozległa operacja, po miesiącu ciężka półroczna chemioterapia - osiągnęłam częściową remisję. Po pokonaniu wielu problemów wspięłam się na kolejny szczebel - zostałam zakwalifikowana do nowoczesnej terapii podtrzymującej remisję inhibitorem PARP (olaparyb) w ramach programu lekowego, ale jednocześnie nie mogę już kontynuować refundowanej terapii lekiem Avastin (bevacizumab), którego otrzymałam łącznie 7 cykli (całość kuracji 18 cykli). I właśnie do tego potrzebuję Waszej pomocy. Konieczne jest dalsze łączne podawanie tych dwóch preparatów o udowodnionej w badaniach klinicznych skuteczności. Tylko w ten sposób mam szansę na długotrwałą remisję i powrót do normalności. Na zakup leku bevacizumab potrzebuję na całą kurację 65 tysięcy.

32 151 zł z 25 000 zł
128%
Kamila Cierpiał, Częstochowa

Bardzo dziękuję za wsparcie. Na ten moment zawieszam zbiórkę.

Mam na imię Kamila, mam 27 lat i zdiagnozowany nowotwór złośliwy, którego leczenie niestety związane jest z dużymi kosztami. Wszystkie środki zebrane na moje konto posłużą mi do opłacenia kosztów związanych z leczeniem, takich jak diagnostyka, konsultacje medyczne, rehabilitacja, dojazdy do placówek medycznych. Za jakiekolwiek wsparcie już teraz bardzo dziękuję!

29 753 zł z 17 000 zł
175%
Magdalena Hołub, Stare Litewniki

Zbieram środki na leczenie i dojazdy

Witam nazywam się Magda, mam 19 lat. W wieku 12 lat pierwszy raz zachorowałam na czerniaka złośliwego. Po 6 latach mam wznowę choroby z przerzutami do płuc, opłucnej, węzłów chłonnych, śródpiersia i tkanki podskórnej na głowie i nodze. Jestem po 3 kursach immunoterapii, która wywołała powikłania w postaci toksycznego uszkodzenia wątroby i niedoczynność tarczycy. Obecne przyjmuję chemię w tabletkach i jestem po radioterapii. Potrzebuję wsparcia w poniesieniu kosztów związanych z leczeniem i dojazdami do szpitala, gdyż mieszkam 150 km od miejsca leczenia. Bardzo proszę o pomoc!

28 882 zł z 20 000 zł
144%
Iwona Ciepielewska, Ostrowiec Świętokrzyski

Onkozbiórka dla Iwony

Dzień dobry, mam na imię Iwona, mam 56 lat. Jestem nauczycielką z długim stażem pracy. Moja sytuacja radykalnie się zmieniła w październiku 2022 roku, gdy stałam się pacjentką onkologiczną. Zachorowałam na raka płuca, który niestety zdążył się rozwinąć na tyle, że dał przerzuty do kości i węzłów chłonnych. Podjęłam leczenie w Centrum Onkologii w Kielcach, przyjmuję lek ozymertynib, który daje spore szanse na utrzymanie choroby bez progresji. Jest to lek refundowany, ale z ograniczeniami. Za miesiąc będę mieć kolejne TK, które da odpowiedź co z dalszym leczeniem. Pieniądze pochodzące ze zbiórki przeznaczone będą na bieżące koszty związane z leczeniem, dojazdy i konsultacje. Za wszelką pomoc z całego serca dziękuję. Iwonka

28 849 zł z 10 000 zł
288%
Marcin Grzempa, Poznań

Dziękuję za wszystkie wpłaty! Udało się osiągnąć cel.

Nazywam się Marcin Grzempa, mam 37 lat. Jestem ojcem trójki dzieci, w tym jednego niepełnosprawnego. Cztery lata temu zacząłem chorować. W kwietniu 2013 roku badanie histopatologiczne wykazało, że to chłoniak Hodgkina typ NS, wtedy jeszcze był to drugi stopień. W grudniu przeprowadzono badanie PET, z którego wynikło, że dotychczasowe leczenie ABVD było nieskuteczne, nastąpiły przerzuty na wątrobę, nerki, śledzionę oraz układ kostny i zostałem zakwalifikowany do przeszczepu szpiku. Niestety życie to nie bajka, coś co miało być zrobione za chwilę, odwlekało się, bo mój stan zdrowia się pogarszał z tygodnia na tydzień. Kolejne leczenie, jakie zastosowano to DHAP, po którym w maju zeszłego roku wylądowałem na OIOMie z ostrą niewydolnością nerek, zapaleniem i płynem w płucach. To spowodowało przerwanie chemii, gdyż mój organizm był za slaby. Zmieniłem szpital i trafiłem na super lekarkę, która powiedziała, że będzie mnie ratować do samego końca. I tak w sierpniu zeszłego roku trafiłem do szpitala na kurs IVE. Chemię skończyłem w styczniu tego roku, po czym miał nastąpić przeszczep, ale okazało się, że badanie TK wykazało naciek w śródkręgosłupie na odcinku lędźwiowym i znów wizja przeszczepu się oddaliła. Zastosowano kolejne chemie typu Gemzar. Po 2 kursach zostałem przyjęty na oddział transplantologii i zrobiono przeszczep. Dziś mijają 2 lata od tamtego wydarzenia. Dalej jestem pod kontrolą poradni hematologicznej w Klinice na Szamarzewskiego. Moja odporność jest różna, często czymś się zarażam. Na szczęście mój stan zdrowia w maju tego roku pozwolił na podjęcie drobnej pracy, co daje mi ciut większe pieniądze niż tylko słaba renta. Badanie PET z maja 2017 niestety ukazało pęknięte żebro szóste. Czeka mnie biopsja i oczekiwanie na wynik, czy jest to zmiana spowodowana przez uaktywnienie się nowotworu, czy jest to efekt przewlekłego kaszlu i osłabienia żeber przez nacieki sprzed 2 lat. Dziękuję wszystkim Wam Pomagającym… Nikt tyle za zdrowego życia nie zrobił dla mnie, co Wy robicie przez ostatnie lata. Nie mam słów, zresztą słowa to za mało, by oddać moją wdzięczność dla WAS! Trzymajcie kciuki, a ja się nie poddam nigdy! Jest rok 2020. Dzięki uzbieranym pieniądzom mogę przeprowadzić teraz operację (w końcu po 5 latach) zębów pod narkozą, która będzie mnie kosztować kilkanaście tysięcy złotych. Po 68 chemiach i przeszczepie szpiku zęby nie wytrzymały. Gdyby nie Wy, nie mógłbym tej operacji przeprowadzić!

27 754 zł z 27 000 zł
102%
Anna Kaźmierkowska, Łódź

Mam mutację BRCA1, nie chcę drugi raz zachorować na raka.

Mam na imię Anna. Trzy lata temu wykryto u mnie nowotwór złośliwy jajnika. Okazało się również, że mam mutację genu BRCA1. Przeszłam dwie operacje i chemioterapię. W wypisie karty szpitalnej z 2017 roku mam napisane: całkowita remisja. Jednak ryzyko choroby nowotworowej przy mutacji genów jest ogromne. Profilaktyczna obustronna mastektomia to nie jest moja fanaberia, to walka o normalne życie bez piętna choroby nowotworowej. Moja młodsza siostra z tą mutacją genu już nie żyje. Operacja jest refundowana przez NFZ, ale jej formuła znacznie upośledza sprawność fizyczną, co bardzo ograniczy moje życie. Ja od zawsze czynnie uprawiałam sport (badminton, jazda na rowerze). Myślę, że ta aktywność wyposażyła mnie w siłę psychiczną i fizyczną do walki z chorobą. Nie chciałabym z niej zrezygnować, a w przypadku wersji refundowanej nie będzie to możliwe. Chciałabym prosić o wsparcie pozwalające na zastosowanie nowoczesnej metody z wykorzystaniem macierzy ADM, która pozwoli na powrót do pełnej aktywności. Jest to bardzo ważne dla mojej rodziny, ponieważ mam dwie córki, dla których powinnam być przykładem aktywnej, pracującej i walczącej o zdrowie matki. Starsza córka, niestety odziedziczyła gen, młodsza cierpi na ciężką wersję choroby autoimmunologicznej. Jestem nauczycielką dzieci niepełnosprawnych i nie stać mnie na zakup macierzy ADM. DZIĘKUJĘ.

25 525 zł z 20 000 zł
127%
Hubert Kubicki, Lewków

Pokonać mięsaka epitelioidnego

Witam wszystkich bardzo serdecznie, na początku chciałem powiedzieć, że nigdy nie przypuszczałem, że to ja będę potrzebował pomocy. Razem z żoną zawsze bardzo chętnie wspieraliśmy innych potrzebujących, ale los zgotował dla nas tak okrutną niespodziankę. Życie jest bardzo piękne, ale nieprzewidywalne - równo po 20 latach o tej samej porze, po raz drugi zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy - mięsak epitelioidny. Jest to bardzo rzadko spotykany nowotwór, który nie daje dobrych rokowań. Mimo wszystko wierzę, że uda się pokonać tę chorobę. 20 lat temu, kiedy byłem jeszcze dzieckiem, zachorowałem na chłoniaka anaplastycznego wielkokomórkowego III stopnia, którego wtedy udało się pokonać. Skoro los po raz drugi przygotował dla mnie taką "niespodziankę", zamierzam również tym razem walczyć do końca i pokonać chorobę. Skoro wtedy się udało, teraz też musi! Mam dla kogo żyć - mam cudownego niespełna 3-letniego synka Franka i wspaniałą żonę Paulinę, którzy są ze mną zawsze, są moim powietrzem i bardzo ich kocham. Wszystko zaczęło się od października 2023 roku, kiedy w czasie wykonywania swojej codziennej pracy - jestem kierowcą zawodowym - zadzwoniła pani z laboratorium, w którym wykonywałem badania zlecone przez lekarza rodzinnego. Powiedziała wówczas, że mam bardzo niską hemoglobinę i mam się zgłosić jak najszybciej do szpitala. Udałem się więc na SOR w Ostrowie Wielkopolskim. Po przeprowadzeniu badań stwierdzono u mnie niedokrwistość i rozległy guz w jamie brzusznej (po dalszej diagnostyce podejrzewano GIST). Zostałem przekierowany do WCO w Poznaniu. Po dwóch biopsjach, które były niejednoznaczne, razem z żoną postanowiliśmy skonsultować się z prof. Richterem, który jest ordynatorem Oddziału Chirurgii Ogólnej, Onkologicznej, Gastroenterologicznej i Transplantologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Zostałem zakwalifikowany do leczenia operacyjnego - pankreatoduodenktomia (resekcja guza wraz z wycięciem dwunastnicy, głowy trzustki i pęcherzyka żółciowego). Operacja miała miejsca 22.12.2023 w Krakowie. Zabieg był obarczony bardzo dużym ryzykiem, ponieważ choruję na zakrzepicę żyły głównej dolnej. Najbardziej obawiałem się, że nie przeżyję tej operacji, ale kiedy się wybudziłem, poczułem ulgę, że ŻYJĘ! Niestety, operacja nie obyła bez powikłań, dostałem infekcji bakteryjnej rany pooperacyjnej, a także utworzyła się u mnie przetoka trzustkowa, która będzie zamykała się jeszcze bardzo długo. Przetoka nie jest operacyjna w moim przypadku (zbyt duże ryzyko). Przetoka trzustkowa uchodzi do worków stomijnych, których przyklejanie jest nie lada wyzwaniem, ponieważ rana pomimo upływu 2 miesięcy od operacji nie jest jeszcze wygojona. Moja najbliższa rodzina czuwała przy mnie prawie przez cały okres mojego dwumiesięcznego pobytu w szpitalu w Krakowie. Na dalsze kroki w leczeniu onkologicznym zostałem przekazany do NIO w Warszawie. Obecnie bloczki parafinowe poddane są ponownemu badaniu histopatologicznemu, w celu ustalenia odpowiedniego leczenia. NIO w Warszawie jest jedynym ośrodkiem w tej części Europy, który jest wyspecjalizowany w leczeniu tego typu nowotworów. Od października przebywam na zwolnieniu lekarskim. Koszty związane z leczeniem, pobytem w Krakowie, dojazdami na konsultacje, stosowaną dietą wraz z suplementami, zmianami opatrunków, są bardzo duże i znacząco obciążają nasz budżet domowy. Zarówno Kraków jak i Warszawa są oddalone od naszego miejsca zamieszkania ponad 300 km. Moim największym marzeniem jest pokonać chorobę i wrócić do swojego normalnego nudnego życia. :) Mam dopiero 33 lata i wiele rzeczy do zrobienia. Dziękuję bardzo za przeczytanie mojej historii i proszę o wsparcie i modlitwę.

25 452 zł z 20 000 zł
127%