Zbiórki

Elwira Bujnowska-Puza, SUWAŁKI

Pomóż mi walczyć z rakiem, bo mam dla kogo żyć!

Mam na imię Elwira, mam 42 lat i dwójkę cudownych dzieci w wieku 12 i 2 lat. Niestety w grudniu 2019 roku mój świat został zburzony przez nieproszonego gościa, który jest bardzo agresywny i próbuje zrujnować mi życie. Nie pozwolę mu na to, bo mam dla kogo żyć! Mój rak jest nieoperacyjny i jest na tyle silnym wrogiem, że trzeba mi było podać bardzo mocną chemię. Włosy wypadły mi już po pierwszym cyklu. Przy podawaniu ostatnich mdlałam... W Dzień Kobiet jadę do szpitala, aby rozpocząć kolejny etap wojny - radioterapię. Zmagania z tak ciężkim przeciwnikiem kosztują mnie ogrom sił, ale także środków finansowych. Drogie leki, badania, konsultacje, dojazdy do szpitala - to wszystko kosztuje, a ja mam na wychowaniu dwójkę dzieci. Jeśli możecie, bardzo proszę o wsparcie. Każde, nawet najmniejsze, jest dla mnie na wagę złota! DZIĘKUJĘ.

41 639 zł z 20 000 zł
208%
Katarzyna Dzik, Gdańsk

Każdy gest ma moc – pomóż mi pokonać raka

Cześć, nazywam się Kasia, mam 34 lata. W tym roku życie postawiło przede mną wyzwanie, jakiego nigdy się nie spodziewałam – walkę z nowotworem złośliwym piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Mam już za sobą chemioterapię i operację, które mocno dały mi w kość – moje ciało jest zmęczone i osłabione. Niestety, to jeszcze nie koniec drogi. Przede mną radioterapia, hormonoterapia i długa rehabilitacja. Brzmi jak niezły maraton, prawda? Nowotwór zmienił wszystko. Wszystko, na co ciężko pracowałam – każdy plan, marzenie musiało zostać odłożone na później. Najbardziej tęsknię za tańcem i śpiewem. Jestem członkinią Zespołu Pieśni i Tańca Gdańsk – scena to moje miejsce na ziemi, przestrzeń, gdzie czuję się szczęśliwa. Występy, muzyka, ruch – to właśnie sprawia mi największą frajdę i daje prawdziwą radość. Choroba szybko uświadomiła mi, że powiedzenie „wbrew pozorom, żeby chorować, trzeba mieć zdrowie, czas i… pieniądze” jest niestety bardzo prawdziwe. Mój domowy budżet mocno ucierpiał, ponieważ z powodu złego samopoczucia nie jestem w stanie pracować, choć bardzo chcę. Tymczasem koszty leczenia są naprawdę wysokie. Potrzebuję wsparcia w pokryciu kosztów kilku niezbędnych rzeczy, mających ogromne znaczenie w tej walce. Po całkowitym usunięciu węzłów chłonnych zbiera mi się chłonka, co powoduje obrzęki i ogranicza zakres ruchu, dlatego regularna rehabilitacja jest kluczowa, by wrócić do sprawności. Ze względu na obniżoną odporność boję się korzystać z komunikacji publicznej, a nie posiadam własnego samochodu, więc koszty dojazdów na rehabilitację, radioterapię i inne wizyty są znacznym obciążeniem. Dodatkowo leczenie onkologiczne wiąże się z dużymi wydatkami na leki, które muszę przyjmować regularnie. Proszę o Wasze wsparcie, bo każdy gest – czy to wpłata, czy udostępnienie – przybliża mnie do spełnienia marzenia o powrocie do zdrowia i do tego, co kocham. Dziękuję za każdą pomoc i dobre słowo! ❤️

40 565 zł z 25 000 zł
162%
Piotr Lewandowski, Orneta

Potrzebne pieniądze na walkę z nowotworem! Pomóżcie mi żyć...

Mam na imię Piotr, mam 39 lat i dwoje dzieci. 15-letni syn wymaga całodobowej opieki ze względu na niepełnosprawność (rozszczep kręgosłupa i wodogłowie), a córka 13 lat na szczęście jest zdrowa. Chciałbym widzieć, jak dorastają. W 2018 r. zasłabłem podczas wykonywania prostych codziennych czynności, po przebadaniu usłyszałem diagnozę - szpiczak plazmocytowy wraz z amyloidozą. Przeszedłem cztery cykle chemioterapii, a następnie przeszczep szpiku. Potrzeby są spore w zależności od wyników badań, które są niestabilne. Koszt leków, terapii oraz częste dojazdy do szpitala lub do lekarza (55 km w jedną stronę - mieszkam w małej miejscowości) przerastają moje możliwości. Proszę o wsparcie, ponieważ go potrzebuję do walki z nowotworem.

40 029 zł z 37 000 zł
108%
Marcelina Pach, Łódź

Na tę chwilę wstrzymuję zbiórkę. Dziękuję wszystkim darczyńcom!

Witam, nazywam się Marcelina Pach i w kwietniu 2016 roku zachorowałam na raka lewej piersi. Nie trzeba nikomu pewnie mówić, że to paraliżująca wiadomość, ale jednocześnie wiadomość, która pcha do natychmiastowego działania. Najważniejsza była dla mnie decyzja w sprawie wyboru lekarza i postawienie sobie celów/drogi do wyleczenia. Rokowania od samego początku były dobre, choć droga do wyleczenia długa i ciężka. W tej chwili jestem po chemioterapii i mastektomii całkowitej, gdyż niestety po mastektomii podskórnej pojawiły się problemy i pierś trzeba było usunąć. Później przeszłam pięciotygodniową radioterapię, która bardzo osłabiła mój organizm i spowodowała przykurcz mięśni w klatce piersiowej i ból ręki, która nie jest w 100% sprawna. Dlatego czeka mnie rehabilitacja, którą już rozpoczęłam. Dzięki Państwa pomocy uda mi się odzyskać pełną sprawność fizyczną, bo radość i chęć życia mnie nie opuszcza! Bardzo dziękuję z głębi serca!

39 778 zł z 30 000 zł
132%
Grażyna Filipiak, Nowy Sącz

Moje leczenie onkologiczne

Kiedy w lutym 2021 roku wybierałam się na wizytę do ginekologa, przekonana byłam, że będzie to zwykła, standardowa wizyta. Jednak tak nie było... Nagle życie skręciło w nową, nieznaną uliczkę o nazwie "nowotwór". Zachorowałam tuż przed moim ślubem, diagnoza - nowotwór złośliwy jajnika. Ślub odbył się i był prawdziwie szczęśliwy, choć panna młoda miała pod suknią bliznę po operacji, a w trakcie podróży poślubnej gubiła włosy po pierwszej wizycie na chemioterapii. Choruję, ale na ile jest to możliwe, staram się żyć najpełniej jak umiem. Przeszłam dwie operacje - w trakcie drugiej usunięto mi śledzionę i wyłoniono stomię. Niedługo czeka mnie też drugi cykl chemioterapii. Mimo tego nie chcę rezygnować ze swoich pasji - miłości do gór i żeglarstwa, więc nie rezygnuję, tylko modyfikuję plany. Marzenia pozostają te same: wejść na niejedną jeszcze górę i pożeglować po nieznanych wodach. W trakcie leczenia musiałam zrezygnować z jednej z moich pasji, którą była praca zawodowa - praca z dziećmi. Leczenie wiąże się z koniecznością dojazdów i noclegów, do tych kosztów dochodzą jeszcze wydatki związane z wizytami, badaniami, lekami, suplementami, rehabilitacją, które nie są refundowane przez NFZ. Koszty związane z leczeniem są wyższe niż moje możliwości finansowe. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o podzielenie się ze mną Waszą życzliwością. Dziękuję za każdą pomoc i Wasze wsparcie.

39 010 zł z 30 000 zł
130%
Agnieszka Kołodziejczyk, Błonie

Walka o powrót do zdrowia

Cześć :) Nazywam się Agnieszka, mam 38 lat, mam dwie cudowne córki i wspaniałego męża. Zawsze byłam osobą aktywną, wszędzie było mnie pełno, lubiłam wyzwania. Rok 2023 rozpoczął się dla mnie największym wyzwaniem - walką z rakiem piersi. Początkowo był to jeden guz, następnie po badaniu usg okazało się, że są to 3 różne zmiany w piersi i przerzut do węzłów chłonnych. Na szczęście badania nie uwidoczniły przerzutów do innych organów. 17 lutego miałam przeprowadzoną radykalną mastektomię z pełną limfadenektomią (wycięcie wszystkich węzłów chłonnych pachy lewej), bez rekonstrukcji. W wyniku badań potwierdzono, że jest to rak inwazyjny, naciekający. Liczba węzłów ocenionych mikroskopowo: 15, zajętych 9.Ten wynik dyskwalifikuje mnie do zrobienia testu Oncotype. Aby wrócić do zdrowia i względnej normalności, konieczna jest rehabilitacja ręki, konsultacje medyczne i badania, dalsza terapia (chemioterapia, radioterapia i hormonoterapia), suplementacja. Po zakończonym leczeniu czeka mnie zabieg rekonstrukcji piersi (z przeszczepem skóry). Jestem optymistycznie nastawiona do walki z rakiem, bo wiem, że jest to walka do wygrania! Mam dla kogo żyć i to mnie dodatkowo nakręca do działania. Niestety oprócz optymizmu i wsparcia najbliższych, do walki potrzebne są pieniądze. Zawsze starałam się wspierać innych (jestem Honorowym Zasłużonym Dawcą Krwi, wspierałam różnego rodzaju zbiórki), a teraz sama potrzebuję Waszej pomocy. Dlatego bardzo Was proszę o wsparcie. Za każdą wpłatę serdecznie i z całego serca dziękuję.

38 895 zł z 25 000 zł
155%
Aleksandra Turek-Samołyk, Warszawa

Po raz drugi mam do czynienia z mocnym przeciwnikiem.

Mam na imię Ola, mam 33 lata. Na chorobę nowotworową choruję już drugi raz. Pierwszy raz zachorowałam na raka piersi w 2015 roku. Wtedy świat mi się zatrzymał. Walczyłam wytrwale, starając się nie patrzeć w przyszłość. Każdy dzień był dla mnie na wagę złota. Przeszłam wtedy cykl 16 chemioterapii, mastektomię radykalną, rehabilitację oraz radioterapię. Jednak nikt nie dawał mi zapewnienia, że choroba nie wróci. Starałam się o tym nie myśleć, żyłam chwilą. I tak do tej pory, do listopada 2019 roku, gdy zdiagnozowano u mnie po raz drugi nowotwór piersi. Lekarze poinformowali mnie, że nie jest to wznowa, to inny typ nowotworu złośliwego. Dzisiaj wiem, że mam do czynienia z mocnym przeciwnikiem, mocniejszym i bardziej agresywnym niż poprzedni. Leczenie, które obrali lekarze składa się z 18 chemioterapii, mastektomii oraz radioterapii. Wiem jedynie, że ma być ono bardziej agresywne i odczuwalne.W tym momencie nie wiem co mam myśleć… Staram się nad tym w ogóle nie rozmyślać, bo gdzie w tym wszystkim jest sens? Jedynie co mnie motywuje do pracy to ludzie, którymi się otaczam. Rodzina, przyjaciele, wszyscy Ci, którzy dodają mi otuchy, to dzięki nim znowu walczę i nie patrzę w przyszłość. Staram się nadal pracować, w pracy nie myślę o chorobie. Jestem nauczycielem i każdy dzień spędzony z moją klasą jest dla mnie wyzwaniem, ale i radością. Dzięki temu jestem silna i mam pewność, że po raz drugi uporam się z chorobą i pokonam raka! Życie z bolesnych doświadczeń utkane czyni serce wrażliwym, lecz twardym jak diament. Mam szczęście, otaczają mnie wspaniali ludzie, którzy mnie wspierają i mam nadzieję, że spotkam jeszcze wielu dobrych ludzi na mojej drodze, ludzi, którym moja historia nie będzie obojętna. Dzięki zgromadzonym środkom poprzez Fundację pokryję koszty rekonstrukcji piersi, której koszt waha się w granicach20 tys. zł. oraz zakupu peruki za 7 tys. zł. Leczenie związane jest również z kosztami regularnych konsultacji, badań diagnostycznych oraz zakupem leków, które tylko częściowo są refundowane przez NFZ.

36 164 zł z 30 000 zł
120%
Piotr Partyka, Żurawica

Pokonać ROBA – guza olbrzymiokomórkowego podstawy czaszki

Cześć, mam na imię Piotrek i mam 18 lat. W kwietniu 2023 r. dowiedziałem się, że w mojej głowie mieszka ROB - guz olbrzymiokomórkowy podstawy czaszki. Co wtedy czułem? Ból głowy, prawie całkowita utrata wzroku – nie widziałem sensu życia, nie miałem siły na walkę. ROB zabrał mi dotychczasowe życie: taniec, koszykówka to już przeszłość - chciał mi zabrać wzrok. Lekarze usunęli część jego obrzydliwych komórek – szkoda, że nie wszystkich. Niestety cwaniak znalazł sobie miejsca, z których trudno go wykurzyć. Chciał mnie pokonać psychicznie – prawie mu się udało. Rodzina i ludzie dobrego serca wspierają mnie, jak tylko mogą. Chciał mi zabrać moje marzenia – tego było już za wiele. Myślał, że nie będę w stanie zdać matury – zdałem. Myślał, że nie dostanę się na studia – dostałem. Obecnie co miesiąc pojawiam się w szpitalu, aby potraktować go odpowiednią dawką leku. Nie poddaję się. Odległość, którą muszę pokonać to 386 km od mojego miejsca zamieszkania i 300 km od miejsca, w którym studiuję. Proszę o wsparcie na leczenie i dojazdy, dziękując jednocześnie wszystkim i każdemu z osobna za pomoc w walce z ROBEM.

35 911 zł z 20 000 zł
179%
Hubert Kubicki, Lewków

Pokonać mięsaka epitelioidnego

Witam wszystkich bardzo serdecznie, na początku chciałem powiedzieć, że nigdy nie przypuszczałem, że to ja będę potrzebował pomocy. Razem z żoną zawsze bardzo chętnie wspieraliśmy innych potrzebujących, ale los zgotował dla nas tak okrutną niespodziankę. Życie jest bardzo piękne, ale nieprzewidywalne - równo po 20 latach o tej samej porze, po raz drugi zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy - mięsak epitelioidny. Jest to bardzo rzadko spotykany nowotwór, który nie daje dobrych rokowań. Mimo wszystko wierzę, że uda się pokonać tę chorobę. 20 lat temu, kiedy byłem jeszcze dzieckiem, zachorowałem na chłoniaka anaplastycznego wielkokomórkowego III stopnia, którego wtedy udało się pokonać. Skoro los po raz drugi przygotował dla mnie taką "niespodziankę", zamierzam również tym razem walczyć do końca i pokonać chorobę. Skoro wtedy się udało, teraz też musi! Mam dla kogo żyć - mam cudownego niespełna 3-letniego synka Franka i wspaniałą żonę Paulinę, którzy są ze mną zawsze, są moim powietrzem i bardzo ich kocham. Wszystko zaczęło się od października 2023 roku, kiedy w czasie wykonywania swojej codziennej pracy - jestem kierowcą zawodowym - zadzwoniła pani z laboratorium, w którym wykonywałem badania zlecone przez lekarza rodzinnego. Powiedziała wówczas, że mam bardzo niską hemoglobinę i mam się zgłosić jak najszybciej do szpitala. Udałem się więc na SOR w Ostrowie Wielkopolskim. Po przeprowadzeniu badań stwierdzono u mnie niedokrwistość i rozległy guz w jamie brzusznej (po dalszej diagnostyce podejrzewano GIST). Zostałem przekierowany do WCO w Poznaniu. Po dwóch biopsjach, które były niejednoznaczne, razem z żoną postanowiliśmy skonsultować się z prof. Richterem, który jest ordynatorem Oddziału Chirurgii Ogólnej, Onkologicznej, Gastroenterologicznej i Transplantologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Zostałem zakwalifikowany do leczenia operacyjnego - pankreatoduodenktomia (resekcja guza wraz z wycięciem dwunastnicy, głowy trzustki i pęcherzyka żółciowego). Operacja miała miejsca 22.12.2023 w Krakowie. Zabieg był obarczony bardzo dużym ryzykiem, ponieważ choruję na zakrzepicę żyły głównej dolnej. Najbardziej obawiałem się, że nie przeżyję tej operacji, ale kiedy się wybudziłem, poczułem ulgę, że ŻYJĘ! Niestety, operacja nie obyła bez powikłań, dostałem infekcji bakteryjnej rany pooperacyjnej, a także utworzyła się u mnie przetoka trzustkowa, która będzie zamykała się jeszcze bardzo długo. Przetoka nie jest operacyjna w moim przypadku (zbyt duże ryzyko). Przetoka trzustkowa uchodzi do worków stomijnych, których przyklejanie jest nie lada wyzwaniem, ponieważ rana pomimo upływu 2 miesięcy od operacji nie jest jeszcze wygojona. Moja najbliższa rodzina czuwała przy mnie prawie przez cały okres mojego dwumiesięcznego pobytu w szpitalu w Krakowie. Na dalsze kroki w leczeniu onkologicznym zostałem przekazany do NIO w Warszawie. Obecnie bloczki parafinowe poddane są ponownemu badaniu histopatologicznemu, w celu ustalenia odpowiedniego leczenia. NIO w Warszawie jest jedynym ośrodkiem w tej części Europy, który jest wyspecjalizowany w leczeniu tego typu nowotworów. Od października przebywam na zwolnieniu lekarskim. Koszty związane z leczeniem, pobytem w Krakowie, dojazdami na konsultacje, stosowaną dietą wraz z suplementami, zmianami opatrunków, są bardzo duże i znacząco obciążają nasz budżet domowy. Zarówno Kraków jak i Warszawa są oddalone od naszego miejsca zamieszkania ponad 300 km. Moim największym marzeniem jest pokonać chorobę i wrócić do swojego normalnego nudnego życia. :) Mam dopiero 33 lata i wiele rzeczy do zrobienia. Dziękuję bardzo za przeczytanie mojej historii i proszę o wsparcie i modlitwę.

35 797 zł z 20 000 zł
178%
Agnieszka Gałecka, Rytel

Wielkie dzięki! Na ten moment zawieszam zbiórkę!

Oto kawałek historii mojego życia i walki z rakiem... Od ponad 5 lat walczę z rakiem piersi. Diagnozę usłyszałam pół roku po narodzinach mojego drugiego synka, Tymonka. Bruno miał wtedy 2 latka. Nasze normalne, gwarne życie rodzinne zostało chwilowo zaburzone. Wsparcie męża i chłopcy to pokłady mojej mocy i siły. Przeszłam mastektomię, chemioterapię i hormonoterapię. Po wszystkim wróciłam do pracy w szkole. 2 lata było znowu prawie normalnie (prawie, bo świadomość, że "dziad" może wrócić, pozostaje). Niestety nastąpiła wznowa choroby. Ponownie musiałam przejść operację, chemioterapię i nową hormonoterapię. Po leczeniu wróciłam do pracy. Minęły kolejne dwa lata i pojawiły się przerzuty w węzłach chłonnych i kościach. Zmiana hormonoterapii i nowatorski lek nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Rak się uzbroił. Zmutował do trójujemnego i pojawiły się nowe przerzuty. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii a lek, który chce dołączyć mój lekarz onkolog, nie jest refundowany w moim przypadku. Proszę o Waszą pomoc i wsparcie, aby moja rodzina była jak najdłużej pełna. Aby mama Bruna (7 lat) i Tymona (5 lat) miała czas i siły za nimi nadążyć... :) Dziękuję za Wasze wsparcie!!!

34 622 zł z 33 000 zł
104%
Magdalena Hołub, Stare Litewniki

Zbieram środki na leczenie i dojazdy

Witam nazywam się Magda, mam 19 lat. W wieku 12 lat pierwszy raz zachorowałam na czerniaka złośliwego. Po 6 latach mam wznowę choroby z przerzutami do płuc, opłucnej, węzłów chłonnych, śródpiersia i tkanki podskórnej na głowie i nodze. Jestem po 3 kursach immunoterapii, która wywołała powikłania w postaci toksycznego uszkodzenia wątroby i niedoczynność tarczycy. Obecne przyjmuję chemię w tabletkach i jestem po radioterapii. Potrzebuję wsparcia w poniesieniu kosztów związanych z leczeniem i dojazdami do szpitala, gdyż mieszkam 150 km od miejsca leczenia. Bardzo proszę o pomoc!

34 354 zł z 20 000 zł
171%
Sylwia Bereza, Kraków

Pomóż mi przetrwać trudny czas

Z pokorą i łzami w oczach zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Nie jest mi z tym łatwo, bo do tej pory dawałam sobie jakoś radę sama. Niestety w tym roku, w wieku 36 lat zachorowałam na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Po otrzymaniu diagnozy odszedł ode mnie partner, ojciec mojego 9-letniego syna. Podczas mojego pobytu w szpitalu rozwiązał umowę na wynajem mieszkania, w którym razem mieszkaliśmy… Po wyjściu ze szpitala nie mam gdzie się podziać. Nie mam pieniędzy na dalsze życie, ponieważ w czerwcu skończyła mi się umowa o pracę. Na tę chwilę nie otrzymuję żadnych świadczeń, a niestety nie mogę pracować, jestem w trakcie leczenia i czekam na przeszczep szpiku. Dlatego decyzja o zbiórce nie była łatwa, ale jest konieczna. Proszę, a wręcz błagam o pomoc i za każdą najmniejszą wpłatę jestem wdzięczna! Powoli się poddaję, a przecież muszę żyć i być silna dla moich dzieci...

33 603 zł z 25 000 zł
134%