Zbiórki

Barbara Bukała, Bydgoszcz

Pomóż Basi ponieść koszty badań i leczenia

Witam serdecznie, mam na imię Basia. Jestem babcią, mam dwójkę kochanych wnuków i kocham życie. Jeszcze bardziej to zrozumiałam, gdy w sierpniu 2015 roku usłyszałam diagnozę - nowotwór złośliwy piersi. Po pierwszej operacji okazało się, że nowotwór jest wieloogniskowy i konieczna była całkowita mastektomia. Przy drugiej operacji pojawiły się komplikacje. Spędziłam miesiąc w szpitalu, później przeszłam chemioterapię. W tej chwili jestem pod stałą kontrolą bardzo pomocnych lekarzy z CO w Bydgoszczy. Zawsze bardzo dużą wagę przykładałam do badań kontrolnych i chyba właśnie to podejście pozwoliło na uchwycenie tej choroby w początkowym jej stadium, ale jak wiadomo przeciwnik jest podstępny i nieprzewidywalny. Pomimo fachowej pomocy i wsparcia, jakie otrzymałam od lekarzy i personelu z bydgoskiego Centrum Onkologii, byłam zmuszona wykonać dodatkowe, kosztowne badania za granicą. Podjęłam również decyzje o rozpoczęciu leczenia w Klinice we Wrocławiu. Terapia, której się poddałam, ma głównie na celu wzmocnienie mojego układu immunologicznego. Ponieważ schemat badań kontrolnych nie zakłada wielu badań, które pozwalają na szybsze wykrycie ewentualnych, nowych zmian, staram się na bieżąco kontrolować w prywatnych placówkach. W wyniku przyjmowanych leków pogłębiła się u mnie i tak bardzo zaawansowana osteoporoza. Wiem, że w tej chorobie najważniejsze jest pozytywne nastawienie i to ono mimo wielu trudnych chwil, z którymi w trakcie trwania choroby przychodzi mi się borykać, pozwala mi wierzyć, że będzie dobrze. Jednak w mojej walce o zdrowie, o życie, potrzebne mi będzie również Wasze wsparcie, stąd moja prośba. Wiadomo, że koszty leczenia, badań są bardzo wysokie, dlatego proszę życzliwych mi ludzi o wsparcie finansowe. Wszystkim moim darczyńcom bardzo dziękuję i życzę dużo zdrowia.

18 463 zł
102%
Ewelina Pająk, Reńska Wieś

Na tę chwilę wstrzymuję zbiórkę. Dziękuję wszystkim darczyńcom!

O chorobie dowiedziałam się w styczniu 2020, kiedy zgłosiłam się do lekarza z powodu kaszlu. Zostałam skierowana do szpitala na Oddział Pulmonologiczny, a stamtąd do Wrocławskiego Ośrodka Torakochirurgii. Po konsultacjach torakochirurgicznych zostałam zakwalifikowana do zabiegu operacyjnego mediastinotomii parasternalnej z biopsją guza. Wtedy zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy śródpiersia przedniego. Zalecenia lekarskie obejmują konsultacje i leczenie onkologiczne. Fundacja daje mi możliwość zbiórki środków na wydatki związane z chorobą nowotworową, takie jak: leki, konsultacje u lekarzy, badania diagnostyczne, rehabilitację czy dojazdy do ośrodka leczenia.

17 119 zł
142%
Paweł Jaworski, Świnoujście

Na chwilę obecną prosimy o nieprzekazywanie darowizn.

Drodzy Darczyńcy! Na chwilę obecną, i niech tak pozostanie, moja sytuacja jest stabilna. Kolejne badania diagnostyczne nie wykazują nawrotu choroby, dlatego chciałbym bardzo podziękować za dotychczasowe wsparcie i prosić o nieprzekazywanie kolejnych darowizn. Życzę Wam wiele zdrowia i wszystkiego dobrego! ……………………………………………………….........………………………………………………………. Mam na imię Paweł. Oto moja historia: Wraz z kochaną żoną i dwójką fantastycznych dzieci mieszkam w Świnoujściu. Przed chorobą żyłem i byłem normalnym chłopakiem, pracowałem, zajmowałem się rodziną, uprawiałem sport, byłem morsem. Po prostu byłem szczęśliwy. W 2012 roku dostałem padaczki z utratą przytomności. Zostałem skierowany na rezonans do Szczecina, a po 3 tygodniach szok i niedowierzanie :( Diagnoza powalająca na kolana: guz glejowy zwany potocznie glejakiem, o utkaniu gwiaździaka rozlanego. Tydzień później operacja. Wynik histopatologiczny: złośliwy nowotwór mózgu. Diffused astrocytoma. Następnie leczenie farmakologiczne i rehabilitacja. W marcu 2014 roku znowu szok :( Rezonans kontrolny i diagnoza: podejrzenie wznowy guza. Wszystko zaczęło się od nowa. Podczas operacji okazało się, że nie można wyciąć guza w całości, bo mógłbym zostać sparaliżowany. Dostałem więc skierowanie na radioterapię. Konieczny jest zakup kosztownych leków na padaczkę. Bez leków napady się nasilają i wtedy mam problemy z lewą częścią ciała. Guz jest nieoperacyjny, pozostają jedynie eksperymentalne metody leczenia. Terapie te nie są refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia, a wiążą się z ogromnymi kosztami, które przekraczają nasze możliwości.

15 336 zł
127%
Maria Antecka, Piotrowice

Dziękuję za wszystkie wpłaty! Na tę chwilę zawieszam zbiórkę.

11 stycznia 2021 roku, a więc całkiem niedawno, otrzymałam wynik biopsji gruboigłowej, wskazujący na raka piersi. Dalsze badania wskazały na przerzut do węzłów chłonnych. Leczenie rozpoczęłam w oddalonej o ok. 300 km Warszawie. Jestem na początku swojej drogi w walce z nowotworem i mam wielką nadzieję, że uda się go pokonać i cieszyć się życiem. Największą radością mojego życia są moje wnuczęta, których mam pięcioro. W zeszłym roku przeszłam na emeryturę. Czekałam na ten moment, snując plany na aktywny, dobry, rodzinny czas. Tymczasem powitał mnie rak. Obecnie oczekuję na zabieg mastektomii. Wykryte w biopsji węzłów przerzuty kwalifikują mnie, poza radio i hormonoterapią, również do chemioterapii mimo, że ta w przypadku mojego raka często nie daje zadowalających efektów. Do oceny korzyści podania chemioterapii służy kosztowne badanie, nierefundowane przez NFZ. Koszt tego badania wynosi 14 tys. zł. W związku z tym, że droga z rakiem jest kosztowna (prywatne wizyty, niektóre badania wykonywane komercyjnie, dojazdy do Warszawy, wkrótce również koszt rehabilitacji po limfadenektomii) zdecydowałam się poprosić o wsparcie finansowe. Obecnie jestem w stanie sprostać podstawowym kosztom związanym z leczeniem, natomiast wspomniane wyżej badanie przekracza moje możliwości finansowe. Będę wdzięczna za okazane serce, Maria ---------------------- Kochani, dzięki Waszemu wsparciu oraz inicjatywie Onkozbiórka poznałam już wyniki badania MammaPrint, które wskazało, że w moim przypadku korzyść z podania chemioterapii wyniosłaby ok. 1%. Oznacza to, że nie będę poddawana chemioterapii, a jedynie hormonoterapii, co oczywiście daje mi powody do radości. Poniżej zamieszczam krótką informację o badaniu. Być może pomoże to innym kobietom uniknąć chemioterapii. Jeszcze raz serdecznie dziękuję! Test genetyczny MammaPrint przeznaczony jest dla pacjentek z wczesnym, hormonalnie zależnym rakiem piersi, bez zajęcia lub z zajęciem do 3 węzłów chłonnych. Pozwala na bardziej trafny wybór, które z nich odniosą największą korzyść z chemioterapii. Badanie MammaPrint pomaga lekarzowi w podjęciu decyzji – u których pacjentek można bezpiecznie odstąpić od dołączenia chemioterapii do hormonoterapii. Niestety badanie nie jest w Polsce refundowane, a jego koszt jest wysoki i wynosi 14 000 zł.

15 090 zł
107%
Katarzyna Drzewoszewska, Brzezie

Cel zbiórki został osiągnięty.

Szanowni Darczyńcy, jestem ogromnie wdzięczna za Wasze wsparcie! Udało się osiągnąć cel zbiórki, dlatego na chwilę obecną proszę o nieprzekazywanie darowizn. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Mam na imię Kasia. Na nowotwór piersi choruję od pół roku. Mam dziewięcioletniego synka Stasia, dla niego muszę i chcę być silna i zdrowa. Mieszkamy w leśniczówce w Brzeziu, w Borach Tucholskich, gdzie z mężem prowadzimy skup runa leśnego. Kocham przyrodę, zwierzęta, dlatego pośrodku wielkiego lasu mam piękny ogród, o który dbam, jak i o całe gospodarstwo. Z wykształcenia jestem pielęgniarką, zawsze służyłam pomocą chorym i potrzebującym. Dziś jest taki czas, że sama potrzebuję pomocy... ...ale to już nieaktualne :) Chciałabym z całego serca podziękować Wam wszystkim za wsparcie finansowe i psychiczne. Jestem po chemio i radioterapii. Obecnie biorę hormonoterapię i fizykoterapię, ale to tylko powrót do zdrowia. Jestem na dobrej drodze... Zbieram jeszcze na suplementację i dojazd na fizykoterapię, obliczyłam, że ok 3000 zł. Liczę na dobre serce i chęć Twojej pomocy. DZIĘKUJĘ!

14 790 zł
493%
Szymon Kostrzewski, Kostrzyn

Szymon to młody chłopak, który potrzebuje wsparcia.

Nazywam się Aldona Kostrzewska i proszę o Państwa pomoc w walce z rakiem rozsianym mojego syna Szymona Kostrzewskiego. Jestem pielęgniarką. Od 37 lat dbam o dobro pacjentów. Oddaję się pracy z wielkim zaangażowaniem, czuję wielką empatię do ludzi. Jesienią 2016 roku dowiaduję się o chorobie nowotworowej syna. Szpital, zabieg usunięcia jądra. Potem następny pobyt w szpitalu. W wykonanych badaniach lekarze stwierdzają zmiany w węzłach chłonnych okołoaortalnych, śródpiersia i płuc. Zaczyna się walka o życie. Najpierw chemioterapia w schemacie BEP. Syn jest już po 3 seriach leczenia. Jego stan ducha to przygnębienie, strach, czasami rozpacz. Prosimy o pomoc. Niewielkie środki finansowe moje i syna odcinają nas od możliwości sprawdzenia innych metod leczenia. Wsparcie z Państwa strony pomogłoby w leczeniu „duszy” - terapia psychologiczna, a także rozwiązałoby problem finansowy związany z dojazdami do Centrum Onkologicznego w Poznaniu i zakupem leków.

14 669 zł
122%
Sławomir Andrzejczak, Targowa Górka

Cel zbiórki został osiągnięty

Szanowni Darczyńcy, jesteśmy ogromnie wdzięczni za Wasze wsparcie! Udało się osiągnąć cel zbiórki, dlatego na chwilę obecną prosimy o nieprzekazywanie darowizn. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Witam, mam 31 lat. W grudniu 2016 r. po badaniu rezonansem otrzymałem diagnozę - wielki nowotwór nieoperacyjny i następnie oczekiwałem na wynik biopsji. 3 stycznia wyniki biopsji nie dały żadnych złudzeń - nerwiak węchowy zarodkowy wielki. Jestem po jednej serii chemii i znowu trwa oczekiwanie na wyniki. Pod koniec marca będę badany tomografem. Nie wiem, jak potoczy się moje leczenie, ale jedno wiem na pewno: JESTEM ZA MŁODY, BY UMIERAĆ! Rak postępując odebrał mi już wzrok (nie widzę na jedno oko, a drugie jest osłabione). Leczenie nowotworów jest kosztowne i długotrwałe. Nie poddam się tak łatwo, ale wiem też, że bez Waszej pomocy nie dam rady. W tej chwili czekając na badanie tomografem, nie wiem co się wydarzy i jakie leczenie będzie zastosowane. Wciąż zbieram na dodatkowe konsultacje, planuję też konsultacje zagraniczne - niestety w Polsce wyczerpały się dla mnie opcje. Dodatkowym wydatkiem są badania i częste dojazdy do ośrodka leczenia. Jestem młodym, często uśmiechniętym człowiekiem. Do tej pory potrafiłem cieszyć się zwykłym dniem, pracą z siostrzeńcami. Nie zdążyłem założyć nawet rodziny. Pięć lat temu zmarł mój ojciec na nowotwór płuc, od tego czasu opiekowałem się chorą mamą. Niestety teraz sam potrzebuję opieki. Moje wszystkie marzenia legły w gruzach.

13 827 zł
115%
Wanda Walaszczak, Warszawa

Na chwilę obecną udało się osiągnąć cel! Serdecznie dziękuję!

Osiągnęliśmy cel zbiórki! Bardzo wszystkim dziękuję za wpłaty! Witam! Mam na imię Wanda. Mam kochanego męża, dwójkę kochanych dzieci i czwórkę cudownych wnucząt. Jestem pełną życia kobietą. Mimo możliwości nigdy nie chciałam siedzieć bezczynnie na emeryturze, byłam więc cały czas aktywna zawodowo, a każdą wolną chwilę poświęcałam opiece nad moimi ukochanymi wnuczętami. Dzięki temu mam chęć do życia, bo czuję, że jestem potrzebna. Mam tylko jeden problem – jest nim rak piersi. Rok 2016 pod kątem zdrowia nie był dla mnie zbyt dobry. Zaczął się od zapalenia płuc, przez co dłuższy czas spędziłam w szpitalu. Leczyłam się przez 1,5 miesiąca, a w badaniu kontrolnym odkryto u mnie zrosty przy koniuszku serca. Gdy zdążyłam dojść do siebie, zaczęły się kolejne problemy. Najpierw zaczęła mnie boleć pierś. Znając realne terminy w służbie zdrowia, wykonałam różne badania prywatnie. W kwietniu mammografię – wyniki nie były najlepsze, ale nie było jeszcze wtedy żadnych powodów do niepokoju. W maju natomiast USG – wyniki zasiały we mnie ziarno niepokoju, bo zostałam skierowana do chirurga onkologa. Czekałam długi czas mając coraz czarniejsze myśli. W końcu dostałam skierowanie do Centrum Onkologii. Tam w październiku zostały powtórzone badania, wykonana została biopsja guza i węzła chłonnego. I już nic nie było dobrze. Diagnoza była jednoznaczna: nowotwór złośliwy – naciekający rak piersi. Mimo, iż o wielu podobnych przypadkach słyszy się dookoła, usłyszeć to samemu było szokiem. Brzmi to jak wyrok. Pojawił się lęk przed cierpieniem, ale też strach – że w pracy sobie beze mnie nie poradzą, że wnuki będą tęsknić, że będę dla kogoś ciężarem. Zapewnienia lekarza, że wystarczy wycięcie i naświetlanie niewiele pomogły. W połowie listopada wycięto mi guzka i węzły chłonne. Pozostało mi czekać na wyniki badania histopatologicznego i informacje o dalszym leczeniu. Obiecany tydzień minął wolno, jednak po nim nic się nie wydarzyło. Nikt do mnie nie zadzwonił, nie miał kto wytłumaczyć i uspokoić. Kolejne dni zamieniały się w tygodnie. Przeżycie tego czasu w niepewności graniczyło z cudem. Człowiek staje się strzępkiem nerwów. Wreszcie 27 grudnia zgłosiłam się do chirurga. I tu kolejny szok, bo okazuje się, że ze względu na agresywną odmianę raka konieczna jest jednak chemioterapia. Otrzymuję kolejne skierowanie do onkologa klinicznego. W międzyczasie miałam prywatną wizytę lekarską w przychodni specjalistycznej Polskiej Fundacji Europejskiej Szkoły Onkologii. Stwierdzenie jakie tam usłyszałam na podstawie badań ('już co najmniej od miesiąca powinna mieć pani zaawansowane leczenie') pogorszyło jedynie mój stan psychiczny. W końcu podjęto decyzję o leczeniu: chemia (czerwona), później chemia uzupełniająca i równolegle chemia celowana, na końcu radioterapia i hormonoterapia. 16 stycznia 2017 r. miałam wszczepiony port pod skórę. Już następnego dnia podaną miałam przez niego pierwszą dawkę chemii. Czeka mnie bardzo długi rok. Choroba była zarówno dla mnie jak i całej mojej rodziny wielkim zaskoczeniem. Dobrze, że mam taką kochającą rodzinę, która pomaga mi przejść te trudne dni i wspiera mnie moralnie i fizycznie. Od dawna leczę się na osteoporozę i cierpię na uciążliwe migreny. Mocne leki przeciwbólowe i inne bardzo osłabiły moją wątrobę, a chemia dodatkowo ją bardzo osłabi. Pieniądze, jakie uda mi się uzbierać, chciałabym przeznaczyć na nierefundowane leki, które pomogą mi łatwiej znieść całą terapię i wszystkie jej skutki uboczne oraz takie, które pozwolą mi wrócić po jej zakończeniu do sprawności fizycznej. Po zakończeniu leczenia chcę nadal robić to, co sprawia mi przyjemność i czuć się każdemu potrzebna. Dziękuję za każde wsparcie.

13 494 zł
112%
Katarzyna Kubiak, Opalenica

Mama trójki dzieci choruje na przewlekłą białaczkę szpikową.

Mam na imię Katarzyna, mam 45 lat. Mam wspaniałą rodzinę - męża Piotra, córkę Jagodę i dwóch synów: Jakuba i Kacpra. Moja choroba zaczęła się w marcu 2014 roku. Najpierw wysokie leukocyty i coraz gorsze samopoczucie. W końcu diagnoza: PRZEWLEKŁA BIAŁACZKA SZPIKOWA. Od 8 maja 2014 przyjmuję codziennie leki hamujące wzrost nieprawidłowych komórek oraz inne leki wspomagające. Jestem pod opieką Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego w Poznaniu. Moja choroba, a raczej skutki uboczne leków zmuszają mnie do ciągłej rehabilitacji, która wymaga sporego nakładu finansowego. Wierzę, że dzięki Państwa pomocy będę mogła kontynuować leczenie i rehabilitację. Dziękuję za każde wsparcie.

13 134 zł
109%
Iwona Ciepielewska, Ostrowiec Świętokrzyski

Onkozbiórka dla Iwony

Dzień dobry, mam na imię Iwona, mam 56 lat. Jestem nauczycielką z długim stażem pracy. Moja sytuacja radykalnie się zmieniła w październiku 2022 roku, gdy stałam się pacjentką onkologiczną. Zachorowałam na raka płuca, który niestety zdążył się rozwinąć na tyle, że dał przerzuty do kości i węzłów chłonnych. Podjęłam leczenie w Centrum Onkologii w Kielcach, przyjmuję lek ozymertynib, który daje spore szanse na utrzymanie choroby bez progresji. Jest to lek refundowany, ale z ograniczeniami. Za miesiąc będę mieć kolejne TK, które da odpowiedź co z dalszym leczeniem. Pieniądze pochodzące ze zbiórki przeznaczone będą na bieżące koszty związane z leczeniem, dojazdy i konsultacje. Za wszelką pomoc z całego serca dziękuję. Iwonka

12 940 zł
129%
Edward Woszczenko, Żagań

Zbieram na leki oraz dojazdy do kliniki

Dzień dobry, mam na imię Edek, mam 52 lata. W lutym 2015 zdiagnozowano u mnie przewlekłą białaczkę limfocytową B-komórkową oraz niedokrwistość autoimmunohemolityczną. Pomimo stosowania chemioterapii w przeciągu 4 lat przeszedłem 3 progresje choroby. W maju 2019 w Klinice Hematologii Nowotworów Krwi i Transplantacji Szpiku we Wrocławiu przeprowadzono allogeniczny przeszczep szpiku kostnego od dawcy niespokrewnionego. Niestety z powodu zarostowego zapalenia oskrzelików - przewlekła choroba przeszczep przeciwko gospodarzowi od prawie 3 lat. Dojeżdżam 300 km 4 razy w miesiącu do Kliniki na zabiegi fotoforezy, które spowalniają chorobę. W grudniu 2021 uwidocznił się kolejny objaw choroby przeszczep przeciwko gospodarzowi, którym jest zespół suchego oka, co wiąże się z dodatkowymi kosztami prywatnych wizyt i zabiegów okulistycznych. Obecnie przebywam na rencie inwalidzkiej. Życzliwych Państwa proszę o wsparcie w walce o zdrowie i życie. Środki wykorzystam między innymi na leki, wizyty lekarskie i dojazdy do Wrocławia. Za wszelką pomoc serdecznie dziękuję!

12 753 zł
182%
Sławomir Pogorzelski, Kunowo

Sławek potrzebuje wsparcia!

Mam na imię Sławek, w lipcu skończę 27 lat i jestem zawodowym strażakiem. Wszystko zaczęło się od zwykłego przeziębienia. Lekarz rodzinny zlecił mi standardowe badanie krwi. Wyniki pokazały, że mam obniżony poziom płytek we krwi, kilka dni później trafiłem do szpitala, a tam 27 kwietnia 2018 diagnoza… OSTRA BIAŁACZKA SZPIKOWA. 26.11.18 dostałem drugie życie ijestem po przeszczepie szpiku. Piękny czas, jakim było oczekiwanie na narodziny córeczki, spędziłem w szpitalnym łóżku. Moje pasje? Jestem zawodowym strażakiem, kocham swoją pracę - lubię pomagać innym. Często gram z kolegami w piłkę nożną oraz interesuję się motoryzacją. Moim marzeniem jest wychowanie mojej córeczki Laurki. Chciałbym patrzeć, jak dorasta, pomagać w odrabianiu prac domowych, obserwować pierwsze miłości. Obecnie przebywam w domu, gdzie staram się wrócić do normalnego życia. Zebrane środki pieniężne zostaną przekazane na moje dalsze leczenie, w tym: potrzebne leki, konsultacje ze specjalistami oraz dojazdy na wizyty kontrolne do ośrodka transplantacyjnego w Gliwicach (oddalonego o 650 km). Dzięki Tobie szybciej będę mógł wrócić do swoich pasji i normalnego życia. Dziękuję!

12 125 zł
101%