Zbiórki

Patrycja Wypych, Nakło nad Notecią

Walka o lepsze jutro

Witam, nazywam się Patrycja Wypych. Niestety w 2023 roku zachorowałam na raka piersi. Jestem po mastektomii (całkowitym usunięciu) piersi prawej oraz po usunięciu wszystkich węzłów chłonnych z prawej strony. Całe leczenie i operację zniosłam całkiem dobrze, ale potrzebuję środków w wysokość 6.500 zł miesięcznie na leki, które są nierefundowane. Niestety nie stać mnie na nie. Zwracam się do Was z prośbą o pomoc - żebym mogłażyć dalej i być z Wami, pracować, spędzać czas z synem i mężem. To dzięki nim mam siłę walczyć o lepsze jutro i to oni dają mi motor do dalszych zmagań, żebym się nie poddawała. Syn ma 11 lat, to dla niego chcę być na tym świecie, pomagać mu w złym i dobrym czasie, być dla niego dobrą radą i przyjaciółką. Z mężem chcę spędzić dużo wspólnych chwil, które są przed nami. Jest to bardzo ciężki czas walki, ale wierzę w moc dobrych ludzi, którzy zechcą mi pomóc, abym mogła uczestniczyć w pełni sił w życiu mojej rodziny oraz przyjaciół.

26 651 zł z 390 000 zł
6%
Władysław Bojarek, Międzyrzecz

Bardzo chcę żyć!

Mój przypadek nie jest typowym. Pierwotne rozpoznanie to nowotwór jelita grubego - esicy, po HIPEC stwierdzono wtórny nowotwór złośliwy otrzewnej i przestrzeni zaotrzewnowej oraz mnogie zmiany w mięśniach prostych brzucha. Gdyby wchodzić w szczegóły, byłoby sporo do napisania... Zakończyłem II linię chemioterapii dożylnej. Niestety lekarz stwierdził, że chemia nie działa. Później zapadła decyzja o operowaniu (usunięcie przedniej ściany brzucha z mięśniami i zastąpienie powłok Permacolem), ale tutaj również bez powodzenia. Po ponad dwóch latach bezskutecznej walki proszę o wsparcie w zbiórce środków na poszukiwanie dalszych metod leczenia. Leczenie systemowe w Polsce nie daje nadziei. Inna perspektywa jest w Niemczech, gdzie w podobnych przypadkach było możliwe uwolnienie od nowotworu. Bardzo chcę żyć. W życiu czasami trzeba odpuścić, ale nigdy się nie poddać!

14 436 zł z 400 000 zł
3%
Ewa Vel-Jacek-Buczek-Szwenke, Bydgoszcz

Sydney i jego wojna z rakiem

Dzień dobry! Większość z Was zna mnie pod pseudonimem Sydney, a nie jako Pawła Buczka. Znacie mnie jako motocyklistę, żeglarza, kanuistę (od 2018 roku, kiedy to samotnie spłynąłem Wisłą od zerowego kilometra do Gdańska), fotografa, trochę gitarzystę, organizatora życia kulturalno-towarzyskiego na Rancho u Janka w Dobromierzu, gdzie wielu z Was miało pewnie okazję bawić się na Święcie Ziemniaka, Paleniu Marzanny albo którymś z licznych koncertów. Nie jestem przyzwyczajony do tego, by prosić o pomoc, ale doszedłem do takiego momentu w swoim życiu. Na mojej drodze stanął groźny przeciwnik – rak. Choruję od kilku lat na nieoperacyjnego raka gruczołu krokowego z licznymi przerzutami do kości. W ramach NFZ wykorzystałem wszystkie możliwości skutecznego leczenia – leki i udział w programie lekowym. Koniec możliwości. Teraz wyłoniła się szansa skorzystania z płatnego leku, na który muszę zebrać środki. Leczenie jest możliwe i dostępne w Niemczech. Terapię tę, jako najlepszą dla mnie opcję, rekomenduje i ukierunkował mnie w tej decyzji lekarz – specjalista onkolog w tej dziedzinie. Lek, o którym mowa jest zatwierdzony i dostępny do stosowania w Europie, jednak nie w Polsce. Daje bardzo dobre rezultaty u takich chorych jak ja. To terapia radioligandowa. Obejmuje do 6 wlewów (o ilości wlewów decyduje lekarz w trakcie terapii) co 8-12 tygodni. Bez Waszej pomocy, niestety, nie pokonam tego intruza. O chorobie dowiedziałem się w połowie 2019 roku, tydzień przed planowaną kolejną samotną podróżą kanu – spłynięciem od Sanoka Sanem do Wisły i dalej Wisłą do Gdańska. Niestety, zwyprawy nic nie wyszło. Trzeba było jak najszybciej zająć się walką z rakiem. Nie poddałem się tak łatwo i marzenie zrealizowałem, bo we wrześniu popłynąłem trochę krótszą trasą (Bydgoszcz –Gdańsk) w trakcie pierwszej chemioterapii, między kolejnymi wlewami, niestety już łysy. Rok później pierwotny plan zrealizowałem. W trakcie dalszego leczenia cały czas starałem się – i staram nadal – być aktywnym, trochę biegać, pływać, chodzić z kijkami, jeśli tylko siły pozwalają. Trzymam się, jak mogę. Doszedłem jednak do ścianyz możliwościami refundowanych leków i terapii w Polsce. Przyznam, że zawsze wolałem dawać, bo to zajęcie nieporównanie przyjemniejsze. Terapia może kosztować około 600 000 zł i na obecnym etapie jest trudna do konkretnego oszacowania. Obejmuje koszty leku, obowiązkowego kilkudniowego pobytu w klinice, koniecznych badań kontrolujących proces leczenia, pracy lekarzy, przelotów/dojazdów, noclegów, itp. Sami rodzinnie nie damy rady tego dźwignąć. Potrzebujemy waszego zrozumienia i wsparcia. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc. Jakie mam obecnie plany? Jest ich jak zawsze cholernie dużo, ale żeby robić cokolwiek, trzeba żyć i rozprawić sięz intruzem - nieproszonym gościem, który obecnie demoluje nam życie i spędza sen z powiek. Trzymajcie się zawsze w zdrowiu, dziękuję, że jesteście! Link do opisu terapii, której chcę się poddać: https://www.curanosticum.de/leistungen/

49 zł z 400 000 zł
0%
Żaneta Zawadzka, Bydgoszcz

Wsparcie dla Żanety - Walka z Chłoniakiem

Drodzy Przyjaciele i Znajomi, życie bywa nieprzewidywalne, a czasem stawia nas przed najtrudniejszymi wyzwaniami... Żanetka - nasza ukochana. Kochająca mama 12-letniej Antoniny i ukochana żona Tomasza, od dwóch lat toczy walkę z nowotworem złośliwym - chłoniakiem wątroby. Obecnie jest po przeszczepie szpiku i zmaga się z jego skutkami. Pomimo ciężkich chwil, nie poddaje się i wierzy, że wróci do swoich pasji, do normalnego, zdrowego życia, w którym nadal będzie mogła cieszyć się wspólnymi chwilami z rodziną - patrzeć jak dorasta jej córka, wspólnie zestarzeć się u boku kochającego męża - oraz swoimi pasjami. Przed chorobą Żaneta była znakomitą fryzjerką. Prowadziła swój własny salon, który dzięki jej talentowi i zaangażowaniu stał się miejscem, do którego klienci wracali z uśmiechem na twarzy. Jej fachowość i pasja do zawodu sprawiały, że każdy, kto trafił w jej ręce, wychodził zadowolony i pełen wdzięczności. Obecnie Żaneta potrzebuje naszej pomocy. Koszty leczenia nowotworu są wysokie: badania diagnostyczne, rehabilitacje, leki oraz comiesięczne wizyty w Instytucie Transplantologii w Gliwicach (Bydgoszcz-Gliwice). Zbieramy również na nowatorską metodę leczenia za granicą. Ta metoda pozwala na leczenie z mniejszymi skutkami ubocznymi i co najważniejsze daje nadzieję na wyleczenie. Każda, nawet najmniejsza wpłata jest dla nas nieocenionym wsparciem. Wasza pomoc może dać Żanecie szansę na powrót do zdrowia i realizację marzeń, które choroba brutalnie przerwała. Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie. Pomóżmy Żanecie stanąć na nogi i wrócić do życia, które tak bardzo kocha. Każda złotówka ma znaczenie i zbliża nas do celu. Razem możemy wiele. Dziękujemy z całego serca za każdą formę wsparcia – zarówno finansowego, jak i duchowego. Wasza pomoc to dla Żanety nadzieja na lepsze jutro. Z serdecznymi podziękowaniami,Rodzina i Przyjaciele

47 019 zł z 500 000 zł
9%
Danuta Strzemecka, Kolonia Brużyca

Nierefundowany lek

Danusia od lat jest pedagogiem szkolnym i ma niebywałą zdolność porozumienia się z każdym uczniem i jego rodzicem. Wszystkie trudne sprawy związane z uczniami naszej szkoły zajmują jej naprawdę dużo energii. Ona jednak ma czas dla koleżanek i kolegów z pracy. Wspiera naszą pracę wychowawczą, ale i wspiera nas prywatnie. Danusia współczuje, kiedy współczuć trzeba i mobilizuje, kiedy mobilizacja jest potrzebna. Charakteryzuje ją taka zwyczajna ludzka dobroć oparta na empatii i szacunku do innego człowieka. Wierzcie mi, przy tych wielu heroicznych cechach to jest zwyczajna dziewczyna! Lubi ładnie się ubrać, kocha kawę i dobre ciasto, uwielbia myć okna w całym domu, kocha nad życie swoją córkę, męża, siostrę, smacznie gotuje. Potrafi zacerować każdą dziurę, tak że przywraca tkaninę do „ustawień fabrycznych”. Ona jest Człowiekiem w najlepszym wydaniu człowieczeństwa. A teraz Danusia jest bardzo chora... Walczy o swoje życie, zachorowała nagle na nowotwór piersi. Została poddana standardowemu leczeniu chemią, a w późniejszym etapie będzie przeprowadzona mastektomia, co daje jej 40-procentowe szanse na całkowite odzyskanie zdrowia. Lek, który mógłby pomóc i zwiększyć szansę na wyzdrowienie do 70 procent, niestety jest nierefundowany. Koszt leczenia przekracza 500 tys. zł. Pomóżmy jej uzbierać tę kwotę, wpłacając na konto podane na stronie fundacji lub swoim odpisem z podatku. Czekają na nią dzieciaki, rodzice, czekamy my, koleżanki i koledzy ze szkoły, czeka mąż i córka.

34 745 zł z 500 000 zł
6%
Anna Pasek, Tarnowskie Góry

Dla Anki - chcę jeszcze pożyć

Dwa lata temu spadł na mnie grom z jasnego majowego nieba - glejak 4 stopnia. Mam dopiero 53 lata - to naprawdę niewiele. Nie płaczę, bo to nic nie daje, grzecznie poddaję się terapiom, ale wkrótce wyczerpią się możliwości i zostanie mi opcja płatna w postaci terapii Nanotherm. Potrzebuję również funduszy na rehabilitację - jedna wizyta to 150 zł, a efekty przynosi przy uczęszczaniu minimum raz w tygodniu. Ze względu na padaczkę i zespół lewostronnego pomijania nie prowadzę samochodu, więc dojazd gdziekolwiek jest bardzo utrudniony. Jestem ekonomistą. Od czasu operacji i wycięcia części guza mam upośledzoną lewą stronę ciała - rękę, nogę i postrzeganie (nie wzrok), ataki padaczki i drżenie kończyn. Nie umiem liczyć - mogę się pomylić w najprostszym rachunku. Mam syna w wieku 28 lat i bardzo chcę doczekać się wnuka... :-)

13 255 zł z 500 000 zł
2%
Halyna Stolitnia, Otwock

Pomóż pokonać raka

Nazywam się Galina, mam 40 lat. W 2020 r. zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy szyjki macicy IIIC. We wrześniu tego samego roku lekarze zrobili mi operację, usunęli macicę, szyjkę i jajowody. Po operacji zaczęłam leczenie i przyjmowałam pięć razy chemię i ponad 25 seansów radioterapii, po czym choroba ustała. Niestety rok po tym leczeniu nowotwór znowu wrócił, tym razem zaatakował srom i węzły chłonne (pachwinowe i biodrowe). Wtedy znowu byłam zmuszona przyjąć sześć cykli chemioterapii. W 2023 r. we wrześniu zrobiłam PET. Okazało się, że jest progresja. Wynik badania wskazywał na obecność aktywnej metabolicznie zmiany rozrostowej obejmującą pochwę, odbytnice, odbyt, z przerzutami do licznych węzłów chłonnych i ponadto aktywny metabolicznie węzeł chłonny wnęki płuca lewego i ognisko w segmencie 5. wątroby. W październiku 2023 r. przyjęłam cztery cykle chemioterapii, które nie pomogły. Obecnie jestem w trakcie immunoterapii. Codzienne bóle, z którymi się zmagam, są niewyobrażalne. Nawet leki przeciwbólowe nie pomagają. Nie jestem w stanie samodzielnie wykonywać niektórych czynności czy podjąć jakiejkolwiek pracy na etacie. W codziennym funkcjonowaniu pomaga mi niepełnoletnia córka. Jestem bardzo silna, a wiadomo jak ważna jest psychika w walce z taką chorobą. Bardzo proszę dobrych ludzi o pomoc finansową, gdyż lek, który mógłby mi pomóc, wielokrotnie przerasta moje i mojej rodziny możliwości finansowe. Miesięczna kuracja kosztuje około 10 tysięcy USD, leczenie będzie prowadzone w Izraelu. Jesteście moją ostatnią nadzieją w walce o życie. Nikomu nie życzę tej strasznej choroby i tego bólu, z którym ja się zmagam. Będę bardzo wdzięczna za każdą złotówkę.

13 134 zł z 500 000 zł
2%
Krzysztof Tasulis, Świeradów-Zdrój

Walczmy o Krzyśka. Nie dajmy glejakowi wygrać!

NIE DAJMY GLEJAKOWI WYGRAĆ! JEST SZANSA NA WYLECZENIE DZIĘKI IMMUNOTERAPII! Ludzie mawiają, że życie zaczyna się po trzydziestce. Ja dopiero co przekroczyłem ten próg, mam 33 lata. Pracuję jako wychowawca w Domu Wczasów Dziecięcych, w swoim ukochanym mieście, gdzie dzielę się z odwiedzającymi DWD grupami swoją pasją, jaką jest chodzenie po przepięknych górach i opowiadam im o lokalnej historii. Planuję ślub i założenie rodziny z ukochaną Madzią. Wszystkie plany i marzenia na przyszłość stanęły pod znakiem zapytania, gdy przyszła diagnoza - glejak wielopostaciowy IV stopnia, czyli najgorszy i najbardziej agresywny ze wszystkich guzów mózgu. Zaczęło się niepozornie: ból głowy, który prawie każdy z nas bagatelizuje, myśląc "poboli, poboli i przestanie". Kiedy ból nie mijał i nie mogłem już normalnie funkcjonować, zgłosiłem się do lekarza, ale w dobie COVID-19 oczywiście miałem "szczęście" skorzystać z teleporady. Po analizie objawów rozpoczęto leczenie zatok... Nic nie zapowiadało tego, co miało później nastąpić. Ból się nasilał, a w dniu 28.06.2020 r. dostałem gwałtownego ataku padaczkowego, straciłem przytomność, dalszą część historii znam już tylko z relacji moich bliskich. Życie uratowała mi Ukochana Madzia dzięki szybkiej i zdecydowanej reakcji. Niezwłocznie przewieziono mnie na SOR. Po wykonaniu tomografu i rezonansu okazało się, że w lewym płacie czołowym znajduje się wielki guz - 8 cm x 5,5 cm x 5,2 cm. Rosnące ciśnienie wewnątrzczaszkowe, utrata przytomności, mikroudary, atak padaczkowy... To wszystko sprawiło, że błyskawicznie, w trybie pilnym, już następnego dnia przeprowadzono ratującą życie operację usunięcia guza. Guz udało się w całości usunąć, a ja dochodziłem do siebie po operacji, najpierw na oddziale intensywnej terapii, a później na oddziale neurochirurgii. Czułem się coraz lepiej, wszyscy myśleliśmy, że to już koniec, że najgorsze za nami i teraz będzie już wszystko OK. Nasza radość nie trwała jednak długo, wynik badania histopatologicznego był jednoznaczny - glejak wielopostaciowy IV stopnia. Większość informacji, jakie można wyczytać na temat tego nowotworu w internecie to prawie wyrok. Ani ja, ani moi bliscy nie zgadzamy się z tym stwierdzeniem. Statystyka to przekłamany obraz rzeczywistości i jest to tylko informacja, a nie wyrok. Każdy pacjent jest inny, znane są przypadki osób wyłamujących się z tych statystyk, żyjących wiele lat po usunięciu guza. W zdrowiu i szczęściu, jako i my planujemy!!! Nie zamierzam się poddać, chcę i będę walczyć o swoje życie i zdrowie w każdy możliwy sposób. Teraz jestem w trakcie leczenia skojarzonego (połączenie radio i chemioterapii) w Instytucie Onkologii w Gliwicach. Jednak żebym całkowicie wyzdrowiał, nie można na tym poprzestać. I działać trzeba już natychmiast! A niestety standardowe leczenie onkologiczne w Polsce ogranicza się jednak tylko do tych wymienionych wyżej metod. Już nawet suplementacja środkami ochronnymi, wzmacniającymi i wspomagającymi proces zdrowienia jest we własnym zakresie i na własny koszt, a wydatki te są niemałe. Poza granicami kraju są efektywne, potwierdzone wieloma pozytywnymi efektami terapie onkologiczne, stanowiące alternatywę lub uzupełnienie leczenia standardowego. Szansą na moje wyleczeniejest immunoterapia, czyli w dużym uproszczeniu leczenie polegające na odbudowaniu i stymulacji układu odpornościowego do walki z komórkami nowotworowymi. W Polsce dostęp do immunoterapii jest ograniczony do zaledwie kilku nowotworów i nie obejmuje leczenia glejaka wielopostaciowego. Leczenie takie jest możliwe w Klinice Immun-Onkologischen Zentrum Koln (IOZK) w Kolonii. Niestety koszt takiego leczenia przekracza możliwości finansowe moje, całej mojej rodziny oraz wszystkich bliskich i przyjaciół. Całkowity koszt kompleksowej indywidualnej spersonalizowanej terapii to ok. 80.000 EURO. Jak najszybsze rozpoczęcie leczenia jest tu bardzo ważne! Trzeba je rozpocząć niezwłocznie po zakończeniu intensywnej chemioradioterapii, dodając immunoterapię już podczas chemioterapii podtrzymującej, aby zmaksymalizować szansę całkowitego wyleczenia. Zarówno ja, jak i cała Rodzina jesteśmy przekonani, że uda się tego dziada-glejaka pokonać i zapewnić mi jeszcze długie lata życia, ale potrzebujemy do tego Waszej pomocy. Nie mam zamiaru się poddać i wierzę w zwycięstwo, a każda podarowana przez Was pomoc finansowa będzie przybliżała mnie do osiągnięcia tego celu. W chorobie nowotworowej, zwłaszcza tak agresywnej jak glejak wielopostaciowy, kluczowe jest jak najszybsze wdrożenie leczenia. Niestety w obecnej rzeczywistości pacjenci onkologiczni muszą sobie radzić sami, jeśli chcą wyjść poza chemioradioterapię i muszą opłacić wszystko we własnym zakresie, a koszty są przeogromne. Dlatego bardzo liczymy na Waszą pomoc. Jesteśmy w stałym kontakcie z lekarzami z Kliniki w Kolonii. Wstępne analizy i badania są już wykonywane. Powinienem się tam zgłosić osobiście na końcową konsultację już po 22 września, a w ciągu kolejnych dwóch tygodni rozpocząć zaplanowane spersonalizowane leczenie immunoterapią. Czasu jest tak mało, a koszt całkowity terapii ogromny!!! Zgromadzenie całej kwoty na leczenie w tak krótkim czasie jest bardzo trudne, ale wierzymy głęboko, że z Waszą pomocą uzbieramy kwotę niezbędną najpierw do rozpoczęcia, a potem do kontynuowania leczenia. Pomóżcie mi wygrać z tym wrednym i podstępnym glejakiem! Będziemy wdzięczni za najdrobniejsze nawet wpłaty, bo razem dadzą one kwotę, której potrzebujemy. Krzysztof z Ukochaną Madzią

9 415 zł z 500 000 zł
1%
Piotr Haszke, Chorzów

Rak trzustki to nie wyrok

Nasz kochany tata, Piotr - człowiek o złotym sercu - potrzebuje naszej pomocy w walce z rakiem! Tato jest dla nas całym światem. Patrzenie na jego cierpienie jest najtrudniejszą rzeczą, jakiej kiedykolwiek doświadczyliśmy... Błagam, pomóżcie nam go nie stracić! RAK TRZUSTKI W TYCH CZASACH TO NIE WYROK! Istnieją realne szanse na zatrzymanie tej choroby, Tata naprawdę dobrze reaguje na podawaną chemię z immunoterapią oraz zabiegami wspomagającymi działanie leków, ale KOSZTY LECZENIA znacznie przewyższają nasze możliwości finansowe. Ktoś może pomyśleć i zastanawiać się, dlaczego nie leczymy się standardowo... na NFZ??! Otóż do dnia dzisiejszego nikt ze szpitala nie zadzwonił! Tata jest zakwalifikowany do przyjęcia na CITO na onkologię. Jego dokumenty i dotychczasowe wyniki znalazły się, cytuję: "u profesora na biurku". Telefonów jednak OD MARCA BRAK. Nie mogliśmy czekać bezczynnie i nie robić NIC. Tak znaleźliśmy się dosłownie przypadkowo w prywatnej klinice Doktora Judy w Opolu. Tutaj, jak się okazało, tata ma realne szanse w pierwszej kolejności na zatrzymanie tej choroby. Jednak nic nie dzieje się przypadkowo, być może tak miało być. Otóż systemowe leczenie tak zaawansowanej choroby nie dawałoby takich efektów jak leczenie komercyjne. O tym napiszę dalej. Życie pisze różne scenariusze, nie zawsze te, których byśmy sobie życzyli. Wszystko zaczęło się od nocnych potów rok wcześniej - odpowiedź paru lekarzy, u których tata szukał pomocy na tę przypadłość, cytuję:" jak się pan poci, proszę się odkryć", "są dezodoranty", itp. Już nie chcę gdybać, co gdyby WTEDY trafił na fachową pomoc! Zaznaczę, że tata badał się regularnie! Tym bardziej że nasza rodzina to, że tak ujmę - rakowcy. Niespodziewanie w lutym tego roku pojawiła się żółtaczka. Po przyjściu na izbę przyjęć z żółtaczką mechaniczną (która jak się potem okazało z tomografii, była wywołana uciskiem guza trzustki na przewody żółciowe), gdzie tata był jeszcze (w porównaniu co było potem) w pełni sił, otrzymał odpowiedź, że nie przyjmą go, bo jest, cytuję: "za mało żółty. Proszę przyjść jak stan się pogorszy lub będzie gorączka". Na biopsję guza byliśmy zmuszeni jechać na drugi koniec Polski - sąsiadujemy z Katowicami, a musieliśmy jechać aż do Suwałk! Takie są kolejki i nieważne, że dla takiego człowieka czas odgrywa najważniejszą rolę w tym momencie. Tata przeszedł aż trzykrotną (!!!) próbę założenia ortezy na trzustkę, aby uwolnić uciskane przez guz przewody żółciowe. Udało się. W końcu pierwszy pozytyw. Niestety, w marcu tego roku, nasz świat legł w gruzach. Nasz kochany tata usłyszał diagnozę, która zmroziła nam krew w żyłach - rak neuroendokrynny trzustki z przerzutami do wątroby. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej, w maju ubiegłego roku, nic nie wskazywało na ten dramat. Tomografia była czysta... A teraz stoimy w obliczu śmiertelnej choroby, która z dnia na dzień zabiera nam ukochanego męża, ojca, dziadka, przyjaciela i bohatera. Piotr ma 59 lat. Całe swoje życie poświęcił pracy, prowadząc własną działalność. Zawsze był człowiekiem niezwykle wrażliwym na krzywdę, nie tylko ludzką, ale i zwierzęcą. Jego empatia i gotowość do pomocy nie znały granic. Doskonale pamiętamy sytuację, kiedy podczas robienia zakupów w hurtowni usłyszał niepokojące stukanie. Spieszył się bardzo, ale jego uwagę przykuł piękny, kolorowy ptak, zaplątany w przewody wysoko nad wyjściem sklepu. Bez wahania porzucił wózek z zakupami, wrócił do sklepu i zdeterminowany, by ratować życie, zdobył wózek widłowy. Mimo początkowych trudności i braku zgody, znalazł osobę, która wywiozła go na górę. Uwolnienie przerażonego ptaka, który w panice go dziobał, kosztowało go wiele ran, ale dla niego liczyło się tylko jedno - ocalić bezbronne stworzenie. To tylko jedna z wielu historii, które świadczą o jego niezwykłym sercu. Jego miłość do zwierząt była bezwarunkowa. Walczyliśmy razem do samego końca o zdrowie naszego ukochanego psa dobermana, który zachorował na białaczkę. Niedawno, na początku tego roku, pożegnaliśmy naszą kotkę, o której życie tata również walczył z całych sił, nie szczędząc środków na leczenie. Wtedy wydawało nam się, że te kwoty są ogromne. Dziś wiemy, czym są prawdziwie wielkie sumy – te potrzebne, by ratować jego życie. Wraz z ukochaną żoną stworzyli niezwykle silny i kochający związek, są dla nas wzorem. Doczekali się dwójki wspaniałych dzieci i trójki wnucząt. Dopiero co radość z narodzin dwóch wnuków wypełniła ich dom, a już musimy stawić czoła tak okrutnej rzeczywistości. Diagnoza była jak grom z jasnego nieba, wywróciła nasze życie do góry nogami. Jednak w tym trudnym czasie odkryliśmy niesamowitą siłę naszej rodziny, moc wzajemnej miłości i wsparcia. Zbliżyliśmy się jeszcze bardziej do Boga, znajdując ukojenie i nadzieję w modlitwie, szczególnie w Nowennie Pompejańskiej, która obdarzyła nas już pierwszymi łaskami. Piotr jest obecnie pod opieką specjalistów w klinice w Opolu u doktora Cezarego Judy, gdzie przechodzi zaawansowane i kosztowne leczenie, obejmujące między innymi hipotermię głębinową i całościową, chemioterapię i specjalistyczną immunoterapię. Pomijając koszty dojazdu z Chorzowa do Opola (średnio 3x w tygodniu po 200 km w obie strony), tygodniowy koszt tej terapii to ogromne 10,5 - 11 tysięcy złotych. Posiadamy wszystkie rachunki do wglądu. Miesiąc leczenia to już kwota, która w zastraszającym tempie uszczupla oszczędności naszych rodziców, odkładane z myślą o spokojnej emeryturze. Dotychczas radzili sobie ze wszystkim sami, ale w obliczu tak ogromnych wydatków, ich siły finansowe topnieją w zastraszającym tempie! Leczenie Piotra rozpoczęło się na początku kwietnia i przyniosło promyk nadziei - zmiany nowotworowe przy tak złośliwym typie raka nie powiększyły się. To daje nam wiarę, że kontynuacja intensywnej terapii może doprowadzić do zasklepienia się przerzutów w wątrobie i otworzyć drogę do operacji trzustki. Wiemy, że rokowania przy tak zaawansowanym raku są trudne, ale wierzymy, że cuda się zdarzają, a nowoczesna medycyna, choć kosztowna, może dać naszemu tacie szansę na życie. Polska jest krajem o wielkim sercu. Wierzymy, że jeśli każdy z nas dołoży choćby najmniejszą cegiełkę, uda nam się zgromadzić potrzebną kwotę pół miliona złotych, aby dać tacie szansę na życie, na dalsze leczenie w specjalistycznej klinice. Dla nas to walka o życie naszego taty, Piotra, o jego uśmiech, o jego obecność w naszym życiu i w życiu jego wnuków, które tak bardzo kocha i którymi tak bardzo chciałby się nacieszyć. To walka o człowieka, który całe życie pomagał innym, ludziom i zwierzętom. Teraz on potrzebuje naszej pomocy. Prosimy, otwórzcie swoje serca i wesprzyjcie naszą zbiórkę. Każda, nawet najmniejsza wpłata, to krok bliżej do uratowania życia naszego taty, Piotra. Świadomość ogromnych kosztów leczenia jest dla nas przytłaczająca, dlatego z całego serca dziękujemy za każdą okazaną pomoc i wsparcie. Wierzymy w moc ludzkiej solidarności.

130 zł z 500 000 zł
0%
Adam Zofka, Warszawa

Leczenie Adama

Szanowni, Szczęść Boże! Przede wszystkim, z całego serca dziękuję za dotychczasowe wsparcie duchowe i materialne. To daje mi wiarę w Was, dobrych ludzi, których spotkałem na swojej drodze życiowej, jak i daje mi dowód na to, że kiedyś sam zostawiłem w Waszych sercach i pamięci pierwiastki dobra. To mnie buduje w tych czasach i skłania do przemyśleń, co poprawić w sobie na przyszłość. Z całego serca potwierdzam, że cierpienie przybliża do Boga. Ja zawsze byłem wierzącym katolikiem, ale mówię Wam, że ostatnie cztery lata pozwoliły mi spotkać i pokochać Boga jeszcze bardziej, z większą świadomością i miłością. Wiem, że moja duchowość ciągle się rozwija i mam jeszcze dużo pracy nad sobą do odrobienia. Tym bardziej dziękuję Bogu za doświadczenie tego cierpienia, bo w przeciwnym razie może nigdy nie miałbym szansy poznać Go tak blisko jak teraz. Szczerze powiem, że nie wyobrażam sobie ostatnich lat bez wiary w Boga i bez rozważania Pisma Świętego. Żarliwie polecam każdemu z Was, nie czekajcie, aż przyjdzie jakieś cierpienie czy inny dramat. Proście już dziś o Łaskę Bożą, pogłębiajcie swoją wiarę i nadzieję na życie wieczne. Taka jest moja najlepsza rada dla Was jako zadośćuczynienie za Wasze wsparcie. A teraz trochę technicznie o moim leczeniu. Przechodzę obecnie kolejną terapię na UCK w Gdańsku. Leczenie obejmuje nowy lek, który bardzo niedawno został dopuszczony w Polsce. Obecnie jestem po 6 cyklach i co ważne, mam wkrótce ocenę efektywności tego leczenia. W zależności od efektów będę kontynuował to leczenie lub będzie trzeba szybko zdecydować się na coś nowego. Jest kilka opcji dalszego leczenia, o których wcześniej pisała już Ewa, ale pojawiły się też nowe. Będziemy konsultować się w kraju i za granicą i coś zdecydujemy wspólnie z naszą niezniszczalną Panią Doktor z UCK :) Do zobaczenia / usłyszenia, z Panem Bogiem, Adam --- Zbieramy na kosztowne leczenie dla Adama (lat 48) w Niemczech bądź innym kraju europejskim- to może być jego jedyna szansa na powrót do zdrowia i wyleczenie się z raka przerzutowego jelita grubego. Choroba zaczęła się niewinnie i praktycznie bezobjawowo. Od czterech lat Adam poddawany jest ciężkiej chemioterapii, która uniemożliwia normalną pracę zawodową i cieszenie się wspólnym czasem, który do tej pory spędzaliśmy razem z trójką naszych dzieci. Obecnie Adam czeka na zabieg usunięcia guzów z wątroby, które mamy nadzieję zaowocuje cofnięciem się choroby i możliwością dalszego leczenia. Zbieramy na leki, które będzie trzeba sprowadzać z zagranicy i nie są one refundowane. Pojawiła się tez szansa na leczenie immunoterapia i nowoczesnymi szczepionkami i lekami, których nie ma w Polsce. Pomóżcie wygrać walkę z czasem! Każdy grosz się liczy. W domu czeka na Adama trójka dzieci, które potrzebują ojca! Kochani darczyńcy, serdecznie dziękujemy za dotychczasowe wpłaty. Z tego co wpłaciliście udało się wykonać już jeden duży zabieg-krioablacje największego guza w wątrobie. Dotaktowo opłacamy nierefundowane badania diagnostyczne w kierunku podawania chemioterapii celowanej, aby Adam mógł dalej walczyć z chorobą i zdrowieć. Niech Bóg Wam wszystkim błogosławi!

134 378 zł z 670 000 zł
20%
Bożena Niewiedział, Szczawno Zdrój

Zbiórka na walkę z nowotworem zrazikowym piersi

Mam na imię Bożena, jestem 67-letnią mamą 2 wspaniałych synów oraz babcią 3 cudownych wnucząt. Od 2007 roku zmagam się z nowotworem złośliwym piersi zrazikowym. Dotychczas leczona byłam przez okres 5 lat, do momentu ustąpienia nowotworu, za pomocą chemii, radioterapii, a także operacji usunięcia zmiany nowotworowej. Od 2012 roku, kiedy nowotwór ustąpił, mogłam cieszyć się zwycięstwem nad chorobą i spokojnym życiem. W 2018 roku dowiedziałam się o nawrocie choroby i przerzucie do otrzewnej. Ponownie podjęłam walkę, która okazała się trudniejsza niż za pierwszym razem. Wypróbowałam 4 różne rodzaje chemii, każda z nich zawiodła, a sytuacja zaczęła robić się dramatyczna. Dopiero piąty rodzaj chemii daje zadowalające rezultaty, niestety lek ten nie jest refundowany w Polsce. Roczny koszt leczenia tym lekiem wynosi 578 tysięcy złotych. Kwota ta jest na tyle wysoka, że nie pozwala mi w pełni sfinansować leczenia własnymi środkami. Nie ustając w walce, zwracam się do Was o wsparcie.

23 561 zł z 578 000 zł
4%
Sławomir Boczek, Bliżyn

Zbieram na leczenie w Norwegii

Od 6 lat choruję na nowotwór jelita grubego. Przeszedłem 7 operacji i 24 cykle chemioterapii systemowej. Jednak moje mutacje genetyczne nie reagują na takie leczenie i dlatego od 2 lat leczę się w Norwegii innowacyjnymi lekami z zakresu immunoterapii. Są to leki nierefundowane i niesamowicie drogie. 3-miesięczna kuracja, czyli podanie leku 4 razy to koszt 120-150 tys zł. Do tego dochodzą koszty przelotu, pobytu itp. Kuracja trwa i dopóki przynosi efekty, powinna być kontynuowana. Całokształt leczenia to 1 mln zł. Dziękuję bardzo za wsparcie finansowe rodzinie i wszystkim pomagającym.

61 194 zł z 1 000 000 zł
6%