Zbiórki

Wojciech Neja, Bydgoszcz

Pomóż zdobyć środki na leczenie za granicą - w Niemczech

Nazywam się Wojciech Neja. Z zawodu jestem zootechnikiem, pracującym jako nauczyciel akademicki na Wydziale Hodowli i Biologii Zwierząt UTP. W 2016 roku, 21 kwietnia wykryto u mnie guza mózgu. 9 maja oraz w czerwcu i lipcu (15.06 - 15.07) przeszedłem operację częściowego usunięcia guza. Ze względu na tylko częściowe jego usunięcie konieczne jest dalsze leczenie. Obecnie przebywam na zwolnieniu lekarskim. Jednocześnie konsekwencją leczenia są padaczki, które wyłączyły mnie całkowicie z prowadzenia samochodu i częściowo z opieki nad dziećmi. Taka sytuacja wymaga ciągłej pomocy osób trzecich, z czym wiążą się ciągłe koszta. W tej chwili jestem pod opieką onkologa, neurochirurga, chirurga, neurologa, psychiatry oraz rehabilitanta (częściowy niedowład lewej strony ciała). Większość badań z racji czasu i odległych terminów muszę wykonywać prywatnie, w związku z tym miesięczny budżet domowy często nie starcza na pokrycie tych kosztów. Zebrane środki w ramach Programu chciałbym przeznaczyć na leczenie metodą NanoTherm oferowaną przez klinikę w Niemczech. Jest to eksperymentalna metoda leczenia nowotworów mózgu, która daje szanse na pokonanie choroby.

69 804 zł
17%
Łukasz Jachimkowski, LEGNICA

Zbiórka na dalsze leczenie

PILNE!!! Nowotwór przełyku i walka o nierefundowany lek! Proszę o wsparcie! Witam serdecznie, mam na imię Łukasz, mam 37 lat. Mieszkam w Legnicy. Mam dwie córki: 14-letnią Julię i 12-letnią Oliwię oraz żonę Agnieszkę. Mam cudowną Rodzinę, która wspiera mnie i pomaga w walce z tą ciężką chorobą. Mam dla kogo żyć i chcę żyć!!! Sama choroba jest bolesna, ale nic tak nie boli jak widok cierpiącej i zamartwiającej się rodziny. Pod koniec kwietnia po zrobieniu gastroskopii i szeregu badań zdiagnozowano u mnie NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY PRZEŁYKU. Diagnoza spadła na mnie i była ogromnym szokiem, jednak nie poddałem się i przyjąłem 4 cykle ciężkiej chemioterapii z nadzieją, że będzie dobrze... Odskocznią była dla mnie jazda na rowerze. Po 4 cyklach chemii miałem robiony PET, po którym okazało się, że jestem nieoperacyjny i kwalifikuję się tylko do leczenia paliatywnego. To był cios dla mnie, nadeszły czarne myśli... Po 5-tym cyklu chemii dzięki przyjacielowi pojechaliśmy z żoną do Niemiec na badania. Tam miałem robioną powtórnie gastroskopię i laparoskopię. Materiał do badania histopatologicznego został wysłany do Uniwersytetu Medycznego w Greifswald. Po 3 tygodniach niepokoju i strachu, czy jest jeszcze szansa dla mnie na dalsze leczenie, przyszły wyczekiwane wyniki badań i okazało się, że jest możliwość podania nowego leku i zastosowania nowej terapii - immunoterapii. Immunoterapia polega na leczeniu chorób nowotworowych poprzez mobilizowanie układu odpornościowego, zwalczając komórki nowotworowe. Jednak euforia szybko minęła, kiedy okazało się, że lek o nazwie NIWOLUMAB jest dla mnie nierefundowany przez NFZ. Leczenie tym lekiem jest tylko możliwe prywatnie. NIWOLUMAB muszę przyjmować przez 12 miesięcy. Sam lek to koszt ok. 400 tysięcy zł. Proszę o wsparcie! Mam Rodzinę, dla której cały czas walczę i dzięki niej mam jeszcze siłę. Mam dwie nastoletnie córki i chciałbym patrzeć jak dorastają, jak zdają maturę, jak idą na studia czy zakładają swoje rodziny. Chciałbym być obecny dalej w ich życiu. Potrzebuję wsparcia na lek NIWOLUMAB, badania i leczenie nierefundowane przez NFZ. Jest to olbrzymia kwota, a nie stać mnie na takie leczenie . WIERZĘ W LUDZI I ICH DOBRE SERCE I W TO, ŻE PRZEDE MNĄ JEST JESZCZE DOBRY CZAS... MAM NADZIEJĘ, ŻE MAM DO PRZEJŚCIA CAŁE ŻYCIE!!!

55 948 zł
13%
Jarosław Piechowicz, Stare Opole

Kosztowna lekoterapia - proszę o pomoc!

Nazywam się Jarosław Piechowicz. Mam 45 lat i od lutego tego roku walczę z chłoniakiem Hodgkina, chorobą podstępną i atakującą w najmniej oczekiwanym momencie. Przeszedłem już 7 chemioterapii i okazało się, że efekt nie jest taki, jak oczekiwano. Choroba zamiast się cofać, pogłębia się. Szansą dla mnie jest kosztowna lekoterapia, dokładnie lek Nivolumab (Opdivo), który niestety nie jest refundowany. Koszt leczenia znacznie przewyższa moje możliwości finansowe, bo wynosi około 30 tysięcy złotych miesięcznie, a nie wiadomo jak długo będę musiał go przyjmować. Dotychczas byłem czynny zawodowo, ale przez chorobę obecnie przebywam na zasiłku rehabilitacyjnym, który nawet w części nie pokrywa kosztu leku. Jeśli nie zażyję tego leku i ilość komórek nowotworowych nie zmniejszy się, nie będę mógł być zakwalifikowany do autoprzeszczepu szpiku, zabiegu, który w moim przypadku jest kluczowym elementem leczenia, od którego zależy dalsze powodzenie w tej nierównej walce z chorobą.A zamierzam się z nią zmierzyć i wygrać, bo tak jak wszyscy mam marzenia do spełnienia i plany do zrealizowania, tylko aby mogło się to ziścić, brakuje mi jednego maleńkiego szczegółu – ZDROWIA. Do tej pory chorowałem sporadycznie na jakieś błahe choroby i myślałem, że tak już zostanie. Jednak jak się okazało, nic nie jest nam dane na zawsze i w każdej chwili nasze życiowe plany może zrujnować jedna okrutna diagnoza –NOWOTWÓR, dlatego proszę o wsparcie, nawet najmniejsze, bo TWOJA POMOC JEST MOJĄ SZANSĄ NA ZDROWIE, ŻYCIE I REALIZACJĘ MARZEŃ.

2 112 zł
0%
Wiesław Bojda, Łańcut

Żeby było jak dawniej...

Uśmiechnięty, serdeczny, pomocny, wspierający, empatyczny, cierpliwy, z poczuciem humoru i dystansem do siebie – taki jest nasz Tatuś. Od 46 lat jest w szczęśliwym związku małżeńskim, ma trójkę dzieci i pięcioro wnuków. Jest duszą towarzystwa. Zawsze w pierwszej kolejności myśli o innych, a na końcu o sobie. W kwietniu 2021 dowiedzieliśmy się, że Tatuś ma raka pęcherza moczowego (rak urotelialny high grade). Już w czerwcu rozpoczął chemioterapię, a w październiku przeszedł operację resekcji pęcherza moczowego. Następnie nawracająca bakteria Klebsiella pneumoniae ESBL sprawiła, że od października do grudnia spędził więcej czasu w szpitalu niż w domu. Po kolejnej operacji (w styczniu 2022) Tatuś zaczął czuć się zdecydowanie lepiej. Bakteria była już pod kontrolą, a wyniki w granicach normy. Jednak zrobiony w maju 2022 PET wykazał coś niepokojącego. Okazało się, że są przerzuty do płuc. W lipcu rozpoczął kolejną chemioterapię. Badanie TK zrobione we wrześniu wskazywało na zatrzymanie się choroby, ale niestety TK w grudniu udokumentowało wznowę. Tatuś jest cały czas bardzo pozytywną osobą i chce normalnie żyć tak jak dawniej. Nadzieją na to jest immunoterapia, jednak w tym przypadku nie jest ona refundowana przez NFZ. Prosimy o to, żebyście wypełniając swój roczny PIT wskazali Fundację Alivia z dopiskiem jego imienia i nazwiska oraz numeru ID zbiórki (w celu szczegółowym). Dziękujemy!

9 364 zł
2%
Anita Karaszewska, Malbork

Na kosztowną immunoterapię dla Anity

Moja kochana Anita ma dopiero 39 lat. Od prawie dwóch lat walczy z nowotworem. Najpierw zaatakował jelito, później pojawiły się przerzuty na wątrobie. Kolejne operacje nie przynoszą ulgi w cierpieniu. Zamiast tego słyszymy diagnozy o kolejnych przerzutach… Jesteśmy rodzicami dwóch cudownych córeczek. Marysia ma dopiero cztery latka, Nadia to już nastolatka, ma 17 lat. Obydwie wciąż potrzebują matczynej czułości i opieki. Wszystkim nam najbardziej zależy, by Anitka, moja najdroższa narzeczona, ale i cudowna Mama, córka i przyjaciółka była szczęśliwa, jak najdłużej żyła pełnią życia. Wielką nadzieją dla Anity jest immunoterapia, która pobudza i wzmacnia układ odpornościowy, przez co precyzyjnie nakierowuje czynniki terapeutyczne w miejsca zmienione chorobowo. Niestety, jest to bardzo kosztowne leczenie, a w naszym przypadku nie jest refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Chciałbym przychylić nieba mojej narzeczonej, ale sam nie dam rady. Proszę Was, ludzi o dobrych i wrażliwych sercach, byście nam pomogli. Wystarczą choćby drobne datki, bo każdy przybliży nas do celu, czyli przedłuży Anitce życie. Jeszcze tyle wspaniałych chwil chcielibyśmy spędzić razem… Robert, narzeczony Anity

20 301 zł
5%
Piotr Głania, Gniewkowo

Dopóki jest nadzieja - będziemy walczyć!

01.03.2022 roku był jednym z najbardziej przerażających dni dla naszej rodziny! Normalny wieczór, mąż wrócił z pracy... a potem utrata przytomności, atak epileptyczny, karetka na sygnale... Dokładnie 22.04 runął nasz świat! Wynik histopatologiczny: u mojego męża, 46-letniego ojca trójki naszych wspaniałych chłopaków, zdiagnozowano nowotwór złośliwy - glejak IV stopnia złośliwości. Czas działa na naszą niekorzyść. Lekarze w Polsce nie pozostawili nam wielkiej nadziei. Po operacji: naświetlania, chemioterapia i... walka z czasem. Poszukiwania w internecie dały jednak nadzieję. Odszukaliśmy osoby, które pomimo strasznej diagnozy podjęły walkę z tym okrutnym wyrokiem. Ich zmagania przynoszą pozytywne rezultaty. Dzięki nim dowiedzieliśmy się, że jest szansa na wydłużenie normalnego życia osoby z glejakiem IV stopnia. Pojawiła się też wiara na całkowite pozbycie się komórek nowotworowych. Terapie te, jak nietrudno się domyślić, są niestety bardzo kosztowne. W dodatku dostępne poza granicami naszego kraju - w Niemczech. Do kosztów terapii dochodzą zatem dojazdy i zakwaterowanie. Prosimy o wsparcie! Każda złotówka zwiększa szanse na życie. Bardzo chcielibyśmy, aby nasze dzieci: Adaś (15 lat), Antoś (13 lat) i Franek (7 lat) mogli dorastać z tatą.

75 592 zł
15%
Marianna Paś, Ciechanów

Zbiórka na finansowanie leku

Witam serdecznie, w 2007 roku zachorowałam na nowotwór złośliwy piersi lewej PT1CNO. Usunięto mi pierś wraz z węzłami chłonnymi, poddano mnie chemioterapii. Przyjęłam 6 cykli chemii czerwonej i przez 10 lat wszystko było w porządku. Jednak po 10 latach nastąpiła progresja nowotworu w jamie brzusznej - przerzuty do otrzewnej. Od 2017 roku przyjmuję chemioterapię co tydzień, jestem już tym wykończona i osłabiona. Lekarz onkolog ze szpitala, w którym się leczę, zasugerowała mi, iż w mojej sytuacji może pomóc lek, który nie jest refundowany przez NFZ. Lek nazywa się OLAPARIB firmy AstraZeneca. Jedna dawka, potrzebnego mi do życia w lepszej kondycji, leku kosztuje 25 tys. zł miesięcznie. Jest szansa, że kilkanaście dawek leku pozwoliłoby mi wrócić do zdrowia i kondycji fizycznej, o której marzę od kilku lat. Niestety nie stać mnie na opłacenie leczenia i dlatego bardzo proszę o wsparcie choćby najmniejszą kwotą, wierzę że przy wsparciu dobrych ludzi dane mi jeszcze będzie cieszyć się zdrowiem. Z góry dziękuję!

27 077 zł
5%
Krzysztof Tasulis, Świeradów-Zdrój

Walczmy o Krzyśka. Nie dajmy glejakowi wygrać!

NIE DAJMY GLEJAKOWI WYGRAĆ! JEST SZANSA NA WYLECZENIE DZIĘKI IMMUNOTERAPII! Ludzie mawiają, że życie zaczyna się po trzydziestce. Ja dopiero co przekroczyłem ten próg, mam 33 lata. Pracuję jako wychowawca w Domu Wczasów Dziecięcych, w swoim ukochanym mieście, gdzie dzielę się z odwiedzającymi DWD grupami swoją pasją, jaką jest chodzenie po przepięknych górach i opowiadam im o lokalnej historii. Planuję ślub i założenie rodziny z ukochaną Madzią. Wszystkie plany i marzenia na przyszłość stanęły pod znakiem zapytania, gdy przyszła diagnoza - glejak wielopostaciowy IV stopnia, czyli najgorszy i najbardziej agresywny ze wszystkich guzów mózgu. Zaczęło się niepozornie: ból głowy, który prawie każdy z nas bagatelizuje, myśląc "poboli, poboli i przestanie". Kiedy ból nie mijał i nie mogłem już normalnie funkcjonować, zgłosiłem się do lekarza, ale w dobie COVID-19 oczywiście miałem "szczęście" skorzystać z teleporady. Po analizie objawów rozpoczęto leczenie zatok... Nic nie zapowiadało tego, co miało później nastąpić. Ból się nasilał, a w dniu 28.06.2020 r. dostałem gwałtownego ataku padaczkowego, straciłem przytomność, dalszą część historii znam już tylko z relacji moich bliskich. Życie uratowała mi Ukochana Madzia dzięki szybkiej i zdecydowanej reakcji. Niezwłocznie przewieziono mnie na SOR. Po wykonaniu tomografu i rezonansu okazało się, że w lewym płacie czołowym znajduje się wielki guz - 8 cm x 5,5 cm x 5,2 cm. Rosnące ciśnienie wewnątrzczaszkowe, utrata przytomności, mikroudary, atak padaczkowy... To wszystko sprawiło, że błyskawicznie, w trybie pilnym, już następnego dnia przeprowadzono ratującą życie operację usunięcia guza. Guz udało się w całości usunąć, a ja dochodziłem do siebie po operacji, najpierw na oddziale intensywnej terapii, a później na oddziale neurochirurgii. Czułem się coraz lepiej, wszyscy myśleliśmy, że to już koniec, że najgorsze za nami i teraz będzie już wszystko OK. Nasza radość nie trwała jednak długo, wynik badania histopatologicznego był jednoznaczny - glejak wielopostaciowy IV stopnia. Większość informacji, jakie można wyczytać na temat tego nowotworu w internecie to prawie wyrok. Ani ja, ani moi bliscy nie zgadzamy się z tym stwierdzeniem. Statystyka to przekłamany obraz rzeczywistości i jest to tylko informacja, a nie wyrok. Każdy pacjent jest inny, znane są przypadki osób wyłamujących się z tych statystyk, żyjących wiele lat po usunięciu guza. W zdrowiu i szczęściu, jako i my planujemy!!! Nie zamierzam się poddać, chcę i będę walczyć o swoje życie i zdrowie w każdy możliwy sposób. Teraz jestem w trakcie leczenia skojarzonego (połączenie radio i chemioterapii) w Instytucie Onkologii w Gliwicach. Jednak żebym całkowicie wyzdrowiał, nie można na tym poprzestać. I działać trzeba już natychmiast! A niestety standardowe leczenie onkologiczne w Polsce ogranicza się jednak tylko do tych wymienionych wyżej metod. Już nawet suplementacja środkami ochronnymi, wzmacniającymi i wspomagającymi proces zdrowienia jest we własnym zakresie i na własny koszt, a wydatki te są niemałe. Poza granicami kraju są efektywne, potwierdzone wieloma pozytywnymi efektami terapie onkologiczne, stanowiące alternatywę lub uzupełnienie leczenia standardowego. Szansą na moje wyleczeniejest immunoterapia, czyli w dużym uproszczeniu leczenie polegające na odbudowaniu i stymulacji układu odpornościowego do walki z komórkami nowotworowymi. W Polsce dostęp do immunoterapii jest ograniczony do zaledwie kilku nowotworów i nie obejmuje leczenia glejaka wielopostaciowego. Leczenie takie jest możliwe w Klinice Immun-Onkologischen Zentrum Koln (IOZK) w Kolonii. Niestety koszt takiego leczenia przekracza możliwości finansowe moje, całej mojej rodziny oraz wszystkich bliskich i przyjaciół. Całkowity koszt kompleksowej indywidualnej spersonalizowanej terapii to ok. 80.000 EURO. Jak najszybsze rozpoczęcie leczenia jest tu bardzo ważne! Trzeba je rozpocząć niezwłocznie po zakończeniu intensywnej chemioradioterapii, dodając immunoterapię już podczas chemioterapii podtrzymującej, aby zmaksymalizować szansę całkowitego wyleczenia. Zarówno ja, jak i cała Rodzina jesteśmy przekonani, że uda się tego dziada-glejaka pokonać i zapewnić mi jeszcze długie lata życia, ale potrzebujemy do tego Waszej pomocy. Nie mam zamiaru się poddać i wierzę w zwycięstwo, a każda podarowana przez Was pomoc finansowa będzie przybliżała mnie do osiągnięcia tego celu. W chorobie nowotworowej, zwłaszcza tak agresywnej jak glejak wielopostaciowy, kluczowe jest jak najszybsze wdrożenie leczenia. Niestety w obecnej rzeczywistości pacjenci onkologiczni muszą sobie radzić sami, jeśli chcą wyjść poza chemioradioterapię i muszą opłacić wszystko we własnym zakresie, a koszty są przeogromne. Dlatego bardzo liczymy na Waszą pomoc. Jesteśmy w stałym kontakcie z lekarzami z Kliniki w Kolonii. Wstępne analizy i badania są już wykonywane. Powinienem się tam zgłosić osobiście na końcową konsultację już po 22 września, a w ciągu kolejnych dwóch tygodni rozpocząć zaplanowane spersonalizowane leczenie immunoterapią. Czasu jest tak mało, a koszt całkowity terapii ogromny!!! Zgromadzenie całej kwoty na leczenie w tak krótkim czasie jest bardzo trudne, ale wierzymy głęboko, że z Waszą pomocą uzbieramy kwotę niezbędną najpierw do rozpoczęcia, a potem do kontynuowania leczenia. Pomóżcie mi wygrać z tym wrednym i podstępnym glejakiem! Będziemy wdzięczni za najdrobniejsze nawet wpłaty, bo razem dadzą one kwotę, której potrzebujemy. Krzysztof z Ukochaną Madzią

9 325 zł
1%
Danuta Strzemecka, Kolonia Brużyca

Lek pembrolizumab

Danusia od lat jest pedagogiem szkolnym i ma niebywałą zdolność porozumienia się z każdym uczniem i jego rodzicem. Wszystkie trudne sprawy związane z uczniami naszej szkoły zajmują jej naprawdę dużo energii. Ona jednak ma czas dla koleżanek i kolegów z pracy. Wspiera naszą pracę wychowawczą, ale i wspiera nas prywatnie. Danusia współczuje, kiedy współczuć trzeba i mobilizuje, kiedy mobilizacja jest potrzebna. Charakteryzuje ją taka zwyczajna ludzka dobroć oparta na empatii i szacunku do innego człowieka. Wierzcie mi, przy tych wielu heroicznych cechach to jest zwyczajna dziewczyna! Lubi ładnie się ubrać, kocha kawę i dobre ciasto, uwielbia myć okna w całym domu, kocha nad życie swoją córkę, męża, siostrę, smacznie gotuje. Potrafi zacerować każdą dziurę, tak że przywraca tkaninę do „ustawień fabrycznych”. Ona jest Człowiekiem w najlepszym wydaniu człowieczeństwa. A teraz Danusia jest bardzo chora... Walczy o swoje życie, zachorowała nagle na nowotwór piersi. Została poddana standardowemu leczeniu chemią, a w późniejszym etapie będzie przeprowadzona mastektomia, co daje jej 40-procentowe szanse na całkowite odzyskanie zdrowia. Lek PEMBROLIZUMAB, który mógłby pomóc i zwiększyć szansę na wyzdrowienie do 70 procent, niestety jest nierefundowany. Koszt leczenia przekracza 500 tys. zł. Pomóżmy jej uzbierać tę kwotę, wpłacając na konto podane na stronie fundacji lub swoim odpisem z podatku. Czekają na nią dzieciaki, rodzice, czekamy my, koleżanki i koledzy ze szkoły, czeka mąż i córka.

6 357 zł
1%
Bożena Niewiedział, Szczawno Zdrój

Zbiórka na walkę z nowotworem zrazikowym piersi

Mam na imię Bożena, jestem 67-letnią mamą 2 wspaniałych synów oraz babcią 3 cudownych wnucząt. Od 2007 roku zmagam się z nowotworem złośliwym piersi zrazikowym. Dotychczas leczona byłam przez okres 5 lat, do momentu ustąpienia nowotworu, za pomocą chemii, radioterapii, a także operacji usunięcia zmiany nowotworowej. Od 2012 roku, kiedy nowotwór ustąpił, mogłam cieszyć się zwycięstwem nad chorobą i spokojnym życiem. W 2018 roku dowiedziałam się o nawrocie choroby i przerzucie do otrzewnej. Ponownie podjęłam walkę, która okazała się trudniejsza niż za pierwszym razem. Wypróbowałam 4 różne rodzaje chemii, każda z nich zawiodła, a sytuacja zaczęła robić się dramatyczna. Dopiero piąty rodzaj chemii daje zadowalające rezultaty, niestety lek ten nie jest refundowany w Polsce. Roczny koszt leczenia tym lekiem wynosi 578 tysięcy złotych. Kwota ta jest na tyle wysoka, że nie pozwala mi w pełni sfinansować leczenia własnymi środkami. Nie ustając w walce, zwracam się do Was o wsparcie.

10 485 zł
1%
Beata Szymańska, Łódź

Beata potrzebuje pomocy! Ratunkiem jest zagraniczny lek. PILNE!

W grudniu 2013 roku, tuż przed świętami Bożego Narodzenia zdiagnozowano u mnie nowotwór piersi z najgorszym z możliwych receptorów Her2 3+. 3 lata później pojawiły się przerzuty do mózgu, niestety nieoperacyjne. Operacja piersi, naświetlania, chemioterapie, ból. Tak wyglądało ostatnich 7 lat mojego życia. W ciągu ostatnich dwóch lat przyjmowania chemioterapii miałam względny spokój, aż do czasu kiedy pojawiały się kolejne przerzuty. Od czerwca jestem jednak w krytycznej sytuacji. Nastał ten dzień, kiedy kolejny raz nowotwór trafił do mojego mózgu. Sytuacja jest jednak o wiele trudniejsza niż wcześniej, ponieważ w tym momencie moje dotychczasowe leczenie zostało uznane za nieskuteczne i obecnie przyjmuję chemię, która ma mnie chronić przed kolejnymi przerzutami, jednak nie działa na mózg. Ostatnie miesiące to ciągłe podróże po całej Polsce w poszukiwaniu ratunku. Szukałam również badań klinicznych, jednak obecnie nie ma akurat żadnych prowadzonych na ten rodzaj przerzutów, który występuje w moim organizmie. Miesiąc po odkryciu przerzutów przeszłam również trudny zabieg radiochirurgii metodą Gamma-Knife, w czasie którego metalowa rama została przywiercona śrubami do mojej głowy. Wiem, że gdyby nie moja rodzina, nie udałoby mi się przez to przejść. Za mną 7 lat zmagań z tą chorobą. Po tak długim czasie nieustannej walki, operacji i przyjmowanej chemii trudno jest nie bać się o swoje życie i z optymizmem patrzeć w przyszłość. Wierzę jednak, że mam na tyle siły, aby podnieść się kolejny raz. Tym bardziej, że niedawno w USA pojawiła się dla mnie duża szansa. W maju tego roku do obiegu trafił lek Tukysa, który skutecznie działa na zdiagnozowany u mnie typ nowotworu i przerzuty do mózgu! Lek nie jest jednak refundowany w Polsce, a miesięczna terapia kosztuje 78.000 złotych. Niestety, pomimo oszczędności i dużego wsparcia rodziny, nie jesteśmy w stanie sfinansować nawet jednej dawki tego leku. W 2012 roku, chwilę przed zdiagnozowaniem u mnie nowotworu, mój syn obchodził swoje 18 urodziny. Walczyłam o zdrowie, aby być przy nim, kiedy z młodego chłopaka będzie zmieniał się w mężczyznę. Teraz ma 26 lat, a mnie w międzyczasie udało się poznać i zaprzyjaźnić z jego narzeczoną. Pomimo mojej obecnej sytuacji wierzę, że będzie mi również dane zatańczyć na ich weselu, zostać babcią i trzymać na rękach swoje wnuki! Mam dla kogo żyć, nie poddaję się i jestem zdeterminowana, aby ratować swoje życie. Dzięki zebranym środkom będę mogła się leczyć lekiem, który może mi realnie pomóc. Jestem też niezmiernie wdzięczna wszystkim, którzy dotychczas okazali mi pomoc i wsparcie. Dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzą. I nie zamierzam się poddawać. Liczę na Waszą pomoc. Z nadzieją – Beata

62 559 zł
7%
Sławomir Boczek, Bliżyn

Zbieram na leczenie w Norwegii

Od 6 lat choruję na nowotwór jelita grubego. Przeszedłem 7 operacji i 24 cykle chemioterapii systemowej. Jednak moje mutacje genetyczne nie reagują na takie leczenie i dlatego od 2 lat leczę się w Norwegii innowacyjnymi lekami z zakresu immunoterapii. Są to leki nierefundowane i niesamowicie drogie. 3-miesięczna kuracja, czyli podanie leku 4 razy to koszt 120-150 tys zł. Do tego dochodzą koszty przelotu, pobytu itp. Kuracja trwa i dopóki przynosi efekty, powinna być kontynuowana. Całokształt leczenia to 1 mln zł. Dziękuję bardzo za wsparcie finansowe rodzinie i wszystkim pomagającym.

60 717 zł
6%