Zbiórki

Angela Kędzierska, Lubin

Prewencyjna mastektomia, konsultacje, badania, leki

18.09.2017 - ta data zapisze się na zawsze jako najgorszy dzień w moim życiu. Diagnoza lekarza - nowotwór złośliwy piersi. Całe życie stanęło mi przed oczami... Są ludzie, którzy doskonale wiedzą co się myśli i czuje w danej chwili... Olek, mój mały, kochany synek miał niespełna roczek, kiedy zaczęłam odczuwać ból w piersi i zgrubienie pod palcami. Udałam się do lekarza, zrobiłam usg, lekarz mnie zapewniał, że nie mam się, czym martwić, że nic się nie dzieje. Uspokoiłam się, ale tylko na chwilę - bo ból nie ustępował. Ponownie udałam się do lekarza. Dostałam skierowanie na mammografię, która również nie wykazywała żadnych podejrzanych zmian. To dlaczego mnie ciągle boli? Usg i mammografia nie wykazały żadnych nieprawidłowości, więc pewnie wszystko jest ok. Minęło kilka miesięcy... W tym czasie u mojego młodszego synka stwierdzono zaburzenia ze spektrum autyzmu. No i życie już do końca wywróciło mi się do góry nogami. Tak bardzo pragnęłam drugiego dziecka. Wszystko było w porządku. I nagle z dnia na dzień moje dziecko przestało jeść, mówić, traciliśmy z nim kontakt. Było ciężko, ale dzięki rehabilitacji mamy ogromną poprawę u niego. I chciałabym to móc utrzymać. Nadal bolała mnie pierś. Po raz kolejny udałam się na usg. Podczas badania lekarz powiedział, że coś mu się nie podoba... Zrobiło mi się gorąco i po raz drugi świat stanął na głowie. Mam raka, nawet nie jednego - diagnoza wykazała cztery różne złośliwe i przerzutowe nowotwory w jednej piersi. Teraz nie mam już jednej piersi i walczę o swoje życie i normalność dziecka... Od czasu diagnozy moje życie kręci się wokół lekarzy, szpitali, diagnoz, chemioterapii, radioterapii i sama już nie pamiętam czego jeszcze. Przede mną wciąż długa i wyboista droga, której końca nie widzę... Wszystko kosztuje - leki, badania, konsultacje, dojazdy - moje możliwości są już na wyczerpaniu, a jeszcze muszę myśleć o przyszłości Olka. A najbardziej boję się tego, że moi synowiemogą nie miećmamy...

10 996 zł z 19 000 zł
57%
Dariusz Grunt, starachowice

Pomóżmy Darkowi wygrać walkę z nowotworem!

Wiosną 2017 roku, po licznych badaniach i poszukiwaniach postawiono mi diagnozę: nowotwór złośliwy G2, gruczolakorak śluzowy IV stadium. Brak guza pierwotnego, bardzo liczne przerzuty 1-3 mm na otrzewnej i innych narządach. Zaproponowano mi wówczas chemioterapię paliatywną i... pół roku życia! Świat nagle się zawalił... Rozpoczęła się walka o każdy dzień życia, o każdą godzinę... Wraz z żoną poszukiwałem ratunku na stronach internetowych. Znaleźliśmy metodę chemioterapii dootrzewnowej - HIPEC, dotarliśmy do profesora, który wprowadził ją do Polski. W kwietniu 2017 roku zostałem poddany temu zabiegowi w trybie pilnym. Zabieg został wykonany komercyjnie, gdyż w ramach NFZ czas oczekiwania to 7-8 miesięcy. Z moim nowotworem nie mogę sobie pozwolić na taki długi okres. Koszty tego leczenia wraz z badaniem wycinków w Belgii to 49 000 zł. Po tym zabiegu stan mojego zdrowia uległ poprawie, markery pomału wracały do normy, co 11 dni jeździłem do szpitala na 3-dniową chemioterapię systemową. Przez kilka miesięcy było dobrze. Kolejne badania obrazowe i rosnące ponownie markery wykazały niekorzystne zmiany chorobowe. Moje "raczysko" jest bardzo rzadkim przypadkiem nowotworowym. Na dobre rozgościł się we mnie i na dodatek trudno go diagnozować... Dopiero po otwarciu brzucha widać, co się tam dzieje. W 2018 roku znów zaszła konieczność, by w trybie pilnym wykonać zabieg operacyjny: cytoredukcję połączoną z chemią dootrzewnową. Kosz takiej operacji to 32 000 zł. I jak rok temu zabieg w ramach NFZ to miesiące oczekiwań, a przy tej chorobie każdy miesiąc zwłoki to pogorszenie stanu zdrowia z wiadomym finałem. Obecnie jestem już po dwóch operacjach HIPEC oraz po dwóch leczeniach chemioterapią. Markery w lutym 2020 roku spadły do normy. Niestety od kwietnia wzrosły do takiego poziomu jak na początku leczenia. Obecnie jestem leczony chemią w tabletkach. Od 11 miesięcy markery nie spadają. Zachodzi potrzeba zmiany tabletek. W najbliższym czasie być może trzeba będzie wykonać kolejny, trzeci zabieg chirurgicznyoraz kontynuować leczenie. Obecnie w listopadzie 2023 rokuwykonałem badania w Anglii celem określenia dalszego leczenia chemią, doboru leku o największej skuteczności oraz mutacji genów nowotworowych. Jest prawdopodobne, że koszt terapii będę musiał pokryć z własnych środków, miesięcznie to ok. 12 tys. zł. Jak widać część leczenia będę musiał pokrywać z własnych środków. Nie załamuję się jednak chcę walczyć dalej, do końca... Mam tyle planów... Mam dla kogo żyć i działać społecznie. Czeka mnie długie i kosztowne leczenie. Proszę więc o pomoc, wsparcie finansowe w tej nierównej walce z "cichym zabójcą". Dzięki hojnym i często bezinteresownym Darczyńcom udało mi się w bardzo szybkim czasie uzbierać kwotę na dwie operacje, za co wszystkim bardzo serdecznie dziękuję!!! Nie spodziewałem się, że wokół mnie jest tylu przyjaciół, życzliwych i nieobojętnych na ludzką krzywdę ludzi.

56 484 zł z 80 000 zł
70%
Ewa Krawczyk, Tarnowskie Gory

Zbieram na nierefundowany lek, który jest moją szansą na życie.

Witajcie! Mam na imię Ewa, 27.11.2017 roku skończyłam 53 lata. 30 czerwca 2014 dostałam smutną wiadomość. Zdiagnozowano u mnie złośliwego raka piersi, mój świat się zawalił. Nie było już odwrotu, trzeba było usunąć całą pierś. Załamanie, płacz i obawa o życie, o to, co dalej... Operacja odbyła się 5 września 2014 roku, po miesiącu przerwy rozpoczęłam chemioterapię. Najpierw 4 czerwone, już po dwóch tygodniach wypadły wszystkie włosy, koszmar. Później otrzymałam 4 białe chemie, ale najważniejsze, że badania były w porządku. Po zakończeniu chemii zakwalifikowałam się do chemioterapii uzupełniającej tzn. przez rok 18 wlewów co trzy tygodnie. Wszystko szło w dobrym kierunku, zaczęłam lepiej sypiać, myśleć pozytywniej. Wtedy nadszedł dzień ostatniej chemii i badań kontrolnych, a za nim rozczarowanie - prześwietlenie płuc wykazało zmiany - ogniska naciekowe w kilkunastu miejscach. Myślałam, że oszaleję, to miał być początek nowego życia, a okazało się, że koszmar zaczyna się od początku. 24.06.2016 roku zaczęłam leczenie chemią, ale nie wlewami tylko w tabletkach. Kuracja co trzy tygodnie. Po kilku cyklach była znaczna poprawa, ale za jakiś czas wszystko stanęło w miejscu. Kontynuowałam leczenie do września 2017 roku. Ponieważ w tym czasie przy kolejnych badaniach TK z kontrastem stwierdzono, że oprócz nacieków, pojawiły się guzki na płucach i są one nieoperacyjne, trzeba było zacząć chemioterapię wlewami, a ponieważ mam HER-2[+3] nie mogę być leczona hormonoterapią, w związku z tym moje leczenie jest bardziej skomplikowane. Od 24.10.2017 przyjmuję chemię, lecz nie co trzy tygodnie, tylko co tydzień. Badania na dzień dzisiejszy nie wykazują żadnej poprawy, ale trzeba się cieszyć, ponieważ nie jest gorzej. Lekarze nazwali mój stan stanem uśpienia, ale nie wiadomo na jak długo i kiedy znów zaatakuje. Jest dla mnie lek - Kadcyla, lecz jest on nierefundowany i bardzo drogi, a do tego nie wiadomo jak długo musiałabym go przyjmować. Roczna kuracja to ok 150 000 zł. Mam rodzinę, dzieci, wnuki, partnera i tylko jedno życie, które im poświęciłam i chciałabym jeszcze troszkę przy nich być. Kocham ich ponad wszystko, ale nie stać ani mnie, ani moich bliskich na sfinansowanie tak drogiego leku. Dlatego też zwracam się z prośbą do ludzi dobrej woli, o dobrym sercu, którzy choć w niewielki sposób chcieliby mi pomóc. Będę wdzięczna za każdą wpłatę. Bardzo wszystkim dziękuję i serdecznie pozdrawiam. Bóg zapłać!!!

3 715 zł z 150 000 zł
2%
Dariusz Łoś, Bytom

Walczymy dalej!

Witajcie, mam na imię Darek. Moja "przygoda" z rakiem rozpoczęła się już w 2010 roku. Wtedy na wizycie kontrolnej u dermatologa niewinny pieprzyk okazał się czerniakiem. Szybka diagnoza, usunięcie zmiany nowotworowej i dalsza kontrola w Instytucie Onkologii w Gliwicach dały oddech na kolejne 7 lat. Niestety pod koniec 2017 roku, po długich i skomplikowanych badaniach wykryto we wnęce wątroby guza Klatskina, wywołanego przez kolejne ognisko czerniaka. Operacja była skomplikowana i ciężka, usunięto 2/3 wątroby z całą zmianą nowotworową. Dalszy etap to poradnia onkologiczna w Gliwicach. Tam skierowano mnie na badanie PET, które miało w 100% wykluczyć kolejne przerzuty... Niestety stało się inaczej. Badanie to ukazało kolejne 3 ogniska nowotworu w pachwinach oraz prawej kości udowej. W tym samym czasie otrzymaliśmy potwierdzenie obecności mutacji BRAF, co jeszcze bardziej skomplikowało sytuację przy doborze leczenia. Lekarz prowadzący zdecydował się na program immunologiczny, co jest bardzo dobrą informacją. Obecnie jestem po kolejnych tomografiach głowy, klatki piersiowej i jamy brzusznej, co ma na celu przygotowanie mnie do podania pierwszej dawki leku immunologicznego, która nastąpi 12 marca... O postępach w leczeniu będziemy starać się informować każdego zainteresowanego. Razem z żoną i 3 dzieci nie tracimy nadziei na lepsze jutro. Dziękujemy za wszelkie wsparcie, napływające ze strony rodziny, przyjaciół i znajomych. Zbiórka związana jest z dojazdami do szpitala, ewentualnymi konsultacjami, rehabilitacją. --- Kochani, jesteśmy bardzo wdzięczni za wszystkie wpłaty. Nasz cel został osiągnięty, ale nasza walka trwa dalej. Szczęśliwie jest stabilnie, leczenie trwa i będzie trwało. Co miesiąc wizyta w Gliwicach, gdzie poddawany jestem immunoterapii. Co trzy miesiące kontrolne badanie TK, czy aby na pewno wszystko w porządku. Mój organizm dobrze znosi tę metodę leczenia. Niestety po tak rozległej operacji zrobiła mi się duża przepuklina brzuszna. Muszę korzystać z pasa ściągającego i czynnie się rehabilitować. Koszty, które ponosimy, związane są właśnie głównie z rehabilitacją i dojazdami do placówek medycznych. Dzięki Waszym wpłatom i wpływom z 1% podatku mogę się rehabilitować trzy razu w tygodniu i korzystać z udogodnień rehabilitacyjnych, które są mi niezbędne. Nie jestem w stanie opisać mojej wdzięczności. Staram się oddać to dobro innym. Bardzo dziękuję.

24 763 zł z 50 000 zł
49%
Juliusz Czupak, Lubin

Juliusz potrzebuje pieniędzy na drogie leczenie glejaka.

W lutym 2017 trafiłem do szpitala z powodu cukrzycy. Wykonano tomograf komputerowy głowy i rozpoznano guza. Pobrany został materiał do badania histopatologicznego. Po trzech tygodniach przyszedł wynik - GLEJAK III stopnia. Był to dla mnie szok. Nie miałem żadnych objawów wskazujących na jakiegoś guza w mojej głowie. Niestety nie jest on operacyjny metodą konwencjonalną, nie kwalifikuję się na nóż gamma, ani na terapię NanoTherm. Jedyne moje szczęście w tym całym nieszczęściu to moja rodzina - moi rodzice i dwie siostry, którzy mnie wspierają i pomagają mi. Jest nam bardzo ciężko, gdyż mój tato także jest chory - jest po udarze. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale żyję. Lekarze dawali mi najwyżej trzy miesiące, a ja żyję już tyle lat od diagnozy. Moja nadzieja leży w terapii immunologicznej, którą wykonują w Kolonii w Niemczech i kosztuje około 60 tys. euro. Z całego serca proszę o wsparcie, ponieważ każda złotówka jest ważna. Mam taką cichą nadzieję, że z pomocą Boską wszystko skończy się dobrze. Z góry serdecznie dziękuję.

10 304 zł z 252 000 zł
4%
Marek Sztabnicki, Biały Bór

Zbieram na leczenie podtrzymujące po przeszczepie.

Dnia 11.09.2017 r. wynik histopatologiczny jednoznacznie stwierdził, że jestem chory na chłoniaka z komórek płaszcza C83. Jestem teraz po szóstym cyklu chemioterapii, leczę się w Koszalinie. Byłem już na konsultacjach w klinice onkologicznej w Gliwicach, gdzie po zapoznaniu się z moją dokumentacją medyczną wstępnie zakwalifikowano mnie do przeszczepu komórek macierzystych. Moja żona musiała zrezygnować z pracy, by zaopiekować się mną, ja natomiast jestem bez dochodu, ponieważ przekroczyłem 182 dni zasiłku chorobowego. Składałem dokumenty do ZUS na rentę w grudniu 2017 r. Do dziś bez odpowiedzi ze strony ubezpieczyciela! Ponieważ okresy składkowe w Polsce są niewystarczające, urząd zwrócił się do instytucji zagranicznych o potwierdzenie okresów składkowych, gdyż za granicą również pracowałem. Byłem kiedyś sportowcem wyczynowym, uprawiałem kajakarstwo, przywoziłem medale z mistrzostw Polski. Zawsze sobie radziłem! Najprościej teraz byłoby odejść, ale uważam, że to by było tchórzostwo.

62 999 zł z 80 000 zł
78%
Adrianna Piekarska, Koluszki

Leczenie i rehabilitacja po przeszczepie szpiku

Moje życie diametralnie się zmieniło, kiedy dnia 24.09.2014 r. zdiagnozowano u mnie ostrą białaczkę limfoblastyczną. Przeszłam pół roku leczenia chemioterapią oraz naświetlań całego ciała. 16.04.2015 r. miałam przeszczep szpiku. Często jeżdżę na kontrolę do Wrocławia, gdzie pół roku temu zdiagnozowano u mnie GVHD, czyli chorobę tzw. przeszczep przeciwko gospodarzowi, która w moim przypadku zaatakowała skórę i spowodowała jej twardnienie. Leczenie rozpoczęło się sterydoterapią, a teraz mam zabiegi fotoferez, czyli pozaustrojowe naświetlanie krwi. Leczenie jest długotrwałe i kosztowne. Efekty leczenia niestety nie dają o sobie zapomnieć. Po sterydoterapii wystąpiły problemy stawowe, na chwilę obecną jestem po trzech operacjach bioder, w wyniku których mam dwie endoprotezy. Do tego dołączyła ostra alergia oddechowa oraz astma. Wizyty lekarskie oraz potrzebne leki są w obecnych czasach bardzo kosztowne. Proszę o wsparcie.

20 625 zł z 100 000 zł
20%
Wiktor Wyrzykowski, Kaleń

By wygrać z chorobą potrzebuję wsparcia.

Mam na imię Wiktor, mam 56 lat. Z wykształcenia jestem elektrykiem. Mam dwoje dzieci, syn jest studentem na studiach dziennych i jest jeszcze na naszym utrzymaniu. Córka założyła swoją rodzinę i mam kochaną wnuczkę Wiktorię, która ma dwa latka. Chciałbym patrzeć, jak bawi się z innymi dziećmi i dorasta. Los postawił przede mną jednak duże wyzwanie. W styczniu 2018 r. zdiagnozowano u mnie raka prostaty. Szanse na wyleczenie wymagają zastosowania kuracji nowoczesnymi metodami, które nie są refundowane przez NFZ. Niewykluczone, że potrzebne będą dodatkowe fundusze na dalsze leczenie, nowoczesne leki kosztują nawet dziesiątki tysięcy złotych. Do tego dochodzi koszt prywatnych wizyt lekarskich i badań. Potrzebuję Twojej pomocy, żeby wygrać z nowotworem.

10 147 zł z 30 000 zł
33%
Kazimierz Malik, Rumia

Mam szansę na wyleczenie!

Mam szansę na wyleczenie! Choruję na raka prostaty z przerzutami. Jestem głową rodziny, mam niepełnosprawną żonę oraz 22-letniego syna, który studiuje. Wiadomość, która dotknęła naszą rodzinę przewróciła życie do góry nogami. Staramy się zebrać pieniądzę na moje leczenie w Niemczech. Część pieniędzy już zebraliśmy jednak ciągle brakuje. Zwracam się z wielką prośbą o pomoc w zebraniu reszty kwoty na leczenie protonowe raka. Jestem wykończony psychicznie oraz fizycznie lecz wiem, że nie mogę się poddawać.

3 380 zł z 12 000 zł
28%
Joanna Miżołębska, Zamość

To moja ostatnia szansa na życie!

Dzień dobry! Nazywam się Joanna Miżołębska, mieszkam w Zamościu i choruję na rozsianego raka piersi od 2008 r. Mam dwie córki i pięcioro małych wnucząt, którym dwa lata temu rak jelita grubego zabił ukochanego dziadka, a mojego męża… Choroba zaatakowała mnie 10 lat temu w bardzo podstępny sposób – guz nie uwidocznił się w badaniu mammograficznym – wg. tego badania, wykonanego profilaktycznie, byłam zdrowa. Uspokojona i szczęśliwa żyłam w nieświadomości. Po bardzo niedługim czasie guz stal się jednak wyczuwalny. W trybie pilnym wykonana została biopsja, która potwierdziła wstępne przypuszczenia onkologa. Okazało się, że mam nowotwór, który ma już ponad 4 cm i jest najbardziej agresywną odmianą raka piersi (tzw. potrójnie ujemny), zdążył też zająć już 10 węzłów chłonnych. Nasz świat runął, wszystkie plany, marzenia i sprawy codzienne skupiły się wokół walki o moje życie, okupionej ciągłym lękiem... Z uwagi na zaawansowanie choroby, w Centrum Onkologii w Lublinie natychmiast przeszłam 4 cykle agresywnej chemioterapii, następnie operację mastektomii i usunięcia węzłów chłonnych, kolejne 4 chemie, a następnie 20 naświetlań. Pomimo, iż leczenie było dla mnie bardzo ciężkie - okazało się skuteczne. Rak został skutecznie uśpiony na 7 lat. Szczęście moje i mojej rodziny zburzone zostało ponownie w styczniu 2015 r., w miesiąc po narodzinach mojego najmłodszego wnuka. Badanie wykazało przerzut raka do węzłów chłonnych nadobojczykowych. Przeszłam kolejną serię chemio i radioterapii. Rok później, w 2016 r. stwierdzono u mnie przerzuty do kości mostka i biodra. Przez półtora roku przyjmowałam chemioterapię w Centrum Onkologii w Warszawie, jeżdżąc przez ten czas na wlewy co tydzień 250 km w jedną stronę, otrzymałam również po raz kolejny radioterapię. Dojazdy pochłaniały duże koszty... W tym samym czasie okazało się, że na raka choruje również mój Mąż. Dwoje rodziców tak ciężko chorych - to było zbyt wiele dla moich córek… Walczyliśmy do końca, choroba pokonała jednak Męża. Ukochany Ojciec i Dziadek zmarł w 2016 r. Ja postanowiłam dla swojej rodziny walczyć dalej. Niestety ostatnie badanie wykazało gwałtowną progresję choroby. Cierpię na silne bóle kości, cały czas przyjmuję środki przeciwbólowe. W celu kontynuacji leczenia potrzebuję środków na dojazdy do Centrum Onkologii w Warszawie, na konsultacje medyczne, zakup leków oraz rehabilitację. Bardzo proszę o pomoc finansową w imieniu swoim, swoich córek i wnucząt, które tak bardzo chciałyby móc cieszyć się babcią jak najdłużej. Mój dom udekorowany jest laurkami od nich, na których widnieją serca dla ukochanej babci. Dziękuję z całego serca wszystkim Darczyńcom za każdą złotówkę, dzięki której mogłabym cieszyć się każdym przeżytym dniem. Dziękuję też bardzo wszystkim, którzy mnie wspierają w walce i w ciężkich chwilach. Pozdrawiam serdecznie, wdzięczna Joanna

16 673 zł z 22 000 zł
75%
Iwona Demuth, Pleszew

Jestem chora na raka jajnika

Choruję od 2015 r. na raka jajnika z przerzutami na otrzewną i przewód pokarmowy. Jestem już po dwóch operacjach HIPEC tj. po operacji chirurgicznego usunięcia nowotworu. W trakcie tej procedury do brzucha podawana jest gorąca chemia, która usuwa mikrozmiany. Operacje są skuteczne - ale nierefundowane! Jeden zabieg kosztował 30.000 zł. Obecnie mam trzecią wznowę, a co za tym idzie wizyty u lekarzy, badania, zakup leków, dalsze leczenie... Dziękuję wszystkim, którzy zdecydują się mnie wspomóc.

1 587 zł z 5 000 zł
31%
Anna Bulzak, Nowy Sącz

Zbieram na lek Perjeta

Witam, Kochani! Mam na imię Anna. Mam kochającą rodzinę, męża i dwójkę dzieci. Wiadomość o chorobie była zaskoczeniem dla mnie i mojej rodziny. W kwietniu 2016 r. zdiagnozowano u mnie nowotwór piersi. Jest to szczególny typ nowotworu - her 2 dodatni, a możliwości jego leczenia są ograniczone. Jestem po operacji i po leczeniu onkologicznym. By nie dopuścić do nawrotu choroby potrzebuję pieniędzy na specjalistyczne badanie - tj. płynna biopsja -która jest bardzo droga i przekracza moje możliwości finansowe. Potrzebuję też rehabilitacji, gdyż cały czas walczę ze skutkami ubocznymi choroby. Dziękuje każdemu za okazane wsparcie i pomoc!

13 584 zł z 60 000 zł
22%