Prewencyjna mastektomia, konsultacje, badania, leki
Angela Kędzierska, Lubin,
numer zbiórki: 110785
Dziennik
Kochani, dziś jestem już na finiszu całej tej akcji pt. RAK. Jestem już po 5 operacjach rekonstrukcyjnych piersi. Jeszcze "tylko" dwie operacje przede mną i można powiedzieć, że będzie to koniec. Operuję się w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej (więc przejeżdżam Polskę prawie wzdłuż, bo: Lubin-Lublin) gdzie trafiłam na świetnego ordynatora, doktora Puźniaka, który z empatią i zaangażowaniem w problemy pacjenta podchodzi do swojego zawodu. Zdecydowanie doktora POLECAM, zresztą jak i sam szpital. Obsługa na wysokim poziomie.
Pomimo ciągłego przyjmowania leczenia hormonalnego, które ma zabezpieczać mnie przed przerzutami do tkanek miękkich i kości, moje samopoczucie, a tym samym chęć życia jest bardzo pozytywne.
Dziękuję wszystkim darczyńcom za pomoc. Bez Was to wszystko nie udałoby się!
Opis zbiórki
18.09.2017 - ta data zapisze się na zawsze jako najgorszy dzień w moim życiu. Diagnoza lekarza - nowotwór złośliwy piersi. Całe życie stanęło mi przed oczami...
Są ludzie, którzy doskonale wiedzą co się myśli i czuje w danej chwili...
Olek, mój mały, kochany synek miał niespełna roczek, kiedy zaczęłam odczuwać ból w piersi i zgrubienie pod palcami. Udałam się do lekarza, zrobiłam usg, lekarz mnie zapewniał, że nie mam się, czym martwić, że nic się nie dzieje.
Uspokoiłam się, ale tylko na chwilę - bo ból nie ustępował. Ponownie udałam się do lekarza. Dostałam skierowanie na mammografię, która również nie wykazywała żadnych podejrzanych zmian. To dlaczego mnie ciągle boli? Usg i mammografia nie wykazały żadnych nieprawidłowości, więc pewnie wszystko jest ok. Minęło kilka miesięcy...
W tym czasie u mojego młodszego synka stwierdzono zaburzenia ze spektrum autyzmu. No i życie już do końca wywróciło mi się do góry nogami. Tak bardzo pragnęłam drugiego dziecka. Wszystko było w porządku. I nagle z dnia na dzień moje dziecko przestało jeść, mówić, traciliśmy z nim kontakt. Było ciężko, ale dzięki rehabilitacji mamy ogromną poprawę u niego. I chciałabym to móc utrzymać.
Nadal bolała mnie pierś. Po raz kolejny udałam się na usg. Podczas badania lekarz powiedział, że coś mu się nie podoba... Zrobiło mi się gorąco i po raz drugi świat stanął na głowie.
Mam raka, nawet nie jednego - diagnoza wykazała cztery różne złośliwe i przerzutowe nowotwory w jednej piersi. Teraz nie mam już jednej piersi i walczę o swoje życie i normalność dziecka... Od czasu diagnozy moje życie kręci się wokół lekarzy, szpitali, diagnoz, chemioterapii, radioterapii i sama już nie pamiętam czego jeszcze. Przede mną wciąż długa i wyboista droga, której końca nie widzę...
Wszystko kosztuje - leki, badania, konsultacje, dojazdy - moje możliwości są już na wyczerpaniu, a jeszcze muszę myśleć o przyszłości Olka. A najbardziej boję się tego, że moi synowie mogą nie mieć mamy...
Słowa wsparcia
Chcesz dodać otuchy w walce Podopiecznego? Przekaż darowiznę i dopisz kilka słów wsparcia!