Zbiórki

Mikołaj Tabisz, Wejherowo

Leczenie i walka z glejakiem

Witam, nazywam się Mikołaj Tabisz, mam 25 lat i jestem chory na glejaka IV stopnia. W listopadzie zeszłego roku dowiedziałem się o chorobie i wtedy rozpoczęła się moja walka o życie. Choroba przeszkodziła mi w realizacji jednego z moich marzeń – ukończenie gdańskiego maratonu, do którego się aktualnie przygotowywałem. Do tej pory udało mi się zdobyć koronę półmaratonów oraz zostałem mistrzem Polski w kickboxingu. Sport jest czymś, co towarzyszy mi od dziecka, czymś co kocham, czymś z czym wiązałem swoje życie – do niedawna... Wszystko zaczęło się, kiedy przy sporym wysiłku doświadczałem dużych spadków energii, osłabienia oraz problemów z koncentracją. Nie występowało to często, dlatego tłumaczyłem to zwykłym zmęczeniem. Kiedy tego typu sytuacje się nasiliły, moi rodzice wysłali mnie na badania. Lekarka, która się mną zajmowała, stwierdziła, że może to być początek choroby cukrzycowej, z racji podobnych objawów. Zostałem skierowany na dalsze badania, które miały pokazać więcej. Wtedy jeszcze nie podejrzewałem, że w moim mózgu może rosnąć rak, który mnie powoli zabija. Każde kolejne badanie prowadziło do kolejnego, im dłużej to trwało, tym gorsze miałem przeczucia. Ostatecznie dostałem skierowania na badania głowy – rezonans magnetyczny oraz tomograf. Wyniki miały być w ciągu 3 tygodni, ale przyszły po kilku dniach. Nie znam się na medycynie, dlatego dużo z tego nie rozumiałem. Z wynikami badań udałem się do szpitala, gdzie lekarze, po zapoznaniu się z nimi, zatrzymali mnie. 2 dni później zostałem przetransportowany do szpitala w Gdańsku. W tamtym momencie nadal nie wiedziałem, jak poważny jest mój stan. Decyzja zapadła szybko – operacja mózgu. O mojej chorobie dowiedziałem się w dzień operacji. O wszystkim powiedzieli mi moi rodzice… Pamiętam, jakby to było wczoraj. Moja mama usiadła na łóżku szpitalnym, miała łzy w oczach, moje serce waliło jak oszalałe. "Mikołaj, lekarze wykryli w twoim mózgu raka, będziesz dzisiaj operowany". To są jedyne słowa, jakie pamiętam z tamtej rozmowy. W mojej głowie pojawiło się tysiąc myśli, nie słyszałem, co do mnie mówią. Na początku myślałem, że to wszystko żart, przecież niemożliwe, żebym miał raka. Rzeczywistość okazała się dużo bardziej okrutna… Operacja się udała, ale niestety z racji rozmiaru raka nie udało się im wyciąć go w całości. Lekarze kazali mi zostać jeszcze kilka tygodni w szpitalu, żeby przeprowadzić dodatkowe badania. Niestety, to nie wszystko. Po 2-3 dniach od operacji, zacząłem się dziwnie czuć, miałem problemy z koncentracją, nie potrafiłem napisać wiadomości, rozmawiać z ludźmi, odpowiadać na pytania. Okazało się, że mam krwiaka mózgu, który naciskał na ośrodki w mózgu odpowiadające za komunikację – kolejna operacja. Udała się. Jak wygląda teraz moje życie? Przeszedłem już radioterapię, która niestety nie przyniosła większych efektów. Chemioterapia ciągle trwa, codziennie muszę połykać kilka tabletek, które niszczą mój organizm od środa, ale mają szanse zniszczyć też raka. Ale nie poddaję się! Walczę, walczę o każdy dzień, walczę, abym mógł zrealizować swoje marzenia, abym mógł żyć i cieszyć się tym światem. Teraz moją nadzieją jest terapia Nanotherm lub Immunoterapia w Kolonii. Niestety koszty terapii wynoszą od 20 do 40 tysięcy euro, co dalece przekracza możliwości finansowe moje i mojej rodziny. Dlatego zwracam się do Państwa o pomoc, pomóżcie mi wygrać! Wszystkie rozliczenia będę starał się tutaj zamieszczać i opowiadać o przebiegu leczenia! Dziękuje za każdą złotówkę!

3 823 zł z 200 000 zł
1%
Krystyna Misiowiec, Warszawa

Proszę o wsparcie w sfinansowaniu terapii raka płuc

Nazywam się Krystyna Misiowiec i jestem emerytką. Mieszkam w Warszawie i przez 30 lat pracowałam w samorządzie warszawskim. Przed 6 laty byłam operowana z powodu raka brodawkowatego nerki. Udało mi się pokonać go bez chemioterapii. W 5. roku obserwacji w Poradni Onkologicznej zachorowałam na inny rodzaj nowotworu - drobnokomórkowego raka płuc z przerzutami do mózgu. Od czasu radioterapii w badaniach rezonansu głowy nie stwierdza się zmian. Niestety, kolejne cykle chemioterapii stosowane od ponad roku z powodu raka płuc dają mizerne efekty. Szansą dla mnie jest chemioterapia połączona z immunoterapią atezolizumabem - lekiem nowej generacji. Atezolizumab jest zarejestrowany w Europejskiej Agencji Leków, ale nie jest jeszcze refundowany przez NFZ w tym rodzaju raka. Koszt miesięcznej terapii to ok. 10 tys. złotych, a leczenie powinno potrwać około roku. Przy mobilizacji całej rodziny chcę podjąć próbę leczenia, ale nie będziemy jej w stanie sfinansować bez wsparcia dobrych ludzi. Tak duży koszt terapii przerasta moje możliwości. Proszę o Państwa pomoc w celu doprowadzenia wieloletnich zmagań z nowotworami do szczęśliwego końca.

3 505 zł z 120 000 zł
2%
Józefa Sieja-Lis, Słopnice

Zacząć żyć i funkcjonować bez bólu!

Witam, mam na imię Ziutka, do Józefy nie bardzo mogę się przyzwyczaić w moim 41-letnim życiu. :) Choruję na raka piersi od sierpnia 2018 roku. Nie było łatwo przez prawie dwa lata przejść przez chemioterapię, radioterapię oraz stres, jaki temu towarzyszy. Na szczęście terapia z psychoonkologiem bardzo pomaga. Musiałam zrezygnować z pracy, a jedynym dochodem jest zasiłek, ale z pomocą męża, rodziny i przyjaciół próbuję dać sobie radę. Koniec leczenia nie oznacza końca choroby. Bardzo chciałabym zebrać pieniądze na rehabilitację oraz sprzęt medyczny do ćwiczenia ręki, która nie jest do końca sprawna, a co za tym idzie, powoduje ból, drętwienie oraz opuchliznę. Z powodu skutków ubocznych chemii wymagane jest również kompleksowe leczenie stomatologiczne. Chcę zacząć moje życie od nowa, bo przecież życie które mamy przed sobą, jest ważniejsze niż to, które minęło!

21 212 zł z 30 000 zł
70%
Marzena Szula, Bytom

Potrzebuję Waszego wsparcia w walce z rakiem.

Mam na imię Marzena, mam 53 lata. W czerwcu 2019 roku usłyszałam diagnozę - rak piersi z przerzutami. Nie ukrywam, że diagnoza była dla mnie ogromnym ciosem. Nikt w rodzinie nie chorował na raka piersi, a tu taki szok. Od lipca 2019 roku zaczęłam badania i leczenie w Centrum Onkologii w Gliwicach. Od sierpnia 2019 roku co tydzień przyjmuję chemię. Następnie czeka mnie operacja, radioterapia i rehabilitacja. Utrzymuję się z niewielkiego zasiłku chorobowego z ZUS-u tj. 181 zł oraz z opieki dostaję 215,84 zł. Mieszkam w Bytomiu z moim partnerem i jego ciężko chorym 80-letnim ojcem. Emerytura ojca i zarobki partnera ledwo starczają na skromne życie i rachunki. Niejednokrotnie nie jestem w stanie wykupić recepty, często muszę rezygnować z zakupu leków. Problematyczne są dla mnie również dojazdy do Gliwic na leczenie, koszty prywatnych wizyt lekarskich i badań. Nigdy nie mogłam pochwalić się dobrym zdrowiem, mam wiele chorób towarzyszących. Cierpię między innymi na otyłość, która powoduje problemy z chodzeniem, nadciśnienie, depresję i zwyrodnienie stawów. Nie posiadam samochodu i każda wizyta w Centrum to dla mnie ciężka wyprawa. Pomaga mi rodzina, ale też nie zawsze mają możliwości finansowe lub czasowe. Niejednokrotnie po chemii muszę wrócić do domu taksówką lub zapłacić za paliwo znajomym, bo nie mam siły jechać autobusem. Z powodu ciężkiej sytuacji finansowej jestem zmuszona prosić Was o pomoc. Nie jest to dla mnie łatwe, ale sytuacja mnie zmusiła. Bardzo chcę wyzdrowieć i spędzić jeszcze trochę czasu z dwójką moich dzieci i trójką wnucząt. Walczę dla nich, choć depresja, która towarzyszy mi od wielu lat, często podcina mi skrzydła. Bardzo dziękuję za każde wsparcie w walce z rakiem!

2 870 zł z 20 000 zł
14%
Małgorzata Kuriata, Kętrzyn

Marzę, by było jeszcze jakieś jutro...

Mam na imię Małgosia, mam 45 lat i dwóch wspaniałych synów. Życie mnie nie oszczędzało. Gdy dzieci były małe, mąż zginął w wypadku samochodowym. Kilka lat później okazało się że mam nowotwór piersi. Moja walka z rakiem rozpoczęła się osiem lat temu i wydawało mi się, że go pokonałam. Niestety w listopadzie 2019 roku choroba powróciła ze zdwojoną siłą, dając przerzuty do kręgosłupa i węzłów chłonnych. Obecnie jestem po operacji usuwania piersi oraz skomplikowanej operacji kręgosłupa. Staram się być pełna pozytywnych myśli, jednak wiem, że przede mną jeszcze długa walka, szukam każdego sposobu, bym mogła się wyleczyć i będę wdzięczna wszystkim, którzy mi pomogą . Środki pieniężne zebrane tutaj planuję przeznaczyć na bardzo potrzebną intensywną rehabilitację po operacji kręgosłupa, zakup leków, konsultacje i dojazdy. Moim marzeniem jest wyjazd do kliniki w Szwajcarii, gdzie stosuje się nowoczesne formy leczenia immunologicznego, które dałyby mi szansę na powrót do zdrowia. Jak twierdzą lekarze, terapia ta jest jedną z najlepszych form leczenia mojego typu raka, polegającą na aktywacji układu immunologicznego, który posiada naturalne mechanizmy obronności. Jak podkreślają eksperci, w niektórych przypadkach leczenie immunologiczne działa wręcz spektakularnie, a efekty utrzymują się przez wiele lat, nawet w przypadku zaawansowanych nowotworów.

72 237 zł z 80 000 zł
90%
Monika Modrzejewska, Gdańsk

Podaruj mi trzecie życie!!!

Mam na imię Monika. Jestem osobą, która czerpie życie pełnymi garściami. Jestem zawsze uśmiechnięta, pełna optymizmu, kocham ludzi, zwierzęta i zespół U2!!! Niestety los okazał się dla mnie okrutny, podwójnie okrutny... W wieku 10 lat, kiedy byłam pełnym chęci życia dzieckiem, zdiagnozowano u mnie złośliwy nowotwór nerki z bardzo rozległymi przerzutami do płuc. Leczenie trwało 2 lata, było bardzo radykalne. Liczne chemie, operacje, i naświetlania. Przez ten okres, spędzony w szpitalu, musiałam szybko dorosnąć. Na szczęście byli ze mną kochający Rodzice, którzy nigdy się nie poddali, dali mi poczucie bezpieczeństwa i dzięki nim wygrałam tę walkę! Okrutny los nie zapomniał o mnie. Po 30 latach rak znowu do mnie wrócił. Tym razem jest to nowotwór złośliwy piersi. Jestem już po mastektomii, w tej chwili jestem w trakcie chemii. Leczenie jest dosyć skomplikowane, ponieważ w dzieciństwie brałam leki, których nie mogę wziąć drugi raz. Przede mną długoletnie leczenie. Organizm już może nie taki młody, ale serce i dusza jak najbardziej!!! Moja Rodzina, córka Lena, ukochany Tata nie pozwalają mi się poddać. W pracy nazwano mnie "Kobietą Rakietą", co tym bardziej motywuje mnie do walki o normalne życie! Właśnie dlatego proszę Państwa o pomoc i przekazanie darowizn na moje leczenie i rehabilitację. DOBRO POWRACA!

461 zł z 12 000 zł
3%
Wiesława Ozdarska, Ciechanów

Zbiórka na leczenie nowotworu piersi oraz rehabilitację

Dzień dobry, mam na imię Wiesława, mam 57 lat i od ponad pół roku walczę ze złośliwym nowotworem piersi. Nie jest to łatwa walka... Przeszłam już 2 operacje i radioterapię, a przede mną chemia i prawdopodobnie kolejne operacje. Choroba jest dla mnie nie tylko wielkim stresem, ale także obciążeniem finansowym. Na konsultacje i leczenie dojeżdżam do innego miasta, do tego dochodzą koszty prywatnych badań, leków i rehabilitacji, którą mi zalecono. Sama nie dam sobie rady, dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. W tym bardzo trudnym dla mnie czasie każda złotówka jest na wagę złota. Dziękuję!

14 575 zł z 24 000 zł
60%
Zbigniew Ziebro, Legnica

Rak płuc - mogę z nim wygrać!

Mam na imię Zbigniew i mam 72 lata. Jestem mężem, ojcem czwórki wspaniałych dzieci i dziadkiem dla jednej wnuczki. Całe moje życie było bardzo aktywne, a szczególnie kochałem wycieczki górskie. Kiedy przeszedłem na emeryturę, liczyłem, że wreszcie będę mieć czas na majsterkowanie, uprawę działki i na moje ukochane góry. Poznałem nawet tajniki kuchni i odkryłem, że gotowanie też może być pasją. Niestety wszystkie moje plany zostały przerwane rok temu, w marcu 2019 r. Doznałem wtedy zatorowości płucnej i w prawym płucu wykryto zmianę ogniskową. Miałem mnóstwo szczęścia, że nie skończyło się to dla mnie tragicznie. Po leczeniu szpitalnym kontrolne badanie tomografem pokazało, że ognisko zapalne zmniejszyło się. Zrobiłem również badanie PET-CT, które nie wykazało komórek rakowych. Pomyślałem wtedy - super, jest dobrze! Niestety moja radość nie trwała długo. Kilka tygodni później zaczęły mnie boleć duże stawy. Ból był tak silny, że z trudem się poruszałem. Po raz kolejny badania wykazały silny stan zapalny, drastycznie obniżyła mi się hemoglobina oraz żelazo. Tym razem tomograf wykazał w oskrzelu prawym guzek, a bronchoskopia potwierdziła moje obawy - rak płuca (niedrobnokomórkowy gruczołowy). Lekarze zalecili operację i usunięcie części oskrzela, całego płuca prawego i węzłów chłonnych. Przy moich wynikach i innych schorzeniach, które mam, tak poważna operacja jest obarczona ogromnym ryzykiem. Chciałbym również skorzystać z leczenia spersonalizowanego, ale koszt samego badania kwalifikującego (badania genetycznego nowotworu) może wynieść nawet 7 tys. zł. Są to kwoty dla nas już nieosiągalne, nawet przy dodatkowym finansowym wsparciu rodziny. Chcę żyć i cieszyć się tym życiem. Wiem, że jest to możliwe, ale potrzebuję Państwa pomocy. Będę ogromnie Państwu wdzięczny za każdą wpłaconą kwotę.

1 300 zł z 37 000 zł
3%
Katarzyna Niemiec, Rudziniec

Z Waszym wsparciem mogę walczyć dalej!!!

Do moich znajomych, przyjaciół, nieznajomych, ludzi, z którymi pracowałam, których wspierałam, którzy w tak wielkiej liczbie pisali zawsze pod moimi postami… Nigdy nikogo o nic nie prosiłam, dzisiaj nadszedł ten czas, kiedy okrutna rzeczywistość zmusza mnie, abym poprosiła innych o pieniądze na to bym mogła żyć. Mam prawie 42 lata i od 3,5 roku walczę dzielnie z rakiem, rakiem płaskonabłonkowym przełyku z przerzutami do węzłów chłonnych. Ci którzy mnie znają, znają również całą historię mojej choroby, której nigdy nie ukrywałam i którą zawsze szczerze opisywałam na FB. Opisywałam ją, bo po pierwsze tak łatwiej było mi przejść przez trudne chwile, a po drugie każdy był ciekawy, co się ze mną dzieje. Podczas skomplikowanego leczenia nie byłam w stanie odpisywać każdemu, więc tworzyłam historię swojej choroby na FB. Poprzez swoją historię, dzięki swojej postawie i podejściu do choroby, udało mi się pomóc wielu chorym onkologicznie ludziom, zawsze starałam się pokazywać, że można, że się da, że trzeba walczyć. Aż do dzisiaj, kiedy onkologia w naszym kraju nie daje mi szans na normalne leczenie. Jestem po 4 cyklach chemii: 5 FU i cisplatyna, po 7 operacjach (w tym dwóch ratujących życie), po radioterapii w maksymalnej dawce oraz radioterapii stereotaktycznej Cyber Knife. Przez długi czas nie odżywiałam się jak normalny człowiek (nie przełykałam nawet śliny, bo nie miałam przełyku), chodziłam jak cyborg z rurami w brzuchu i wciskałam do nich jedzenie, z tekturową nerką w ręku, do której wypluwałam ślinę w dzień i w nocy.Na szyi wielka dziura, z której ciągle wylewały się różne płyny. Byłam łysa, wymiotująca i załatwiająca się krwią, leżałam non stop w szpitalu, bo moje ciało nie goiło się, gniło, miało szereg przetok. Ze wszystkim tym, przy pomocy całego zespołu doc. Zielińskiego w Zakopanem wraz z moimi bliskim sobie poradziliśmy, choć każdy z lekarzy patrzy na mnie jak na cud. Każdy profesor, u którego drzwi staję, mówi "to niemożliwe, że pani to ta sama osoba z tej historii choroby". A jednak tak, to ja, udźwignęłam tak wiele, a dzisiaj życie rzuca mi pod nogi kłodę, jaką są pieniądze, a w zasadzie ich brak - na bardzo kosztowną immunoterapię, która jest dla mnie jedynym światełkiem, a niestety w przypadku mojego raka nie jest refundowana. Jeszcze pod koniec zeszłego roku wydawało się, że będzie dobrze. Jedyna zmiana w węźle chłonnym, niestety nieoperacyjna, która potraktowana została „cybernożem”, nie powiększała się. Jednak miesiąc temu, podczas badania przeprowadzonego przy okazji poszerzania przełyku okazało się, że guz zaczął rosnąć i naciekać na aortę, a także na ujście oskrzela głównego po stronie lewej. Badanie PET potwierdziło nacieki nowotworowe w śródpiersiu z cechami progresji metabolicznej. W związku z tym, że moja choroba zaatakowała teraz bardzo agresywnie, tworząc szereg nacieków, o których wspomniałam wyżej, po konsultacjach u wybitnych specjalistów, w tym przede wszystkim u prof. Cezarego Szczylika, okazało się, że jedynym ratunkiem dla mnie może być immunoterapia polegająca na podaniu nivolumabu i ipilimumabu. W przeciwnym razie nie pozostaje mi nic innego, jak czekanie na śmierć. Koszt pierwszej części terapii, polegającej na podaniu 4 dawek obu leków co 3 tygodnie, to około 270.000 zł. Po tym czasie robi się badania kontrolne, które mają wykazać, czy immunoterapia odnosi oczekiwany skutek. Jeżeli badania kontrolne przeprowadzone po 3 miesiącach wykażą pozytywny efekt terapii, będzie ona kontynuowana przy użyciu jednego leku podawanego co 2 tygodnie. Takie jedno podanie to około 10.000 zł. Nie umiem pisać ckliwych historii, zawsze staram się opisywać tak, jak jest. Nigdy też nie byłam w podobnej sytuacji, więc nie mam doświadczenia w pisaniu takich historii. Co mogę powiedzieć jeszcze? Jestem zwykłą dziewczyną, która zawsze pracowała, nawet podczas swojej choroby, zawsze pomagała innym. Mam rodzinę: męża Marcina (44 lata) i syna Dominika (20 lat), którzy na każdym etapie mojej choroby bardzo mnie wspierają. Bardzo ich kocham, naprawdę jesteśmy fajną rodzinką, dlatego chciałabym się z nimi zestarzeć. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że zawsze byłam dzielna, szłam przez tę chorobę jak pancernik, dzisiaj moja postawa nie ma znaczenia, wszystko w Waszych rękach, ludzi dobrej woli. Kasia

20 689 zł z 350 000 zł
5%
Nina Mazur, Kraków

Wydatki związane z leczeniem

Nasza mama Janina przez 40 lat pracowała jako pielęgniarka. Niedawno przeszła na emeryturę. Myśleliśmy, że po latach ciężkiej pracy w końcu będzie miała czas dla siebie i rodziny, zwłaszcza że niedawno urodziła jej się długo wyczekiwana wnuczka. Niestety, w styczniu 2019 zdiagnozowano u mamy raka dróg żółciowych w zaawansowanym stadium. Do lipca brała paliatywną chemię cisplatyna z gemcytabiną, która spowodowała zmniejszenie zmiany nowotworowej, jednak onkolog zadecydował na razie o niekontynuowaniu chemioterapii. Zrobiliśmy badania genetyczne, które wykazały wrażliwość raka na substancje, które niestety nie są w standardzie leczenia i są nierefundowane. Konsultowaliśmy się z lekarzami w innych miejscowościach w sprawie różnych metod leczenia. Na początku stycznia tego roku mama przeszła kolejna operację, z którą wiązaliśmy ogromne nadzieje mimo dużego ryzyka, jednak ponownie nie udało się usunąć raka. Na dzień dzisiejszy wykorzystaliśmy już wszystkie możliwości leczenia z NFZ. Ostatnio dowiedzieliśmy się, iż w Magdeburgu zajmują się leczeniem nowotworów wątroby w sposób, który pomógłby mamie znacznie przedłużyć życie. Po konsultacji z lekarzem w Magdeburgu okazało się, że mama mogłaby mieć założone stenty do dróg żółciowych, które przedłużyłyby i polepszyły funkcjonowanie wątroby. Jednak zabieg ten należy powtarzać co kilka miesięcy. Koszt jednego zabiegu to 12 tysięcy euro. Niestety takie leczenie przekracza nasze możliwości finansowe. Mama utrzymuje się jedynie z emerytury, a przez chorobę nie jest w stanie podjąć dodatkowej pracy. Przyjmowane przez mamę leki to koszt kilkuset złotych miesięcznie, a wszelkie konsultacje u lekarzy przeważnie muszą być prywatne, gdyż czas oczekiwania na wizyty w ramach NFZ jest zbyt długi w stosunku do postępu choroby. Bardzo prosimy o pomoc i dziękujemy za wszelkie okazane wsparcie. Mama bardzo chce żyć, a choroba zabiera jej siły i czas z rodziną.

16 009 zł z 50 000 zł
32%
Monika Grzyb, Łódź

Walka z rakiem i leczenie

Witajcie, mam na imię Monika. Mam 35 lat, jestem żoną i matką wspaniałych dzieci: Klaudii, lat 16 i Daniela, lat 11. Choruję na raka jelita grubego od czerwca 2018 roku. Zdiagnozowano u mnie chorobę w dość zaawansowanym stopniu, bo już były 2 przerzuty... Na tą chwilę jestem po 3 operacjach usunięcia obu jajników i pierwotnego guza wraz z fragmentem zdrowego jelita ok. 30 cm. Pociesza mnie fakt, że nie mam stomii, zwłaszcza że przy diagnozie dawali mi 3 miesiące życia - guz nieoperacyjny i chemia paliatywna. Teraz dostaję chemię ciągiem od lutego 2019 r co 2 lub 3 tygodnie. Czasami mam dość, ale walczę dla moich dzieci. Kocham je bardzo i wiem, że mnie potrzebują. Być może czeka mnie leczenie w Anglii w Cardiff. Na razie zbieram dokumentację, by przejść kwalifikacje do leczenia. Daje mi to większe szanse na przeżycie. Zebrane środki chciałabym przeznaczyć na dodatkowe konsultacje, diagnostykę oraz dojazdy do ośrodka leczenia. Proszę Was kochani o wsparcie pieniężne, jak i duchowe. Pozdrawiam cieplutko.

1 780 zł z 12 000 zł
14%
Agnieszka Wdowik, Ostrowiec Świętokrzyski

Pokonać chorobę raz na zawsze. Nierefundowane leczenie glejaka.

Mam na imię Agnieszka. Pochodzę z Ostrowca Św., gdzie się urodziłam. Kocham poznawać ludzi, czytać książki, zdobywać góry (te mniejsze) oraz odbywać podróże (te bliższe i te ciut dalsze - tak zawędrowałam do Gdyni, którą pokochałam, mam nadzieję ze wzajemnością). Jestem uśmiechniętą, pełną optymizmu osobą z ogromnym apetytem na życie. Niestety rzeczywistość zweryfikowała moje plany. We wrześniu 2017 roku podczas wykonywania badania rezonansu magnetycznego wykryto u mnie guz mózgu. Potrzebna była pilna operacja, która odbyła się w grudniu. Jak się okazało, był to dopiero początek mojej walki z chorobą. Badanie histopatologiczne nic nie wykazało. Od lekarza usłyszałam, że na razie mam się cieszyć. Radość jednak nie trwała zbyt długo. W kwietniu 2018 roku w trakcie badania kontrolnego MRI okazało się, że guz odrósł i trzeba ponownie operować. Druga operacja miała miejsce w czerwcu. W lipcu (po dość długim oczekiwaniu) otrzymałam wynik badania histopatologicznego - guz złośliwy mózgu, glejak. Przeszłam kilkutygodniową radioterapię, następnie kilkumiesięczną chemioterapię. Ale to jeszcze nadal nie był koniec. Minęło 12 miesięcy mojej walki z nieproszonym lokatorem. W lipcu 2019 roku wykonałam kolejne badanie kontrolne MRI, w którym stwierdzono progresję zmian, pojawiły się nowe ogniska. W czasie konsultacji usłyszałam od lekarza, że kolejna operacja może przynieść tylko więcej szkód. Ciągle zmagam się ze skutkami ubocznymi operacji i przebytych terapii. Wciąż utrzymuje się lewostronny niedowład kończyny dolnej, zaburzenia równowagi oraz bardzo mocne jednostronne ograniczenie pola widzenia, co skutkuje wpadaniem na ludzi, przeszkody, czasami przewracaniem się. Jak widać standardowe terapie nie dają dużych efektów – ciągle nie mogę pozbyć się niechcianego lokatora. Mimo wszystko mocno wierzę, że wrócę do zdrowia i dawnego życia. Przeszłam wszystko, co polska medycyna ma do zaoferowania. Guz nadal jest, w każdej chwili może ponownie zaatakować. Nie chcę bezczynnie czekać, aż to się stanie. Szansą na odzyskanie mojego zdrowia jest kosztowna konsultacja oraz leczenie poza granicami kraju. Koszt terapii wynosi ok. 70 000 euro (mam na myśli protonoterapię, immunoterapię bądź terapię Nanotherm). I tak pojawia się nowy problem: pieniądze. To, co w chorobie jest dla mnie najtrudniejsze to proszenie o pomoc, o wsparcie finansowe, bo tym razem sama nie dam sobie rady (do tej pory wydatki na leczenie pokrywałam z oszczędności, ale zgromadzone środki tak szybko maleją). Dlatego teraz potrzebuję Waszej pomocy i gorąco o nią proszę. Proszę Was o wpłaty na moją zbiórkę oraz proszę także o udostępnianie mojej prośby, aby mogła dotrzeć do jak najliczniejszej grupy. Będę wdzięczna za każdą wpłaconą złotówkę oraz za każde udostępnienie. Z góry dziękuję za okazane serce. Wierzę, że dobro powraca! DO ZOBACZENIA :)

36 285 zł z 290 000 zł
12%