Zbiórki

Krzysztof Kocański, Justynów

Leczenie chłoniaka Hodgkina

Witam, mam na imię Krzysiek i mam 38 lat. W 2018 roku zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy - chłoniak Hodgkina. Często u chorujących na ten rodzaj nowotworu powiększają się węzły chłonne obwodowe – zlokalizowane np. pod pachami, co powoduje szybsze zdiagnozowanie choroby. Wmoim przypadku guz znajduje się w śródpiersiu. Cała procedura rozpoznania choroby trwała około 5 miesięcy. Diagnoza jest bardzo trudnym momentem, ale to dopiero początek długiej i trudnej drogi leczenia. Wiąże się ona ze sporymi wydatkami na diagnostykę, dojazdy do placówek medycznych, wizyty lekarskie. Bardzo ważne w leczeniu onkologicznym jest odpowiednie odżywianie i wzmocnienie organizmu, który czeka duże wyzwanie w postaci chemioterapii. W trakcie leczenia podjęliśmy się badania płynnej biopsji - test obejmujący analizę prognozy i odpowiedzi na chemioterapię w różnych typach nowotworów. Obniżenie aktywności zawodowej powoduje, że koszty leczenia są dla mnie nie do udźwignięcia. Boję się, że finanse, a właściwie ich brak zaprzepaszczą nadzieję na zatrzymanie choroby! Muszę walczyć! Mam dla kogo - jestem tatą dwóch synów: Szymona, 4 lata i Mateusza, 7 lat. I stąd mój apel do Was o chociażby najmniejszą wpłatę, która zabezpieczy mi dalszy etap leczenia, pomoże wykonać dodatkowe płatne badania, opłacić leki, dojazd do placówek medycznych itp. Wierzę, że z Waszą pomocą uda mi się osiągnąć ten cel i wrócić do zdrowia. Dziękuję.

10 527 zł z 16 000 zł
65%
Monika Modrzejewska, Gdańsk

Podaruj mi trzecie życie!!!

Mam na imię Monika. Jestem osobą, która czerpie życie pełnymi garściami. Jestem zawsze uśmiechnięta, pełna optymizmu, kocham ludzi, zwierzęta i zespół U2!!! Niestety los okazał się dla mnie okrutny, podwójnie okrutny... W wieku 10 lat, kiedy byłam pełnym chęci życia dzieckiem, zdiagnozowano u mnie złośliwy nowotwór nerki z bardzo rozległymi przerzutami do płuc. Leczenie trwało 2 lata, było bardzo radykalne. Liczne chemie, operacje, i naświetlania. Przez ten okres, spędzony w szpitalu, musiałam szybko dorosnąć. Na szczęście byli ze mną kochający Rodzice, którzy nigdy się nie poddali, dali mi poczucie bezpieczeństwa i dzięki nim wygrałam tę walkę! Okrutny los nie zapomniał o mnie. Po 30 latach rak znowu do mnie wrócił. Tym razem jest to nowotwór złośliwy piersi. Jestem już po mastektomii, w tej chwili jestem w trakcie chemii. Leczenie jest dosyć skomplikowane, ponieważ w dzieciństwie brałam leki, których nie mogę wziąć drugi raz. Przede mną długoletnie leczenie. Organizm już może nie taki młody, ale serce i dusza jak najbardziej!!! Moja Rodzina, córka Lena, ukochany Tata nie pozwalają mi się poddać. W pracy nazwano mnie "Kobietą Rakietą", co tym bardziej motywuje mnie do walki o normalne życie! Właśnie dlatego proszę Państwa o pomoc i przekazanie darowizn na moje leczenie i rehabilitację. DOBRO POWRACA!

6 461 zł z 12 000 zł
53%
Urszula Lewandowska, Legionowo

Ula nauczyła się doceniać chwilę. Sprawmy, by tych chwil było w jej życiu jak najwięcej!

Magiczną datę 13.03.13 będę pamiętać do końca życia. Świat stanął w miejscu. Diagnoza brzmiała jak wyrok - nowotwór złośliwy piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. To już koniec... nie mogłam uwierzyć. Przed oczami stanęły mi dzieci, to one były najważniejsze. Świadomość, że nie będę z nimi dzielić radości, patrzeć jak dorastają, rozrywała mi serce. Usiadłam na drewnianej skrzynce na miejskim targowisku i już nic wokół siebie nie widziałam; czułam się jak w szklanej pułapce. Łzy ciekły mi po twarzy. Córka miała niespełna 10 lat. Delikatna, drobna blondyneczka. Syn zdawał maturę, nie mógł liczyć na moje wsparcie. Starałam się nie obarczać dzieci moim lękiem, ale siłą rzeczy one w tym wszystkim tkwiły. Widziały co się dzieje: diagnoza, operacja usunięcia piersi, chemia. Strach czaił się wszędzie. Nie zapomnę reakcji córki, gdy wypadły mi włosy. Tak bardzo się przestraszyła, że z płaczem uciekła mężowi na kolana. Nie mogłam się jej pokazać bez chustki na głowie. Największy lęk budzi we mnie świadomość, że dzieci mogą mnie potrzebować, a ja nie będę mogła im pomóc. Z drugiej strony staram się żyć normalnie, jak każdy: praca, obowiązki domowe, spotkania z rodziną i przyjaciółmi, wakacje itp. Człowiek ma w sobie ogromną siłę, przeszłam do działania. Odpowiednia dieta antynowotworowa, leczenie hormonalne, suplementacja, leczenie hipertermią - to wszystko dało efekty. Minęły prawie 4 lata, a ja wciąż JESTEM. Jestem wdzięczna Bogu za ten czas, który mogłam dać rodzinie. Córka w lipcu skończy 14 lat, chodzi do gimnazjum. Syn ma 22 lata, studiuje. Dzieci są moją największą radością. W wolnej chwili najbardziej lubię spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi. Uwielbiam wszelką aktywność sportową. Lubię słuchać muzyki. Z racji mojego zawodu - jestem neurologopedą - lubię pogłębiać swoją wiedzę i czerpać radość ze stosowania jej w praktyce. Zebrane pieniądze chciałabym przeznaczyć na kontynuację leczenia. Jest to stały koszt - w skali miesiąca około 1000 zł. Jednorazowy wydatek będzie związany z zabiegiem rekonstrukcji piersi. Będzie to kwota ok. 15 000 zł. 23.07.2017 Rok temu wróciłam do pracy. Żyję dniem dzisiejszym i cieszę się, że mogę być z MOJĄ RODZINĄ. Funkcjonuję prawie normalnie. Największym problemem jest lęk, żeby choroba nie wróciła. Dalej kontynuuję leczenie i zbieram środki finansowe na rekonstrukcję. Dziękuję wszystkim za wsparcie.

21 420 zł z 27 000 zł
79%
Małgorzata Roś, Ropczyce

Na tę chwilę wstrzymuję zbiórkę. Dziękuję wszystkim darczyńcom!

Witajcie, na początek powiem kilka słów o sobie. Nazywam się Gosia, mam 31 lat i razem z dwójką fantastycznych dzieci, jedenastoletnią Julią i siedmioletnim Sewerynem, mieszkam na Podkarpaciu. Oboje są dla mnie pociechą, dzięki nim mam siłę, by za wszelką cenę walczyć o swoje życie i zdrowie. O chorobie dowiedziałam się nagle, przyszła bez ostrzeżeń. Któregoś dnia na początku zeszłego roku poczułam się tak źle, że z ulicy zabrano mnie do szpitala. Lekarze mówili mi potem, że z trudem zostałam odratowana. Badanie histopatologiczne wycinków pobranych podczas zabiegu chirurgicznego pokazało, że to chłoniak pierwotny śródpiersia z dużych komórek B (PMBL). Guz był olbrzymi, sięgał od tarczycy do połowy śródpiersia, naciekał na narządy wewnętrzne. To był szok. Na szczęście leczenie rozpoczęło się szybko. W Rzeszowie poddano mnie sześciu cyklom chemioterapii i skierowano na komisję przeszczepową do Krakowa. Dodatkowe badania pokazały, że przeszczep nie jest konieczny. Po jeszcze dwóch cyklach chemii i dwudziestu naświetlaniach stwierdzono całkowitą remisję nowotworu. Moja radość nie trwała jednak zbyt długo, nie zdążyłam nawet odzyskać sił po terapii. Na początku lutego badania kontrolne wykazały, że nastąpiła wznowa, guz zaczął rosnąć. Zmiany mam teraz przy mostku, aorcie, płucach. Konsylium w Krakowie zakwalifikowało mnie do nowatorskiej terapii komórkami macierzystymi. Z nadzieją czekam na efekty leczenia. Jednak u mnie nie może być spokojnie. Po badaniach kontrolnych TK 9-12-2016 wyszło powiększenie tkankowe przy aorcie z 10 na 15 mm, a PET dnia 19-01-2017 wykazał aktywność metaboliczną w tylnej części gardła. 23-02-2017 dowiedziałam się, że mam guza nosowej części gardła. Pobrali mi wycinek do badań histopatologicznych, muszę czekać trzy tygodnie na wynik. Z tego co dopytywałam jedyne leczenie tego to chemioterapia. JEDNI MAJA SZCZĘŚCIE W MIŁOŚCI, DRUDZY W PIENIĄDZACH, A JA MAM SZCZĘŚCIE W NIESZCZĘŚCIU... Jestem już po autologicznej transplantacji komórek macierzystych szpiku. Tak mi się wydaje, że wracam do zdrowia mimo ciągłych infekcji. Teraz czekają mnie badania kontrolne w grudniu, ale boję się, że znowu usłyszę "nawrót". Teraz moje życie wygląda tak, że jestem w ciągłym strachu, żebym od nowa nie miała chemii, radioterapii, przeszczepu. Pragnę wrócić do normalności, chciałabym żyć jak dawniej, bo jak na razie wygląda to jak wegetacja. Niestety choroba nie jest moim jedynym zmartwieniem. Diagnoza zbiegła się w czasie z rozpadem mojego małżeństwa, jestem już po czteroletniej tułaczce po sądach, ale mam już rozwód. Mąż przebywa za granicą, na jego regularną pomoc nie mogę liczyć w żadnej formie. Moi rodzice robią, co mogą, żeby mnie wesprzeć, nie zaradzą jednak wszystkiemu. Na skutek choroby jestem niezdolna do pracy, co potwierdziło jeszcze w zeszłym roku stosowne orzeczenie lekarskie. Na rentę z ZUSu nie mogę liczyć, ponieważ jak precyzyjnie mi wyliczono, brakuje 5 miesięcy i 7 dni okresu składkowego. Jestem w kropce. Nikt mnie nie zatrudni, nawet gdybym zdołała pracować i dopracować te brakujące miesiące, na pomoc instytucji nie mogę liczyć. Z tych wszystkich powodów zdecydowałam się prosić Was o pomoc. Jak doskonale wiecie, leczenie nie tylko pochłania mnóstwo sił i czasu, lecz także dużo kosztuje. Bardzo liczę na Waszą pomoc, każda wpłata będzie bezcenna, za każdą z góry gorąco dziękuję. Jedno już w tej chwili mogę Wam obiecać, nie poddam się, będę walczyć aż wyzdrowieję, a Wasze wsparcie i okazane serce dodadzą mi sił do tej walki. Gosia

4 378 zł z 10 000 zł
43%
Beata Węglińska, Nowa Dęba

Proszę o pomoc w poniesieniu kosztów leczenia

Mam na imię Beata, 43 l. Jestem mężatką, mam 20-letnią córkę, Weronikę. We wrześniu 2018 r. usłyszałam diagnozę - ZŁOŚLIWY NOWOTWÓR PIERSI. Był to dla mnie ogromny cios. Rak okazał się bardzo agresywny - G3 podtyp HER 2+. Leczenie odbyłam w oddalonym o 200 km od mojego miejsca zamieszkania Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Obecnie jestem częstym gościem różnych poradni kontrolnych (usg/mammografia, echo serca, usg jamy brzusznej) i odbywam stałe wizyty onkologiczne w Krakowie. Chcę też skupić się na innych rzeczach, wszyscy wiemy jak ważna jest psychika w chorobie. Przed zachorowaniem byłam bardzo aktywna - taniec, tenis ziemny, rower, basen, bieganie. Wracam do aktywności pomimo ograniczeń spowodowanych operacją, jak i leczeniem hormonalnym. Chcę, aby moi najbliżsi widzieli mnie uśmiechniętą, szczęśliwą, a nie pełną lęku o jutro... Z góry przekazuję ogromne podziękowania za każdą kwotę, która wpłynie na moje konto. Zebrane środki przeznaczę przede wszystkim na dojazdy do placówek medycznych oraz codzienne wydatki związane z leczeniem.

4 312 zł z 10 000 zł
43%
Mariola Markiewicz, Dwikozy

Odmówiono mi prawa do życia. Błagam o pomoc!

Mam na imię Mariola, mam 38 lat, kochającego męża Marcina i synka Adasia, który jest dla mnie wszystkim. Walczę z rakiem piersi, który pomimo chemioterapii i usunięcia piersi, powrócił. Płaczę nie tylko dlatego, że mam raka piersi, ale także dlatego, że nasz kraj uznał, że nie jestem warta tego, aby żyć! We wszystkich krajach UE lek, który mógł uratować mi życie, jest refundowany, a u nas jest ustawa ważniejsza od człowieka. U mnie choroba wróciła po 5 miesiącach od ostatniego leczenia - według ustawy powinna wrócić po roku... Właśnie ten zapis zadecydował, że ja nie dostałam refundowanego leczenia. Dano mi dwa wyjścia - mogłam się poddać i umrzeć albo zapłacić za leczenie sama. Lekarze byli ze mną szczerzy - chemia refundowana, którą mogli mi podać, kupiłaby mi miesiące. Nierefundowany już w moim przypadku lek mógł kupić mi lata życia. Cena jednej dawki mnie zabiła - 40 tys. zł na 3 tygodnie leczenia! (koszt całkowitego leczenia 750 000,00 zł). Skąd zwykły człowiek ma wziąć takie pieniądze? Oprócz raka zabijała mnie rozpacz, nie wiedziałam już, co mam robić. Zdecydowałam się poprosić Was o wsparcie i dzięki Waszej pomocy przez 1,5 roku leczyłam się nierefundowanym lekiem. Niestety musiałam zakończyć terapię. Dostałam lek z NFZ, który niestety nie zadziałał w moim przypadku. Znowu stanęłam przed dylematem. Skąd wziąć pieniądze? Od stycznia miałam brać inny lek, który nie jest refundowany, a koszt to ok. 20 tys. zł co 3 tygodnie. W kwietniu pojechałam na konsultacje w Niemczech w klinice w Essen. Tam lekarze byli w szoku, do jakiego stanu mnie tutaj doprowadzili i że ta wznowa nie została usunięta. Wydałam mnóstwo pieniędzy, aż płakać mi się chce. U nas lekarze mi mówili, że tego się już nie da zoperować, bo choroba i tak wróci.W Niemczech zrobiłam wszystkie potrzebne badania, za które zapłaciłam z własnych pieniędzy. Wyszły w miarę ok, nie mam przerzutów na inne organy. Ale pojawia się minimalnie w innych miejscach. Dwa dni temu dowiedziałam się, że operacja musi być przeprowadzona jak najszybciej, bo to ostatnia szansa. Termin padł na koniec kwietnia. Lekarze poszli mi na rękę, za co bardzo dziękuję i zrezygnowali z części kosztów. Niestety i tak całą resztę: 2-tygodniowy pobyt i wszystkie medykamenty, muszę opłacić. Czeka mnie też radioterapia. Koszty te przekraczają mój budżet, a czasu bardzo niewiele. Bardzo proszę o pomoc. Koszt to ok. 100 tys. zł. Mam pierwszy rachunek już wystawiony przez szpital. Ta suma powala na kolana. Jest mi już wstyd prosić o pieniądze, ale bez tej terapii choroba mnie pokona. Więc proszę po raz kolejny o pomoc i wsparcie. Zrobię wszystko żeby żyć - bo mam dla kogo. Dlatego błagam Cię o pomoc, ja po prostu chcę żyć! ----------- W pierwszej kolejności chcę bardzo podziękować wszystkim za pomoc i wsparcie. Bez Was nie dałabym rady. Dziękuję. W kwietniu miałam operację w Niemczech. Operacjabyła bardzo poważna i trwała 11,5 godz. Usunięto mi węzły, przeszczepiono skórę oraz usunięto żebra. Na szczęście wszystko się udało, mimo iż spędziłam tam aż 6 tygodni. Po powrocie do domu długo jeszcze dochodziłam do siebie. Niestety moja radość szybko się skończyła, bo we wrześniu okazało się, że mam przerzut do mózgu, który jest nieoperacyjny. Rozpoczęłam badania i nie mam zamiaru się poddać. Jestem też po radioterapii, która trochę pomogła. Czekaja mnie częste wyjazdy do szpitala oddalonego o 100 km. Po badaniach będzie wiadomo, co dalej. Proszęnie zostawiajcie mnie z tym samej. MOJE ŻYCIE JEST W TWOICH RĘKACH, BEZ TWOJEJ POMOCY UMRĘ, PROSZĘ O WSPARCIE.

194 303 zł z 200 000 zł
97%
Barbara Pikul, Kraków

Zbiórka na finansowanie nierefundowanego leku

Witam, mam na imię Basia, mam 54 lata. Od 2011 r. zmagam się z chorobą nowotworową (diagnoza - nowotwór złośliwy sutka). Przeszłam cały szereg różnych form leczenia: od operacji, chemioterapii po radioterapię. Wydawałoby się, że wszystko jest na dobrej drodze. Kolejne badania - strach co pokażą wyniki i szok... Nowe ognisko - przerzut do kości. Dotychczasowe leczenie nie przyniosło pożądanego rezultatu, mam kolejną zmianę. Niestety obecne leczenie nie jest refundowane w całości przez NFZ, szczególnie lek, który ma zapobiegać powikłaniom kostnym w chorobie nowotworowej. Mieszkam sama ze starszą mamą, która wymaga opieki. Na co dzień pracuję jako sanitariuszka w szpitalu. Moje uposażenie jest niewystarczające na pokrycie kosztów leku, dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. Jednocześnie proszę i apeluję, aby wszystkie kobiety nie bały się badać. Im wcześniej potencjalne zmiany nowotworowe zostaną wykryte, tym większa szansa na wyleczenie. Jak każdy mam marzenia i plany. Mam ukochaną wnuczkę, chciałabym zobaczyć, jak dorasta i pięknieje z dnia na dzień, móc towarzyszyć jej w ważnych wydarzeniach jej życia. Jedno marzenie się spełniło: doczekałam komunii świętej. Jeśli możecie, pomóżcie mi w realizacji moich marzeń o zdrowiu i w konsekwencji o szczęśliwym życiu.

4 254 zł z 10 000 zł
42%
Małgorzata Wlazło, Zwierzyniec

Nowotwór złośliwy piersi - trójujemny

Mam na imię Gosia. Diagnozę otrzymałam kilka tygodni temu. Zachorowałam na bardzo agresywnego raka piersi. Jest to rak tak zwany potrójnie ujemny. W takim przypadku możliwości leczenia są dość ograniczone. Otrzymałam kwalifikację do leczenia CHTH neoadjuwantowego i właśnie je rozpoczęłam. Dalsze decyzje nastąpią po weryfikacji leczenia. Jestem na samym początku ciężkiej walki i każda pomoc w poniesieniu dodatkowych kosztów związanych z leczeniem będzie dla mnie ogromnym wsparciem. Jeśli chcesz mi podarować 1,5 % podatku wpisz: Numer KRS: 0000358654 Cel szczegółowy: Małgorzata Wlazło, 111849 Dziękuję za Twoją pomoc

49 243 zł z 55 000 zł
89%
Artur Cupa, Gdynia

Pomóżmy sobie

Witam, nigdy w życiu nie przypuszczałem, że mnie to spotka z dnia na dzień... Wiadomość o dwóch nowotworach zwaliła mnie z nóg. Z pracy mnie zwolnili, bo w szpitalu przebywałem więcej niż w pracy. Nie dziwię się im... W tej chwili mam radioterapię, przede mną jeszcze 20 sesji. Potrwa to wszystko około 1 roku, może dłużej. Proszę o pomoc na pokrycie licznych wydatków związanych z leczeniem: koszty dojazdów, badań, leków, konsultacji, itp.

100 zł z 6 000 zł
1%
Wiesława Ozdarska, Ciechanów

Zbiórka na leczenie nowotworu piersi oraz rehabilitację

Dzień dobry, mam na imię Wiesława, mam 57 lat i od ponad pół roku walczę ze złośliwym nowotworem piersi. Nie jest to łatwa walka... Przeszłam już 2 operacje i radioterapię, a przede mną chemia i prawdopodobnie kolejne operacje. Choroba jest dla mnie nie tylko wielkim stresem, ale także obciążeniem finansowym. Na konsultacje i leczenie dojeżdżam do innego miasta, do tego dochodzą koszty prywatnych badań, leków i rehabilitacji, którą mi zalecono. Sama nie dam sobie rady, dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. W tym bardzo trudnym dla mnie czasie każda złotówka jest na wagę złota. Dziękuję!

17 976 zł z 24 000 zł
74%
Grażyna Jungnickel, Kożuchów

Potrzebuję środków na dojazdy do ośrodka i konsultacje!

Mam na imię Grażyna. Mam 62 lata. Moją chorobę zdiagnozowano w maju 2018 r. We wrześniu przeszłam operację mastektomii prawej piersi, potem chemioterapię w klinice w Poznaniu. Jestem samotną emerytką i mieszkam w małej miejscowości oddalonej od kliniki 200 km. Mój proces leczenia wymaga cotygodniowych konsultacji onkologicznych związanych z powikłaniami po przeprowadzonej operacji. Moja niska emerytura nie pozwala mi na tak częste wyjazdy do kliniki, co powoduje, że proces leczenia się wydłuża. Ponadto kilka lat wcześniej przeszłam skomplikowaną operację kręgosłupa, po której do dzisiaj mam problemy z poruszaniem się, co dodatkowo utrudnia przemieszczanie się środkami komunikacji publicznej generując wysokie koszty przejazdów. Za Waszą pomoc i wsparcie z góry bardzo dziękuję.

1 938 zł z 8 000 zł
24%
Izabela Florek, Kadzidło

Iza to pogodna dziewczyna. Pomóż zrealizować jej proste marzenia.

Mam na imię Iza. Mam 26 lat. W 2010 r. zachorowałam, lekarze nie wiedzieli co mi jest. W 2013 r. padła diagnoza: nowotwór złośliwy twarzy (szkliwiak). W wyniku tej choroby usunięto mi połowę dolnej żuchwy. Większość pokarmów muszę rozdrabniać lub miksować, bo nie mam czym gryźć. Sytuacja materialna mojej rodziny jest trudna, a całkowity koszt leczenia i dojazdów do szpitala znacznie przekracza nasz rodzinny budżet. Rekonstrukcja żuchwy z wstawieniem zębów jest bardzo kosztowna. Proszę o pomoc i wsparcie finansowe, gdyż każda darowizna jest dla mnie szansą na poprawę efektywności mojego leczenia oraz przedłużenie życia. Z góry serdecznie dziękuję za pomoc! Z poważaniem, Izabela Florek

53 792 zł z 60 000 zł
89%