Zbiórki

Maria Korfanty, Grabownica Starzeńska

Operacja w Dreźnie

Nazywam się Maria, mam 32 lata. Toczę walkę z "powracającym" lokatorem w mojej głowie tj. glejakiem wielopostaciowym (IV WHO) - bardzo agresywny nowotwór. Osiem lat temu byłam normalną, młodą, pełną planów i marzeń osobą. Zwykła codzienność, praca, dom, wyjazdy, spotkania ze znajomymi. Nagle zaczął mi dokuczać silny, powracający ból głowy. W szpitalu szukano przyczyn moich dolegliwości. Po 4 dniach, tuż przed wypisem do domu, dla pewności wykonano mi tomografię komputerową, która wykazała obrzęk i guza mózgu.Pierwszą operację przeszłam w Bydgoszczy 16.09.2013 i dopiero wtedy do mnie dotarło, z czym walczę. Oczywiście był czas załamania i poddania się, ale gdy emocje opadły zaczęło się szukanie dalszego leczenia. Trafiłam do Centrum Onkologii w Gliwicach, gdzie przeszłam chemioterapię, radioterapię oraz CyberKnife.Okazało się, że po pierwszej operacji pozostał fragment guza. Rezonans magnetyczny, wykonany w czerwcu 2015 zaniepokoił lekarzy - „coś” się dzieje...Koszmar powrócił. Konieczna była druga operacja. Znając przebieg choroby nowotworowej i szybki wzrost glejaka postanowiłam, że nie ma na co czekać. Drugą operację miałam w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Sosnowcu. Wszystko przebiegło sprawnie i bez powikłań. Niestety wiem, że standardowe metody leczenia to za mało w przypadku glejaka. Jestem młoda, ale świadoma swojej choroby i jej przebiegu. Szukam skutecznych metod leczenia, które stosuje się w innych krajach.Podjęłam walkę o ratowanie mojej głowy. Leczenie obecnie jest w toku!Niestety wszystko trzeba robić prywatnie, a nie na NFZ. Terapia, wyjazdy do Gliwic i powroty, szukanie dalszego leczenia, badania, stale generują duże koszty. Ja i moja rodzina nie jesteśmy w stanie zebrać takich pieniędzy, dlatego proszę o pomoc i wsparcie.Z góry dziękuję, Marysia

102 374 zł z 108 000 zł
94%
Krzysztof Cyran, Krzeszów

Pomoc dla Krzycha

Nazywam się Krzysztof Cyran, mam 50 lat, jestem mężem i ojcem. Jeszcze do niedawna prowadziłem normalne życie - praca, dom, rodzina, hobby. Niestety pewnego dnia wszystko się zmieniło nieodwracalnie i teraz muszę prosić Was o pomoc. W 2023 roku usłyszałem diagnozę, po której ugięły mi się kolana - nowotwór złośliwy czerniak naczyniówki oka prawego. Zastosowana terapia spowodowała regresję guza i mogłem nawet przez chwilę pocieszyć się normalnością, lecz nie trwało to zbyt długo. Rok 2025 przyniósł kolejne wyzwanie, z którym się mierzę - nastąpił rozsiew do wątroby. Obecnie jestem po operacji i powoli wracam do sił. Przede mną dalsza walka z bardzo trudnym i przebiegłym przeciwnikiem. Wiem, że łatwo nie będzie, ale nie poddaję się i działam dalej. Niestety cały proces leczenia, wykonywania badań, udziału w konsultacjach niesie za sobą duże koszty, którym nie mogę podołać, dlatego proszę o pomoc. Za każdą formę wsparcia bardzo dziękuję, Krzysztof

24 052 zł z 30 000 zł
80%
Monika Dembek, Warszawa

Potrzebuję pieniędzy na rehabilitację ręki

Zaskoczył mnie w 42. roku życia. Nie pomyślałam "Dlaczego ja?!"... Życie... Pamiętam to jak dziś, jestem w pociągu i telefon. W słuchawce usłyszałam: "Mamy wynik biopsji. Rak. Sutka. Złośliwy". Sto myśli na minutę, ile pożyję, co z synem, jak ja to powiem (ja zawsze taka zdrowa). Przyjęłam to na klatę, musiałam, mam dla kogo walczyć. Kolejne wyzwanie w moim życiu, któremu trzeba stawić odważnie czoła. Następnego dnia spotkanie z lekarzem, konsylium, a tam informacja o przerzutach w węzłach chłonnych. Szybka decyzja - chemia, operacja, radioterapia. Leczenie trwało od 2.06.2016 do lutego 2017. Małe wyniszczenie organizmu od środka, ale byłam dzielna (przy wsparciu innych)! Wtedy, tak jak i teraz, pracuję zawodowo jako manager w klubie sportowym, gdzie prowadzę akademię dla dzieci (mój mały osobisty bank energii, tak potrzebnej w tej sytuacji). Minął już rok mojej mozolnej walki z rakiem, nie wygrałam, ale nie składam broni! Jestem już na kolejnym etapie - po operacji muszę mieć sprawna rękę! Codziennej rehabilitacji potrzebuje jak "wody ", wiąże się to jednak z dużymi kosztami. Kwota zbiórki na moje leczenie wzrosła, ponieważ krótko po operacji usłyszałam od pana profesora, że przede mną profilaktyczna, znów nierefundowana, operacja lewej piersi.. Cieszę się każdą chwilą, doceniam rzeczy, które kiedyś wydawały mi się błahe. Chciałabym, jak najdłużej mieć taką możliwość. Niestety cały 2017 rok to walka: najpierw operacja oszczędzająca, następnie usunięcie całej piersi prawej + uszkodzona ręka przez brak węzłów. Mam mutację genetyczną BRCA1, która jest właśnie potrójnie negatywna jak mój nowotwór, który został wykryty w piersi prawej i węzłach pachowych. Dlatego następnie profesor z Gdańska usuwa lewą pierś mówiąc: "Pani Moniko, musimy jeszcze zrobić porządek z lewa piersią, aby choroba nie powróciła, ponieważ pani nowotwór to taki "cichacz" :( Jestempo mastektomii piersi lewej wraz z rekonstrukcją jednoczasową. Po tygodniu wdaje się infekcja i jestem w czasie 4 miesięcy po 2 nieudanych próbach rekonstrukcji. Budzę się bez piersi... i mam informację: "Pani Moniko, nie udało się... Poczeka pani 6 miesięcy i postaram się zoperować". W 2018 jestem po szczęśliwej rekonstrukcji. Kiedy sądziłam, że wszystko już za mną, moja ręka miała odmienne zdanie. Ręka nie mieściła się w żadną bluzkę, była opuchnięta, nie można było wykonywać nią żadnych ruchów. To były kolejne tygodnie walki z chorobą i z własnym ciałem. Pojechałam do Słupska, tam byłam czwartą w Polsce pacjentką, u której przeprowadzono operację rekonstrukcji dróg chłonnych. Następnie długie miesiące rehabilitacji i już do końca tak będzie... Mam mutację skutkująca znacznie zwiększonym ryzykiem wystąpienia również raka jajnika i czekam tylko na informację od doktora: „Musimy, pani Moniko, usuwać". Rak trójnegatywny ma większą skłonność do nawrotów z szybkim wystąpieniem przerzutów, np. do kości, ośrodkowego układu nerwowego czy płuc. Ze względu na fakt, że potrójnie ujemny rak piersi rozsiewa się przede wszystkim drogą naczyń krwionośnych, trwają badania nad lekami, które miałaby na celu ograniczenie tworzenia się naczyń w obrębie guza, ale na razie nie zostały one jeszcze ujęte w standardach leczenia.

73 885 zł z 80 000 zł
92%
Władysława Świtałowska, Gowarczów

Leczenie raka

Mam na imię Władysława – Władzia, mam 63 lata. W grudniu 2020 zdiagnozowano u mnie raka odbytnicy. W związku z tym, że usadowił się w bardzo złym miejscu, konieczna jest operacja. Decyzja lekarzy: operacja usunięcia guza wraz z odbytem, wytworzenie sztucznego odbytu – stomia. Potem kolejne etapy leczenia. Radioterapia, chemioterapia, worki stomijne, wizyty lekarskie, leki , badania - przede mną bardzo długie leczenie. Niestety w naszym kraju nie wszystko jest refundowane.

3 857 zł z 10 000 zł
38%
Małgorzata Beczek-Patoka, Warszawa

Leczenie celowane

Styczeń 2009 r.: diagnoza rak piersi, potem mastektomia lewostronna, chemia, rehabilitacja, pięcioletnie leczenie uzupełniające (hormonoterapia), rekonstrukcja. Udało się, 16 lat mija w styczniu 2025 r., ale marzec przynosi niespodziankę, Najpierw badania, a w czerwcu diagnoza: rak piersi (prawa strona), jeden guz nawet mały. W lipcu operacja, mastektomia z rekonstrukcją. Nie byłam zła, nie załamałam się, myślałam "trudno, przeszłam to już raz, dam radę". Wyniki histopatologii i kolejna niespodzianka: guz to nic, małe 2 mm guzki okazały się naciekowe, został jeszcze jeden na mięśniu. We wrześniu druga operacja, znów zaczęłam leczenie onkologiczne. Potrzebuję wykonać płatne badania do leczenia celowanego płatne. Mam jednak dylemat: wydać pieniądze teraz na badania 7500 zł czy mieć pieniądze na opiekę nad mamą (82 lata). Mama jest po udarze, w zeszłym roku przewróciła się, złamała biodro, teraz jest osobą leżącą, wymaga rehabilitacji (płatna), pampersów, leków, opiekunki, kiedy ja jestem w szpitalu. Teraz mam naświetlania, potem leczenie uzupełniające (hormonoterapia), co pół roku kroplówka, rokowania dobre, ale leczenie potrwa 7-8 lat. Jestem zła, bo myślę, że aby się leczyć, to trzeba być zdrowym, młodym i bogatym. Ale nie poddałam się, a 10 października 2025 r. wzięłam ślub. Będę wdzięczna za każde wsparcie.

1 300 zł z 7 500 zł
17%
Izabela Kordowska, Chełmno

Walczy z nowotworem kości, po raz kolejny ma nawrót choroby.

„Pokażmy, jak wielkie mamy serca i na co nas stać..." Mam na imię Iza, obecnie mam 45 lat i niespełnione marzenia. W 2009 r. zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy kości, tkanek miękkich i chrząstki stawowej. To było dla mnie, jak wyrok. Od tego czasu jestem intensywnie leczona w kilku specjalistycznych ośrodkach. Niestety, jak dotąd wszelkie zabiegi i leczenie nie przyniosły spodziewanych efektów i ciągle walczę, aby uniknąć amputacji prawej kończyny dolnej, co za chwilę będzie nieuniknione. Wszystko zaczęło się niepozornie i niespodziewanie bólem nogi i wysoką gorączką. Z tymi objawami trafiłam do szpitala: najpierw w Toruniu, Otwocku – z podejrzeniem gruźlicy kości i tam byłam operowana i leczona pod tym kątem. Kiedy stan zdrowia się nie poprawiał i objawy nie ustępowały zostałam poddana ponownej operacji. Wtedy usłyszałam wyrok na całe dalsze życie - diagnozę mojej choroby. Zostałam poddana leczeniu onkologicznemu w ośrodku do tego przystosowanym w Bydgoszczy (konsultowana okresowo w Warszawie); przez cały ten czas otrzymywałam chemioterapię, po której mój stan poprawiał się na krótko, po czym choroba znowu nawraca i daje znać o sobie. Kilka razy przechodziłam radioterapię. Miałam naświetlane kolejne okolice, co skończyło się powikłaniami w okolicach prawego podudzia – uszkodzenie nerwów, niedowład kończyny oraz opadanie stopy i martwica tkanek. Obecnie mam kolejny nawrót choroby i guz w tej okolicy. Lekarze rozkładają ręce. Jedyne rozwiązanie jest drastyczne - amputacja nogi do kolana, a i to może okazać się nieskuteczne. Niestety mieszkam w bloku bez windy na 3 piętrze i będę do końca walczyć, aby do tego nie doszło. Przestałam już liczyć kolejne zabiegi operacyjne i pobyty w szpitalach, przez które przechodzę do chwili obecnej. Na tym nie koniec, bo dołączyły się jeszcze różne choroby współistniejące i powikłania po leczeniu onkologicznym (od gronkowca, patologiczne złamanie kości udowej aż do tętniaka przegrody między przedsionkami z przeciekami). Właśnie w chwili obecnej jestem po ciężkim zabiegu kardiochirurgicznym - listopad 2015 r. Staram się to wszystko przyjmować z pokorą i jakoś żyć z "niechcianym przyjacielem -; rakiem", ale niestety największym problemem są wysokie koszty leczenia, ograniczony dostęp do niektórych świadczeń oraz limity do lekarzy specjalistów i długi okres oczekiwania na rehabilitację (nawet od kilku do kilkunastu miesięcy), gdzie tu liczy się czas i każdy dzień jest u mnie na wagę złota! Na leczenie – lekarstwa, opatrunki, wizyty u specjalistów, badania, dojazdy do różnych ośrodków i życie (opłaty + wyżywienie + inne codzienne potrzeby) mam zaledwie 940 zł miesięcznie renty wraz z dodatkiem pielęgnacyjnym na rękę. Nie chcąc niweczyć dotychczasowych efektów leczenia, jestem zmuszona korzystać częściowo z prywatnych praktyk, badań i zabiegów ze względu na długie terminy i limity wprowadzane przez NFZ. Nawet przy wsparciu rodziny i najbliższych nie na wszystko mi starcza funduszy. Same leki - to ogromny wydatek, a do tego częste dojazdy do placówek. Obecnie podjęto decyzję o zabiegu usunięcia ponownego ogniska z podudzia i docelowo przeszczepie kości i tkanki mięśniowej tej okolicy (aby spróbować zapobiec amputacji), do tego konieczne leczenie wspomagające, ponownie chemio i radioterapia, a jeszcze intensywna rehabilitacja. Uwielbiam grać na organach – to pozwala mi chociaż na chwilę oderwać się od rzeczywistości i zapomnieć o chorobie i ograniczeniach z nią związanych (poruszam się przy pomocy dwóch kul łokciowych, po dwóch latach spędzonych na wózku inwalidzkim). Wcześniej ukończyłam szkołę pielęgniarską, jednak choroba przekreśliła moje marzenia i spełnienie zawodowe; przez kilka lat pracowałam na oddziale noworodkowym, co było od zawsze moim pragnieniem - chciałam pracować z dziećmi. Mam świadomość, że przezwyciężyć chorobę i pokonać raka nie jest rzeczą łatwą i często niemożliwą. Jak na razie jest tylko szansa na zatrzymanie procesu nowotworowego na pewnie kolejny krótki czas i ciągłe usprawnianie oraz dalsze intensywne leczenie. Wszystko to jest bardzo kosztowne i trudne do osiągnięcia, ale niestety za chwilę mogę przestać w ogóle chodzić i dlatego tutaj składam bardzo niski ukłon w stronę Fundacji i wszystkich ludzi o wielkim sercu prosząc o pomoc i wsparcie. Każdy nowy dzień jest dla mnie nieustanną walką o życie, od której nawet na chwilę nie można odpocząć, ani uciec. Mimo bólu (niwelowanego morfiną co 4 godz.), ograniczeń, strachu i cierpienia staram się „normalnie" funkcjonować, co przychodzi z wielkim trudem i poświęceniem. Dzięki wsparciu, pomocy i życzliwości chce się żyć, chwytać kolejny dzień, każdą jego chwilę i dalej walczyć z nieuleczalną chorobą oraz przeciwnościami losu. Tymczasowo konieczne jest zatrzymanie postępu choroby i intensywna rehabilitacja; niestety to wiąże się z dalszym kosztownym leczeniem, a funduszy nie starcza już obecnie na nic. Dlatego jeszcze raz zwracam się z ogromną prośbą o pomoc i wsparcie w mojej nieustannej walce - dobrym słowem, życzliwym gestem, ale także każdym niezbędnym groszem, bez którego dalsze moje leczenie i godne życie jest wręcz niemożliwe.

8 715 zł z 15 000 zł
58%
Hubert Kubicki, Lewków

Pokonać mięsaka epitelioidnego

Cześć, nigdy nie przypuszczałem, że to ja będę potrzebował pomocy. Razem z żoną chętnie wspieraliśmy innych potrzebujących, ale los zgotował dla nas tak okrutną niespodziankę. Równo po 20 latach o tej samej porze, po raz drugi zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy - mięsak epitelioidny. Jest to bardzo rzadko spotykany nowotwór, który nie daje dobrych rokowań. Mimo wszystko wierzę, że uda się pokonać tę chorobę. Ponad 20 lat temu zachorowałem na chłoniaka anaplastycznego wielkokomórkowego III stopnia, którego wtedy udało się pokonać. Skoro los po raz drugi przygotował dla mnie taką "niespodziankę", zamierzam również tym razem walczyć do końca i pokonać chorobę. Skoro wtedy się udało, teraz też musi! Mam dla kogo żyć - mam cudownego niespełna 4-letniego synka Franka i wspaniałą żonę Paulinę, którzy bardzo mnie wspierają i są przy mnie w każdym momencie mojego życia. Moje leczenie zaczęło się od wstępnej diagnozy w październiku 2023 i trwa do dziś (prawie półtora roku). W grudniu 2023 roku w Krakowie przeszedłem operację pankreatoduodenktomii (resekcja guza wraz z wycięciem dwunastnicy, głowy trzustki i pęcherzyka żółciowego). Operacja była bardzo dużym wyzwaniem dla Pana prof. Piotra Richtera oraz dużym obciążeniem dla mojego organizmu, ponieważ choruję na zakrzepicę żyły głównej dolnej. Moja najbliższa rodzina czuwała przy mnie prawie przez cały okres mojego dwumiesięcznego pobytu w szpitalu w Krakowie. Na dalsze leczenie onkologiczne zostałem przekazany do Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie. Po kolejnych badaniach stwierdzone zostały u mnie przerzuty do wątroby – 5 ognisk, z czego największa zmiana ma ponad 5 cm. W sierpniu 2024 roku zostałem poddany leczeniu radioterapii stereotaktycznej w Warszawie. Od lipca 2024 roku do dnia dzisiejszego otrzymuję chemioterapię paliatywną. Od kwietnia 2024 przebywam na świadczeniu rehabilitacyjnym. Koszty związane z leczeniem onkologicznym, dojazdami na konsultacje, stosowaną dietą są bardzo duże i znacząco obciążają nasz budżet domowy. Zarówno Kraków jak i Warszawa są oddalone od naszego miejsca zamieszkania ponad 300 km. Moim największym marzeniem jest pokonać chorobę i wrócić do swojego normalnego nudnego życia. :) Mam dopiero 34 lata. Nie brakuje mi siły i woli walki, a także chęci do życia. Dziękuję bardzo za wsparcie i proszę o modlitwę!

53 421 zł z 60 000 zł
89%
Paulina Talaga, Ostrzeszów

Pomóż mi pokonać raka piersi

Mam 38 lat, jestem żoną i matką trójki dzieci (Nikodem 19 lat, Julka 13 lat i Kacperek 7 lat). Zmagam się z rakiem piersi. Jestem pełna życia i energii, zawsze byłam aktywna i angażowałam się w życie swoich dzieci oraz lokalnej społeczności. Dowiedziałam się o diagnozie w lutym 2025 r. Po dalszych badaniach, biopsji oraz konsultacjach z onkologiem potwierdzono, że mam złosliwy nowotwór piersi HER2 dodatni w stadium III. Leczenie będzie opierać się na stosowaniu terapii celowanej, z wykorzystaniem leków anty-HER2. Na ten moment jest to jedyne wyjście, lek nie jest jednak refundowany i wszelkie koszty są po mojej stronie. Po konsultacji z panią onkolog konieczne jest przyjęcie 5-ciu dawek tego leku, każda dawka to koszt 10 tys. zł. Przede mną 4 dawki chemii czerwonej i 12 dawek chemii białej. Nigdy nie prosiłam o pomoc, to ja byłam tą siłaczką, która wszystko ogarnia i robi dla innych, ale teraz muszę poprosić Was Kochani o wsparcie dla mnie i dla mojej rodziny. Proszę o pomoc, abym miała możliwość walki w pełni, aby brak funduszy nie zabrał możliwości leczenia, nadziei, życia... Z całego serca bardzo dziękuję za każdą przekazaną złotówkę oraz za modlitwę za mnie i moją rodzinę.

3 406 zł z 10 000 zł
34%
Małgorzata Korolska, Kwidzyn

Pomóż Małgorzacie ponieść koszty leczenia raka

Witam, zwracam się do Was z prośbą o dofinansowanie mojego leczenia onkologicznego. Mam 63 lata, dwoje dzieci i jestem szczęśliwą Babcią czworga wnucząt.W kwietniu 2017 roku zdiagnozowano u mnie nowotwór obu jajników. Przeszłam poważną i bardzo rozległą operację. Badania genetyczne wykazały, że jestem nosicielką mutacji BRCA1. Przeszłam chemioterapię w 6 cyklach co 3 tygodnie. Mieszkam w Kwidzynie, a moje leczenie (operacja, konsultacje lekarskie i chemioterapia) odbywają się w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku. Odległość 100 km w jedną stronę. Z powodu mojej choroby ponoszę spore koszty leczenia związane z dojazdami do kliniki oraz lekarstwami, które wykupuję na receptę. Oprócz tego dodatkowo wizyty kontrolne i badania w Poradni Onkologicznej Chorób Piersi w Gdyni (120 km). W grudniu 2021 r. przeszłam obustronną mastektomię piersi wraz z rekonstrukcją w Szpitalu Morskim w Gdyni. Obecnie przebywam na emeryturze. Pozdrawiam serdecznie, Małgorzata Korolska

13 284 zł z 20 000 zł
66%
Stefan Zliczewski, Łomianki

Wsparcie leczenia nierefundowanego

Witam! Mam na imię Stefan, mam 68 lat i zdiagnozowano u mnie raka prostaty, który w perspektywie dał przerzuty na kości. Istnieje możliwość terapii prowadzącej do całkowitego wyleczenia. Jest to terapia małoinwazyjna, lecz kosztowna i nierefundowana przez NFZ. Na ten moment rozważane są 3 opcje: operacja HIFU, Nanoknife i Da Vinci. Operacje wykonywane przez NFZ, a także radio i chemioterapia powodują szereg nieodwracalnych powikłań. Moim źródłem dochodu obecnie jest emerytura, która nie jest w stanie pokryć kosztów leczenia. Z góry serdecznie dziękuję za wsparcie. Stefan Zliczewski

32 088 zł z 39 000 zł
82%
Anna Sawicka-Radzka, Warszawa

Pomóż Ani ponieść koszty rehabilitacji i pokonać chorobę!

Witam serdecznie, mam na imię Anna. Jestem żoną kochającego męża i matką wspaniałego 12-letniego synka Tomka. W 2016 roku zdiagnozowano u mnie nowotwór lewej piersi. Poddana zostałam operacji mastektomii piersi. Mam niestety uszkodzony gen i w mojej rodzinie umieralność na nowotwór jest bardzo duża. W 2018 roku nastąpiło wznowienie choroby, niestety nowotwór pojawił się w węzłach chłonnych lewej ręki. Zostało usuniętych 14 węzłów. Od tamtej pory mam ogromne kłopoty z ręką, która jest spuchnięta, twarda i obrzmiała z powodu zalegającej limfy. By móc normalnie funkcjonować i pracować, muszę korzystać z prywatnych masaży i zabiegów, co jest bardzo kosztowne. Na chwilę obecną czeka mnie jeszcze mastektomia prawej piersi. Zgromadzone środki pragnę przeznaczyć na rehabilitację ręki i dalsze leczenie. Dziękuję z całego serca za wsparcie mojej walki z rakiem i jego skutkami.

10 998 zł z 18 000 zł
61%
Adam Dębicki, Radom

Walczę z rakiem prostaty. Pomóż mi sprostać zadaniu.

Nazywam się Adam Dębicki, w młodości zajmowałem się tworzeniem poezji - wydałem wiele utworów cieszących się uznaniem krytyków. Pasjonuje mnie historia i literatura. Niestety już od najmłodszych lat ograniczała mnie niepełnosprawność. Przebyłem wiele chorób, które znacząco utrudniały życie mnie i mojej rodzinie. Mimo tego postawiłem na wykształcenie i mogę się pochwalić tytułem magistra o dwóch specjalnościach: ekonomika handlu i usług handlowych oraz finanse i gospodarka komunalna, a także studia pedagogiczne. Nigdy jednak nie znalazłem pracy w swoim zawodzie. Po wielu trudnościach mogę powiedzieć, że mam pracę - jestem ochroniarzem, nie wiem jednak jak długo będę mógł ją wykonywać. Zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy prostaty. Z moich dochodów nie starcza mi na opłacenie kosztów związanych z leczeniem. Chciałbym móc cieszyć się życiem nie martwiąc jego ceną.

2 807 zł z 10 000 zł
28%