Zbiórki

Urszula Lewandowska, Legionowo

Ula nauczyła się doceniać chwilę. Sprawmy, by tych chwil było w jej życiu jak najwięcej!

Magiczną datę 13.03.13 będę pamiętać do końca życia. Świat stanął w miejscu. Diagnoza brzmiała jak wyrok - nowotwór złośliwy piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. To już koniec... nie mogłam uwierzyć. Przed oczami stanęły mi dzieci, to one były najważniejsze. Świadomość, że nie będę z nimi dzielić radości, patrzeć jak dorastają, rozrywała mi serce. Usiadłam na drewnianej skrzynce na miejskim targowisku i już nic wokół siebie nie widziałam; czułam się jak w szklanej pułapce. Łzy ciekły mi po twarzy. Córka miała niespełna 10 lat. Delikatna, drobna blondyneczka. Syn zdawał maturę, nie mógł liczyć na moje wsparcie. Starałam się nie obarczać dzieci moim lękiem, ale siłą rzeczy one w tym wszystkim tkwiły. Widziały co się dzieje: diagnoza, operacja usunięcia piersi, chemia. Strach czaił się wszędzie. Nie zapomnę reakcji córki, gdy wypadły mi włosy. Tak bardzo się przestraszyła, że z płaczem uciekła mężowi na kolana. Nie mogłam się jej pokazać bez chustki na głowie. Największy lęk budzi we mnie świadomość, że dzieci mogą mnie potrzebować, a ja nie będę mogła im pomóc. Z drugiej strony staram się żyć normalnie, jak każdy: praca, obowiązki domowe, spotkania z rodziną i przyjaciółmi, wakacje itp. Człowiek ma w sobie ogromną siłę, przeszłam do działania. Odpowiednia dieta antynowotworowa, leczenie hormonalne, suplementacja, leczenie hipertermią - to wszystko dało efekty. Minęły prawie 4 lata, a ja wciąż JESTEM. Jestem wdzięczna Bogu za ten czas, który mogłam dać rodzinie. Córka w lipcu skończy 14 lat, chodzi do gimnazjum. Syn ma 22 lata, studiuje. Dzieci są moją największą radością. W wolnej chwili najbardziej lubię spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi. Uwielbiam wszelką aktywność sportową. Lubię słuchać muzyki. Z racji mojego zawodu - jestem neurologopedą - lubię pogłębiać swoją wiedzę i czerpać radość ze stosowania jej w praktyce. Zebrane pieniądze chciałabym przeznaczyć na kontynuację leczenia. Jest to stały koszt - w skali miesiąca około 1000 zł. Jednorazowy wydatek będzie związany z zabiegiem rekonstrukcji piersi. Będzie to kwota ok. 15 000 zł. 23.07.2017 Rok temu wróciłam do pracy. Żyję dniem dzisiejszym i cieszę się, że mogę być z MOJĄ RODZINĄ. Funkcjonuję prawie normalnie. Największym problemem jest lęk, żeby choroba nie wróciła. Dalej kontynuuję leczenie i zbieram środki finansowe na rekonstrukcję. Dziękuję wszystkim za wsparcie.

21 420 zł z 27 000 zł
79%
Małgorzata Roś, Ropczyce

Na tę chwilę wstrzymuję zbiórkę. Dziękuję wszystkim darczyńcom!

Witajcie, na początek powiem kilka słów o sobie. Nazywam się Gosia, mam 31 lat i razem z dwójką fantastycznych dzieci, jedenastoletnią Julią i siedmioletnim Sewerynem, mieszkam na Podkarpaciu. Oboje są dla mnie pociechą, dzięki nim mam siłę, by za wszelką cenę walczyć o swoje życie i zdrowie. O chorobie dowiedziałam się nagle, przyszła bez ostrzeżeń. Któregoś dnia na początku zeszłego roku poczułam się tak źle, że z ulicy zabrano mnie do szpitala. Lekarze mówili mi potem, że z trudem zostałam odratowana. Badanie histopatologiczne wycinków pobranych podczas zabiegu chirurgicznego pokazało, że to chłoniak pierwotny śródpiersia z dużych komórek B (PMBL). Guz był olbrzymi, sięgał od tarczycy do połowy śródpiersia, naciekał na narządy wewnętrzne. To był szok. Na szczęście leczenie rozpoczęło się szybko. W Rzeszowie poddano mnie sześciu cyklom chemioterapii i skierowano na komisję przeszczepową do Krakowa. Dodatkowe badania pokazały, że przeszczep nie jest konieczny. Po jeszcze dwóch cyklach chemii i dwudziestu naświetlaniach stwierdzono całkowitą remisję nowotworu. Moja radość nie trwała jednak zbyt długo, nie zdążyłam nawet odzyskać sił po terapii. Na początku lutego badania kontrolne wykazały, że nastąpiła wznowa, guz zaczął rosnąć. Zmiany mam teraz przy mostku, aorcie, płucach. Konsylium w Krakowie zakwalifikowało mnie do nowatorskiej terapii komórkami macierzystymi. Z nadzieją czekam na efekty leczenia. Jednak u mnie nie może być spokojnie. Po badaniach kontrolnych TK 9-12-2016 wyszło powiększenie tkankowe przy aorcie z 10 na 15 mm, a PET dnia 19-01-2017 wykazał aktywność metaboliczną w tylnej części gardła. 23-02-2017 dowiedziałam się, że mam guza nosowej części gardła. Pobrali mi wycinek do badań histopatologicznych, muszę czekać trzy tygodnie na wynik. Z tego co dopytywałam jedyne leczenie tego to chemioterapia. JEDNI MAJA SZCZĘŚCIE W MIŁOŚCI, DRUDZY W PIENIĄDZACH, A JA MAM SZCZĘŚCIE W NIESZCZĘŚCIU... Jestem już po autologicznej transplantacji komórek macierzystych szpiku. Tak mi się wydaje, że wracam do zdrowia mimo ciągłych infekcji. Teraz czekają mnie badania kontrolne w grudniu, ale boję się, że znowu usłyszę "nawrót". Teraz moje życie wygląda tak, że jestem w ciągłym strachu, żebym od nowa nie miała chemii, radioterapii, przeszczepu. Pragnę wrócić do normalności, chciałabym żyć jak dawniej, bo jak na razie wygląda to jak wegetacja. Niestety choroba nie jest moim jedynym zmartwieniem. Diagnoza zbiegła się w czasie z rozpadem mojego małżeństwa, jestem już po czteroletniej tułaczce po sądach, ale mam już rozwód. Mąż przebywa za granicą, na jego regularną pomoc nie mogę liczyć w żadnej formie. Moi rodzice robią, co mogą, żeby mnie wesprzeć, nie zaradzą jednak wszystkiemu. Na skutek choroby jestem niezdolna do pracy, co potwierdziło jeszcze w zeszłym roku stosowne orzeczenie lekarskie. Na rentę z ZUSu nie mogę liczyć, ponieważ jak precyzyjnie mi wyliczono, brakuje 5 miesięcy i 7 dni okresu składkowego. Jestem w kropce. Nikt mnie nie zatrudni, nawet gdybym zdołała pracować i dopracować te brakujące miesiące, na pomoc instytucji nie mogę liczyć. Z tych wszystkich powodów zdecydowałam się prosić Was o pomoc. Jak doskonale wiecie, leczenie nie tylko pochłania mnóstwo sił i czasu, lecz także dużo kosztuje. Bardzo liczę na Waszą pomoc, każda wpłata będzie bezcenna, za każdą z góry gorąco dziękuję. Jedno już w tej chwili mogę Wam obiecać, nie poddam się, będę walczyć aż wyzdrowieję, a Wasze wsparcie i okazane serce dodadzą mi sił do tej walki. Gosia

4 378 zł z 10 000 zł
43%
Beata Węglińska, Nowa Dęba

Proszę o pomoc w poniesieniu kosztów leczenia

Mam na imię Beata, 43 l. Jestem mężatką, mam 20-letnią córkę, Weronikę. We wrześniu 2018 r. usłyszałam diagnozę - ZŁOŚLIWY NOWOTWÓR PIERSI. Był to dla mnie ogromny cios. Rak okazał się bardzo agresywny - G3 podtyp HER 2+. Leczenie odbyłam w oddalonym o 200 km od mojego miejsca zamieszkania Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Obecnie jestem częstym gościem różnych poradni kontrolnych (usg/mammografia, echo serca, usg jamy brzusznej) i odbywam stałe wizyty onkologiczne w Krakowie. Chcę też skupić się na innych rzeczach, wszyscy wiemy jak ważna jest psychika w chorobie. Przed zachorowaniem byłam bardzo aktywna - taniec, tenis ziemny, rower, basen, bieganie. Wracam do aktywności pomimo ograniczeń spowodowanych operacją, jak i leczeniem hormonalnym. Chcę, aby moi najbliżsi widzieli mnie uśmiechniętą, szczęśliwą, a nie pełną lęku o jutro... Z góry przekazuję ogromne podziękowania za każdą kwotę, która wpłynie na moje konto. Zebrane środki przeznaczę przede wszystkim na dojazdy do placówek medycznych oraz codzienne wydatki związane z leczeniem.

4 312 zł z 10 000 zł
43%
Mariola Markiewicz, Dwikozy

Odmówiono mi prawa do życia. Błagam o pomoc!

Mam na imię Mariola, mam 38 lat, kochającego męża Marcina i synka Adasia, który jest dla mnie wszystkim. Walczę z rakiem piersi, który pomimo chemioterapii i usunięcia piersi, powrócił. Płaczę nie tylko dlatego, że mam raka piersi, ale także dlatego, że nasz kraj uznał, że nie jestem warta tego, aby żyć! We wszystkich krajach UE lek, który mógł uratować mi życie, jest refundowany, a u nas jest ustawa ważniejsza od człowieka. U mnie choroba wróciła po 5 miesiącach od ostatniego leczenia - według ustawy powinna wrócić po roku... Właśnie ten zapis zadecydował, że ja nie dostałam refundowanego leczenia. Dano mi dwa wyjścia - mogłam się poddać i umrzeć albo zapłacić za leczenie sama. Lekarze byli ze mną szczerzy - chemia refundowana, którą mogli mi podać, kupiłaby mi miesiące. Nierefundowany już w moim przypadku lek mógł kupić mi lata życia. Cena jednej dawki mnie zabiła - 40 tys. zł na 3 tygodnie leczenia! (koszt całkowitego leczenia 750 000,00 zł). Skąd zwykły człowiek ma wziąć takie pieniądze? Oprócz raka zabijała mnie rozpacz, nie wiedziałam już, co mam robić. Zdecydowałam się poprosić Was o wsparcie i dzięki Waszej pomocy przez 1,5 roku leczyłam się nierefundowanym lekiem. Niestety musiałam zakończyć terapię. Dostałam lek z NFZ, który niestety nie zadziałał w moim przypadku. Znowu stanęłam przed dylematem. Skąd wziąć pieniądze? Od stycznia miałam brać inny lek, który nie jest refundowany, a koszt to ok. 20 tys. zł co 3 tygodnie. W kwietniu pojechałam na konsultacje w Niemczech w klinice w Essen. Tam lekarze byli w szoku, do jakiego stanu mnie tutaj doprowadzili i że ta wznowa nie została usunięta. Wydałam mnóstwo pieniędzy, aż płakać mi się chce. U nas lekarze mi mówili, że tego się już nie da zoperować, bo choroba i tak wróci.W Niemczech zrobiłam wszystkie potrzebne badania, za które zapłaciłam z własnych pieniędzy. Wyszły w miarę ok, nie mam przerzutów na inne organy. Ale pojawia się minimalnie w innych miejscach. Dwa dni temu dowiedziałam się, że operacja musi być przeprowadzona jak najszybciej, bo to ostatnia szansa. Termin padł na koniec kwietnia. Lekarze poszli mi na rękę, za co bardzo dziękuję i zrezygnowali z części kosztów. Niestety i tak całą resztę: 2-tygodniowy pobyt i wszystkie medykamenty, muszę opłacić. Czeka mnie też radioterapia. Koszty te przekraczają mój budżet, a czasu bardzo niewiele. Bardzo proszę o pomoc. Koszt to ok. 100 tys. zł. Mam pierwszy rachunek już wystawiony przez szpital. Ta suma powala na kolana. Jest mi już wstyd prosić o pieniądze, ale bez tej terapii choroba mnie pokona. Więc proszę po raz kolejny o pomoc i wsparcie. Zrobię wszystko żeby żyć - bo mam dla kogo. Dlatego błagam Cię o pomoc, ja po prostu chcę żyć! ----------- W pierwszej kolejności chcę bardzo podziękować wszystkim za pomoc i wsparcie. Bez Was nie dałabym rady. Dziękuję. W kwietniu miałam operację w Niemczech. Operacjabyła bardzo poważna i trwała 11,5 godz. Usunięto mi węzły, przeszczepiono skórę oraz usunięto żebra. Na szczęście wszystko się udało, mimo iż spędziłam tam aż 6 tygodni. Po powrocie do domu długo jeszcze dochodziłam do siebie. Niestety moja radość szybko się skończyła, bo we wrześniu okazało się, że mam przerzut do mózgu, który jest nieoperacyjny. Rozpoczęłam badania i nie mam zamiaru się poddać. Jestem też po radioterapii, która trochę pomogła. Czekaja mnie częste wyjazdy do szpitala oddalonego o 100 km. Po badaniach będzie wiadomo, co dalej. Proszęnie zostawiajcie mnie z tym samej. MOJE ŻYCIE JEST W TWOICH RĘKACH, BEZ TWOJEJ POMOCY UMRĘ, PROSZĘ O WSPARCIE.

194 303 zł z 200 000 zł
97%
Barbara Pikul, Kraków

Zbiórka na finansowanie nierefundowanego leku

Witam, mam na imię Basia, mam 54 lata. Od 2011 r. zmagam się z chorobą nowotworową (diagnoza - nowotwór złośliwy sutka). Przeszłam cały szereg różnych form leczenia: od operacji, chemioterapii po radioterapię. Wydawałoby się, że wszystko jest na dobrej drodze. Kolejne badania - strach co pokażą wyniki i szok... Nowe ognisko - przerzut do kości. Dotychczasowe leczenie nie przyniosło pożądanego rezultatu, mam kolejną zmianę. Niestety obecne leczenie nie jest refundowane w całości przez NFZ, szczególnie lek, który ma zapobiegać powikłaniom kostnym w chorobie nowotworowej. Mieszkam sama ze starszą mamą, która wymaga opieki. Na co dzień pracuję jako sanitariuszka w szpitalu. Moje uposażenie jest niewystarczające na pokrycie kosztów leku, dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. Jednocześnie proszę i apeluję, aby wszystkie kobiety nie bały się badać. Im wcześniej potencjalne zmiany nowotworowe zostaną wykryte, tym większa szansa na wyleczenie. Jak każdy mam marzenia i plany. Mam ukochaną wnuczkę, chciałabym zobaczyć, jak dorasta i pięknieje z dnia na dzień, móc towarzyszyć jej w ważnych wydarzeniach jej życia. Jedno marzenie się spełniło: doczekałam komunii świętej. Jeśli możecie, pomóżcie mi w realizacji moich marzeń o zdrowiu i w konsekwencji o szczęśliwym życiu.

4 254 zł z 10 000 zł
42%
Barbara Pielka, WOLBROM

Zbieram środki na leczenie raka piersi nierefundowanym lekiem.

Witam, mam na imię Basia, mam 55 lat, jestem mężatką, mam dwie dorosłe córki oraz trzech wspaniałych wnuków. Na początku tego roku na USG wykryto u mnie guza w piersi prawej oraz węzłach chłonnych. Biopsja wykazała, że jest to nowotwór złośliwy - rak piersi prawej T4bN1M0, podtyp biologiczny luminalny B, HER2 dodatni. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii (tzw. czerwonej). Na ostatniej wizycie zostałam poinformowana o możliwości i celowości leczenia lekiem, który niestety w Polsce nie jest refundowany w moim wskazaniu przez NFZ. Lek ten blokuje aktywność receptora HER2, tym samym blokuje wzrost komórki raka i jego rozprzestrzenianie się w trakcie chemioterapii. Koszt jednej dawki leku to ok. 11 000 zł. Mimo ciężkich chwil, z jakimi przychodzi mi się borykać w trakcie leczenia, wiem, że w chorobie najważniejsze jest pozytywne myślenie i to ono oraz rodzina dają mi siłę do walki. Bardzo proszę o wsparcie w walce z moją chorobą. Dziękuję wszystkim za wsparcie i pomoc.Basia

44 154 zł z 50 000 zł
88%
Artur Cupa, Gdynia

Pomóżmy sobie

Witam, nigdy w życiu nie przypuszczałem, że mnie to spotka z dnia na dzień... Wiadomość o dwóch nowotworach zwaliła mnie z nóg. Z pracy mnie zwolnili, bo w szpitalu przebywałem więcej niż w pracy. Nie dziwię się im... W tej chwili mam radioterapię, przede mną jeszcze 20 sesji. Potrwa to wszystko około 1 roku, może dłużej. Proszę o pomoc na pokrycie licznych wydatków związanych z leczeniem: koszty dojazdów, badań, leków, konsultacji, itp.

0 zł z 6 000 zł
0%
Wiesława Ozdarska, Ciechanów

Zbiórka na leczenie nowotworu piersi oraz rehabilitację

Dzień dobry, mam na imię Wiesława, mam 57 lat i od ponad pół roku walczę ze złośliwym nowotworem piersi. Nie jest to łatwa walka... Przeszłam już 2 operacje i radioterapię, a przede mną chemia i prawdopodobnie kolejne operacje. Choroba jest dla mnie nie tylko wielkim stresem, ale także obciążeniem finansowym. Na konsultacje i leczenie dojeżdżam do innego miasta, do tego dochodzą koszty prywatnych badań, leków i rehabilitacji, którą mi zalecono. Sama nie dam sobie rady, dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. W tym bardzo trudnym dla mnie czasie każda złotówka jest na wagę złota. Dziękuję!

17 976 zł z 24 000 zł
74%
Grażyna Jungnickel, Kożuchów

Potrzebuję środków na dojazdy do ośrodka i konsultacje!

Mam na imię Grażyna. Mam 62 lata. Moją chorobę zdiagnozowano w maju 2018 r. We wrześniu przeszłam operację mastektomii prawej piersi, potem chemioterapię w klinice w Poznaniu. Jestem samotną emerytką i mieszkam w małej miejscowości oddalonej od kliniki 200 km. Mój proces leczenia wymaga cotygodniowych konsultacji onkologicznych związanych z powikłaniami po przeprowadzonej operacji. Moja niska emerytura nie pozwala mi na tak częste wyjazdy do kliniki, co powoduje, że proces leczenia się wydłuża. Ponadto kilka lat wcześniej przeszłam skomplikowaną operację kręgosłupa, po której do dzisiaj mam problemy z poruszaniem się, co dodatkowo utrudnia przemieszczanie się środkami komunikacji publicznej generując wysokie koszty przejazdów. Za Waszą pomoc i wsparcie z góry bardzo dziękuję.

1 938 zł z 8 000 zł
24%
Ewa Chlebuś, Sulechów

Zrzućmy się dla Ewy walczącej z białaczką

Zrzućmy się dla Ewy walczącej z ostrą białaczką szpikową na koszty związane z leczeniem po przeszczepie 9 listopada 2021 r. trafiła w stanie ciężkim do szpitala. Wtedy usłyszeliśmy straszliwą diagnozę, która brzmiała jak wyrok - ostra białaczka szpikowa. W jednej chwili cały nasz świat się zawalił, a później wszystko działo się tak szybko. Z dnia na dzień znalazła się na oddziale Hematologii w Zielonej Górze. Dawne życie zniknęło, zaczęło nowe - trudne, w którym codziennością był szpital... Natychmiast zostało wdrożone leczenie - długie, ciężkie i wykańczające. Mocne dawki chemii z każdym dniem zabierały siły, niszcząc cały organizm... Na dodatek żona we wrześniu 2021 r. przeszła udar, co było początkiem białaczki - tak zdiagnozowali to później lekarze. W ciągu 10 miesięcy spędzonych w szpitalu żona przeszła 4 chemioterapie i biopsję głowy. Doznała sparaliżowania, przez które miała 2-miesieczną rehabilitację. Przez cały czas przebywała głównie w izolatce. Niejednokrotnie jej życie było zagrożone. Ostatecznie Komisja Lekarska zakwalifikowała żonę do autologicznego przeszczepu komórek macierzystych. Nie będę ukrywał - to był trudny czas. Poddano Ewę ciężkiej chemii, a później jej układ odpornościowy został ,,zresetowany" i na nowo musiał się odbudowywać. Jej stan, izolacja, obostrzenia covidowe, dodatkowe zakażenie wewnątrzszpitalne dały mocno w kość. Dobrą wiadomością było to, iż jest dawca szpiku (brat) i tak 22 sierpnia 2022 r. żona przeszła przeszczep szpiku. Pełna nadziei, że teraz będzie tylko lepiej... Żona po przeszczepie wyszła ze szpitala do domu 19 września 2022 r. Co tydzień/dwa tygodnie przyjeżdżamy na kontrolę do Kliniki Hematologii i Przeszczepu Szpiku we Wrocławiu. Z czasem wizyty będą raz w miesiącu. Niestety, wydatki rosną z każdym dniem. Z naszej miejscowości do Kliniki we Wrocławiu jest 204 km w jedną stronę. Nie możemy korzystać z komunikacji miejskiej ze względu na brak odporności żony, a koszty paliwa bardzo obciążają nasz budżet domowy. Do tego dochodzą koszty leków. Mieszkamy razem z córką, a nasz dochód to jedynie zasiłek rehabilitacyjny i moja pensja. Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o pomoc i wsparcie - w tym przypadku finansowe. Żona nie marzy o niczym innym jak o powrocie do normalności, zdrowia i sprawności. Każda złotówka ułatwi mojej żonie walkę z tym trudnym przeciwnikiem, doda jej sił i zabierze ogromne zmartwienie! Marzymy tylko o tym, by Ewa mogła skupić się na leczeniu, by nie musiała się stresować, bo to tylko szkodzi... Proszę, pomóżcie. Znaleźliśmy się w trudnej sytuacji, nowej dla całej naszej rodziny. Celem naszej zbiórki jest pokrycie kosztów bieżącego leczenia, dojazdów do szpitala. Potrzebujemy pomocy i przyznam szczerze, że niezręcznie jest mi o nią prosić. W związku z pogarszającym się stanem zdrowia- przeszczep przeciw gospodarzowi (odrzucenieprzeszczepu) - nasze koszty leczenia rosną, a czas powrotu do zdrowia wydłuża się. Konieczne są dodatkowe wizyty i pobyty we Wrocławiu oraz diagnostyka, konsultacje medyczne. W związku z powyższą sytuacją prosimy o dalsze wsparcie.

43 821 zł z 50 000 zł
87%
Izabela Florek, Kadzidło

Iza to pogodna dziewczyna. Pomóż zrealizować jej proste marzenia.

Mam na imię Iza. Mam 26 lat. W 2010 r. zachorowałam, lekarze nie wiedzieli co mi jest. W 2013 r. padła diagnoza: nowotwór złośliwy twarzy (szkliwiak). W wyniku tej choroby usunięto mi połowę dolnej żuchwy. Większość pokarmów muszę rozdrabniać lub miksować, bo nie mam czym gryźć. Sytuacja materialna mojej rodziny jest trudna, a całkowity koszt leczenia i dojazdów do szpitala znacznie przekracza nasz rodzinny budżet. Rekonstrukcja żuchwy z wstawieniem zębów jest bardzo kosztowna. Proszę o pomoc i wsparcie finansowe, gdyż każda darowizna jest dla mnie szansą na poprawę efektywności mojego leczenia oraz przedłużenie życia. Z góry serdecznie dziękuję za pomoc! Z poważaniem, Izabela Florek

53 792 zł z 60 000 zł
89%
Anna Gędoś, Trzebinia

Leczenie nowotworu złośliwego piersi

Mam na imię Anna. Jak większość z Was, nigdy nie myślałam że będę kiedykolwiek pisać taki list. Dwa dni po moich 47 urodzinach miałam wykonaną biopsje, która wykazała wieloogniskowego hormonozależnego raka piersi, HER 2 dodatniego. To rak agresywny, wykazujący się dużą skłonnością do przerzutów. Okres po diagnozie to psychiczne, fizyczne i duchowe tsunami. Zarówno dla mnie jak i moich najbliższych. Zadecydowano, że zostanie mi podana przedoperacyjna chemioterapia. Po rozpoczęciu leczenia byłam pełna entuzjazmu i wiary, że uda mi się pokonać raka i będę żyć. Byłam bardzo pozytywnie nastawiona. Jednak po 4 cyklu chemioterapii rezonans magnetyczny wykazał zamiast regresji pojawienie się nowych zmian, w tym jedna prawdopodobnie nacieka na skórę. Niestety podejrzana zmiana pojawiła się też w piersi prawej. Dla mnie to jak przerzuty. Leczę się dalej i przygotowuję do operacji. Najlepsze szanse na wyleczenie daje teraz przedoperacyjne podanie chemioterapii i leczenie przy zastosowaniu tzw. podwójnej blokady. Jeden z leków potrzebnych do tej terapii nie jest refundowany w moim przypadku (Pertuzumab), gdyż nie mam przerzutów do węzłów chłonnych. Ja chcę zdążyć przed przerzutami i dlatego proszę Was o pomoc! Koszty tylko tego leku to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Leczenie w części finansuję sama, pomaga mi rodzina, przyjaciele i liczę na Was. Wiele badań i konsultacji medycznych wykonywałam i zapewne będę nadal wykonywać prywatnie. Chciałabym wykorzystać każdą szansę żeby zostać jak najdłużej z moim synem, mężem i bliskimi oraz wrócić do pracy i swoich pasji. Dziękuję! Anna W przypadku wpłat poza stroną, numer konta do wpłat to 24 2490 0005 0000 4600 5154 7831, w tytule przelewu koniecznie trzeba podaćnumer identyfikacyjny "111301" (w ten sposób środki są identyfikowane jako przeznaczone na zbiórkę dla Ani). Rachunek jest prowadzony w Alior Banku, IBAN: PL 24 2490 0005 0000 4600 5154 7831; SWIFT Code (BIC): ALBPPLPW

23 785 zł z 30 000 zł
79%