Operacja w Dreźnie
Maria Korfanty, Grabownica Starzeńska,
numer zbiórki: 110177
Dziennik
Drodzy :)
Przyznam szczerze, że wchodzę na swoją zbiórkę bardzo rzadko. Dla mnie glejak to "zamknięta" część mojej historii... Wspomnienia wracają jedynie przed badaniami kontrolnymi. Oczywiście tego nie omijam, ale od paru lat "jest czysto" i ufam, że tak już zostanie.
Doceniam (nie)zwykłą codzienność - wyjście do pracy, spotkania z rodziną, znajomymi. Takie stabilne i spokojne życie. Nie planuję "lat", ale wierzę, że mam jeszcze czas.
Moja historia nauczyła mnie pokory i pokazała, że zdrowie naprawdę jest najcenniejsze. Choroba nowotworowa to nie wyrok. Zawsze trzeba mieć nadzieję i walczyć.
TrzymajMY się dzielnie i patrzmy z optymizmem :)
Minęło trochę czasu od mojej ostatniej aktualizacji. Cały czas boję się uwierzyć, że w końcu mój koszmar się zakończył.
Pod koniec sierpnia miałam drugą operację w Dreźnie - rekonstrukcję kości czaszki. Wszystko poszło bez powikłań i moja głowa po tylu latach wygląda normalnie :) Włosy odrastają, rany się goją, no i nie muszę już brać antybiotyków.
Rezonans z końca czerwca czysty, kolejny dopiero na przełomie roku.
Wszystkim dziękuję za wsparcie zarówno finansowe, jak i psychiczne.
Opis zbiórki
Nazywam się Maria, mam 32 lata. Toczę walkę z "powracającym" lokatorem w mojej głowie tj. glejakiem wielopostaciowym (IV WHO) - bardzo agresywny nowotwór.
Osiem lat temu byłam normalną, młodą, pełną planów i marzeń osobą. Zwykła codzienność, praca, dom, wyjazdy, spotkania ze znajomymi. Nagle zaczął mi dokuczać silny, powracający ból głowy. W szpitalu szukano przyczyn moich dolegliwości. Po 4 dniach, tuż przed wypisem do domu, dla pewności wykonano mi tomografię komputerową, która wykazała obrzęk i guza mózgu.
Pierwszą operację przeszłam w Bydgoszczy 16.09.2013 i dopiero wtedy do mnie dotarło, z czym walczę. Oczywiście był czas załamania i poddania się, ale gdy emocje opadły zaczęło się szukanie dalszego leczenia. Trafiłam do Centrum Onkologii w Gliwicach, gdzie przeszłam chemioterapię temodalem, radioterapię oraz CyberKnife.
Okazało się, że po pierwszej operacji pozostał fragment guza. Rezonans magnetyczny, wykonany w czerwcu 2015 zaniepokoił lekarzy - „coś” się dzieje...
Koszmar powrócił. Konieczna była druga operacja. Znając przebieg choroby nowotworowej i szybki wzrost glejaka postanowiłam, że nie ma na co czekać. Drugą operację miałam w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Sosnowcu. Wszystko przebiegło sprawnie i bez powikłań. Niestety wiem, że standardowe metody leczenia to za mało w przypadku glejaka.
Jestem młoda, ale świadoma swojej choroby i jej przebiegu. Szukam skutecznych metod leczenia, które stosuje się w innych krajach.
Podjęłam walkę o ratowanie mojej głowy. Leczenie obecnie jest w toku!
Niestety wszystko trzeba robić prywatnie, a nie na NFZ. Terapia, wyjazdy do Gliwic i powroty, szukanie dalszego leczenia, badania, stale generują duże koszty. Ja i moja rodzina nie jesteśmy w stanie zebrać takich pieniędzy, dlatego proszę o pomoc i wsparcie.
Z góry dziękuję,
Marysia
Słowa wsparcia