Walczy z nowotworem kości, po raz kolejny ma nawrót choroby.

Izabela Kordowska, Chełmno,
numer zbiórki: 110226

slide1

Dziennik

2018.10.15
Kochani!!! Bardzo dziękuję za pamięć i wsparcie w tych trudnych chwilach, gdzie kolejny raz choroba rozwija się i daje znać o sobie. Już myślałam, że przezwyciężyłam i pokonałam raka, ale niestety wielkie rozczarowanie. Nastąpiła progresja i rozsiew choroby do kolejnej kończyny i do kości. I tym razem mocno wierzę, że kolejny raz uda mi się to pokonać z Waszą pomocą, słowami otuchy, wsparciem i modlitwą. Czekam na kolejną operację u dr Nazara w Poznaniu i dalsze leczenie onkologiczne (po założeniu kolejnego portu naczyniowego następna seria chemioterapii). Proszę, pamiętajcie o mnie i trzymajcie kciuki!!! Za wszystko bardzo gorąco z całego serca DZIĘKUJĘ i serdecznie pozdrawiam!
2017.10.23
Kochani!!! Wszystkim tym, którzy wspierają mnie każdego dnia dobrym i ciepłym słowem i pomagają finansowo pragnę bardzo gorąco i serdecznie z głębi serca za wszystko podziękować! Niestety kolejny raz choroba daje znać o sobie i ponownie atakuje. Obecnie mam nawrót choroby - atakuje moje kości i czeka mnie poważna operacja w Poznaniu u dr Nazara oraz kolejna chemioterapia. Bardzo się boję, ponieważ samoistnie łamią mi się kości (obecnie złamanie śródstopia z odłamkami i wysiękiem). Boję się, że nie uniknę amputacji prawej nogi aż do kolana - to dla mnie jak wyrok... Do tej pory walczyłam, aby mieć obie nogi i móc w miarę normalnie funkcjonować. Bardzo proszę - bądźcie ze mną w tych trudnych chwilach pełnych niespodzianek i trzymajcie za mnie kciuki. Z darem modlitwy i pozdrowieniami, IZA.
Zobacz więcej

Opis zbiórki

PL

„Pokażmy, jak wielkie mamy serca i na co nas stać..."

Mam na imię Iza, obecnie mam 45 lat i niespełnione marzenia.

W 2009 r. zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy kości, tkanek miękkich i chrząstki stawowej. To było dla mnie, jak wyrok. Od tego czasu jestem intensywnie leczona w kilku specjalistycznych ośrodkach. Niestety, jak dotąd wszelkie zabiegi i leczenie nie przyniosły spodziewanych efektów i ciągle walczę, aby uniknąć amputacji prawej kończyny dolnej, co za chwilę będzie nieuniknione.

Wszystko zaczęło się niepozornie i niespodziewanie bólem nogi i wysoką gorączką. Z tymi objawami trafiłam do szpitala: najpierw w Toruniu, Otwocku – z podejrzeniem gruźlicy kości i tam byłam operowana i leczona pod tym kątem. Kiedy stan zdrowia się nie poprawiał i objawy nie ustępowały zostałam poddana ponownej operacji. Wtedy usłyszałam wyrok na całe dalsze życie - diagnozę mojej choroby.

Zostałam poddana leczeniu onkologicznemu w ośrodku do tego przystosowanym w Bydgoszczy (konsultowana okresowo w Warszawie); przez cały ten czas otrzymywałam chemioterapię, po której mój stan poprawiał się na krótko, po czym choroba znowu nawraca i daje znać o sobie. Kilka razy przechodziłam radioterapię. Miałam naświetlane kolejne okolice, co skończyło się powikłaniami w okolicach prawego podudzia – uszkodzenie nerwów, niedowład kończyny oraz opadanie stopy i martwica tkanek.

Obecnie mam kolejny nawrót choroby i guz w tej okolicy. Lekarze rozkładają ręce. Jedyne rozwiązanie jest drastyczne - amputacja nogi do kolana, a i to może okazać się nieskuteczne.

Niestety mieszkam w bloku bez windy na 3 piętrze i będę do końca walczyć, aby do tego nie doszło. Przestałam już liczyć kolejne zabiegi operacyjne i pobyty w szpitalach, przez które przechodzę do chwili obecnej. Na tym nie koniec, bo dołączyły się jeszcze różne choroby współistniejące i powikłania po leczeniu onkologicznym (od gronkowca, patologiczne złamanie kości udowej aż do tętniaka przegrody między przedsionkami z przeciekami).

Właśnie w chwili obecnej jestem po ciężkim zabiegu kardiochirurgicznym - listopad 2015 r.

Staram się to wszystko przyjmować z pokorą i jakoś żyć z "niechcianym przyjacielem -; rakiem", ale niestety największym problemem są wysokie koszty leczenia, ograniczony dostęp do niektórych świadczeń oraz limity do lekarzy specjalistów i długi okres oczekiwania na rehabilitację (nawet od kilku do kilkunastu miesięcy), gdzie tu liczy się czas i każdy dzień jest u mnie na wagę złota!

Na leczenie – lekarstwa, opatrunki, wizyty u specjalistów, badania, dojazdy do różnych ośrodków i życie (opłaty + wyżywienie + inne codzienne potrzeby) mam zaledwie 940 zł miesięcznie renty wraz z dodatkiem pielęgnacyjnym na rękę.

Nie chcąc niweczyć dotychczasowych efektów leczenia, jestem zmuszona korzystać częściowo z prywatnych praktyk, badań i zabiegów ze względu na długie terminy i limity wprowadzane przez NFZ. Nawet przy wsparciu rodziny i najbliższych nie na wszystko mi starcza funduszy. Same leki - to ogromny wydatek, a do tego częste dojazdy do placówek.

Obecnie podjęto decyzję o zabiegu usunięcia ponownego ogniska z podudzia i docelowo przeszczepie kości i tkanki mięśniowej tej okolicy (aby spróbować zapobiec amputacji), do tego konieczne leczenie wspomagające, ponownie chemio i radioterapia, a jeszcze intensywna rehabilitacja.

Uwielbiam grać na organach – to pozwala mi chociaż na chwilę oderwać się od rzeczywistości i zapomnieć o chorobie i ograniczeniach z nią związanych (poruszam się przy pomocy dwóch kul łokciowych, po dwóch latach spędzonych na wózku inwalidzkim). Wcześniej ukończyłam szkołę pielęgniarską, jednak choroba przekreśliła moje marzenia i spełnienie zawodowe; przez kilka lat pracowałam na oddziale noworodkowym, co było od zawsze moim pragnieniem - chciałam pracować z dziećmi.

Mam świadomość, że przezwyciężyć chorobę i pokonać raka nie jest rzeczą łatwą i często niemożliwą. Jak na razie jest tylko szansa na zatrzymanie procesu nowotworowego na pewnie kolejny krótki czas i ciągłe usprawnianie oraz dalsze intensywne leczenie. Wszystko to jest bardzo kosztowne i trudne do osiągnięcia, ale niestety za chwilę mogę przestać w ogóle chodzić i dlatego tutaj składam bardzo niski ukłon w stronę Fundacji i wszystkich ludzi o wielkim sercu prosząc o pomoc i wsparcie.

Każdy nowy dzień jest dla mnie nieustanną walką o życie, od której nawet na chwilę nie można odpocząć, ani uciec. Mimo bólu (niwelowanego morfiną co 4 godz.), ograniczeń, strachu i cierpienia staram się „normalnie" funkcjonować, co przychodzi z wielkim trudem i poświęceniem. Dzięki wsparciu, pomocy i życzliwości chce się żyć, chwytać kolejny dzień, każdą jego chwilę i dalej walczyć z nieuleczalną chorobą oraz przeciwnościami losu.

Tymczasowo konieczne jest zatrzymanie postępu choroby i intensywna rehabilitacja; niestety to wiąże się z dalszym kosztownym leczeniem, a funduszy nie starcza już obecnie na nic.

Dlatego jeszcze raz zwracam się z ogromną prośbą o pomoc i wsparcie w mojej nieustannej walce - dobrym słowem, życzliwym gestem, ale także każdym niezbędnym groszem, bez którego dalsze moje leczenie i godne życie jest wręcz niemożliwe.

Słowa wsparcia

donor2
Darczyńca Anonimowy
7 lat temu
Życzę wielu sił i powrotu do zdrowia. 602

donor2
Darczyńca Anonimowy
7 lat temu
od Izy dla Izy 567

donor2
Georg Bronat
8 lat temu
Nie ma Facebook. Chce zaplacic PayPal? Pozdrawiam 566

donor2
Darczyńca Anonimowy
7 lat temu
Witaj Izo, trzymam za ciebie kciuki walcz za wszelką cenę, wiem co to znaczy nowotwór sam się z nim zmagam. Robert 539

Zobacz więcej

Darczyńcy

donor2
Darczyńca Anonimowy
miesiąc temu
52,40 zł

donor2
Darczyńca Anonimowy
miesiąc temu
18,30 zł

donor2
Darczyńca Anonimowy
rok temu
14,10 zł

donor2
Darczyńca Anonimowy
rok temu
160,20 zł

Zobacz więcej

Wypłaty

Do dyspozycji podopiecznego pozostało:   1 025.68 zł
2021.07.08
Wypłata: 1 256,00 zł, kategoria wydatków: konsultacje medyczne,środki farmakologiczne
2019.05.13
Wypłata: 1 784,90 zł, kategoria wydatków: środki farmakologiczne,konsultacje medyczne
2017.07.02
Wypłata: 600,00 zł, kategoria wydatków: inne
Zobacz więcej

Podzbiórka

Podzbiórkę możesz założyć przy każdym celu, który jeszcze nie osiągnął 100%, a środki zgromadzone podczas jej trwania zostaną dodane do zbiórki głównej.