Zbiórki

Gabriela Skowron, Bydgoszcz

Pomóż Gabrieli upilnować raka! Potrzebne środki na badania i leki.

Witam wszystkich czytelników tej strony. Jest tu nas wiele potrzebujących i wszyscy liczymy na wsparcie ludzi dobrej woli. Wierzę w to, że jesteś człowiekiem, któremu nie jest obojętne cierpienie innych. Skoro tu zajrzałeś, to znaczy, że masz wielkie serce do pomocy. Jestem 50-letnią kobietą i nie sądziłam, że ten wiek przekroczę z "rakiem pod rękę". 2016 rok okazał się dla mnie rokiem-wyrokiem - rak piersi. Później szybko: jedna operacja, druga, mastektomia, chemioterapia i... teoretycznie pacjent powinien być zdrowy. Niestety, ta opowieść jeszcze nie ma zakończenia. Węzły chłonne szybko się powiększają, a z badania, które wykonuję poza leczeniem NFZ wiem, że komórek nowotworowych przybywa. Choć jestem osobą pogodną i paradoksalnie dzięki chorobie pozytywnie nastawioną do tego, że póki co da się z tym żyć, przychodzą częste chwile zwątpienia. Pytania, na które nie znam odpowiedzi, a wręcz boję się złej odpowiedzi. Czy będzie mi dane być wsparciem dla córki - a ma tylko 15 lat? Czy będę świadkiem, jak realizuje swoje plany życiowe? Kocha tańczyć od ponad 10 lat i jest naprawdę w tym dobra. Czy będę obecna gdy moja starsza córka - 26 lat, będzie wychodziła za mąż i czy będę mogła wziąć na ręce dzieciątko, które zapewne przyjdzie na świat? Sama wychowywałam obie córki i starałam się aby zawsze czuły się bezpiecznie. Gdy mnie zabraknie, to jakże ważne poczucie bezpieczeństwa uleci jak popiół na wietrze. Okres mojej choroby to trudny czas dla całej rodziny - szczególnie dzieci, które wykazały się mądrością, odpowiedzialnością i dojrzałością. To czas, kiedy wszyscy zaczynamy myśleć innymi kategoriami. Czasami taki stan utrzymuje się kilka dni. Chemioterapia narobiła bałaganu w mojej głowie (okropne luki w pamięci) i to powoduje, że czuję się niepewnie psychicznie i emocjonalnie. Obecnie czekam na wprowadzenie innego leczenia hormonalnego, które ma zahamować rozrost komórek nowotworowych. Obecnie przebywam na świadczeniu rehabilitacyjnym (75% od najniższej krajowej) do stycznia 2018, a później... nie wiem co będzie później. Wsparcie finansowe jest mi potrzebne, aby skorzystać z nowoczesnych badań, które pozwalają na monitorowanie aktywności guza. Dzięki badaniom można sprawdzać reakcję na różne środki terapeutyczne, ponieważ dynamika liczby komórek we krwi silnie koreluje ze wzrostem nowotworu i rozwojem przerzutów. Duże sumy pochłaniają też leki, które zmniejszają skutki uboczne wcześniejszych terapii... Człowieku dobrego serca, czy zechciałbyś mi pomóc aby to... później... nadeszło? Abym miała szansę dożyć jak moja babcia 101 lat? Uczestnicząc w życiu moich najbliższych? Moja mama ma 83 lata i cieszy się świetnym zdrowiem, ma najpiękniejsze nogi, jakie widziałam (gładkie i zgrabne), też chciałabym takie mieć w tym wieku. Nie mogę jej przecież tego zrobić i odejść.

29 658 zł z 35 000 zł
84%
Marek Sztabnicki, Biały Bór

Zbieram na leczenie podtrzymujące po przeszczepie.

Dnia 11.09.2017 r. wynik histopatologiczny jednoznacznie stwierdził, że jestem chory na chłoniaka z komórek płaszcza C83. Jestem teraz po szóstym cyklu chemioterapii, leczę się w Koszalinie. Byłem już na konsultacjach w klinice onkologicznej w Gliwicach, gdzie po zapoznaniu się z moją dokumentacją medyczną wstępnie zakwalifikowano mnie do przeszczepu komórek macierzystych. Moja żona musiała zrezygnować z pracy, by zaopiekować się mną, ja natomiast jestem bez dochodu, ponieważ przekroczyłem 182 dni zasiłku chorobowego. Składałem dokumenty do ZUS na rentę w grudniu 2017 r. Do dziś bez odpowiedzi ze strony ubezpieczyciela! Ponieważ okresy składkowe w Polsce są niewystarczające, urząd zwrócił się do instytucji zagranicznych o potwierdzenie okresów składkowych, gdyż za granicą również pracowałem. Byłem kiedyś sportowcem wyczynowym, uprawiałem kajakarstwo, przywoziłem medale z mistrzostw Polski. Zawsze sobie radziłem! Najprościej teraz byłoby odejść, ale uważam, że to by było tchórzostwo.

74 625 zł z 80 000 zł
93%
Aneta Kuśmierska, Częstochowa

Moja córeczka potrzebuje zdrowej mamy!

Witam serdecznie, nazywam się Aneta Kuśmierska, mam 40 lata, jestem mamą 15-letniej Roksanki, dla której chciałabym żyć jak najdłużej.Od lutego 2015 bolała mnie głowa. Bóle nasilały się do tego stopnia, że traciłam przytomność. Szukałam pomocy u lekarzy, którzy odsyłali mnie do laryngologa i stomatologa, bagatelizując moje objawy. W maju 2015 roku po kolejnej utracie przytomności rodzina wezwała pogotowie, które przewiozło mnie na SOR, gdzie po badaniu TK głowy wykryto guza mózgu wielkości jabłka (6,8 x 5,6 x 5,2 cm). Parę dni później po konsultacji lekarzy zostałam poddana operacji w Centrum Zdrowia Matki i Dziecka w Łodzi celem jak najszybszego wycięcia olbrzymiego guza zagrażającego życiu. Ze szpitala wychodziłam z wielką nadzieją, która rozwiała się po upływie 3 tygodni. Badania histopatologiczne wykazały, że nowotwór jest złośliwy - glejak wielopostaciowy IV stopnia. W lipcu rozpoczęłam leczenie chemioterapią połączoną z radioterapią. Otrzymałam 30 naświetleń prawego płata czołowego głowy. W szpitalu spędziłam prawie 3 miesiące. Kolejną chemię dostawałam od września 2015 do stycznia 2016. Po kontrolnym rezonansie magnetycznym głowy badanie wykazało obrzęk wielkości 4,0 x 3,7 x 3,4 cm. Mimo dotychczasowego leczenia utrzymuje się nadal, ponieważ lekarze nie byli wstanie usunąć go w całości. Mój organizm, mimo dużej siły, był mocno osłabiony, nie byłam w stanie chodzić. Ataki bólu, które wykręcały mi stawy rąk i nóg, stany duszności, bóle serca, utraty świadomości powodowały, że z każdym dniem żegnałam się z życiem, bliskimi i moją ukochaną córeczka... Kiedy leżałam w szpitalu, wykryto u mnie również dużą zmianę na wątrobie. Lekarze w Polsce załamywali ręce nie dając mi nadziei, dlatego postanowiłam poszukać pomocy za granicą. Obecnie jestem na rencie chorobowej, która wynosi 800 zł. Mój stan zdrowia, mimo silnej woli walki i przeżycia, całego optymizmu, wiary w Boga, jest na tyle niepewny, że chciałabym dalsze leczenie kontynuować w Niemczech w Klinice Meo Clinic, które zwiększyłoby moje szanse na poprawę zdrowia. Dzięki ludziom dobrej woli, czyli Wam miałam możliwość odbycia dwóch wizyt w wyżej wymienionej Klinice. Profesor Siegfried Vogel rozpoczął kurację, na której tak bardzo mi zależało. Niestety skutkiem ubocznym jest duża nadwrażliwość całego organizmu na wysoką temperaturę, słońce, gorąco i zimno.Przepisanych zostało mi jak na razie 800 tabletek, biorę 12 dziennie, leki skończą się pod koniec lipca. Przed każdą wizytą muszę mieć wykonany rezonans magnetyczny głowy, niestety terminy na NFZ są odległe, więc badanie jestem zmuszona wykonywać odpłatnie. Łączna suma wyjazdu (dojazd, rezonans magnetyczny głowy, opłata za wizytę, leki) to 500 PLN paliwo + rezonans 480 PLN + 488 EURO (ok.2,050 PLN) czyli 3,000 złotych. Niestety przy moich obecnych dochodach z renty chorobowej, bez oszczędności moich oraz rodziny, nie będę miała możliwości kontynuacji leczenia w Berlinie. W związku z tym został zwiększony cel zbiórki, abym miała możliwość w pełni dokończyć sposoby leczenia, jakie zostaną mi jeszcze zaoferowane u profesora Vogla, dając optymizm, siłę na dalszą walkę, której czasami już mi brakuje. Dodatkowo odbywam kontrolne wizyty związane z moją wątrobą, za kilka tygodni będę miała wykonany rezonans magnetyczny jamy brzusznej celem określenia faktycznego stanu zmian na wątrobie. Zwracam się do Was Kochani o pomoc, o przekazanie każdego grosza. Los pozbawił mnie szansy na długie i szczęśliwe życie bez zmartwień, za to dał mi ciężką chorobę i niewielką szansę na jej pokonanie. Proszę zwiększcie moje szanse. Każda nawet najmniejsza wpłata daje mi możliwość walki, nie tylko dla siebie, ale również, a może przede wszystkim dla mojej córeczki, która potrzebuje matki. Kochani dziękuje za każdą wpłatę, nawet najmniejszą, najdrobniejszą! Z całego serca dziękuję, wierzę w to, że dobro dane zostaje oddane.

44 582 zł z 50 000 zł
89%
Urszula Lewandowska, Legionowo

Ula nauczyła się doceniać chwilę. Sprawmy, by tych chwil było w jej życiu jak najwięcej!

Magiczną datę 13.03.13 będę pamiętać do końca życia. Świat stanął w miejscu. Diagnoza brzmiała jak wyrok - nowotwór złośliwy piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. To już koniec... nie mogłam uwierzyć. Przed oczami stanęły mi dzieci, to one były najważniejsze. Świadomość, że nie będę z nimi dzielić radości, patrzeć jak dorastają, rozrywała mi serce. Usiadłam na drewnianej skrzynce na miejskim targowisku i już nic wokół siebie nie widziałam; czułam się jak w szklanej pułapce. Łzy ciekły mi po twarzy. Córka miała niespełna 10 lat. Delikatna, drobna blondyneczka. Syn zdawał maturę, nie mógł liczyć na moje wsparcie. Starałam się nie obarczać dzieci moim lękiem, ale siłą rzeczy one w tym wszystkim tkwiły. Widziały co się dzieje: diagnoza, operacja usunięcia piersi, chemia. Strach czaił się wszędzie. Nie zapomnę reakcji córki, gdy wypadły mi włosy. Tak bardzo się przestraszyła, że z płaczem uciekła mężowi na kolana. Nie mogłam się jej pokazać bez chustki na głowie. Największy lęk budzi we mnie świadomość, że dzieci mogą mnie potrzebować, a ja nie będę mogła im pomóc. Z drugiej strony staram się żyć normalnie, jak każdy: praca, obowiązki domowe, spotkania z rodziną i przyjaciółmi, wakacje itp. Człowiek ma w sobie ogromną siłę, przeszłam do działania. Odpowiednia dieta antynowotworowa, leczenie hormonalne, suplementacja, leczenie hipertermią - to wszystko dało efekty. Minęły prawie 4 lata, a ja wciąż JESTEM. Jestem wdzięczna Bogu za ten czas, który mogłam dać rodzinie. Córka w lipcu skończy 14 lat, chodzi do gimnazjum. Syn ma 22 lata, studiuje. Dzieci są moją największą radością. W wolnej chwili najbardziej lubię spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi. Uwielbiam wszelką aktywność sportową. Lubię słuchać muzyki. Z racji mojego zawodu - jestem neurologopedą - lubię pogłębiać swoją wiedzę i czerpać radość ze stosowania jej w praktyce. Zebrane pieniądze chciałabym przeznaczyć na kontynuację leczenia. Jest to stały koszt - w skali miesiąca około 1000 zł. Jednorazowy wydatek będzie związany z zabiegiem rekonstrukcji piersi. Będzie to kwota ok. 15 000 zł. 23.07.2017 Rok temu wróciłam do pracy. Żyję dniem dzisiejszym i cieszę się, że mogę być z MOJĄ RODZINĄ. Funkcjonuję prawie normalnie. Największym problemem jest lęk, żeby choroba nie wróciła. Dalej kontynuuję leczenie i zbieram środki finansowe na rekonstrukcję. Dziękuję wszystkim za wsparcie.

21 420 zł z 27 000 zł
79%
Beata Węglińska, Nowa Dęba

Proszę o pomoc w poniesieniu kosztów leczenia

Mam na imię Beata, 43 l. Jestem mężatką, mam 20-letnią córkę, Weronikę. We wrześniu 2018 r. usłyszałam diagnozę - ZŁOŚLIWY NOWOTWÓR PIERSI. Był to dla mnie ogromny cios. Rak okazał się bardzo agresywny - G3 podtyp HER 2+. Leczenie odbyłam w oddalonym o 200 km od mojego miejsca zamieszkania Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Obecnie jestem częstym gościem różnych poradni kontrolnych (usg/mammografia, echo serca, usg jamy brzusznej) i odbywam stałe wizyty onkologiczne w Krakowie. Chcę też skupić się na innych rzeczach, wszyscy wiemy jak ważna jest psychika w chorobie. Przed zachorowaniem byłam bardzo aktywna - taniec, tenis ziemny, rower, basen, bieganie. Wracam do aktywności pomimo ograniczeń spowodowanych operacją, jak i leczeniem hormonalnym. Chcę, aby moi najbliżsi widzieli mnie uśmiechniętą, szczęśliwą, a nie pełną lęku o jutro... Z góry przekazuję ogromne podziękowania za każdą kwotę, która wpłynie na moje konto. Zebrane środki przeznaczę przede wszystkim na dojazdy do placówek medycznych oraz codzienne wydatki związane z leczeniem.

4 312 zł z 10 000 zł
43%
Mariola Markiewicz, Dwikozy

Odmówiono mi prawa do życia. Błagam o pomoc!

Mam na imię Mariola, mam 38 lat, kochającego męża Marcina i synka Adasia, który jest dla mnie wszystkim. Walczę z rakiem piersi, który pomimo chemioterapii i usunięcia piersi, powrócił. Płaczę nie tylko dlatego, że mam raka piersi, ale także dlatego, że nasz kraj uznał, że nie jestem warta tego, aby żyć! We wszystkich krajach UE lek, który mógł uratować mi życie, jest refundowany, a u nas jest ustawa ważniejsza od człowieka. U mnie choroba wróciła po 5 miesiącach od ostatniego leczenia - według ustawy powinna wrócić po roku... Właśnie ten zapis zadecydował, że ja nie dostałam refundowanego leczenia. Dano mi dwa wyjścia - mogłam się poddać i umrzeć albo zapłacić za leczenie sama. Lekarze byli ze mną szczerzy - chemia refundowana, którą mogli mi podać, kupiłaby mi miesiące. Nierefundowany już w moim przypadku lek mógł kupić mi lata życia. Cena jednej dawki mnie zabiła - 40 tys. zł na 3 tygodnie leczenia! (koszt całkowitego leczenia 750 000,00 zł). Skąd zwykły człowiek ma wziąć takie pieniądze? Oprócz raka zabijała mnie rozpacz, nie wiedziałam już, co mam robić. Zdecydowałam się poprosić Was o wsparcie i dzięki Waszej pomocy przez 1,5 roku leczyłam się nierefundowanym lekiem. Niestety musiałam zakończyć terapię. Dostałam lek z NFZ, który niestety nie zadziałał w moim przypadku. Znowu stanęłam przed dylematem. Skąd wziąć pieniądze? Od stycznia miałam brać inny lek, który nie jest refundowany, a koszt to ok. 20 tys. zł co 3 tygodnie. W kwietniu pojechałam na konsultacje w Niemczech w klinice w Essen. Tam lekarze byli w szoku, do jakiego stanu mnie tutaj doprowadzili i że ta wznowa nie została usunięta. Wydałam mnóstwo pieniędzy, aż płakać mi się chce. U nas lekarze mi mówili, że tego się już nie da zoperować, bo choroba i tak wróci.W Niemczech zrobiłam wszystkie potrzebne badania, za które zapłaciłam z własnych pieniędzy. Wyszły w miarę ok, nie mam przerzutów na inne organy. Ale pojawia się minimalnie w innych miejscach. Dwa dni temu dowiedziałam się, że operacja musi być przeprowadzona jak najszybciej, bo to ostatnia szansa. Termin padł na koniec kwietnia. Lekarze poszli mi na rękę, za co bardzo dziękuję i zrezygnowali z części kosztów. Niestety i tak całą resztę: 2-tygodniowy pobyt i wszystkie medykamenty, muszę opłacić. Czeka mnie też radioterapia. Koszty te przekraczają mój budżet, a czasu bardzo niewiele. Bardzo proszę o pomoc. Koszt to ok. 100 tys. zł. Mam pierwszy rachunek już wystawiony przez szpital. Ta suma powala na kolana. Jest mi już wstyd prosić o pieniądze, ale bez tej terapii choroba mnie pokona. Więc proszę po raz kolejny o pomoc i wsparcie. Zrobię wszystko żeby żyć - bo mam dla kogo. Dlatego błagam Cię o pomoc, ja po prostu chcę żyć! ----------- W pierwszej kolejności chcę bardzo podziękować wszystkim za pomoc i wsparcie. Bez Was nie dałabym rady. Dziękuję. W kwietniu miałam operację w Niemczech. Operacjabyła bardzo poważna i trwała 11,5 godz. Usunięto mi węzły, przeszczepiono skórę oraz usunięto żebra. Na szczęście wszystko się udało, mimo iż spędziłam tam aż 6 tygodni. Po powrocie do domu długo jeszcze dochodziłam do siebie. Niestety moja radość szybko się skończyła, bo we wrześniu okazało się, że mam przerzut do mózgu, który jest nieoperacyjny. Rozpoczęłam badania i nie mam zamiaru się poddać. Jestem też po radioterapii, która trochę pomogła. Czekaja mnie częste wyjazdy do szpitala oddalonego o 100 km. Po badaniach będzie wiadomo, co dalej. Proszęnie zostawiajcie mnie z tym samej. MOJE ŻYCIE JEST W TWOICH RĘKACH, BEZ TWOJEJ POMOCY UMRĘ, PROSZĘ O WSPARCIE.

194 303 zł z 200 000 zł
97%
Barbara Pikul, Kraków

Zbiórka na finansowanie nierefundowanego leku

Witam, mam na imię Basia, mam 54 lata. Od 2011 r. zmagam się z chorobą nowotworową (diagnoza - nowotwór złośliwy sutka). Przeszłam cały szereg różnych form leczenia: od operacji, chemioterapii po radioterapię. Wydawałoby się, że wszystko jest na dobrej drodze. Kolejne badania - strach co pokażą wyniki i szok... Nowe ognisko - przerzut do kości. Dotychczasowe leczenie nie przyniosło pożądanego rezultatu, mam kolejną zmianę. Niestety obecne leczenie nie jest refundowane w całości przez NFZ, szczególnie lek, który ma zapobiegać powikłaniom kostnym w chorobie nowotworowej. Mieszkam sama ze starszą mamą, która wymaga opieki. Na co dzień pracuję jako sanitariuszka w szpitalu. Moje uposażenie jest niewystarczające na pokrycie kosztów leku, dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. Jednocześnie proszę i apeluję, aby wszystkie kobiety nie bały się badać. Im wcześniej potencjalne zmiany nowotworowe zostaną wykryte, tym większa szansa na wyleczenie. Jak każdy mam marzenia i plany. Mam ukochaną wnuczkę, chciałabym zobaczyć, jak dorasta i pięknieje z dnia na dzień, móc towarzyszyć jej w ważnych wydarzeniach jej życia. Jedno marzenie się spełniło: doczekałam komunii świętej. Jeśli możecie, pomóżcie mi w realizacji moich marzeń o zdrowiu i w konsekwencji o szczęśliwym życiu.

4 254 zł z 10 000 zł
42%
Małgorzata Wlazło, Zwierzyniec

Nowotwór złośliwy piersi - trójujemny

Mam na imię Gosia. Diagnozę otrzymałam kilka tygodni temu. Zachorowałam na bardzo agresywnego raka piersi. Jest to rak tak zwany potrójnie ujemny. W takim przypadku możliwości leczenia są dość ograniczone. Otrzymałam kwalifikację do leczenia CHTH neoadjuwantowego i właśnie je rozpoczęłam. Dalsze decyzje nastąpią po weryfikacji leczenia. Jestem na samym początku ciężkiej walki i każda pomoc w poniesieniu dodatkowych kosztów związanych z leczeniem będzie dla mnie ogromnym wsparciem. Jeśli chcesz mi podarować 1,5 % podatku wpisz: Numer KRS: 0000358654 Cel szczegółowy: Małgorzata Wlazło, 111849 Dziękuję za Twoją pomoc

49 243 zł z 55 000 zł
89%
Wiesława Ozdarska, Ciechanów

Zbiórka na leczenie nowotworu piersi oraz rehabilitację

Dzień dobry, mam na imię Wiesława, mam 57 lat i od ponad pół roku walczę ze złośliwym nowotworem piersi. Nie jest to łatwa walka... Przeszłam już 2 operacje i radioterapię, a przede mną chemia i prawdopodobnie kolejne operacje. Choroba jest dla mnie nie tylko wielkim stresem, ale także obciążeniem finansowym. Na konsultacje i leczenie dojeżdżam do innego miasta, do tego dochodzą koszty prywatnych badań, leków i rehabilitacji, którą mi zalecono. Sama nie dam sobie rady, dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. W tym bardzo trudnym dla mnie czasie każda złotówka jest na wagę złota. Dziękuję!

17 976 zł z 24 000 zł
74%
Izabela Mazur, Kadzidło

Iza to pogodna dziewczyna. Pomóż zrealizować jej proste marzenia.

Mam na imię Iza. Mam 26 lat. W 2010 r. zachorowałam, lekarze nie wiedzieli co mi jest. W 2013 r. padła diagnoza: nowotwór złośliwy twarzy (szkliwiak). W wyniku tej choroby usunięto mi połowę dolnej żuchwy. Większość pokarmów muszę rozdrabniać lub miksować, bo nie mam czym gryźć. Sytuacja materialna mojej rodziny jest trudna, a całkowity koszt leczenia i dojazdów do szpitala znacznie przekracza nasz rodzinny budżet. Rekonstrukcja żuchwy z wstawieniem zębów jest bardzo kosztowna. Proszę o pomoc i wsparcie finansowe, gdyż każda darowizna jest dla mnie szansą na poprawę efektywności mojego leczenia oraz przedłużenie życia. Z góry serdecznie dziękuję za pomoc! Z poważaniem, Izabela Florek

53 792 zł z 60 000 zł
89%
Anna Gędoś, Trzebinia

Leczenie nowotworu złośliwego piersi

Mam na imię Anna. Jak większość z Was, nigdy nie myślałam że będę kiedykolwiek pisać taki list. Dwa dni po moich 47 urodzinach miałam wykonaną biopsje, która wykazała wieloogniskowego hormonozależnego raka piersi, HER 2 dodatniego. To rak agresywny, wykazujący się dużą skłonnością do przerzutów. Okres po diagnozie to psychiczne, fizyczne i duchowe tsunami. Zarówno dla mnie jak i moich najbliższych. Zadecydowano, że zostanie mi podana przedoperacyjna chemioterapia. Po rozpoczęciu leczenia byłam pełna entuzjazmu i wiary, że uda mi się pokonać raka i będę żyć. Byłam bardzo pozytywnie nastawiona. Jednak po 4 cyklu chemioterapii rezonans magnetyczny wykazał zamiast regresji pojawienie się nowych zmian, w tym jedna prawdopodobnie nacieka na skórę. Niestety podejrzana zmiana pojawiła się też w piersi prawej. Dla mnie to jak przerzuty. Leczę się dalej i przygotowuję do operacji. Najlepsze szanse na wyleczenie daje teraz przedoperacyjne podanie chemioterapii i leczenie przy zastosowaniu tzw. podwójnej blokady. Jeden z leków potrzebnych do tej terapii nie jest refundowany w moim przypadku (Pertuzumab), gdyż nie mam przerzutów do węzłów chłonnych. Ja chcę zdążyć przed przerzutami i dlatego proszę Was o pomoc! Koszty tylko tego leku to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Leczenie w części finansuję sama, pomaga mi rodzina, przyjaciele i liczę na Was. Wiele badań i konsultacji medycznych wykonywałam i zapewne będę nadal wykonywać prywatnie. Chciałabym wykorzystać każdą szansę żeby zostać jak najdłużej z moim synem, mężem i bliskimi oraz wrócić do pracy i swoich pasji. Dziękuję! Anna W przypadku wpłat poza stroną, numer konta do wpłat to 24 2490 0005 0000 4600 5154 7831, w tytule przelewu koniecznie trzeba podaćnumer identyfikacyjny "111301" (w ten sposób środki są identyfikowane jako przeznaczone na zbiórkę dla Ani). Rachunek jest prowadzony w Alior Banku, IBAN: PL 24 2490 0005 0000 4600 5154 7831; SWIFT Code (BIC): ALBPPLPW

23 785 zł z 30 000 zł
79%
Filip Koźmiński, Kraków

Proszę o pomoc w finansowaniu leczenia i rehabilitacji

Cześć. Mam na imię Filip. W chwili kiedy to piszę, jest wiosna 2020 roku, a ja kończę liceum oraz szykuję się do matury. Równocześnie jednak od 2015 roku walczę z niezwykle ciężką, śmiertelną chorobą – mięsakiem Ewinga. Wiązało się to z 5 latami radykalnego leczenia: trudnymi operacjami, licznymi zabiegami, chemioterapią i radioterapią. Nie obyło się też bez chwil bardzo ciężkich - wznów w płucach, powikłań, reoperacji, autologicznego przeszczepu szpiku kostnego, kolejnych chemioterapii i kolejnych miesięcy spędzonych w szpitalach w Krakowie i Warszawie. W tym czasie poznałem wielu wspaniałych ludzi (pewnie to również jest część z Was), którzy pomogli mi i moim rodzicom przejść przez najtrudniejszy okres leczenia, wspierając nas również w udźwignięciu jego kosztów. Walka trwa jednak nadal, a ja jestem silny i nie mam zamiaru się poddać. Chcę wrócić, na ile to będzie możliwe, do zdrowia, które pozwoli mi prowadzić normalne życie, iść na wymarzone studia i z optymizmem patrzeć w przyszłość. Dlatego właśnie, w imieniu moim i mojej najbliższej rodziny, proszę o wsparcie w zebraniu środków, które będą przeznaczone na leczenie i rehabilitację oraz niezbędne koszty z tym związane (miesięcznie oscylują w granicach 2 tys. zł). Rocznie potrzebuję 25.000 zł, to jest kwota, jaką chciałbym zebrać. Każda Wasza pomoc, nawet najmniejsza, jest bardzo potrzebna! Z góry dziękuję, pozdrawiam i życzę wszystkim zdrowia, Filip

18 754 zł z 25 000 zł
75%