Zbiórki

Iwona Ogórek, Sosnowiec

Pomóż Iwonie wygrać walkę!

Mam na imię Iwona i mam 43 lat. Mieszkam w Sosnowcu wraz z moja rodziną. Jestem szczęśliwą żoną oraz mamą dwóch wspaniałych córek. Jestem osoba otwartą, pełną energii, kochającą życie. Wraz z moją rodziną prowadziliśmy pełne spokoju życie, aż do momentu zdiagnozowania choroby w grudniu 2016 roku - raka jajnika. Rozpoczął się wtedy bardzo trudny dla mnie czas, dla mojej rodziny również. Głęboko wierzyłam jednak, że wszystko się ułoży. Przeszłam wtedy operację usunięcia guza jajnika prawego. W styczniu 2017 roku badanie histopatologiczne wykazało, iż nowotwór jajnika był przerzutem z przewodu pokarmowego. Dokładniejsze badania wykazały i potwierdziły nowotwór jelita grubego. Miałam nadzieję, że do żadnych przerzutów już nie dojdzie. Kilka miesięcy później wyniki moich badań w czasie chemioterapii były dobre, co dało mi nadzieję na lepsze jutro. Moja radość nie trwała jednak długo, ponieważ tuż po zakończeniu 12 cyklu chemii badanie TK wykazało wynik niejednoznaczny. Kolejno badanie PET potwierdziło przerzuty w trzech ogniskach oraz mutację genu KRAS w raku jelita grubego. Oznacza to, że terapia okazała się nieskuteczna, gdyż obecność mutacji w nowotworze związana jest z jego opornością na leki, które otrzymywałam do tej pory. Czułam ogromny strach i niepewność, bo nic innego nie kojarzy się z taką chorobą. Zwłaszcza, że byłam prawie pewna, że wygrałam swoja walkę! Bardzo trudne jest życie w niepewności, zwłaszcza kiedy dotyczy to naszego zdrowia i jest pełne obaw o tych, których kochamy. Ja jednak nie tracę nadziei, dlatego udałam się na konsultacje do specjalisty we Wrocławiu, gdzie szczęśliwie na dzień dzisiejszy zostałam zakwalifikowana do operacji HIPEC. Niestety czas oczekiwania to 5 miesięcy lub dłużej w zależności od kondycji chorego. Czas w tej walce zawsze jest najtrudniejszym przeciwnikiem. Dlatego oczekuje również na chemię z przeciwciałami w nadziei, że zadziała. Pieniądze zbieram na dojazdy do ośrodka, konsultacje, przyspieszoną diagnostykę. Myślę również o zabiegach hipertermii, które nie są refundowane, a do tanich nie należą. Mimo wszystko jestem dobrej myśli i ciągle mam nadzieje, że dzięki nowoczesnym metodom leczenia uda mi się pokonać chorobę jak najszybciej. Dlatego każda okazana mi pomoc z Państwa strony wiele dla mnie znaczy. Z całego serca dziękuję wszystkim za okazane mi wsparcie.

25 328 zł z 30 000 zł
84%
Beata Kurczaba, Szczecin

Drugi raz walczę o życie, nowotwór znów zawitał :(

Hej, jestem Beata, mam 31 lat i dwójkę malutkich dzieci. Znów muszę walczyć, o życie znów ten Gad powrócił! Za pierwszym razem zostawił po sobie stomię na jelicie cienkimWmaju tego rokumiałam mieć zespolenie okazało się, że mam przerzuty na wątrobę. Idzie się załamać, ale nie mogę... Bo mam dzieci, dla których chcę walczyć. Chcę żyć! Rak próbuje mnie zabić, ale ja mu się nie dam! Obecnie jestem znów trakcie chemioterapii. Leczenie jest bardzo kosztowne - dojazdy do szpitali, lekarzy to wszystko pochłonęło już mój budżet na czarną godzinę. Jestem już po dwóch operacjach i wiem, że na tym się nie skończy. Aniołów o wielkim serduszku proszę o wsparcie! Dzieci muszą mieć matkę...

293 zł z 5 000 zł
5%
Krzysztof Wodka, Żabno

Na leczenie nowotworu złośliwego

Mam 57 lat i w lutym moje życie zmieniło się diametralnie. Jak grom z jasnego nieba spadła na mnie diagnoza - nowotwór złośliwy pęcherza moczowego C67.9. Na początku przeszedłem dwa zabiegi elektroresekcji guza pęcherza moczowego z marnym skutkiem, a wynik biopsji źle rokował. Obecnie kontynuuję leczenie w Instytucie Onkologii na Garncarskiej w Krakowie, na które składa się: chemioterapia indukcyjna w kilku cyklach, dolewki, badania i leki. W listopadzie będę miał przeprowadzony zabieg cystektomii radykalnej. W czasie choroby nie mam możliwości podjęcia pracy i raczej nieprędko wrócę do życia zawodowego. Zasiłek chorobowy nie pokrywa wszystkich moich potrzeb, tak ważnych w czasie choroby - leków, suplementów, środków do pielęgnacji i kosztów transportu do szpitala. Proszę o pomoc, bym mógł kontynuować leczenie i spać spokojnie. Każda złotówka jest dla mnie bardzo ważna. Dziękuję.

292 zł z 5 000 zł
5%
Joanna Kamińska, Morzewo

Pomoc pooperacyjna

Cześć wszystkim, pamiętamjak dziś ten dzień: diagnoza raka piersi, pierwszy miesiąc, płacz, obawa, że nie uda mi się zaznać szczęścia i wykorzystać chwil, które mi pozostały... Jednak podjęłam próbę! Próbę walki o własne życie, mimo że w każdej chwili towarzyszy mi strach, że może powrócić mój wróg: "rak". Stałam się wojowniczką i do teraz walczę i nie poddaję się mimo nieudanych prób. Przeszłam chemię i aż 3 operacje. Mówią: "Ciesz się, że żyjesz"! No właśnie... Ale pozostaje jeszcze kwestia komfortu życia, a u mnie efektem operacji jest ból w piersi oraz jej animacja, co uniemożliwia mi z radość z życia. Zastanawiam się, co dalej... Poddać się czy walczyć? No ale nie mogęsię poddać - przecieżplanuję założyć własną rodzinę, dlatego zbieram siły, by stawić czoła przeciwnościom i uzbierać środki na operację. Tylko ona może mi pomóc zaznać spokoju i zaakceptować siebie. Żeby pozbyć się dyskomfortu i bólu powinnam mieć założone tzw. siatki ADM. Zabieg takiej korekcji to spory koszt, ale dzięki pomocy jest możliwy do zrealizowania!

5 273 zł z 10 000 zł
52%
Eva Dering, Szczecin

Badanie PET/CT

Mam na imię Eva, kocham życie i walczę o życie. Mam stwierdzony nowotwór złośliwy - chłoniaka. Badanie PET/CT, które muszę wykonać, jest potrzebne do dalszej diagnostyki oraz leczenia. Koszty badania muszę pokryć z własnej kieszeni. Bardzo proszę o pomoc.

103 zł z 4 900 zł
2%
Andrzej Kotowski, Popów

Zbiórka na leczenie onkologiczne

Mam na imię Andrzej. Od 3 lat jestem pacjentem onkologicznym. W lutym 2021 r. podczas rutynowego badania wykryto u mnie nowotwór złośliwy jelita grubego. Miesiąc później przeszedłem operację. Następnie przez wiele miesięcy poddawany byłem chemioterapii, której niekorzystne skutki odczuwam do dziś. Chcę jeszcze długo cieszyć się rodziną, a w szczególności szcześciorgiem kochanych wnucząt. Zebrane środki przeznaczę na potrzebne mi leki, rehabilitację i pokrycie kosztów związanych z dojazdami na badania.

20 013 zł z 25 000 zł
80%
Patrycja Frejowska, Warszawa

Potrzebuję wsparcia do walki z chorobą

Mam na imię Patrycja, mam 44 lata. Jestem mamą Mikołaja, którego wychowuję samotnie. W maju 2017 wyczułam guzek w piersi, który okazał się złośliwym nowotworem z przerzutami do węzłów chłonnych. Mój świat stanął w miejscu, jednak postanowiłam potraktować tę sytuację zadaniowo, jak coś przejściowego. Operacja, chemioterapia, naświetlania, rehabilitacja. Były trudne momenty, leczenie znosiłam wyjątkowo źle. Ponieważ mój rak był mocno złośliwy i hormonozależny, lekarze zalecili mi także usunięcie jajników. Minął rok od zakończenia leczenia systemowego, obecnie przez 5 lat poddawana będę nierefundowanej hormonoterapii oraz kroplówkom zabezpieczającym przed przerzutami do kości. Niedawno komplikacje po chemii i wprowadzeniu w stan menopauzy dały o sobie znać. Pojawiło się u mnie kilka schorzeń autoimmunologicznych, sarkoidoza, osteoporoza, osłabienie wątroby, astma i depresja. Lekarze przepisują coraz więcej nierefundowanych drogich leków i badań diagnostycznych, a środków finansowych zaczyna zwyczajnie brakować. Niestety 500+ nie dotyczy chorujących, którzy realnie ich potrzebują. Bardzo proszę o wsparcie, bez Waszej pomocy nie dam sobie sama rady.

24 718 zł z 30 000 zł
82%
Gabriela Skowron, Bydgoszcz

Pomóż Gabrieli upilnować raka! Potrzebne środki na badania i leki.

Witam wszystkich czytelników tej strony. Jest tu nas wiele potrzebujących i wszyscy liczymy na wsparcie ludzi dobrej woli. Wierzę w to, że jesteś człowiekiem, któremu nie jest obojętne cierpienie innych. Skoro tu zajrzałeś, to znaczy, że masz wielkie serce do pomocy. Jestem 50-letnią kobietą i nie sądziłam, że ten wiek przekroczę z "rakiem pod rękę". 2016 rok okazał się dla mnie rokiem-wyrokiem - rak piersi. Później szybko: jedna operacja, druga, mastektomia, chemioterapia i... teoretycznie pacjent powinien być zdrowy. Niestety, ta opowieść jeszcze nie ma zakończenia. Węzły chłonne szybko się powiększają, a z badania, które wykonuję poza leczeniem NFZ wiem, że komórek nowotworowych przybywa. Choć jestem osobą pogodną i paradoksalnie dzięki chorobie pozytywnie nastawioną do tego, że póki co da się z tym żyć, przychodzą częste chwile zwątpienia. Pytania, na które nie znam odpowiedzi, a wręcz boję się złej odpowiedzi. Czy będzie mi dane być wsparciem dla córki - a ma tylko 15 lat? Czy będę świadkiem, jak realizuje swoje plany życiowe? Kocha tańczyć od ponad 10 lat i jest naprawdę w tym dobra. Czy będę obecna gdy moja starsza córka - 26 lat, będzie wychodziła za mąż i czy będę mogła wziąć na ręce dzieciątko, które zapewne przyjdzie na świat? Sama wychowywałam obie córki i starałam się aby zawsze czuły się bezpiecznie. Gdy mnie zabraknie, to jakże ważne poczucie bezpieczeństwa uleci jak popiół na wietrze. Okres mojej choroby to trudny czas dla całej rodziny - szczególnie dzieci, które wykazały się mądrością, odpowiedzialnością i dojrzałością. To czas, kiedy wszyscy zaczynamy myśleć innymi kategoriami. Czasami taki stan utrzymuje się kilka dni. Chemioterapia narobiła bałaganu w mojej głowie (okropne luki w pamięci) i to powoduje, że czuję się niepewnie psychicznie i emocjonalnie. Obecnie czekam na wprowadzenie innego leczenia hormonalnego, które ma zahamować rozrost komórek nowotworowych. Obecnie przebywam na świadczeniu rehabilitacyjnym (75% od najniższej krajowej) do stycznia 2018, a później... nie wiem co będzie później. Wsparcie finansowe jest mi potrzebne, aby skorzystać z nowoczesnych badań, które pozwalają na monitorowanie aktywności guza. Dzięki badaniom można sprawdzać reakcję na różne środki terapeutyczne, ponieważ dynamika liczby komórek we krwi silnie koreluje ze wzrostem nowotworu i rozwojem przerzutów. Duże sumy pochłaniają też leki, które zmniejszają skutki uboczne wcześniejszych terapii... Człowieku dobrego serca, czy zechciałbyś mi pomóc aby to... później... nadeszło? Abym miała szansę dożyć jak moja babcia 101 lat? Uczestnicząc w życiu moich najbliższych? Moja mama ma 83 lata i cieszy się świetnym zdrowiem, ma najpiękniejsze nogi, jakie widziałam (gładkie i zgrabne), też chciałabym takie mieć w tym wieku. Nie mogę jej przecież tego zrobić i odejść.

29 658 zł z 35 000 zł
84%
Gerard Godek, Tychy

Nowotwór mózgu

Nazywam się Gerard i mam 39 lat. Do momentu diagnozy prowadziłem normalne życie, spotykałem się ze znajomymi i dużo jeździłem na rowerze. Pod koniec roku 2013 usłyszałem coś, co całkowicie odmieniło moje dotychczasowe życie. Okazało się, że w mojej głowie rośnie guz. W październiku 2013 r. przeszedłem operację, po której bardzo szybko doszedłem do siebie. Dobre rokowanie lekarzy mojego przypadku zupełnie uśpiło moją czujność. Niestety w listopadzie ubiegłego roku nastąpił nawrót choroby. Guz przekształcił się w formę złośliwą. Tym razem ułożenie i rozmiar nie pozwoliły na interwencję chirurgiczną. Przeszedłem wszystko, co polska medycyna ma do zaoferowania. Chemioterapię i radioterapię. Guz nadal jest, tylko że uśpiony, w każdej chwili może ponownie zaatakować. Nie chcę bezczynnie czekać, aż to się stanie. Koszty konsultacji i leczenia za granicą, które mogą uratować moje życie, niestety są zbyt wysokie i nie są refundowane przez NFZ. Aktualnie wszystkie wydatki na lekarstwa i suplementy pokrywałem z własnych oszczędności, które odkładałem na mieszkanie, ale środki zaczynają się powoli kończyć. Dlatego w tym momencie potrzebuję Waszej pomocy i bardzo o nią proszę.

44 615 zł z 50 000 zł
89%
Aneta Kuśmierska, Częstochowa

Moja córeczka potrzebuje zdrowej mamy!

Witam serdecznie, nazywam się Aneta Kuśmierska, mam 40 lata, jestem mamą 15-letniej Roksanki, dla której chciałabym żyć jak najdłużej.Od lutego 2015 bolała mnie głowa. Bóle nasilały się do tego stopnia, że traciłam przytomność. Szukałam pomocy u lekarzy, którzy odsyłali mnie do laryngologa i stomatologa, bagatelizując moje objawy. W maju 2015 roku po kolejnej utracie przytomności rodzina wezwała pogotowie, które przewiozło mnie na SOR, gdzie po badaniu TK głowy wykryto guza mózgu wielkości jabłka (6,8 x 5,6 x 5,2 cm). Parę dni później po konsultacji lekarzy zostałam poddana operacji w Centrum Zdrowia Matki i Dziecka w Łodzi celem jak najszybszego wycięcia olbrzymiego guza zagrażającego życiu. Ze szpitala wychodziłam z wielką nadzieją, która rozwiała się po upływie 3 tygodni. Badania histopatologiczne wykazały, że nowotwór jest złośliwy - glejak wielopostaciowy IV stopnia. W lipcu rozpoczęłam leczenie chemioterapią połączoną z radioterapią. Otrzymałam 30 naświetleń prawego płata czołowego głowy. W szpitalu spędziłam prawie 3 miesiące. Kolejną chemię dostawałam od września 2015 do stycznia 2016. Po kontrolnym rezonansie magnetycznym głowy badanie wykazało obrzęk wielkości 4,0 x 3,7 x 3,4 cm. Mimo dotychczasowego leczenia utrzymuje się nadal, ponieważ lekarze nie byli wstanie usunąć go w całości. Mój organizm, mimo dużej siły, był mocno osłabiony, nie byłam w stanie chodzić. Ataki bólu, które wykręcały mi stawy rąk i nóg, stany duszności, bóle serca, utraty świadomości powodowały, że z każdym dniem żegnałam się z życiem, bliskimi i moją ukochaną córeczka... Kiedy leżałam w szpitalu, wykryto u mnie również dużą zmianę na wątrobie. Lekarze w Polsce załamywali ręce nie dając mi nadziei, dlatego postanowiłam poszukać pomocy za granicą. Obecnie jestem na rencie chorobowej, która wynosi 800 zł. Mój stan zdrowia, mimo silnej woli walki i przeżycia, całego optymizmu, wiary w Boga, jest na tyle niepewny, że chciałabym dalsze leczenie kontynuować w Niemczech w Klinice Meo Clinic, które zwiększyłoby moje szanse na poprawę zdrowia. Dzięki ludziom dobrej woli, czyli Wam miałam możliwość odbycia dwóch wizyt w wyżej wymienionej Klinice. Profesor Siegfried Vogel rozpoczął kurację, na której tak bardzo mi zależało. Niestety skutkiem ubocznym jest duża nadwrażliwość całego organizmu na wysoką temperaturę, słońce, gorąco i zimno.Przepisanych zostało mi jak na razie 800 tabletek, biorę 12 dziennie, leki skończą się pod koniec lipca. Przed każdą wizytą muszę mieć wykonany rezonans magnetyczny głowy, niestety terminy na NFZ są odległe, więc badanie jestem zmuszona wykonywać odpłatnie. Łączna suma wyjazdu (dojazd, rezonans magnetyczny głowy, opłata za wizytę, leki) to 500 PLN paliwo + rezonans 480 PLN + 488 EURO (ok.2,050 PLN) czyli 3,000 złotych. Niestety przy moich obecnych dochodach z renty chorobowej, bez oszczędności moich oraz rodziny, nie będę miała możliwości kontynuacji leczenia w Berlinie. W związku z tym został zwiększony cel zbiórki, abym miała możliwość w pełni dokończyć sposoby leczenia, jakie zostaną mi jeszcze zaoferowane u profesora Vogla, dając optymizm, siłę na dalszą walkę, której czasami już mi brakuje. Dodatkowo odbywam kontrolne wizyty związane z moją wątrobą, za kilka tygodni będę miała wykonany rezonans magnetyczny jamy brzusznej celem określenia faktycznego stanu zmian na wątrobie. Zwracam się do Was Kochani o pomoc, o przekazanie każdego grosza. Los pozbawił mnie szansy na długie i szczęśliwe życie bez zmartwień, za to dał mi ciężką chorobę i niewielką szansę na jej pokonanie. Proszę zwiększcie moje szanse. Każda nawet najmniejsza wpłata daje mi możliwość walki, nie tylko dla siebie, ale również, a może przede wszystkim dla mojej córeczki, która potrzebuje matki. Kochani dziękuje za każdą wpłatę, nawet najmniejszą, najdrobniejszą! Z całego serca dziękuję, wierzę w to, że dobro dane zostaje oddane.

44 582 zł z 50 000 zł
89%
Krzysztof Kocański, Justynów

Leczenie chłoniaka Hodgkina

Witam, mam na imię Krzysiek i mam 38 lat. W 2018 roku zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy - chłoniak Hodgkina. Często u chorujących na ten rodzaj nowotworu powiększają się węzły chłonne obwodowe – zlokalizowane np. pod pachami, co powoduje szybsze zdiagnozowanie choroby. Wmoim przypadku guz znajduje się w śródpiersiu. Cała procedura rozpoznania choroby trwała około 5 miesięcy. Diagnoza jest bardzo trudnym momentem, ale to dopiero początek długiej i trudnej drogi leczenia. Wiąże się ona ze sporymi wydatkami na diagnostykę, dojazdy do placówek medycznych, wizyty lekarskie. Bardzo ważne w leczeniu onkologicznym jest odpowiednie odżywianie i wzmocnienie organizmu, który czeka duże wyzwanie w postaci chemioterapii. W trakcie leczenia podjęliśmy się badania płynnej biopsji - test obejmujący analizę prognozy i odpowiedzi na chemioterapię w różnych typach nowotworów. Obniżenie aktywności zawodowej powoduje, że koszty leczenia są dla mnie nie do udźwignięcia. Boję się, że finanse, a właściwie ich brak zaprzepaszczą nadzieję na zatrzymanie choroby! Muszę walczyć! Mam dla kogo - jestem tatą dwóch synów: Szymona, 4 lata i Mateusza, 7 lat. I stąd mój apel do Was o chociażby najmniejszą wpłatę, która zabezpieczy mi dalszy etap leczenia, pomoże wykonać dodatkowe płatne badania, opłacić leki, dojazd do placówek medycznych itp. Wierzę, że z Waszą pomocą uda mi się osiągnąć ten cel i wrócić do zdrowia. Dziękuję.

10 527 zł z 16 000 zł
65%
Joanna Kurkowska, Bytów

Zbiórka pieniędzy na dojazdy do szpitala

Na przekór wszystkim rak jeszcze bardziej nas do siebie zbliżył, jeśli w ogóle można było być jeszcze bliżej. Mimo że były dni, kiedy nic mi się nie chciało i brakowało sił, mąż był zawsze obok ze swoim wsparciem, dobrym słowem i starał się mnie rozśmieszać, bo tylko on to potrafi. Nikt nie uczy nas żyć z rakiem, nie ma jednej recepty dla wszystkich, każdy jest inny i przeżywa to na swój sposób. Ja o raku mówię bez ściemy, tak jak jest, czy to się komuś podoba czy nie. Są lepsze dni, ale niestety tych gorszych jest więcej. To taka moja terapia, mówienie o chorobie tak jakby to było coś zwykłego, normalnego, naturalnego, bez tabu i owijania w bawełnę. Wiem jedno - nie ma takiego bagna, z którego nie da się wyjść. Ważne, żeby mieć obok kogoś, kto trzyma nas za rękę, kiedy w tym bagnie jesteśmy. Taką osobę, która nigdy nas nie puści i bez względu na to, co by się działo, zawsze będzie nas ciągnąć na powierzchnię. Kogoś, kto zawsze nas podniesie z kolan, kiedy upadamy, bo upadek nie jest czymś złym - daje nam radość, kiedy wstajemy. Mąż poprawia mi koronę, otrzepuje kurz i można dalej smakować życie. Moim głównym celem jest zbieranie środków na comiesięczny (czasami dwa razy w miesiącu) transport na badania, do lekarza, na kroplówkę i tomografię. Mieszkam w małej miejscowości, w której nie ma transportu kolejowego i autobusowego. Koszt jednorazowego wyjazdu to około 1000 zł. Nie ukrywam, że jestem na rencie i jest to duże obciążenie dla mojego budżetu. Korzystałam z pomocy fundacji, ale jej środki też są ograniczone, więc postanowiłam otworzyć zbiórkę na pokrycie kosztów dojazdu dla mnie. Życzę wszystkim dużo zdrowia i z góry dziękuję za pomoc. Pozdrawiam, Asia

9 505 zł z 15 000 zł
63%