Iwona Gorycka, Siemianowice Śląskie
Na imię mam Anita. Opowiem Wam historię, która miała się nigdy nie wydarzyć… Historię przepięknej Osoby, z duszą Anioła. Dobrej, troskliwej, zawsze pomocnej, z niesamowitym poczuciem humoru. Kochającej życie, ludzi i zwierzaki. Pełnej zachwytu nad otaczającym ją światem, co więcej potrafiącej ten zachwyt przekazać innym.
To jest historia mojej Ukochanej Przyjaciółki, ale też czyjejś Córki, Siostry, Żony, Mamusi, Babci…
Był listopad 2018 roku. Iwonka spała prawdopodobnie całkiem dobrze tej nocy… No może w momentach przebudzenia myślała trochę o swoich dwóch dorosłych już córkach. Jak ułoży im się życie? Czy uda im się znaleźć kogoś dobrego, kto będzie trwał u ich boku jak jej mąż Grzegorz, czasem wkurzający, ale przecież troskliwy i kochający? Myślała o problemach w pracy, które jak się jej wtedy wydawało, zupełnie ją przerosły. Coś, co wydawało jej się constans, praca od lat w dużej firmie, nagle zaczęło walić się jak domek z kart.
Obudził ją przeszywający ból w prawym boku, który nie pozwolił jej już zasnąć.
Potem była pierwsza wizyta u lekarza, pierwsze badanie USG i obcobrzmiąca diagnoza: „zmiany meta na wątrobie”, Pan doktor szybko rozwiał jej wątpliwości, mówił coś o przerzutach, zlecił dalszą diagnostykę - miało być badanie TK lub rezonans. Ostatecznie była tylko biopsja, zlecona przez Pana Profesora w szpitalu, do którego Iwonka trafiła. Pech chciał, że wyniki biopsji były dobre, a Pan Profesor zmiany, które widział na USG uznał za niegroźne naczyniaki i wysłał Iwonkę do domu.
Ból jednak nie ustępował, więc Iwonka postanowiła pójść do kolejnego lekarza, tym razem prywatnie. Pan Doktor nie był optymistą, skierował ją na TK i rezonans. Ten ostatni wykazał niestety przerzuty nie tylko na wątrobę, ale również na płuca. W marcu 2019 roku Iwonka znalazła się na konsultacjach w Instytucie Onkologii w Gliwicach, diagnostyka trwała przez kolejne dwa miesiące. W tym czasie okazało się że guz pierwotny znajduje się w jelicie grubym. To zabrzmiało jak wyrok. Lekarz mówił coś o trzech, może czterech miesiącach życia… W maju była operacja paliatywna usunięcia części jelita. W czerwcu zaczęły sięchemie, również paliatywne, bo na rozsiany nowotwór tylko taka chemia jest oferowana.
„Paliatywny” - to słowo paraliżowało, przepowiadało wręcz, że rokowania lekarzy się spełnią. Iwonka w swojej bezsilności porzuciła jakąkolwiek nadzieję. Nie martwiła się o siebie, przecież i tak umierała… Martwiła się o swoją ukochaną Rodzinę. Dlaczego muszą tak cierpieć i to przez NIĄ?! Patrzyła na ich smutek, łzy i jeszcze bardziej zatracała się w swojej bezsilności i beznadziei. Nie chciała nawet myśleć o swojej pierwszej wnuczce, która była wtedy w drodze. Przerażało ją, że pokocha ją już teraz, przywiąże się do myśli, ze zostanie babcią i żal będzie jej umierać…
Skąd wzięła siłę? Od innych chorych, tak jak ona, na leczeniu paliatywnym. Niektórych nie ma już z nami. Iwonka wreszcie dopuściła do siebie rodzinę, przyjaciół. Pozwoliła sobie pomóc. Chemia paliatywna trwał przez kolejne 14 długich miesięcy. Ostatnie badanie TK wykazało, że zmiany na wątrobie się zmniejszyły, jednak na płucach jest progres. Lekarze zadecydowali, że ze względu na stagnację i neurotoksyczność należy przerwać chemię na 3 miesiące.
Potrzebne są pieniądze. Pieniądze, które szczęścia nie dają. Iwonce potrzebne są nie do szczęścia, bo szczęście Iwonka ma. Zebrana kwota pozwoli rozpocząć leczenie, które ma na celu podniesienia parametrów krwi, jak również przygotowanie organizmu na kolejne chemie. Iwonka nie ma szans na pełne wyleczenie… Bez wsparcia leczenia chemią odpowiednią dietą, nierefundowanymi lekami oraz suplementami zalecanymi przez lekarzy nie ma też szans na kolejne małe szczęścia z wnuczką, córkami, mężem, rodziną i przyjaciółmi. Do tego dochodzą koszty badań, konsultacji i dojazdów do lekarzy. Oszczędności stopniały. Wszystko zostało zainwestowane w dwa lata nierównej walki.
Iwonka codziennie oszukuje przeznaczenie, każdego dnia, w każdej godzinie, minucie, sekundzie.
Pozwólcie jej robić to nadal. Każda złotówka jest dla niej na wagę nie złota, lecz na wagę ŻYCIA!