Zbiórki

Przemysław Siudut, Kraków

Pomóż przegonić z nami raka! Bo rak to nie wyrok!

Cześć, mam na imię Marlena. Człowiek w życiu codziennym mierzy się z różnymi przeciwnościami losu, zawsze ja i moja rodzina staraliśmy się radzić sobie ze wszystkim, przed czym stawia nas życie. Teraz jednak nastał taki moment, że pragnę zwrócić się do Was, bo w ludziach jest największa siła! Historia jednak nie będzie o mnie, będzie o moim tacie. Mój tata, lat 57, w październiku 2020 r. dołączył do grona osób walczących z rakiem. Jest osobą pogodną, patrzącą pozytywnie na świat, zawsze można liczyć na dobre słowo czy pomoc z jego strony. Od połowy 2021 r. musiał przestać pracować, co wiązało się ze zwolnieniem z pracy i utratą źródła dochodu. Pracę swoją bardzo lubił, od młodzieńczych lat zawsze chciał być żołnierzem zawodowym. Całą swoją służbę, trwającą ponad 30 lat, starał się odbyć zgodnie z założeniami służby żołnierza. Przemek, bo tak na imię ma mój tata, jest ojcem dwóch córek (ja i moja młodsza siostra – 17 lat), kochającym mężem, dobrym teściem, a ostatnio odnajduje się w nowej roli, na którą czekał z niecierpliwością – roli dziadka! Choć sił ma niewiele, a wnuczka ma dopiero 2 miesiące – jest to duet idealny! Wnuczka stała się jego oczkiem w głowie, zawsze lubił dzieci i pragnie się nią jeszcze nacieszyć, dlatego staje do walki ze zdwojoną siłą. Tak jak wspomniałam, w październiku 2020 r. diagnoza przyszła nagle i nieoczekiwanie. Lekarz oznajmił – Ma pan nowotwór złośliwy odbytnicy (cT4N2M1). Jakby tego było mało, guz jest duży i w kiepskim miejscu, bo 4 cm nad odbytem, do tego nacieka na okoliczne narządy. Na ten moment jest nieoperacyjny. Tata trafił do szpitala na oddział chirurgii w celu wykonania badań (kolonoskopia) oraz dotoczenia krwi, ponieważ miał głęboką anemię. Pierwotnie miała też być wykonana operacja usunięcia guza z odbytnicy. Niestety po wykonaniu badań i przeanalizowaniu wyników, lekarz stwierdził, że na ten moment nie jest w stanie usunąć guza. A dodatkowo wtedy okazało się, że jest to właśnie rak. Z uwagi na zagrażającą niedrożność przewodu pokarmowego oraz stan taty, który był naprawdę ciężki (wycieńczony i niedożywiony), lekarz podjął decyzję o wyłonieniu kolostomii. Na początku był to dla nas szok, coś nowego. W szczególności dla taty, ponieważ zawsze był aktywny fizycznie – basen, rower czy sauna. Jednak postanowiliśmy wziąć się w garść i stanąć do walki z rakiem! Niestety z uwagi na zaawansowanie choroby, tata ma przerzuty w płucach (kilka guzków) oraz powiększone węzły. Pierwszym krokiem w walce z rakiem było podjęcie radioterapii – na początku listopada 2020 r. przez 5 dni naświetlany był guz, następnie w styczniu 2021 r. do lipca 2021 r. tato przeszedł pierwszy cykl składający się z 8 wlewów chemii. Był to dla niego ciężki czas, ponieważ musiał zbierać w sobie siły, żeby walczyć z rakiem i skutkami ubocznymi, jakie niesie za sobą radioterapia oraz chemioterapia. Dzięki skorzystaniu z wielu leków, suplementów, żywności przeznaczenia medycznego (nutridrinki, białko) tato w miarę dobrze przeszedł ten ciężki okres. Dodatkowo te wszystkie leki, suplementy, terapie mają za zadanie chronić te narządy, gdzie rak jeszcze nie dotarł. Z końcem roku 2021 r. tato zaczął na nowo źle się czuć... Machina ruszyła ponownie. Badania, analiza i kolejna radioterapia. Aktualnie tato jest w czasie kolejnej chemioterapii, która jest o wiele cięższa dla niego do zniesienia i obciążająca organizm (wcześniej miał jednodniowe wlewy, teraz są 2x po 24h) i jeszcze bardziej potrzebuje pomocy i wsparcia, aby przetrwać ten ciężki cykl chemii oraz odbudować i zregenerować organizm po niej, co będzie wiązać się z kosztami wizyt u prywatnych specjalistów (w dobie pandemii ciężko o "normalne" terminy wizyt) oraz specjalistycznych badań, aby szybciej móc działać i ocenić działanie obecnej chemii. Nie wspomnę o kosztach dojazdu do lekarzy, szpitali czy potrzebie zakupu dodatkowego sprzętu stomijnego, ponieważ limit na refundację przy skutkach ubocznych chemii (np. biegunka) jest niewystarczający. Przedstawione dodatkowe leczenie to koszt rzędu kilku tysięcy złotych miesięcznie. Stosowanie dotychczasowej suplementacji ma sens w przejściu choroby i leczenia w sposób łagodniejszy. Bardzo chcielibyśmy również zasięgnąć opinii innych jeszcze specjalistów w Polsce, jednak to są już wysokie koszta terapii i wizyt, których NFZ nie refunduje. Wierzę, że dzięki Waszej pomocy jesteśmy w stanie to zrobić! Dlatego z całego serca proszę Was Kochani o wsparcie. Pamiętajmy, złotówki mają moc!!! Pomóż nam razem walczyć i cieszyć się dalej życiem! Za każdą wpłatę będziemy bardzo wdzięczni, za co z góry serdecznie dziękujemy z całego serducha!!!

2 945 zł z 25 000 zł
11%
Anna Witczak, Strzałkowo

Sytuacja jest stabilna, w związku z czym zatrzymuje zbiórkę.

Witam! Mam na imię Anna, jestem mamą wspaniałego dziesięciolatka. W czerwcu tego roku kończę 39 lat. Od wiosny 2012 wiedziałam, że coś podejrzanego zaczyna się dziać z moim organizmem. Nieustanne zmęczenie i ogólne złe samopoczucie skłoniło mnie do poszukiwania przyczyny takiego stanu. Choć codziennie słyszymy, że ktoś zachorował na raka, to bardzo trudno uwierzyć w taką diagnozę, kiedy słyszy się ją osobiście - rak piersi z nadekspresją receptora HER2. Konfrontacja z chorobą stanowi bolesne doświadczenie. Lękowi przed cierpieniem towarzyszy strach przed samotnością. Strach przed tym, że będzie się dla kogoś ciężarem. Strach przed pozostawieniem ukochanego synka. Mam już za sobą chemioterapię, operację i radioterapię. Obecnie jestem w trakcie rocznego cyklu leczenia herceptyną. Czeka mnie ponowny zabieg chirurgiczny i rehabilitacja. Pieniądze, jakie uda mi się uzbierać, chciałabym przeznaczyć na dojazdy do ośrodka, rehabilitację, prywatną diagnostykę, na którą czeka się miesiącami w ramach NFZu, ale najbardziej marzę, że uda mi się zrobić ponowną operację w klinice Helios w Niemczech, która jest bardzo kosztowna i znów poczuję się pewną siebie osobą. Wierzę, że dzięki Państwa pomocy będę mogła kontynuować leczenie i rehabilitację. Dziękuję za każde wsparcie. Ania

17 900 zł z 40 000 zł
44%
Krystyna Klarzyńska, Polkowice

Potrzebuję środków na sprzęt rehabilitacyjny, leki

W 2008 r. odkryto u mnie nowotwór złośliwy - rak piersi (amputacja), po czym nastąpił niedowład spastyczny znacznego odcinka kończyn dolnych. W 2020 r. zdiagnozowano raka pęcherza moczowego. Do tego zmiany o charakterze demielinizacyjnym w odcinku szyjnym i piersiowym rdzenia kręgowego, niedowład spastyczny kończyn dolnych oraz zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa w odcinku szyjnym, piersiowym i L-S z wielopoziomową dyskopatią. Byłam osobą samodzielną, szczęśliwą, radosną i ciężko pracującą. Choroba spowodowała moją zależność od osób trzecich, z czym ciężko mi żyć. Odjęcie sprawności nóg i rąk, brak możliwości poruszania się i do tego silne bóle bardzo mi doskwierają. Od 2010 r., od kiedy nastąpiły objawy, neurolodzy, ortopedzi, traumatolodzy narządu ruchu ani specjaliści chorób wewnętrznych i rehabilitacji nie byli w stanie zdiagnozować mojej choroby co do narządów ruchu (nóg i rąk). Proszę o wsparcie finansowe, aby pokryć koszty leków, rehabilitacji oraz dostosowania domu do mojej niepełnosprawności.

77 834 zł z 99 999 zł
77%
Dariusz Łoś, Bytom

Walczymy dalej!

Witajcie, mam na imię Darek. Moja "przygoda" z rakiem rozpoczęła się już w 2010 roku. Wtedy na wizycie kontrolnej u dermatologa niewinny pieprzyk okazał się czerniakiem. Szybka diagnoza, usunięcie zmiany nowotworowej i dalsza kontrola w Instytucie Onkologii w Gliwicach dały oddech na kolejne 7 lat. Niestety pod koniec 2017 roku, po długich i skomplikowanych badaniach wykryto we wnęce wątroby guza Klatskina, wywołanego przez kolejne ognisko czerniaka. Operacja była skomplikowana i ciężka, usunięto 2/3 wątroby z całą zmianą nowotworową. Dalszy etap to poradnia onkologiczna w Gliwicach. Tam skierowano mnie na badanie PET, które miało w 100% wykluczyć kolejne przerzuty... Niestety stało się inaczej. Badanie to ukazało kolejne 3 ogniska nowotworu w pachwinach oraz prawej kości udowej. W tym samym czasie otrzymaliśmy potwierdzenie obecności mutacji BRAF, co jeszcze bardziej skomplikowało sytuację przy doborze leczenia. Lekarz prowadzący zdecydował się na program immunologiczny, co jest bardzo dobrą informacją. Obecnie jestem po kolejnych tomografiach głowy, klatki piersiowej i jamy brzusznej, co ma na celu przygotowanie mnie do podania pierwszej dawki leku immunologicznego, która nastąpi 12 marca... O postępach w leczeniu będziemy starać się informować każdego zainteresowanego. Razem z żoną i 3 dzieci nie tracimy nadziei na lepsze jutro. Dziękujemy za wszelkie wsparcie, napływające ze strony rodziny, przyjaciół i znajomych. Zbiórka związana jest z dojazdami do szpitala, ewentualnymi konsultacjami, rehabilitacją. --- Kochani, jesteśmy bardzo wdzięczni za wszystkie wpłaty. Nasz cel został osiągnięty, ale nasza walka trwa dalej. Szczęśliwie jest stabilnie, leczenie trwa i będzie trwało. Co miesiąc wizyta w Gliwicach, gdzie poddawany jestem immunoterapii. Co trzy miesiące kontrolne badanie TK, czy aby na pewno wszystko w porządku. Mój organizm dobrze znosi tę metodę leczenia. Niestety po tak rozległej operacji zrobiła mi się duża przepuklina brzuszna. Muszę korzystać z pasa ściągającego i czynnie się rehabilitować. Koszty, które ponosimy, związane są właśnie głównie z rehabilitacją i dojazdami do placówek medycznych. Dzięki Waszym wpłatom i wpływom z 1% podatku mogę się rehabilitować trzy razu w tygodniu i korzystać z udogodnień rehabilitacyjnych, które są mi niezbędne. Nie jestem w stanie opisać mojej wdzięczności. Staram się oddać to dobro innym. Bardzo dziękuję.

26 880 zł z 50 000 zł
53%
Alicja Michel-Koniuszy, Pniów

Wrócić z uśmiechem do normalnego życia

Celem zbiórki jest zabezpieczenie środków finansowych na prywatne wizyty kontrolne po leczeniu raka piersi. Dodatkowym problemem jest uzębienie, które po przebytym leczeniu jest w fatalnym stanie. To jak i dojazdy na częste rehabilitacje (70 km dziennie) wymaga sporych środków finansowych. Wspierając mnie darowizną, możesz przywrócić mi uśmiech i pomóc w drodze do normalności po przebytym koszmarze. Pamiętaj, to może spotkać każdego z nas... :( Rak to nie wyrok, ale często trzeba wykładać spore kwoty z własnej kieszeni, żeby żyć.

6 604 zł z 30 000 zł
22%
Hubert Kubicki, Lewków

Pokonać mięsaka epitelioidnego

Cześć, nigdy nie przypuszczałem, że to ja będę potrzebował pomocy. Razem z żoną chętnie wspieraliśmy innych potrzebujących, ale los zgotował dla nas tak okrutną niespodziankę. Równo po 20 latach o tej samej porze, po raz drugi zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy - mięsak epitelioidny. Jest to bardzo rzadko spotykany nowotwór, który nie daje dobrych rokowań. Mimo wszystko wierzę, że uda się pokonać tę chorobę. Ponad 20 lat temu zachorowałem na chłoniaka anaplastycznego wielkokomórkowego III stopnia, którego wtedy udało się pokonać. Skoro los po raz drugi przygotował dla mnie taką "niespodziankę", zamierzam również tym razem walczyć do końca i pokonać chorobę. Skoro wtedy się udało, teraz też musi! Mam dla kogo żyć - mam cudownego niespełna 4-letniego synka Franka i wspaniałą żonę Paulinę, którzy bardzo mnie wspierają i są przy mnie w każdym momencie mojego życia. Moje leczenie zaczęło się od wstępnej diagnozy w październiku 2023 i trwa do dziś (prawie półtora roku). W grudniu 2023 roku w Krakowie przeszedłem operację pankreatoduodenktomii (resekcja guza wraz z wycięciem dwunastnicy, głowy trzustki i pęcherzyka żółciowego). Operacja była bardzo dużym wyzwaniem dla Pana prof. Piotra Richtera oraz dużym obciążeniem dla mojego organizmu, ponieważ choruję na zakrzepicę żyły głównej dolnej. Moja najbliższa rodzina czuwała przy mnie prawie przez cały okres mojego dwumiesięcznego pobytu w szpitalu w Krakowie. Na dalsze leczenie onkologiczne zostałem przekazany do Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie. Po kolejnych badaniach stwierdzone zostały u mnie przerzuty do wątroby – 5 ognisk, z czego największa zmiana ma ponad 5 cm. W sierpniu 2024 roku zostałem poddany leczeniu radioterapii stereotaktycznej w Warszawie. Od lipca 2024 roku do dnia dzisiejszego otrzymuję chemioterapię paliatywną. Od kwietnia 2024 przebywam na świadczeniu rehabilitacyjnym. Koszty związane z leczeniem onkologicznym, dojazdami na konsultacje, stosowaną dietą są bardzo duże i znacząco obciążają nasz budżet domowy. Zarówno Kraków jak i Warszawa są oddalone od naszego miejsca zamieszkania ponad 300 km. Moim największym marzeniem jest pokonać chorobę i wrócić do swojego normalnego nudnego życia. :) Mam dopiero 34 lata. Nie brakuje mi siły i woli walki, a także chęci do życia. Dziękuję bardzo za wsparcie i proszę o modlitwę!

36 340 zł z 60 000 zł
60%
Sylwia Górna, Ząbki

Opłata kosztów leczenia, dojazdów do placówek medycznych oraz specjalistycznej diety i sprzętów

Witam, nazywam się Sylwia. Mam 39 lat, jestem matką dwóch córek (4 i 6 lat) oraz żoną cudownego mężczyzny. Choruję na nowotwór złośliwy piersi z przerzutami do węzłów, wątroby i kręgosłupa. Występuje u mnie obustronny zespół piramidowy, endometrioza, nadciśnienie i insulinooporność. W badaniach genetycznych stwierdzono również mutację genetyczną BRCA2. O nowotworze dowiedziałam się przez przypadek. Diagnoza całkowicie zmieniła nasze życie. Od czerwca 2022 roku występowały u mnie parastezje prawej nogi oraz ból i parastezje lewej ręki, traciłam w niej czucie. Po rezonansie okazało się, że mam masywne zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa szyjnego i zostałam zakwalifikowana do natychmiastowej operacji. Wszczepiono mi implanty na 3 przestrzeniach C4/C5, C5/C6, C6-C7 oraz stabilizację płytką przednią C4-C7. Po operacji ból i parastezje lewej ręki ustąpiły, jednak osłabienie lewej nogi nie. Wszelkie wykonywane badania nie wykazywały większych problemów, które dawałyby takie objawy. Podczas pobytu w lutym 2024 na oddziale neurologii Szpitala Bródnowskiegow Warszawie pobrano surowicę krwi na badania w kierunku przeciwciał onkoneurologicznych. Wynik pozytywny. Przy badaniu usg piersi uwidoczniono zmianę ogniskową w prawym gruczole sutkowym oraz powiększone węzły chłonne. Biopsja i badanie PET wykazało obecność aktywnego metabolicznie, wieloogniskowego procesu rozrostowego w piersi z przerzutami do węzłów chłonnych pachowych prawych, wątroby i kręgu L2 (stopień zaawansowania IV). W związku z wieloma oraz odległymi zmianami zostałam wykluczona z tradycyjnego leczenia chemioterapią oraz radioterapią i operacją. Zostałam zakwalifikowana do leczenia paliatywnego. Otrzymuję lek, który ma na celu jedynie wstrzymanie rozrostu komórek nowotworowych. W lipcu 2024 przeszłamusunięcie jajników i jajowodów. W związku z chorobą nowotworową, obustronnym zespołem piramidowym i innymi dolegliwościami medycznymi otrzymałam znaczny stopień niepełnosprawności, całkowitą niezdolność do pracy i samodzielnej egzystencji. Musiałam zrezygnować z pracy. Poruszam się o chodziku oraz na wózku inwalidzkim. Ze zbiórki chciałabym opłacać koszty leczenia, dojazdów do placówek specjalistycznych, szpitala, zakup sprzętów medycznych oraz specjalistyczną dietę medyczną.

6 290 zł z 30 000 zł
20%
Bożena Jankowska, Wągrowiec

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Bożena odeszła...

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Bożena odeszła... Składamy szczere wyrazy współczucia jej rodzinie i bliskim, Zarząd Fundacji Alivia. Zbiórka Bożeny została zamknięta. Prosimy nie przekazywać darowizn na ten cel. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Dzień dobry, mam na imię Bożena. Mam 60 lat i ogromne pragnienie, by żyć swoim dawnym życiem z dziećmi i wnukami. W 2021 roku zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy jajnika z przerzutami do otrzewnej. Po roku leczenia chemioterapią okazało się, że leczenie operacyjne jest wykluczone i konieczne jest dalsze leczenie chemią. W chwili obecnej nadal przyjmuję chemioterapię, ale jest też możliwe wspomaganie leczenia immunoterapią, która nie jest refundowana z NFZ. Leczenie to przekracza możliwości finansowe mojej rodziny. Dziękuję z wsparcie, nawet najmniejsza wpłata ma znaczenie i przybliża mnie do zdrowia. Dziękuję z całego serca, Bożena

16 226 zł z 40 000 zł
40%
Przemysław Bylicki, Warszawa

Pokonać chłoniaka Hodgkina

Cześć, jestem Przemek, z chorobą walczę już prawie 4 lata, ale może zacznę od początku i opowiem Wam, jak się to wszystko zaczęło... W 2019 r. byłem jeszcze zupełnie zdrowy, a przynajmniej tak mi się wydawało. Męczyła mnie jakaś dziwna wysypka na nodze i jak to facet pomyślałem sobie, że na pewno zaraz sama zniknie. Nie zniknęła, zacząłem odwiedzać różnych dermatologów i internistów, jednak przepisywane maści sterydowe pomagały tylko na chwilę. Po jakimś czasie zacząłem czuć się coraz gorzej, nie miałem siły do ukochanych treningów na siłowni ani chęci do czegokolwiek, a dzień zaczynałem od leków przeciwbólowych, żeby w ogóle wstać z łóżka. Niestety mój stan się pogarszał, a lekarze nadal sądzili, że albo się przeziębiłem albo może to stres i przepracowanie. Niestety nikt nie wpadł na to, aby skierować mnie na badania krwi, co w dzisiejszych czasach wydaje się absolutną podstawą, no ale nic... zawiódł system. Tymczasem robiło się coraz gorzej. Zaczęły się nocne poty i powiększanie węzłów chłonnych. Teraz już wiem, że wszystkie objawy, jak uciążliwa wysypka, wymioty, nocne pocenie i powiększanie węzłów chłonnych to typowe objawy dla chłoniaka Hodgkina. Znów trafiłem do internisty z ogromnym guzem pod pachą przypominającym arbuza i wszystkimi wcześniejszymi dolegliwościami. Tym razem zostałem już skierowany natychmiast na badania krwi i dostałem skierowanie do szpitala. Z przychodni zadzwoniła pielęgniarka, że mam natychmiast jechać do szpitala, bo już dawno nie widzieli tak złych wyników krwi. Potem już poszło klasycznie: szpital, kozetka na korytarzu, biopsja i wyrok. Nie mogłem uwierzyć, że w wieku 38 lat zostałem nagle człowiekiem chorym na nowotwór w ostatnim IV stadium. Przeszedłem pierwszą chemio i radioterapię, nie było łatwo, ale powoli nabierałem sił. Wydawało się, że jednak będę jeszcze mógł kiedyś wrócić do normalnego życia. Brałem leki, wypijałem litry soków buraczanych (bleee), ale powoli czułem się na tyle dobrze, że mogłem już sam zacząć wychodzić z domu. Powoli wróciłem do normalności, a badanie kontrolne pokazało, że terapie były skuteczne, a ja mogłem powrócić do codzienności. Czy wspominałem już Wam, że jestem ogromnym fanem akwarystyki? Otóż tak - uwielbiam rybki i moje akwarium, które możecie podejrzeć w galerii zdjęć. Marzy mi się, żeby odbudować krewetkarium, którego niestety musiałem się pozbyć, bo nie miałem sił na doglądanie go. Wszystko było na drodze do wyzdrowienia, jednak im bliżej kolejnych badań kontrolnych, ja znów czułem się gorzej, a moje obawy niestety się potwierdziły - przerzut do płuc. Potem kolejna procedura i chemia, tym razem najsilniejsza, ale jakoś to wytrzymałem. Pojawiła się nadzieja. Niestety chemia nie zniszczyła raka, jednak dostałem leczenie, które trzyma go w ryzach, a ja dzięki temu jestem w miarę aktywny. Czekam w kolejce na autoprzeszczep komórek macierzystych i przyjmuję leki, żeby nie złapać żadnych innych wirusów, które mogłyby sporo namieszać w moich układzie odpornościowym. Uff, ależ się rozpisałem... Pomimo całej zawiłej historii wierzę w to, że już niedługo cała ta przygoda skończy się pozytywnie i będę mógł znów latem odwiedzić ukochane Mazury, znów być aktywnym i zdrowym człowiekiem. W tajemnicy powiem Wam, że marzy mi się założenie rodziny i normalne, nudne życie. Jeśli zechcecie mnie wesprzeć, to będę bardzo wdzięczny. W zamian chętnie posłużę radą w dziedzinie mojej ukochanej akwarystyki, a wiem całkiem sporo, możecie pisać mi wiadomości prywatne na maila pmbylicki@gmail.com. Kwota zbiórki jest bardzo orientacyjna. Zbieram na zakup leków, które muszę przyjmować cały czas, żywność medyczną oraz na leczenie prywatne, jeśli wszystko inne zawiedzie. Nie jest łatwo przetrwać na oferowanej rencie z ZUS... Pozdrawiam Was cieplutko, Przemo

26 014 zł z 50 000 zł
52%
Krzysztof Kempski, Ostrzeszow

Rehabilitacja, leczenie, konsultacje, leki

Cześć, przez ostatni rok dużo się działo od ostatniej operacji, gdzie miałem paraliż prawostronny i myślałem, że to już koniec. Dziękuję za każdą oddaną złotówkę, dzięki której mogłem rehabilitować się i wyjechać na turnusrehabilitacyjny 2-tygodniowy do Wrocławia. Potrzebuję dalej wsparcia na rehabilitację nogi i szczególnie ręki oraz, jak Bóg da, kolejnych turnusów rehabilitacyjnych. Dzięki Waszemu wsparciu mogę ustać na nogach, robić kroki, o których marzyłem rok temu. Na chwilę obecną przejdę dystans 80 m i wskakuję na wózek, który jest jeszcze częścią mojego życia. Mam nadzieję, że dzięki Wam i rehabilitacji już niedługo nie będę go potrzebować. Z góry dziękuję. Bóg zapłać, Krzysztof --- Hej Wam, jestem po 3 operacji guza mózgu, niestety powstała u mnie afazja mowy i niedowład prawej strony góry i dołu, dlatego proszę Was o wsparcie. Rehabilitacja pozwoli mi wrócić do sprawności i jakoś funkcjonować w większym stopniu samodzielnie. Rehabilitacja jest PILNA. Liczę na Waszą pomoc. --- Nazywam się Krzysztof, mam 35 lat. Pod koniec 2015 r. stwierdzono u mnie guza mózgu, którego wycięto w lipcu 2016. To było niczym uderzenie pioruna z nieba - glejak 2 stopnia. Kolejną operację przeszedłem pół roku później. Moje życie zaczęło się układać: kochana żona, narodziny synka i buch... wszystko się zepsuło, delikatnie mówiąc. W lipcu 2019 wznowa guza, przeszedłem radioterapię, w 2020 zacząłem chemioterapię. Przez rok było wszystko dobrze, guz się zatrzymał. Sierpień 2021 - kolejny cios od życia. Kolejny guz w głowie w innym miejscu. Zmagam się z atakami padaczkowymi, niedowładami prawej strony, szczególnie rąk, do tego mam silne bóle głowy, które utrudniają normalne funkcjonowanie. Proszę Was o pomoc, bo chcę żyć. Chcę szukać wsparcia tu i tam, ale bez Waszej pomocy nie dam rady. Zażywam codziennie leki, witaminy i minerały, dojeżdżam do lekarzy poza miejscem zamieszkania, co daje mi w kość. Nie chcę się poddać, będę walczyć! Moja żona mnie potrzebuje. Chcę patrzeć, jak nasz syn rośnie, uśmiecha się i co najważniejsze cieszyć się każdą chwilą z nimi. Szukam nowych metod leczenia, na przykład immunoterapia w Niemczech lub NanoTherm w Lublinie, które wiążą się z wysokimi kosztami. Z góry dziękuję za każdy grosz, za okazanie Waszego wsparcia i szanse na normalne życie. Krzysztof

55 963 zł z 80 000 zł
69%
Beata Olekszyk-Nowakowska, ŻORY

Pomoc w zbiórce na leczenie

Mam na imię Beata i jestem mamą 11-letniego Mateuszka. Razem z mężem i synem lubimy góry, psy i życie na wsi blisko przyrody. Moją pasją jest praca z dziećmi, które uczę angielskiego od 20 lat w szkole w Pawłowicach. We wrześniu 2019 roku zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy jelita grubego. W październiku przeszłam operację. Od 11 grudnia jestem poddawana leczeniu celowanemu, które nie było niestety refundowane. Koszt jednego wlewu to 6 000 zł. Do tego dochodziły koszty dojazdu do szpitala w Warszawie raz na dwa tygodnie. Przeszłamcykl 12 podań. Chemioterapia bardzo obciąża organizm, ale wiem, że pomaga. Dodatkowo metodą wspierającą jej działanie jest hipertermia, której się poddawałam, jej koszty były bardzo wysokie. Zabieg trzeba wykonać jeden dzień przed chemioterapią, jeden po niej i czasem też pomiędzy. Koszt jednego godzinnego zabiegu to 550 zł. Ale ta metoda bardzo skutecznie wspomaga leczenie mojej przypadłości. Koszt całości, czyli przynajmniej 18 zabiegów to 9900 zł. No i na koniec rzecz chyba jedna z ważniejszych - Oncompass. Są to bardzo specjalistyczne badania genetyczne, których wykonanie to koszt rzędu 20 tys. złotych. W obecnej chwili kontynuuję immunochemioterapię już w Gliwicach. W związku z leczeniem przebywam na zwolnieniu lekarskim. Leczenie, związana z tym dieta i odżywianie, a także rehabilitacja związana z neuropatią po chemioterapii są bardzo kosztowne, a wypłata nie ma szans tego pokryć. W związku z tym zwracam się do Was o pomoc w zbiórce. Liczę na to, że dzięki Wam będę mogła przejść przez ten trudny czas. Wierzę też, że dobro wraca i jeżeli będzie potrzeba, ja będę mogła w przyszłości też komuś pomóc. Chciałabym wrócić jak najszybciej do szkoły, do dzieci. Widzieć mojego syna i innych uczniów na szkolnym korytarzu, stołówce. Chcę cieszyć się życiem i wrócić na górski szlak, idąc razem z Matim i Maćkiem, razem z nimi zdobywać szczyty. Dzięki ogromnemu wsparciu kochającego męża, syna, rodziny i Was wiem, że się uda. Dziękuję za każdy gest pomocy, za wsparcie.

195 958 zł z 220 000 zł
89%
Halina Sałdan-Kowalska, Warszawa

Wsparcie w leczeniu

Dzień dobry, diagnoza o raku piersi była szokiem i przerwała leczenie powikłań po ratującej życie operacji brzusznej. Z powodu chorób współistniejących klasyczne leczenie w celu redukcji rozsiewu raka jest zbyt toksyczne i ryzyko przewyższa korzyści. Aby zapobiec przerzutom, konieczne jest ciągłe monitorowanie i zastosowanie leczenia preparatami biologicznymi. Zbieram środki na konsultacje medyczne, rehabilitację i leki. Przede mną długa, ciężka i kosztowna droga. Za każdy gest wsparcia bardzo dziękuję.

10 907 zł z 35 000 zł
31%