Leczenie Małgorzaty Sobiechowskiej
Małgorzata Sobiechowska, Wąbrzeźno,
numer zbiórki: 111826
Dziennik
Drodzy, Kochani Darczyńcy. W ostatnich dniach, wpłynęło mnóstwo pieniędzy przekazanych za pośrednictwem 1,5 procentowego odpisu podatku. Bardzo, ale to bardzo wszystkim dziękuję, i tym, którzy przekazali kilka złotych i tym, którzy przekazali kilkadziesiąt tysięcy złotych. Nie znam Was, ale wiem, że jesteście cudowni. Kłaniam się nisko, wkrótce się odezwę i zdam relację z mojego leczenia, na razie nic nowego się nie dzieje. Niech dobry Bóg ma nas w swojej opiece. Cześć Gosia.
Drodzy, Kochani Darczyńcy, odzywam się po dłuższej przerwie, zawsze jednak o Was pamiętam. Spieszę z nowymi informacjami. Zakończyłam leczenie nivolumabem, pan doktor zadecydował, żeby wdrożyć nowy lek afatynib. Niestety również nie jest refundowany przez NFZ, także pieniążki od Was bardzo się przydają. Pocieszające jest to, że koszt miesięcznego leczenia poważnie zmalał, bo wynosi "tylko" ok. 6 tysięcy złotych.
Następną dobrą informacją jeszcze nie mogę się cieszyć tak w 100%, ale powiem Wam w tajemnicy, że mam szansę zakwalifikować się do programu badawczego w Narodowym Instytucie Onkologii w Gliwicach. Póki co jeszcze się nie rozpoczął, ale jak powiedział koordynator projektu, doktor z Gliwic: "została ostatnia prosta". Byłoby to super działanie, bo podobno ten mój "dziad" strasznie się tego boi i leczenie daje dobre rezultaty.
Na koniec chcę napisać o mojej córce Anitce. Na początku lipca samotnie wyruszyła na Główny Szlak Beskidzki - najdłuższy polski szlak górski i po 23,5 dniach go przeszła, pokonując 502 km. Wyprawę tą zadedykowała mnie i promowała moją zbiórkę. Córeczko, jestem wzruszona, dumna i jeszcze raz dziękuję.
Dziękuję również Wam Drodzy, Kochani Darczyńcy za pamięć, wsparcie, wpłaty i dobre słowa. Kłaniam się nisko, niech dobry Bóg ma nas w swojej opiece.
Pozdrawiam,
Gosia
Opis zbiórki
Mam na imię Gosia, mam 57 lat, dwójkę dorosłych dzieci. Przed chorobą prowadziłam normalne życie. Byłam osobą aktywną, pracowitą, nigdy poważnie nie chorowałam. Moje dzieci (córkę i syna) wychowaliśmy wraz z mężem na dobrych i uczciwych ludzi. Cieszyliśmy się, że niedługo będziemy na emeryturze wieść razem szczęśliwe i spokojne życie. Banalne objawy mojej choroby okazały się informacją druzgocącą: nowotwór gruczołowo-torbielowaty nosogardła, złośliwy, bardzo rzadki, uniemożliwiający normalne oddychanie. To było w grudniu 2019 roku. Przeszłam operację, radioterapię uzupełniającą i wydawało mi się, że udało się chorobę pokonać.
Po dwóch latach znowu złe wieści... Przerzuty do płuc i wątroby. Rozpoczęłam chemioterapię, bardzo źle ją znosiłam, a i tak raka nie pokonałam, jedynie trochę go zatrzymałam. Mój lekarz powiedział mi wtedy o immunoterapii. Co prawda nie jest refundowana dla mojego typu raka, ale może pomóc. W tej chwili to moja jedyna nadzieja. Przyjmuję lek: Nivolumab. Miesięczny koszt podawania leku to ponad 18 tys. złotych.
Do tej pory korzystałam ze środków własnych i z pomocy rodziny, ale koszty są tak duże, że moje możliwości są na wyczerpaniu. Możliwe, że nie stać mnie będzie na zakup leku, a wtedy... Boję się śmierci, bólu, tego, że zostawię rodzinę. Siły do walki z chorobą daje mi głęboka wiara i modlitwa. Liczę na Waszą pomoc, chciałabym dalej żyć!
Słowa wsparcia