Zbiórki

Gabriela Skowron, Bydgoszcz

Pomóż Gabrieli upilnować raka! Potrzebne środki na badania i leki.

Witam wszystkich czytelników tej strony. Jest tu nas wiele potrzebujących i wszyscy liczymy na wsparcie ludzi dobrej woli. Wierzę w to, że jesteś człowiekiem, któremu nie jest obojętne cierpienie innych. Skoro tu zajrzałeś, to znaczy, że masz wielkie serce do pomocy. Jestem 50-letnią kobietą i nie sądziłam, że ten wiek przekroczę z "rakiem pod rękę". 2016 rok okazał się dla mnie rokiem-wyrokiem - rak piersi. Później szybko: jedna operacja, druga, mastektomia, chemioterapia i... teoretycznie pacjent powinien być zdrowy. Niestety, ta opowieść jeszcze nie ma zakończenia. Węzły chłonne szybko się powiększają, a z badania, które wykonuję poza leczeniem NFZ wiem, że komórek nowotworowych przybywa. Choć jestem osobą pogodną i paradoksalnie dzięki chorobie pozytywnie nastawioną do tego, że póki co da się z tym żyć, przychodzą częste chwile zwątpienia. Pytania, na które nie znam odpowiedzi, a wręcz boję się złej odpowiedzi. Czy będzie mi dane być wsparciem dla córki - a ma tylko 15 lat? Czy będę świadkiem, jak realizuje swoje plany życiowe? Kocha tańczyć od ponad 10 lat i jest naprawdę w tym dobra. Czy będę obecna gdy moja starsza córka - 26 lat, będzie wychodziła za mąż i czy będę mogła wziąć na ręce dzieciątko, które zapewne przyjdzie na świat? Sama wychowywałam obie córki i starałam się aby zawsze czuły się bezpiecznie. Gdy mnie zabraknie, to jakże ważne poczucie bezpieczeństwa uleci jak popiół na wietrze. Okres mojej choroby to trudny czas dla całej rodziny - szczególnie dzieci, które wykazały się mądrością, odpowiedzialnością i dojrzałością. To czas, kiedy wszyscy zaczynamy myśleć innymi kategoriami. Czasami taki stan utrzymuje się kilka dni. Chemioterapia narobiła bałaganu w mojej głowie (okropne luki w pamięci) i to powoduje, że czuję się niepewnie psychicznie i emocjonalnie. Obecnie czekam na wprowadzenie innego leczenia hormonalnego, które ma zahamować rozrost komórek nowotworowych. Obecnie przebywam na świadczeniu rehabilitacyjnym (75% od najniższej krajowej) do stycznia 2018, a później... nie wiem co będzie później. Wsparcie finansowe jest mi potrzebne, aby skorzystać z nowoczesnych badań, które pozwalają na monitorowanie aktywności guza. Dzięki badaniom można sprawdzać reakcję na różne środki terapeutyczne, ponieważ dynamika liczby komórek we krwi silnie koreluje ze wzrostem nowotworu i rozwojem przerzutów. Duże sumy pochłaniają też leki, które zmniejszają skutki uboczne wcześniejszych terapii... Człowieku dobrego serca, czy zechciałbyś mi pomóc aby to... później... nadeszło? Abym miała szansę dożyć jak moja babcia 101 lat? Uczestnicząc w życiu moich najbliższych? Moja mama ma 83 lata i cieszy się świetnym zdrowiem, ma najpiękniejsze nogi, jakie widziałam (gładkie i zgrabne), też chciałabym takie mieć w tym wieku. Nie mogę jej przecież tego zrobić i odejść.

29 035 zł z 35 000 zł
82%
Artur Cupa, Gdynia

Pomóżmy sobie

Witam, nigdy w życiu nie przypuszczałem, że mnie to spotka z dnia na dzień... Wiadomość o dwóch nowotworach zwaliła mnie z nóg. Z pracy mnie zwolnili, bo w szpitalu przebywałem więcej niż w pracy. Nie dziwię się im... W tej chwili mam radioterapię, przede mną jeszcze 20 sesji. Potrwa to wszystko około 1 roku, może dłużej. Proszę o pomoc na pokrycie licznych wydatków związanych z leczeniem: koszty dojazdów, badań, leków, konsultacji, itp.

0 zł z 6 000 zł
0%
Beata Węglińska, Nowa Dęba

Proszę o pomoc w poniesieniu kosztów leczenia

Mam na imię Beata, 43 l. Jestem mężatką, mam 20-letnią córkę, Weronikę. We wrześniu 2018 r. usłyszałam diagnozę - ZŁOŚLIWY NOWOTWÓR PIERSI. Był to dla mnie ogromny cios. Rak okazał się bardzo agresywny - G3 podtyp HER 2+. Leczenie odbyłam w oddalonym o 200 km od mojego miejsca zamieszkania Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Obecnie jestem częstym gościem różnych poradni kontrolnych (usg/mammografia, echo serca, usg jamy brzusznej) i odbywam stałe wizyty onkologiczne w Krakowie. Chcę też skupić się na innych rzeczach, wszyscy wiemy jak ważna jest psychika w chorobie. Przed zachorowaniem byłam bardzo aktywna - taniec, tenis ziemny, rower, basen, bieganie. Wracam do aktywności pomimo ograniczeń spowodowanych operacją, jak i leczeniem hormonalnym. Chcę, aby moi najbliżsi widzieli mnie uśmiechniętą, szczęśliwą, a nie pełną lęku o jutro... Z góry przekazuję ogromne podziękowania za każdą kwotę, która wpłynie na moje konto. Zebrane środki przeznaczę przede wszystkim na dojazdy do placówek medycznych oraz codzienne wydatki związane z leczeniem.

3 786 zł z 10 000 zł
37%
Urszula Chudyba, Kraków

Leczenie Uli Chudyby

Ponad 2,5 roku temu zdiagnozowano u mnie bardzo rzadki nowotwór jelita cienkiego. Sama wychowuję syna nastolatka. Leczenie przewlekłej choroby pochłania na co dzień sporo środków finansowych. Od października 2023 płacę m.in. za lek bewacyzumab, który nie jest refundowany przez NFZ, jedna kroplówka to koszt ok. 600 zł. Bardzo dziękuję za wszystkie wpłaty i słowa wsparcia.

13 725 zł z 20 000 zł
68%
Iwona Ogórek, Sosnowiec

Pomóż Iwonie wygrać walkę!

Mam na imię Iwona i mam 43 lat. Mieszkam w Sosnowcu wraz z moja rodziną. Jestem szczęśliwą żoną oraz mamą dwóch wspaniałych córek. Jestem osoba otwartą, pełną energii, kochającą życie. Wraz z moją rodziną prowadziliśmy pełne spokoju życie, aż do momentu zdiagnozowania choroby w grudniu 2016 roku - raka jajnika. Rozpoczął się wtedy bardzo trudny dla mnie czas, dla mojej rodziny również. Głęboko wierzyłam jednak, że wszystko się ułoży. Przeszłam wtedy operację usunięcia guza jajnika prawego. W styczniu 2017 roku badanie histopatologiczne wykazało, iż nowotwór jajnika był przerzutem z przewodu pokarmowego. Dokładniejsze badania wykazały i potwierdziły nowotwór jelita grubego. Miałam nadzieję, że do żadnych przerzutów już nie dojdzie. Kilka miesięcy później wyniki moich badań w czasie chemioterapii były dobre, co dało mi nadzieję na lepsze jutro. Moja radość nie trwała jednak długo, ponieważ tuż po zakończeniu 12 cyklu chemii badanie TK wykazało wynik niejednoznaczny. Kolejno badanie PET potwierdziło przerzuty w trzech ogniskach oraz mutację genu KRAS w raku jelita grubego. Oznacza to, że terapia okazała się nieskuteczna, gdyż obecność mutacji w nowotworze związana jest z jego opornością na leki, które otrzymywałam do tej pory. Czułam ogromny strach i niepewność, bo nic innego nie kojarzy się z taką chorobą. Zwłaszcza, że byłam prawie pewna, że wygrałam swoja walkę! Bardzo trudne jest życie w niepewności, zwłaszcza kiedy dotyczy to naszego zdrowia i jest pełne obaw o tych, których kochamy. Ja jednak nie tracę nadziei, dlatego udałam się na konsultacje do specjalisty we Wrocławiu, gdzie szczęśliwie na dzień dzisiejszy zostałam zakwalifikowana do operacji HIPEC. Niestety czas oczekiwania to 5 miesięcy lub dłużej w zależności od kondycji chorego. Czas w tej walce zawsze jest najtrudniejszym przeciwnikiem. Dlatego oczekuje również na chemię z przeciwciałami w nadziei, że zadziała. Pieniądze zbieram na dojazdy do ośrodka, konsultacje, przyspieszoną diagnostykę. Myślę również o zabiegach hipertermii, które nie są refundowane, a do tanich nie należą. Mimo wszystko jestem dobrej myśli i ciągle mam nadzieje, że dzięki nowoczesnym metodom leczenia uda mi się pokonać chorobę jak najszybciej. Dlatego każda okazana mi pomoc z Państwa strony wiele dla mnie znaczy. Z całego serca dziękuję wszystkim za okazane mi wsparcie.

23 614 zł z 30 000 zł
78%
Ryszard Rydzewski, Suwalki

Zbiórka dla Rynia

Witam, Ryszard ma 64 lata. Ma żonę, troje dzieci i troje wnucząt. W tym roku miał już przejść na emeryturę, cieszyć się z rodziną wolnym czasem, którego zawsze brakowało... Niestety na początku roku 2022 zaczął go męczyć przewlekły kaszel. Myślał, że to zwykłe przeziębienie. Okazało się, że ma wodę w płucach. Po ściąganiu ponownie nachodziła. Po dokładnych badaniach postawiono diagnozę - nowotwór złośliwy: międzybłoniak opłucnej. Rynio (tak go nazywa rodzina) nie poddaje się, walczy każdego dnia z uśmiechem na twarzy. Ze względu na stan zdrowia nie może spełniać się zawodowo, ale próbuje żyć jak dotychczas. Jest człowiekiem wesołym, otwartym, kocha pomagać innym, a siebie stawia na ostatnim miejscu. Dzisiaj to on potrzebuje przede wszystkim modlitwy i pomocy w zgromadzeniu środków na leczenie, dojazdy i rehabilitację. Każda, nawet najmniejsza kwota będzie cenna. Proszę ludzi o dobrym sercu o udostępnianie zbiorki. Dziękuję. Dobro wraca.

13 573 zł z 20 000 zł
67%
Grażyna Jungnickel, Kożuchów

Potrzebuję środków na dojazdy do ośrodka i konsultacje!

Mam na imię Grażyna. Mam 62 lata. Moją chorobę zdiagnozowano w maju 2018 r. We wrześniu przeszłam operację mastektomii prawej piersi, potem chemioterapię w klinice w Poznaniu. Jestem samotną emerytką i mieszkam w małej miejscowości oddalonej od kliniki 200 km. Mój proces leczenia wymaga cotygodniowych konsultacji onkologicznych związanych z powikłaniami po przeprowadzonej operacji. Moja niska emerytura nie pozwala mi na tak częste wyjazdy do kliniki, co powoduje, że proces leczenia się wydłuża. Ponadto kilka lat wcześniej przeszłam skomplikowaną operację kręgosłupa, po której do dzisiaj mam problemy z poruszaniem się, co dodatkowo utrudnia przemieszczanie się środkami komunikacji publicznej generując wysokie koszty przejazdów. Za Waszą pomoc i wsparcie z góry bardzo dziękuję.

1 537 zł z 8 000 zł
19%
Marzena Denkiewicz, Warszawa

Leczenie onkologiczne

Mam na imię Marzena, mam 52 lata i zaczynam swoją walkę z rakiem piersi. Nie pierwszy raz mierzę się z poważną chorobą, ale pierwszy raz z tą, której bałam się od zawsze. Boję się i smucę, ale mam determinację, nadzieję i wolę walki. Mam też dla kogo i po co żyć. Bardzo lubię swoją pracę, obawiam się jednak, że przez jakiś czas nie będę w pełni sił, by robić to, co kocham - jestem psychoterapeutką, muszę być silna i zdrowa, by pomagać moim pacjentom. Dlatego sama proszę teraz o pomoc w poniesieniu codziennych kosztów związanych z leczeniem.

13 351 zł z 20 000 zł
66%
Magdalena Sędkiewicz, Warszawa

Chcę znowu móc marzyć. Pomożesz?

Znacie mnie z konferencji, z meetupów, z social mediów... Tak, jestem aktywna mimo choroby, która zniszczyła moje życie i moje marzenia. Daję siebie innym, choć sama nie wiem, co dać sobie po onkologicznych przejściach. Mam na imię Magdalena, mam 34 lata. Z wykształcenia jestem psychologiem, ale ze względu na mój stan psychiczny (który z powodów etycznych nie pozwalał mi dalej pracować jako terapeuta) i fizyczny w 2021 roku zaczęłam pracować w IT. Czemu? W 2021 nastąpiła wznowa nowotworu, który pokonałam dekadę temu. Tym razem nie obyło się bez operacji - usunięto mi macicę i jajniki. I to niedługo po tym, jak poznałam kogoś, z kim chcę spędzić resztę życia i z kim chciałam mieć dzieci... A tu pyk, menopauza i problemy z pęcherzem. A i tak to były najmniejsze z problemów. Leczenie onkologiczne skończyłam, ale zasiało ono sporo spustoszenia w moim organizmie. Zarówno dekadę temu jak i teraz ciężar wydatków związanych z leczeniem próbowaliśmy pokryć rodzinnie. Jeszcze wtedy jakoś dawaliśmy radę. Teraz już przestajemy. Niepewność czy będę miała środki na dalsze leczenie, jest niszcząca, a jeśli mam z tego stanu wyjść bez większych szkód to bycie w legendarnych kolejkach po świadczenia na NFZ to ostatnia rzecz, jaka wchodzi w grę. No bo kto na cito wyda skierowanie tak, by państwo sfinansowało fizjoterapię, dietę, pomoc psychologiczną, dało szybki dostęp do psychiatry i jeszcze pozwoliło sięgnąć po wsparcie dietetyka, endokrynologa, okulisty? A może jeszcze kogoś innego... Poza tym, kto leczył się na NFZ, ten wie, jak często wygląda "na cito" - gdy musiałam zrobić rezonans na cito (bo w USG wyszło, że mam sporego guza), to polecone placówki oferowały usługę za pół roku... By nie zaciągać coraz bardziej zdrowotnego długu u siebie samej, zbieram na fizjoterapię (by zmniejszyć skutki operacji i bym mogła poruszać się na co dzień bez bólu), psychoterapię (by ogarnąć PTSD, jeśli się da bez leków, choć bywa ciężko), na psychiatrę (gdyby trzeba było wejść na cito z leczeniem), a poza tym na dodatkowe rzeczy, które przyda się zaopiekować: dietę (probiotykoterapia niestety też kosztuje sporo, a dodatkowo mam podejrzenie insulinooporności), zaległe wizyty u lekarzy (okulista, dermatolog) i na sam koniec endokrynolog (podejrzenie Hashimoto). Może bym i dała radę sama, w końcu pracuję, na ile mogę, ale... Nieco ponad rok temu, jeszcze w trakcie leczenia onkologicznego, firma w której pracowałam, zwolniła w związku z kryzysem na rynkach cały mój dział. Włącznie ze mną.... Nie, nie byłam na L4. Wszystko było zgodnie z literą prawa. Co nie zmienia faktu, że poczułam jak moja wola walki zaczyna słabnąć. Przepłakałam niejedną noc i wciąż mnie to boli, ale nie poddałam się. Zaczęłam pracować jako freelancer, ale to za mało, by udźwignąć ciężar 2-3 tysięcy złotych leczenia miesięcznie, a tyle na ten moment muszę wygrzebać ze skarpety, by zdrowieć. A skarpeta nie jest magiczna i ma swoje dno. Bez wsparcia rodziny nie dałabym rady. Jednak teraz i oni odczuwają skutki zarówno kryzysu na rynkach, jak i długotrwałego finansowego wspierania mnie. Jestem wojowniczką i walczę dalej, staram się znaleźć pracę, która mnie nie zniszczy i da mi niezwykle potrzebny spokój, ale ciężko jest znaleźć pracę zdalną i z elastycznymi godzinami pracy, by dalej ogarniać zdrowie, kiedy ma się na głowie koordynację własnego leczenia... I kiedy jeszcze nie doszło się do pełni sił po wyczerpującej walce. I kiedy na rekrutacjach dostaje się ataku paniki. A ja chcę żyć. Chcę wyzdrowieć. Chcę wrócić do względnej normalności. Na ten moment zaś chcę zminimalizować skutki niekompetencji ludzi, którzy widzieli we mnie numer karty do wypełnienia, a nie człowieka, który ma emocje, jest w kryzysie, ma choroby współistniejące i potrzebuje kompleksowego leczenia. Poznałam, mimo wszystko, w tym bezdusznym systemie dwójkę wspaniałych lekarzy, ale i oni nie przebiją się przez mur biurokracji... Chcę wrócić, na ile się da, do lepszej formy, by dalej dzielić się wiedzą, wspierać ludzi, prowadzić bloga, pojechać Płotką na kolejną konferencję z moją lodówką, w której wożę żarcie bez glutenu i laktozy... Chcę wychodzić do świata, mówić głośno o swojej historii, krzyczeć w imieniu tych, którzy nie mają siły krzyczeć! Bo nas, onkopacjentów, jest więcej. Nasze światy walą się codziennie, a często w walce zostajemy osamotnieni. Bez Waszej pomocy będzie o wiele trudniej i bardziej boleśnie. Jeśli teraz zadziałam, mogę odwrócić sporo negatywnych skutków leczenia. Ale do tego potrzeba pieniędzy... Dzięki Waszemu wsparciu moja głowa odetchnie, a ja będę robić, co mogę, by być w lepszej formie. A to sprawi, że łatwiej mi będzie marzyć i zmagać się z innymi sprawami życia codziennego, np. dalszym szukaniem pracy. PS: Jeśli chcecie poznać moją historię, zapraszam na mojego bloga: https://www.icojarobietu.pl/.

10 341 zł z 17 000 zł
60%
Beata Kamińska, Warszawa

Pomoc w walce z rakiem inwazyjnym

Zdiagnozowano u mnie raka piersi prawej z przerzutami do węzłów. W dniu 27.09 miałam wykonaną biopsję piersi prawej, która potwierdziła raka inwazyjnego HER2, 3+ (niehormonozależny), stopień złośliwości G2 (w skali 1-3), o Ki67 >30% i wysokim wskaźniku podziałów komórkowych. Dlatego tak ważne jest kontynuowanie działań, jakie aktualnie podejmuję, żeby rak nie rozsiał się na inne organy. Czekam na dalsze informacje od lekarza w sprawie leczenia. Ze wstępnych informacji wiem, że czeka mnie najpierw chemioterapia, następnie operacja i późniejsze leczenie (które jeszcze nie zostało określone). Miałam nadzieję, że jeżeli to rak, to okaże się łagodniejszy i wystarczy operacja plus hormony, no ale jest inaczej. Dlatego potrzebuję wsparcia na dalsze wzmocnienie organizmu przy braniu chemii, badania oraz dodatkowe leki.

3 310 zł z 10 000 zł
33%
Anna Gędoś, Trzebinia

Leczenie nowotworu złośliwego piersi

Mam na imię Anna. Jak większość z Was, nigdy nie myślałam że będę kiedykolwiek pisać taki list. Dwa dni po moich 47 urodzinach miałam wykonaną biopsje, która wykazała wieloogniskowego hormonozależnego raka piersi, HER 2 dodatniego. To rak agresywny, wykazujący się dużą skłonnością do przerzutów. Okres po diagnozie to psychiczne, fizyczne i duchowe tsunami. Zarówno dla mnie jak i moich najbliższych. Zadecydowano, że zostanie mi podana przedoperacyjna chemioterapia. Po rozpoczęciu leczenia byłam pełna entuzjazmu i wiary, że uda mi się pokonać raka i będę żyć. Byłam bardzo pozytywnie nastawiona. Jednak po 4 cyklu chemioterapii rezonans magnetyczny wykazał zamiast regresji pojawienie się nowych zmian, w tym jedna prawdopodobnie nacieka na skórę. Niestety podejrzana zmiana pojawiła się też w piersi prawej. Dla mnie to jak przerzuty. Leczę się dalej i przygotowuję do operacji. Najlepsze szanse na wyleczenie daje teraz przedoperacyjne podanie chemioterapii i leczenie przy zastosowaniu tzw. podwójnej blokady. Jeden z leków potrzebnych do tej terapii nie jest refundowany w moim przypadku (Pertuzumab), gdyż nie mam przerzutów do węzłów chłonnych. Ja chcę zdążyć przed przerzutami i dlatego proszę Was o pomoc! Koszty tylko tego leku to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Leczenie w części finansuję sama, pomaga mi rodzina, przyjaciele i liczę na Was. Wiele badań i konsultacji medycznych wykonywałam i zapewne będę nadal wykonywać prywatnie. Chciałabym wykorzystać każdą szansę żeby zostać jak najdłużej z moim synem, mężem i bliskimi oraz wrócić do pracy i swoich pasji. Dziękuję! Anna W przypadku wpłat poza stroną, numer konta do wpłat to 24 2490 0005 0000 4600 5154 7831, w tytule przelewu koniecznie trzeba podaćnumer identyfikacyjny "111301" (w ten sposób środki są identyfikowane jako przeznaczone na zbiórkę dla Ani). Rachunek jest prowadzony w Alior Banku, IBAN: PL 24 2490 0005 0000 4600 5154 7831; SWIFT Code (BIC): ALBPPLPW

23 243 zł z 30 000 zł
77%
Izabela Florek, Kadzidło

Iza to pogodna dziewczyna. Pomóż zrealizować jej proste marzenia.

Mam na imię Iza. Mam 26 lat. W 2010 r. zachorowałam, lekarze nie wiedzieli co mi jest. W 2013 r. padła diagnoza: nowotwór złośliwy twarzy (szkliwiak). W wyniku tej choroby usunięto mi połowę dolnej żuchwy. Większość pokarmów muszę rozdrabniać lub miksować, bo nie mam czym gryźć. Sytuacja materialna mojej rodziny jest trudna, a całkowity koszt leczenia i dojazdów do szpitala znacznie przekracza nasz rodzinny budżet. Rekonstrukcja żuchwy z wstawieniem zębów jest bardzo kosztowna. Proszę o pomoc i wsparcie finansowe, gdyż każda darowizna jest dla mnie szansą na poprawę efektywności mojego leczenia oraz przedłużenie życia. Z góry serdecznie dziękuję za pomoc! Z poważaniem, Izabela Florek

53 182 zł z 60 000 zł
88%