Zbiórki

Magdalena Sędkiewicz, Warszawa

Chcę znowu móc marzyć. Pomożesz?

Znacie mnie z konferencji, z meetupów, z social mediów... Tak, jestem aktywna mimo choroby, która zniszczyła moje życie i moje marzenia. Daję siebie innym, choć sama nie wiem, co dać sobie po onkologicznych przejściach. Mam na imię Magdalena, mam 34 lata. Z wykształcenia jestem psychologiem, ale ze względu na mój stan psychiczny (który z powodów etycznych nie pozwalał mi dalej pracować jako terapeuta) i fizyczny w 2021 roku zaczęłam pracować w IT. Czemu? W 2021 nastąpiła wznowa nowotworu, który pokonałam dekadę temu. Tym razem nie obyło się bez operacji - usunięto mi macicę i jajniki. I to niedługo po tym, jak poznałam kogoś, z kim chcę spędzić resztę życia i z kim chciałam mieć dzieci... A tu pyk, menopauza i problemy z pęcherzem. A i tak to były najmniejsze z problemów. Leczenie onkologiczne skończyłam, ale zasiało ono sporo spustoszenia w moim organizmie. Zarówno dekadę temu jak i teraz ciężar wydatków związanych z leczeniem próbowaliśmy pokryć rodzinnie. Jeszcze wtedy jakoś dawaliśmy radę. Teraz już przestajemy. Niepewność czy będę miała środki na dalsze leczenie, jest niszcząca, a jeśli mam z tego stanu wyjść bez większych szkód to bycie w legendarnych kolejkach po świadczenia na NFZ to ostatnia rzecz, jaka wchodzi w grę. No bo kto na cito wyda skierowanie tak, by państwo sfinansowało fizjoterapię, dietę, pomoc psychologiczną, dało szybki dostęp do psychiatry i jeszcze pozwoliło sięgnąć po wsparcie dietetyka, endokrynologa, okulisty? A może jeszcze kogoś innego... Poza tym, kto leczył się na NFZ, ten wie, jak często wygląda "na cito" - gdy musiałam zrobić rezonans na cito (bo w USG wyszło, że mam sporego guza), to polecone placówki oferowały usługę za pół roku... By nie zaciągać coraz bardziej zdrowotnego długu u siebie samej, zbieram na fizjoterapię (by zmniejszyć skutki operacji i bym mogła poruszać się na co dzień bez bólu), psychoterapię (by ogarnąć PTSD, jeśli się da bez leków, choć bywa ciężko), na psychiatrę (gdyby trzeba było wejść na cito z leczeniem), a poza tym na dodatkowe rzeczy, które przyda się zaopiekować: dietę (probiotykoterapia niestety też kosztuje sporo, a dodatkowo mam podejrzenie insulinooporności), zaległe wizyty u lekarzy (okulista, dermatolog) i na sam koniec endokrynolog (podejrzenie Hashimoto). Może bym i dała radę sama, w końcu pracuję, na ile mogę, ale... Nieco ponad rok temu, jeszcze w trakcie leczenia onkologicznego, firma w której pracowałam, zwolniła w związku z kryzysem na rynkach cały mój dział. Włącznie ze mną.... Nie, nie byłam na L4. Wszystko było zgodnie z literą prawa. Co nie zmienia faktu, że poczułam jak moja wola walki zaczyna słabnąć. Przepłakałam niejedną noc i wciąż mnie to boli, ale nie poddałam się. Zaczęłam pracować jako freelancer, ale to za mało, by udźwignąć ciężar 2-3 tysięcy złotych leczenia miesięcznie, a tyle na ten moment muszę wygrzebać ze skarpety, by zdrowieć. A skarpeta nie jest magiczna i ma swoje dno. Bez wsparcia rodziny nie dałabym rady. Jednak teraz i oni odczuwają skutki zarówno kryzysu na rynkach, jak i długotrwałego finansowego wspierania mnie. Jestem wojowniczką i walczę dalej, staram się znaleźć pracę, która mnie nie zniszczy i da mi niezwykle potrzebny spokój, ale ciężko jest znaleźć pracę zdalną i z elastycznymi godzinami pracy, by dalej ogarniać zdrowie, kiedy ma się na głowie koordynację własnego leczenia... I kiedy jeszcze nie doszło się do pełni sił po wyczerpującej walce. I kiedy na rekrutacjach dostaje się ataku paniki. A ja chcę żyć. Chcę wyzdrowieć. Chcę wrócić do względnej normalności. Na ten moment zaś chcę zminimalizować skutki niekompetencji ludzi, którzy widzieli we mnie numer karty do wypełnienia, a nie człowieka, który ma emocje, jest w kryzysie, ma choroby współistniejące i potrzebuje kompleksowego leczenia. Poznałam, mimo wszystko, w tym bezdusznym systemie dwójkę wspaniałych lekarzy, ale i oni nie przebiją się przez mur biurokracji... Chcę wrócić, na ile się da, do lepszej formy, by dalej dzielić się wiedzą, wspierać ludzi, prowadzić bloga, pojechać Płotką na kolejną konferencję z moją lodówką, w której wożę żarcie bez glutenu i laktozy... Chcę wychodzić do świata, mówić głośno o swojej historii, krzyczeć w imieniu tych, którzy nie mają siły krzyczeć! Bo nas, onkopacjentów, jest więcej. Nasze światy walą się codziennie, a często w walce zostajemy osamotnieni. Bez Waszej pomocy będzie o wiele trudniej i bardziej boleśnie. Jeśli teraz zadziałam, mogę odwrócić sporo negatywnych skutków leczenia. Ale do tego potrzeba pieniędzy... Dzięki Waszemu wsparciu moja głowa odetchnie, a ja będę robić, co mogę, by być w lepszej formie. A to sprawi, że łatwiej mi będzie marzyć i zmagać się z innymi sprawami życia codziennego, np. dalszym szukaniem pracy. PS: Jeśli chcecie poznać moją historię, zapraszam na mojego bloga: https://www.icojarobietu.pl/.

14 353 zł z 17 000 zł
84%
Tadeusz Jasiński, Kożuchów

Na leczenie i dojazdy do kliniki

Dzień dobry, nazywam się Genowefa Jasińska. 2 miesiące temu, u mojego męża Tadeusza zdiagnozowano złośliwy nowotwór płuc drobnokomórkowy 4 stopnia. Jest to nowotwór nieoperacyjny. Mąż ma 68 lat. Choroba została zdiagnozowana, kiedy leżał w szpitalu w Zielonej Górze, na oddziale płucnym. Zrobiony został tomograf, gdzie stwierdzono dużego guza na prawym płucu. Pobrano także wycinek z bronchoskopii, którego analiza potwierdziła raka płuca. Jesteśmy bardzo załamani. Nie stać nas na wyjazdy do kliniki do Poznania i na inne wydatki związane z leczeniem. Bardzo proszę ludzi o dobrym sercu, aby nas wspomóc, wpłacając choćby symboliczną złotówkę.

1 519 zł z 20 000 zł
7%
Katarzyna Rumińska, Opole

Zbiórka na immunoterapię

Dzień dobry, mam na imię Kasia, niedługo skończę 47 lat. W styczniu 2023 roku życie moje i moich bliskich zmieniło się w dramat. Trafiłam do szpitala i usłyszałam okrutną diagnozę - rak szyjki macicy III stopnia. Lekarze byli zdziwieni, nie mogli uwierzyć w to, jak kobieta, która co roku robiła badanie cytologiczne, może mieć raka w tak zaawansowanym stopniu. Czy laboratorium popełniło błąd? Tego się nie dowiemy, ale jedno jest pewne - jestem śmiertelnie chora i umieram. Jest to rak płaskonabłonkowy rogowaciejący G2 z rozsiewem do węzłów chłonnych w miednicy. Natychmiast poddałam się leczeniu w Instytucie Onkologii w Gliwicach. Przeszłam cztery cykle chemioterapii, po których dość długo dochodziłam do siebie. Później zostałam poddana radioterapii w skojarzeniu z kolejną chemioterapią, a na końcu przeszłam brachyterapię. Leczenie zadziałało, badanie rezonansem wykazało brak nowych ognisk i prawie całkowity zanik choroby. Niestety, nasza radość nie trwała długo, rak wrócił i przerzucił się na lewe płuco. Rak z przerzutami odległymi to już ostatni stopień zaawansowania choroby, mój stan się pogorszył.Lekarze w Instytucie kazali powtórzyć chemioterapię i wdrożyć nowy lek. Dużo czytałam, dowiedziałam się między innymi o innowacyjnym leczeniu, które może całkowicie mnie wyleczyć. Niestety, w Polsce lek ten w moim przypadku nie jest refundowany, dopóki nie zostaną wykorzystane inne metody leczenia (w większości przypadków nieskuteczne). Skonsultowałam się prywatnie z onkologiem, powiedział, że jak najszybciej mam wdrożyć immunoterapię i zacząć przyjmować dodatkowy lek. Niestety dawka tego leku jest potwornie droga, koszt jednego wlewu to około 14 tysięcy złotych (podawany co trzy tygodnie). Szpital nie może podać mi tego leku, pomimo że może on uratować mi życie. Z tego powodu zwracam się do Was z ogromną prośbą o pomoc. Koszty specjalnego żywienia, dojazdów, konsultacji prywatnych obciążają nas wystarczająco, nie mamy innego wyjścia niż prosić Was o pomoc. Mam 11-letnią córkę, poza którą nie widzę świata i nie jesteśmy gotowe na to, żeby się rozstać. Kocham swoją rodzinę i swoje życie, nie chcę ich stracić. Jestem wegetarianką od wielu lat, kocham wszystkie zwierzęta, uwielbiam spacery z naszym kochanym pieskiem. Jestem również melomanką, którą muzyka podnosi na duchu w tych trudnych chwilach. Mimo tego, że życie jest pełne niesprawiedliwości i cierpienia, chcę żyć. Dotychczas nigdy nie prosiłam nikogo o pomoc, tym razem proszę.

37 697 zł z 150 000 zł
25%
Żaneta Zawadzka, Bydgoszcz

Wsparcie dla Żanety - Walka z Chłoniakiem

Drodzy Przyjaciele i Znajomi, życie bywa nieprzewidywalne, a czasem stawia nas przed najtrudniejszymi wyzwaniami... Żanetka - nasza ukochana. Kochająca mama 12-letniej Antoniny i ukochana żona Tomasza, od dwóch lat toczy walkę z nowotworem złośliwym - chłoniakiem wątroby. Obecnie jest po przeszczepie szpiku i zmaga się z jego skutkami. Pomimo ciężkich chwil, nie poddaje się i wierzy, że wróci do swoich pasji, do normalnego, zdrowego życia, w którym nadal będzie mogła cieszyć się wspólnymi chwilami z rodziną - patrzeć jak dorasta jej córka, wspólnie zestarzeć się u boku kochającego męża - oraz swoimi pasjami. Przed chorobą Żaneta była znakomitą fryzjerką. Prowadziła swój własny salon, który dzięki jej talentowi i zaangażowaniu stał się miejscem, do którego klienci wracali z uśmiechem na twarzy. Jej fachowość i pasja do zawodu sprawiały, że każdy, kto trafił w jej ręce, wychodził zadowolony i pełen wdzięczności. Obecnie Żaneta potrzebuje naszej pomocy. Koszty leczenia nowotworu są wysokie: badania diagnostyczne, rehabilitacje, leki oraz comiesięczne wizyty w Instytucie Transplantologii w Gliwicach (Bydgoszcz-Gliwice). Zbieramy również na nowatorską metodę leczenia za granicą. Ta metoda pozwala na leczenie z mniejszymi skutkami ubocznymi i co najważniejsze daje nadzieję na wyleczenie. Każda, nawet najmniejsza wpłata jest dla nas nieocenionym wsparciem. Wasza pomoc może dać Żanecie szansę na powrót do zdrowia i realizację marzeń, które choroba brutalnie przerwała. Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie. Pomóżmy Żanecie stanąć na nogi i wrócić do życia, które tak bardzo kocha. Każda złotówka ma znaczenie i zbliża nas do celu. Razem możemy wiele. Dziękujemy z całego serca za każdą formę wsparcia – zarówno finansowego, jak i duchowego. Wasza pomoc to dla Żanety nadzieja na lepsze jutro. Z serdecznymi podziękowaniami,Rodzina i Przyjaciele

47 019 zł z 500 000 zł
9%
Ewa Meller, Elbląg

Zbiórka na terapię celowaną, badanie PET-CT, dodatkowe konsultacje onkologiczne i koszty z tym związane

Bardzo potrzebujemy pomocy finansowej dla mojej Mamy na terapię celowaną, badanie PET-CT, dodatkowe konsultacje onkologiczne i koszty z tym związane. Moja Mama ma nowotwór złośliwy trzustki, dowiedzieliśmy się o przerzutach na wątrobie i otrzewnej po 1 roku i 3 miesiącach od przeprowadzonej z sukcesem operacji i usunięciu 2/3 trzustki. Lekarze z NFZ w chwili obecnej stosują standardowo chemioterapię w szpitalu w Elblągu, ale my chcemy poszukać dodatkowych możliwości i szans dla mojej Mamy. Dlatego też potrzebujemy wsparcia w poniesieniu tych kosztów, na które nie stać emerytów - moich rodziców. Będziemy bardzo wdzięczni za każdą wpłatę, gdyż skuteczna walka z nowotworem kosztuje i nie będziemy mogli podejmować dodatkowych prób bez tych pieniędzy. Poza tym Mama zawsze była bardzo aktywna, ćwiczyła jogę, lubi podróżować, uwielbia dzieci i one też bardzo ją lubią. Chciałbym, żebyśmy znaleźli skuteczny sposób, aby jej pomóc dalej cieszyć się życiem rodzinnym i swoim własnym. Życie jest piękne i Mama jest jeszcze młoda, bo ma 69 lat,kocha życie i chce o nie walczyć. Prosimy o pomoc! W razie dodatkowych pytań jestem do dyspozycji. Przekażę wszystkie szczegóły i ewentualne dokumenty, żeby uwiarygodnić nasze potrzeby. Z góry dziękujemy, Tomasz Meller, moja Mama Ewa Meller i mój Tata Mirosław Meller

8 032 zł z 35 000 zł
22%
Anna Szwaj, Warszawa

Nie poddaję się!

Trudno mi było otworzyć tę zbiórkę, jako że wydawało mi się zawsze, że jestem samowystarczalna i niezależna. Żyłam szybko, ale zawsze myśląc o innych... Człowiek, zarówno w pracy jak i w życiu, był i jest dla mnie wartością nadrzędną. Nie jestem konformistką. Wierzę w swoje ideały i przestrzegam wartości, dlatego też nie raz dostałam po głowie, czasami nawet padałam, ale zawsze podnosiłam się i szłam dalej, silniejsza. Od kiedy w moim życiu pojawiła się moja wnuczka, Pola, zaczęłam patrzeć na życie inaczej, doceniając każdą chwilę spędzoną z nią i moją rodziną. Mam z nią zbudowane mega silne relacje i chciałabym jej towarzyszyć w życiu, wspierając ją. Obiecałam jej, że zawsze będę przy niej, gdy tylko będzie mnie potrzebowała, bo łączy nas obietnica - FRIENDS FOREVER. Nigdy jej nie zawiodłam i zrobię wszystko, aby i tym razem dotrzymać słowa. Dziękuję wszystkim, którzy chcecie mi w tym pomóc. Chciałabym też zacieśnić rodzinne relacje z moimi dziećmi i mężem, gdyż w takiej sytuacji, w jakiej jestem, kiedy człowiek ma różne refleksje i analizuje swoje życie, uwierzcie mi, że tylko to jest najważniejsze! Wiem, że choroba, która ujawniła się nagle i niespodziewanie, jeszcze bardziej umocniła mnie w obranym kierunku i wiem, że moje życie ma sens i wiele wyzwań jest nadal przede mną, ale najpierw muszę wygrać moją walkę z nowotworem! Podstawowa forma terapii to chemioterapia, z której korzystam. Nie ma możliwości operacji. Rokowania na dłuższe przeżycie daje mi immunoterapia, która w tym schemacie leczenia nie jest w Polsce refundowana. Moje własne środki nie wystarczą i nie dam rady sama jej opłacić... Dlatego potrzebuję wsparcia!Jeżeli możecie mi pomóc w mojej determinacji i walce, to bardzo Was proszę o wsparcie. Krótka historia mojej choroby: O chorobie dowiedziałam przypadkowo, kiedy spuchła mi noga i w trybie pilnym musiałam się zgłosić do szpitala. Okazało się, że to zakrzepica i zatorowość płucna. Dzięki lekarzom ze szpitala na Banacha w Warszawie dostałam odpowiednią pomoc i chorobę ustabilizowano, jednakże w trakcie diagnostyki okazało się, że mam guzki na płucach (zupełnie niewidoczne na rentgenie) oraz jest widoczny guz wątroby.No i tu zaczęła się 4-miesięczna historia poszukiwania ogniska choroby. Przeszłam różnego rodzaju badania - rentgeny, tomografie komputerowe, rezonans, PET i naprawdę wiele innych, łącznie z inwazyjną biopsją, w czasie której usunięto mi część płuca objętego przerzutami. Niestety żadne z nich nie mogły jednoznacznie wskazać ogniska, oznaczenia markerów nowotworowych też wprowadzały w błąd, wskazując na inne, zdrowe miejsca. Wszystko to powodowało, że nie mogłam rozpocząć żadnej terapii. Po 4 miesiącach lekarze w końcu postawili diagnozę ze wskazaniem na wątrobę i zaplanowali chemioterapię. Całym celem leczenia jest doprowadzenie do zmniejszenia się guza, aby dać szansę na wykonanie operacji i o to teraz walczę.Lekarze zgodnie potwierdzili, że skutecznym i w sumie jedynym wsparciem chemioterapii w takim przypadku jest immunoterapia, jednak nie jest ona finansowana z NFZ (pomimo że lek został dokładnie przebadany i dopuszczony do obrotu w Polsce), pewnie przez zbyt wysoką cenę, która i mnie zmusiła do założenia tej zbiórki.Będę informowała o postępach leczenia i dalszych wynikach na mojej zbiórce, a Wam wszystkim, którzy poświeciliście czas na przeczytanie mojej historii i jesteście mi życzliwi - serdecznie dziękuję.

123 171 zł z 360 000 zł
34%
Katarzyna Opacka, Białystok

Zbiórka na nierefundowany lek dla Katarzyny

Mam na imię Katarzyna. Mam 55 lat. Wychowuję 12-letnią córkę. Do marca 2023 r. pracowałam intensywnie zawodowo. Wówczas moje poukładane życie stanęło dosłownie "na głowie". Badania wykazały, że choruję na obustronnego zaawansowanego miejscowo, hormonozależnego raka piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Przeszłam cykl 16-tu agresywnychchemioterapii i dwie rozległe operacje - obustronne mastektomie z usunięciem węzłów chłonnych. Po operacji okazało się, że nowotwór nie odpowiedział na zastosowane leczenie. Wszystkie węzły chłonne zajęte były przez komórki nowotworowe. Podjęłam dalsze leczenie. Niedawno zakończyłam cykl radioterapii. Borykam się z bólem, zmęczeniem i neuropatią oraz innymi skutkami ciężkiego leczenia. Konieczna jest dalsza stała rehabilitacja, aby utrzymać sprawność obu rąk. Przede mną kolejny etap - horomoterapia. Lekarze zalecili włączenie do hormonoterapii także nowoczesny lek celowany. Zapobiega on nawrotom choroby i przerzutom odległym, a ryzyko ich wystąpienia w moim przypadku jest ogromne. Niestety ten lek nie jest refundowany w Polsce w moim stadium choroby. Mogę go nabyć jedynie prywatnie. Koszt miesięcznej kuracji wynosi około 6500 zł. Lek należy brać przez dwa lata. Łączny koszt kuracji to ok. 156 000 zł. Nie stać mnie obecnie na zapewnienie we własnym zakresie takiej kwoty. Moim marzeniem jest patrzeć, jak dorasta moja córka, uczestniczyć w jej życiu i wychowaniu. Dlatego zwracam się do Państwa o pomoc. Będę wdzięczna za każde wsparcie.

906 zł z 120 000 zł
0%
Paweł Korman, Dąbrówka

Jeszcze nie umieram

Podczas Świąt Bożego Narodzenia 2022 roku, życie zaskoczyło mnie nieoczekiwanym “prezentem”. Diagnoza brzmiała: dwa nowotwory - brodawkowaty i rdzeniasty. Była to wiadomość, która zmieniła wszystko. Po operacji usunięcia tarczycy myślałem, że najgorsze mam za sobą. Niestety, rak zdążył się przerzucić do węzłów chłonnych. Teraz jestem na etapie szukania przerzutów i ich wycinania. Każdy dzień to walka, gonienie tego raka wymaga częstej diagnostyki - nie zawsze refundowanej. Mimo to nie poddaję się. Każdy nowy dzień to dla mnie kolejna szansa. Wiem, że droga do zdrowia jest długa i wyboista, ale jestem gotowy stawić czoła temu wyzwaniu. Dziękuję za wsparcie i dobre myśli. Razem pokonamy to!

50 324 zł z 80 000 zł
62%
Grażyna Tokarska, Milejowice

Leczenie raka - chustkę zamienię na zdrową trzustkę!

Mam na imię Grażyna, ale wszyscy mówią na mnie Grażka. Walczę z nowotworem trzustki. Jestem najstarszą córką z czworga rodzeństwa. Jestem żoną człowieka o wielkim sercu i nieposkromionym poczuciu humoru, sportowca i pasjonata piłki nożnej. Jestem mamą dwóch wspaniałych i mądrych dziewczyn. Jestem babcią szalonych (po dziadku) wnuków. Jestem kobietą, która kocha kwiaty, góry i morze. Która świetnie gra w tenisa stołowego i mimo niskiego wzrostu jest niezłą zawodniczką na boisku siatkarskim. Aktywny styl życia to mój sposób na uśmiech. Jestem i wierzę, że będę jeszcze bardzo długo. Diagnoza spadła na mnie nagle. Trafiłam na SOR w Sylwestra, cała na galowo z jak się okazało zapaleniem trzustki. Bardzo silny ból i dziesiątki badań potwierdziły obawy – nieoperacyjny gruczolakorak. W kwietniu rozpoczęłam chemioterapię. Liczę, że jej działanie zmniejszy guza i będzie go można zoperować. Jeżeli chemioterapia nie przyniesie oczekiwanych rezultatów, kolejnym krokiem jest zastosowanie nowoczesnej i mało inwazyjnej metody niszczenia komórek nowotworowych za pomocą aparatury Nanoknife, która nie jest refundowana przez NFZ. Organizuję tę zbiórkę, aby zebrać środki na pokrycie kosztów leczenia, które pozwolą wrócić mi do zdrowia i ponownie cieszyć się życiem. Bez względu na to, czy możesz przekazać dużo, czy mało, każda pomoc ma znaczenie. Za każdy gest wsparcia, każdą przekazaną złotówkę i przesłane ciepłe słowa serdecznie dziękuję.

4 055 zł z 80 000 zł
5%
Artur Cupa, Gdynia

Pomóżmy sobie

Witam, nigdy w życiu nie przypuszczałem, że mnie to spotka z dnia na dzień... Wiadomość o dwóch nowotworach zwaliła mnie z nóg. Z pracy mnie zwolnili, bo w szpitalu przebywałem więcej niż w pracy. Nie dziwię się im... W tej chwili mam radioterapię, przede mną jeszcze 20 sesji. Potrwa to wszystko około 1 roku, może dłużej. Proszę o pomoc na pokrycie licznych wydatków związanych z leczeniem: koszty dojazdów, badań, leków, konsultacji, itp.

100 zł z 6 000 zł
1%
Izabela Knop, Gryfice

Moje życie jest ważne nie tylko dla mnie

Mam 45 lat i 18-letnią córkę, która w tym roku zdaje maturę. Kiedy dowiedziałam się o chorobie, był to straszny cios. Całe moje dotychczasowe życie poświęcałam mojemu dziecku, które wychowuję sama. Cały wolny czas spędzamy razem, jesteśmy jak dwie siostry, a choroba nam to odebrała. Teraz więcej czasu spędzam na przyjmowaniu chemii albo walcząc z jej sutkami. Moja córka dzielnie mnie wspiera, ale zdaję sobie sprawę z tego, że rozpocznie własne życie, kontynuując naukę w inny mieście. Takie jest życie i muszę się z tym pogodzić. Mam złośliwy nowotwór piersi, jestem w trakcie chemii i przed mastektomią obu piersi. Wiem, że walka o życie będzie bardzo długa i obciążona złym samopoczuciem, ale nie poddam się i będę walczyła do końca - mam nadzieję z dobrym skutkiem. Pragnę zobaczyć, jak moja córka układa sobie życie, doczekać wnuków i móc je przytulić do serca. Całym sensem mojego życia jest córka, to dla niej będę walczyła i choć nierzadko przez łzy będę się do niej uśmiechała, żeby choć w ten sposób zminimalizować jej ból, gdy będzie patrzyła na mnie po kolejnej chemii. Wierzę, że wszystko się uda dzięki Państwa pomocy i wsparciu. Pieniądze, jakie uzyskam ze zbiórki, pozwolą mi pokryć koszty przejazdów do Poradni Onkologicznej oddalonej 100 km od mojego miejsca zamieszkania. Zabezpieczenie podstawowych środków, które będą potrzebne do pokrycia kosztów związanych z leczeniem, jest dla mnie bardzo ważne, bo córkę wychowuję sama, nie mając innego wsparcia finansowego.

380 zł z 20 109 zł
1%
Katarzyna Katarzyna-Kosmaczewska, Józefów

Zbiórka dla Katarzyny Kosmaczewskiej

5 marca zawalił się mój świat. USG wykazało guza. Kolejne badania potwierdziły, że guz jest nie tylko złośliwy, ale mam najbardziej agresywną wersję raka. Jest to rak trójujemny piersi. Czeka mnie długa walka, a mierzę się z gigantem. Tzw. czerwona chemia pozbawi mnie włosów, osłabi układ odpornościowy i wyłączy z możliwości pracy zarobkowej. Do wczoraj aktywna i biegająca po górach z planem napisania książki o krainie fiordów, dziś przerażona i bezradna. Bez Waszej pomocy nie dam rady podjąć walki.

2 273 zł z 50 000 zł
4%