Zbiórki

Monika Dąbrowska, Abramowice Prywatne

Cel zbiórki został osiągnięty.

Dziękujemy za wszelkie wpłaty! Cel zbiórki został osiągnięty. ****************************************************** Witam, mam na imię Monika i mam 33 lata. Jestem szczęśliwą żoną i mamą trójki wspaniałych dzieci - Agatki (4 latka), Karolinki (2 latka) i Adasia (4 miesiące). Tuż po porodzie synka rozpoczęłam diagnostykę lewej piersi, ponieważ wyczułam guza. Guz okazał się spory - 3,5 cm. Wkrótce usłyszałam diagnozę - rak złośliwy piersi w postaci naciekającej. Informacja ta spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Runęło wszystko. Jednak otrząsnęłam się i rozpoczęłam walkę. Zaczęłam szukać informacji, dokształcać się, szukać ośrodka, w którym będę czuła się pewnie i który poprowadzi moje leczenie. Wybór padł na Centrum Leczenia Chorób Piersi przy Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie, który nadzoruje cały proces. Mieszkam w Lublinie, także muszę dość daleko dojeżdżać na wizyty w Poradni, badania, konsultacje oraz zabiegi operacyjne, jak również kontrole pooperacyjne. 1.02.2019 r. rozpoczęłam cykl 16 chemioterapii. Będzie trwał około pół roku. Następnie około 3 tygodnie od jego zakończenia odbędzie się w Krakowie zabieg mastektomii z jednoczesną rekonstrukcją. Ze względu na fakt, że posiadam mutację genu BRCA1, konieczne będzie wykonanie mastektomii drugiej, zdrowej piersi, jak również zabieg wycięcia jajników, ponieważ istnieje bardzo duże ryzyko nawrotu choroby do tych narządów. Będą również konieczne rehabilitacje pooperacyjne. Terapia leczenia raka nie jest łatwa, ale staram się ją przetrwać dla mojej rodziny - dzieciaków i męża. Oni mnie napędzają i dają siłę. Dla nich muszę wyzdrowieć. Taki jest mój cel. Niestety koszty diagnostyki, niektórych zabiegów, prywatnych badań, prywatnych konsultacji, niektórych leków, częstych dojazdów i noclegów w Krakowie, jak również późniejszych rehabilitacji przekraczają możliwości naszego budżetu. Dlatego też ośmielam się prosić chętnych Darczyńców o drobne datki i pomoc w przejściu leczenia do końca. Zarówno ja, jak i moja rodzina będziemy niezmiernie wdzięczni.

64 912 zł z 30 000 zł
216%
Marta Uchman, Przeworsk

Wsparcie na diagnostykę

WALKA Z CHOROBĄ NOWOTWOROWĄ Z PRZERZUTAMI DO KOŚCI W 2018 r. wykryto u mnie raka piersi z przerzutami do kości. Tego typu nowotwory są nieoperacyjne. Diagnoza była szokiem dla mnie, rodziny i przyjaciół. Choroba rozwinęła się bardzo podstępnie. Podjęłam intensywne leczenie środkami, które są refundowane przez NFZ, czyli radioterapią i kroplówkami wzmacniającymi kości. Lekarze po wielu konsultacjach zgodnie potwierdzili, że jedynym lekiem, który mógłby powstrzymać rozwój choroby i zmniejszyć ból jest lek nierefundowany w Polsce. Dwuletnia terapia tym lekiem kosztuje około 260 tysięcy złotych. Całe życie sumiennie pracowałam jako nauczycielka, praca z młodzieżą jest dla mnie pasją i daje mi dużo satysfakcji. Zgromadzone środki własne pozwalają mi na rozpoczęcie leczenia, ale nie wystarczą mi na dłuższe leczenie. Proszę o pomoc finansową, każda darowizna będzie dla mnie dużą pomocą – darem serca, którego tak bardzo potrzebuję.

64 780 zł z 60 000 zł
107%
Rafał Gałka, Warszawa

Wsparcie w walce z nowotworem

Dzień dobry przyjaciele, znajomi i nieznajomi. Mam na imię Rafał, mam 38 lat. Od 16 lat jestem szczęśliwym mężem i ojcem. Los obdarzył nas dwójką przecudownych dzieci - Julia (16 lat) i Eryk (12 lat). Od zawsze miałem zamiłowanie do komputerów i programowania, co z czasem stało się również moją pracą. Uwielbiam podróże, zarówno te po zakątkach naszego kraju jak i te zagraniczne. Bieganie zawsze sprawia mi olbrzymią przyjemność, do tego stopnia, że w 2015 roku udało mi się ukończyć maraton. Jestem otwarty na wszelkie nowości i zmiany, jakie zachodzą w moim życiu, ale ta zmiana mnie zaskoczyła... Pierwsze, niepokojące objawy pojawiły się w kwietniu 2018 roku, kiedy zauważyłem znaczne ilości krwi w moczu. Po wykonaniu badań okazało się, że mam guza w pęcherzu moczowym, którego zdecydowano usunąć i postawiono diagnozę: nowotwór pęcherza o najwyższym stopniu złośliwości. Po 3 miesiącach badanie kontrolne wykazało kolejnego guza, którego również usunięto. Postanowiłem pobiec również w tym maratonie i walczyć o swoje życie. Kolejne badania kontrolne nie wykazywały wznowy i po około 2 latach byłem przekonany, że dobiegłem do mety. Niestety, w październiku 2020 wystąpił inny niepokojący objaw: krwioplucie. Okazało się, że mam guza w prawym płucu, który początkowo był diagnozowany w kierunku gruźlicy, co skutkowało 9-tygodniowym pobytem w szpitalu. Takie opóźnienie w diagnozie pozwoliło zmianie na swobodny rozrost do dużych rozmiarów oraz zajęcie węzłów chłonnych. Podjęto decyzję o usunięciu dolnego płata płuca prawego. Po operacji w wyniku histopatologicznym stwierdzono przerzut nowotworu z pęcherza. Moja walka trwa ale mój wróg rośnie w siłę. Nawet największy wojownik potrzebuje pomocy... Obecnie niezbędna jest szybka diagnostyka oraz konsultacje z wieloma specjalistami, aby dobrać odpowiednie dalsze leczenie. Aby zwiększyć swoje szanse na pokonanie raka chcę skorzystać z najlepszych i najnowocześniejszych metod leczenia, często bardzo kosztownych i zazwyczaj nierefundowanych. Jeżeli zajdzie taka potrzeba biorę również pod uwagę leczenie za granicą, co wiąże się z ogromnymi kosztami. Bardzo dziękuję za nawet najmniejsze wsparcie finansowe, które pomaga mi w tej nierównej walce z rakiem.

63 149 zł z 60 000 zł
105%
Monika Jakubas, Warszawa

Osiągnęliśmy cel zbiórki! Bardzo wszystkim dziękujemy za wpłaty!

Na chwilę obecną wstrzymuję zbiórkę, proszę o nieprzekazywanie darowizn, a wszystkim darczyńcom serdecznie dziękuję! :) ********************************************************************************************************************************************************************** Żyję. Jestem szczęśliwa. Od 13 miesięcy jestem mamą Gai. Właśnie skończyłam wymarzone studia. Mam pracę, którą lubię, rodzinę, którą kocham najmocniej. Mam też 32 lata. Ale zaczynam źle się czuć. Szukam. Znajduję dosyć szybko. A dokładniej lekarze znajdują. To chłoniak. Diagnoza nie rozpieszcza, bo badania potwierdzają typ IV chłoniaka B-komórkowego. Pewnie nic Wam to nie mówi, mnie do niedawna też nic, ale uwierzcie na słowo - jest poważnie. Ja trochę nadal nie wierzę, że „mam raka”, bo to brzmi jak wyrok. A ja nie zgadzam się z wyrokami. Nie tylko dlatego, żeby Gaia miała zdrową mamę, ale też żeby niedługo miała rodzeństwo i fajne wspomnienia z dzieciństwa. Decyzja podjęta - wyzdrowieję i będę żyła. Dla siebie, dla Gai, dla jej rodzeństwa (które dopiero jest w planach) i dla Was też. Ale żeby to się stało, potrzebuję Waszego wsparcia. I wtedy wszystko się uda. Cel zbiórki: - możliwość wykonywania dodatkowych płatnych badań - wsparcie leczenia - dojazdy - dalsza diagnostyka, itp. Za co już teraz z całego serca Wam dziękuję. Jesteście niesamowici. Ja postanowiłam, że wyzdrowieję, Wy postanowiliście mi w tym pomóc. Dziękuję z całego serducha! Teraz idę się kurować, ale jeśli ktoś jeszcze chciałby się dorzucić do mojego zdrowia, to zbiórka nadal trwa. Dzięki serdeczne za każdą poświęconą mi minutę i złotówkę.

61 117 zł z 15 000 zł
407%
Adam Dolata, Wołów

Zbieram na leczenie po przeszczepie szpiku kostnego

Mam na imię Adam. W wieku 49 lat dn. 04.03.2019 r. rozpoznano u mnie przewlekłą chorobę układu wytwórczego szpiku, włóknienie szpiku po czerwienicy prawdziwej. W lipcu 2019 r. zgłosił się dawca. Bałem się, że taka osoba może się nie znaleźć... Pierwszy raz poczułem, że nie mam wpływu na swoje życie, a mój los zależy od nieznanej mi osoby. W tamtym okresie zrozumiałem, jak ważne jest poszerzanie bazy potencjalnych Dawców szpiku. Dzisiaj wiem, że zawdzięczam życie zupełnie obcemu człowiekowi. Po przeszczepie szpiku moja kondycja była bardzo słaba, miałem specjalną dietę, ograniczenia, moje życie bardzo się zmieniło. Raz było trochę lepiej, raz gorzej... Następnie pojawiła się u mnie choroba "przeszczep przeciw gospodarzowi", zaczęła mnie swędzieć skóra, ciężko było mi przełknąć wodę i zaczęły boleć oczy, uczucie jakbym miał piasek w oczach - w większości czas spędzałem z zamkniętymi oczami. Po kilku wizytach u różnych okulistów okazało się że cierpię na suchość oczu - przynajmniej raz w miesiącu jeżdżę na wizytę do prywatnego gabinetu oddalonego ode mnie ok. 50 km na leczenie tej choroby od 12.2020 r. Terapię przechodzę różnymi metodami, do tej pory nie udało mi się wyleczyć oczu. Na dodatek pojawiła się zaćma. Niestety lekarz nie może wykonać zabiegu, ponieważ zbyt słaba kondycja oczu na to nie pozwala. Co miesiąc jeżdżę również na wizyty do Szpitala Klinicznego, także oddalonego ok. 50 km na przeprowadzenie cyklu (2 dni) fotoforezy z powodu ciężkiego GvHD (wątroba, rogówki, skóra). Wizyty są w różnych terminach. Spora ilość leków, które przyjmuję, nie są refundowane z NFZ. Leczenie już od prawie trzech lat pochłania moje oszczędności, więc zwracam się z prośbą o wsparcie.

60 641 zł z 20 000 zł
303%
Adriana Matłosz-Mouneimne, Warszawa

Udało się! Na tę chwilę wstrzymujemy zbiórkę.

Kochani, pięknie Wam dziękuję. Zebraliśmy całą potrzebną kwotę w tak krótkim czasie - serce rośnie! Na tę chwilę wstrzymujemy zbiórkę. - - - - - - - - - - - - Mam 39 lat, jednak już na długo przed diagnozą mojej choroby doświadczyłam niewyobrażalnie okrutnego życia na oddziale onkologii dziecięcej, walcząc przez ostatnie 5 lat o mojego synka. Wydawało się, że to jedyna nierówna walka w naszej rodzinie, którą musimy stoczyć. Jednak życie przygotowało nam smutniejszy scenariusz. W kwietniu 2018 roku zdiagnozowano u mnie złośliwy nowotwór piersi. Rozpoczęłam kolejną walkę, tym razem o swoje życie. Pięć lat temu nasz świat runął. "Wasz syn ma nowotwór złośliwy mózgu" - usłyszeliśmy od ordynatora neurochirurgii szpitala dziecięcego. Franio dopiero co skończył 13 miesięcy. W ciągu roku nasz synek był 12 razy na bloku operacyjnym. W sumie przeszedł 12 cykli chemioterapii i 6-tygodniową radioterapię. A to wszystko w drugim roku jego życia. Musieliśmy po roku przerwać leczenie ze względu na zbyt ciężkie powikłania po chemiach. I tak rozpoczęliśmy nowy rozdział życia związany z jego intensywną rehabilitacją. Wyrównywaliśmy pomału, ale z sukcesami „ślady”, jakie pozostawiło po sobie ciężkie leczenie. Przez kolejne 3 lata wierzyliśmy mocno, że jesteśmy na dobrej drodze do odzyskania jego sprawności fizycznej i intelektualnej, nadrabialiśmy zaległości. Jednak kiedy skończył 5 lat, we wrześniu 2017, usłyszeliśmy po rezonansie kontrolnym słowa, które po raz kolejny „wbiły nas w ziemię”: "Wznowa! Guz odrósł, duży, naciekający na rdzeń kręgowy". Rozpoczął się wyścig z czasem: operacja neurochirurgiczna, chemioterapia i ponowna radioterapia. Zamieszkaliśmy na nowo w szpitalu. Nauczyliśmy się żyć z dnia na dzień. Wycieńczające powtórne leczenie synka nie zdążyło się zakończyć, gdy w marcu 2018 roku wyczułam powiększony węzeł chłonny pod pachą. Natychmiast wykonałam usg piersi i pachy. Doświadczona ciężkim losem onkologicznym mojego Frania zadałam lekarzowi pytanie wprost: "Czy to nie jest nowotwór?" Usłyszałam w odpowiedzi: "Silny stan zapalny węzłów chłonnych wskutek zapalenia mieszków włosowych". Przez kolejne 25 dni brałam antybiotyk, niestety nieskuteczny w leczeniu. Pomiędzy chemiami synka biegałam po lekarzach, w końcu w kwietniu tego roku usłyszałam diagnozę: rak piersi potrójnie ujemny z przerzutami do węzłów chłonnych. Rozpoczęłam kolejną walkę, tym razem o siebie. Zawsze chciałam jako matka zdjąć chorobę z mojego synka i wziąć ją na siebie. I tak się poniekąd stało... Jestem aktualnie po trzecim cyku czerwonej chemii, tej samej, którą moje dziecko również swego czasu przyjmowało. Paradoksalnie teraz rozumiem synka jeszcze lepiej, jestem bliżej niego i jego choroby. Dużo zadziało się w życiu mojej rodziny, ale to też uświadomiło nam, że życie „nie polega na tym, by przetrwać burzę, lecz na tym, by nauczyć się tańczyć w deszczu”. Teraz jeszcze mocniej doceniamy, to co mamy – siebie nawzajem i to, co chcemy odzyskać – normalność. „Nigdy nie wiesz jak silny jesteś, dopóki bycie silnym nie stanie się jedynym wyjściem, jakie masz”. Czuję to mocniej niż kiedykolwiek: bycie silną to moje jedyne wyjście. Jednak będzie mi łatwiej z Wami. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc w zebraniu środków na pokrycie dodatkowych kosztów związanych z moim leczeniem, takich jak konsultacje lekarskie, pogłębiona diagnostyka, lekarstwa, rehabilitacja i koszty dojazdu. Nie mniej ważne są dla mnie wiara w moje siły, ciepłe myśli i słowa wsparcia. Będę po prostu wdzięczna.

60 249 zł z 10 000 zł
602%
Katarzyna Mura, Rybnik

Zbiórka na nierefundowany lek i koszty dalszego leczenia

Dzień dobry, jestem przede wszystkim mamą samodzielnie wychowującą dwójkę cudownych dzieci. W ubiegłym roku w przeddzień moich 42 urodzin otrzymałam druzgocącą diagnozę- rak piersi HER2 ujemny z mutacją w genie BRCA1 z przerzutami. Nie sposób mi opisać bardzo trudnych emocji i myśli. Nie poddałam się jednak - jestem już po 16 cyklach chemioterapii, operacji obustronnej mastektomii, w trakcie hormonoterapii, przed radioterapią i dalszymi zabiegami chirurgicznymi oraz konsultacjami onkologicznymi. 17 lutego tego roku otrzymałam dalsze zalecenia dotyczące leczenia - nierefundowanym lekiem. Jestem wpisana do kolejki... Miesięczny koszt leczenia to ok. 6500 zł. Wbrew diagnozie staram się być aktywną zawodowo i rodzinnie, działać jakby nigdy nic. Moim marzeniem jest dać dzieciom jak najwięcej zdrowej mamy, pokazywać piękno przyrody i cieszyć się widząc jak dorastają na mądrych i wartościowych ludzi. Uwielbiam z nimi spędzać czas, podróżować... Pomimo dużego wsparcia ze strony najbliższych i przyjaciół nie jestem w stanie pozwolić sobie na tak wysokie koszty zakupu leku. Dziękuję serdecznie za każdą pomoc!

56 190 zł z 39 420 zł
142%
Lidia Dyndor, Warszawa

Udało się osiągnąć cel zbiórki!

Szanowni Darczyńcy, ogromnie dziękujemy za wsparcie! Osiągnęliśmy cel zbiórki i na ten moment prosimy o nieprzekazywanie darowizn. --- Mam na imię Lidia i jestem szczęśliwą żoną oraz mamą trójki dzieci: blisko 5-letniej Natalii, 3-letniego Antosia i rocznego Frania. Na zdjęciu jestem z moim najmłodszym synkiem, bo to właśnie kiedy byłam z nim w ciąży, do naszej rodziny dołączył rak piersi - potrójnie ujemny. Od momentu diagnozy w procesie leczenia udało mi się pokonać daleką drogę: 2 operacje, 16 wlewów chemii, a w najbliższym czasie czeka mnie jeszcze 20 naświetlań i kolejne operacje profilaktycznej mastektomii oraz rekonstrukcji chorej piersi. Wszystkie środki zebrane na moje konto posłużą mi do opłacenia kosztów związanych z leczeniem, które nie są refundowane przez NFZ, takie jak: specjalistyczne materiały użyte do operacji rekonstrukcyjnych (np. siatka z osierdzia wołowego lub siatka adm), dodatkowy sprzęt oraz rehabilitacja specjalistyczna, a także dodatkowa diagnostyka i konsultacje specjalistyczne. Pieniądze zebrane posłużą mi również do finansowania kosztów dojazdów na konsultacje specjalistyczne poza moim miejscem zamieszkania oraz do opłacenia specjalistycznego wsparcia psychoonkologicznego.

52 673 zł z 25 000 zł
210%
Paweł Jóźwik, Nałęczów

Cel zbiórki został osiągnięty - dziękujemy za wszystkie wpłaty!

Cześć, nazywam się Paweł i w lutym 2022 dowiedziałem się, że mam złośliwy nowotwór zlokalizowany w dość niefortunnym miejscu, bo w lewej części mojego płata czołowego. Dla młodego, aktywnego męża i ojca czworga dzieciaków była to wiadomość niespodziewana i - nie powiem - przygnębiająca. Postanowiłem jednak, że choroba nie pozbawi mnie dobrego samopoczucia i pozytywnego nastawienia do ludzi i życia i zrobię wszystko, żeby z obcym rozprawić się szybko i bezwzględnie. Wierzę w Boga, moc modlitwy i zdolnych ludzi odpowiedzialnych za postępy w medycynie, dlatego pragnę sięgnąć po najnowsze zdobycze medycyny, narzędzia onkologii molekularnej, które z pewnością w niedługim czasie spowodują, że nowotwory - również glejaki - będą całkowicie wyleczalne. Aby to zrobić potrzebuję, a jakże, sporo forsy, dlatego zdecydowałem się na współpracę z Onkofundacją Alivia.

50 272 zł z 35 000 zł
143%
Ewelina Żychlińska, Warszawa

Wszystkim darczyńcom serdecznie dziękuję! Udało się osiągnąć cel!

Wszystkim darczyńcom serdecznie dziękuję! Udało się osiągnąć cel! Na chwilę obecną proszę o nieprzekazywanie darowizn. -------------------- Jeszcze w lutym zeszłego roku moim głównym zmartwieniem był rosnący kurs Euro w racie kredytu mieszkaniowego. Takie problemy ma większość z nas. Kombinujemy wtedy, jak sprawić, żeby zeszły na dalszy plan. Tymczasem ja pracuję nad tym, żeby rosnący kurs Euro znów zagrał główną rolę w moim życiu. Bo niestety, to cozajęło jego miejsce jest… czymś trochę poważniejszym. Zaczęło się od pieprzyka na plecach, który przez długi czas rósł i zmieniał kolor. Zdobyłam się na odwagę i poszłam do lekarza bo czułam, że jest to chyba coś poważniejszego niż tylko głupi pieprzyk. W marcu 2016 roku dostałam diagnozę – czerniak guzkowy skóry, złośliwy. Wtedy mój pieczołowicie ułożony stosik priorytetów, zadań i marzeń runął z hukiem, który był jednocześnie pierwszym wystrzałem w wojnie, która właśnie rozpoczęła się w moim ciele. Odsunęłam wszystkie inne sprawy na boczny tor i skupiłam się na walce. I wiecie co? Pierwszą bitwę wygrałam! Po kwietniowej operacji docięcia skóry na plecach oraz wycięcia węzła wartowniczego przyszedł wynik: jestem zdrowa! Czułam, że dostałam drugą szansę od życia. Byłam szczęśliwa. Po pół roku, w październiku przyszedł wynik tomografii komputerowej, który musiałam zrobić jako badanie do regularnej kontroli mojego stanu zdrowia. To co było napisane dosłownie zwaliło mnie z nóg – czerniak uderza ze zwielokrotnioną siłą, z przerzutami do płuc, liczne guzki podskórne, a ostatnio zaatakował oko. Żyć mi się odechciało, kiedy to usłyszałam, chociaż bardzo chcę żyć. Wracając do zmartwień... Mam to swoje wielkie zmartwienie. Nikt nie wie, jak długo będę walczyć i kto wygra. Najprawdopodobniej czeka mnie trudna i długa droga, wiele konsultacji, może leczenie za granicą. I tutaj pojawia się nowy problem: pieniądze. To, co najtrudniejsze w chorobie dla mnie to chyba właśnie proszenie o pomoc, o wsparcie finansowe, bo tym razem nie dam sobie rady sama. Jedyne, co mam w tej chwili to duże poczucie humoru i ludzi wokół, za których pomoc jestem niezmiernie wdzięczna. Pomoc Alivii jest dla mnie niewyobrażalnie ważna. Bez niej nie wiedziałabym nic. To z tego źródła wiem, że będę potrzebować pieniędzy na kosztowne konsultacje, leki, być może z zagranicy. Nadal jeszcze niewiele wiem. To co mogę teraz zrobić to dobrze przygotować się do walki o moje życie. Proszę Was o pomoc. Będę za nią wdzięczna z całego serca, bo bez Waszego wsparcia mogę nie dać rady przejść tej drogi. Za każdy rodzaj wsparcia z całego serca dziękuję.

50 241 zł z 50 000 zł
100%
Iwona Butny, Toruń

Zbieram na kolejne dawki leku

8 lat temu wygrałam swoją pierwszą walkę z rakiem jajnika. Wydawało mi się, że mam to już za sobą, tym bardziej, że minęło tyle czasu.Niestety rok temu gad powrócił ze zdwojoną siłą. Wykryto u mnie nieoperacyjnego guza w miednicy, umiejscowionego wokół najważniejszych naczyń kończyny dolnej. Obecnie jestem leczona chemioterapią oraz radioterapią, ale okazało się, że dedykowana do raka jajnika chemia nie działa. Choroba nadal postępuje, do tego dochodzą powikłania, m.in. zakrzepica. Od kilku miesięcy żyję z ciągłym bólem. W tej chwili pojawiła się nadzieja na odpowiednie dobranie leczenia. Czekam już na wyniki badania, które niestety było drogie. Z wyników będzie wiadomo, czy można mnie leczyć, czym i gdzie. W tej chwili potrzebuję środków na pokrycie kosztów tego badania (13000 zł), a także pieniędzy na bieżące leczenie przeciwbólowe i przeciwzakrzepowe. Chciałabym znów wrócić do normalnego życia, cieszyć się nim i przede wszystkim żyć bez bólu, który najbardziej ogranicza moje życie.

50 045 zł z 30 000 zł
166%
Anna Downar-Zapolska, Czarnówko

Pomoc dla Ani

Mam na imię Ania, jestem mamą 6-letniego Leosia. Mam dla kogo żyć: synka, męża, rodziny... Chcę walczyć! Pokrótce opowiem Wam moją historię. Zaczęło się od covida w listopadzie, ciągłe złe samopoczucie, kaszel, gorączka i tak w kółko. Odsyłana byłam z kwitkiem od drzwi szpitala do domu. Pod koniec grudnia, gdy stan był już naprawdę kiepski, zostałam przyjęta na OIOM. Z każdym badaniem okazywało się, że to nie jest zwykłe zapalenie płuc, a obwodowa zatorowość płucna i niestety nowotwór. Moje życie legło w gruzach, gdy dostałam diagnozę - nowotwór jelita grubego z przerzutami na wątrobę i płuca. Mimo kiepskich rokowań nie poddaję się i chcę walczyć. Dopiero co rozpoczęłam chemioterapię, która wiąże się z ciągłymi dojazdami do ośrodków medycznych. Jestem też pod stałą opieką psychologa, diabetologa oraz hospicjum domowego. Lekarze jeszcze nie zdecydowali o zastosowaniu kolejnych sposobów leczenia jak np. immunoterapia, ale nie wykluczają takiej opcji. Wszędzie szukam pomocy i nadziei na poprawę mojego stanu zdrowia. Bardzo proszę o każdą nawet najmniejszą wpłatę, która pozwoli mi sfinansować moją walkę o lepsze jutro!

49 175 zł z 30 000 zł
163%