Zbiórki

Marcelina Pach, Łódź

Na tę chwilę wstrzymuję zbiórkę. Dziękuję wszystkim darczyńcom!

Witam, nazywam się Marcelina Pach i w kwietniu 2016 roku zachorowałam na raka lewej piersi. Nie trzeba nikomu pewnie mówić, że to paraliżująca wiadomość, ale jednocześnie wiadomość, która pcha do natychmiastowego działania. Najważniejsza była dla mnie decyzja w sprawie wyboru lekarza i postawienie sobie celów/drogi do wyleczenia. Rokowania od samego początku były dobre, choć droga do wyleczenia długa i ciężka. W tej chwili jestem po chemioterapii i mastektomii całkowitej, gdyż niestety po mastektomii podskórnej pojawiły się problemy i pierś trzeba było usunąć. Później przeszłam pięciotygodniową radioterapię, która bardzo osłabiła mój organizm i spowodowała przykurcz mięśni w klatce piersiowej i ból ręki, która nie jest w 100% sprawna. Dlatego czeka mnie rehabilitacja, którą już rozpoczęłam. Dzięki Państwa pomocy uda mi się odzyskać pełną sprawność fizyczną, bo radość i chęć życia mnie nie opuszcza! Bardzo dziękuję z głębi serca!

39 778 zł
132%
Paula Chrustowska, Oława

Cel został osiągnięty, dziękuję! Na ten moment zawieszam zbiórkę.

Dzień dobry, mam na imię Paula, mam 34 lata. Moja historia zapewne jest podobna do wielu innych istnień, których szczęśliwe, poukładane i satysfakcjonujące życie przerwała informacja o nowotworze złośliwym. Na początku września 2020 roku z radością i niecierpliwością szykowałam się do pracy w kolejnym roku szkolnym. Ten czas i rok był wyjątkowo szczególny, ponieważ wszyscy czekaliśmy na powrót do normalności po długim lockdownie spowodowanym Covidem. Byłam szczęśliwa, że w końcu zobaczę swoich kochanych uczniów i będziemy mogli znów działać na lekcjach chemii oraz w naszym szkolnym i lokalnym środowisku. Niestety - radość nie trwała długo i została zmącona odkryciem przeze mnie, podczas samobadania, guza piersi. Jestem z wykształcenia biologiem, chemikiem oraz antropologiem człowieka, dlatego nigdy nie zaniedbywałam profilaktyki i samobadania, a także troszczyłam się w tej naturze o osoby mi ważne i bliskie. Mimo tego guz pojawił się zupełnie nieoczekiwanie i w czasie tak krótkim, że wciąż towarzyszy mi niedowierzanie. Badanie usg, mammografia, konsultacje, biopsja i w końcu diagnoza, jaką otrzymałam: rak piersi nieluminalny her2+++. Obecnie jestem pod opieką Dolnośląskiego Centrum Onkologii i w trakcie chemioterapii. Niestety, ze względu na obecną sytuacje pandemiczną i niską odporność, nie mogę pracować z uczniami, ale mocno wyczekuję momentu, kiedy będę mogła wrócić do aktywności zawodowej. Zanim do tego dojdzie, czeka mnie w dalszym ciągu chemioterapia, operacja, leczenie lekiem celowanym w mój typ nowotworu, rehabilitacja oraz poszerzona diagnostyka kontrolna. Chciałabym jak najszybciej uporać się z "zadaniem domowym", które postawiło przede mną życie. Chcę znów służyć swoją wiedzą i doświadczeniem moim uczniom oraz wsparciem ich rodzicom. Chcę być znów oparciem dla najbliższych. Bardzo czekam też na moment, gdy będę znów mogła podróżować w ulubiony sposób - "po studencku". Zdaję sobie sprawę, że moje leczenie jest długie, wymagające i niestety - kosztowne (diagnostyka, leki, rehabilitacja). Bardzo dziękuję za każdy 1%i doceniam każde wsparcie płynące do mnie z Państwa strony. Z wyrazami szacunku, Paula Chrustowska

39 675 zł
158%
Piotr Lewandowski, Orneta

Potrzebne pieniądze na walkę z nowotworem! Pomóżcie mi żyć...

Mam na imię Piotr, mam 39 lat i dwoje dzieci. 15-letni syn wymaga całodobowej opieki ze względu na niepełnosprawność (rozszczep kręgosłupa i wodogłowie), a córka 13 lat na szczęście jest zdrowa. Chciałbym widzieć, jak dorastają. W 2018 r. zasłabłem podczas wykonywania prostych codziennych czynności, po przebadaniu usłyszałem diagnozę - szpiczak plazmocytowy wraz z amyloidozą. Przeszedłem cztery cykle chemioterapii, a następnie przeszczep szpiku. Potrzeby są spore w zależności od wyników badań, które są niestabilne. Koszt leków, terapii oraz częste dojazdy do szpitala lub do lekarza (55 km w jedną stronę - mieszkam w małej miejscowości) przerastają moje możliwości. Proszę o wsparcie, ponieważ go potrzebuję do walki z nowotworem.

39 533 zł
106%
Aleksandra Turek-Samołyk, Warszawa

Po raz drugi mam do czynienia z mocnym przeciwnikiem.

Mam na imię Ola, mam 33 lata. Na chorobę nowotworową choruję już drugi raz. Pierwszy raz zachorowałam na raka piersi w 2015 roku. Wtedy świat mi się zatrzymał. Walczyłam wytrwale, starając się nie patrzeć w przyszłość. Każdy dzień był dla mnie na wagę złota. Przeszłam wtedy cykl 16 chemioterapii, mastektomię radykalną, rehabilitację oraz radioterapię. Jednak nikt nie dawał mi zapewnienia, że choroba nie wróci. Starałam się o tym nie myśleć, żyłam chwilą. I tak do tej pory, do listopada 2019 roku, gdy zdiagnozowano u mnie po raz drugi nowotwór piersi. Lekarze poinformowali mnie, że nie jest to wznowa, to inny typ nowotworu złośliwego. Dzisiaj wiem, że mam do czynienia z mocnym przeciwnikiem, mocniejszym i bardziej agresywnym niż poprzedni. Leczenie, które obrali lekarze składa się z 18 chemioterapii, mastektomii oraz radioterapii. Wiem jedynie, że ma być ono bardziej agresywne i odczuwalne.W tym momencie nie wiem co mam myśleć… Staram się nad tym w ogóle nie rozmyślać, bo gdzie w tym wszystkim jest sens? Jedynie co mnie motywuje do pracy to ludzie, którymi się otaczam. Rodzina, przyjaciele, wszyscy Ci, którzy dodają mi otuchy, to dzięki nim znowu walczę i nie patrzę w przyszłość. Staram się nadal pracować, w pracy nie myślę o chorobie. Jestem nauczycielem i każdy dzień spędzony z moją klasą jest dla mnie wyzwaniem, ale i radością. Dzięki temu jestem silna i mam pewność, że po raz drugi uporam się z chorobą i pokonam raka! Życie z bolesnych doświadczeń utkane czyni serce wrażliwym, lecz twardym jak diament. Mam szczęście, otaczają mnie wspaniali ludzie, którzy mnie wspierają i mam nadzieję, że spotkam jeszcze wielu dobrych ludzi na mojej drodze, ludzi, którym moja historia nie będzie obojętna. Dzięki zgromadzonym środkom poprzez Fundację pokryję koszty rekonstrukcji piersi, której koszt waha się w granicach20 tys. zł. oraz zakupu peruki za 7 tys. zł. Leczenie związane jest również z kosztami regularnych konsultacji, badań diagnostycznych oraz zakupem leków, które tylko częściowo są refundowane przez NFZ.

35 235 zł
117%
Agnieszka Gałecka, Rytel

Wielkie dzięki! Na ten moment zawieszam zbiórkę!

Oto kawałek historii mojego życia i walki z rakiem... Od ponad 5 lat walczę z rakiem piersi. Diagnozę usłyszałam pół roku po narodzinach mojego drugiego synka, Tymonka. Bruno miał wtedy 2 latka. Nasze normalne, gwarne życie rodzinne zostało chwilowo zaburzone. Wsparcie męża i chłopcy to pokłady mojej mocy i siły. Przeszłam mastektomię, chemioterapię i hormonoterapię. Po wszystkim wróciłam do pracy w szkole. 2 lata było znowu prawie normalnie (prawie, bo świadomość, że "dziad" może wrócić, pozostaje). Niestety nastąpiła wznowa choroby. Ponownie musiałam przejść operację, chemioterapię i nową hormonoterapię. Po leczeniu wróciłam do pracy. Minęły kolejne dwa lata i pojawiły się przerzuty w węzłach chłonnych i kościach. Zmiana hormonoterapii i nowatorski lek nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Rak się uzbroił. Zmutował do trójujemnego i pojawiły się nowe przerzuty. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii, a lek atezolizumab, który chce dołączyć mój lekarz onkolog, nie jest refundowany w moim przypadku. Proszę o Waszą pomoc i wsparcie, aby moja rodzina była jak najdłużej pełna. Aby mama Bruna (7 lat) i Tymona (5 lat) miała czas i siły za nimi nadążyć... :) Dziękuję za Wasze wsparcie!!!

34 436 zł
104%
Beata Gruszczyk, Chudów

Na ten moment zawieszam zbiórkę. Dziękuję za wpłaty.

Szanowni Darczyńcy, jesteśmy ogromnie wdzięczni za Wasze wsparcie! Udało się osiągnąć cel zbiórki, dlatego na chwilę obecną prosimy o nieprzekazywanie darowizn. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Beata jest moim życiowym towarzyszem, mamą naszych córek Hani i Martyny. Ostatnio jest też pacjentką z diagnozą Carcinoma ducato invasivum – innymi słowy złośliwy guz piersi – takie słowa usłyszeliśmy w gabinecie lekarskim po badaniu histopatologicznym. Wszystko toczyło się dosyć szybko. Październik 2014: pierwsze wyczuwalne oznaki guza piersi. Kwiecień 2015: punkcje cienko i gruboigłowe. Maj 2015 – diagnoza złośliwy rak piersi. Pierwsze konsylium i skierowanie na operację – mastektomia piersi prawej. Lipiec 2015: pierwsza chemia czerwona (TAC). Sześć sesji, na szczęście wszystkie w terminie bez opóźnień. Listopad 2015: radioterapia radykalna, 20 naświetlań. Według NFZ i MZ leczenie zakończone. Jednak w raku występuje gen HER 2 (3+), który można jeszcze dodatkowo leczyć za pomocą leku o nazwie HERCEPTYNA. Niestety w Polsce, aby dostać ten lek należy być włączonym w program lekowy. Żeby dostać się do programu należy spełnić pewne warunki. Niestety Beata nie spełnia jednego warunku: miała zajętych nowotworem 11 węzłów chłonnych, a warunkiem jest, że nie może ich być więcej niż 9. Z tego właśnie powodu nie kwalifikuje się do tego leczenia. Leczenie musimy podjąć indywidualnie i prywatnie. Niestety nie jest to tanie leczenie. Znalezienie ośrodka leczniczego, który mógłby podać lek też nie jest proste. Koszt rocznego leczenia wynosi około 150 000 zł. Walczymy z rakiem całą rodziną ze wszystkich sił. Rak to nie wyrok. Pieniądze mogą pokonać raka. Zwracamy się do ludzi dobrej woli – rak atakuje znienacka, nagle wywraca życie do góry nogami – prosimy o Twoją empatię, ale też realne wsparcie. Dobrze jest poczuć, że się nie jest samemu na świecie, że nawet ktoś kogo nie znasz przekazując choćby niewielką drobną kwotę wpływa na Twój los, na chwilę go z Tobą dzieli. Wtedy jest lżej. Poprzez Fundację można wpłacać wolne datki, za które bardzo dziękujemy.

31 599 zł
108%
Anna Lankau-Pogorzelska, Warszawa

Proszę o wsparcie w walce z chorobą.

Nazywam sie Anka, mam 44 lata i od końca maja 2019 jestem pacjentką Narodowego Centrum Onkologii. Po 15 latach życia z niezłośliwą zmianą w piersi, badaną i obserwowaną co roku, usłyszałam diagnozę: rak piersi o wysokim stopniu złośliwości. Jestem żoną i mamą dwójki cudownych dzieciaków: 6-letniej Ewy i 10-letniego Jaśka. Zawodowo od ponad 9 lat jestem związana z marketingiem handlowym. Zawsze w ruchu, w podróżach, podczas których pokazuję dzieciom, jak piękny i ciekawy jest otaczający nas świat. Tymczasem rok 2020 okazuje się dla mnie mało łaskawy i daje mi porządnie popalić, zmuszając mnie do rewizji życiowych planów, z których najważniejszym był powrót do mojej pasji, jaką jest analogowa fotografia portretowa. Moja choroba to "świeża" sprawa. Czasem o niej zapominam, a przypomina mi o niej cotygodniowa aplikacja wenflonu w szpitalnym gabinecie, przez który podawana jest mi chemia. I jeszcze wypadające włosy, na co trudno się przygotować. Jednocześnie staram się funkcjonować tak jak dawniej, mając świadomość, że nadejście tych trudnych chwil jest nieuchronne. Dzięki przyjaciołom, rodzinie, licznej grupie najlepszych sąsiadów na świecie i współpracownikom wiem, że nie zabraknie mi wsparcia, ludzkiej życzliwości i pomocy. Jestem typem wojowniczki, która zawsze stawia czoła trudnościom. Zawsze staram się radzić z problemami sama, przyjmując, że na tym świecie jest mnóstwo ludzi potrzebujących bardziej niż ja. Moim nowym celem jest pokonanie raka, dla siebie, dla rodziny, dla przyszłości. Chciałabym przejechać z córką 20 km na rowerach - obiecała mi właśnie, że nauczy się jeździć na rowerze, chociaż nie bardzo jej się do tej pory chciało. Chciałabym kiedyś wydać komiks mojego syna - rysuje zawzięcie. Chciałabym móc podróżować jak dawniej i poznawać ludzi. To plany na potem. Obecnie najważniejszym zadaniem dla mnie samej jest wyzdrowieć i przetrwać najtrudniejszy czas terapii. Nie wiem jeszcze, z czym będę musiała się zmierzyć, ale mam nadzieję, że wygram. Proszę o wsparcie w pokryciu kosztów leków, konsultacji i badań lekarskich oraz dojazdów.

31 433 zł
104%
Izabella Olszewska, Gorzów Wielkopolski

Udało się osiągnąć cel zbiórki!

Proszę o nieprzekazywanie darowizn, udało się osiągnąć cel zbiórki! ------------------------------ Nazywam się Izabella Olszewska. Mam 50 lat, od ćwierć wieku tego samego męża Maćka, od prawie 22 lat jesteśmy rodzicami cudownej córki Emilii. Zawodów mam kilka - moje dwa ulubione to oligofrenopedagog i psychoterapeuta. Kolejność chronologiczna. Nie chcę przedstawiać swojej smutnej historii... Skoro pojawiam się tutaj, to znaczy, że w moim ciele pojawił się pasożyt - rak jajnika. Niedawno określiłam proces leczenia jako wspinanie się po drabinie. Pierwszym szczeblem była diagnoza - 17 września 2021 r. - stopień zaawansowania IIIC, kolejnym - rozległa operacja, po miesiącu ciężka półroczna chemioterapia - osiągnęłam częściową remisję. Po pokonaniu wielu problemów wspięłam się na kolejny szczebel - zostałam zakwalifikowana do nowoczesnej terapii podtrzymującej remisję inhibitorem PARP (olaparyb) w ramach programu lekowego, ale jednocześnie nie mogę już kontynuować refundowanej terapii lekiem Avastin (bevacizumab), którego otrzymałam łącznie 7 cykli (całość kuracji 18 cykli). I właśnie do tego potrzebuję Waszej pomocy. Konieczne jest dalsze łączne podawanie tych dwóch preparatów o udowodnionej w badaniach klinicznych skuteczności. Tylko w ten sposób mam szansę na długotrwałą remisję i powrót do normalności. Na zakup leku bevacizumab potrzebuję na całą kurację 65 tysięcy.

31 055 zł
124%
Katarzyna Kulesz, Białystok

Walka z glejakiem

Nazywam się Kasia, mam 36 lat. Zaczęło się tak… W ubiegłym roku, w lutym, będąc w piątym miesiącu ciąży, nagle straciłam mowę na parę godzin… Po kilku tygodniach sytuacja się powtórzyła. Zaczęły się badania i szukanie przyczyny, a w konsekwencji diagnoza - guz mózgu. Mój poukładany, pełen planów świat legł w gruzach. Zamiast cieszyć się cudownym błogosławionym stanem, rozmyślać o urządzeniu pokoju dla naszego drugiego synka myślałam tylko o tym – dlaczego ja??? Cudowny mąż, 4-letni synek, w drodze drugie dzieciątko i ta straszna wiadomość. Po pierwszym szoku, niedowierzaniu i wylaniu morza łez nie mogło być inaczej - postanowiłam WALCZYĆ. Walczyć nie tylko o siebie, ale również o życie maleństwa, które rosło tuż pod moim sercem. Wszelkie badania od początku były prowadzone dwutorowo: aby nie zaszkodzić dziecku i jednocześnie dowiedzieć najwięcej o tym potworze, który urósł w mojej głowie. Pod koniec maja 2022 r. decyzją lekarzy rozwiązano wcześniej ciążę. Na szczęście, choć mój synek urodził się wcześniakiem, jest zdrowy. W sierpniu 2022 r. w Wojskowym Szpitalu Klinicznym w Bydgoszczy przeszłam operację usunięcia guza. W konsekwencji utraciłam mowę. Żmudna rehabilitacja pozwala na jej częściowe przywrócanie. Wyniki molekularne guza wykazały, że jest to glejak złośliwy III stopnia. Wtedy mój świat runął po raz drugi. Myślałam tylko o tym, czy nasz nowonarodzony syn dostanie czas, żeby mnie poznać, zapamiętać... Jak wytłumaczyć 4-latkowi, co się ze mną dzieje, bo przecież widzi moje łzy? Po tej nie do zaakceptowania diagnozie musiałam stanąć na nogi, dla dzieci, dla męża. W październiku 2022 r. w Białostockim Centrum Onkologicznym rozpoczęłam radioterapię. Naświetlaniom poddawana byłam przez 6 tygodni. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii, w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie, którą rozpoczęłam w grudniu 2022 r. Lekarze przewidują, że potrwa sześć cykli, co oznacza rok leczenia. Choroba nauczyła mnie, że każdy dzień jest ważny, każdy trzeba w pełni poczuć i przeżyć, dlatego staram się żyć normalnie, doceniając życiowe drobiazgi. Staram się być mamą dla moich synów, żoną dla męża, cieszyć się każdym dniem. Dziękuję za to, że są ludzie, którym los drugiego człowieka nie jest obojętny, dlatego jeśli możesz wesprzyj moje dalsze leczenie, przekazując 1,5%. Dzięki temu będę mogła jak najdłużej cieszyć się z chwil spędzonych z tymi, których kocham - z moimi najbliższymi. W celu przekazania 1,5% podatku w zeznaniu podatkowym należy podać: KRS Fundacji Alivia - 0000358654 i koniecznie wpisać cel szczegółowy mojej z zbiórki - 111806

30 780 zł
153%
Grażyna Filipiak, Nowy Sącz

Moje leczenie onkologiczne

Kiedy w lutym 2021 roku wybierałam się na wizytę do ginekologa, przekonana byłam, że będzie to zwykła, standardowa wizyta. Jednak tak nie było... Nagle życie skręciło w nową, nieznaną uliczkę o nazwie "nowotwór". Zachorowałam tuż przed moim ślubem, diagnoza - nowotwór złośliwy jajnika. Ślub odbył się i był prawdziwie szczęśliwy, choć panna młoda miała pod suknią bliznę po operacji, a w trakcie podróży poślubnej gubiła włosy po pierwszej wizycie na chemioterapii. Choruję, ale na ile jest to możliwe, staram się żyć najpełniej jak umiem. Przeszłam dwie operacje - w trakcie drugiej usunięto mi śledzionę i wyłoniono stomię. Niedługo czeka mnie też drugi cykl chemioterapii. Mimo tego nie chcę rezygnować ze swoich pasji - miłości do gór i żeglarstwa, więc nie rezygnuję, tylko modyfikuję plany. Marzenia pozostają te same: wejść na niejedną jeszcze górę i pożeglować po nieznanych wodach. W trakcie leczenia musiałam zrezygnować z jednej z moich pasji, którą była praca zawodowa - praca z dziećmi. Leczenie wiąże się z koniecznością dojazdów i noclegów, do tych kosztów dochodzą jeszcze wydatki związane z wizytami, badaniami, lekami, suplementami, rehabilitacją, które nie są refundowane przez NFZ. Koszty związane z leczeniem są wyższe niż moje możliwości finansowe. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o podzielenie się ze mną Waszą życzliwością. Dziękuję za każdą pomoc i Wasze wsparcie.

30 116 zł
100%
Kamila Cierpiał, Częstochowa

Bardzo dziękuję za wsparcie. Na ten moment zawieszam zbiórkę.

Mam na imię Kamila, mam 27 lat i zdiagnozowany nowotwór złośliwy, którego leczenie niestety związane jest z dużymi kosztami. Wszystkie środki zebrane na moje konto posłużą mi do opłacenia kosztów związanych z leczeniem, takich jak diagnostyka, konsultacje medyczne, rehabilitacja, dojazdy do placówek medycznych. Za jakiekolwiek wsparcie już teraz bardzo dziękuję!

29 385 zł
172%
Elwira Bujnowska-Puza, SUWAŁKI

Pomóż mi walczyć z rakiem, bo mam dla kogo żyć!

Mam na imię Elwira, mam 42 lat i dwójkę cudownych dzieci w wieku 12 i 2 lat. Niestety w grudniu 2019 roku mój świat został zburzony przez nieproszonego gościa, który jest bardzo agresywny i próbuje zrujnować mi życie. Nie pozwolę mu na to, bo mam dla kogo żyć! Mój rak jest nieoperacyjny i jest na tyle silnym wrogiem, że trzeba mi było podać bardzo mocną chemię. Włosy wypadły mi już po pierwszym cyklu. Przy podawaniu ostatnich mdlałam... W Dzień Kobiet jadę do szpitala, aby rozpocząć kolejny etap wojny - radioterapię. Zmagania z tak ciężkim przeciwnikiem kosztują mnie ogrom sił, ale także środków finansowych. Drogie leki, badania, konsultacje, dojazdy do szpitala - to wszystko kosztuje, a ja mam na wychowaniu dwójkę dzieci. Jeśli możecie, bardzo proszę o wsparcie. Każde, nawet najmniejsze, jest dla mnie na wagę złota! DZIĘKUJĘ.

29 132 zł
145%