Zbiórki

Barbara Poros, Zbludowice

Wsparcie w walce z rakiem

Czasami jedno życie zależy od wielu serc… Mam na imię Barbara, mam 68 lat i wciąż chcę żyć. Chcę czuć ciepło dłoni moich bliskich, patrzeć, jak dorastają wnuki, budzić się rano z myślą, że czeka mnie kolejny dzień. Ale teraz każdy dzień to walka – walka o oddech, o nadzieję, o czas. W 2020 roku po raz pierwszy usłyszałam diagnozę: rak trzonu macicy. Przeszłam operację, myśląc, że to koniec koszmaru. Że to tylko przerażający rozdział mojego życia, który w końcu uda się zamknąć. Ale rak wrócił. Silniejszy. Bardziej okrutny. Rozsiał się po moim ciele, jakby chciał odebrać mi wszystko, co kocham. Jestem już po sześciu cyklach chemioterapii. Bardzo liczyłam na to, że jako kontynuację leczenia lekarze zaordynują mi immunoterapię – nowoczesne leczenie, które może powstrzymać chorobę. Sądziłam, że moim największym problemem będzie zdobycie na to leczenie pieniędzy. Niestety problemem okazała się genetyka. Badania wykazały, że w moim przypadku obecność genu TP53 sprawia, że immunoterapia nie będzie skuteczna i nie można jej zastosować. 26 lutego byłam na wizycie u onkologa. Po dokładnej analizie badań genetycznych oraz mojego stanu zdrowia lekarz zdecydował ostatecznie, że leczenie immunoterapią nie jest możliwe. Kolejną próbą walki z chorobą jest terapia hormonalna. To dla mnie ogromna szansa, ale niestety ta forma leczenia jedynie spowalnia rozwój nowotworu, a rokowania pozostają niepewne. Mimo to nie poddaję się – wraz z lekarzem podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu terapii i robimy wszystko, aby jak najszybciej ją wdrożyć. Wierzę, że to kolejny krok w stronę zdrowia i nadziei na przyszłość. Cały czas towarzyszy mi jednak niepewność i bezradność. Jedyną pozytywną wiadomością jest to, że w tym momencie koszt terapii jest niższy niż leczenia immunoterapią, ale nadal bardzo wysoki. Wynika to z długiego czasu leczenia. Do tego dochodzą konsultacje, dojazdy, specjalistyczne żywienie (zbilansowane przez dietetyka klinicznego), leki stosowane w neuropatii spowodowanej wcześniejszą chemioterapią, suplementacja, dodatkowe badania, pielęgnacja... To wszystko jest poza moim zasięgiem. Sama nie dam rady. Nigdy nie prosiłam o pomoc, ale teraz nie mam wyjścia. Chcę walczyć. Ale bez Ciebie nie dam rady. Jeśli możesz – pomóż. Każda złotówka to dla mnie więcej niż pieniądz. To oddech, to nadzieja, to szansa. To życie. Dziękuję. Z całego serca. Bo wierzę, że jeszcze nie czas się poddać. Dziękuję również za dotychczasowe wsparcie finansowe rodzinie i wszystkim pomagającym. Świadomość, że wokół mnie jest tyle życzliwych osób, dodaje mi sił do walki z wyjątkowo złośliwym przeciwnikiem.

55 202 zł z 80 000 zł
69%
Bogusława Borkowska, Warszawa

Pomoc dla Bogusi

Kochani, dzień 26.04.2024 r. był dniem, który zmienił cały mój świat. Wszystkie plany - a miałam ich bardzo dużo, ponieważ byłam uśmiechniętą, optymistyczną, aktywną osobą - odeszły na dalszy plan. Diagnoza brzmiała strasznie: złośliwy nowotwór jajnika, bardzo rzadko diagnozowany, z ograniczonym spektrum leczenia i olbrzymim wodobrzuszem. W dniu 02.04.2024 r. przeszłam ciężką kilkugodzinną operację, po której nastał trudny czas oczekiwania na wyniki histopatologii i niepokój co dalej. Z pierwszą chemią organizm poradził sobie średnio. Znalazłam się w szpitalu, w stanie zagrażającym życiu. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu lekarzy, po dwóch tygodniach zostałam wypisana do domu w stanie stabilnym. Kiedy myślałam, że najgorsze jest już za mną, kolejna tomografia wykazała przerzut w okolicach wątroby zakwalifikowany do natychmiastowego usunięcia. Operacja przebiegła bez większych powikłań. Zaczęła się walka o każdy dobry dzień, każdą dobrą chwilę... Ból, stres i wielka pustka, jaka towarzyszy chorobie, jest nie do opisania. Trzeba głęboko wierzyć, że będzie dobrze, żeby móc trochę się uśmiechnąć. Moim największym marzeniem jest znowu być tą uśmiechniętą, radosną dziewczyną sprzed dnia 26.04.2024 r. Jeśli zechcesz mi w tym pomóc, za wszystko będę ogromnie wdzięczna. Bogusia

7 557 zł z 300 000 zł
2%
Sylwia Górna, Ząbki

Opłata kosztów leczenia, dojazdów do placówek medycznych oraz specjalistycznej diety i sprzętów

Witam, nazywam się Sylwia. Mam 39 lat, jestem matką dwóch córek (4 i 6 lat) oraz żoną cudownego mężczyzny. Choruję na nowotwór złośliwy piersi z przerzutami do węzłów, wątroby i kręgosłupa. Występuje u mnie obustronny zespół piramidowy, endometrioza, nadciśnienie i insulinooporność. W badaniach genetycznych stwierdzono również mutację genetyczną BRCA2. O nowotworze dowiedziałam się przez przypadek. Diagnoza całkowicie zmieniła nasze życie. Od czerwca 2022 roku występowały u mnie parastezje prawej nogi oraz ból i parastezje lewej ręki, traciłam w niej czucie. Po rezonansie okazało się, że mam masywne zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa szyjnego i zostałam zakwalifikowana do natychmiastowej operacji. Wszczepiono mi implanty na 3 przestrzeniach C4/C5, C5/C6, C6-C7 oraz stabilizację płytką przednią C4-C7. Po operacji ból i parastezje lewej ręki ustąpiły, jednak osłabienie lewej nogi nie. Wszelkie wykonywane badania nie wykazywały większych problemów, które dawałyby takie objawy. Podczas pobytu w lutym 2024 na oddziale neurologii Szpitala Bródnowskiegow Warszawie pobrano surowicę krwi na badania w kierunku przeciwciał onkoneurologicznych. Wynik pozytywny. Przy badaniu usg piersi uwidoczniono zmianę ogniskową w prawym gruczole sutkowym oraz powiększone węzły chłonne. Biopsja i badanie PET wykazało obecność aktywnego metabolicznie, wieloogniskowego procesu rozrostowego w piersi z przerzutami do węzłów chłonnych pachowych prawych, wątroby i kręgu L2 (stopień zaawansowania IV). W związku z wieloma oraz odległymi zmianami zostałam wykluczona z tradycyjnego leczenia chemioterapią oraz radioterapią i operacją. Zostałam zakwalifikowana do leczenia paliatywnego. Otrzymuję lek, który ma na celu jedynie wstrzymanie rozrostu komórek nowotworowych. W lipcu 2024 przeszłamusunięcie jajników i jajowodów. W związku z chorobą nowotworową, obustronnym zespołem piramidowym i innymi dolegliwościami medycznymi otrzymałam znaczny stopień niepełnosprawności, całkowitą niezdolność do pracy i samodzielnej egzystencji. Musiałam zrezygnować z pracy. Poruszam się o chodziku oraz na wózku inwalidzkim. Ze zbiórki chciałabym opłacać koszty leczenia, dojazdów do placówek specjalistycznych, szpitala, zakup sprzętów medycznych oraz specjalistyczną dietę medyczną.

21 302 zł z 30 000 zł
71%
Katarzyna Glazik, Białogard

Proszę pomóż mi żyć dłużej!

Mam na imię Katarzyna i choruję na hormonozależnego raka piersi. Przeszłam pakiet leczenia systemowego, ale choroba była agresywna – aż 80% węzłów chłonnych było zajętych komórkami rakowymi. Jestem w grupie wysokiego ryzyka nawrotu, dlatego moje leczenie musi być jak najbardziej skuteczne. Jestem młodą kobietą, matką i żoną. Chcę żyć jak najdłużej i cieszyć się wspólnymi chwilami, wrócić do aktywności zawodowej, uprawiać ulubiony sport. Każdy dzień jest dla mnie cenny. Mam plany, marzenia i ogromną wolę walki. Przede wszystkim chcę odzyskać swoją niezależność. Leczenie, na które zbieram środki, daje mi na to realną szansę. Dziękuję z całego serca ❣️

39 145 zł z 144 000 zł
27%
Monika Adamczyk, Lekowo

Pomoc dla Moni w walce z rakiem

Witam, mam na imię Monika, mam 47 lat. Jestem mamą dwóch dorastających córek i 9-letniego Antosia. Bardzo ich kocham. Wraz z początkiem roku 2025 miałam pewne nadzieje i plany, niestety w styczniu dowiedziałam się, że jestem bardzo chora. Moja choroba rozpoczęła się pod koniec 2024 roku. Początkowo leczyłam się na żołądek i pęcherz. Leczenie nie przynosiło jednak ulgi. 21 grudnia trafiłam do pobliskiego szpitala. Tam po badaniach stwierdzono niedrożność jelita i wypisano mnie do domu. Święta spędziłam w bólach. Wciąż chudłam i nie mogłam jeść. W końcu trafiłam do kolejnego szpitala, gdzie poznałam diagnozę: rak jelita grubego naciekający na pęcherz moczowy i esicę. Konieczna była rozległa operacja. Usunięto mi połowę jelita grubego, tylną ścianę pęcherza moczowego oraz esicę. W dalszym ciągu zmagam się ze skutkami przebytej operacji. Pojawiają się bóle, a rana wymaga ciągłego opatrywania z powodu infekcji. Przede mną chemioterapia. Zebrane środki pomogą mi pokryć koszty dojazdów do szpitala, środków opatrunkowych, rehabilitacji i medycznej żywności podczas leczenia chemią. Moim noworocznym marzeniem jest stać się ponownie 100-procentową mamą i żoną dla swojej rodziny. Chciałabym móc się nimi opiekować, wspierać ich w różnych chwilach. Wierzę, że z Państwa pomocą mi się to uda. Bardzo dziękuję za każdą udzieloną pomoc.

23 993 zł z 50 000 zł
47%
Teresa Stachurska, Ostrowiec Świętokrzyski

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Teresa odeszła...

Z ogromnym smutkiem zawiadamiamy, że Teresa odeszła... Składamy szczere wyrazy współczucia jej rodzinie i bliskim, Zarząd Fundacji Alivia. Zbiórka Teresy została zamknięta. Prosimy nie przekazywać darowizn na ten cel. ………………………………………………………..***…………………………………………………………. Witam wszystkich! Jestem Teresa i walczę od 2021 roku z rakiem płuc. Kiedy z jednego płuca wycięto mi dolny płat wraz z nowotworem, to niestety na drugim wykryto postępujący przerzut. Przerzut raka jest w rzadkiej mutacji i dlatego dotychczasowe chemioterapie są nieskuteczne. A było ich całe mnóstwo i lekarze już wykorzystali wszystkie możliwe drogi leczenia będące w ich zasięgu. Chemia paliatywna zupełnie nie zadziałała na ten genotyp raka. Jedynym dla mnie ratunkiem jest nierefundowany w Polsce lek, który jest celowany właśnie na moją mutację raka. Koszty terapii i zakupu tego leku są bardzo wysokie i dlatego bardzo wszystkich proszę o wsparcie mnie w tej trudnej walce. Przyjęcie tego leku jest dla mnie jedynym ratunkiem. Od bardzo dawna jestem wdową i cały ciężar wychowania dzieci spoczywał na moich barkach. Niestety koszty leczenia nierefundowanym lekiem znacznie przewyższają moje możliwości finansowe. Nawet pomoc finansowa moich dzieci nie jest w stanie pokryć tak wielkich kosztów. Proszę, pomóżcie mi, bo jestem naprawdę zrozpaczona.

3 485 zł z 150 000 zł
2%
Stanisław Majchrowski, Ożarów Mazowiecki

Dla Staśka

Cześć, jestem Stanisław i mam 63 lata. Nigdy na nic poważnego nie chorowałem, no może poza katarem, który największego twardziela jest w stanie pokonać, dlatego diagnoza "nowotwór złośliwy innych nieokreślonych dużych gruczołów ślinowych - ślinianka podżuchwowa - rak przewodowy ślinianki HER2-dodatni CS IV" była szokiem dla mnie i rodziny. Ten rzadki, ale mega agresywny nowotwór w przeciągu trzech miesięcy dał przerzuty do węzłów chłonnych po obu stronach szyi, w jamie brzusznej i płucach. Po 6 cyklach wycieńczającej immunochemioterapii postęp choroby udało się zatrzymać. Przyjmowanie leków przeciwnowotworowych spowodowało uszkodzenie układu nerwowego. Codziennie towarzyszy mi ból neuropatyczny: przeszywający, piekący, rozrywający ból nóg i rąk, który skutecznie ogranicza moją ruchowość. Zawsze byłem aktywny fizycznie, teraz jestem pod stałą opieką Poradni Leczenia Bólu. Mój przypadek jest nieoperacyjny. Tylko systematyczne (co trzy tygodnie) przyjmowanie nierefundowanego leku daje mi szansę na dalsze życie. Marzę o tym, by widzieć jak dorasta mój wnuk Janek, jak układa się życie jego mamy, a mojej córki Moniki, być na ślubie i cieszyć się szczęściem mojej młodszej córki Kasi, być mężem i przyjacielem dla mojej żony Doroty, połazić po górach, co uwielbiam. Każdy z nas ma swoje życie, rodzinę, przyjaciół, pracę, swoje pasje i marzenia. Jest to naturalne, można by powiedzieć oczywiste. Dopiero w obliczu choroby dociera do nas, że to co wcześniej było oczywiste, teraz stanowi dla nas wyzwanie. Ja mam o co walczyć, a Wy możecie mi w tym pomóc. Ogromnie dziękuję za wsparcie i przekazanie innym informacji o zbiórce. Stasiek

27 904 zł z 50 000 zł
55%
Zenon Kamiński, Gryfice

Pomocna dłoń

Proszę o pomoc w pokryciu kosztów dojazdów na chemioterapię oraz innych wydatków związanych z leczeniem onkologicznym.

4 263 zł z 30 000 zł
14%
Sebastian Parafjańczuk, Warszawa

Walka i Wsparcie

NA CO ZBIERAM? Na leczenie, terapie, poszukiwania rozwiązania, przygotowanie zapasów na ciemniejsze dni przy następnej ostrej walce z "mutantem". KIM JESTEM? Mężczyzna lat 37, z wykształcenia i pasji ratownik medyczny, trener personalny, miłośnik kalisteniki. Wiecznie pozytywnie nastawiony, od pewnego czasu bardzo mocno wierzący. JAK WIELE DLA MNIE ZNACZY POMOC? Ogromnie dużo, choć sam staram się robić, co mogę, pracować tak jak mogę, pomagać innym jak tylko mogę, jednak nie jestem tego w stanie robić aż tak bardzo, jak bym tego chciał. Dlatego teraz ja zwracam się z prośbą do Was o pomoc. DLACZEGO ZBIERAM? Bo jest co najmniej kilka osób, dla których chciałbym jeszcze z 18 lat przeżyć ;)

100 083 zł z 120 000 zł
83%
Andrzej Kubiak, Katowice

Zbiórkę dla Endriu

Przeszedłem operacyjne wycięcie części prawego płuca ze świadomością, że nie ma przerzutów (według zapewnień lekarza). Najtrudniejszym momentem było oczekiwanie na wynik badania patomorfologicznego. Tak więc ból po operacji zniesiesz. Czas na wynik. W czasie oczekiwania pozostawałem optymistą i modliłem się, wierząc, że "będzie dobrze". Bałem się chemii. Nadal się boję, jednak wiem, że nie ma innej drogi. W mojej głowie wciąż brzmią słowa: "Będzie dobrze..."

0 zł z 10 000 zł
0%
Agnieszka Binkowska, Świebodzice

Zbiórka na leczenie dodatkowe

Witam serdecznie, mam na imię Agnieszka i od 1,5 roku walczę z nowotworem piersi z przerzutami do kości i węzłów chłonnych, który okazał się być nieoperacyjny. Mimo tego, iż ciągle się kontrolowałam, przeciwnik okazał się sprytniejszy i trudny do zdiagnozowania. Leczenie, któremu jestem poddana (hormonoterapia + nowoczesna terapia celowana) przynosi dość dobre rezultaty, gdyż na tę chwilę udało się nowotwór zatrzymać. Pojawiła się szansa na jeszcze lepsze wzmocnienie organizmu i wdrożenie dodatkowego leczenia w klinice onkologicznej we Wrocławiu, które daje szansę na cofanie się raka. Potrzebne mi jednak wsparcie, gdyż jestem osobą samotną, która dodatkowo wychowuje 12-letnią córkę. Do tej pory mimo choroby pracowałam jako Opiekun Medyczny i sama pomagałam chorym, jednakże ta możliwość zakończyła się, ponieważ od zajętych nowotworem węzłów puchną mi bardzo ręce. Znalazłam się naprawdę w trudnej sytuacji, a moim światełkiem w tunelu jest leczenie odbarczające i wzmacniające we wrocławskiej klinice. Do tego potrzebne mi są środki finansowe, a moje możliwości zarabiania skończyły się. Bardzo proszę Państwa o wsparcie swoim 1,5% podatku. Chcę jeszcze pożyć trochę dla córki, która jest młodą dziewczynką. Ona dodaje mi sił w chorobie i nie wyobrażam sobie zostawić jej samej na tym świecie, dlatego chcę zrobić wszystko, co możliwe, żeby zostać wraz z nią tutaj jak najdłużej.

20 393 zł z 40 000 zł
50%
Maria Chachulska, Gdansk

Nierefundowany lek na raka piersi

Mam na imię Maria i mam 68 lat. Jestem mamą i babcią wspaniałych dzieci i wnuków. Chociaż jestem na emeryturze, to pracuję jeszcze na pół etatu. Choroba, którą zdiagnozowano u mnie w lutym 2024 roku, zmieniła moje życie. W badaniu mammograficznym, które wykonuję co dwa lata, wykryto raka piersi. Po biopsji okazało się, że jest to rak zrazikowy, który jest trudny do wykrycia, ponieważ nie formuje się w postaci guza, lecz układa się w cienkie pasma. W początkowej diagnozie wydawało się, że choroba jest na wczesnym etapie rozwoju, lecz im dalej w las, tym więcej drzew... Po operacji oszczędzającej pierś wykonano u mnie również całkowite wycięcie węzłów chłonnych, które w dużej części były zaatakowane przez komórki rakowe. Po operacji przeszłam 4 chemie tzw. czerwone i 12 tzw. białych, a następnie 12 naświetlań (radioterapia), które zakończyły się w grudniu 2024 roku. Obecnie staram się doprowadzić mój organizm do w miarę dobrego funkcjonowania, stosując dietę i suplementy, a także lekarstwa. Zalecana jest również kontynuacja leczenia lekiem, który w moim przypadku nie jest refundowany, a jego miesięczny koszt przekracza moje zdolności finansowe. Lek ten powinno się przyjmować przez około 2 lata, miesięczny koszt dawki to około 7 tysięcy złotych. Dlatego też proszę o finansowe wsparcie w tak trudnej walce, którą podjęłam i mam nadzieję wygrać. Będę wdzięczna za każdą wpłatę, dziękuję.

26 560 zł z 140 000 zł
18%