Zbiórki

Tereska Nawrot, Tarnowo Podgórne

Przecieram szlak (rak ACC)

Mam na imię Teresa, w 2010 roku zdiagnozowano u mnie raka gruczoło-torbielowatego tchawicy i oskrzeli z przerzutami do płuc: Adenoid Carcinoma Cysticum.Nie bądź sędzią. Błagam, ratuj mnie! Od początku choroby mierzę się z brakiem danych w naszym systemie lecznictwa o tej chorobie, a tym samym brakiem pomysłów, jak do tego wszystkiego podejść.Na ogólnoświatowej liście prowadzonej przez Amerykańską Fundację ACCRF wskazującą lekarzy specjalizujących się w leczeniu raka gruczołowo-torbielowatego Adenoic Carcinoma Cysticum, brak pozycji z Polski... Stąd tytuł zbiórki dla mnie - "Przecieram szlak", by ewentualni chorzy w przyszłości natrafiali w dokumentacjach medycznych z polskiej bazy na mój ślad i nigdy nie usłyszeli tego co ja, że nie da się nic zrobić. Pierwszy lekarz, który objął mnie opieką, leczył mnie na astmę oskrzelową, plułam krwią, dostając jedynie wziewy i tabletki na kaszel. Kiedy się okazało, że to rak i na dodatek nieznany, kolejny lekarz prowadzący powiedział, że nic się nie da zrobić.Z tej beznadziei udało mi się wyrwać z pomocą profesora Tadeusza Orłowskiego, który usunął zmienione nowotworowo rozgałęzienie tchawiczo-oskrzelowe i mówiąc obrazowo, zacerował je jak skarpetę. Potem usunął mi fragmenty guzów z płuc. Następnie poddana zostałam immunoterapii, jednak jak się okazuje nieskutecznej w przypadku tego raka. Mijały lata, żyłam normalnie, zapomniałam o swojej chorobie, choć ta się po cichu rozwijała. Regularnie się kontrolowałam, przeszłam jedną chemioterapię, ostatnio drugą, po której nastąpiła progresja choroby. W międzyczasie radioterapia, nie zapominając o wszystkim, co robiłam w miarę moich możliwości, tj. zioła, napary, modlitwa. Zresztą od niej zaczęło się moje świadome życie w chorobie, pojechałam do grobu Św. Rity, patronki kobiet w sprawach beznadziejnych. No ale czas leci. Moja ostatnia doktor prowadząca powiedziała mi, że na mojego raka nie ma lekarstwa i nie mogę się do niej dodzwonić. Szukam pomocy w Centrum Onkologii w Warszawie i Poznaniu, jednak czuję, że system mnie wypycha. Mam 69 lat, trzech synów, pięcioro wnucząt. Synowie wspierają mnie w finansowaniu dotychczasowego leczenia, ale jesteśmy zwykłymi ludźmi i bez Waszej pomocy nie damy rady... Zmieniona operacyjnie i poradiologicznie tchawica, z naciekami nowotworu nie pozwala mi normalnie oddychać. Zanikam.Potrzebuję terapii celowanej molekularnie (inhibitory kinazy tyrozynowej TKI). Obejmuje ona dwa nierefundowane leki, na które zbieram pieniążki za pomocą Alivii i proszę Was o wsparcie. Koszt terapii to 30 tysięcy złotych miesięcznie. Zbieram na półroczną terapię, o nic więcej nie proszę. Nigdy o nic nikogo nie prosiłam... Ściskam serdecznie, życząc Wam zdrowia i wiary,Tereska

1 125 zł z 150 000 zł
0%
Robert Janas, Pionki

Pomoc dla Roberta w walce z glejakiem wielopostaciowym IV stopnia

Cześć, mam na imię Klaudia i proszę Was o wsparcie i pomoc. Jestem córką mojego cudownego taty. Robert Janas to moja nadzieja. Tata ma 49 lat i zamierza wygrać walkę. TERAZ MÓJ TATA WALCZY Z GLEJAKIEM WIELOPOSTACIOWYM IV STOPNIA. Standardowa sytuacja, standardowe życie – rodzina, studia, praca, dom, znajomi, codzienne sprawy – te bardziej i te mniej istotne. Jeden dzień za drugim. Wspólne plany, marzenia, troski… W czerwcu bieżącego roku życie postawiło naszą rodzinę przed wielkim wyzwaniem i heroiczną walką. Tata zaczął gorzej widzieć, pole widzenia się zawężało, pojawiły się problemy z mówieniem. 13 czerwca Tata trafił do Szpitala w Anglii – Salford Royal NHS Foundation Trust i tam 16 czerwca został zoperowany, w jego głowie był guz 6x4 cm. Po szczegółowej diagnostyce usłyszeliśmy diagnozę – glejak wielopostaciowy IV stopnia, najbardziej złośliwy nowotwór mózgu. Od tamtego momentu życie Taty, moje i całej rodziny wywróciło się do góry nogami. Rozpoczęliśmy walkę o życie Roberta. 8 sierpnia zaczęliśmy radioterapię w Radomskim Centrum Onkologii. Leczenie trwało 6 tygodni. Po tym czasie nastąpił miesiąc przerwy. W październiku rozpoczęliśmy leczenie chemią w tabletkach podawaną przez 5 dni w miesiącu. 30 listopada dowiedzieliśmy się, że guz odrasta, a tradycyjna chemia nie pomaga. 6 grudnia Tata przeszedł operację w prywatnej klinice w Kluczborku. Operacja polegała na usunięciu całości guza. Koszt tego zabiegu wyniósł 60 000 tys. zł, który dzięki internetowej zbiórce został pokryty w całości przez cudowne, wielkie, ciepłe serca ludzi. Bardzo dziękujemy za każdą pomoc. NIE MOŻEMY SIĘ PODDAĆ, Tata NIE MOŻE SIĘ PODDAĆ. Będziemy walczyć tak długo, jak to możliwe, bo życie człowieka jest najcenniejszym darem od losu. Zaangażowanie całej rodziny i przyjaciół w poszukiwaniu dostępnych w kraju i za granicą metod leczenia daje nam nadzieję na wygranie tej walki. Bardzo w to wierzymy, gdyż mamy obecnie kontakt z osobami, które już tę walkę stoczyły i żyją, mają się coraz lepiej – wracają do swoich rodzin i do swoich obowiązków. Prowadzą blogi, przekazują swoją cenną wiedzę na temat tego, jak i gdzie szukać wsparcia i pomocy w leczeniu tego schorzenia. Każda z innowacyjnych metod leczenia daje dużą szansę na osłabienie komórek nowotworowych i zahamowanie rozwoju nowotworu, jednak ze względu na ich innowacyjność i ograniczoną dostępność koszt leczenia jest bardzo wysoki. Pomimo wsparcia finansowego rodziny oraz przyjaciół nie jesteśmy w stanie sami sfinansować leczenia szacowanego wstępnie na kwotę około 150 000 zł, w ramach którego będziemy mogli opłacić dalsze leczenie uzupełniające po operacji, które trwać będzie około 6 miesięcy: 1) Nierefundowany lek - 1750 EUR co 3 tygodnie 2) Chemioterapia sprowadzana zza granicy za zgodą Urzędu Rejestracji Produktów Medycznych - 49 200 zł 3) Lek sprowadzany z Niemiec - 20 tys./miesiąc 4) Rehabilitacja po zabiegu - 15 tys./6 miesięcy Licząc na Waszą bezinteresowną pomoc i wsparcie finansowe wierzymy, że uda nam się sfinansować planowane leczenie, które pozwoli Tacie wrócić do normalnego życia, pozwoli mu realizować plany, pozwoli być dalej mężem i ojcem. Życie mojego Taty jest dla mnie największą wartością i największym priorytetem, dlatego PROSZĘ Z CAŁEGO SERCA O POMOC! Każda najdrobniejsza wpłata zbliża nas do wygranej. Chcemy móc krzyczeć z radości i mówić do ludzi dumnie, że wygraliśmy walkę z najgorszym nowotworem mózgu! Jestem otwarta na dzielenie się naszymi doświadczeniami i walką o zdrowie. Każdy z Państwa może do mnie zadzwonić i odpowiem na pytania oraz opowiem o naszej historii.

852 zł z 150 000 zł
0%
jolanta kubikowska, Zaborów

Wsparcie w leczeniu onkologicznym

Moje plany marzenia i pasje legły w gruzach, kiedy dowiedziałam się że jestem śmiertelnie chora na nowotwór złośliwy piersi. Jestem zrozpaczona, nie mam siły, ale muszę walczyć o swoje zdrowie dla mojej córki... Koszty codziennych wydatków związanych z leczeniem przekraczają moje dochody, dlatego bardzo proszę o wsparcie nie tylko finansowe, ale też duchowe. Serdecznie dziękuję.

180 zł z 150 000 zł
0%
Jarosław Ignasiak, WRZEŚNIA

Nierefundowany lek daje mi szanse na powrót do zdrowia!

Mam na imię Jarek. Moje życie przed chorobą było dobre i szczęśliwe. Miewałem oczywiście chwile zwątpienia, napięcia i stresu w pracy, ale wiedziałem, że otaczają mnie ludzie, którzy mnie kochają... To wszystko składało się w mozaikę, którą zwiemy życiem i codziennością. Wszystko zmieniło się w październiku, kiedy to małe drętwienie palców zmieniło się szybko w przeraźliwą diagnozę - guz mózgu, glejak wielopostaciowy. Rozpocząłem walkę - dla siebie i dla moich bliskich. W wyniku operacji doznałem niedowładu prawej strony ciała - ręki i nogi, ale nie poddawałem się, cały czas ćwiczyłem i rehabilitowałem się w nadziei na odzyskanie sprawności. Nadal wierzę, że kiedyś zagram z przyjaciółmi w tenisa, pojeżdżę na nartach czy popływam, a nawet poprowadzę swój samochód. Dzięki wsparciu rodziny i najbliższych dałem radę przejść kolejną operację. Niestety, w czerwcu pojawiła się wznowa, w wyniku której utraciłem zdolność mówienia. Jest to dla mnie wyjątkowo trudne, ponieważ uwielbiałem rozmowy i dyskusje na wiele tematów. Podjęliśmy decyzję o trzeciej operacji. Niestety ze względu na umieszczenie guza okazała się ona mało efektywna, ja natomiast przeszedłem ją bardzo ciężko. Na szczęście siła, która pcha mnie do życia, znowu pozwoliła się podnieść i podążać dalej. Razem z rodziną cały czas uczymy się cieszyć z drobnych rzeczy. Dzisiaj jest nowy dzień. Dzisiaj moje oczy mówią, że kocham, że jestem i że walczę o każdy dzień... W tej chorobie nie ma wielu metod, nie ma złotego środka, ale jest nadzieja. Podjąłem decyzję o leczeniu nierefundowanym lekiem. Koszt podania miesięcznej dawki to około 13 000 złotych. Dla mojej rodziny jest to ogromna suma, ponieważ stosowana suplementacja i rehabilitacja również pochłania dużą część naszego budżetu. Wierzę, że z pomocą wszystkich dobrych ludzi, przyjaciół i rodziny uda się przyjmować ten lek jak najdłużej, a choroba się zatrzyma. Najbardziej chciałbym znowu móc mówić, powiedzieć o swoich emocjach, wyrazić swoje myśli, powiedzieć "kocham" najbliższym. Miłością nie można obdarować na zapas... Ona jest w nas każdego dnia. Wiara w to, że tak będzie, dodaje mi sił do dalszej walki. BARDZO DZIĘKUJĘ ZA WSZELKIE WPŁATY I DATKI!

162 zł z 150 000 zł
0%
Dorota Dobosz, Kraków

Twoja niewielka pomoc może znaczyć dla mnie tak wiele

Dzień dobry, z tej strony Dorota. Wiosna ubiegłego roku była czasem, gdy moje życie stanęło pod znakiem zapytania - zachorowałam na raka piersi potrójnie ujemnego. Przetrwałam pełną chemioterapię oraz mastektomię z jednoczesną rekonstrukcją piersi z implantem. Odpowiedź na leczenie była patologicznie całkowita - to znaczy wyleczona! Niestety, jak się okazało, wszystko co dobre, szybko się kończy - pół roku później, mimo czujności, nastąpiła wznowa miejscowa. Ta wiadomość zupełnie mnie przybiła. Byłam załamana, a nad moją rodziną ponownie pojawiły się czarne chmury. By móc dalej dla nich żyć, potrzebuję prosić Państwa o pomoc. Chciałabym jeszcze kiedyś móc, bez choroby i bólu związanego z wyniszczającą chemią, spędzić z nimi czas bez zmartwień i strasznych myśli z tyłu głowy. Lek dałby na to dużą szansę, dlatego liczę, że rozważą Państwo wsparcie mojej zbiórki. Obecnie przyjmuję co tydzień chemioterapię, w planie jest 16 wlewów. W całej tej sytuacji, która jest dla mnie bardzo trudna, mam ogromną pomoc i wsparcie w osobach dwóch znakomitych onkolożek, które szukają możliwości najlepszej terapii, potem czeka mnie następna operacja i kontynuacja leczenia. Po konsultacji w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie zadecydowano o immunoterapii lekiem, który znamiennie zwiększa szanse na radykalne wyleczenie choroby nowotworowej. Planowane jest też leczenie uzupełniające, które wpływa na odległe wyniki leczenia. Lek ten jest stosowany w Unii Europejskiej w kuracji raka piersi, ale w Polsce - nie jest refundowany. Niestety nie stać mnie na zakup tego leku samodzielnie, potrzebuję co najmniej 10 dawek. Jedna dawka kosztuje ponad 15 000 złotych, dlatego zwracam się do Ciebie z prośbą o wsparcie w zakupie. Lek ten należy włączyć do terapii, którą już rozpoczęłam, jak najszybciej. Kluczową rolę gra tu czas. Zawsze starałam się pomagać innym w miarę swoich możliwości, teraz sama jestem w potrzebie. Na obrazku widać naszą ukochaną kotkę, którą udało się wyleczyć z choroby serca. Ciekawe, czy i ja dostanę szansę na skuteczne leczenie? Dziękuję wszystkim ludziom dobrej woli za wsparcie! Dorota

9 147 zł z 160 000 zł
5%
Ivanna Vaskul, Poznań

Ivanna walczy z guzem mózgu - glejakiem! Zbieramy środki na leczenie terapią NanoTherm.

Mam na imię Ivanna, mam 52 lata, cudowną córkę Bożenkę i zięcia Andrzeja. W grudniu świat całej naszej rodziny przewrócił się do góry nogami. Zdiagnozowano u mnie złośliwy guz mózgu - glejak IV stopnia. Z dnia na dzień z silnej, zdrowej i aktywnej osoby stałam się pacjentką, którą czeka nierówna i bardzo niesprawiedliwa walka z nowotworem. W dniu 27 grudnia guz został usunięty w Szpitalu Klinicznym im. Heliodora Święcickiego w Poznaniu. Niestety jest to dopiero początek mojej ciężkiej i długiej drogi do zdrowia. Obecnie przebywam w Wielkopolskim Centrum Onkologii, gdzie jestem poddawana chemio i radioterapii, co jednak nie daje pewności na dalsze życie i powrót do zdrowia przy moim ciężkim schorzeniu, bowiem glejak jest bardzo agresywnym nowotworem. Pojawiła się nadzieja uzupełnienia standardowego leczenia terapią NanoTherm. To innowacyjna metoda, która polega na wprowadzeniu bezpośrednio do guza mózgu lub w miejsce po guzie, nanocząsteczek z tlenkiem żelaza. Następnie odpowiednia temperatura niszczy lub trwale uszkadza komórki rakowe, które przetrwały zabieg operacyjny, ale nie uszkadza zdrowych struktur. Jest to jednak niezwykle droga terapia – jej koszt wstępnie szacowany jest na około 200 tysięcy złotych! Dla nas jest to olbrzymia kwota! Niestety, ta terapia nie jest refundowana w Polsce, dlatego proszę Państwa o pomoc. Wiem, że otaczają nas ludzie o dobrych sercach i wspólnie możemy pokonywać nawet najwyższe szczyty. Zwracam się z uprzejmą i gorącą prośbą do wszystkich życzliwych ludzi o przekazanie darowizny na leczenie. Nawet jeden grosz pomoże! Wierzę, że damy radę. Wierzę też, że dobro wraca szybciej, niż się tego spodziewamy. Dziękuję za wszystkie dobre myśli, modlitwy, udostępniania oraz za wsparcie!

44 956 zł z 200 000 zł
22%
Agnieszka Cygan, Lublin

Proszę o pomoc w walce z glejakiem

Witam Kochani, mam na imię Agnieszka. Jestem mamą dwóch dziewczynek: Natalii (9 lat) i Julii (6 lat). Byłam osobą bardzo aktywną i szczęśliwą do czasu pierwszego w życiu ataku padaczki w 2015 r. Po badaniu MRI diagnoza: guz mózgu - glejak. Na szczęście operacyjny. Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy, jak groźna jest ta choroba. Myślałam "to tylko guz, wytnie się go i będę zdrowa". Niestety, okazało się inaczej. Guza nie udało się usunąć w całości. Pomimo przyjmowania leków, pojawiały się ataki padaczki. W 2017 r. guz zaczął odrastać. Po drugiej operacji wynik histopatologiczny: skąpodrzewiak anaplastyczny III WHO, co oznaczało, że guz uzłośliwił się. Radio i chemioterapia musiały zostać przerwane ze względu na słabe wyniki krwi. Potrzebuję pomocy finansowej na dostępne, ale nierefundowane leczenie w Polsce i za granicą. Myślę o terapii w Koloni: terapia immunologiczna dostępna w IOZK - koszt wynosi 60 tys. EURO, czas trwania ok. 6 miesięcy, link do angielskiej strony: http://www.iozk.de/en/start/home Proszę o wsparcie. To dla mnie szansa na życie...

95 324 zł z 252 000 zł
37%
Adriana Pichnowska, Poznań

W chwili obecnej zawieszam zbiórkę środków na lek palbocyklib

Witam, nazywam się Adriana Pichnowska i bardzo kocham życie! Mam 52 lat i od 14 lat walczę z hormonozależnym rakiem piersi. Pragnę zawalczyć dla swojej Rodziny. To moje zmartwienie i strach o to, by nie zostawić cierpienia bliskim po swoim odejściu, bardzo motywuje mnie do walki z rakiem. W 2007 roku zachorowałam na raka piersi z zajętymi węzłami chłonnymi. Pamiętam moment przekroczenia oddziału chemioterapii, to była dla mnie granica. Pomyślałam, że jestem po drugiej stronie. Uśmiechałam się wtedy do wszystkich, próbowałam być dzielna, ale lekarz prowadzący dostrzegł w moich oczach strach. Przysłano mi wówczas na rozmowę psychologa klinicznego i pękłam od środka, wyrzuciłam z siebie wszystkie obawy, strach o to, jak moja Rodzina poradzi sobie beze mnie. Od tego momentu zaczęłam walczyć. Przeszłam usunięcie lewej piersi z tkankami pachy, 6 kursów chemioterapii programem AC w ramach chemii przed i pooperacyjnej, 22 naświetlania radioterapii i 5 lat hormonoterapii. Przez okres 2 lat otrzymywałam implant w powłoki skórne brzucha w ramach farmakologicznego sprowadzania do menopauzy, a w 2010 roku konieczne okazało się usunięcie wszystkich narządów kobiecych. Mimo wszystko życie pokochałam jeszcze mocniej, żyjąc na 100%, dużo między innymi pracując, poświęcając się Rodzinie. Nałożyłam na siebie taki altruizm z myślą o córce i mężu, aby żyło nam się jeszcze lepiej. Dużą przyjemność czerpałam z myśli, że mimo choroby, mogę więcej dla nas zrobić. Wymieniłam meble w mieszkaniu, odważyłam się na kredyt i kupiłam nowy samochód. Kocham życie, kocham Święta Bożego Narodzenia, piękne chwile z najbliższymi, blask świecy, uwielbiam gotować. :) W lutym 2017 roku podczas badań kontrolnych wykryto u mnie nawrót choroby z przerzutami do wątroby, płuca prawego, węzłów chłonnych śródpiersia i tchawicy oraz w piersi prawej wykryto raka jako nową jednostkę chorobową, którą rozpoznano w badaniu histopatologicznym po stopniu złośliwości. Przeżyłam wstrząs! Przerzuty zatem dał rak piersi z 2007 roku. Pamiętam, jaki szok przeżyła także moja jedyna córka, będąca wtedy dwa miesiące przed porodem, pamiętam jak wyrwała mi wynik TK i krzyczała na głos: "Mamo! Dlaczego ty?! Mamo!". Nie mogłam jej uspokoić... Do teraz przeżywa i boi się o mnie, często żałując, że nie ma siostry, bo inaczej by mnie tak bardzo nie kochała, jak mówi. Dlatego muszę walczyć dla córki, męża i wnuków. Wierzę, że znajdą się ludzie dobrej woli, aby mi, nam pomóc, abym nie stała się czarno-białą fotografią z opisem: "Adriana odeszła". Obecnie od października 2019 roku jestem na chemii metronomicznej - leczeniu paliatywnym. Mimo kolejnej progresji choroby, nie zamierzam się poddawać! Leczenie w nawrocie choroby zaczęłam od hormonoterapii i tak w roku 2017 zalecono lek, który wstrzymywał u mnie złośliwą aktywność komórek rakowych do grudnia 2018 roku. Po roku i 10 miesiącach jednak lek ten przestał działać, doszło do progresji (wznowy procesu złośliwego) wątroby, płuca prawego i węzłów chłonnych śródpiersia oraz tchawicy. Przeszłam 2-miesięczne załamanie psychiczne. Od grudnia 2018 roku zmieniono u mnie lek, który przyhamował złośliwy proces nowotworowy, ale tylko przez okres 10 miesięcy. Mojego raka nie da się wyleczyć, ale można zamienić chorobę w proces przewlekły, wydłużając moje życie. Za mną konsultacje w Polsce i w klinice Charite Berlin, gdzie potwierdzono skuteczność leku, zalecanego wcześniej przez moją Panią Doktor z Wielkopolskiego Centrum Onkologii. By wciąż cieszyć się życiem, potrzebuję tego leku! W Polsce lek ten został wreszcie zrefundowany, ale mój przypadek nie kwalifikuje się do pokrycia kosztów leczenia w ramach NFZ. Koszt wymaganej terapii 24-miesięcznej wynosi 180.000 złotych. Z uwagi na moją chorobę jesteśmy ograniczeni finansowo, a ja sama nie jestem już w stanie pracować w wymiarze pełnego etatu. Kwota około 10.000 zł miesięcznie przerasta chyba większość osób, a trzeba jeszcze po prostu normalnie żyć i opłacać rachunki. Na dzisiaj jestem jeszcze na siłach, by walczyć, aby dogonić czas, który mi ucieka. Za jakiś czas może być za późno. Proszę, pomóż mi! Rak obdarł mnie z kobiecości, ale najważniejsze, by nie powstała pustka po moim odejściu w sercach moich bliskich! Dziękuję z góry wszystkim, którzy pomogą mi w walce o dłuższe życie! Adriana

21 649 zł z 180 000 zł
12%
Joanna Stachurska, Warszawa

Chwilowo wstrzymuję zbiórkę. Bardzo dziękuję wszystkim darczyńcom.

Mam na imię Asia. Do niedawna myślałam, że najgorsze już za mną. Mam doświadczenie w walce z nowotworem. Dwukrotnie z nim wygrałam. Kiedy człowiek wiele w życiu przejdzie, myśli sobie, że może dość już nieszczęść. Wystarczy na jedno życie. Teraz będzie lepiej. Ale rak nie trzyma się reguł. Sam je wyznacza i tym razem poprzeczkę podniósł wysoko. Zaatakował kości. Głównie kręgosłup i kość udową. Operacja nie wchodzi w grę. Jestem w trakcie radioterapii pod opieką lekarzy z warszawskiego Centrum Onkologii. Jednocześnie przyjmuję chemioterapię. Później czeka mnie dalsza farmakoterapia i ortopedyczne naprawianie zniszczeń, jakich choroba już dokonała. Jedyną nadzieją dla mnie jest lek z grupy inhibitorów kinaz białkowych. Dzięki niemu można dwukrotnie wydłużyć średni czas do kolejnej walki. Niestety nie jest on refundowany. Miesięczna dawka kosztuje 15 tysięcy złotych. Przyjmuje się go aż do pojawienia się kolejnych przerzutów. Niedawno dostałam maszynę do szycia. Miałam uszyć córeczce sukienkę na pierwszy dzień w przedszkolu. Emilka ma dopiero dwa i pół roku. Chcę być przy niej jak najdłużej. Dla niej będę walczyć z całych sił i nie poddam się. Dlatego potrzebna mi jest Wasza pomoc. Żebym mogła być z rodziną...

33 450 zł z 200 000 zł
16%
Aleksandra Błasiak, Łazy

Ratowanie życia - nierefundowana immunoterapia

https://www.facebook.com/profile.php?id=61562883195747 ⬆️⬆️wszystkie aktualności powyżej⬆️⬆️ Na pewno znacie wiele takich historii: młoda kobieta, małe dziecko, codzienne sprawy i nagła diagnoza, która zmienia wszystko... To historie przepełnione bólem i cierpieniem, ale także nadzieją. Chcę Wam opowiedzieć taką właśnie historię o sobie. Mam na imię Olka, mam 40 lat, dwójkę dzieci: 6-letnią córeczkę Kaję i 22letniego syna Mateusza, świetnego partnera oraz mój zwierzyniec: 2 owce kameruńskie wykupione z mięsnej hodowli, kozę Piankę i 2 psy Milę i Krakersa. Kocham życie nad życie. Od 2 lat choruję na raka szyjki macicy w 4 stadium, pomimo regularnych kontroli i cytologii. Operacja (radykalna histerektomia), następnie badania (tomografia komputerowa) dawały nadzieję, że nowotwór nie zdążył się rozprzestrzenić i jest szansa na wyleczenie. Niestety, wyniki badań PET nie pozostawiły złudzeń. Nowotwór w 4 stadium zaawansowania, liczne przerzuty, łącznie około 11 guzów. Niedowierzanie, zwątpienie, złość, żal, wściekłość, rozpacz.... bo tak zaawansowany nowotwór często uznaje się za nieuleczalny. Decyzją konsylium zostałam zakwalifikowana do chemioterapii paliatywnej, która, choć była bardzo obciążająca, niestety nie dała spektakularnych efektów. Po zastosowaniu intensywnej radioterapii nastąpiła kolejna progresja choroby, która rozprzestrzeniła się w całym organizmie. Dalsza chemioterapia nie przyniosła żadnych efektów, a jedynie błyskawiczną progresję choroby i pogorszenie stanu zdrowia, kilkadziesiąt guzów od szyi aż po pachwiny, przerzuty do kości. Duże korzyści przyniosło leczenie nierefundowaną immunoterapią, w ramach ratunkowego dostępu do technologii lekowych. Kilkadziesiąt zmian uległo regresji, niestety te największe w obrębie miednicy uległy progresji. Z nimi immunoterapia sobie nie poradziła. Największy guz przy 4. segmencie wątroby ma 8 cm w osi krótkiej. Szukam możliwości operacyjnego usunięcia zmian i chcę kontynuować immunoterapię, bo jest to jedyne dotąd leczenie, które zadziałało w bardzo dużej mierze. Niestety jest to leczenie nierefundowane, a koszty wlewów są ogromne i przekraczają możliwości finansowe moje i moich bliskich. Koszty dodatkowych konsultacji, badań i dojazdów skutecznie wyczerpują nasze rezerwy finansowe. Nigdy nie musiałam o nic nikogo prosić, całe życie ciężko pracowałam, byłam niezależna. A teraz bez Waszej pomocy niestety nie dam rady... Nie boję się cierpienia, bólu, najbardziej boję się, że zostawię po sobie pustkę nie do wypełnienia w życiu moich dzieci, w życiu mojej malutkiej córeczki. Boję się, że kiedy mnie zabraknie, pęknie jej serduszko. Niestraszne mi długie dystanse. Nowotwór jest bardzo złośliwy - usłyszałam od lekarza. Spoko, ja też potrafię. Bo nieważne, jakiego człowiek ma raka, ważne, jakiego rak ma człowieka. A ja jestem silna jak słoń, waleczna jak lew i uparta jak osioł i nie zamierzam się poddać! Ale potrzebuje Waszej pomocy!!! Z całego serca proszę o pomoc i dziękuję za każde dobre słowo, za każdą wpłaconą złotówkę. Głęboko wierze w to, że dobro powraca i życzę Wam samego dobra. Tylko dzięki Wam jestem w stanie wygrać tę bitwę, a kto wie, może i wojnę:) Olka

7 708 zł z 180 000 zł
4%
Krzysztof Płóciennik, Łódź

Pokonać glejaka

Cześć! Mam na imię Krzysiek i mam 39 lat. W grudniu 2019 zostałem poddany operacji. Po dwóch tygodniach otrzymałem wynik, którego, powiem szczerze, nie spodziewałem się: GLEJAK WIELOPOSTACIOWY IV STOPNIA. Najwyższy stopień złośliwości. Jest to najbardziej agresywny i najbardziej złośliwy ze wszystkich guzów. Czekam na badanie rezonansu, który ma odbyć się niebawem, czy mam wznowę, czy też nie. Obstawiam oczywiście tę 2 z wersji. Wspólnie z rodziną znaleźliśmy informacje na temat leczenia guzów mózgu za pomocą terapii NanoTherm w Niemczech i w Polsce w Klinice w Lublinie, która może przedłużyć mi życie i wpłynąć na spowolnienie procesu odrastania guza. Terapia ta działa na guzy od wewnątrz i może być ona stosowana jako monoterapia lub być łączona z chemioterapią i radioterapią w celu wzmocnienia skuteczności tych metod leczenia. Terapia NanoTherm® polega na wstrzyknięciu do guza płynu o właściwościach magnetycznych, który następnie rozgrzewany jest za pomocą bardzo szybko zmieniającego się pola magnetycznego. W wyniku działania powstałego ciepła komórki nowotworowe zostają zniszczone lub uwrażliwione na dalsze metody leczenia, takie jak radioterapia i chemioterapia, dzięki czemu ich skuteczność wzrasta. Niestety terapia nie jest na chwilę obecną refundowana przez NFZ. Szacowany koszt leczenia/zabiegu to około 200.000 PLN. Glejak wielopostaciowy IV stopnia to wyrok śmierci.

25 298 zł z 200 000 zł
12%
Joanna Kazuch, Katowice

Mam marzenia, a największym jest marzenie, aby żyć!

Szanowni Państwo! Nazywam się Joanna Kazuch i tak jak wiele innych kobiet zmagam się z nowotworem piersi. Moja historia: W 2001 roku zdiagnozowano u mnie łagodne zmiany nowotworowe, które cały czas kontrolowałam i konsultowałam z lekarzami. W ciągu ostatnich kilkunastu lat równocześnie zajmowałam się obłożnie chorą Mamą. Opieka pochłonęła wszystkie zgromadzone środki finansowe. W listopadzie 2017 roku mama odeszła, a wraz z jej śmiercią pojawiły się silne emocje związane ze stratą bliskiej osoby. Z początkiem lipca 2018 roku otrzymałam diagnozę – obustronny, złośliwy rak piersi HER 2 +, przy czym każda z piersi jest w innym stanie zaawansowania i wymaga odrębnej terapii. Jestem sama, żyję na własnym utrzymaniu, a mój obecny stan zdrowia uniemożliwia pracę zarobkową. Leczenie i rehabilitacja obejmuje leki, dojazdy do ośrodków zdrowia, wizyty lekarskie. Dlatego też, Szanowni Państwo, zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Otrzymana pomoc finansowa byłaby dla mnie dużym wsparciem i pozwoliłaby mi kontynuować dalszy proces leczenia i rehabilitację w Polsce, jak również poza granicami kraju oraz realnie patrzeć w moją przyszłość. Będę wdzięczna za każdą kwotę, którą Państwo zechcą wpłacić. Pomagać w potrzebie to wielka i wspaniała rzecz.

71 102 zł z 250 000 zł
28%