Zbiórki

Marta Hajda-Skulska, Wrocław

Powrót Marty do normalności

Cześć! Nazywam się Marta i od zawsze mieszkam we Wrocławiu. Jeszcze do niedawna moje życie wyglądało całkiem zwyczajnie. Ot normalne życie polskiej rodzinki: praca, trójka dzieci, dom. Zaczęło się całkiem niewinnie, od grudniowego szczękościsku, potem lekkiego cierpnięcia twarzy. Jako że zajęć miałam aż nadto, to nie przekładałam swojego zdrowia nad resztę codziennych spraw. Przecież minie, pewnie źle spałam. Ale nie mijało. Zaliczyłam kilku lekarzy, USG, prześwietlenia, fizjoterapeutę, neurologa. Z każdej strony zapewnienia, że wystarczy wymasować i puści. Nie puszczało. Przestałam mieć możliwość otwierania ust na tyle, że zaczęłam drastycznie chudnąć. Dopiero wtedy trafiłam na lekarzy, którzy potraktowali mnie poważnie. Szybkie skierowanie na tomograf i biopsję. Diagnoza? Nowotwór złośliwy żuchwy na granicy operowalności. Mięsak gładkokomórkowy wżerający się we wszystko, czego dotyka. Wada genetyczna, na którą nie miałam żadnego wpływu. Świat się zawalił. Rodzina mnie potrzebuje, a ja się rozsypuję. Kolejne konsultacje, wyjazdy do Warszawy. Nikt nie wie, jak mnie leczyć. Trwa walka z czasem. Jest pięć przypadków takich jak mój na świecie. Czy muszę być aż tak wyjątkowa? Decyzja lekarzy: szybka chemia skierowana prosto w mięsaka, ale nie aby go zmniejszyć, tylko dać nadzieje, że chirurg wytnie go w całości. Jest środek wakacji, nasze dzieci nic jeszcze nie wiedzą. Po kilku dniach od pierwszej chemii wylatują włosy, czas powiedzieć rodzinie. Tego już się nie zatrzyma. Szybki ślub cywilny, bo przecież "mamy jeszcze czas". Na dobre i na złe. Po drugiej chemii czeka na mnie już sala operacyjna. Jestem wykończona i sparaliżowana strachem. Ale jest ze mną mój mąż. Zawsze był. Trzeba wyciąć wszystko, od policzka po wewnętrzną stronę gardła. Mięśnie, żuchwę, zęby. Może nie będę mogła ruszać więcej twarzą. Może już nigdy nie poczuję smaku i zapachu. Z uda trzeba pobrać mięsień i skórę do przeszczepu. Do operacji gotowe są dwa zespoły specjalistów. Operacja trwa 10 godzin. Udała się. Guz został wycięty. Nie oszczędzili jednak niczego. Wszystko w twarzy mam nowe. Nie poruszam połową głowy. Po tygodniu reoperacja. Do usunięcia wielki krwiak i ponowne nastawianie, bo wszystko się rozjeżdża. Budzę się ze zszytymi ustami. Muszę przywyknąć. W tchawicy rura, w nosie gruba sonda. Moja twarz nie wyraża uczuć. Nie domykam oka. Nie mogę krzyczeć. Dzieci nie rozpoznają mnie na kamerze. Nie widziałam ich już prawie miesiąc. Z lata zrobiła się jesień. Potrzebuję Waszej pomocy w powrocie do zdrowia, do tego życia, które prowadziłam kiedyś. Do powrotu do rodziny. Przede mną jeszcze kolejne serie chemioterapii i radioterapii. Żmudna walka o sprawność twarzy, dodatkowe rekonstrukcje, ponowna nauka jedzenia i chodzenia. Z góry bardzo wszystkim dziękujemy Marta i Wojtek

8 229 zł z 100 000 zł
8%
Jolanta Adamska, Wrocław

Zbiórka dla Joli Adamskiej

Moi Drodzy, mam na imię Jola, mam 50 lat. 17.02.2025 moje życie zawirowało kompletnie. Usłyszałam, że mam guza w prawym płacie czołowym, najprawdopodobniej o charakterze nowotworowym. Moja pierwsza myśl? "Jak ja to powiem dzieciom?! Boże, jak ja im to powiem?!". Po tygodniu decyzja wstępna - chłoniak mózgu, ale kolejne badania potwierdzają glejaka. Jeszcze nie wiadomo, które stadium. 8.04 przewidywane jest operacyjne usunięcie guza i kolejne badania. Co mnie martwi, to fakt, iż nie jest to sprawa świeża - lekarze twierdzą, że zaawansowana. Oczywiście, państwowa służba zdrowia nie zadba o moją kondycję psychiczną, więc ratuję się prywatnie. Państwowa służba zdrowia nie spyta o kwestię opieki dietetycznej, muszę się tym zająć prywatnie. Jestem już po lekturze różnych publikacji, i wiem, że moja dieta i umysł to podstawa do przygotowania się do wyzdrowienia. Na starcie, po dwóch tygodniach-bez ostatecznej diagnozy-wydałam już mnóstwo pieniędzy. Obecnie mam już spore rozeznanie co do kosztów leczenia - w POLSCE mamy innowacyjną metodę NANOTHERM w Lublinie - kosszt 20-40 tys euro, uderzam również do Niemiec - mam namiary na dwa centra - koszty raczej niemałe. Sosnowiec - w okolicach sierpnie rusza innowacyjny program. Szukam rozwiązań. Jeśli macie jakiekolwiek informacje, jakie mogłabym wykorzystać w tej sprawie, jestem otwarta, piszcie, proszę. Moja sytuacja jest o tyle trudna, że zawodowo pracuję na pół etatu w szkole (dzięki Bogu za to), jednak poza tym od ponad dwóch lat rozkręcałam swój salon masażu i kosmetologii, a także prowadziłam szkolenia i warsztaty z masażu. Kiedy w końcu od grudnia 2024 biznes zaczął przynosić zyski, ucieszyłam się, że za chwilę przyjdzie czas, kiedy będę miała trochę czasu dla siebie i dzieci (sama wychowuję dwójkę nastolatków). Przyjdzie czas, że zacznę spłacać długi, które zaciągałam na potrzeby bieżące i firmowe. Przyjdzie czas, że w końcu odetchnę... Jak się okazuje, czas ten nadszedł od razu - nie zapytał, czy może teraz się wprowadzić do mojego życia. Właśnie zamykam biznes. Na domiar tego, nie otrzymam nic z ZUSu, bo w moim bardzo zabieganym życiu (gdzie pracowałam 6 dni w tygodniu od 8.00 do 20.00), a także - jak się okazuje - z powodu sporego guza w mózgu (co przez ostatnie miesiące bardzo wpływało na moją koncentrację i ogarnianie rzeczywistości) NIE dopilnowałam kwestii płacenia chorobowego. Dlatego od marca mój dochód to 2000 zł plus alimenty 1800 na dzieci i 800+ na jedno, bo drugie ma 18 lat. Minus długi. Minus opłacanie czynszu za dwa mieszkania. I nie przeskoczę tego. Od długiego czasu oddawałam mnóstwo swojej energii ludziom poprzez dotyk, uwielbiałam masować. Uwielbiałam ludzi. Uwielbiałam czuć, że sprawiam im ulgę. Uwielbiałam rozmowy z nimi. Niektóre kontakty z moimi klientkami przekształciły się w bardzo przyjazne relacje. Ale nie zadbałam o siebie. Mimo iż czasem słyszałam takie rady. Teraz boję się dotykać ludzi, bo tak mało mam energii. Paradoksalnie, czuję ogromną ulgę, bo jestem bardzo zmęczona. Nie wiem, co będę robić dalej. Na tę chwilę potrzebuję wytchnienia. Ci, którzy mnie znają, znają też moją sytuację mieszkaniową, która niestety jest dodatkowo toksyczna i dokłada swoją mroczną cegiełkę. Wielu z Was wie też, że półtora roku temu zakończyłam 3-letnią walkę o życie mojej córki. Z powodzeniem! I tym razem będzie tak samo. Kochani, potrzebuję Waszej pomocy. Nie wiem, w jakim wymiarzefinansowym ostatecznie będę jej potrzebować. Zaznaczyłam kwotę, jaką widzicie. Nie potrafię nic zaplanować. Nie potrafię nic określić. Specjalistka, która opiekuje się mną pod względem psychologicznym, traktuje mnie bardzo ulgowo, ale jak już z tego wyjdę, spłacę dług wobec Niej. I na pewno, jak już wyzdrowieję, postaram się, aby inni również mogli skorzystać z mojego doświadczenia. Zawsze ludzie byli dla mnie ważni, ale teraz muszę skupić się na sobie. Muszę też zadbać o dzieci. Będę przeogromnie wdzięczna, jeśli mi w tym pomożecie. Wielu z Was wsparło mnie, dokonując wpłat na prywatną zbiórkę, ale istnieje także możliwość pomocy poprzez przekazanie 1,5% podatku. Obecnie jestem pod opieką Fundacji ALIVIA, która umożliwia dokonywanie takich darowizn. Przeznaczenie 1,5% podatku na fundację pozwoli nie tylko mi, ale także innym podopiecznym skorzystać z zasobów, jakie oferuje fundacja. Dzięki temu będę mogła korzystać z pomocy, które zapewnia Fundacja ALIVIA. Dziękuję za Wasze wsparcie!

7 932 zł z 100 000 zł
7%
Ewa Dorota Beldowska-Sadurska, Warszawa

Leczenie raka piersi HER2 dodatniego - nierefundowany pooperacyjnie lek

Dzień dobry, w kwietniu 2023 zdiagnozowano u mnie złośliwą odmianę raka piersi HER2-dodatniego. Schemat leczenia jest niestety taki, że najlepsze lekarstwo pooperacyjnie nie jest już refundowane. AKTUALIZACJA Bardzo wszystkim dziękuję za wpłaty. Czekam teraz na potwierdzenie, czy na pewno już jestem zdrowa, czy nie ma wznowy. Dziękuję wszystkim serdecznie, Ewa Beldowska- Sadurska

56 122 zł z 150 000 zł
37%
Piotr Jankowski, Warszawa

Zbieram na terapię raka nerki.

Szanowni Państwo, do końca maja 2016 roku byłem zdrowym, silnym tatą dwójki wspaniałych dzieci. Po niedzielnej przejażdżce rowerowej z 8-letnią córką zaobserwowałem u siebie niepokojący objaw, który zmusił mnie do wizyty w szpitalu. Wyszedłem po 14 dniach bez nerki z rozpoznanym rakiem nerki. W styczniu 2017 miałem operowany przerzut do płuca, następnie we wrześniu 2017 wtórny guz mózgu i opon mózgowych, w grudniu 2017 usunięte nadnercze z powodu kolejnego przerzutu raka nerki. Krótkie odstępy czasu pomiędzy przerzutami oraz ryzyko pojawienia się kolejnego guza zmusiły mnie do poszukiwania skutecznego leczenia. Rak nerki jest oporny na wszelkie konwencjonalne metody zwalczania nowotworów. Jedyną szansą na leczenie i kontrolowanie choroby jest immunoterapia. Niestety program lekowy, jaki jest przewidziany dla pacjentów w Polsce, uzależnia podanie tego leku od posiadania nieoperacyjnego przerzutu, a ja go nie mam. Ale aby to utrzymać, muszę brać ten lek i finansować samemu jego zakup. Koszt kroplówki to 23 000 PLN. Sam nie podołam finansowaniu kuracji, stąd pomysł na skierowanie prośby o uruchomienie zbiórki. Wszystkim Darczyńcom z góry dziękuję z całego serca - pomagacie realnie przedłużyć mi życie. Cel zbiórki to 480 000 PLN (2 lata kuracji).

381 037 zł z 480 000 zł
79%
Marta Piątek, Goworowo

Lek nierefundowany

Mam na imię Marta, mam 36 lat, jestem mamą trójki dzieci w wieku 10, 11 i 13 lat. Z chorobą zmagam się od półtora roku. Płatna terapia jest dla mnie szansą na dłuższą obecność w życiu moich dzieci. Przeszłam dwie zalecane operacje, radioterapię, chemioterapię, które nie przyniosły żadnych rezultatów. Obecnie jedyną szansą na wstrzymanie choroby jest dla mnie nierefundowany lek do immunoterapii. Koszt jednej dawki leku to ok. 17-20 tys. zalecany w odstępie co trzy tygodnie.

982 zł z 100 000 zł
0%
Kamila Czerwińska, Warszawa

Na operację usunięcia pozostałości guza w Niemczech

Pomóżcie mi odzyskać zdrowie dla mojego synka! Mam na imię Kamila, mam 38 lat i czteroletniego synka. To dla niego walczę każdego dnia, choć moja codzienność to ciągłe zmagania z chorobą. Latem 2022 roku, podczas wakacji za granicą, zaczęłam zauważać niepokojące objawy – nagle skręcałam samochodem w prawo bezwiednie, potem przyszły problemy ze wzrokiem, niedowład prawej strony ciała. Przed operacją mogłam się już poruszać tylko z chodzikiem… Wtedy usłyszałam diagnozę – guz mózgu. Przeszłam operację i długą rekonwalescencję. Skutki uboczne są ciężkie – przytyłam 20 kg od leków, które muszę brać, aby w ogóle funkcjonować, a dodatkowo cierpię na moczówkę, powodującą groźne skoki sodu. Leki biorę garściami. Życie niestety nie wróciło do normy – często czuję się tak źle, że mogę jedynie leżeć. Długo szukaliśmy ratunku i znaleźliśmy nadzieję w klinice w Heidelbergu, w Niemczech. Specjaliści potwierdzili, że operacja jest możliwa, a usunięcie guza może dać mi szansę na normalne życie. Odzyskałam nadzieję, ale czas ucieka, a koszty operacji są ogromne i znacznie przewyższają moje możliwości finansowe. Dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. Walczę nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla mojego synka – on potrzebuje mamy, która będzie mogła go przytulać, bawić się z nim i patrzeć, jak dorasta. Każda złotówka, każde udostępnienie to krok bliżej do mojego zdrowia i życia. Wierzę, że dobro wraca i że razem możemy dokonać cudu. Dziękuję Wam za każdą pomoc! ❤️

97 703 zł z 200 000 zł
48%
Robert Wojcicki, Opole

Robert 48 lat, rak wątroby - leczenie, operacja, rehabilitacja

Mam na imię Dominika i piszę w imieniu mojego męża Roberta, z którym mam trójkę dzieci: Marysię 16 lat, Anię 7 lat oraz Maję 4 lata. Mamy również psa, suczkę Lusię. Jak widać w domu są same kobiety, oprócz męża. We wrześniu 2022 roku podczas badania USG znaleziono u męża duży guz wątroby wielkości ok 8 cm x 6 cm. Od tego czasu zaczęły się liczne wizyty u specjalistów, w szpitalach i w gabinetach prywatnych w kraju, jak i za granicą. Do tej pory (styczeń 2023) Robert przebywał na oddziałach szpitalnych 5-krotnie. Okazało się, że guz wątroby jest przerzutem wtórnym pochodzącym z tkanki jelit, natomiast po dzień dzisiejszy nie znaleziono definitywnie ogniska pierwotnego raka. Komórki te lubią tworzyć przerzuty do płuc, serca czy też mózgu. Na szczęście te organy są jeszcze czyste. Mąż jest w trakcie przyjmowania chemioterapeutyków, potrzebna jest pilna operacja, natomiast pooperacyjnie prawdopodobnie będzie konieczność zastosowania terapii radioizotopowej PRRT. Guz wątroby jest umiejscowiony w bardzo trudnym operacyjnie miejscu, wrasta w żyłę wrotną prawego płata wątroby przy rozwidleniu, uciska ją bardzo mocno, prawie zamykając ją. Stanowi to zagrożenie życia. Rozważane jest obecnie usunięcie całego płata prawego wątroby (ok ¾ wątroby) lub też całkowita transplantacja wątroby. NFZ nie refunduje operacji poza granicami kraju (koszt ok 30 tys. euro, czyli ok. 130 tys. zł). Również w przypadku terapii PRRT jest ona refundowana dopiero wtedy, gdy okaże się, że po operacji nastąpią przerzuty. Gdyby zastosować terapię PRRT wcześniej potrzebne będą 4 iniekcje i koszt nie będzie refundowany przez NFZ (koszt przybliżony prywatnie to 4 x 85 tys. = 330 tys. zł). Ale o tym będziemy myśleć później... Na teraz potrzebne są środki, które będą przeznaczone na pokrycie wszelkich kosztów związanych z procesem leczenia: diagnostyka, wizyty lekarskie, leki, rehabilitacja, specjalistyczne żywienie, dojazdy, zakwaterowanie itp. Wpłata każdej kwoty będzie doceniona. Jeśli nie maja Państwo możliwości wpłaty, Robert prosi jedynie o modlitwę. To również znaczy dla nas bardzo dużo. Dziękujemy!!! Przy rozliczaniu podatku można przekazać 1,5% na moje konto. Należy wówczas podać w zeznaniu podatkowym KRS Fundacji Alivia: 0000358654 oraz w celu szczegółowym koniecznie numer mojej zbiórki: 111787 Darowizny na rzecz mojego leczenia można przekazywać także za pomocą płatności on-line, karty płatniczej, Blik, PayPal lub tradycyjnego przelewu - aby dokonać wpłaty, kliknij powyżej na przycisk "Przekaż darowiznę".

27 221 zł z 130 000 zł
20%
Anna Brzezińska, Tarnowskie Góry

Wsparcie w leczeniu

Mam na imię Ania, mam 39 lat. Jestem mamą wspaniałego syna Mateusza i żoną ukochanego męża Marcina. Moja praca jest moją pasją, jestem nauczycielką. W marcu 2023 roku dowiedziałam się, że zachorowałam na złośliwy nowotwór piersi. Leczenie jest długie i wieloetapowe. Przeszłam jednostronną mastektomię, półroczną chemioterapię, kolejnym etapem jest radioterapia. Po radioterapii lekarze zalecają mi przyjmowanie leku, który niestety nie jest refundowany. Lekarstwo to zwiększa szansę, by nie pojawiły się u mnie przerzuty odległe w kościach lub w mózgu. Koszt miesięczny jest bardzo wysoki, bo to 14 tysięcy złotych. Terapia tym lekiem trwa 2 lata. Moja rodzina nie jest w stanie pokryć kosztów tego ważnego i dającego mi nadzieję leczenia. Zwracam się z prośbą do wszystkich, którzy chcieliby wspomóc mnie w tej walce. Naprawdę wierzę, że dobro powraca.

232 081 zł z 336 000 zł
69%
Katarzyna Glazik, Białogard

Proszę pomóż mi żyć dłużej!

Mam na imię Katarzyna i choruję na hormonozależnego raka piersi. Przeszłam pakiet leczenia systemowego, ale choroba była agresywna – aż 80% węzłów chłonnych było zajętych komórkami rakowymi. Jestem w grupie wysokiego ryzyka nawrotu, dlatego moje leczenie musi być jak najbardziej skuteczne. Jestem młodą kobietą, matką i żoną. Chcę żyć jak najdłużej i cieszyć się wspólnymi chwilami, wrócić do aktywności zawodowej, uprawiać ulubiony sport. Każdy dzień jest dla mnie cenny. Mam plany, marzenia i ogromną wolę walki. Przede wszystkim chcę odzyskać swoją niezależność. Leczenie, na które zbieram środki, daje mi na to realną szansę. Dziękuję z całego serca ❣️

39 145 zł z 144 000 zł
27%
Iwona Cieślikowska, Żyrardów

Walka z rakiem - lek nierefundowany dla Iwony

Mam na imię Iwona, lat 62. Właśnie przeszłam na upragnioną emeryturę i realizuję swoją wielką pasję, jaką jest fotografia ruchu (FB Photo Dance) - gimnastyka artystyczna, pływanie artystyczne czy taniec. W maju 2023 r. diagnoza - rak piersi z przerzutami do kości i szpiku kostnego... Żadna operacja nie wchodzi już w grę. Jednak nadal walczę. Nowotwór może stać się chorobą przewlekłą, ale w moim przypadku niezbędny jest nowy, nierefundowany dla mnie lek. Miesięczny koszt to ok. 6000 zł. To ogromna kwota. Proszę o przekazanie 1,5 podatku, a jeżeli to możliwe, to wsparcie finansowe w formie wpłat na moją zbiórkę.

12 827 zł z 120 000 zł
10%
Nina Krupa, Katowice

Pomóż Ninie wrócić do zdrowia i sprawności!

Mam na imię Nina, jestem mamą dwóch fajnych chłopców. W lipcu 2013 roku, podczas pływania na windsurfingu, mokra pianka poprzez obtarcie spowodowała stan zapalny lewej piersi. Po konsultacji lekarskiej i podaniu antybiotyku stan ten się cofnął, pozostał po nim mały guzek. Przez ponad dwa miesiące żyłam w przekonaniu, że jest to łagodna zmiana, co potwierdzały wyniki mammografii i USG, a lekarz przygotowywał mnie do niegroźnego zabiegu usunięcia guzka. Biopsja wykonana we wrześniu wywróciła mój świat do góry nogami - rak piersi lewej z nadekspresją receptora HER2 i przerzutem do węzła chłonnego. Okazało się, że choroba rozwijała się już od dłuższego czasu. Musiałam zmierzyć się ze strachem przed cierpieniem, śmiercią, lękiem o dzieci. Rozpoczęłam walkę. Przeszłam chemioterapię, mastektomię i radioterapię. Efekty chemioterapii nie były satysfakcjonujące, w związku z tym przeszłam również komercyjną kurację nowoczesnym lekiem (refundowane jest tylko leczenie pooperacyjne). Koszt trzech ampułek to 9800 zł, przy czym musi być podanych 9 ampułek w czterech cyklach. Dzięki Państwa wsparciu udało mi się zebrać część tej kwoty. Obecnie przygotowuję się do rekonstrukcji amputowanej piersi, przechodzę rehabilitację i dodatkowe badania związane z czekającą mnie operacją. Wierzę, że dzięki Państwu pomocy będę mogła kontynuować rehabilitację i przeprowadzić operację rekonstrukcji. Dziękuję za każde wsparcie. Nina

10 200 zł z 118 000 zł
8%
Liubov Podymaka, Bielsko-Biała

Pomóż mi w walce z rakiem

Mam na imię Luba. W 2024 roku usłyszałam jedną z najtrudniejszych diagnoz – rak piersi potrójnie ujemny, płaskonabłonkowy. Ten typ nowotworu jest jednym z najbardziej agresywnych. Leczenie standardową chemioterapią nie wystarcza – konieczna jest nowoczesna immunoterapia, która daje nadzieję na zatrzymanie choroby i przygotowanie mnie do operacji ratującej życie. Każdy dzień zwłoki to ryzyko progresji choroby. Dlatego proszę o pomoc – każda złotówka, każde udostępnienie zbiórki ma ogromne znaczenie. Na dzień dzisiejszy przechodzę kurs chemio i immunoterapii, a po zakończeniu będę miała operację usunięciu guza i rekonstrukcji piersi, która ma być przeprowadzona w Izraelu w Sourasky Medical Center w Tel Awiwie. Zebrane środki przeznaczę na operację i pooperacyjną rehabilitację. Chcę uwierzyć, że jeszcze będę mogła powiedzieć: „Udało się!”. Dzięki Twojemu wsparciu mam realną szansę, by pokonać raka i wrócić do życia bez strachu. Z całego serca dziękuję za każdą pomoc, dobre słowo i modlitwę. Nie chcę się poddać – ale nie mogę tego zrobić sama. Z nadzieją i wiarą w drugie życie – walczę dalej. Każda pomoc przybliża mnie do zdrowia.

4 zł z 110 000 zł
0%