Zbiórki

Ewa Myślińska, Zaręba

Proszę o pomoc w walce z rakiem piersi i na badania Oncompass!

Na co dzień jestem pozytywną i wesołą osobą, zawsze z uśmiechem na twarzy, u której w grudniu 2017 roku stwierdzono nieluminalnego HER2+ raka piersi lewej. Przeszłam cykl leczenia neoadiuwantowanego wg schematu 4x AC ---> 4x DXL 100 (chemia biała) wraz z trastuzumabem. Po chemii, w czerwcu 2018 roku odbyła się pełna mastektomia wraz z wycięciem węzłów chłonnych. Następnie przeszłam 5-tygodniową radioterapię w Wałbrzychu. Chemioterapię przeszłam z komplikacjami, początkowo lek zaatakował mi szpik kostny, co spowodowało utratę odporności (groziła mi sepsa) i dodatkowo musiałam brać zastrzyki w brzuch 24 h po podaniu chemii. Następnie po pierwszej dawce docetaxel dostałam uczulenia na docetaxel (DXL-chemia biała), tzw. "syndromu czerwonych stóp i rąk". Moje stopy i dłonie wyglądały, jakby popaliło je od środka, czułam mocne pieczenie i ból. Podczas chodzenia miałam wrażenie, jakbym stąpała po rozżarzonych kolcach. Po wystąpieniu uczulenia dostałam silne sterydy, zaprzestano podawania chemii i podawano mi już tylko sam trastuzumab. Dnia 29 marca 2019 roku ukończyłam leczenie "z powodzeniem", a 18 maja 2020 roku rozpoczęłam rekonstrukcję piersi i wszczepiono mi ekspander, by po wypełnieniu go płynem i rozszerzeniu skóry móc wymienić mi go na implant. Moje szczęście niestety nie trwało długo. Pojawiły się komplikacje przy rekonstrukcji. Ekspander podszedł mi pod obojczyk. Potrzebowałam kolejnej operacji wymiany ekspandera, która odbyła się 28 lipca 2020 roku. Po tej operacji miałam ustaloną wizytę kontrolną za dwa tygodnie, w ciągu których zaczęłam się czuć coraz gorzej i zaczęłam mieć duszności i szybko się męczyłam. Na wizycie okazało się, że lekarz nie wypuści mnie do domu, ponieważ dostałam odmy płucnej. Założono mi drenaż próżniowy w znieczuleniu miejscowym. Niestety znieczulenie mój organizm za szybko strawił i szybko przestało działać. Spowodowało to, że większą część zabiegu miałam bardzo bolesną. Ściągnięto mi z jamy opłucnej około 1,5 litra płynu. Trzy dni po wyjściu ze szpitala pojawiły się plamy skórne wraz ze zmianami ropnymi. Zrobiono mi biopsję. Dnia 31 sierpnia 2020 roku zgłosiłam się znowu do szpitala z podejrzeniem odmy płucnej. Miałam mieć operację wyjęcia ekspandera i zakończenia rekonstrukcji, lecz w opisie z prześwietlenia klatki piersiowej przed zabiegiem stwierdzono, że trzeba zrobić TK. Spowodowało to odroczenie operacji. 2 września 2020 roku przyszedł wynik z biopsji, który wykazał, że mam wznowę choroby. Dnia 3 września 2020 roku przeprowadzono u mnie wszczepienie portu (wkłucie centralne) i podano pierwszy cykl chemioterapii. Operacji wyciągnięcia ekspandera niestety nie będzie, ponieważ pozostałaby rozległa rana, która w dużym prawdopodobieństwie przy tej chemii, którą dostaję, nie będzie się goić, co spowodowałoby zaprzestanie chemioterapii. Lekarze ustalają, co w tej sytuacji zrobić, uwzględniając moje dobro i bezpieczeństwo, żeby nie zaprzestać podawania chemioterapii. W lutym planowałam powrót do pracy, bo już było dobrze, jednak szczęście znowu nie trwało długo, gdyż zaczęła mnie boleć głowa do takiego stopnia, że nie było dnia bym nie płakała z bólu i wyczułam zmianę w prawej piersi. W marcu, gdy byłam w szpitalu, by wziąć leki w postaci kroplówek na mojego raka, od razu zgłosiłam objawy i zlecono TK głowy. Okazało się, że mam przerzut do głowy (30 guzków mniej więcej o śr. 1,2 cm do 2,5 cm, a lekarz podejrzewał dodatkowo mikroguzków ponad 200) i prawej piersi. Podano mi sterydy na obrzęk głowy. W kwietniu po raz drugi przeszłam silną, dwutygodniową radioterapię w Wałbrzychu, tym razem na głowę. Radioterapia nie ,,wypaliła" wszystkich guzków, zostało kilkanaście z tego dwa największe mają średnicę 0,6 mm i 0.7 mm. Od kwietnia do lipca sterydy na tyle zniszczyły mi organizm, że mam małopłytkowość oraz zachorowałam na Zespół Cushinga. Objawia on się tym, że: - wystarczy, że lekko się nawet potknę i upadam, nie mam koordynacji i mam zaburzenia równowagi; - robią mi się siniaki na całym ciele (w szczególności na nogach i rękach i wygląda to tak, jakby mnie ktoś pobił); - dostawałam w kwietniu podczas radioterapii bardzo dużą dawkę sterydów, co spowodowało nadmierny apetyt i mocno przytyłam; - zaokrągliła mi się twarz i wygląda jak ,,księżyc w pełni" oraz zaokrąglił mi się brzuch i wygląda jak ,,nadmuchany balon"; - ciężej mi chodzić, ponieważ powoduje zanik mięśni kończyn dolnych i górnych; - powstały szerokie (strasznie wyglądające, nietypowe, żywoczerwone) rozstępy na brzuchu, udach, piersi, pod pachami i na ramionach; - mam nadmierne owłosienie (w szczególności na twarzy) typu męskiego; - bardzo szybko (przez ten zespół) się denerwuję i krzyczę, wszystko mi przeszkadza, mam chwiejność emocjonalną, więc dodatkowo muszę brać tabletki na uspokojenie, które na szczęście działają i jestem spokojniejsza; - mam po zjedzeniu czegokolwiek uczucie ,,pełności" brzucha, przez co też występują u mnie problemy z trawieniem i wypróżnianiem się; - miewam coraz częściej krótkotrwałe zaburzenia widzenia; - ciężko mi się skupić na robieniu jakiegoś zadania. Od połowy lipca do grudnia 2021 r. upadłam na lewą nogę (w szczególności na kolano) 5 razy, ale to były zadrapania albo zwykłe otarcia, które dłużej krwawiły przez małopłytkowość. Najgorszy był szósty upadek, dwa dni przed Wigilią w 2021 r., ponieważ zachwiałam się przez lekką dziurę na chodniku z kostki brukowej i niefortunnie upadłam na lewe kolano tak, że pierwszy raz spuchło jak balon i zsiniało na ciemnofioletowy kolor. Przestraszyłam się tym widokiem i pojechałam na SOR. Gdy mnie przyjął lekarz, zlecił mi prześwietlenie kolana, które na szczęście wykazało mocne stłuczenie, lecz to opuchnięcie oznaczało zebranie się płynu, który zazwyczaj ,,wyciągają" strzykawką i po sprawie. U mnie przez małopłytkowość i ryzyko wykrwawienia się, lekarz bał się podjąć tego zadania i zalecił mi nogę ,,trzymać" w górze, jak najmniej na nią stawać i smarować maścią oraz wypisał mii skierowanie do ortopedy. 25 stycznia 2022 r. miałam wizytę u ortopedy, który zlecił mi ponowne prześwietlenie kolana, które nie wykazało złamań, ale nadal w znacznie mniejszej ilości znajdował się płyn. Oczywiście nie podjął się usunięcia tego płynu, wypisał mi skierowanie na rehabilitację i zalecił zakup kuli ortopedycznej do codziennego chodzenia, bo to, że upadam na lewą stronę i tę nogę to nie tylko przez chorobę Zespołu Cushinga, ale także może być spowodowane przerzutem do głowy. Mimo, że mam dopiero albo aż 30 lat, to dla bezpieczeństwa swojego zakupiłam tę kulę i gdziekolwiek, czy to na spacer, czy na zakupy chodzę o kuli. Rzeczywiście pomaga, bo odkąd jej używam nie upadłam ani razu, mimo iż miałam zachwiania równowagi i bez niej pewnie bym upadła. Mam większe trudności w chodzeniu. Mało, że przez chorobę już miałam, to jeszcze przez ten nieszczęsny upadek. Ciężko mi jest wchodzić i schodzić po schodach przez ten płyn w kolanie, który jest do tej pory obecny. Dodatkowo ośmiotygodniową dojezdną rehabilitację zacznę dopiero na początku maja. Mój lekarz prowadzący zabronił mi powrotu do pracy. Musiałam się zwolnić, ponieważ świadczenie rehabilitacyjne się kończyło i musiałam przejść z Urzędu ZUS na rentę chorobową. Dostałam rentę do 31 października 2022 r. w wysokości 1300 zł, gdzie ponad połowa to opłaty i zakup lekarstw, które muszę brać codziennie, a jeść i dojechać do szpitala na badania i cotrzytygodniowe wizyty też trzeba za coś. Obecnie jeszcze wszystko podrożało i jest ciężko. Mimo, że nie mam zbytniego szczęścia w życiu, to nie poddaję się, staram się być pozytywna, doceniać to, co mam oraz walczyć ze wszystkimi przeciwnościami, jakie mi życie ,,podkłada pod nogi". Aktualnie stan choroby jest stabilny, ponieważ biorę specjalne sterydy (dexamethasone) na obrzęk głowy, a także jestem w trakcie brania leku trastuzumab emtanzyna (Kadcyla), który raz jest refundowany przez NFZ, a raz zabierają refundację, po czym znowu oddają, dlatego potrzebuję wsparcia finansowego w celu pokrycia kosztów leków, które muszę przyjmować, dojazdów do szpitali. Zbieram również na badanie ONCOMPASS, które nie jest refundowane, a koszt takiego badania to około 5000€ oraz zakup peruki, czy protezy do biustonosza imitującej pierś. Bardzo Was proszę o pomoc w tym trudnym dla mnie czasie!

14 166 zł z 50 000 zł
28%
Monika Igielska, Kraków

Na leczenie, leki dojazdy do szpitala I przychodni

Drodzy Darczyńcy, Rodzino, Przyjaciele, Znajomi Minęło już ponad 3 lata, od kiedy rozpoczęła się moja Walka o zdrowie i życie. Choroby, które powstały po operacji onkologicznej raka, nadal pustoszą mój organizm. Pojawiły się również nowe schorzenia. 17.02. 2025 czeka mnie operacja usunięcia tętniaka w głowie, której się bardzo boję. Następny zabieg to endoproteza kolana lewego - operacja w lipcu. Choroby, z którymi się zmagam to: łuszczyca, cukrzyca, marskość wątroby, łuszczycowe zapalenie stawów, problem z tarczycą (duże tsh), neuropatia, dna moczanowa. Koszt leczenia jest ogromny. Jestem z tym wszystkim sama, ostatnio przeżyłam tragedię, bo 26.11.2024 zmarł mój Mąż - na raka. Zostałam sama. Jestem załamana, nie wiem, jak dalej żyć. Mimo wszystko WALCZĘ. ❤️ JESTEM BARDZO WDZIĘCZNA WAM WSZYSTKIM ZA OKAZANE SERCE I POMOC. ❤️ BEZ WAS NIE DAŁABYM RADY.❤️ BARDZO PROSZĘ O DALSZE WSPARCIE I PRZEKAZANIE 1,5 % PODATKU NA MOJĄ ZBIÓRKĘ. ZA KAŻDĄ OKAZANĄ POMOC Z SERCA DZIĘKUJĘ! ❤️ Monika --- Dzień dobry. Nazywam się Monika Igielska, mam 56 lat, mieszkam w Krakowie. W czerwcu 2021 roku zdiagnozowano u mnie złośliwy nowotwór trzonu macicy. 16.07.2021 przeszłam operację w Krakowie w Szpitalu na Klinach. Leczenie trwa do teraz, ponieważ wykryto nowe zmiany koło cewki moczowej. Po operacji onkologicznej powstały u mnie nowe choroby tj. łuszczyca, łuszczycowe zapalenie stawów, cukrzyca, marskość wątroby, problem z nerkami. Pojawiły się również dwa guzy na tarczycy, które były operowane w styczniu 2023 r. po lewej stronie, a w październiku 2023 r. po prawej. Dodatkowo powstał naciek, który jest diagnozowany (TK). Leczenie - często prywatne - leki, dojazdy do szpitali i przychodni pochłaniają ogromne pieniądze. Stąd moje prośba do Państwa o wsparcie na zbiórce lub przekazanie 1,5% dla mnie, bym mogła nadal się leczyć i żyć. Dziękuję, Monika Igielska

14 136 zł z 50 000 zł
28%
Maria Bertholz, Toruń

Proszę o pomoc w zakupie nierefundowanego leku!

Zanim przeczytasz historię naszej mamy, poproś swoich bliskich o to, żeby się przebadali. Im szybciej nowotwór zostanie zdiagnozowany, tym szanse na wyleczenie są większe. Jeśli zauważysz na swoim ciele coś co Cię niepokoi, nie wahaj się i powiedz o tym lekarzowi. To bardzo istotne, bo dzięki takim badaniom u naszej mamy wykryto raka. Złośliwy nowotwór sutka. Nasze życie zostało wywrócone do góry nogami w maju tego roku, kiedy to usłyszeliśmy diagnozę: nowotwór złośliwy sutka - nieokreślony rak piersi lewej NSTG3, typ nieluminalny, HER 2 dodatni cT1bN0M0. Po jej usłyszeniu każdy od razu myśli o najgorszym. Tak było i w naszym przypadku. Szok, niedowierzanie i pytanie "dlaczego ona?". Dlaczego miesiąc po śmierci naszej ukochanej babci otrzymałyśmy kolejny cios?! Zamiast siedzieć i użalać się nad sobą, szybko się pozbierałyśmy i rozpoczęłyśmy walkę. Walkę o życie naszej mamy. Mama przeszła 2 operacje oszczędzające pierś. W tej chwili jest po 4-tej chemioterapii, przez którą mimo utraty włosów i ogólnego złego samopoczucia przeszła zwycięsko. Myślę sobie, że przy chemii, radioterapia to pikuś. Niestety to nie koniec złych wieści. Na ostatniej chemioterapii okazało się, że mama potrzebuje leku, który ma za zadanie zmniejszyć ryzyko wystąpienia przerzutów i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ten lek nie jest refundowany, jeśli twój rak jest stosunkowo mały. Wniosek: gdyby guz był większy (czytaj: mniejsze szanse na wyleczenie), to ten lek byłby refundowany. Ile warte jest życie naszej mamy?! Zostało wycenione na 3500 zł miesięcznie. Tyle kosztuje miesięczna terapia tym lekiem. Dodam, że mama powinna stosować ten lek przez rok, co daje nam kwotę 42 000 zł. Właśnie dlatego zwracamy się do Was z prośbą o przekazanie jakiejkolwiek kwoty na zakup leku. Jeśli nie jesteś w stanie pomóc, zrozumiem, proszę jednak o udostępnienie postu jak największej liczbie osób. Wierzę, że razem możemy zdziałać cuda. :) Ten, kto miał okazję poznać naszą mamę, wie jak ciepłą osobą jest. Uwielbia jeździć na rowerze i cieszyć się życiem. Jestem pewna, że dla każdego z Was w miarę możliwości zrobiłaby to samo. Dodam tylko, że pewnego dnia może okazać się, że to Ty możesz potrzebować pomocy. Być może będzie to twoja siostra lub mama. Życie pisze różne scenariusze. My też nie spodziewałyśmy się, że taki los nas spotka... Z góry dziękujemy za słowa wsparcia i za wszelką pomoc. Bogusia i Beata z rodziną

6 058 zł z 42 000 zł
14%
Lidia Spocińska, Warszawa

Pomaga innym, ale sama też potrzebuje pomocy.

Nazywam się Lidia i mam 45 lat. Od ponad 25 lat pracuję w sektorze ochrony zdrowia. Trzy lata temu zmarł mój ukochany tata na pierwotnego raka wątroby w przebiegu HCV. Mojego taty siostra już od kilku lat walczy z rakiem piersi. Za nich wszystkich czułam i czuję się odpowiedzialna. Organizowałam wizyty, jeździłam na chemię, na radioterapię, pomagałam podejmować trudne decyzje i myślałam, jakie to szczęście, że mogę to robić, że ja nie jestem chora. Poza tym praca zawodowa (zwykle w korporacjach) pochłaniała cały mój czas. Praca zawodowa tak bardzo zdominowała moje życie, że żyłam w poczuciu winy, że za mało czasu poświęcam swojej 12-letniej córce i 6-letniemu synkowi. Planowałam to zmienić, uzdrowić, pomyśleć o sobie i rodzinie. Byłam zmęczona. Nie spodziewałam się, że wszystko zmieni samo życie. W maju 2015 r. wykonałam USG u najlepszego rekomendowanego lekarza w Warszawie. Wynik: „w miejscu bolesności nie stwierdza się patologicznych zmian”. Pan dr spieszył się, pod gabinetem była kolejka. Zapłaciłam 150 zł i wyszłam zadowolona. Uf... może to jakiś poszerzony przewód mlekowy - pomyślałam i uśpiłam swoją czujność na 2 miesiące. Zaufałam renomie pana dr i to był błąd, bo po 2 miesiącach rozlany naciek w piersi był coraz większy. Wykonałam MR, potem PET CT. Diagnoza zwaliła mnie z nóg: ”Rak zrazikowy, naciekający, inwazyjny z przerzutami do węzłów i jajnika”. Minęło 3 dni, zanim odważyłam się to ujawnić. Guz miał 67 mm. Straciłam 3 miesiące, które mogą zaważyć na moim życiu. Dziękuję Panu, Panie dr za błędną diagnozę. Dzięki ludziom, z którymi współpracuję, mojemu pracodawcy wszystko poszło jak lawina: mammografia, biopsja, ostateczna diagnoza z oznaczeniem receptorów, plan leczenia: chemioterapia, zabieg radykalny, radioterapia, może ponowna chemioterapia, rehabilitacja, kolejna operacja i rekonstrukcja. To długa, mozolna, wyczerpująca droga z niewiadomym wynikiem na końcu. Mam tego pełną świadomość i boję się, co będzie dalej. Strach paraliżuje mnie, powoduje ból nie do zniesienia. Aktualnie jestem po IV cyklu chemioterapii. Teraz rozumiem ludzi, którzy bladzi i słabi snują się po korytarzach szpitala. Nigdy nie byłam po stronie proszących o pomoc. Z drugiej strony jest łatwiej. Celowane leki niestety nie są refundowane. A nawet jeśli są, to często za późno. Ja muszę żyć, bo muszę jeszcze dużo w życiu zrobić. Mam kilka misji do zrealizowania, bardzo ważnych. W wolnych chwilach pracuję jako wolontariusz, to daję mi siłę. Staram się i każdego dnia powtarzam, że nie wszystkie dni są szczęśliwe, ale dla każdego warto żyć. Pomagając, pomożecie zrealizować moje marzenie - życie, nawet gdyby miało to potrwać 5 lat. Dziękuję.

43 654 zł z 80 000 zł
54%
Magdalena Janusz, Warszawa

Po ciężkiej walce z rakiem piersi WYGRAŁAM!

Szanowni Państwo, 3 lata temu zachorowałam na złośliwego raka piersi. Leczenie chemioterapią i radioterapią było długie, ciężkie i pełne bólu. Po dwudziestu chemioterapiach i kilkunastu radioterapiach mój organizm jest bardzo wyczerpany, skutków ubocznych jest całe mnóstwo - ból kości, głowy, brzucha. Z przeprowadzonych badań kontrolnych wynika, że udało mi się wyzdrowieć, ale również wynika, że mogę mieć wznowę choroby, ponieważ posiadam gen BRCA1. Dlatego też muszę walczyć o przedłużenie okresu życia poprzez zastosowanie prewencyjnej mastektomii i odbudowy. NFZ nie pokryje tych kosztów w całości. Chcę szukać nowoczesnych nierefundowanych leków oraz możliwości leczenia poza granicami kraju. Ponoszę również koszty zakupu leków, które zmniejszają dolegliwości bólowe. Mimo bólu i braku siły nadal mam ochotę żyć i staram się być aktywna. Zapraszam wszystkich chętnych do pomocy.

12 245 zł z 50 000 zł
24%
Aleksandra Osuchowska, Warszawa

Potrójnie ujemny rak piersi - leki oraz rehabilitacja

Cześć, jestem Ola i potrzebuję Twojej pomocy. Nazywam się Aleksandra Osuchowska, mam 28 lat i od 8 lat jestem w szczęśliwym związku z moim partnerem Marcinem, 2 lata temu powiększyliśmy naszą małą rodzinę o kotkę Tosię. Prowadziliśmy normalny, zwyczajny tryb życia do momentu wykrycia choroby. Diagnoza W kwietniu 2023 r. wykryto u mnie nowotwór piersi, potrójnie ujemny. Mimo regularnych, profilaktycznych badań, przeciwnik zaskoczył mnie w tak młodym wieku, zupełnie nieoczekiwanie. Nagromadzenie informacji przekazanych w ostatnich dniach: nowotwór, chemioterapia, utrata włosów, operacja piersi, radioterapia, nagłe i szybkie podjęcie decyzji: "czy chcę mieć dzieci?" - w tym momencie mój świat stanął w miejscu. Cel oraz przebieg leczenia Początkowo zbiórka założona została w celu uzyskania środków finansowych na pokrycie kosztów immunoterapii. Od lipca 2023 roku lek, którym jestem leczona, został dodany do listy leków refundowanych przez NFZ, w związku z tym zmieniłam cel zbiórki. Z końcem października 2023 roku planowane jest zakończenie chemioterapii. Na ten moment koszty, jakie głównie poniosłam, związane są z zakupem leków (zwalczających skutki uboczne chemioterapii oraz zabezpieczających jajniki), prywatnymi konsultacjami z innymi specjalistami (aktualne leczenie doprowadziło do uszkodzenia wątroby oraz neuropatii), dojazdami do szpitala, zakupem rękawic i skarpet chłodzących oraz zakupem peruki. Ponadto przed rozpoczęciem chemioterapii poddałam się leczeniu zabezpieczającemu płodność. W związku z wykryciem u mnie mutacji w genie BRCA1 oraz BARD1 wraz z lekarzami zrezygnowaliśmy z operacji oszczędzającej chorą pierś na rzecz obustronnej mastektomii z rekonstrukcją (zdrowa pierś zostanie zoperowana profilaktycznie). Środki uzyskane ze zbiórki przeznaczę na pokrycie bieżących wydatków oraz późniejszej rehabilitacji. Każda Twoja wpłata przybliża mnie do osiągnięcia celu. Wiem, że z Twoją pomocą mogę w pełni odzyskać zdrowie.

1 987 zł z 40 000 zł
4%
Monika Łukaszewska-Koltun, Warszawa

Pomóż mi wygrać walkę z rakiem piersi

Lubię wracać do tego zdjęcia. Było zrobione dwa dni przed wykryciem guza, a ja myślałam, że muszę się nauczyć jeździć na rolkach, aby córka nie jeździła sama. Mój cel musiał się drastycznie zmienić kilka dni później – muszę się wyleczyć, aby córka i syn nie zostali sami. Idąc na USG, nie miałam żadnych obaw. Co roku regularnie się badałam, miało to być zwykłe coroczne "odhaczenie" badania. Wyszłam z ugiętymi nogami i zdjęciami dwóch guzów. W ciągu 3 tygodni miałam już diagnozę - nowotwór złośliwy piersi, typ HER2 dodatni. Moja lekarka powiedziała mi, że możliwe, że urósł w kilka miesięcy. Obecnie jestem w trakcie chemioterapii, później czeka mnie operacja i kolejne cykle chemioterapii. Patrząc na ludzi w szpitalu, staram się wierzyć, że rak to nie wyrok i ciągle jest szansa na wyleczenie. I na to właśnie chciałabym przeznaczyć pieniądze ze zbiórki – dodatkową diagnostykę, rehabilitację, a jeśli będzie taka potrzeba to również nierefundowane terapie. Chcę za rok założyć rolki i jeździć z dziećmi.

11 293 zł z 50 000 zł
22%
Shirley Ytac, Warszawa

Jestem samotną matką. Muszę pokonać raka, aby żyć dla mojej córki.

Shirley pracowała jako native English speaker w przedszkolu na warszawskim Mokotowie. Jest samotną matką wychowującą nastoletnią córkę, Sheilę. Razem tworzą małą, ale kochającą, szczęśliwą rodzinę. Niestety... Ubiegłego roku, podczas odwiedzin babci na Filipinach, córka zachorowała na bardzo poważną chorobę - Dengue. Żeby uratować swoją córkę, Shirley zadłużyła się finansowo. Poleciała na Filipiny i musiała zostać tam wiele tygodni zanim Sheila wyzdrowiała. Niestety, koszt leczenia przerósł jej budżet. Od tamtego czasu lawina nieszczęśliwych wydarzeń w jej życiu trwa do dziś. Kiedy wróciła do Polski okazało się, że ma guza na piersi... Po kilku tygodniach i wielu badaniach otrzymała diagnozę: złośliwy nowotwór piersi, co dla Shirley brzmiało jak wyrok śmierci. Choroba cały czas się rozwija. Shirley ma przerzuty na węzły chłonne. Stopień choroby powoduje, że Shirley ma ogromne wydatki, które coraz bardziej narastają. Shirley musi ponosić bardzo duże koszty między innymi na zakup leków, opłacenie wizyt lekarskich plus badania, dojazdy na wizyty lekarskie i szpitalne, zakup oczyszczacza powietrza (bo przy jej nowotworze bardzo ważne jest zminimalizowanie ryzyka infekcji) oraz zakup peruki. Shirley jest osobą pełną ciepła i radości, która zawsze każdą wolną chwilę przeznaczała, żeby pomóc innym. My wszyscy, którzy ją znamy możemy to potwierdzić i wraz z najbliższymi jej przyjaciółmi prosimy o pomoc. Nie damy rady sami... Leczenie onkologiczne to tylko początek. Chemioterapia, operacja mastektomii, radioterapia... To wszystko jest dla Shirley za dużym ciężarem do dźwignięcia. Żeby trochę ulżyć Shirley, organizujemy zbiórkę. Pomóżmy jej, bo kiedyś możemy sami potrzebować pomocy innych do walki o nasze życie!

1 252 zł z 40 000 zł
3%
Jolanta Szczepańska, Zielona Góra

Kosztowna operacja pomoże uratować mi życie

Witam! Jestem Jola, mam 55 lat, mam męża i dwoje dzieci. Zwracam się z prośbą do ludzi o dobrych sercach o pomoc w zbiórce pieniędzy na moją operację, która pomoże mi uratować życie. Zachorowałam trzy lata temu na chorobę nowotworową trzustki, jest to nowotwór złośliwy NET G1. Przeszłam operację resekcji trzonu i ogona trzustki, śledziony i woreczka żółciowego, był to dla mnie wielki szok i przeżycie, ale udało mi się wygrać tę bitwę. Miałam spokój przez trzy lata. Teraz zachorowałam ponownie, znów guz zaatakował w okolicy głowy trzustki przy wyrostku haczykowatym. Najlepszym rozwiązaniem w moim przypadku, żeby zaoszczędzić tę część trzustki, która mi pozostała, jest usunięcie guza metodą małoinwazyjną ,Nanoknife. Zostanie usunięty sam guz, a potem zostanie zastosowane leczenie. Po takiej operacji mogłabym żyć i normalnie funkcjonować. Bardzo proszę o pomoc, gdyż ta operacja nie jest finansowana przez NFZ, a kosztuje 40.000 zł. Dla mnie kwota ta jest nieosiągalna. Bardzo proszę o pomoc.

1 233 zł z 40 000 zł
3%
Monika Adamczyk, Lekowo

Pomoc dla Moni w walce z rakiem

Witam, mam na imię Monika, mam 47 lat. Jestem mamą dwóch dorastających córek i 9-letniego Antosia. Bardzo ich kocham. Wraz z początkiem roku 2025 miałam pewne nadzieje i plany, niestety w styczniu dowiedziałam się, że jestem bardzo chora. Moja choroba rozpoczęła się pod koniec 2024 roku. Początkowo leczyłam się na żołądek i pęcherz. Leczenie nie przynosiło jednak ulgi. 21 grudnia trafiłam do pobliskiego szpitala. Tam po badaniach stwierdzono niedrożność jelita i wypisano mnie do domu. Święta spędziłam w bólach. Wciąż chudłam i nie mogłam jeść. W końcu trafiłam do kolejnego szpitala, gdzie poznałam diagnozę: rak jelita grubego naciekający na pęcherz moczowy i esicę. Konieczna była rozległa operacja. Usunięto mi połowę jelita grubego, tylną ścianę pęcherza moczowego oraz esicę. W dalszym ciągu zmagam się ze skutkami przebytej operacji. Pojawiają się bóle, a rana wymaga ciągłego opatrywania z powodu infekcji. Przede mną chemioterapia. Zebrane środki pomogą mi pokryć koszty dojazdów do szpitala, środków opatrunkowych, rehabilitacji i medycznej żywności podczas leczenia chemią. Moim noworocznym marzeniem jest stać się ponownie 100-procentową mamą i żoną dla swojej rodziny. Chciałabym móc się nimi opiekować, wspierać ich w różnych chwilach. Wierzę, że z Państwa pomocą mi się to uda. Bardzo dziękuję za każdą udzieloną pomoc.

10 914 zł z 50 000 zł
21%
Marek Adam Orłowski, Trękus

Niech nasza pomoc dodaje Markowi siły w walce z rakiem

Na początku 2024 roku otrzymaliśmy najgorszą i najbardziej przerażającą wiadomość w naszym życiu. Nasz wspaniały tata, mąż, dziadek i przyjaciel, Marek (64 lata) musiał zmierzyć się z brutalną diagnozą - zaawansowanym rakiem żołądka (z przerzutami do węzłów chłonnych i wątroby). Informacja załamała nas wszystkich, ale Marek stanął do walki i rozpoczął leczenie. Jego determinacja, miłość do życia i pozytywne myślenie są dla nas wszystkich ogromną inspiracją. On sięnie poddaje. Ma jeszcze wiele planów na przyszłość, marzeń do spełnienia. To daje mu siłę do walki. Codziennie stajemy się silniejsi, wspierając go na każdym kroku tej trudnej drogi. Życie stawia przed nami różne wyzwania, ale to od nas zależy, jak je pokonamy. Dlatego razem z Markiem walczymy, aby mógł cieszyć się pełnią życia, z każdego dnia spędzonego z najbliższymi. Nie wiemy, co nas czeka, co przyniosą najbliższe miesiące, ale wiemy, że zrobimy wszystko, aby te miesiące zmieniły się w lata. Prosimy o wsparcie, aby ten silny i dzielny człowiek, który nie poddaje się w obliczu największych trudności, mógł godnie walczyć z chorobą. Z góry dziękujemy wszystkim, którzy zechcą nam pomóc w tej trudnej drodze. Marek dopiero rozpoczyna leczenie. Środki będą potrzebne na leki, rehabilitację, pokrycie kosztów związanych z dojazdami na badania, konsultacje oraz inne wydatki związane z leczeniem. Zwracamy się do wszystkich Was Kochani o wsparcie w walce z chorobą. Marek chciałaby przeżyć jeszcze długie lata ze swoimi bliskimi, ciesząc się ich radościami, spełniając swoje pasje i niosąc pomoc innym ludziom. Każde dobre słowo i gest solidarności są dla niego niezmiernie cenne.

561 zł z 40 000 zł
1%
Wiesława Kondziak, Oleśnica

Zbiórka na koszty leczenia

Witam, mam na imię Wiesława. Mam 57 lat i jestem szczęśliwą żoną, mama i babcią. Moje życie przed chorobą było spokojne i spełnione. Niestety... Z początkiem roku wykryto u mnie czerniaka złośliwego innych i nieokreślonych części twarzy. Nowotwór zabrał mi już wzrok w jednym oku. Aktualnie walczę o wzrok w drugim. Nowotwór zaatakował głównie lewą część czaszki, oczodół oraz lewą stronę nosogardła. Wiem, że czeka mnie jeszcze długa walka i jestem pełna wiary, że tę walkę wygram, jednak nie ukrywam, że koszty wizyt, dojazdów oraz koszty leczenia nieustannie rosną. Zbiórka ta pomoże mi w zmaganiach z chorobą. Jestem ogromnie wdzięczna za każde wsparcie!

10 230 zł z 50 000 zł
20%