Zbiórki

Lidia Sulejczak, Lublin

Nierefundowane leczenie onkologiczne

Mam na imię Lidia, mam 32 lata, wspaniałego męża i dwójkę dzieci w wieku 3 i 7 lat. Mam też złośliwy nowotwór piersi, który z dnia na dzień zniszczył moją codzienność. Teraz walczę o moje życie, ale także o to, by nie zostawić pustki w życiu mojej rodziny. Bardzo mi na nich zależy… Spróbuję wszystkiego, zapukam do każdych drzwi. Byle tylko mieć możliwość zobaczyć, jak moje dzieci dorastają! Zaczęło się niewinnie – wyczułam zgrubienie w piersi i postanowiłam udać się do lekarza. W czerwcu 2022 roku zdiagnozowano u mnie raka piersi - bardzo złośliwą i agresywną odmianę nowotworu, wymagającą jak najszybszego wdrożenia leczenia. Możecie się tylko domyślać, co czuje kobieta w momencie otrzymania takich informacji… Ciężko pogodzić się z takimi zmianami. Ciężko dopuścić do siebie tak dramatyczną diagnozę. Pod koniec sierpnia 2022 roku rozpoczęłam leczenie chemioterapią, które trwało do końca lutego 2023 roku, następnie przeszłam amputację piersi. Wyniki histopatologiczne po operacji nie były optymistyczne. Okazało się, że rak nie odpowiedział na chemioterapię, co znacznie pogorszyło moje rokowania. Mimo to wiedziałam, że nie mogę się poddać. Wciąż wierzyłam, że jeszcze pojawi się dla mnie szansa! W ostatnim czasie pojawiła się nowa, bardzo dobrze rokująca metoda leczenia – immunoterapia, która znacznie zwiększa szansę na zapobieganie wznowom i daje możliwość wyleczenia. Niestety w przypadku mojej choroby lek ten nie jest na liście leków refundowanych. Koszt terapii przekracza możliwości finansowe mojej rodziny, dlatego zwracam się do Was z ogromną prośbą o wsparcie. Nie mogęprzejść obojętnie obok tej szansy. Mam możliwość żyć i cieszyć się każdym dniem z moją wspaniałą rodziną. W tej walce liczy się każda złotówka, dlatego z całego serca proszę Cię o pomoc! Lidia z mężem Pawłem i dziećmi: Adrianem i Julią

64 955 zł z 250 000 zł
25%
Joanna Trzeszczkowska, Turośń Kościelna

Pilna prośba o wsparcie leczenia immunologicznego

Nazywam się Joanna Trzeszczkowska. Mam 39 lat. Jestem mężatką i mam wspaniałą niespełna czteroletnia córeczkę. W maju tego roku wykryłam na prawej piersi guz. Po szybkiej diagnostyce (miałam wielkie szczęście spotkać na swojej drodze wspaniałych lekarzy) okazało się, że mam nowotwór złośliwy piersi. Diagnoza, którą przedstawili mi lekarze, była dla mnie wielkim szokiem. Nie wierzyłam, że do tej pory pełna życia, zdrowo odżywiająca się, aktywna fizycznie osoba, taka jak ja, mogła zachorować na raka piersi potrójnie ujemnego (G3). Jestem już po pierwszej dawce chemioterapii i docelowo mam ich mieć aż 18. Na miejscu u lekarza onkologa dowiedziałam się, że w moim przypadku wskazana jest immunoterapia podawana jednocześnie z chemioterapią. Niestety w Polsce nie jest ona refundowana dla tych parametrów nowotworu, które ja mam. Najnowsze badania jednoznacznie dowodzą, że immunoterapia jest obecnie strategią terapeutyczną stosowaną w onkologii, która nawet na etapie zaawansowanego procesu nowotworowego może potencjalnie doprowadzić do całkowitego wyleczenia chorego, niezależnie od chemiomożliwości nowotworu. Mąż i moja rodzina bardzo wspierają mnie psychicznie i fizycznie, ale koszt całkowity immunoterapii wraz z obsługą medyczna wynosi około 250000 zł, co finansowo jest dla nas nieosiągalne. Wiem, że są ludzie dobrego serca, dzięki którym będę mogła podjąć to dodatkowe leczenie i wyzdrowieć.

63 479 zł z 250 000 zł
25%
Agnieszka Siemieniak, Warszawa

Mam dla kogo żyć i jestem jeszcze potrzebna!

Walczę z chorobą od 2015 roku. Choć analizując historyczne zdarzenia, powinnam tą walkę rozpocząć już w 2010 roku, zaraz po narodzinach córeczki. Mało precyzyjne informacje od lekarzy spowodowały zbagatelizowanie pierwszych objawów. „Przecież mnie to nie dotyczy…” A to rak jelita grubego… Miały być „tylko” hemoroidy. Teraz mam 54 lata i do emerytury jeszcze mi trochę zostało. Do tej pory leczyłam się korzystając z dobrodziejstw dostępu do procesów medycznych w ramach NFZ, wspomagając się, finansowanymi prywatnie, konsultacjami i drobnymi zabiegami. Przeżyłam 2 operacje, 2 radioterapie oraz kilka chemioterapii. Mój organizm przyjął już maksymalną dawkę promieniowania i radioterapia nie jest już dla mnie dostępna. Pierwsza operacja wycięcia większości śmiercionośnego „towarzysza” dała nadzieję. Później okazało się, że mam przerzuty na węzły chłonne, których nie udało się usunąć przy drugiej operacji - zbyt bliskie ułożenie względem aorty biodrowej. Ostatnio doszły przerzuty na płuca i uaktywniły się uśpione chemioterapią i naświetlaniami węzły chłonne. Teraz powodują bardzo silny, ciągły ból uniemożliwiający codzienne funkcjonowanie pomimo zażywania bardzo silnych środków przeciwbólowych. Mam silny ból jak chodzę, siedzę oraz jak leżę. Nie ma już miejsca na żadne pomyłki. Muszę skonsultować swój przypadek w zagranicznych klinikach. Mam nadzieję, że uda się znaleźć metodę leczenia, którą będzie można zaimplementować w polskim systemie opieki zdrowotnej - choćby łącząc finansowanie NFZ z prywatnymi funduszami, co umożliwiają niektóre krajowe kliniki. Muszę się jednak liczyć z dłuższym leczeniem poza granicami kraju. To niestety nie jest tanie i domowy budżet tego na pewno nie wytrzyma. A życie jest jedno. Życie poświęciłam dzieciom. Syn się prawie usamodzielnił, córeczka jeszcze mnie potrzebuje. I nie mogę tak po prostu jej zostawić. Właśnie kończy 8 klasę szkoły podstawowej. Ojciec, nawet najbardziej opiekuńczy, nie zastąpi nastoletniej dziewczynce wsparcia mamy. Każda pomoc jest na wagę życia. Dziękuję za najmniejsze nawet wsparcie. Agnieszka

1 197 zł z 200 000 zł
0%
Agnieszka Łętowska, Rzeszów

Pomoc Agnieszce

Mam na imię Agnieszka, mam 44 lata i mieszkam w Rzeszowie. W wolnym czasie lubię chodzić po górach z mężem, spędzać czas z rodziną oraz czytać książki, co poprawia mi humor nawet w najgorsze dni. Na początku 2024 roku zdiagnozowano u mnie nowotwór piersi HER2 ujemny. Diagnoza była dla mnie szokiem, pomimo tego, że moja rodzina jest obciążona genetycznie. W przeszłości chorowała moja babcia, mama oraz siostra. Niestety nie udało im się wygrać z rakiem. Przeszłam chemioterapię oraz operację usunięcia guza. Jestem w trakcie radioterapii, po której czeka mnie leczenie hormonalne. Nie oznacza to jednak ostatecznej wygranej z chorobą. Jestem w grupie wysokiego ryzyka nawrotu choroby, również ze względu na obciążenie genetyczne rodziny, dlatego lekarze dodatkowo zalecili terapię lekiem przeciwnowotworowym. Nie jest on refundowany w moim przypadku, a jego miesięczny koszt wynosi 6000 zł. Lek ten zmniejsza prawdopodobieństwo nawrotu choroby aż o 36%. Terapia przy jego użyciu potrwa 3 lata. Jest to moja jedyna szansa na powrót do zdrowia i normalnego życia. Zawsze starałam się poradzić ze wszystkim sama, jednak tym razem bez pomocy nie uda mi się zebrać tak dużej sumy, stąd zwracam się z prośbą o pomoc. Będę ogromnie wdzięczna za każdy datek.

15 643 zł z 216 000 zł
7%
Joanna Piworowicz, Wisznia Mała

Na leczenie i rehabilitację dla Asi - walka z rakiem

Mam na imię Asia i mam 43 lata. Jestem żoną i mamą dwójki nastolatków. Dwa lata temu mój świat runął - usłyszałam diagnozę: nowotwór złośliwy, rak potrójnie ujemny piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Po chwili zwątpienia, złości i bezradności postanowiłam podjąć walkę i nie dać się RAKOWI. Przeszłam chemię czerwoną, białą (18 wlewów), operację mastektomii piersi prawej z usunięciem węzłów chłonnych i chemię uzupełniającą w tabletkach. Leczenie było bardzo agresywne, ale m.in. dzięki suplementacji, diecie i dobremu nastawieniu przyniosło skutki, byłam w remisji. W międzyczasie okazało się, że jestem nosicielką mutacji genetycznej BRCA2. Poddałam się profilaktycznej operacji usunięcia jajników z jajowodami oraz mastektomii piersi lewej. We wrześniu 2022 roku podczas badań kontrolnych okazało się, że choroba wróciła! Mam przerzut do kości, a konkretnie do kręgosłupa na wysokości Th6. Jest to mała zmiana i są duże szanse, aby chorobę uśpić! Muszę przejść radioterapię, operację kręgosłupa, a następnie chemię. Niestety w Polsce nie ma skutecznych leków refundowanych przez NFZ zatrzymujących chorobę (nawrót choroby). Jedynym ratunkiem dla mnie jest nierefundowane leczenie, które przynosi znakomite efekty w całej Europie, przybliżony koszt w Polsce to 300 tysięcy złotych. Ja i moja rodzina nie jesteśmy w stanie samodzielnie pokryć kosztów mojego leczenia. Wierzę jednak, że znajdą się ludzie z dobrym sercem i pomogą mi zebrać fundusze, aby uśpić chorobę i cieszyć się życiem! Dziękuję za Twoją pomoc.

97 314 zł z 300 000 zł
32%
Katarzyna Dykty, Wronka

Zbiórka na leczenie raka piersi

Cześć, nazywam się Kasia i mam 49 lat. Jestem żoną i mamą trójki dzieci. W listopadzie 2023 roku usłyszałam diagnozę: rak piersi. Cały świat nagle się zawalił, a życie wywróciło o 180 stopni… Od tamtej pory każdego dnia walczę o powrót do zdrowia, a moje dni wypełniają wizyty u lekarzy i liczne badania. Ta choroba nie tylko odbiera siły fizyczne, ale też stawia ogromne wyzwania finansowe. Przeszłam dwie operacje wycięcia guza i węzłów chłonnych, następnie cykle chemioterapii i radioterapii. Obecnie przyjmuję leki hormonalne, które niestety dają różne skutki uboczne i utrudniają codzienne funkcjonowanie. Ale nie poddaję się. Każdy dzień to walka — nie tylko z chorobą, ale i z lękiem, że zabraknie środków finansowych. Mimo ogromnego wsparcia rodziny i najbliższych koszty leczenia są bardzo wysokie. Z całego serca proszę o pomoc. Każda złotówka to dla mnie nadzieja na powrót do zdrowia, na życie bez bólu i strachu. Wierzę, że razem możemy pokonać raka. Z góry dziękuję za każdą wpłatę, udostępnienie i dobre słowo. To dla mnie ogromne wsparcie.

35 763 zł z 250 000 zł
14%
Kazimierz Łosiak, Warszawa

Dla Kazika

Mam na imię Kazimierz. Razem z Agą wychowujemy 2 córeczki - Zosię (8 lat) i Nelę (3 latka). Zosia spokojna - córeczka mamusi, a Nela zwariowana - córeczka tatusia. Kocham te trzy kobietki bardzo mocno. Diagnoza spadła na nas przed świętami. Glejak IV stopnia. W sobotę trafiłem do szpitala, a w poniedziałek odbyła się operacja. Lekarze usunęli wszystko. Wiemy, że to podstępna choroba i atakuje nagle. Pomimo diagnozy nie mam zamiaru się poddać. Chcę zawalczyć dla dziewczyn i dla mojej pasji, jaką są gołębie. Mam ich dużo i czekają na mnie. Zbieram pieniądze na dalsze leczenie i rehabilitację. Potrzeby finansowe będą rosły w miarę rozwoju sytuacji. Jestem na początkowym etapie leczenia, więc jeszcze długa droga przed nami. Proszę o pomoc i modlitwę.

20 841 zł z 240 000 zł
8%
Dagmara Onichimowska, Wrocław

Dagmara potrzebuje wsparcia w walce z glejakiem. Immunoterapia jest jej nadzieją na przeżycie.

Kochani, uprzejmie proszę o przekazanie 1,5% podatku. Mam na imię Dagmara, mam 58 lat, jestem żoną Maćka i mamą Kai i Mateusza.Do czasu choroby byłam pasjonatką malarstwa (z wykształcenia jestem konserwatorem dzieł sztuki), moje życie upływało w spokoju. Obserwowałam, jak dorastają moje dzieci, ciesząc się miłością ich i mojego męża. Grono moich przyjaciół i znajomych zwracało się do mnie w ciężkich dla nich chwilach o pomoc, której nigdy nie odmawiałam. W sierpniu 2023 po chwilowej utracie przytomności i niezwłocznej diagnostyce zostałam porażona rozpoznaniem: glejak – guz mózgu lewego płata skroniowego. Od tego momentu wszystko działo się jak na przyspieszonym filmie. W październiku ub.r. operacja usunięcia guza, a od grudnia leczenie radio- i chemioterapią. Z osoby pełnej energii i woli pomagania innym stałam się osobą niepewną swojego dalszego losu, ogarniętą strachem o przyszłość, uzależnioną od pomocy innych, z pogłębiającą się depresją. Choć otrzymałam ogromne i bezcenne wsparcie mojej rodziny i przyjaciół, to aby zwiększyć szanse na dalsze życie i uniknięcie wznowy choroby, co z historii rozwoju tego rodzaju nowotworu jest raczej pewne, po zakończeniu dotychczasowej terapii niezbędne będzie dalsze leczenie. Jak wynika z badań nad tą chorobą, obecnie tylko immunoterapia daje najwięcej szans na jej pokonanie. Jej wdrożenie wymaga jednak zgromadzenia ogromnych, pozostających poza zasięgiem naszej rodziny, środków. Ta nierefundowana terapia dostępna jest za naszą zachodnią granicą, ale jej obecny koszt to ponad 300.000 zł. Do tego dochodzą koszty dodatkowych leków, konsultacji, rehabilitacji, przejazdów i inne niezbędne wydatki. Zwracam się do wszystkich Was kochani o wsparcie w walce z chorobą. Chciałabym dzięki Wam przeżyć jeszcze długie lata z moimi bliskimi, ciesząc się ich radościami, spełniając swoje pasje i niosąc pomoc innym ludziom. Dziękuję Wam z całego serca za pomoc. Dagmara

75 563 zł z 300 000 zł
25%
Małgorzata Jacaszek-Piekarska, Skierniewice

Pomóżcie mi pokonać raka

Witam Was! Nazywam się Małgorzata Jacaszek-Piekarska. Jestem mamą trójki dzieci, do niedawna działałam też aktywnie zawodowo jako dziennikarka i pilot wycieczek. Jednak w styczniu dowiedziałam się, że mam raka piersi. Wynik histopatologiczny opisany bezdusznie jako najbardziej złośliwy rodzaj raka i HER2 pozytywny. To najbardziej agresywna postać raka piersi, a takie wyniki wskazują, że bez odpowiedniego leczenia w szybkim czasie może dojść do przerzutów. Czeka mnie długa walka. Okazuje się, że najlepszym rozwiązaniem i największą szansą na moje wyzdrowienie jest podanie kilku leków. Niestety NFZ nie zrefunduje mi jednego z leków, który może uratować mi życie. Jedyna droga to opłacenie leku z własnych środków. Jestem obciążona genetycznie, dlatego będę musiała poddać się obustronnej mastektomii, a z rekonstrukcją i rehabilitacją koszt operacji to 150 000 zł. To nie jedyna operacja, która jest konieczna, będę musiała także mieć wycięte jajniki. Od kwietnia przechodzę chemioterapię, podczas której miałam liczne powikłania. Przeszłam groźną dla życia neutropenię, chemia uszkodziła mi także serce i spowodowała liczne problemy z wątrobą. W tej chwili na stałe muszę leczyć się u kardiologa i hepatologa oraz wykonywać co tydzień niezbędne badania. Poza chemioterapią biorę mnóstwo lekarstw i preparatów wspomagających moje leczenie, które jednak są bardzo drogie. Koszty związane z działaniami, które mogą uratować mi życie, są ogromne. Dla mnie dużym obciążeniem finansowym są już same dojazdy do szpitala, zakup lekarstw i innych środków medycznych, wizyty u specjalistów, badania. Jestem wciąż w trakcie chemioterapii. Tak naprawdę to walka każdego dnia. Wizyty u kolejnych specjalistów jak: kardiolog, chirurg, ginekolog, lekarz naczyniowiec, hepatolog i liczne badania diagnostyczne - to stało się codziennością. Potrzebuję również środków na wielokrotne badania PET, a koszt jednego takiego badania to 6 tysięcy złotych. Moje podstawowe leczenie potrwa jeszcze ponad rok. Potem będzie kolejny etap leczenia. Leczenie raka jest bardzo obciążające dla całego organizmu, ale także dla psychiki. Ja staram się trzymać, bo muszę być silna dla moich dzieci, które mają tylko mnie. Walka z rakiem jest bardzo długa i bardzo ciężka. Ale można ją wygrać przy odpowiednim leczeniu i wsparciu. Bardzo dziękuję wszystkim osobom, które piszą mi ciepłe słowa, wszystkim darczyńcom!!! Dzięki Wam wyszłam z "dołka psychicznego", stałam się silniejsza i uwierzyłam, że razem można pokonać wszystko. Jako dziennikarka wiele razy wspierałam akcje charytatywne. Tym razem to ja potrzebuję pomocy. Jest mi ciężko prosić o pomoc, ponieważ nigdy wcześniej tego nie robiłam. W tej chwili przebywam na zwolnieniu lekarskim. Przede mną jeszcze długie leczenie. Dzięki Waszej pomocy mogę wyzdrowieć. Jestem samotną matką. Mam wspaniałe dzieci, dla których chcę żyć. Przed chorobą byłam optymistyczną, ciągle uśmiechniętą osobą. Miałam w sobie mnóstwo energii, którą, jak twierdzą inni, przekazywałam dalej. Zawsze bardzo ważni byli dla mnie ludzie. Wiem, jak ważna jest pomoc innym. Nie spodziewałam się, że to ja będę potrzebować wsparcia. Zawsze byłam samodzielna, wychowywałam sama dzieci, byłam silna i zaradna. Kocham moje dzieci najbardziej na świecie i na nich mi najbardziej zależy. Praktycznie mamy tylko siebie nawzajem. Trzy lata temu moje dzieci straciły babcię, która przegrała walkę z rakiem, a teraz ich dziadek jest nieuleczalnie chory na stwardnienie boczne zanikowe, jego stan jest już krytyczny. Mają tylko mnie, tylko na mnie mogą liczyć. Wiem, jak bardzo się martwią. To dla nich muszę wyzdrowieć!!! Pomóżcie, proszę. Jestem wdzięczna za każdą kwotę. Wierzę, że razem może się wszystko udać. Dzięki Waszej pomocy będę mogła wyzdrowieć! Życzę Wam wszystkim dużo zdrowia, bo to najważniejsze! Przy wpłatach za pomocą przelewów proszę pamiętajcie o wpisaniu mojego nazwiska: Małgorzata Jacaszek-Piekarska oraznr: 111051. Bardzo dziękuję!

73 518 zł z 300 000 zł
24%
Julitta Kołodziejek, Otwock

Pomoc dla Julitty w walce z rakiem

Witajcie, mam na imię Julitta, mam 64 lata. Osiem lat temu los zabrał mi dwie bardzo bliskie osoby (męża, który zmarł na raka mózgu oraz siostrę). Długo trwało, zanim pozbierałam się po tej stracie... W tym roku przeszłam na emeryturę, lecz zamiast cieszyć się zasłużonym odpoczynkiem, wspaniałymi, kochanymi dziećmi i wnukami dowiedziałam się, że choruję na najbardziej złośliwą i źle rokującą odmianę gruczołowego raka żołądka (gruczolakorak BNO HER2-dodatni). Jak powszechnie wiadomo, w tej chorobie liczy się czas, lecz pomimo karty DiLO od momentu postawienia diagnozy do rozpoczęcia jakiejkolwiek terapii minęło ponad 3 miesiące i wciąż napotykam kolejne przeszkody. Aby zwiększyć szanse na wyleczenie i przyspieszyć działania terapeutyczne chciałabym mieć możliwość skorzystania z nierefundowanych, najnowszych możliwości diagnostycznych oraz wspomagających leczenie, które niestety są bardzo kosztowne. Proszę o pomoc w zebraniu funduszy przede wszystkim na terapię celowaną oraz immunoterapię, jakiej mi NFZ na tym etapie choroby nie zapewnia oraz na dodatkowe koszty, jakie ponosi każdy pacjent podejmujący walkę z rakiem. Bardzo chciałabym dalej móc cieszyć się życiem, wspierać najbliższych, patrzeć jak dorastają moje wnuki. Serdecznie dziękuję za każdą drobną wpłatę, która zwiększy moją szansę na przeżycie.

35 363 zł z 266 000 zł
13%
Katarzyna Penkala, Rumia

Onkozbiórka dla Kasi

LIST DO CIEBIE!!! Rak zawsze budzi lęk. Kiedy dowiedziałam się o swojej diagnozie nowotworu piersi 25.11.2022 roku, byłam zrozpaczona. Czułam się zdrowa, sprawna fizycznie. Życie prowadziłam dość intensywne, zawsze w szkole albo w pracy. Urodziłam czworo dzieci i przez 20 lat opiekowałam się babcią. Życie toczyło się w szybkim tempie. Do momentu, w którym wszystko się zmieniło... Rozpoczęła się walka z czasem o wiedzę, dobrą diagnostykę i leczenie, której towarzyszył ciągły lęk. Czy zrobiłam wszystko co mogłam? Ukojenie i spokój dają mi chwile spędzone z rodziną, wsparcie męża, beztroskie życie czwórki dzieci. Mała Hania, która jest blisko przy mnie, potrzebuje mnie, a ja jej miłości. Widzę, ile jest serdecznych ludzi wokół mnie, ile mnie wspiera i obserwuję to ze wzruszeniem. Kocham moje życie, rodzinę , dzieci, męża, przyjaciół. Wszystko, na co tyle lat ciężko pracowałam, dało mi przed chorobą spokój, dobry czas i szczęście. W tym momencie jest bardzo trudno z tego zrezygnować i poddać się losowi. Dlatego jedynym moim marzeniem, jakie teraz mam jest, żeby wszystko trwało dalej, bez zmian. Żebym mogła popatrzeć na wschód słońca, popijając kawę, pospacerować po plaży, przytulić drzewo. Zdrowi ludzie tego nie czują, teraz to widzę... Dowiedziałam się podczas diagnostyki, że jest lek, który można włączyć do planu mojego leczenia w skojarzeniu z hormonoterapią, jako leczenie uzupełniające. Lek ten należy przyjmować nieprzerwanie przez dwa lata lub do czasu nawrotu choroby. Przewidywalny koszt leczenia jest na poziomie około 300 tys. złotych. Bardzo proszę wszystkich o pomoc w tej zbiórce, ponieważ wydatki te przekraczają zdecydowanie nasze możliwości finansowe. Z góry dziękuję za każdą złotówkę, która da mi czas! Uświadomiłam sobie, podczas wielu miesęcy mojego leczenia, jak wieloetapowo i wielowątkowo się ono odbywa. Wycięcie guza było właściwie początkiem walki o życie, sprawność i spokój. Wkrótce po operacji okazało się, że w związku z usunięciem węzłów chłonnych potrzebuję ciągłej rehabilitacji, usprawniającej funkcjonowanie i zakres ruchomości ręki. Aktualnie jestem podczas chemioterapii, radioterapii i hormonoterapii. Pozostaję pod opieką wielu specjalistów: chirurga, onkologa, hepatologa, kardiologa, internisty, psychologa, rehabilitantów, genetyka. Niestety chemioterapia powoduje również pogorszenie formy fizycznej organizmu: bóle, złe samopoczucie, osłabienie, pogorszenie wzroku, neuropatię. Próbuję się suplemenować, leczyć i dbać o możliwie najlepszą formę. Bardzo dziękuję wszystkim za wsparcie w tych trudnych dla mnie momentach. Nie spodziewałam się takiej reakcji. Jesteście kochani, jestem naprawdę wzruszona, ściskam Was mocno i pozdrawiam serdecznie. Swoją zbiórkę chciałam również rozszerzyć na leki i badania, które w perspektywie długiego leczenia są mocno obciążającym kosztem dla mojej rodziny.

67 703 zł z 300 000 zł
22%
Anna Szwaj, Warszawa

Nie poddaję się!

Trudno mi było otworzyć tę zbiórkę, jako że wydawało mi się zawsze, że jestem samowystarczalna i niezależna. Żyłam szybko, ale zawsze myśląc o innych... Człowiek, zarówno w pracy jak i w życiu, był i jest dla mnie wartością nadrzędną. Nie jestem konformistką. Wierzę w swoje ideały i przestrzegam wartości, dlatego też nie raz dostałam po głowie, czasami nawet padałam, ale zawsze podnosiłam się i szłam dalej, silniejsza. Od kiedy w moim życiu pojawiła się moja wnuczka, Pola, zaczęłam patrzeć na życie inaczej, doceniając każdą chwilę spędzoną z nią i moją rodziną. Mam z nią zbudowane mega silne relacje i chciałabym jej towarzyszyć w życiu, wspierając ją. Obiecałam jej, że zawsze będę przy niej, gdy tylko będzie mnie potrzebowała, bo łączy nas obietnica - FRIENDS FOREVER. Nigdy jej nie zawiodłam i zrobię wszystko, aby i tym razem dotrzymać słowa. Dziękuję wszystkim, którzy chcecie mi w tym pomóc. Chciałabym też zacieśnić rodzinne relacje z moimi dziećmi i mężem, gdyż w takiej sytuacji, w jakiej jestem, kiedy człowiek ma różne refleksje i analizuje swoje życie, uwierzcie mi, że tylko to jest najważniejsze! Wiem, że choroba, która ujawniła się nagle i niespodziewanie, jeszcze bardziej umocniła mnie w obranym kierunku i wiem, że moje życie ma sens i wiele wyzwań jest nadal przede mną, ale najpierw muszę wygrać moją walkę z nowotworem! Podstawowa forma terapii to chemioterapia, z której korzystam. Nie ma możliwości operacji. Rokowania na dłuższe przeżycie daje mi immunoterapia, która w tym schemacie leczenia nie jest w Polsce refundowana. Moje własne środki nie wystarczą i nie dam rady sama jej opłacić... Dlatego potrzebuję wsparcia!Jeżeli możecie mi pomóc w mojej determinacji i walce, to bardzo Was proszę o wsparcie. Krótka historia mojej choroby: O chorobie dowiedziałam przypadkowo, kiedy spuchła mi noga i w trybie pilnym musiałam się zgłosić do szpitala. Okazało się, że to zakrzepica i zatorowość płucna. Dzięki lekarzom ze szpitala na Banacha w Warszawie dostałam odpowiednią pomoc i chorobę ustabilizowano, jednakże w trakcie diagnostyki okazało się, że mam guzki na płucach (zupełnie niewidoczne na rentgenie) oraz jest widoczny guz wątroby.No i tu zaczęła się 4-miesięczna historia poszukiwania ogniska choroby. Przeszłam różnego rodzaju badania - rentgeny, tomografie komputerowe, rezonans, PET i naprawdę wiele innych, łącznie z inwazyjną biopsją, w czasie której usunięto mi część płuca objętego przerzutami. Niestety żadne z nich nie mogły jednoznacznie wskazać ogniska, oznaczenia markerów nowotworowych też wprowadzały w błąd, wskazując na inne, zdrowe miejsca. Wszystko to powodowało, że nie mogłam rozpocząć żadnej terapii. Po 4 miesiącach lekarze w końcu postawili diagnozę ze wskazaniem na wątrobę i zaplanowali chemioterapię. Całym celem leczenia jest doprowadzenie do zmniejszenia się guza, aby dać szansę na wykonanie operacji i o to teraz walczę.Lekarze zgodnie potwierdzili, że skutecznym i w sumie jedynym wsparciem chemioterapii w takim przypadku jest immunoterapia, jednak nie jest ona finansowana z NFZ (pomimo że lek został dokładnie przebadany i dopuszczony do obrotu w Polsce), pewnie przez zbyt wysoką cenę, która i mnie zmusiła do założenia tej zbiórki.Będę informowała o postępach leczenia i dalszych wynikach na mojej zbiórce, a Wam wszystkim, którzy poświeciliście czas na przeczytanie mojej historii i jesteście mi życzliwi - serdecznie dziękuję.

126 733 zł z 360 000 zł
35%