Zbieram na opiekę i koszty związane z leczeniem
Zofia Ziobro, Sietesz,
numer zbiórki: 112400
Opis zbiórki
Mam na imię Zofia, mam 68 lat.
W listopadzie 2022 r. usłyszałam diagnozę: rak złośliwy jajnika w stadium rozsiewu. To był dla mnie szok, od razu się załamałam, zwłaszcza że dwa lata wcześniej pożegnałam mojego męża, który również chorował na raka. Po jego diagnozie żył tylko 4 miesiące. Widziałam dla siebie ten sam scenariusz i bardzo się bałam. Nie wiedziałam, jak dam sobie radę i kto będzie się mną opiekował. Mieszkałam z ponad 90-letnimi rodzicami, którzy sami wymagali opieki. Nie mogłam tego zrozumieć, dlaczego teraz to ja muszę żyć w tym bólu i strachu.
Miałam marzenia, zawsze chciałam podróżować i aktywnie uczestniczyć w życiu moich dzieci i wnuków. Zawsze starałam się prowadzić zdrowy tryb życia i badać regularnie, ale moja choroba nie dawała mi żadnych szczególnych objawów. Przeszłam ciężką operację, rozszerzone usunięcie macicy z przydatkami obustronnie, po której od razu zostałam skierowana na chemioterapię. W trakcie leczenia od innych pacjentek w szpitalu dowiadywałam się, jak wygląda walka z rakiem. Chemioterapii nie było końca, a rekonwalescencja była ciężka, bolesna i trudna. W tym ciężkim okresie pochowałam moją mamę.
Skutki uboczne leczenia zmieniły mnie z bardzo aktywnej i pracowitej kobiety w osobę niepełnosprawną. Osłabienie mięśni, kości oraz układu nerwowego sprawiło, że najprostsze czynności zaczęły sprawiać mi problemy, nawet odkręcenie butelki wody. Byłam zdana na innych, od początku mojej choroby pomagały mi dzieci. W pewnym momencie, gdy psychicznie i fizycznie nie dawałam rady, jedna z moich córek zdecydowała się odejść z pracy i wrócić do domu rodzinnego, aby się mną opiekować i pomagać w opiece przy moim 96-letnim ojcu.
Utrzymujemy się z mojej emerytury. Moja choroba zmieniła nie tylko moje, ale również życie najbliższej rodziny. Leczenie wymaga ciągłego zawożenia mnie do szpitala oraz na konsultacje z innymi lekarzami, nie wspominając o rehabilitacji, którą powinnam mieć, ale logistycznie jest poza moim zasięgiem.
Moje życie to codzienne zmaganie się z ciągłym bólem, poczuciem winy, depresją oraz lękiem i obawą o moich najbliższych. Odsunęłam się od życia, nie uczestniczę w żadnych wydarzeniach i w rodzinnych uroczystościach. Obecnie czekam, aż nabiorę siły na kolejny kurs chemioterapii.
Bardzo proszę o pomoc, gdyż wymagam codziennej opieki, sama nie dałabym sobie rady i musi się ktoś mną opiekować.
Zofia
Darczyńcy
Wypłaty
Podopieczny jeszcze nie wypłacił środków ze zbiórki.

Słowa wsparcia
Chcesz dodać otuchy w walce Podopiecznego? Przekaż darowiznę i dopisz kilka słów wsparcia!